Rozdział 25 | 3934 słowa

Jimin

Starałem się jak mogłem, aby być dobrym synem dla moich rodziców. Choć czasem miałem wrażenie, że im mocniej się staram, tym gorzej mi to wychodzi... W końcu nie poszedłem jak oni w muzykę, nie mieli przeze mnie perspektywy na synową oraz wnuki, a w dodatku narobiłem wielkich kłopotów przez mojego eks. Aż czasem dziwiłem się, że jeszcze mnie nie wydziedziczyli i nie przestali się do mnie odzywać... Ale najwyraźniej kochali mnie mocniej, niż mógłbym się spodziewać.

Dlatego, gdy miałem pokazać się z nimi na kolejnym charytatywnym evencie, nie zamierzałem odmawiać. I nie, wcale nie chodziło o to, że Jeongguk też tam będzie. Naprawdę! Najpierw się zgodziłem, a potem dowiedziałem się od mojego chłopaka, że też się wybiera na zbiórkę kasy dla młodych sportowców.

Od razu lepiej mi się przygotowywało do występu wiedząc, że będzie mnie oglądał mój ukochany. Co prawda moją rolą było jedynie bycie podkładem muzycznym dla grupy dzieci, prezentującymi taekwondo, ale wiedziałem, że Jeongguk będzie bardziej zainteresowany moją osobą, niż jakąś grupką uroczych krasnali, robiących wykopy. A to znaczyło, że musiałem prezentować się nieskazitelnie!

Po wielu godzinach w sklepach spędzonych z Tae, udało mi się znaleźć idealny, fioletowy garnitur, który na szczęście nie czynił ze mnie Jokera z Batmana, za to dodawał elegancji i nieco zaczepnego looku. Jak zawsze na takie okazje moje włosy zostały zaczesane do tyłu, a uszy i palce zdobiła biżuteria. Pożegnałem się już z papierośnicą, gdyż po pożarze naprawdę odechciało mi się jakiegokolwiek wdychania dymu. Nawet takiego pachnącego truskawkami. Co na pewno było powodem do zadowolenia mojej mamy, która od dawna marudziła, że tylko sobie popsuję mój głos takimi "rozrywkami".

Na miejscu posadzono mnie razem z rodzicami i zwykle zachowywałem się grzecznie, prowadząc rozmowy z resztą osób przy stoliku. Jednak tym razem nie mogłem spokojnie usiedzieć, ciągle rozglądając się za Jeonggukiem. I kiedy wreszcie wypatrzyłem go w tłumie, szczerze się ucieszyłem, że siedzę. Bo na widok tego seksownego mężczyzny, musiałbym usiąść z wrażenia.

Mój ukochany prezentował się nieziemsko w czarnym golfie, marynarce i srebrnym łańcuchu na szyi. Jak jakiś boss mafii. Czy to wpływ wszędobylskich tiktoków, które prezentowały takich "samców Alfa", że ten obrazek tak mi się podobał? Być może. Ale nie zamierzam narzekać.

Aż zagryzłem wargę, by nie jęknąć, marząc o tym, by wpleść palce w jego długie włosy, zaczesane do tyłu w stylu Elvisa. Tylko jeden pukiel został wypuszczony z przodu, tworząc wabik dla mojej dłoni, która już chciała go zaczesać za jego ucho.

Jeongguk stał spokojnie na ściance, gdzie masa reporterów robiła mu zdjęcia. Oczywiście nie był jedyną gwiazdą ze świata sportu na tym spotkaniu, ale nie od dziś wiadomo, że ładne buzie klikają się lepiej, a on stanowczo prezentował się idealnie na okładki i nagłówki newsów. Musiałem więc cierpliwie czekać, by skończył pozować, ale gdy pozbył się reporterów, od razu ruszył w naszą stronę, ignorując przydzielone mu miejsce. Uśmiechałem się do niego z daleka, szczęśliwy. Nawet widując go codziennie, nie miałem dość jego bliskości, nie wierząc, bym kiedykolwiek przestał go pragnąć.

