Part 25
Jimin pov.
Nie mogłem uwierzyć w to, że Solji zorganizowała nam sparing z ubiegłorocznymi mistrzami. Wiedziałem, że ta dziewczyna coś kombinuje. Będziemy musieli poskładać się z chłopakami na jakieś kwiaty, czy coś w tym stylu. Jeśli dobrze pamiętam, to słoneczniki były jej ulubionymi kwiatami. Na pewno się ucieszy. Takiej menadżerki to ze świecą szukać. I pomyśleć, że nie mogłem znaleźć żadnej tak konsekwentnej osoby dwa lata temu. Dopiero w tamtym roku ta dziewczyna zgłosiła się na ochotniczkę. Na początku myślałem, że robi sobie ze mnie jaja.
Szedłem wtedy szkolnym korytarzem w stronę dziedzińca, żeby zjeść tam drugie śniadanie z chłopakami z drużyny, kiedy podbiegła do mnie zdyszana, błagając o to, bym się zatrzymał. Scena rodem wyrwana z jakiegoś romansu, ale to nie moja bajka. Chłopcy wydawali mi się ciekawsi. W każdym razie przedstawiła mi się w pokłonie. Myślałem, że szykuje się do jakiegoś publicznego wyznania, lecz było całkiem inaczej. Zapytała się, czy nie potrzebujemy menadżerki. Podobno marzyła o tym przez całe gimnazjum. "Pewnie naoglądała się jakiegoś anime" - pomyślałem, ale gdy tylko zaczęła swoją pracę, zobaczyłem, jak bardzo się stara. Na igrzyskach przygotowała nam baner z prostymi słowami.
"Biegnijcie, jakby miał to być wasz ostatni wyścig". Szkolną maskotką jest sokół - do teraz nie wiadomo dlaczego akurat sokół - który znalazł się na banerze tuż obok napisu. Biegliśmy tak, ale byliśmy za słabi. Odpadliśmy w eliminacjach. Może i byłem jedną z najszybszych osób, ale średnia punktów naszej drużyny nie pozwoliła nam przejść dalej. Teraz będzie całkiem inaczej. Po tym sparingu będę doskonale wiedział co mamy dokładnie ćwiczyć. Skupię się na indywidualnościach, a także na sobie, bo, wbrew pozorom, idealny nie jestem.
W trakcie wyprawy do obcej szkoły Jungkook zauważył coś naprawdę istotnego. Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego Kihyun zachowuje się w taki sposób względem Minhyuka, ale zamierzałem to wyjaśnić. Przecież mój przyjaciel powiedziałby mi o swojej orientacji, tak?
W sumie to nie... Ja mu nie powiedziałem, więc nie mogę go o nic osądzać. Po prostu porozmawiam z nim jeszcze dzisiaj, a jak mi się nie uda, to jutro.
- Jungkookie, na pewno cię nie boli? - zapytałem po raz kolejny dla pewności.
- Hyung, nie przesadzasz przypadkiem? Już wczoraj ci powiedziałem, że wszystko okej, nie? - popatrzył na mnie gniewnie.
- Po prostu się martwię...
- Popadasz w paranoję, hyung - pokręcił głową.
- Może trochę. - przyznałem niechętnie.
- Widziałem, jak na mnie patrzysz pod prysznicem, - szepnął, wykorzystując ciasnotę w autobusie - chcesz jeszcze raz...?
- Ja popadam w paranoję, a ty w erotomanię. Poczekajmy, okej?
- Okej - westchnął niezadowolony.
Pozostałą część podróży tym, jakże wygodnym, środkiem transportu spędziliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy na miejsce, musieliśmy odnaleźć Solji, która na nas czekała, jak się okazało, nieopodal bramy. Zaprowadziła nas do wolnej szatni i powiedziała, że mamy się przygotować, bo będziemy biegli w sztafecie cztery razy po czterysta i sprint na sto metrów. To zajmie nam maksymalnie czterdzieści minut.
Czterdzieści minut niezapomnianych emocji.
Gdy byliśmy już gotowi, zostaliśmy poprowadzeni przez menadżerkę na bieżnię, która wyglądała podobnie do naszej, tyle że miała jakieś dziesięć lat, kiedy ta, którą my posiadaliśmy, nawet trzech sobie nie zaliczyła. Czekała tam na nas również sześcioosobowa drużyna. Dali nam czas na małą rozgrzewkę. Nie chciałem, żeby na samym początku znali nasze możliwości, dlatego zrobiłem ćwiczenia w miejscu, żeby rozciągnąć odpowiednie mięśnie.
- Kapitanie, kto biegnie w sztafecie? - zapytał Jungkook, robiąc skłony.
- Cztery najlepsze osoby w drużynie. - odpowiedział za mnie Hyunwoo, czemu się dziwię, bo zwykle mało mówił.
- Czyli ja, ty, Hyunwoo i Kihyun. - powiedziałem, rozciągając ścięgna.
- Pierwszak mnie wygryzł. - zaśmiał się Taehyung - Teraz przynajmniej wiem, że nie wypuszczę tej cholernej pałeczki.
- Trafne spostrzeżenie. - zauważył Kihyun.
