Rozdział 15 | 5005 słów

Jeongguk

Konfrontacja z Jiminem w pracowni była naprawdę ciężka. Bo jak tu powiedzieć chłopakowi, że nic do niego nie czuję, tak żeby jednak pomyślał, że coś czuję i sam nagle uznał, że „ok, wezmę sprawy w moje ręce i idziemy na randkę, JJK". NIE, STOP. Mój mózg już mocno przesadza. Co pierwsze, jak sam dobrze zauważyłem – to CHŁOPAK, więc co mi tak odpierdala? A po drugie – wyglądam jak jego toksyczny eks, więc jestem skreślony po całości. Zresztą, nie tylko wyglądam, co i zachowuję się jak jego toksyczny eks. Więc jak Park Jimin miał mnie w ogóle polubić? Aż dziwiłem się, że mnie w ogóle znosi. Bo gdyby ta sytuacja to mnie dotyczyła, zapewne takiej podobiźnie mojej eks zrobiłbym piekło na ziemi, a nie jeszcze rozważał czy ją lubię. Ale właśnie to nas nieco różni. Ja działam impulsywnie, pod wpływem emocji, bez pomyślunku, byle szybko, nie przejmując się konsekwencjami. Z kolei on zawsze wszystko przemyśli i ułoży sobie w głowie, zanim w ogóle z czymkolwiek wypali lub cokolwiek zrobi. Dlatego nie zdziwiłem się, że nie skomentował mojej głupiej kartki, którą wsunąłem pod drzwi jego pracowni. I powiedział mi o swoim eks dopiero po takim czasie, choć mógł to zrobić już na początku, licząc w ten sposób, że mu odpuszczę. Licząc... bo jednak znając mnie i będąc osobą postronną nigdy bym nie zaufał, że taki typek jak ja tego nie wykorzysta, aby mnie jeszcze bardziej pogrążyć. W ogóle cała ta sytuacja z tym śmieciem Christianem... przecież gdyby ten śmietnik tu był, od razu po wyjściu z pracowni, poszedłbym go znaleźć i zrobił sobie z niego worek treningowy. Nieważne ile ćwiczył, czy był wyższy, czy miał więcej mięśni, dałbym mu radę. Bywałem furiatem, a w tej sytuacji nie potrafiłem odczuwać niczego innego, napędzany adrenaliną i myślami o tym, co zrobił Park Jiminowi i możliwe, że wielu innym osobom, zajebałbym typa. Dlatego musiałem się porządnie wyżyć na treningu. Aż sam trener był zaskoczony moją determinacją i uporem, kiedy nawet pomimo utraty tlenu i opadnięcia z sił, nie poddawałem się, sparując dalej.

Teraz już wiedziałem jedno – chcę być blisko Park Jimina. Jako jego kumpel, czy znajomy, ktokolwiek, byle nie wróg. Bo skoro on uznał, że jako osoba hetero nie chcę z nim być, a ja wiedziałem, że przypominając mu przemocowego eks on nie będzie chciał być ze mną... pozostało nam kumpelstwo lub... może przyjaźń. Ale dlaczego miałem wrażenie, że się mylę? Że te wszystkie momenty, w których odczuwałem do niego tak silne przywiązanie. W czasie których czasami słyszałem jego głos, wyznający mi miłość, cieszący się, że ze mną jest, że jestem przy nim... Odczuwając tęsknotę, za jego bliskością, jego ciepłem, którego przecież nie miałem okazji poznać... Że to wszystko... mówi mi, że ten chłopak jest moim przeznaczeniem? Że nie ma innego, słuszniejszego wyboru? Że nie ma od tego ucieczki iii... powinniśmy być ze sobą? Jednak to nie było takie proste. Nie w tym życiu. Może w innej linii czasowej było nam z tym łatwiej. Może Jimin tak naprawdę był dziewczyną. Lub to ja nią byłem. Może obaj mieliśmy spokojnie życie, mogąc się bez problemu w sobie zakochać... A tutaj... Teraz... Było to niebezpieczne, dla obu stron. I niepotrzebne dla Jimina. Już się wystarczająco wycierpiał przy swoim eks. I aż się samemu sobie dziwiłem, że choć raz wziąłem pod uwagę czyjeś uczucia, nie skupiając się tylko i wyłącznie na tych swoich.

Po tak szalonym tygodniu, w piątek, zamian imprezy, czekała mnie konferencja przed lutową walką. Pierwsza z dwóch, na której mogliśmy sobie trochę pogaworzyć i podymić. Nie przygotowywałem na nią żadnych rekwizytów, prezentów czy innych głupot. Zawsze stawiałem na swój żart i gadkę, którą publika polubiła. Oczywiście razem z moim wyglądem, co Koreańczycy uwielbiali. Bo ładna buźka = propsy od internautów na Naver. A propsy od internautów = większy rozgłos i promo gali. A ja już zamierzałem im zapewnić ładny rozgłosik.