Mój wyluzowany chłopak zajął miejsce tuż obok mnie. Na szczęście przy stole znajdowałem się obecnie tylko z rodzicami, którzy zajęci byli rozmową.

- U mnie zabrakło miejsc. A słyszałem, że tutaj jest wolne? - zagadał do mnie z uśmiechem i zaraz ukłonił się mamie i tacie, którzy zwrócili na niego uwagę.

- No nie wiem, czy to krzesło udźwignie taką gwiazdę - powiedziałem cicho, jednak moja mama zaraz się wcieła.

- Oooo, Jeon Jeongguk. Poznaliśmy się przed świętami, mam rację?

- Tak, mieliśmy okazję zamienić słowo - przyznał, a jego ręce zaczęły kombinować, przysuwając sobie moje sztućce, talerz i szklankę tak, by były między nami. - Czy dzisiaj też będzie pani występować z Jimin hyungiem?

Bardzo się hamowałem, by się nie roześmiać.

Proszę, jak grzeczniutki. Nawet "hyungować" mi będzie.

- Tak, wystąpimy dzisiaj w trójkę. O, właśnie! Kochanie, to jest znajomy naszego syna ze studiów. Z malarstwa - wyjaśniła mama, spoglądając na tatę, który jak zawsze zachowywał się zupełnie bez emocji. Każdy z zewnątrz mógłby powiedzieć, że jest zimną i nieczułą osobą, obojętną na cały świat, a prawda była taka, że był po prostu szalenie nieśmiały.

Słysząc słowa mamy stwierdziłem, że to chyba dobry czas, by podzielić się z nimi naszym sekretem. Dlatego upewniłem się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym nachyliłem się do rodziców.

- W zasadzie... od jakiegoś czasu nie jesteśmy tylko znajomymi. Umawiamy się - wyjaśniłem cicho, czując, jak rumieniec zakwitł na moich policzkach.

Widziałem, że oboje są mocno zaskoczeni tym wyznaniem i wymienili spojrzenia. Z jednej strony wolałbym nie dzielić się z nimi takimi sprawami, ale z drugiej byłem im winny szczerość.

- Umawiamy? Nic o tym nie wiem? - powiedział nagle Jeongguk, ale widząc mój wzrok zaśmiał się i nachylił do mnie. - To na pewno dobry moment?

Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się lekko. Ale miałem ochotę kopnąć go w łydkę za to robienie ze mnie wariata.

- Cóż... miło wiedzieć, że nasz Jiminnie znalazł sobie kogoś... odpowiedniego - powiedziała w końcu mama, chyba godząc się z faktem, że tak to będzie w moim życiu wyglądać. Przystojny chłopak, a nie piękna dziewczyna.

- No, przy mnie przynajmniej krzywda mu się nie stanie - stwierdził Jeon, wskazując dwoma palcami na swoje oczy, by następnie skierować je na otoczenie, jakby je skanował. - Mam wszystkich na oku - zapewnił, zarzucając rękę na moje ramię, co z daleka mogło wyglądać bardzo przyjacielsko. A dla mnie było bardzo miłym gestem.

- Dobrze, panowie, tylko proszę, trzymajcie pozory, zwłaszcza w takich miejscach - poprosił mój tata, śmiertelnie poważnym tonem.

- Przecież jesteśmy grzeczni - uznał Jeongguk z zadowolonym uśmiechem, po czym pociągnął lekko płatek mojego ucha.

Moi rodzice skupili się już na sobie, posyłając nam tylko co jakiś czas niepewne spojrzenia. A my w tym czasie zgarnęliśmy do przechodzącego kelnera kieliszki z szampanem. Wolałbym coś mocniejszego, no ale to ewentualnie na jakimś afterku się trafi.

- Co dzisiaj zaśpiewasz? - zapytał Jeongguk, upijając łyk napoju.

- Dzisiaj tylko gram. Zaśpiewać mogę ci za kulisami. Ale słyszałem, że czeka cię małe przemówienie. Będę nagrywał - zapewniłem z radością, bo kiedy zapowiedziano jego mowę (do czego dziad jeden mi się nie przyznał wcześniej!), ledwo siedziałem z radości.

