Part 14
Jungkook pov. [poprawione 28.12.16]
Park Jimin to nieznośny człowiek. Okropny. Nienawidzę go i nienawidzę tego, co ze mną robi. Niech go piekło pochłonie, ale najpierw musi mnie pocałować. Zajmuje prawie każdą moją myśl, a nie powinien. Nie ma gdzieś na świecie takiej maszyny, która kasuje wybrane wspomnienia? Pewnie nie, bo przydałaby się.
Nawet zajęcie drugiego miejsca w biegu nie sprawiło mi takiej radochy, jak kolejny pocałunek, który otrzymałem w kawiarni. Wytłumaczenie jest jedno: Park Jimin to szatan, ot co. Mimo wszystko gdzieś tam w głębi duszy byłem szczęśliwy, nawet jeśli nie odpowiedziałem na jego wyznanie. Pewnie zrobię to za jakiś miesiąc. Nie mogłem tak łatwo się poddać temu parszywemu lisowi, który tylko czyhał na mnie za zakrętem. I to dosłownie. Codziennie czekał na mnie przed moją klatką schodową, a później ze mną wracał, bo przecież pracował w kawiarni.
W tych lisich uszach wyglądał naprawdę uroczo, jednak przez to stał się obiektem moich i mojej siostry żartów, bo przecież który normalny lis siedzi w króliczej norze. Tylko ten, co ma spaczony mózg i leci na królika. Chociaż często nie lubiłem tego określenia, sam tak siebie nazywałem, żeby podkreślić jak wiele nas różni. Moja kochana siostra musiała być na bieżąco ze wszystkim, co się dzieje między mną, a tym napaleńcem.
Chcąc nie chcąc oddaliłem się od Minhyuka, który znalazł nowe towarzystwo, zapewne lepsze od mojego. Czy to było fair? W końcu ja wszędzie szlajałem się z Jiminem. Oczywiście było mi przykro z tego powodu, ale kiedyś nasze ścieżki musiały się rozejść. To nie tak, że całkowicie ze sobą nie rozmawiamy, bo rozmawiamy. Tu chodzi bardziej o więź, jaka nas łączyła. Naprawię to, jak tylko rozwiążę wszystkie problemy z Parkiem.
Aktualnie szedłem po zakończonych lekcjach u boku Minhyuka, który żywo opowiadał o tym, co robił na biegu niespełna tydzień temu.
- ... I wiesz, biegłem z Kihyunem i nagle zauważyłem strzałkę. Chciałem ją pokazać hyungowi, ale mi nie wyszło, bo przywaliłem twarzą w drzewo — zaśmiał się. - A ty miałeś jakieś ciekawe przygody z kapitanem?
- Czy ja wiem, czy takie ciekawe — podrapałem się po karku, przypominając sobie pocałunek wieczorem, a później rano i jeszcze po biegu. - Po prostu wyśmiałem go — wzruszyłem ramionami.
- Co mu powiedziałeś? - zagadnął. - Śmiałeś się z jego wzrostu?
- Powiedziałem, że ma małego — mrugnąłem do niego.
- Ale musiałeś mu wjechać na ego~. Zły z Ciebie człowiek, mój drogi.
- Nie będzie mnie jakiś rudy lis w okularach wkurzał.
- Ano własnie, od jakiegoś czasu chodzi do szkoły w okularach. Zerówki, czy prawdziwe?
- Prawdziwe. Jeśli dobrze pamiętam, to ma jakąś tam wadę.
- Rozumiem. Wygląda w nich trochę bardziej... Męsko..? Nie wiem, czy dobrze to określiłem, ale teraz płonie pewnością siebie.
Nie sądzę, że to właśnie z tego powodu. Próbuje mi wmówić, że nie jest uke. Nie dam sobie niczego wtłuc do głowy, nawet jeśli Junghwa uważa, że powinienem być pasywny. Każdy ma swoje marzenia, prawda?
- Możesz mieć rację — zgodziłem się przekonująco.
- Jeon Jungkook! - usłyszałem przed sobą. W progu naszego pokoju klubowego stał nie kto inny jak Park Jimin z jakimś świstkiem w ręce.
- Jakże miło Cię widzieć Kapitanie! - zawołałem, jednak jego spojrzenie trochę mnie wystraszyło. Patrzył na mnie z czystą wściekłością. Przecież dałem się pocałować, więc czego ode mnie chciał? W dodatku publicznie.