Lekki research na przeciwnika się przydał. Pocisnąłem mu kilkoma publicznymi faktami z jego życia, na co oczywiście brakowało mu kontry z dwóch powodów – byłem osobą chroniącą swoją prywatność i nawet gdyby coś na mnie znalazł, odbiłbym to dobrym żarcikiem, na którym publika i tak by się bardziej skupiła, niż na samej wywleczonej przez niego prywacie. Trochę się jeszcze poszarpaliśmy przy face to face'ie i było po wszystkim, a ja mogłem się wyszaleć na imprezce, póki był na to czas.

Dlatego sobotniego wieczoru urządziłem małą posiadówę w mojej tajnej miejscówce. Wszyscy z Pokoju Wytrzeźwień byli zaproszeni, więc i Park Jimin, na którym mi tam najbardziej zależało!

Miejscówka, a dokładniej opuszczony dom, bez okien i drzwi, w typowo urbexowym stanie, znajdowała się przy lesie, prawie na końcu Seulu. Dojazd był utrudniony, ale było warto. Dla klimaciku, dla spokoju i ciszy.

Razem z chłopakami, jeszcze w wakacje, w czasie integracji, przywlekliśmy tu trochę mebli. Jakieś trzy kanapy, kilka foteli, krzeseł i stolików, a do tego poduszki i koce, aby można tu było siedzieć. Za każdym razem przywlekaliśmy tu jeszcze głośniki, aby puszczać muzyczkę i było idealnie.

Sama posiadówka rozpoczęła się po dwudziestej drugiej. I choć wszyscy zebrali się tutaj gdzieś do dwudziestej drugiej czterdzieści, Park Jimina brakowało. Siedziałem jak na szpilkach, powstrzymując się przed zadzwonieniem do niego lub napisaniem, aby upewnić się, że się pojawi. Choć przecież potwierdził wczoraj swoją obecność. No i ten cały Taehyung miał też przyjść, o czym poinformował mnie Hoseok. A oni przecież zawsze wszędzie chodzili razem. To i tutaj muszą się pojawić w pakiecie!

I w końcu się doczekałem. Grubo po dwudziestej trzeciej, ale już nie zamierzałem narzekać! Zwłaszcza, gdy po zobaczeniu tej jasnej czuprynki i nieco zaskoczonego spojrzenia, czułem, jak w moich oczach pojawiają się podekscytowane iskierki. Zresztą, w moim wnętrzu też się one pojawiły, zapewne uciekając z rozpalonego na środku pomieszczenia ogniska i znajdując sobie nowy dom, w mojej klatce piersiowej, aby jeszcze bardziej pobudzić moje serce, szalejące na jego widok.

- Park Jimin, yaaay – wykrzyknąłem radośnie, nie ukrywając swoich uczuć, bo już byłem po dwóch piwkach – rozweselony i stęskniony za tym aniołem.

Złapałem dwa nieotworzone browarki ze stołu obok, podchodząc do blondyna. Kim Taehyung oczywiście też się z nim pojawił, ale mało mnie interesował.

- Co tak późno? Już myślałem, że jednak nie przyjdziesz – zagaiłem, podając mu jedno z piwek.

W tym mroku, oświetlanym jedynie światłem rozpalonego ogniska i kilku włączonych ekranów telefonów, niestety nie mogłem mu się przyjrzeć. I choć trochę tego żałowałem, dziś bardziej zależało mi po prostu na jego obecności.

- Taksówka się zgubiła. Nie jest tak prosto się tu dostać bez auta – wyjaśnił, wzruszając ramionami i przyjmując ode mnie podarek w postaci piwa.

Na szczęście jego kumpel polazł już do Hoseoka, więc nie będzie nam zawracał gitary. A to oznaczało, że czas na małe porwanie z dala od tych głośno śmiejących i przekrzykujących się ludzi, do których zresztą jeszcze przed chwilą sam należałem. Ale teraz czas na Park Jimina!

- Ta miejscówa jest warta lekkiego pobłądzenia. Chodź. – Moja ręka, może przez mój podpity stan, a może po prostu przez moją niechęć do ciągłego ciągania go za przedramię lub ramię, złapała go tym razem za dłoń. Nie złączaliśmy swoich palców, bo na to blondyn by zapewne nie pozwolił. Po prostu go luźno złapałem, aby zaciągnąć do innego pomieszczenia i mieć go tylko dla siebie.

Zabrałem nas w miejsce, w którym kiedyś znajdowało się duże okno, od podłogi aż po sufit. I usiadłem na betonie, klepiąc miejsce obok siebie, aby zachęcić Park Jimina do zajęcia go.

Chłopak nadal był tym wszystkim zaskoczony. Zapewne to nie były jego klimaty, ale skoro takie osoby jak bogata Jen albo Lisa to polubiły, to i on to zrobi. Bo przecież w tym był cały urok. Opuszczone miejsce, wolność, spokój i brak innych, czasami wkurwiających ludzi, jak to w klubach często bywało. Ewentualnie narzekających sąsiadów, jak to z kolei zdarzało się w mieszkaniach.

Blondyn w końcu przy mnie usiadł. A po otworzeniu puszki, od razu się nią zajął, na dłuższą chwilę przyklejając do niej.

Ooo, to mi się podoba.

- No właśnie, teraz musisz nadgonić – zauważyłem, pochwalając to. Też otworzyłem swoje, biorąc łyka. I musiałem trochę ponarzekać na dzisiejszy księżyc, który nie oświetlał mi Park Jimina tak, jak bym sobie tego życzył. Widziałem go, a on mnie, ale niewystarczająco.