Jednak mój ukochany był chyba innego zdania, prezentując mocno niezadowoloną minę. Do opróżnionego kieliszka nalał wina stojącego na stoliku i wypił je niemal jednym haustem.

- Dlatego muszę się trochę napić. Ale... - zaczął, grzebiąc w rękawie swojej marynarki, z której zaraz wyjął zwiniętą ściągę. Niczym staromodny uczeń na ważnym egzaminie. - "... I dziękuję mojemu chłopakowi, Park Jiminowi, za to, że jest tutaj i mnie wspiera" - powiedział, udając, iż czyta. Znaczy... Na pewno udawał, prawda? - To najważniejsze. Nie mogę zapomnieć.

Nie mogłem powstrzymać dłoni, która zawędrowała do tego niesfornego loka i zaczesała mu go za ucho.

- Yhy, jasne. Akurat tak ważną rzecz byś nie zapisywał. Długo tu będziesz?

- Dzisiaj muszę być długo. Ale przynajmniej mam Park Jimina, żeby się nie nudzić - uznał, łapiąc delikatnie mój nos. - Elvis elegancki, co? - dodał, przejeżdżając dłonią po idealnie przygładzonych włosach. A raczej tuż nad nimi, by ich nie naruszyć. - MILFy nie mogą przez to oderwać ode mnie wzroku - dodał, poruszając zabawnie brwiami.

Moja mama odchrząknęła znacząco, a ja od razu dałem mu pstryczka w nos.

- Zachowuj się.

Jeongguk jednak nie przejmował się, posyłając mojej mamie rozbrajający uśmiech, po czym nachylił się do mnie, by dodać nieco ciszej:

- Oho, pierwszy minus u teściów? Trzeba naprawić.

Chłopak wyprostował się i zwrócił do moich rodziców.

- Mają państwo utalentowanego syna. Prawdziwy skarb - zapewnił, na co przewróciłem oczami, choć zrobiło mi się bardzo miło.

- Och, to prawda - podłapała od razu mama, najwyraźniej stwierdzając, że wciągając Jeongguka w "poważniejszą" rozmowę, uniknie jego dziwnych zachowań.

Mamo, znasz go za krótko, by wiedzieć, że to zły pomysł, ale powodzenia.

- Nadal szkoda, że nie chciał iść w muzykę, ale ma też talent do projektowania wnętrz. Widziałam już pierwsze zdjęcia z jego mieszkania. Będzie z tego prawdziwa perełka.

Ups.

- Naprawdę? - zapytał zaskoczony Jeon i od razu spojrzał na mnie. No nie mówiłem mu o niczym, bo to miała być niespodzianka... Poza tym, to moje mieszkanie i chcę je urządzić po mojemu... Z nim kiedyś będziemy mieć wspólne, to będzie mógł urządzać, ale to jest moje...

- O tym to jeszcze chyba nie słyszałem? - dodał, patrząc na mnie wymownie.

- No bo to nadal nic... zrobiłem póki co kuchnię i łazienkę...

- A jakieś łóżko? - zapytał, starając się zachować powagę, ale widziałem, jak kącik ust mu drgnął.

- Jeszcze nie podjąłem się sypialni, bo nie mogę się zdecydować - wydukałem, błagając w duchu, by Jeongguk nie walnął czegoś cringe'owego.

- Z czym dokładnie? Wiadomo, że małżeńskie - uznał zadowolony z szerokim uśmiechem, za co dostał kolejnego pstryczka w nos.

Kupię sobie spryskiwacz i będę go tresował na takie wydarzenia...

- Opanuj się. Porozmawiamy o tym jutro.

- A mogę chociaż też zobaczyć te zdjęcia? - zapytał, chyba lekko urażony, że został pominięty.

I tyle z niespodzianki.

Westchnąłem i wyjąłem telefon, by móc mu pokazać efekt mojej pracy.

Postanowiłem, że głównym kolorem będzie szarozielony z elementami ciepłego drewna, czerni i złota. Dodatki w stylu boho uzupełniały moją wizję i byłem naprawdę dumny z efektu. Wszystko się pięknie komponowało, a wybór nawet tak małych rzeczy jak kurki przy kranach i kafelki dawał ogromną radochę i zabawę. Niestety miałem też ograniczone fundusze, przeznaczając na tę ekstrawagancję większość wypłat. Ale było warto.

