Rozdział 21 | 4345 słów
Jimin
Wiem. Wiem. Naprawdę - WIEM. Druga randka nie powinna kończyć się w łóżku. Ani w znaczeniu seksu, ani w znaczeniu wspólnego spania. A nasza jednak się tak zakończyła, bo przez Jeongguka traciłem cały zdrowy rozsądek. Niemniej spanie z nim na kanapie było naprawdę przyjemne. Mogłem się wtulić w jego ramiona i rozkoszować spokojem, jaki mi ta bliskość dawała. Bo nie potrafiłem już o nim myśleć jako o moim wrogu, przez którego miałem spaprane kilka tygodni życia. W mojej głowie zaczął zachodzić jakiś proces patrzenia na wszystko przez różowe okulary, bo zacząłem sobie tłumaczyć, że to wszystko to było po prostu przeznaczenie, które potrzebowało jakiegoś zawirowania losu, aby nas ze sobą połączyć. Bolesne było to zagranie, ale ostatecznie chyba przyniosło pozytywny skutek, prawda?
Razem z Jeonggukiem zjedliśmy śniadanie, które przygotowaliśmy wspólnie z gotowców, jakie miał w lodówce (jego młodsza siostra zadbała, by nie chodził głodny). Nie spieszyliśmy się zbytnio, choć powinniśmy, gdyż czekały nas jeszcze zajęcia na uczelni. A Jeona chyba nawet egzamin. Zdążył jednak odwieźć mnie jeszcze do akademika swoim motorem, bym zdążył się przebrać. Co i tak było dość ryzykowne. Nie powinniśmy pokazywać się razem o tak nietypowej porze w tak nietypowej sytuacji. Niepotrzebne nam są plotki... Ale nie ma co się martwić na zapas. Trzeba się martwić realnym zagrożeniem. W postaci oczywiście mojego przyjaciela, który czekał na mnie przy drzwiach, z rękami założonymi na biodra i ze zmarszczonymi brwiami.
- Dzień dobry? - przywitał się niezadowolony, a ja uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Cześć Tae. - Jednak widząc jego minę, spoważniałem. Bo może... - Coś się stało?
- Dlaczego nie wróciłeś na noc, Minnie?
- Zostałem u Jeongguka.
- Domyślam się. Nie sądzisz, że to nierozsądne?
Wdech, wydech, zachowaj spokój. Tylko spokój nas uratuje.
- Nie, dlaczego? Myślę, że wręcz uciekanie od niego po zabawie byłoby niegrzeczne - przyznałem, znów się uśmiechając, by go nieco rozbawić. Ale uderzyłem w zły scenariusz.
- Po zabawie? Aż tak mu ufasz? Seks i nocowanie? Kiedy jeszcze miesiąc temu mieliśmy z nim tak napiętą sytuację? Co, jeśli zaraz znowu zmieni zdanie? Ja nadal mu nie ufam, Minnie. I boję się o ciebie - powiedział Taehyungie zmartwiony. A jego słowa wywołały we mnie smutek, bo wiedziałem, że ma rację.
- Wiem, Tae. Też uważam, że jestem głupi tak po prostu się w to pakując. Ale to coś innego niż z Christianem. To takie uczucie, którego nie potrafię nazwać - przyznałem cicho. Do tej pory nie powiedziałem mojemu najlepszemu przyjacielowi o dziwnych uczuciach i nie-wspomnieniach. Uznałem to za zbyt niezrozumiałe i niewiarygodne dla osoby, która tego nie doświadczyła.
- Zauroczenie? - podpowiedział równie smutny, na co zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Bywałem już zauroczony. Wiem, co to znaczy. Byłem też zakochany. I to już jest bliższe słowo, ale też nie do końca. To trochę tak, jakbym był absolutnie pewny, że ta osoba jest dla mnie ważna.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, aż Tae westchnął.
- Chodź, Jiminnie - poprosił, więc poszedłem za nim do kuchni, gdzie z zamrażarki wyjął torebkę chłodzącą, którą używaliśmy czasem na ból głowy. Podał mi ją, wskazując na moje usta. No tak, widziałem się w lustrze i wiem, że wyglądają źle po takim wymęczeniu przez Jeona... Podziękowałem i usiedliśmy razem do stołu, by jeszcze porozmawiać.
