Rozdział 5 | 4374 słowa

Hoseok

Imprezy i studenci to dwa elementy, które pasują do siebie jak dwa sąsiadujące puzzle w układance. Jak łata do dziury. Jak cukier do herbaty. Jak miotła do kija. Jak... No, wiecie o co chodzi. I to w życiu studenckim kochałem najbardziej - ten czas, kiedy mogliśmy ze znajomymi po prostu iść się wyszaleć na parkiecie.

Owszem, wybrałem sobie dwa dodatkowe kierunki studiów po ukończeniu sztuki i wzornictwa ceramiki, ale robiłem to tylko ze względu na dodatkowe papiery i możliwości. Bo najchętniej otworzyłbym już swoją pracownię i po prostu skupił się na tym, co jest moją miłością, nawet ponad szaleństwa na parkiecie. Ale nie mogłem. Póki co - byłem na to za biedny.

Starałem się łapać prace dorywcze w każdej wolnej chwili, czasem nawet zarywając nocki, by robić za dostawcę jedzenia, układać towar w sklepie, czy sprzątać biura. Ale spłacałem tym tylko moje kredyty studenckie, nie mogąc póki co nic odłożyć na ten mój upragniony cel. Nie powinienem się tym jednak martwić teraz, gdy wraz z innymi studentami malarstwa, opróżnialiśmy kolejne kieliszki.

Jednak ta impreza była szczególnie udana, bo był na niej ON.

Kim Taehyung przyciągał moje spojrzenie już w poprzednich latach, ale nie miałem śmiałości podejść do niego i zagadać. Bo nawet jeśli jesteśmy w bardzo otwartym środowisku na tej uczelni, pełnej wielobarwnych osób, to jednak nadal bycie odmiennej orientacji było czymś nie do końca pożądanym. Bałem się zaryzykować podbijania do niego, nie chcąc narazić się na ośmieszenie. Ale teraz, kiedy byliśmy w jednej grupie, mogłem sobie pozwolić na nawiązanie kontaktu.

Wyszło dość naturalnie. On i jego przyjaciel Park Jimin usiedli w jednej z lóż, a ja, jak gdyby nigdy nic, dosiadłem się do nich i zagadałem, uciekając się do wspólnego tematu, czyli ponownego rozpoczęcia studiów. I tak od słowa do słowa i od kieliszka do kieliszka, zaczęliśmy sobie bardzo swobodnie żartować, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami na temat uczelni oraz naszych prowadzących. Bardzo chciałem wyciągnąć go na parkiet, ale znowu - bałem się spojrzeń i komentarzy w naszą stronę. A już zwłaszcza jego reakcji na taką propozycję, więc co jakiś czas odchodziliśmy od stolika, by poruszać się z kimś innym.

Niestety po drodze musiałem się jeszcze zająć sprawą Jeongguka i Park Jimina. Widziałem, jak Taehyung przejmował się sytuacją swojego przyjaciela, dlatego jako starszy kolega, postanowiłem spróbować trochę przemówić kumplowi do rozumu. Jeon był spoko, ale naprawdę miewał krzywe akcje, warte potępienia. Dlatego na tyle, na ile mogłem, by nie wyjść z podbitym przez niego okiem, powiedziałem, co myślę o jego zachowaniu. Nie wiedziałem, na ile to zadziała, ale zawsze była jakaś szansa na poprawę.

Minusem imprez jest to, że kiedyś się kończą. Ale my chcieliśmy naszą na siłę przedłużyć, dlatego mniejszą ekipą przenieśliśmy się na karaoke. Każdy z nas wył do mikrofonu swoje ulubione hity z ostatniego czasu, a reszta klaskała, popijając zamówione drinki. Czułem, że jest mi już gorąco od tej ilości alkoholu i niektóre działające na co dzień hamulce w mojej głowie, nieco zostały puszczone. A to nie wróżyło niczego dobrego.

Kiedy mikrofon trafił do Parka i mieliśmy okazję wysłuchać jego występu, wszyscy nieco oniemieli. Mało tego, niektórych ruszyło do tego stopnia, że pociekły im łzy z oczu. I miałem tutaj na myśli bardzo konkretną osobę, po której zupełnie bym się tego nie spodziewał, bo to na policzkach Jeongguka lśniły łzy. Wpatrywał się jak zaczarowany w swojego niby wroga, a do mnie po chwili dotarło, że to był przecież głos, o którym mówił, że się w nim zauroczył. Zdążyłem usłyszeć to od Yu i przyznam, że stanowiło to dla mnie niemały szok. Ale przekonując się na własne uszy, jak wysokie tony wyciąga Park, przyznałem sam przed sobą, że też mógłbym podejrzewać, iż śpiewa dziewczyna. A to musiało nieźle wstrząsnąć Jeonem.