- Park Jiminowo - skomentował w końcu mój ukochany, powiększając sobie różne elementy zdjęcia - to zbliżenie na czajnik, to na lustro w łazience, to na krzesła przy stole. - Utrzymamy to tak, jak na obrazku? - zapytał rozbawiony, a mi od razu zrobiło się cieplej na sercu. Bo mimo wszystko Jeon Jeongguk był najważniejszym punktem tego mieszkania. Chciałem spędzać w nim czas z moim chłopakiem, mając tam naszą oazę spokoju od całego świata.

- Mam nadzieję. Jestem dobry w sprzątaniu, ale liczę na twoje gotowanie.

- Zatrudnimy Saye.

- Pogadamy o tym jutro, ok? - poprosiłem ponownie, bo zauważyłem nad ramieniem chłopaka, że zbliża się do nas wielki goryl - manager Jeona.

- Jeongguk, pozwól - mruknął, po czym kiwnął głową moim rodzicom, którzy starali się miło uśmiechnąć. Choć średnio wyszło.

- Oho, trzymajcie kciuki - poprosił Jeongguk i razem z managerem poszedł za kulisy, gdzie miał się przygotować do przemówienia.

Natychmiast ustawiłem telefon na stole tak, aby wszystko ładnie nagrywał. To będzie idealna pamiątka z tego wieczora, kiedy mogłem niemal oficjalnie powiedzieć, że jesteśmy razem. No bo moi rodzice, to wystarczająco oficjalna część społeczeństwa, które nigdy nas nie zaakceptuje.

Mój uśmiech na moment zrobił się smutny, ale szybko odgoniłem te myśli. Najważniejsze, że mieliśmy siebie, a to był już wystarczający powód, by czuć się szczęśliwym.




Jeongguk

Lubiłem być w centrum uwagi. A bycie główną gwiazdą wieczoru miło łechtało moje ego. Zwłaszcza, gdy wszyscy reporterzy domagali się, abym jak najdłużej dla nich pozował i udzielił jak największej ilości wywiadów. Bo choć były tu też inne gwiazdy, może nawet bardziej znaczące ode mnie, to jednak ja robiłem zawsze najwięcej szumu wokół siebie, i to ja miałem z nich wszystkich najładniejszą buźkę, a to Korea oczywiście uwielbia.

I na szczęście mój burżujski Jiminnie mógł mi w tym wszystkim dotrzymać towarzystwa, jak zawsze zaproszony na taki event z całą rodzinką. I tym razem nie musiałem znajdować głupich powodów, aby spędzić z nim czas, bo po prostu dołączyłem do stolika, który dzielił z rodzicami, jako dodatkowy, nowy członek ich rodziny. Co Mimi wykorzystał do przedstawienia im mojej osoby jako swojego partnera. I nie zareagowali na to najgorzej. A już się spodziewałem jakiegoś tekstu w stylu: „Czemu musisz umawiać się z takim gangusem???". Teraz jednak przyszedł czas na krótkie przemówienie przed tymi wszystkimi ludźmi, którzy udają, że cokolwiek ich to wszystko obchodzi. Mnie szczególnie. Manago cosik mi przygotował. Więc musiałem to po prostu wyrecytować i zaraz wrócić do upijania się z Jiminem darmowym szampanem i winiaczem.

Wyjście przed taki tłum nie przyprawiało mnie o szybsze bicie serca. Upewniłem się tylko, że moja fryzurka nadal wygląda dobrze, a jakiekolwiek elementy dzisiejszego stroju nie odstają pod dziwnym kątem. Musiało być idealnie. Dla reporterów, na Insta i dla mojego Jiminka. Zwłaszcza, że musiałem przypodobać się jego starym, którzy trochę kręcili na mnie nosami. No, głównie ojciec. Bo oni zawsze chuja robili, ale mieli najwięcej do powiedzenia.