- Te wasze wczorajsze przepychanki słowne... bardzo ciekawe wydarzenie. Zawsze tak to wygląda? – zapytał, kiedy już podratował się pierwszymi łykami piwa. A to stwierdzenie mnie zaskoczyło, bo nie zakładałem, że pomimo podesłania mu linka do tego wydarzenia, w ogóle się nim zainteresuje.

- Oglądałeś? – Początkowo musiałem podkreślić moje zaskoczenie. Bo w sumie gdybym wiedział... To specjalnie palnąłbym jakiś nasz inside joke albo po prostu go pozdrowił, jak czasami robię to z innymi kumplami. - Zazwyczaj tak. Trzeba się trochę powyzywać, poprzepychać, żeby publika była zadowolona. Wiem, że to zapewne nie jest poziom takiego banana jak Park Jiminnie – zauważyłem, oczywiście tylko się z nim drocząc, posyłając szeroki uśmiech. A mój palec zaraz zaczepił jego kolczyk, który JAK ZAWSZE prosił się o moją uwagę! Ajjj te niegrzecznie kolczyki... - Ale mam nadzieję, że chociaż swoją osobą trochę nadrobiłem słaby poziom konfy – dodałem, a uśmieszek nadal nie znikał z mojej twarzy. Zresztą, w sumie moja twarz czasami robiła konkretne wyświetlenia na tych różnych Tiktokach i Twitterach, pojawiając się też w rolkach na Insta. Bo małolaty uwielbiały tworzyć ze mną edity, jak to wytłumaczyła Saya. Więc może i Park Jimin trafi na jakiś ładny edit z moją buźką po tej konfie, kto wie...

Chłopak prychnął na to, rozbawiony, chyba również chcąc mi trochę podokuczać?

- Czekałem, aż zdejmiesz koszulkę i zaczniecie się nawalać.

Oooo, jednak może nie????

- Taaak? To może teraz zdejmę? Skoro nie spełniłem oczekiwań jednego z moich najważniejszych widzów – Od razu to podłapałem, wykorzystując idealną okazję do małego flirtu. Lub zareklamowania swojej osoby. Bo „Jeon Jeongguk jest singlem. Umięśnionym, seksownym i rozgrzanym, oczywiście tylko dla Park Jimina"!

Za dużo piwerek...

Odstawiłem szybko puszkę, łapiąc za kurtkę, którą zaraz ściągnąłem. Patrzyłem przy tym na Jimina, czekając na jego reakcję, której na razie nie było.

No dobraaa, to lecimy dalej.

Odłożyłem na razie kurtkę na bok, nie przejmując się, że się wybrudzi, bo i tak zamierzałem spędzić tu dzisiaj noc. Jednak kiedy sięgnąłem do koszulki, udając, że zamierzam ją zdjąć, miałem nadzieję, że blondyn już jakoś zareaguje, a tu... nic, cisza.

- No nieee, Park Jiminnieeeee - powiedziałem rozbawiony, droczącym się z nim tonem. - Jesteś w stanie poświęcić moje zdrowie dla kawałka wyrobionego brzuszka? – wytknąłem mu, podnosząc delikatnie fragment mojej koszulki, pod którą faktycznie czaiły się wyrobione mięśnie, zwłaszcza w tej lekko odchylonej pozycji, w której pracowały moje mięśnie, utrzymując ciało w jednym miejscu, abym nie pierdolnął do tyłu.

Chłopak wzruszył ramionami, chyba niezbyt się tym przejmując.

Ok, mam marne szanse...

- Sam je poświęcasz. Ja mogę zawsze wejść na Insta – stwierdził, co mnie niezbyt usatysfakcjonowało. Może na trzeźwo tak i pociągnąłbym ten temat. Ale po pijaku wolałem zaczął paradować przy nim bez koszulki. A JAK!

- Taaak? Chyba na zdjęciach to nie to samo co na żywo – zauważyłem, bo przecież na zdjęciach sobie tego nie pomaca. Ale jak tam chce... Innym razem się zaproponuje, może wtedy skorzysta.

Założyłem kurtkę z powrotem, bo już mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. A skoro tak, to trzeba było wspomóc trochę organizm i go ogrzać. Piwkiem oczywiście!

Stuknąłem się puchą o puchę Jimina, biorąc kilka łyczków. I myślałem, że na razie to przemilczy, czekając aż rozpocznę nowy temat albo będę kontynuował ten sam, jednak tym razem to on powrócił do tematu walk:

- Naprawdę musisz walczyć? Nie możesz znaleźć innej pracy?

- Nie przepadasz za tym, hm? – mruknąłem, bo już któryś raz to od niego słyszałem. Ale to wszystko nie było takie proste. - Walczę całe swoje życie. To dla mnie normalne, naturalne... – dodałem, znów zanim w ogóle przetworzyłem co gadam. Ale właśnie to była ta ciężka rzeczywistość, do której przywykłem. Jimin zapewne niezbyt to rozumiał, ale nie chciałem rozwijać dalej tego tematu. - I gdzie indziej zarobię dwadzieścia milionów wonów za obicie komuś twarzyczki? – dodałem rozbawiony, pokazując mu tę dobrą stronę walk, czyli pieniądze. I nie spodziewałem się, że tuż po tym retorycznym pytaniu i po usłyszeniu ciężkiego westchnięcia z jego ust, nagle poczuję jak jego dłoń ląduje na moich włosach. I w sumie nie tylko ląduje, ale i głaszcze je?!