Kiedy "I am" dobiegło końca, wszyscy zgodnie biliśmy brawo, nie dziwiąc się wcale, że na ekranie wyświetlało się 100 punktów.

- Wow, twój przyjaciel ma niesamowity głos - skomentowałem, nachylając się nieco do Taehyunga. Nawet po takim czasie pachniał niesamowicie pociągająco.

HOSEOK, OGARNIJ SIĘ I NIE WĄCHAJ LUDZI.

- Prawda? Szkoda, że nie poznałem go wcześniej. Od razu zaciągnąłbym go na jakieś przesłuchania do JYP, czy Hybe. Brakuje takich wokali na rynku muzycznym. - Taehyung wyraził swoje zdanie zadowolony, w międzyczasie biorąc od Jen szklankę z soju, stukając ją zaraz o tę moją, byśmy znów się razem napili.

- Może jakiś duet? - zaproponowała dziewczyna, nadal odwracając jego uwagę ode mnie.

Wyraźnie widziałem, że konkuruje ze mną o jego uwagę. I niestety miała możliwość łatwo ze mną wygrać.

Gdybym nie był tej samej płci, co Taehyung, na pewno wybrałby mnie!

- Czemu nie. - Chłopak zgodził się chętnie i wstał razem z nią, by sięgnąć po mikrofony, a ja mogłem tylko cieszyć się jego głosem, który wcale nie brzmiał źle. Wręcz powiedziałbym, że gdyby ćwiczył, to spokojnie mógłby równać się z Parkiem, choć ten jego był bardziej męski.

Pogratulowałem występu Jiminowi, który zajął miejsce obok mnie, a kątem oka obserwowałem, jak Jeongguk opuszcza pomieszczenie. Kusiło mnie, by pójść za nim i zapytać co się stało, ale moja pijana strona, która doszła głośno i wyraźnie do głosu, domagała się koncentracji na Kim Taehyungu. Dlatego nie kłóciłem się z własnymi pragnieniami, egoistycznie skupiając na sobie, a nie na kumplu.

Kiedy wszyscy byli już tak pijani, że trzeba było ich trzymać, by stali w pionie, postanowiliśmy zakończyć tę libację. Ja, Taehyung i Jimin trzymaliśmy się jeszcze jako tako na nogach, więc powsadzaliśmy ekipę w taksówki, a sami ruszyliśmy do metra, mając nim dużo lepszy dojazd, stanowiący zaledwie trzy stacje.

- Obaj macie wokale, że ja nie mogę! - powiedziałem chyba po raz setny, gdy siedzieliśmy już w naszym transporcie. Jednak zamiast odpowiedzi poczułem, jak Taehyung opiera głowę o moje ramię, dodatkowo... łapiąc mnie za rękę! Czułem, jak moje serce przyspiesza z ekscytacji, jednak nie potrwało to długo, bo chłopak zaraz się cofnął, śmiejąc nieco zakłopotany.

- Przepraszam, nie ta strona - wyjaśnił i wykonał dokładnie ten sam gest w stronę swojego przyjaciela. - Czyli wychodzi na to, że gdybym zaciągnął Minniego na przesłuchanie, ja też bym skończył w jakiejś wytwórni? - zapytał, bawiąc się ręką Parka, który przysypiał oparty o ścianę wagonu.

Poczułem się potwornie zazdrosny o ten obrazek, dlatego nie kontrolując już się w ogóle, po prostu położyłem moją głowę na jego ramieniu.

- Na pewno. Masz ładny głos i jesteś przystojny - zapewniłem.

Młodszy zaśmiał się, najwyraźniej nie wierząc w moje słowa. A JA TU MÓWIĘ Z NAJSZCZERSZEGO SERDUSZKA!

- Mógłbym wtedy liczyć na twoje wsparcie, hyung? Jako jednego z moich pierwszych słuchaczy? - zapytał, a ja od razu uśmiechnąłem się radośnie.

- Będę przewodniczącym twojego fanklubu. I będę miał lightshick w kształcie berła i będę machał na koncertach krzycząc "KIM TAEHUNG JEST NASZYM KRÓLEM" - mamrotałem już trochę, tonąc w jego słodkiej woni.