Załatwiłem sobie tylko jakiś kieliszek z szampanem jako rekwizyt, aby nie stać tam przed tym mikrofonem jak pacan i zaraz rozpoczęło się moje krótkie show. Kilka ładnych zdanek, kilka uroczych uśmiechów do najbliżej siedzących pań, aby kupić te burżujówki swoim urokiem. Na koniec najładniejszy uśmiech do mojej dzidzi, wzniesienie toastu za wszystkich sportowców i osoby ich wspierające, aby jakoś wykorzystać mój rekwizyt. A po wszystkim oczywiście musiałem sobie rzucić coś mega cringe'owego na sam koniec, zerkając jeszcze z cwanym uśmieszkiem w stronę stojącego za kulisami managera, który zapewne modlił się, abym powiedział to co mi przygotował i sobie stąd zszedł. Ale jak to? Jeden z zadymiarzy High MMA miałby wypaplać takie nudy i nie wykorzystać tak sztywniackiego eventu, aby zarzucić cringe'em? O nie, nie, nie. Nie ze mną takie numery.

- I od siebie jeszcze dorzucę... Jak księga ulicy mówi - „Kto na prawdziwych sportowców trochę kaski wywali, temu wszyscy szacunek na dzielni będą okazywali" - rzuciłem na koniec, z rozbrajającym uśmiechem. Kątem oka widziałem, jak manago wali facepalma, załamany. A przecież tu taki dobry rym poleciał?!

Pożegnałem się ze wszystkimi, życząc im udanego eventu, po czym skierowałem prosto do Jimina i jego rodziców. Ludzie, zapewne z przymusu, zaczęli bić mi brawo, ale ja skupiłem się już tylko na ślicznym uśmiechu mojego szatynka, który dzisiaj wyglądał dość drapieżnie.

Prześliczny. Śliczniejszego na całym świecie nie ma!

Miałem ochotę go pocałować, nawet przy tych wszystkich ludziach, ale musieliśmy się ograniczyć tylko do piątki.

Zająłem poprzednie miejscu, u jego boku, a Jimin wyłączył nagrywania, odkładając telefon. Przynajmniej będę miał co wstawić na relację na Insta.

Popatrzyłem po niezadowolonych minach rodziców mojego ukochanego, zaraz się pochylając do jego ucha, aby to skomentować:

- Twoi rodzice właśnie się zastanawiają, kogo ty żeś sobie znalazł.

- Wiem... pewnie czeka mnie rozmowa - odpowiedział, tak samo prosto do mojego ucha, gdy event był oczywiście w międzyczasie kontynuowany, ale niezbyt nas to teraz interesowało.

- Obroń mnie i powiedz chociaż, że jestem dobry w łóżku, ok? - znów wyszeptałem, starając się, aby moje wargi choć raz musnęły skórę gdzieś na jego uchu, do którego miałem ochotę się przyssać, gdy moja ręka zaciskałaby się na jego biodrze, a mój penis w nim poruszał...

Kurwa, o czym ja myślę????

Ale Jimin oczywiście zaraz wpadł na idealny pomysł na to jak wyrzucić takie myśli z mojej głowy, jakby doskonale wiedział w jakim kierunku one zmierzają.

- No cóż... jeszcze popracujemy nad tobą w łóżku - stwierdził, a jego drobna rączka poklepała mnie po klacie. Chłopak posłał mi przy tym przemiły uśmiech, który jeszcze bardziej mnie oburzył.

- „Jeszcze popracujemy"? - powtórzyłem to zaskoczony, bo co to za tekst???? - Po wstępnym orgazmie przecież jest ok? Nie moja wina, że jesteś prześliczny i przez to spuszczam się po trzech sekundach - uświadomiłem go, bo już raz tłumaczyłem mu to moje „szybkie dochodzenie". Nieważne, ile miałem w tym wszystkim doświadczenia, nie widziałem sensu w powstrzymywaniu pierwszego orgazmu, skoro mój penis był gotowy przy nim wybuchnąć!