Wow?!

Byłem w tym momencie jak najszczęśliwsza psina, która w końcu po długim czasie została pogłaskana przez swojego właściciela!

Powoli odwróciłem głowę w jego stronę, uśmiechając się szczęśliwy.

- Chociaż raz to nie ja ciebie zaczepiam – zauważyłem, bo faktycznie po tylu niewielkich zaczepkach, czy to palcem czy ręką, które czasami po prostu lgnęły do niego, w końcu to on zechciał mnie dotknąć.

Blondyn nie uciekł z ręką. Wręcz przeciwnie, posłał mi delikatny uśmiech, a jego dłoń powoli przeniosła się na mój policzek. Policzek, który był wręcz ZASZCZYCONY, że został przez niego dotknięty!

I przez tę krótką chwilę, starałem się po prostu uśmiechać, zastygając, aby go nie wystraszyć. Zwłaszcza gdy jego kciuk delikatnie zaczął gładzić moją skórę.

Nawet nie zauważyłem, że przez niego zapomniałem o oddychaniu! Dopiero kiedy chyba sam zorientował się co takiego robi, szybko uciekł z ręką, odwracając też głowę i szybko łapiąc za piwo, zapewne aby po prostu móc czymś zająć swoje ręce.

Mój uśmiech przygasł i teraz po prostu patrzyłem na niego smutno. Ale przecież powinienem to rozumieć, jeżeli faktycznie chociaż dla niego miałem w sobie jakieś uczucia.

Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy, a ja wykorzystałem to do spokojnego unormowania mojego oddechu. Tak, aby tego nie zauważył. A kiedy się udało, zmieniłem nieco swoją pozycję, siadając pod ścianką tej wnęki, aby znów poczuł się komfortowo. Bo może przez ten niewielki gest powrócił myślami do tamtego chuja Christiana.

Postawiłem na całkowitą zmianę tematu, przez chwilę starając się go przeanalizować. Jak na mój pijany umysł przystało.

- W sumie jeszcze nie pytałem, jakie masz MBTI? Czekaj, spróbuję zgadnąć – zaproponowałem, podekscytowany, kiedy zacząłem sobie już w głowie układać wszystkie jego poznane cechy. To zawsze była fajna zabawa! - "E" na pewno, a jeśli chodzi o resztę... Kierujesz się raczej uczuciami, więc "F". I lubisz mieć wszystko zaplanowane...? Więc "J"? Ale "S" czy "N"? Hmmm... – Przyglądałem mu się przez chwilę, ale nie mogłem przywołać żadnych sytuacji, dzięki którym mógłbym to rozszyfrować. - Tego nie wiem. Musielibyśmy ze sobą więcej powspółpracować. Ale "EFJ" zgadłem? – dopytałem, licząc, że z tymi towarzyskimi, poukładanymi i empatycznymi cechami zgadłem.

- ENFP – poprawił mnie, rozbawiony moją analizą. – Nie jestem aż tak zorganizowany, jak ci sie wydaje. A ty... też na pewno „E". A dalej... „NTP"? – też spróbował zgadnąć. I zgadł! Ale to akurat było banalnie proste. Bo wystarczyło poprzebywać w moim towarzystwie przez minutę, aby rozszyfrować mój charakter.

- "P"? Pewnie specjalnie "P", bo "Park" – rzuciłem czerstwym żarcikiem, szczerząc się do niego. - Niemożliwe że "P". Coś tu pan nagina prawdę, panie P-p-p-park – kontynuowałem mój sucharek, uderzając mocno w cringe. Ale może to trzecie piwko już wchodziło. - A co do mnie, pewnie że ENTP. Łatwo zgadnąć.

ENTP. Czyli Ekstrawertyczny, Narcystyczny, Typowy Prawilniak! I wszystko gra. Siadło.

- Czyli dość podobni jesteśmy – podsumował to Jiminnie.

- Niby tak. A jednak ja nie mam uczuć, a ty masz ich aż za dużo. Ale przynajmniej odnaleźliśmy się na płaszczyźnie wygłupów i zabawy – zauważyłem, śmiejąc się z naszych analiz. Ale prawda była taka, że ENTP i ENFP to najlepsze możliwe duo. I zamierzałem mu o tym kiedyś napomknąć. - Zerujemy, Mimi – rzuciłem po tym, pokazując moją puchą na puchę Jimina. - To przyniosę nam jeszcze.

Od razu się za to wzięliśmy, najwyraźniej obaj potrzebując jeszcze procentów. Noo, ja już może nie, bo wystarczająco byłem zakręcony. Ale Jiminnie na pewno.

- Weź mi proszę nawet ze dwa – stwierdził, więc zaraz szybko popędziłem do „salonu".

Jednak łapiąc kolejne piwa, złapałem też wirusa... W postaci Kim Taehyunga, który przylazł tu za mną.

