Part 6

Jungkook pov. [poprawione 28.12.16]

Jak tylko wszedłem do domu, rzuciłem wszystkim na podłogę. Gdyby mama była tu obecna, dostałbym ochrzan za takie zagrywki. Zaraz po przekroczeniu progu łazienki, rozebrałem się do naga i wszedłem pod prysznic. Włosy nadal miałem mokre i pewnie będę chory. Przynajmniej nie będę musiał patrzeć na kapitana drużyny.

Odkręciłem bieżącą wodę, by się nią chwilę nacieszyć, po czym zacząłem się namydlać. W szkole nie miałem takiej okazji. Następnym razem będę przygotowany na możliwość kąpieli.

Gdy byłem już czyściutki, powycierałem się i w samym ręczniku podreptałem do swojego pokoju po firmowy uniform. Praca w rodzinnej kawiarni zawsze mnie dobijała, szczególnie że musiałem nosić te cholerne uszy. Prosiłem.. Nie, błagałem moją matkę o możliwość chodzenia bez nich, ale ona wtedy powiedziała, że zepsuję wystrój. Czy to w ogóle miało sens?

W moim życiu poza bieganiem nic nie miało sensu, więc po co go w ogóle szukać? Poprawiłem jeszcze czarną muszkę w granatowe groszki przed lustrem i wyszedłem z mieszkania, przedarłem się przez klatkę schodową, wydostałem się na zewnątrz, po czym skręciłem w prawo, lądując tym samym w kawiarni. Czyż to nie dobry pomysł na odreagowanie dzisiejszej akcji z ręcznikiem? Otóż nie, bo zaraz po rozpoczęciu pracy wpadłem na tego parszywego lisa. Nawet jeśli miałem ochotę uciec, czy schować się gdzieś przed jego wzrokiem, nikt nie mógł mnie teraz zastąpić, dlatego musiałem przywitać jego kolegę i zaprowadzić ich do wolnego stolika, gdzie czekało na nich menu. Czułem na sobie jego spojrzenie. Jakby czegoś ode mnie chciał. Nie mógł się tak po prostu odczepić? Musiał łazić po Busan i doszukać się tej kawiarni, w której akurat ja pracowałem?

-Co podać? - zapytałem się, trzymając w jednej ręce notatnik, a w drugiej długopis. Towarzysz Parka spojrzał na rudego, a później na mnie. Czy on właśnie szukał powiązania? Nie, po prostu popadłem w jakąś paranoję.

- Caramel macchiato i ciasto truskawkowe — zamówił nieznajomy.

- Ja poproszę... To samo co kuzyn.

Więc to jego kuzyn... Nie byli do siebie podobni, więc nie mogłem nic takiego stwierdzić. Sprawnie zapisałem podwójne zamówienie i zniknąłem za barem, gdzie musiałem wszystko przygotować.

- Jungkookie, wydajesz się jakiś spięty.

Ta, jeszcze mojej siostry tutaj brakowało. Gdyby była starsza, byłoby mi o wiele łatwiej, ale matka natura zrobiła mnie w konia, dając mi siostrę bliźniaczkę. Miałem szczęście, że nie chciała ze mną do szkoły i interesowała się łucznictwem. Takie plusy były naprawdę przydatne, bo nawet byliśmy w innych klasach. Zwykle bliźniąt nie rozdzielają, ale w naszych podaniach oboje prosiliśmy o rozdzielenie nas.

- Junghwa, błagam, idź sobie — machnąłem na nią ręką, starannie wycinając idealne trójkąty z okrągłego ciasta truskawkowego.

- Zawsze to samo... A gdzie te czasy, w których wszystko robiliśmy wspólnie?

- Skończyły się razem z gimnazjum — mruknąłem, szykując dwa kubki.

- Kookie...

- Co? - spojrzałem na nią, opierając się o blat. - Mam Ci powiedzieć, że kapitan mojej drużyny, a zarazem wróg od pierwszego dnia szkoły przyszedł tu ze swoim kuzynem i właśnie przygotowuję im kawę?