- Schlebia mi to, ale chodzi mi o spełnianie większej liczby naszych fantazji. Może wybierzemy się w jakieś ciasne miejsce w końcu? - zaproponował, tak jak ja nawet bardziej ściszając głos, aby broń boże nie dotarł do uszu jakiejkolwiek postronnej osoby. A ja od razu wyobraziłem sobie, jak się gnieździmy w jakiejś niewielkiej przestrzeni, zmuszeni do większego przylegania do swoich ciał.

Musiałbym być w nim przez to tak głębokooo...

- Mmmm - zamruczałem do jego ucha, a mój wzrok na pewno już go zaczął pożerać. - Gdzie tylko chcesz Mimi. Nawet możemy pod tym stołem - zaproponowałem, będąc gotów to zrobić, bo tak mnie nakręcił!

- A może... dzisiaj... w toalecie? Po moim występie - wpadł na coś bardziej realnego, wywołując tym mój niecny uśmieszek. Pokiwałem tylko głową, jak najbardziej się na to zgadzając.

- No to do zobaczenia później - oznajmił mi nagle, już normalnym tonem głosu. A w tym wszystkim faktycznie wyleciało mi z głowy, że już powinien przygotowywać się do swojego występu. Dlatego zaraz oznajmił to też swojej mamie i już od nas uciekł. A mój wzrok automatycznie za nim powędrował, już chcąc mieć go z powrotem przy sobie.

Występ Jimina jak zwykle oglądałem oczarowany, bo od tego faceta w takich momentach nie da się oderwać wzroku. I byłem wdzięczny jego mamie, że chociaż ona to nagrywała, mogąc mi później przesłać.

A kiedy Jimin również zakończył swoją część w dzisiejszych występach i przemowach, czekałem już na niego z jego ulubionym smakiem deseru, czyli z truskawkową babeczką, w sekcji z dodatkowymi napojami, alkoholem i słodyczami. Tutaj mogliśmy pogadać z dala od jego rodziców.

- Daliśmy radę, co, Park Jimin? - rzuciłem, kiedy już moje ciacho podeszło, biorąc trzymane dla niego ciacho. I kto w tym starciu wygrałby jako posiadacz największej ilości cukru? NA PEWNO PARK JIMIN, zwłaszcza z tak słodkimi pośladkami i udami, które mogłem pieścić całe noce.

- Co mogło pójść nie tak? - stwierdził, przyjmując ode mnie talerzyk z babeczką, którą zaraz się zajął.

- No nie wiem... Mogłem przypadkiem przyznać przed tymi wszystkimi ludźmi, że szaleję za Park Jiminem - zauważyłem, posyłając mu przy tym niewinny uśmieszek, a mój łokieć już opierał się nonszalancko o wysoki stół.

- To jutro bylibyśmy nagłówkiem portali plotkarskich.

- Wywołalibyśmy troszeczkę kontrowersji - mruknąłem, rozbawiony, niezbyt się przejmując taką perspektywą, bo jednak nigdy nie doprowadzimy do tego, aby ktokolwiek, zwłaszcza z mediów, dowiedział się o naszym związku.

Moja ręka wykorzystała jego obezwładnienie spowodowane trzymaniem talerzyka z babeczką, którą wcinał, bo zaraz wystartowała do jego marynarki, zaczynając grzebać po jej kieszeniach. Dla osób postronnych wyglądało to niewinnie, ot szukam sobie jakiegoś przedmiotu w marynarce Jimina. Ale moje dłonie... wiedziały co robią. Bo przeszukując wewnętrzne kieszenie specjalnie uszczypnąłem jeden z jego sutków, drugi zahaczając nieco mocniej kciukiem, licząc, że mój dotyk dotrze tam, gdzie trzeba, pobudzając to co trzeba.

Iiiii... BINGO! Bo Mimi zaczął już świdrować mnie wzrokiem, a jego dolna warga zniknęła między zębami.

- Spotkamy się piętro wyżej, w toalecie - mruknął mi nagle, chyba zapominając o jedzonej jeszcze przed chwilą babeczce.

Ale ja chciałem się z nim jeszcze trochę podroczyć, uśmiechając pod nosem i zerkając na niego nieco zagubionym wzrokiem.

