Part 21
Jimin pov.
Nie bardzo rozumiałem jak doszło do tego, że moja ręka znalazła się na głowie Jungkooka. Miał jeszcze wilgotne włosy, w których wyglądał naprawdę seksownie. Musiałem się otrząsnąć z tego wszystkiego, bo jeszcze powiem lub zrobię coś nieodpowiedniego. Gdy zamknął mieszkanie, przemknęliśmy się do kawiarni gdzie czekała na nas mama Jungkooka.
- Cześć mamo - przywitał się z uśmiechem. Musiałem stanąć bliżej, żeby widzieć go dobrze. Mogłem zabrać ze sobą okulary.
- Cześć Jungkookie - zawołała kobieta z zaplecza. - Jakiś słaby mamy dziś ten ruch.
Rozejrzałem się po lokalu w poszukiwaniu jakichś klientów, ale nikogo nie zauważyłem. Zegarek na moim wyświetlaczu wskazywał szesnastą czternaście.
- Hyung, może pójdziemy do Ciebie po okulary, hm? - zapytał Jungkook. - Z bliska może wszystko widzisz, ale nie z daleka.
- Przez rok funkcjonowałem bez nich, więc dam radę teraz.
- Jimin, Jungkook ma rację. Psujesz sobie oczy słonko. Zbierajcie się chłopcy.
- Mamo, poradzisz sobie sama? - zapytał Jungkook dla pewności.
- Uznam to za wyprawę do hurtowni po - ucichła na chwilę, udając że myśli - słomki. Tak, ostatnio brakuje nam słomek do koktajli. Zaraz dam Ci drobne. To po drodze, prawda? - zapytała, spoglądając na mnie.
- Można tak powiedzieć - wzruszyłem ramionami.
W sumie to nie wiedziałem gdzie była ta cała hurtownia, ale mniejsza z tym. Kolejne godziny spędzone z tym chłopakiem były jednak wybawieniem. Poznałem go niecałe dwa miesiące temu, a już dziś nie potrafię bez niego żyć... To, co on ze mną zrobił było niemożliwe.
Kiedy tylko dostaliśmy pieniądze, wyszliśmy z kawiarni. Koniec kwietnia był naprawdę ciepły i przywodził na myśl gorące lato, które pewnie spędzę na plaży. Może uda mi się namówić Jungkooka na wspólny wypad. Zwykle chodziłem tam sam z bratem, ale teraz mam do zaoferowania mu siostrę Jungkooka, która... Na tę chwilę udaje moją dziewczynę. Może odłożę tę myśl na później. Teraz musiałem skupić się na drodze. Nie miałem daleko do domu, ale droga i tak mi się ciągnęła. Jak tylko chciałem zacząć jakiś temat, spoglądałem na Jungkooka, który ciężko nad czymś myślał, dlatego wolałem iść obok niego dobrze znaną mi drogą.
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, czyli przed niewielki domek rodzinny, wskoczyłem po kilku schodach na ganek i otworzyłem drzwi kluczem. Najwyraźniej nikogo w domu nie było, a Jihyun powinien być w środku. Pewnie zignorował zakaz lekarza i poszedł na trening. Wkurzające dziecko. Zaprosiłem Jungkooka do domu, a później do mojego pokoju.
- Jesteś fanem superbohaterów? - zaśmiał się chłopak, widząc duży plakat Avangers nad moim łóżkiem.
- No jestem - wszedłem za nim i podciągnąłem rolety do góry, tym samym się oślepiając. - To takie zabawne?
- Nie, po prostu Iron Man jest na przynajmniej trzech plakatach. Chcę tu przychodzić częściej.
- Czy ty coś sugerujesz? - uśmiechnąłem się, sięgając po okulary leżące na biurku.
- Owszem - przyznał, co mnie naprawdę zaskoczyło. Przez chwilę nic nie mówił, po czym wciągnął głośno powietrze i powiedział cicho. - Kocham Cię.
Aż usiadłem na łóżku z wrażenia. Powiedział to... W taki dość prosty sposób. Na jego policzkach wykwitł rumieniec. Starał się na mnie patrzeć, ale mu nie wychodziło. W końcu spuścił głowę, chowając oczy za grzywką.
- Powiedz coś, hyung - mruknął.
Podniosłem się błyskawicznie i podszedłem do niego, żeby zamknąć go w swoich objęciach, co z moim wzrostem było naprawdę trudne.
- Ja też Cię kocham - szepnąłem, a gdy poczułem dłonie oplatające mój kark zrobiło mi się przyjemnie. - Jungkookie, ty drżysz - uśmiechnąłem się do siebie.
- Nie łatwo powiedzieć tak trudne słowa - oburzył się, po czym odsunął mnie od siebie trochę. - Teraz jesteśmy parą, prawda?
- No... Tak - przyznałem.
- To dobrze.