Nie wiem, co to za perfumy, ale działają na mnie jak magnes...

Taehyung znów się roześmiał, ale nie brzmiało to jak drwina, tylko szczera radość. I tylko to chciałem mu teraz dawać - powody do pięknego, wesołego uśmiechu.

- To chyba już wiem, kto będzie moim ulubionym fanem, na którego będę zwracał najwięcej uwagi podczas fansignów i koncertów. A skoro tak... to może powinienem zrobić sobie z moim wiernym fanem zdjęcie? - zapytał, od razu wyjmując telefon. Patrzyłem, jak włącza selfie mode w aparacie i na ekranie pojawiły się nasze twarze. Czerwone od alkoholu i lekko przymulone, ale obie szczęśliwe. Chłopak poprawił jeszcze szybko włosy, które nieco mu sterczały z przodu, po czym to samo zrobił z moimi, na co mu oczywiście pozwoliłem. Jego dotyk na mojej głowie był tak łagodny... Zacząłem marzyć, by już zawsze mnie tak głaskał.

- Musisz mi je wysłać. A ja je wydrukuję, przyniosę, byś je podpisał, a potem oprawie i zrobię ołtarzyk mojego idola - mamrotałem dalej, szczerząc się już do zdjęcia.

Albo mi się wydawało, albo wyszło nieco zamazane. Ale nie szkodzi. Upamiętniało chwilę, w której byłem naprawdę szczęśliwy.

Nagle po drugiej stronie Taehyunga odezwał się umęczony głos.

- Jesteście tak słodko pierdzący, że się zrzygam - wymruczał Park i ku naszemu zaskoczeniu, sięgnął po moją rękę, którą po prostu położył na dłoni swojego przyjaciela. - Weźcie się przymknijcie... - wymamrotał jeszcze, odwracając się do do nas plecami.

Widziałem, że Taehyung nie wie, co ma zrobić. I gdybym myślał, a nie funkcjonował na alkoholowych oparach, od razu cofnąłbym rękę i wymyślił jakiś żartobliwy tekst. Ale nie, w tym momencie po prostu zacisnąłem moją dłoń na tej młodszego.

- Odprowadzę was, by nikt nie porwał po drodze mojego idola - powiedziałem cicho, znów opierając głowę na jego ramieniu.

Poczułem, jak chłopak kiwa głową.

- Mój fan... i mój prywatny ochroniarz? - zapytał bardzo cichutko.

- Tak. Ale skoro nie będziesz śpiewał, to będę kupował wszystkie twoje ubrania. Tylko liczę na jakieś zniżki, bo wątpię, bym dużo zarabiał... - dodałem, przyznając się do tej nieco wstydliwej dla mnie rzeczy.

- Po tylu kierunkach, hyung? Wystarczy, że trochę się poreklamujesz na Instagramie i na pewno znajdą się chętni, czy to na obrazy, czy na jakieś inne dzieła.

- Najbardziej lubię robić ceramikę, wiesz? Już trochę sprzedaję, ale niewiele tego idzie... - wymruczałem, czując, że niedługo odpłynę.

- Może z czasem się to zmieni - stwierdził i zaraz zaczął mnie szturchać, bym jednak nie zasnął, a powoli wstawał, bo byliśmy już na naszej stacji.

Podniosłem się więc i pociągnąłem młodszego za rękę, bo musieliśmy obaj zakasać rękawy, by poradzić sobie ze śpiącym Parkiem. W ostatniej chwili opuściliśmy metro, bo drzwi się za nami zamknęły i pojazd ruszył w dalszą drogę, wioząc niedobitków po imprezach, takich jak my.

Wyszliśmy w trójkę ze stacji i ruszyliśmy chodnikiem, chwiejąc się nieco i chichrając bez powodu. Na szczęście nogi same niosły nas w stronę akademików, gdzie musieliśmy się pożegnać. Ta dwójka należała do zupełnie innego świata niż ja i nawet nasze "miejsca mieszkalne" o tym mówiły - oni wynajmowali mały apartament w akademiku premium, nie martwiąc się kasą, a ja musiałem co miesiąc kombinować, by zapłacić czynsz za pokój dzielony z dwoma osobami, w którym mieliśmy swoją kuchnię i łazienkę. Trochę mnie to zabolało, bo to była kolejna rzecz, mówiąca głośno, jak bardzo ja i Kim Taehyung do siebie nie pasujemy. Jak kwiat do kożucha. Jak wół do karocy. Jak grzebień do łysego. Jak... Wiecie, o co chodzi.