- Hmm? Nie masz fajeczek? - zapytałem, starając się powstrzymać przy tym uśmiech, zwłaszcza, że gdy moje ręce kontynuowały przeszukiwanie jego kieszeni, oberwałem od niego w ramię.

Oho, kotek się zezłościł.

Nadal się do niego uśmiechałem, kiedy on patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Ale nie trwało to długo, bo tak jak powiedział, czas na łazienkę.

Obserwowałem, jak ginie mi powoli w tłumie, kierując się do windy, którą zapewne tak jak zapowiedział udał się piętro wyżej. A ja jeszcze tylko złapałem za jeden kieliszek szampana, który opróżniłem na raz.

Dobra, czas wypieścić mojego kotka.

Nie zamierzałem męczyć się z powolną windą. Wszedłem tam schodami, już nie mogąc się doczekać aż dobiorę się do tego seksownego chłopca. Dlatego, gdy wszedłem do odpowiedniego pomieszczenia, oznaczonego jako męska toaleta zastałem tam Jimina, stojącego przy rzędzie umywalek, przeglądającego się w lustrze i przeczesującego powoli włosy ręką.

- Tutaj nikt nigdy nie przychodzi. W tym hotelu zawsze kręcą się po niższych piętrach - oznajmił, a jego wzrok skupił się na moim odbiciu. Odbiciu, które przyglądało się intensywnie jego ciału.

- Taak? - mruknąłem, nieco rozbawionym i cwaniackim tonem, bo takiego właśnie chciałem grać. - Czyli mówisz, że nikt nas tutaj nie nakryje, Park Jimin? Odważny z ciebie chłopiec - dodałem, a mój do tej pory niewinny uśmiech, zaraz zamienił się w nieco groźny.

I na tym zakończyłem ten, już i tak niepotrzebny wstęp, bo obaj byliśmy spragnieni swoich ciał i ust. Zaraz go dopadłem od tyłu, obejmując jedną ręką w pasie, gdy druga złapała go za krocze, od razu zaczynając masować jego penisa przez materiał garniturowych spodni.

Starszy mógł poczuć przy swoich pośladkach, jak bardzo już jestem twardy. W sumie od skończenia mojego przemówienia? Raczej tak...

Wpatrywałem się w jego odbicie, które kierowało swoją dłoń w stronę moich włosów, zaraz mocno je łapiąc.

- Chodź, musisz już we mnie wejść. Potrzebuję cię - prawie mi wyjęczał. A będąc tak bardzo nakręcony, widząc, jak bardzo mnie pragnie i jak patrzy na mnie spod tych przymrużonych powiek, zaraz zaciągnąłem nas do najbliższej kabiny.

Jimin wylądował twarzą na jej ściance. Ściągnąłem tylko spodnie, sięgając po gumkę, która jak zwykle czekała na mnie za case'em telefonu. Założyłem ją szybko, odkładając wszystko na klapę od kibelka, po czym mój Jiminnie zaraz został przyparty całym moim ciałem do tej ścianki.

Oczywiście nie zamierzałem tak od razu w niego wejść. Nawet jeżeli bardzo chciałem... Cholernie chciałem! Aleeee... musiałem się z nim jeszcze podroczyć, ocierając najpierw o jego pośladki.

- I co, Park Jiminnie? Myślisz, że zasłużyłeś na niego? - wymruczałem, gdzieś przy jego uchu, chętnie słuchając jego lekko niezadowolonych jęków.

- Byłem grzeczny. Proszę, daj mi go - odpowiedział mi, tak samo sensualnie.

- Byłeś? - dopytałem, powątpiewająco, bo ta nasza krótka gadka jeszcze bardziej mnie nakręcała. Dlatego jedna z moich dłoni chciała dodać mu przyjemnych doznań, zaraz przenosząc się na jego szyję, gdzie zacisnęła się lekko na jej bokach.

Mimi jęknął mi na to, a ja aż musiałem przez chwilę przestać się o niego ocierać przez ten dźwięk.

Ty cholerniku. Znowu wybuchnę po kilku sekundach przez ciebie!