Zbliżył swoją twarz do mojej, ale trzymał się. Przez ułamek sekundy w jego oczach widziałem wahanie, dlatego zacisnąłem rękę na jego kołnierzyku i przybliżyłem go nieco do siebie, by móc pocałować te urocze usteczka. Miałem ochotę zrobić tak wiele. Najlepiej rzucić go na łóżko i dołączyć do niego, a później w ogóle z niego nie wychodzić z wiadomych powodów. Jednak musiałem się powstrzymać. Chciałbym być lepiej przygotowany na tę chwilę, żeby było idealnie a nie chaotycznie.
Jungkook już stracił rozum, bo jego niegrzeczne rączki zaczęły błądzić pod moją koszulką.
- Nie teraz, króliczku - szepnąłem, odsuwając go od siebie. Znów to zrobiłem...
- Ale - spojrzał na mnie nieco zamglonym wzrokiem - Hyung, ja chcę już, teraz. Chcę pokazać jak bardzo Cię kocham - szepnął speszony.
- Jungkookie, nie tylko na seksie polega miłość. Dajmy sobie czas. Nie chcę, żebyś później czegoś żałował - wyswobodziłem się z jego objęć i poprawiłem okulary. - Robię to dla naszego dobra.
- Hm... No dobrze - westchnął i odwrócił się do mnie plecami, ukrywając rumieńce.
Zabawnie wyglądał, kiedy dość mechanicznie przeglądał moje komiksy na regale. Sztuczna ekscytacja tomikami Iron Mana dała mi jedno do zrozumienia. Mimo tego, że uchodzi za twardego, tak naprawdę jest całkiem wstydliwym chłopakiem. Uświadomił mi, że tak naprawdę jest dla mnie idealny, choć znałem go stosunkowo krótko.
- Mogę je pożyczyć? - zapytał, wskazując na półkę z jego ulubionym bohaterem.
- Dostaniesz je na urodziny - uśmiechnąłem się. - Ale wszystkie są po angielsku. Wujek z USA mi je wysłał.
- Czyli oryginały?! - spojrzał na mnie zaskoczony. - Z przyjemnością je wszystkie przeczytam!
Nawet jeśli wydałem na te tomiki całą fortunę, a historia z wujkiem jest lipna, z przyjemnością oddam mu swoją kolekcję.
- Idziemy po te słomki? Twoja mama czeka na nie - zaśmiałem się.
- Mamy jeszcze kilka pod ladą. Może poczekać jeszcze chwilę...
- I poznać brata przyjaciela, prawda?
Zza moich pleców wyszedł Jihyun bez opatrunku na twarzy. Jego siny nos... Co za nieposłuszne dziecko.
- Gdzie masz plaster? - zapytałem poddenerwowany, bo przecież nic nie widział, prawda? Prawda?
- Przeszkadzał mi na treningu, więc go zdjąłem.
- Na lekcjach Cię nie było, a na trening poszedłeś?
- Przecież byłem na lekcjach. Rodzice byli zbyt zajęci sobą, by to zobaczyć. Przedstaw mnie koledze.
- Jihyun, mój przyjaciel Jungkook, Jungkook, mój brat Jihyun. Jihyun, przywitaj się z gościem.
Z nim jak z dzieckiem, chociaż to Jungkook był tu najmłodszy. Patrzyłem na nich, jak podają sobie dłonie.
- Ja bym się nie przyjaźnił z tym debilem - uśmiechnął się mój brat. - Psychofan superbohaterów i biegania. Nie polecam - pokręcił głową śmiejąc się.
- Też taki jestem - powiedział Jungkook, puszczając dłoń starszego.
- No to się nie dziwię. Idę zagrać jakiegoś meczyka z CS'a. Jak coś, to dzwoń braciszku.
I tyle go widzieli. Nic nie widział. Całe szczęście. Jeszcze by mnie napadł czy coś. Wolałem nie myśleć o tym, co zrobi, gdy się dowie, a marzyłem o tym, żeby nasz związek pozostał tajemnicą. Odetchnąłem z ulgą widząc uśmiech Jungkooka.
- Co się tak cieszysz? - zapytałem.
- Jesteście do siebie tacy podobni - zaśmiał się. - Jakby nam nie wyszło, mógłbym się za niego brać.
- To homofob. Wątpię, żebyś się do niego zbliżył w ten sposób - pokręciłem głową. - Poza tym, od kilku minut jesteśmy razem, a ty już myślisz o rozstaniu. Jesteś okropny, wiesz?
- Oj przepraszam, hyung - chwycił mnie za rękę - idziemy?
- Na pewno nie będziemy szli tak drogą, ale możemy iść.
- Aż taki głupi to ja nie jestem - zmarszczył brwi.
Jakiż on był kochany... Dobrze, że Hoseok do mnie wtedy przyjechał, bo inaczej nie pracowałbym z nim, a zdobycie go byłoby trudniejsze. O wiele trudniejsze.
Szczęśliwego nowego roku!
Nie jestem dobra w życzenia, więc proszę, zadowólcie się tym :') Miałam kilkanaście wolnych godzin od pisania i przespałam dobre 19 godzin B) Fajnie było. Nie jestem pewna czy jutro pojawi się kolejny rozdział, bo siedzę w szkole do około 18, bo mam zajęcia z samoobrony i jak wrócę to pewnie pójdę spać wykończona.
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top