- Trzy zagrożenia — wepchnął mi kartkę w ręce, gdy tylko stanąłem naprzeciw niego. - Historia, muzyka i plastyka. Jakim cudem masz zagrożenie z muzyki i plastyki?!
- Nie mam czasu na zrobienie prac, które były do dokończenia w domu.
- A muzyka?
Chciałem zażartować jakoś, ale patrząc na jego twarz... Nie przeszłoby to.
- Nie chcę śpiewać. Poza tym nie powinieneś przejmować się moimi ocenami — chciałem go wyminąć, ale moje zamiary zniweczył Jimin, odciągając mnie od Minhyuka.
- Dyrekcja nie puści Cię na igrzyska, jeśli idzie Ci tak słabo. Poza tym nie rozdwoisz się. Nie możesz siedzieć na poprawach i na zajęciach klubowych. Musisz się wziąć za siebie — to ostatnie powiedział dość łagodnie w porównaniu z resztą wypowiedzi. - Dlaczego nie chcesz zaśpiewać kilka tych głupich piosenek?
- W gimnazjum jak zaśpiewałem piosenkę na lekcji, nauczyciel za bardzo mnie pochwalił przed nauczycielami i od tamtej pory byłem zmuszony brać udział w dorocznym konkursie talentów.
- Myślę, że pan Youngmin daruje sobie takie szczegóły. Po prostu zaśpiewaj te kilka piosenek i zalicz półrocze. Z plastyki pewnie masz projekt do zaliczenia.
- Ta, wylosowałem wieżę tokijską do skonstruowania. Wolę pracować niż babrać się w patyczkach i innych takich.
- Co z historią?
- Ta głupia nauczycielka uwzięła się na mnie i na Minhyuka, tłumacząc, że rozum powinno się mieć w głowie, a nie w nogach. To aluzja do naszego klubu, prawda?
- Ona po prostu mnie bardzo nie lubi... Pomogę Ci z wieżą i z historią, okej?
Jeśli się zgodzę, będzie musiał przyjść do mnie do domu, gdzie zapewne będziemy sami, a to wiązało się z jedną rzeczą... A w zasadzie z dwoma. Zobaczy ścianę w przedpokoju z moimi zdjęciami z dzieciństwa i pewnie będzie chciał ode mnie jakiegoś bonusu, czy zapłaty za stratę jego czasu. Moje biedne usta...
- Okej, ale łapki trzymaj przy sobie, jasne hyung? - zmierzyłem go badawczo wzrokiem.
- Jasne jak słońce — uśmiechnął się, poprawiając okulary.
- Myślę, że dobrym wyborem było zmuszenie Cię do noszenia tego cudeńka — dotknąłem palcem czarną oprawkę.
- Jeszcze lepszym wyborem było pokochanie pewnego króliczka.
- Miłość międzygatunkowa jest trochę dziwna, nie sądzisz głupi lisie? - odgryzłem się z uśmiechem.
- Nie ważne są przeszkody, ważne są uczucia, jakie do Ciebie żywię i nie dam Ci o nich zapomnieć, choćbyś nie wiadomo jak bardzo się starał.
Te słowa wywołały na mnie ogromne wrażenie. Nie byłem pewien czy się przypadkiem nie rumienię, ale to nie było ważne. Ciekawsze było jego spojrzenie, którym mnie zaszczycał. Czy ktoś kiedykolwiek tak na mnie patrzył? Aż gęsiej skórki dostałem.
- Może pójdziemy w końcu na ten trening, co? - zmieniłem temat, nie mogąc oderwać wzroku od jego oczu, które z marnym skutkiem chowały się za szkłami okularów.
- Naukę zaczniemy dziś, okej?
- Jak tam chcesz, hyung — odkaszlnąłem i siłą woli zmusiłem się do minięcia Jimina.
O Jezu, to będzie trudniejszy dzień, niż myślałem.
No hej B)
To już drugi dziś rozdział. Jak mnie napadnie jakaś wena czy coś, to napiszę wam jeszcze dzisiaj trzeci rozdział, ale nie obiecuję. Rozdziały na 1000 słów nie są takie proste do napisania. Nie zanudziłam was tym rozdziałem?, bo mało się działo... Zresztą się okaże!
Czekam na fantastyczne komy. W sumie to dzięki nim chce mi się pisać kolejne rozdziały ^^
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top