Jak na złość!

W dodatku zajął moje miejsce przy Jiminie, oferując mu przytargane ze sobą chipsy.

- Chcesz, Jiminnie?

Ajjj, ja wiem co ty robisz. Ale jestem grzeczniutki, nie uda ci się!

- Hoseok nie będzie zaraz za tobą płakał? – zauważyłem, starając się nie brzmieć uszczypliwie, choć może powinienem.

Chłopak prychnął tylko na to, nic na to nie odpowiadając. Zamiast tego znów zwrócił się do Jimina, który zajadał już zaoferowanego mu chipsa.

- Nie jest ci zimno? Idziemy do reszty?

- W zasadzie jest. Trochę zmarzł mi tyłek.

I tak Park Jiminnie został mi porwany przez tę harpię. Chwilę tam jeszcze postałem, wpatrując się w ścianę. Ale co miałem na to poradzić? Nie mogłem się aż tak narzucać. Zwłaszcza przy reszcie znajomych. Dlatego zaraz do nich dołączyłem.

I znów, tak jak na sylwestrowej imprezie, mogłem gaworzyć ze wszystkimi, śmiać się z Jen, czy lać się z Yu, ale moje uśmiechy i oczy ciągle kierowały się na Park Jimina. Oczywiście od czasu do czasu wchodziliśmy w jakąś interakcję. To nie tak, że teraz przy znajomych udajemy, że się nadal nienawidzimy. Wszyscy wiedzieli, że zakopaliśmy topór wojenny i znów byliśmy ziomeczkami. Podobnież dla dobra grupy, jak uznali niektórzy. A prawda była taka, że to dla mojego dobra, a nie dobra grupy!

Jakoś o trzeciej wszyscy zaczęli się powoli zbierać. Starałem się nacieszyć ostatnimi widokami uroczej buzi Jimina, bo wkrótce i jego musiałem pożegnać, dziękując mu za przyjście.

A kiedy zostałem w końcu sam, po prostu przykryłem się moją kurtką, pozostając na jednej z kanap. Dziś to tutaj zamierzałem spędzić resztę nocy, nie obawiając się leśnych zwierząt lub innych ludzi. Bo jedynie mój umysł był czymś, czego się bałem.

Pogrążony w kolejnych, nocnych przemyśleniach, doszedłem do wniosku, że naprawdę powinienem z tym przystopować. Powinienem dać mu spokój, bo przecież już zaplanowałem swoją przyszłość...



Jimin

Zorientowałem się, że nowy rok jakoś tak za bardzo przeleciał mi przez palce. Jakby to nie był ważny moment. A przecież był! Bo to idealny czas na robienie postanowień wielkich zmian w swoim życiu! Ale skoro nadal jest styczeń, to chyba nic straconego, prawda?

Dlatego zdecydowałem się pójść za sobotnią radą Jeongguka - w niedzielę zainstalowałem Tindera, na którym umieściłem kilka informacji o sobie oraz zdjęć (w maseczkach i po zmianie koloru włosów w edytorze, tak na wszelki wypadek). Musiałem przyznać, że choć nie podobała mi się idea takiego szukania sobie drugiej połówki, to bezkarne oglądanie półnagich męskich klat było dużym plusem. A już na pewno większym, niż pindraczki, które niektórzy mi wysłali. Owszem, zdarzały się pięknoty, które chętnie poznałbym osobiście, ale krótka wymiana zdań często skreślała tych typów z potencjalnego spotkania. Jednak ładny penis to nie wszystko.

Chyba naprawdę potrzebuję zaspokojenia, bo już mi wali na łeb. Jednak mogliśmy z Tae mieć osobne sypialnie, by mieć więcej prywatności.

Moja zabawa w przesuwanie zdjęć obcych typów w prawo lub lewo trwała w najlepsze nawet na poniedziałkowych wykładach. Jakoś przestały mnie interesować zajęcia, a im bliżej było sesji, tym bardziej utwierdzałem się w chęci rzucenia tego w cholerę. W chmurze miałem już zapisany wypełniony formularz rezygnacji ze studiów, który tylko czekał na wydrukowanie go, podpisanie i zaniesienie do dziekanatu. I tak chyba będzie najlepiej.

Nudziłem się do tego stopnia, że nawet zacząłem żałować, iż Tae posadził mnie przy skraju rzędu, uniemożliwiając Jeonowi zajęcie miejsca obok mnie. Wiedziałem, że mój przyjaciel robi co może, by wybić mi z głowy jakiekolwiek bratanie się z byłym wrogiem. Długo tłumaczył mi, dlaczego to jest zły pomysł i choć zgadzałem się z jego logicznymi argumentami, to jednak moje serce było zupełnie głuche na to, pieprząc o jakimś "PRZEZNACZENIU". Jakby takie coś w ogóle istniało.

W pewnym momencie otrzymałem powiadomienie na telefonie o nowej wiadomości na Kakao. Oczywiście od Jeongguka, który siedział tuż za mną i pewnie widział, co robię.

"Jednak Tinder? Noooo, zaczynam być zazdrosny :<"

"Sam mi poleciłeś. I w sumie miałeś rację, bo cała masa ciasteczek tu jest"

"Ułożonych, fajnych chłopczyków ze SNU? A co z 'teraz tylko imprezy i z*i*o*ł*o(!ZAKAZ!!!!!!)?"