Zatrzymaliśmy się przed drzwiami ich budynku. Bardzo starałem się stanąć prosto, by mój udawany salut wypadł wiarygodnie.

- Powodzenia, dzielni awanturnicy. Mam nadzieję, że wasza wyprawa na szczyt góry się powiedzie - powiedziałem z szerokim uśmiechem, kryjącym moje smutne myśli.

Taehyung zaśmiał się i odpowiedział mi równie leniwym salutem.

- Jak polegniemy damy znać, abyś przyszedł nam na ratunek - zapewnił i obaj weszli do środka.

Jeszcze przez chwilę nie ruszałem się z miejsca, patrząc na zamknięte wejście. Uśmiech zniknął z mojej twarzy.

Bo dlaczego moje głupie serce tak szalało? Przecież to nie miało sensu. Byliśmy z dwóch różnych światów.

On - bogaty. Ja - biedny.

On - mający ciekawą pracę. Ja - łapiący się każdej możliwej opcji zarobku.

On - z konkretnym, realnym planem na przyszłość. Ja - z marzeniem, które wymykało mi się między palcami.

Tylko w jednym byliśmy tacy sami. On - mężczyzna i ja - mężczyzna. Ale w tym przypadku to był największy problem.

Westchnąłem ciężko i odwróciłem się, ruszając małym zygzakiem w stronę swojego akademika.


Taehyung

Już od dawna wiedziałem, jaką drogę obiorę w życiu. A będąc urodzony nie tyle w bogatej rodzinie, co po prostu na tyle inteligentnej i obytej w towarzystwie, aby bez problemu wspinać się coraz wyżej i wyżej na szczeblach kariery, miałem choć trochę ułatwiony start. Pomimo że tata zdecydował się na typowo biurową pracę, tylko od czasu do czasu udając się do innych krajów na oficjalne spotkania lub eventy, mama, początkowo jako osoba pomagająca przy pokazach mody, non stop podróżowała. A oczywiście nie chcąc zostawiać swojego ukochanego jedynaka, zabierała mnie ze sobą. I tak zrodziła się moja pasja. Nie z przymusu, a po prostu z zafascynowania. I dzięki mojej kreatywności i miłości do sztuki.

Jednak skupienie się wyłącznie na kierunku projektowania mody okazało się błędem. Potrzebowałem się rozwijać. Potrzebowałem jakiegoś bodźca i nowych pomysłów. A także doszkolenia mojej ręki w płynnym i szybkim rysowaniu. Dlatego malarstwo wydawało się do tego idealne, posiadając wiele przedmiotów, które pozytywnie wpłyną na moje projekty.

I sądziłem, że teraz tylko na tym się skupię. A jednak wystarczyło odrobinę alkoholu, abym nie mógł oderwać wzroku od jednej z osób z kierunku. I o dziwo nie była to Jennie, która prawie od samego początku pokazywała mi, a nawet mówiła, że jej się podobam.

Przyznam, że miewałem epizody, w czasie których miałem bliższą styczność z innym chłopakiem. Ale to zawsze ograniczało się do pocałunku po pijaku. Po prostu na niektórych eventach, uczestnicząc w nich jako model, za bardzo mnie kusiło, aby nie posmakować niektórych, tak atrakcyjnych ust. Zwłaszcza, gdy ładnie o to prosiły. Jednak to nigdy nie wchodziło w prywatną sferę mojego życia. A do takiej zaliczałem choćby studia, które były teraz na pierwszym miejscu. Więc jak miałbym choćby pocałować tego przystojnego Jung Hoseoka? A co dopiero być dla niego kimś więcej niż tylko znajomym z kierunku...

Jednak mój pijany umysł cieszył się z każdej interakcji z tym chłopakiem. Zwłaszcza z dotyku jego dłoni na tej mojej, który nadal czułem, nawet po znalezieniu się już w moim i Jimina mieszkaniu w akademiku.

Minnie, jak to zwykle bywało po imprezach lub po prostu wypiciu większej ilości alkoholu, nie miał już siły na prysznic. Dlatego położyłem go w łóżku, rozbierając jedynie ze skarpetek, wszelkiej biżuterii i spodni, aby się nie przegrzał w nocy. Sam udałem się do łazienki, aby umyć i przygotować do spania, nawet jeżeli świat lekko mi wirował. Ale inaczej bym nie usnął. A tuż po położeniu się do łóżka złapałem jeszcze za telefon, nie mogąc się powstrzymać, aby do niego nie napisać:

„Dzięki za fajną zabawę i odprowadzenie mnie i Jimina. Dotarłeś bezpiecznie?"