I tyle z rozmowy. Szczerze powiedziawszy, denerwowałem się tym sparingiem. Żeby nie przegapić niczego, musiałem założyć okulary, które teraz co jakiś czas zsuwały mi się z nosa. Nie było inne opcji, moim zadaniem było wypatrzeć błędy swoich ludzi. Wkrótce zakończyliśmy rozgrzewkę i poszliśmy się przywitać z przeciwnikami. Nastolatkowie byli naprawdę wysocy i umięśnieni. Wyglądali, jakby byli stworzeni do biegania. Gdybym był w pierwszej klasie, na pewno bym się ich wystraszył, ale ja już przeżyłem swoje. To raczej Jungkook powinien się bać, ale jego twarz wyrażała ekscytację, a nie strach. No tak... Jego obsesja wciąż była aktualna. Oby okazał się potworem prędkości i dał im popalić.
Trener Min i ten, który miał pod swoimi skrzydłami przeciwną drużynę ustalili tabelę wyścigów. Na pierwszy rzut oka Min Yoongi nie był zadowolony, ale musiałbym go nie znać. Skrywał jakiegoś asa w rękawie. Ciekawe, co takiego wykombinował.
Całą zabawę zaczęliśmy od sztachety. Z bloku startowego zaczynałem ja, później miał biec Kihyun, Hyunwoo, a na końcu Jungkook. Chciałbym zobaczyć, jak wiele z siebie daje podczas biegu.
Przyjąłem odpowiednią pozycję. Na drugim pasie zrobił to samo kapitan przeciwników. W oczekiwaniu na gwizdek ściskałem pałeczkę w dłoni, która swoją drogą zaczynała mi się pocić. Najpierw trener Min wykrzyknął komendę, a po chwili rozległ się piskliwy dźwięk wydobywający się z gwizdka. Wystartowałem najszybciej, jak potrafiłem, nie rozglądając się. To mogło mnie rozproszyć. Moje serce miało ochotę wyskoczyć, napędzone adrenaliną. Wkrótce przekazałem pałeczkę Kihyunowi. Jego prędkość trochę mnie zaskoczyła. Poprawił się i to bardzo. Dlaczego ja tego nie zauważyłem? Może dlatego, że nie było mnie na ostatnich wyścigach? Zdyszany uklęknąłem na trawniku obok bieżni i obserwowałem uważnie chłopaków. Przeciwnicy byli naprawdę dobrzy, bo już po kilku sekundach wyprzedzili Kihyuna. Chłopak będzie musiał popracować trochę nad prostym biegiem, bo pokonywał drogę slalomem, choć bardzo nieznacznym, ale za to bardzo wpływającym na czas. Kolejną osobą był Hyunwoo, który musiał nadrobić straty przyjaciela, ale średnio mu to wychodziło. W końcowym rozrachunku ledwo zremisował.
W końcu nadeszła kolej Jungkooka. Skupiony czekał na przekazanie pałeczki, a gdy ją dostał, niemal się uśmiechnął, po czym jego mina całkowicie skamieniała. Pędził jak burza, nie zwracając uwagi na otoczenie. Podobało mi się to. Praca jego rąk naprawdę się poprawiła, co wprowadzało jego ciało w płynne ruchy. Na początku był trochę z tyłu za chłopakiem o czerwonych włosach, ale później nagle zaczął wyrównywać, a później wyprzedzać konkurenta. To tylko sen, prawda? On w rzeczywistości nie był taki szybki, nie? Aż uszczypnąłem się w rękę i stwierdziłem, że to, co się dzieje, jest prawdą. Wkrótce przekroczył linię mety tuż obok mnie o krok szybciej od przeciwnika. To było... niesamowite. Wstałem z trawnika i otrzepałem kolana, żeby podejść do mojego ukochanego.
- Jungkookie... - zacząłem, ale w słowo wszedł mi ktoś inny.
- TO BYŁO NIESAMOWITE! - wykrzyczał Taehyung - Byłeś jak błyskawica! To było takie pzium-pzium - pomachał ręką w tę i z powrotem, wydając jakieś dziwne dźwięki - i nagle Jungkook na mecie! Niemożliwe!
- Prawie jak Jimin. - przyznał Kihyun. - Nah, spaprałem sprawę.
- Ale wygraliśmy. Szkoda, że to tylko sparing... - powiedział ze smutkiem Minhyuk, który poklepywał Jungkooka po ramieniu.
- Jeszcze czekają nas indywidualne wyścigi. - wtrącił Jungkook, odzyskując mowę - Dajmy im popalić tak, żeby się nas bali na igrzyskach. - oświadczył z szerokim uśmiechem.
- Masz rację. - powiedzieli wszyscy razem.
Gdy reszta drużyny poszła się przygotować, Jungkook mnie zatrzymał, tym samym powstrzymując od pójścia w ślady przyjaciół.
- Hyung, byłem lepszy od Ciebie? - zapytał z błyskiem w oku.
- To wie tylko trener, który sprawdzał czasy.
- Jeszcze trochę - mruknął do siebie, nie zwracając już na mnie uwagi.
Ten chłopak był naprawdę dziwny, ale za to go kochałem. Nawet jeśli roi sobie gdzieś tam w głowie, że będzie lepszy ode mnie. Chcę zachować tytuł najszybszego do końca tego roku szkolnego. Chyba że Jungkook będzie jeszcze ciężej trenował niż dotychczas. Wtedy jest szansa...
Czasem zastanawiam się skąd biorę wenę na pisanie tego opowiadania. Siadam przed laptop, kompletnie nie wiedząc od czego zacząć. Jedyne co mam w myślach to główny wątek rozdziału, chociaż i tego czasem nie mam. To pewnie wy tak na mnie działacie :')
Zapraszam do komentowania rozdziału B)
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top