"Musiałem zastąpić to drugie. Ale chyba będę miał nowe hobby - kolekcjonowanie 🍆📷"

Patrzyłem na poruszające się kropeczki świadczące o pisaniu wiadomości, ale zaraz usłyszałem za sobą niezadowolone cmoknięcie i kropki zniknęły. Wróciłem więc do Tindera, ale tylko na niecałą minutę, bo zaraz otrzymałem zdjęcie od Jeona. Prawdziwego bakłażana.

"Do kolekcji 😃"

No jakbym takie zdjęcie dostał z rozmiarowo podobnym peni... JIMIN, OGAR, NIE JESTEŚ DZIWKĄ.

"I dobra - niby proponowałem. Ale to było dawno i nieprawda

To jakie są kryteria?

Mądry? W twoim wieku?

Wysoki?

Przystojny, wiadomo"

Kolejny wylew wiadomości przeszkadzał mi znowu w szukaniu sobie randki.

"Nie twój interes 😛"

Przez dłuższa chwilę miałem spokój, jednak nawet bez odwracania się czułem oddech młodszego na swoich plecach, gdy zaglądał, co robię.

"Nieee, w sumie młodszy. O dwa lata. Umięśniony. Z tatuażami i kolczykami. Z nieco dłuższymi włosami. O artystycznej duszy. Z ASP, wiadomka 😃"

Tak, Jeongguk. Jesteś w chuj w moim typie. Ale co z tego?

Odwróciłem się i zmierzyłem go spojrzeniem, zastanawiając się, co mu na to odpowiedzieć. Jeon patrzył na mnie tylko z uśmiechem, wyraźnie z siebie zadowolony.

"Twoje 10 cm mnie nie interesuje"

"10 cm zawsze lepsze od tych 8 cm tinderowców"

Nawet się nie odwracałem, tylko wykręciłem swoją rękę tak, by schować ją za plecami i pokazałem mu środkowy palec. Już chciałem wrócić do Tindera, gdy poczułem, jak moja ręka jest łapana. Nieco się odwróciłem do tyłu, by ją uwolnić i zobaczyłem, jak Jeon przykłada swój palec wskazujący do mojego. Różnica w wielkości była ogromna. Wiedziałem, że mam małe dłonie, bo przy grze na skrzypcach było mi czasem ciężko, no ale jego paluchy to jakieś giganty!

- Hmmmm, hm, hmmm - zamruczał wyraźnie dumny z siebie Jeon, jakby chciał mi coś udowodnić takim zachowaniem. Kiedy tylko mnie puścił olałem go i wróciłem do telefonu, zamierzając ignorować wiadomości od niego do końca wykładu.

Kilka przesunięć w bok i nagle na moim ekranie pojawiło się zdjęcie Jeon Jeongguka. Uniosłem brew.

To chyba tak nie działa? Musiałby mieć zaznaczone na profilu, że szuka mężczyzn, by mi go pokazało, prawda?

Przez chwilę patrzyłem na zdjęcie, które widziałem już na jego Instagramie. Z motorem, w zwyczajnych czarnych ubraniach uzupełnionych o skórzane paski. Mimowolnie oblizałem usta, ale mój palec i tak dał go w lewo.

Kilka sekund później Jeongguk podniósł się z miejsca. Zaskoczony patrzyłem, jak mnie mija, kierując się prosto do prowadzącego, który równie zaskoczony przerwał prowadzony monolog. Wszyscy jakby się ożywili, czekając na rozwój sytuacji, a Jeon pokazał wykładowcy coś na ekranie telefonu, wskazując następnie... na mnie? Z szeroko otwartymi oczami patrzyłem, jak profesor kiwa głową.

Czy on zrobił zdjęcie, jak siedzę na Tinderze? Czy właśnie poinformował wykładowcę o moich upodobaniach? Co tu się...?!

Ale Jeon nie wrócił już na miejsce. Skierował się do wyjścia z sali i po prostu wyszedł.

Może to jednak jakaś ważniejsza sprawa?

W tym samym momencie otrzymałem kolejną wiadomość.

"No i musiałem przez Ciebie iść do domu, dzięki. Złamałeś mi serce 😭😭😭😭"

"Nie pierdol tylko sobie zmień na Tinderze, by cię gejom nie pokazywało"

"To mój brat bliźniak, nie ja 🤷‍♀️ Fajny facet, szkoda że go odrzuciłeś 😁"

"Mówiłem już, że z tobą nie mogę być, więc i z nim nie mogę"

"Wiem, wiem. Randkuj sobie"

Nie wiem, co mnie pokusiło, że wysłałem mu moje zdjęcie, jak podpieram podbródek na dłoni. Ale było warto, bo otrzymałem w zamian jego selcę, z której wynikało, że siedzi już na swoim motorze.

"😍😍😘😘😘 dobra, zawijam, Park Jimin. Jeszcze tylko sobie ustawie nowe zdjęcie na tapetę 😁"

Ledwo zdążyłem przeczytać, a otrzymałem screena, potwierdzającego użycie mojej twarzy na jego wyświetlaczu.