„Jasne, nie martw się mój idolu"

- Mój idolu – powtórzyłem to, znów czując to przyjemne ciepło, jak przy tych wszystkich komplementach, które wypowiadał w moją stronę zarówno w metrze, jak i drodze do akademików.

Zaraz jednak starałem się z tego otrząsnąć, bo przecież powinienem się uspokoić i nie reagować na to aż tak przesadnie.

„Cieszę się, że wszystko z moim wiernym fanem w porządku. Dobrej nocy ❤"

„Tobie również. Śpij spokojnie i do zobaczenia w poniedziałek na zajęciach ❤ "

Jednak moje usta znów nie potrafiły się opanować, widząc jego odpowiedź.

A przez tak pozytywne emocje i to, o czym pomyślałem, kiedy wspomniał o małych zarobkach z jego niewielkiego biznesu, wszedłem jeszcze na Instagrama, postanawiając wrzucić zrobione dzisiaj selki z metra. Oznaczyłem przy tym Hoseoka, zapraszając moich obserwatorów na jego profil, gdzie mogli znaleźć wiele ciekawych produktów. I dopiero po tym mogłem odłożyć telefon na szafkę nocną, zasypiając z wielkim, zadowolonym uśmiechem.

I choć usnąłem jako drugi - wstałem jako pierwszy. Ale możliwe, że po tych wszystkich wrażeniach na imprezie, zwłaszcza tych, które zapewnił nam ten skończony debil Jeon Jeongguk, Minnie potrzebował dużo snu. Dlatego jeszcze go nie budziłem, zajmując się poranną toaletą, a później śniadaniem. Oczywiście postawiłem na jakąś zupkę na kaca, która nam obu poratuje zmęczone żołądki. I dopiero, gdy wszystko było gotowe, a mój przyjaciel nadal nie opuścił naszej sypialni, postanowiłem go w końcu obudzić.

Chłopak jak zwykle był całkowicie zagrzebany w pościeli. Wyglądały spod niej jedynie jego blond kosmyki, które postanowiłem zaatakować. Oczywiście głaskaniem.

- Śpiochu wstawaj.

Minnie początkowo coś tylko pomruczał, wyrażając wyraźny sprzeciw. Ale zaraz do tego dodał:

- Jest niedziela, daj mi spać.

- Jest już prawie trzynasta, Minnie – uświadomiłem go, spodziewając się, że raczej tak jak ja, nie będzie chciał marnować całego wolnego dnia na spanie. Ale blondyn chyba miał dzisiaj inne plany...

- No i co... śpię... – stwierdził, więc już się poddałem.

- No dobrze – powiedziałem jeszcze, głaszcząc go po raz ostatni, po czym wróciłem do kuchni.

I cóż, tym razem bez niego musiałem zjeść śniadanie, nalewając sobie jedną porcję. Choć gdy tylko zabrałem się za jedzenie, wyłoniła się moja Śpiąca Królewna, nadal mocno zaspana, z potarganymi włosami i nieco niewyraźnym spojrzeniem.

Przesunąłem w jego stronę moją miseczkę, za co podziękował, od razu zabierając się za jedzenie. A sam wstałem, aby nalać sobie nową porcję.

- Jakie masz plany na resztę dnia? – zapytał, kiedy już wróciłem z miseczką zupy.

- Chyba się trochę pouczę – rzuciłem, bo nie miałem jakichś konkretnych planów. A niestety musiałem się w końcu wziąć za wszelkie prace domowe, które zadali nam prowadzący. - Jak się czujesz? – dodałem, nieco zmartwiony, bo to było ważniejsze od moich dzisiejszych planów.

- Głowa mnie boli – oznajmił, a na potwierdzenie swoich słów zaraz złapał za wielką butelkę wody, którą opróżnił w większości. - Jeongguk już wie, że to mnie słyszał – stwierdził nagle, przez co musiałem wrócić myślami do wczorajszego wypadu na karaoke. Bo owszem, Jimin przed nim zaśpiewał. W dodatku piosenkę, którą Jeongguk podsłuchał w szkole muzycznego Jimina. Więc na pewno wiedział.

- Tak. I chyba wzruszył go twój występ. Widziałem łzy na jego policzkach – zdradziłem, bo nie sądziłem, aby Minnie to zauważył, nie patrząc w czasie śpiewu w stronę Jeongguka.