- Byłem, przysięgam - zapewniał mnie dalej, wypinając się bardziej swoimi pośladkami. I to był już mój limit. Zwłaszcza gdy zerknąłem nieco na dół, widząc to wypinające się do mnie cudo.

- Ćś, ćś, ćś, cichutko Park Jimin. Żadnych odgłosów - mruknąłem jeszcze przy jego uchu. A po złapaniu swojego penisa, zaraz skierowałem go na jego wejście. I tak jak zazwyczaj wchodziłem w niego powoli, lubiąc dotykać w międzyczasie jego ciało, całować go lub po prostu prawić komplementy, tak teraz po prostu mocno w niego wszedłem.

Obaj jęknęliśmy. Mimi w swoją rękę, a ja gdzieś w jego włosy. I na tym zakończyło się wszelkie droczenie i jakiekolwiek gadanie. Zacząłem poruszać się w jego wnętrzu, robiąc wszystko, aby nie dojść zbyt szybko. Jimin błagał mnie raz po raz, abym dociskał go mocniej do ścianki kabiny. A ja chętnie spełniałem jego prośbę, w międzyczasie nadal trochę go podduszając. Jednak przy tych wszystkich działaniach obaj nie potrzebowaliśmy zbyt wiele. Zacząłem nieco szybciej i mocniej się w nim poruszać. Mimi wypinał się, starając dostosować do mojego tempa. A kiedy jako pierwszy doprowadziłem go do orgazmu, wygiął się, jęcząc mi pięknie, sprawiając takim widokiem i dźwiękiem, że sam również doszedłem.

Było to na tyle intensywne, że obaj potrzebowaliśmy chwili, aby złapać oddech. I dopiero kiedy Mimi zdołał się do mnie odwrócić, mogliśmy się w siebie wtulić, zasypując pocałunkami.

- Mój najpiękniejszy - wyszeptałem do jego ucha, przy kolejnym całusie gdzieś w jego lekko spocony policzek.

- Mój najukochańszy - odpowiedział mi, również komplementem, dając mi całusa prosto w spragnione usta. - Kocham cię.

- Ja ciebie też - zapewniłem, uwielbiając mu to mówić i słyszeć z jego ust.

Potrzebowaliśmy dłuższej chwili w swoich ramionach, po której jako tako ogarnęliśmy po sobie tę kabinę, ścierając co trzeba i wyrzucając opakowanie po prezerwatywie.

A kiedy trafiliśmy przed umywalki, myjąc ręce i przecierając swoje twarze burżujskim ręcznikiem, który zastępował zwykły, szary ręcznik papierowy do rąk, nadal nie potrafiliśmy oderwać od siebie wzroku, uśmiechając się do swoich odbić w lustrze.

- Mogę do ciebie przyjechać po imprezie? - zapytał mój szatynek, poprawiający obecnie swoje włosy. Ja te moje postanowiłem już rozburzyć, bo lakier przestawał je trzymać. A kiedy już się z nimi uporałem, podszedłem przytulić go od tyłu, dając mu buziaka w policzek.

- Takiej ślicznoty miałbym nie zaprosić do siebie na noc? - zauważyłem, radosny, podziwiając go w lustrze.

Mimi odpowiedział na mój uśmiech, również przyglądając się zarówno mojemu, jak i swojemu odbiciu, które zaraz postanowił skomentować:

- Nie sądzisz, że dobrze razem wyglądamy?

- Yhymmmmm - wymruczałem, bo chyba nie było ładniejszej i przystojniejszej pary na całym świecie. W dodatku tak do siebie pasującej!

Moje usta zaraz chętnie zaczepiły płatek jego ucha, w końcu mogąc je sobie wyślinić.

- Takie dwie hotówy... Wszechświat wiedział, kogo ze sobą połączyć - zauważyłem, zacieszając, a moje usta jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogły odczepić się od tego słodkiego uszka.

Ale w końcu musieliśmy wracać na kontynuację tego nudnego eventu. Przynajmniej mogłem przez tę kolejną godzinę wymyślać sobie, co zrobię z moim ślicznym Park Jiminem w łóżku, kiedy już dotrzemy do mojego mieszkania. Bo na pewno nie dam mu spać dzisiejszej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top