Kretyn.

Mam nie próbować zrozumieć jego zachowania. Więc nie będę próbował.

Wróciłem do aplikacji, gdzie wyszukało mi kolejną osobę, z którą zostałem zmatchowany - z użytkownikiem Koya. Wyglądał całkiem fajnie - zaczesane do tyłu włosy, szerokie ramiona, okulary i dobry gust w kwestii doboru ubrań. W dodatku lubił czytać, chodzić po wystawach i... o! Jest z naszego ASP!

Zaraz otrzymałem też wiadomość od tego chłopaka, który przedstawił się jako Namjoon. I do końca wykładu pochłonęła mnie rozmowa z nim. Okazało się, że mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Był ode mnie starszy o rok, skończył już studia z języka angielskiego i teraz spełniał swoje marzenie o studiowaniu rzeźbiarstwa. No ideał.

Chyba nic dziwnego, że zgodziłem się na randkę jeszcze tego samego dnia, prawda?

Okazało się, że obaj kończymy zajęcia o tej samej porze, więc spotkaliśmy się przy głównej bramie kampusu. Czułem się nieco onieśmielony, gdy stanął przy mnie - był naprawdę wysoki i mógłby wyglądać groźnie, gdyby nie sympatyczny uśmiech, pokazujący urocze dołeczki. Ruszyliśmy do kawiarni, kontynuując przerwany wcześniej temat o niedawno otwartej wystawie dzieł nieżyjącego już Yun Hyong-keun. Bardzo miło słuchało się jego przemyśleń o sztuce - były naprawdę głębokie i piękne. Nawet nie wiedziałem, kiedy dotarliśmy do jednej z pobliskich kawiarni, gdzie zamówiliśmy sobie napoje i usiedliśmy przy oknie.

Byłem tak pochłonięty rozmową, że prawie rozlałem moją iced americano, kiedy ktoś nagle zastukał w szybę. A szczęka mi opadła widząc, kto mnie straszył.

Tylko nie to.

Z przerażeniem patrzyłem, jak Jeon mówi coś do idącej obok niego drobnej osóbki, której twarz kryła się pod maseczką. Ta przyłożyła sobie dłoń do twarzy, robiąc klasycznego facepalma, po czym poszła na wskazaną przez chłopaka ławkę, a on sam ruszył do drzwi.

- Hyung, cokolwiek on będzie gadał, proszę, nie przejmuj się. - Tylko tyle zdążyłem powiedzieć, bo w tym samym momencie do naszego stolika dotarło moje nieszczęście.

- Park Jimin, ty tutaj? - zapytał, biorąc sobie wolne krzesełko od stolika obok.

- Jeongguk, przeszkadzasz - powiedziałem od razu, nie mając zamiaru owijać w bawełnę. Bo co on do cholery odpierdalał? Przecież wiedział, że szukam sobie kogoś na Tinderze! Naprawdę zamierzał się dalej ze mną droczyć, drugi raz niszcząc moje życie uczuciowe?

- W czym? - zapytał głupio i popatrzył to na mnie, to na Namjoona. - Aaaaa. Uczycie się. Jeon Jeongguk, najlepszy przyjaciel Jimina - dodał, wyciągając rękę w stronę mojego matcha.

- Żaden najlepszy. Po prostu kumpel z paczki - wyprostowałem to stwierdzenie, piorunując młodszego wzrokiem. BO JAKIM PRAWEM SIĘ TAK ZACHOWUJE?! Nie chciał mi odpowiedzieć, że coś między nami mogłoby być, więc niech nie przeszkadza mi w randkowaniu!

- Jeongguk, jesteśmy zajęci - powiedziałem znowu, starając się być w tych słowach bardzo dobitnym.

- Znamy się chyba z widzenia. Mój współlokator, Hoseok, jest w waszej paczce - powiedział przyjaźnie Namjoon, a mnie na chwilę zamurowało.

Współlokator Jung Hoseoka?! No świetnie... Jaki ten świat jest mały...

- Noooo... faktycznie, coś kojarzę. Chyba się widzieliśmy raz czy dwa. To teraz... będziemy się widywać częściej, co? - dodał Jeongguk, zerkając na mnie i zaraz poruszał zabawnie brwiami.

- Możliwe - przyznał mój match, a ja poczułem, że się rumienię. Bo czy pomimo tej dziwnej sytuacji był skory nadal się ze mną umawiać? Proszę, proszę, proszę... Jest cholernie w moim typie!

Taka odpowiedź wyraźnie niezadowoliła Jeona, który lekko uderzył otwartą dłonią o blat, by zwrócić na siebie naszą uwagę, po czym podniósł się.

- Okaaaaaay, to uczcie się. Tylko grzecznie - nakazał, grożąc nam palcem, który jak dla mnie mógł co najwyżej wsadzić sobie w cztery litery.

Co ja się taki agresywny zrobiłem? I dlaczego głupio liczyłem na to, że chłopak złapie mnie za rękę i siłą wyciągnie z tej kawiarni, mówiąc, że jestem tylko jego?

Zerknąłem za szybę, gdzie zobaczyłem czekającą na niego drobną postać.