Mój przyjaciel prychnął, chyba niedowierzając w ten fakt.

- Albo ci się wydawało, albo zrobiło mu się wstyd, że spodobał mu się facet.

- Nie znam go na tyle, ale zakładam, że wtedy chyba trochę inaczej by zareagował. Złością albo agresją, a nie płaczem.

- Może po alkoholu się to u niego zmienia. W każdym razie nie wierzę, by to miało jakiś związek z tym, że podobał mu się mój występ – podsumował to, ale akurat z tym stwierdzeniem nie mogłem się zgodzić.

- Zdziwiłbyś się Jiminnie, ile osób potrafi wzruszyć twój głos.

- Bez przesady. Ale gdyby w końcu ktoś się zainteresował i zaśpiewałbym do animacji Disneya... – zaczął, znów powracając do tego tematu, przez co zaraz musiałem mu się wtrącić:

- Powiem to, co Hobiemu - proszę się promować na Instagramie, Minnie. Albo Tiktoku. To jest teraz klucz do sukcesu – zapewniłem go, posyłając wesoły uśmiech. Bo przecież media społecznościowe potrafią zdziałać cuda.

- Wiesz, że nie jestem w tym zbyt dobry...

- Czyli mamy już zajęcie na dzisiaj. Nagrywamy tiktoki – zaproponowałem, od razu sięgając po telefon, jakbym chciał od razu się za to zabrać. I choć sam nie nagrywałem na Tiktoku, nie raz pomagałem w tym mamie lub tacie, kiedy marketing ich firm zawodził. Bo jednak osoba w moim wieku była na bieżąco z trendami.

Jimina rozbawiła moja propozycja, co oczywiście zaraz wytłumaczył:

- Tak... dzień po imprezie... Idealny pomysł. A tak w ogóle... O co chodziło wczoraj z tym całym Hoseokiem? – zapytał nagle, całkowicie zmieniając temat. W dodatku NA JAKI?!

Chwilę milczałem, odkładając powoli telefon na stół. I to na nim zawiesiłem wzrok, podpierając podróbek na ręce, opartej o stół.

- Nie wiem, Jiminnie... Chyba za dużo wypiłem? – podsumowałem to, bo innego wyjaśnienia nie miałem. W końcu z innymi modelami właśnie tak to działało.

- Lepiliście się do siebie jak szaleni. Aż dziwne, że nie zaczęliście się całować – dodał do tego, przez co moja druga ręka od razu uformowała niewielki daszek wstydu na moim czole, osłaniający moje oczy. Choć czerwonych polików już nie był w stanie.

- Chyba nie powinienem pić przy przystojnych facetach, bo to się tak zawsze kończy – zauważyłem, kręcąc na siebie głową. - Ale z modelami jest inaczej... A z nim... Przecież zobaczymy się już jutro. Głupio mi, Minnie – przyznałem nieco ciszej, nadal nie będąc w stanie pozbyć się daszka wstydu.

- Dlaczego ma ci być głupio? Przecież on zachowywał się, jakby tego bardzo chciał.

- Bo ja też się tak zachowywałem – mruknąłem, mając ogromny mętlik w głowie.

- No i? To znaczy, że jesteście sobą zainteresowani. A w tym nie ma nic złego. Nawet ci zazdroszczę... Ja to już chyba nikogo nie znajdę po Christianie... – stwierdził nagle, wzdychając ciężko. I chyba tylko dzięki tej zmianie tematu i przypomnieniu o tym skończonym śmieciu byłem w stanie usiąść nieco swobodniej, sięgając po jego dłoń, aby złapać ją i zacząć delikatnie głaskać.

- Na pewno znajdziesz. Kogoś lepszego, a nie takiego śmiecia – zapewniłem, bo cały jego związek z Christinem był ogromnym błędem. Ten facet był po prostu chodzącym red flagiem. Zresztą, tak jak ten cały Jeongguk. A od takich najlepiej trzymać się z daleka!

- Pomyśleć, że na tej uczelni powinno to być prostsze... – zauważył ze smutnym uśmiechem, choć akurat z tym nie mogłem się zgodzić. Bo nasze nowy kierunek był pełen dziwnych osób. - Dobra, nie ma co gdybać nade mną. Co planujesz w związku z Hoseokiem? Napiszesz dzisiaj do niego? – I znów mi powrócił do tego niewygodnego tematu, na który jeszcze nie byłem chyba gotowy.