- Jesteś z nim szczęśliwy, prawda? Dba o ciebie? I niczym ci już nie dokucza, tak?
- Jestem. Tak myślę. To nasze pierwsze dni, wtedy wszystko jest doskonałe. Zapytaj mnie o to za jakiś czas. Ale tak, dba o mnie i pokazuje mi, że też jestem dla niego ważny. A patrząc na to, jak daleko się posunęliśmy, nie sądzę, by to był wielki żart w jego wykonaniu.
- Spokojnie, będę miał go cały czas na oku - zapewnił, całkowicie poważnie. A znałem mojego przyjaciela na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie żartuje. Christianowi też prawie rzucił się do gardła, ale został powstrzymany przez prawnika, który wymienił mu konsekwencje, jakie poniósłby za napaść na tego dupka.
- Bądź u niego ostrożny, dobrze? Nie mogłem w nocy spać, obawiając się o twoje bezpieczeństwo. Już chyba byłoby lepiej, gdybyście spotykali się u ciebie w mieszkaniu, Minnie. Tam jest bezpieczniej.
- Ale nie mam w nim za wiele. A u niego jest co robić. Poza tym - wynajmuje piwnicę w domu, gdzie mieszkają właściciele, więc raczej nic tam nie odwali.
Znowu jedno słowo za dużo.
- Piwnicę? - Oczy Tae otworzyły się szeroko ze zdumienia. - Co???
- Taehyungie, to nie taka piwnica jak myślisz... - zapewniłem szybko, wzdychając ciężko. Bo pewnie wyobraził sobie ciemną norę z materacem i wiszącą żarówką, jak ja, kiedy Jeongguk mi powiedział o tej piwnicy. - Serio, ma tam naprawdę super pokój.
Jednak Tae nie wydawał się przekonany. Wręcz przyglądał mi się z trwogą.
- Pokój. W. Piwnicy, Minnie - powtórzył, kręcąc lekko głową w niedowierzaniu. - W sumie patrząc na niego... nie powinno mnie to dziwić - stwierdził jednak, ponownie ciężko wzdychając. - Na pewno myślisz, że jest on dla ciebie kimś ważnym?
Kiwnąłem pewnie głową patrząc w oczy mojego przyjaciela. To był chyba dobry moment na prawdę.
- Tae, nie umiem tego wyjaśnić. Ale przy nim... mam czasem takie dziwne myśli. Coś jak wspomnienia. Jakbyśmy się już znali i już coś razem przeżyli.
- Déjà vu?
- Też tak myślałem, ale to nie tak, że przeżywam coś, co wydaje mi się, że już było. Tylko widzę sytuacje zupełnie obce.
- Może faktycznie coś was łączyło w poprzednim życiu? I stąd to przywiązanie? - powiedział, a mi serce szybciej zabiło. Bo co, jeśli to prawda? - Jednak może w tym życiu nie powinniście być razem, patrząc na jego zachowanie i charakter...
Od razu pokręciłem głową nie zgadzając się na taką ewentualność.
- Chcę z nim być. Chcę chociaż spróbować. Jeśli... jeśli zrobi mi krzywdę, to odejdę. Ale teraz... chcę po prostu być w jego ramionach.
Widziałem po minie Taehyunga, że nie był przekonany do słuszności mojego wyboru. Jednak wiedziałem, że mogę liczyć na jego wsparcie, dlatego nie zdziwiłem się, gdy kiwnął głową.
- Dobrze, Minnie. Dopóki jesteś szczęśliwy postaram się już nie złościć. Ale proszę, następnym razem poinformuj mnie, że u niego zostajesz, bo... miałem przez to różne myśli - poprosił ze smutnym uśmiechem, a mi szczerze zrobiło się głupio, że nie pomyślałem o tak oczywistej rzeczy. Też przecież bym się o niego martwił.
- Obiecuję, że będę się meldował. Przepraszam, że się martwiłeś.
Tae złapał moją dłoń i ścisnął ją lekko.
- Czyli mówisz, że już na drugiej randce zaliczyliście ostatnią bazę? - zapytał nieco rozbawiony, kręcąc głową na moje bezmyślne zachowanie.