- Było tak od razu — mruknęła. - Ale bez powodu tak na niego nie reagujesz, prawda?

- Cały czas się na mnie patrzy, co jest naprawdę krępujące.

Wyznanie tego nie mogło mi zaszkodzić. Nasze zachowania z reguły wyglądały podobnie, ale teraz nie mogłem przewidzieć, co zrobi. Ja na jej miejscu poszedłbym wygarnąć hyungowi, jednak to nie mogło zadziałać w ten sposób.

- Teraz pozwól, że przygotuję tę kawę.

- Pomogę Ci — zdecydowała. - Wiem, że sam sobie poradzisz — uśmiechnęła się pocieszająco, sypiąc odpowiednie składniki do ekspresu. - Tylko mam taką jedną uwagę.

- Jaką?

- Jak przypadkiem wylejesz na niego kawę, może dojść do poparzenia, więc preferuję 'upuszczenie' ciasta na jego spodnie.

Na te słowa posłałem jej diabelski uśmieszek. Tu nie miał nade mną władzy, a przecież uchodziłem za niezdarną osobę.

- Pomożesz mi? - zapytałem.

- Zawsze lubiłam tę zabawę — wzruszyła ramionami, przyozdabiając kawę karmelem.

Kilka chwil później trzymałem w rękach talerzyki z ciastem, a moja kochana siostra, która potrafiła poprawić mi humor, zabrała kawę. Miło było zobaczyć zdziwienie hyunga, gdy spostrzegł moją siostrę. Nie spodziewał się tego.

-Proszę bardzo caramel macchiato — zaczęła, ustawiając przed chłopakami kubki z kaw

-I ciasto truskawkowe.

Teraz nadszedł czas punkt kulminacyjny. Postawiłem talerzyk przed kuzynem mojej wiewióry...

Chwila, nie mojej. Boże, jak mogłem tak pomyśleć.

Wracając — przy drugim, naczyniu zaczęła mi się ręka trząść i już miałem zrzucić to ciasto na spodnie rudzielca, ale coś mi nie wyszło, ponieważ jedną dłonią objął mój nadgarstek, a drugą przytrzymał talerzyk.

- Chyba uratowałem swoje spodnie — zaśmiał się, patrząc mi w oczy, co wywołało mały rumieniec. Nie tak to miało wyglądać...

- Ah ten Jungkookie — zaczęła swoją scenkę moja siostra — zawsze wszystko mu z rąk leciało — poklepała mnie po ramieniu. - Chodź braciszku się uspokoić, bo następnym razem kogoś poparzysz.

- Przepraszam hyung — ukłoniłem się, wyswobadzając przy tym rękę z jego uścisku.

- Przecież nic się nie stało — wykrzywił usta w lekkim uśmiechu. - Pamiętaj, że jesteś ze mną w parze na biegu. W sobotę przewiduję wspólny trening.

- Oczywiście hyung.

Szybko wycofałem się na zaplecze, gdzie oparłem się o zlew. Nie tak to miało wyglądać. Miałem tu wrócić z uśmieszkiem na twarzy i śmiać się z siostrą z kolejnego udanego żartu. Westchnąłem i przetarłem twarz rękami.

- Myślałam, że będziesz w parze z Minhyukiem albo ze mną, a tu taka niespodzianka.

- Ani mi nie przypominaj — mruknąłem niezadowolony.

- Może w końcu znajdziesz swoją miłość.

- W nim? - wskazałem ręką drzwi. - Nie mam mowy.

- Miłość nie wybiera — wzruszyła ramionami i się do mnie przytuliła. - Ja tylko chcę, żeby braciszek miał dobrze w życiu, a ten Twój kapitan jest ciekawy.

- To go sobie weź.

- Ty byś lepiej z nim wyglądał.

- Siostrzana rada zawsze taka pomocna -uśmiechnąłem się w końcu.

Szkoda, że ja nie miałem zamiaru z tej pomocy skorzystać.

Nadal czułem na nadgarstku jego dłoń...  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top