- I będzie. To dopiero drugi tydzień. Mamy jeszcze czas na „romanse" – zapewniłem go, śmiejąc się z użytego określenia, bo przecież nie romanse powinny być nam teraz w głowie... - A co do Hoseoka - zobaczymy czy sam się do mnie nie odezwie – dodałem, znów łapiąc za telefon, aby włączyć Instagrama i pokazać Minniemu, co odkryłem z rana. A był to oczywiście post z selkami z metra, którego wstawianie pamiętam jak przez mgłę... Jeszcze ten opis... - Pijany Kim Taehyung, brawo... - Pokręciłem na siebie głową. I już chciałem zabierać telefon, kiedy przyszło powiadomienie z Kakao. A Minnie widząc to, od razu przeczytał mi tę wiadomość:

- „Taehyung, czy mogę zadzwonić?"

Co?

Zaraz na to szybko zerknąłem, zakładając, że to mama lub tata? Bo kto inny by o to pytał? Raczej wszyscy po prostu dzwonią, jeśli mają taką potrzebę.

Jednak widząc nazwę kontaktu, który wysłał tę wiadomość, popatrzyłem na Jimina przerażony, zaraz odkładając telefon ekranem do dołu. Bo w takim położeniu wydawał się bezpieczniejszy.

I CO TERAZ MAM ZROBIĆ?!

- No dzwoń do niego! – Jiminnie całkowicie inaczej na to zareagował, wręcz podekscytowany tą wiadomością.

- Pewnie będzie chciał rozmawiać o wczorajszej imprezie. Nie wiem, czy jestem na to gotowy – wyjaśniłem mu mój punkt widzenia, nie odrywając mojego wystraszonego wzroku od jego oczu, bo wolałem nie patrzeć w stronę telefonu.

- To mu chociaż napisz, że pogadacie jutro – zaproponował. A to było dość dobre rozwiązanie.

Okay. Podnoszę telefon. Odpisuję. I go szybko odkładam!

I już chciałem to zrobić. Jednak jak tylko go podniosłem, na ekranie pojawiła się kolejna wiadomość:

„To dla mnie naprawdę ważne. Jeśli możesz, to odpisz"

Okaaay. Spokojnie.

Popatrzyłem chwilę niepewnie na Jimina. Jednak dość szybko przeszedłem do zamknięcia oczu, wypuszczając powoli powietrze, aby uspokoić moje szalejące serce. Podniosłem się w końcu od stołu, biorąc głęboki wdech, aby dopiero po tym kliknąć ikonkę telefonu, dzwoniąc do niego.

Co ma być to będzie! Nie ma się czym stresować!

Moje nogi od razu zmusiły mnie do wędrówki po mieszkaniu, chyba chcąc zwiedzić każdy jego zakątek. To wcale nie tak, że się niesamowicie stresowałem tą rozmową!

- Cześć Taehyung, masz chwilę na rozmowę? – usłyszałem w końcu, a moja odpowiedź była dość automatyczna:

- Cześć. Tak. Tak, tak.

Starałem się pozostać spokojny, skupiając spojrzenie na meblach, aby się nie rozpraszać. Bo co, jeżeli zaraz usłyszę, że... coś do mnie poczuł po wczorajszej imprezie i... chce ze mną być?! Co miałbym mu odpowiedzieć w takiej sytuacji?!

- Słuchaj, jestem ci mega wdzięczny za wstawienie tego zdjęcia na Instagrama, i promocję, ale... Czy możesz napisać jakieś sprostowanie lub usunąć to zdjęcie? Niedawno wstałem i to zobaczyłem... Dostałem już jakieś trzysta zamówień, a telefon co chwilę brzęczy o kolejne. Nie dam rady robić tylu indywidualnych rzeczy, jak do tej pory, łącząc to ze studiami na dwóch kierunkach... Nie myślałem jeszcze o sklepie z konkretnymi wzorami, które mógłbym oferować, więc ta nagła sława trochę... przerosła moje możliwości przerobowe. Przepraszam, że o to proszę, bo wiem, że chciałeś dobrze, a ja nawet nie zdawałem sobie sprawy, że jesteś modelem i masz takie zasięgi...

Stanąłem jak wryty. Mój wzrok zawiesił się na ścianie, a umysł przez chwilę nie potrafił tego przetworzyć.

Więc chodzi tylko o Instagrama? Ale... naprawdę przesadziłem z tą promocją?

Musiałem na szybko to przeanalizować, zbierając moje myśli do kupy.