No tak. Jeon prawdopodobnie miał dziewczynę. A ze mną najwyraźniej łączył go bardzo głupi i długo się ciągnący żart.

Patrzyłem, jak młodszy opuszcza kawiarnię i kieruje się do niej. Poczułem złość i małe rozczarowanie.

- Jeon chyba bardzo cię lubi.

Od razu spojrzałem na Namjoona, zaskoczony jego słowami.

- Jesteśmy kumplami.

- Hoseok opowiadał mi nieco o waszej paczce i tej... specyficznej relacji, w której jesteś z Jeon Jeonggukiem. Myślę, że przed chwilą dał nam piękny popis zazdrości, nie sądzisz?

Nie wiedziałem, co mam mu na to odpowiedzieć. Poczułem tylko, jak policzki mnie pieką przez rumieńce.

- To tylko jego głupota.

- Naprawdę nie sądzę, Jimin. Cóż... Miło mi się z tobą rozmawiało i chętnie jeszcze kiedyś wymieniłbym się z tobą poglądami, ale wolałbym nie wchodzić temu młodemu wojownikowi z klatki w drogę. Przepraszam.

Wróciłem do mieszkania jakąś godzinę później. Wściekły jak diabli. Bo Jeon Jeongguk tak potwornie mieszał w moim życiu, że miałem ochotę pójść i go udusić gołymi rękami. Sieje mętlik w mojej głowie od kilku miesięcy, a teraz nawet w moich relacjach z ludźmi! No po prostu szczyt!

Przez nerwy nie mogłem się za nic zabrać do końca dnia. Odpuściłem więc wszelkie zadania i zrobiłem chill day. Zamówiłem dostawę z masą chipsów, batoników i innych słodkich przekąsek, którymi objadałem się z maseczką na twarzy, oglądając jakiś lecący w telewizji serial. Takiego odmóżdżacza potrzebowałem.

Dopiero koło 22:00 znów podniosło mi się ciśnienie. Oczywiście sprawcą była wiadomość na Kakao od Jeon Jeongguka.

"I jak było?"

Chujowo ty psuju randek, ty jebany psie ogrodnika, ty cholero jedna.

"W porządku"

"W twoim typie? Ułożony, spokojny?"

"I bardzo mądry. A w bonusie ma baaaaardzo ładny abs 🙂"

Jesteś zazdrosny? Jeszcze ci spuszczę wpierdol, zobaczysz. I nie obchodzi mnie, że rozłożyłbyś mnie jednym ciosem.

"No to ideał dla PJM. Gratsy 🥳"

"Dzięki. Ale w następnej randce NIE PRZESZKADZAJ"

Przecież nie musi wiedzieć, że nici z kolejnych spotkań z Namjoonem, nie?

"Moja wina, że się napatoczyliście jako poboczny wątek w głównej fabule? hehehe"

"Idź być main characterem gdzie indziej"

"Nie mogę, skoro moja fabuła jest też powiązana z tobą"

"To wybierz inny wątek fabularny"

ZARAZ PÓJDĘ PO WINO, PRZYSIĘGAM.

"Próbowałem, to mi nie dałeś"

"Ja ci nie dałem? A co ja takiego zrobiłem?"

"Dołączyłeś do mojej paczki, więc zaczęliśmy się kumplować"

"Mam się z niej wykreślić?"

"Nie, ale teraz musisz się liczyć z tym, że czasami jak się spotkamy na mieście to do Ciebie zagadam"

Pierun cholerny. Będzie zgrywał debila większego, niż jest.

Znów wysłałem mu moje zdjęcie, zasłaniając większość twarzy kołdrą, aby nie patrzył na mnie bez makijażu. Nie wiem dlaczego, po prostu to zrobiłem, ok?

"Skoro muszę się do ciebie przyznawać... Niech tak będzie"

"No jaki grzeczniutki aniołek nooo. Utulić? A nieee, sorry, Namjoon powinien"

"Trafne spostrzeżenie. To dobranoc 😉"

"😘"

- Pieprzony narcyz - mruknąłem, odkładając już telefon na szafkę nocną.

Niedługo potem przyszedł do naszej sypialni Tae, który jak zawsze po myciu pachniał jabłkami. Powiedzieliśmy sobie dobranoc, po czym starałem się już zasnąć. Jednak moją głowę nadal zaprzątało milion myśli, głównie tych związanych z Jeonggukiem. Dlatego znów sięgnąłem po telefon i wyjąłem go z etui, by dostać się do kartki, którą tam włożyłem. Choć w ciemności nie widziałem tekstu, znałem go już na pamięć.

"Nie staraj się zrozumieć mojego zachowania, bo robię co mogę, aby zachować pozory".

Poczułem, jak łzy zbierają się w moich oczach. Co to za głupia gra? Mam tego naprawdę dość.

Już miałem odłożyć telefon, gdy dostałem SMSa. Z obcego numeru, co o tej porze było mocno niepokojące. Numer nie wyglądał jednak jak jakiś spam, więc sprawdziłem, czego chce nadawca wiadomości.

"Nie powinienem darzyć Cię uczuciem, a jednak to robię".

________
Pssssst... Jeśli mi przypomnicie, to w niedzielę rano wstawię bonusowy rozdział z okazji ostatniego dnia roku ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top