- Przepraszam cię, hyung. Faktycznie, powinienem to przemyśleć i z tobą skonsultować. Za dużo wczoraj wypiłem i niepotrzebnie opublikowałem w takim stanie. Zaraz sprostuję ten post. Jeszcze raz przepraszam. – Mój głos brzmiał na lekko spanikowany. Ale to dlatego, że przecież naprawdę chciałem mu pomóc. A zamiast pomóc... jeszcze przysporzyłem mu problemów.

- Dzięki Tae. I tak w ogóle... świetnie się wczoraj z tobą bawiło i gadało. I... naprawdę byłbym twoim fanem, gdybyś był idolem. A w zasadzie już jestem, bo ty jesteś modelem, więc jakby mogę być takim zwykłym fanem... Zaczynam pleść trzy po trzy, przepraszam.

Jego odpowiedź była urocza. W końcu choć trochę się rozluźniłem, uśmiechając do siebie.

- Tak, wczoraj żartowaliśmy o byciu idolem, a zapomniałem ci wspomnieć, czym tak naprawdę się zajmuję... Znów - przez alkohol byłem zbyt roztargniony – przyznałem, choć powinienem do tego dodać: „I przez ciebie", ale nie wiem czy kiedykolwiek się na to ośmielę. - Jeszcze raz przepraszam cię za tego posta. Widzimy się jutro na uczelni, prawda?

- Tak, jak najbardziej. Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za tę prośbę. Do jutra – pożegnał się, a przy tym ostatnim zdaniu mogłem usłyszeć, że się uśmiecha, co również wywołało mój uśmiech.

- Do jutra – rzuciłem jeszcze, po czym szybko się rozłączyłem, nadal za bardzo tym wszystkim przejęty i zestresowany. Mój wzrok od razu padł na siedzącego przy stole Jimina, który przyglądał mi się zaskoczony. - Namieszałem...

- Co się stało? – dopytał, a ja musiałem wziąć głęboki wdech, aby mu to na szybko wyjaśnić.

- Hoseok otrzymał ponad trzysta zamówień przez mój post – wyjaśniłem, od razu wchodząc na mojego Instagrama, aby edytować ostatni wpis, informując wszystkich, że czas oczekiwania na zamówienie może być długi, ale warto. I że na razie nie przyjmuje już więcej zamówień.

- O wow... Czasem zapominam, że naprawdę jesteś celebrytą. Czy tam influ – stwierdził zszokowany tym wszystkim Minnie, gdy ja walczyłem z Instagramem.

I tak, miał rację, poniekąd byłem influencerem. Zapewne głównie przez ten modeling. Choć moje estetyczne posty z przeróżnych podróży, hoteli, pracowni, mojej osoby z magazynów, a także jedzenia i przyjaciół, również przyciągały nowych obserwatorów. Ale w tej chwili to nie było ważne. Zwłaszcza, gdy wpadłem na dość dobry pomysł.

- Może... Pomogę mu przy tych zamówieniach? – stwierdziłem, zerkając na Minniego.

Chłopak od razu pokazał oba kciuki uniesione w górę, uśmiechając się szeroko, dodając do tego:

- Zarąbisty pomysł.

Tyle mi wystarczyło, abym był pewien, że to odpowiednia propozycja. Dlatego zaraz ponownie odezwałem się do Hobiego:

„Napisałem sprostowanie. Jeśli chcesz, to mogę ci pomóc przy tych zamówieniach, hyung. Skoro to ja namieszałem ╥﹏╥"

„Jeśli masz ochotę pomóc, to jasne 😃 W tym tygodniu będę sporo siedział w mojej pracowni, więc zapraszam"

Ulżyło mi. I jeszcze na szybko odpisałem:

„Popatrzę na mój grafik i jutro dam ci znać kiedy będę mógł wpaść (ᵔ.ᵔ)"

W końcu wypuściłem ciężko powietrze, odkładając telefon, choć tym razem już nie ekranem do dołu, bo nie było takiej potrzeby.

- Ale emocje z samego rana – stwierdziłem, śmiejąc się w końcu z tego wszystkiego, patrząc na Minniego.

Chłopak oczywiście uśmiechał się do mnie szeroko, zaraz rzucając:

- Będzie super, zobaczysz.

Obiecałem sobie wierzyć, że tak właśnie będzie. Choć... jeżeli będę mu pomagał przy wyrabianiu jakichś kubeczków z gliny, czy to się nie skończy tak jak w "Uwierz w ducha"?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top