- Nie do końca. Nie zaliczył mnie, raczej... spuścił się w spodnie - zdradziłem, zaczynając się niekontrolowanie chichrać. Bo ten orgazm Jeongguka był dla mnie naprawdę niespodziewany. A Taehyungie najwyraźniej też nie spodziewał się aż tak dokładnych opisów.
- Może bez takich szczegółów, Minnie? Nie o tak wczesnej porze - poprosił ze śmiechem, ale widać było lekkie zniesmaczenie na jego twarzy. - Ale ciebie też zadowolił, tak?
- Nie wolno mi mówić o takich rzeczach tak wcześnie - odparłem z szerokim uśmiechem, na co Tae zaśmiał się.
- Jadłeś coś? Nakarmił cię chociaż? - zapytał i już chciał wstać, by zapewne wyjąć z lodówki porcję śniadania, którą dla mnie zostawił, jednak powstrzymałem go przed tym.
- Jadłem, jadłem. Czy ty się nie spieszysz na uczelnię? A ja muszę się przebrać.Taehyungie zerknął na zegarek.
- Mam jeszcze chwilę, Minnie - stwierdził, po czym zerknął jeszcze raz i natychmiast zerwał się na równe nogi. - Jednak nie - dodał, lekko spanikowany, po czym zaczął ekspresowo zbierać swoje rzeczy.
- Tylko spokojnie, Hoseok zaczeka. Powodzenia na zerówce!
- Dzięki! Pa! - krzyknął, porywając torbę i kurtkę i wybiegł już z naszego mieszkania.
Przeciągnąłem się i przyłożyłem jeszcze torebkę chłodzącą do ust, by nieco zmniejszyć te opuchnięte od pocałunków wargi. Wolną ręką sięgnąłem po telefon i wysłałem wiadomość do Jeongguka o treści "powodzenia na egzaminie, kochanie", na którą otrzymałem emotkę z buziakiem.
W końcu podniosłem się z miejsca, by odłożyć torbę do zamrażarki. Miałem jeszcze sporo czasu do moich zajęć, dlatego spokojnie wziąłem prysznic, przebrałem się i dopiero po tym ruszyłem na stołówkę, by napić się kawy.
Czas leciał mi jakoś dziwnie. Bez zajęć na malarstwie miałem dużo więcej wolnego, więc mogłem popracować koncepcyjnie nad rzeczami na staż. Podoba mi się takie życie.
Dopiero między zajęciami trafiłem na moją byłą grupę, a w tym także na paczkę znajomych. Tae uśmiechnął się do mnie, ale został z Hoseokiem, natomiast ja postanowiłem się przywitać z resztą. Wszyscy mieli na sobie nieco elegantsze stroje z uwagi na egzaminy. Niby nie było to coś obowiązkowego, ale prawdą było, że wykładowcy przychylniej patrzyli na osoby, które potrafiły dobrać strój do okazji. Ja sam miałem na sobie marynarkę, eleganckie spodnie i koszulę z powodu zaliczenia, które bez problemu ogarnąłem. Ale to, jak prezentował się Jeongguk... Cud, miód! Nawet ta opaska na oku nie odstawała zbytnio. Choć miałem ochotę pozapinać mu guziki w koszuli pod sam kołnierzyk, by nikt nie patrzył na choćby centymetr więcej jego ciała.
- Ooo, Park Jimin! Cho do nas! - krzyknął, żeby zachęcić mnie do podejścia. Dopiero, gdy byłem bliżej zauważyłem, że trzyma w ustach lizaka.
Przywitałem się z każdym standardową sztamą i starałem się dzielić moją uwagę po równo na wszystkich, aby nie wgapiać się w mojego chłopaka.
- Jak tam? Daliście radę?
- Pewnie! - rzucił od razu Yu, zacierając ręce. - Bajera walnięta i egzamin zaliczony - wyszczerzył się, robiąc z palców pistoleciki, którymi wycelował w Jeongguka. Młodszy odpowiedział mu tym samym i zaczęli się śmiać.
- A ty jak tam, Jiminnie? - zapytał Han. - Też chyba miałeś jakiś egzamin?
- E tam, kujonki tak na co dzień się ubierają - wtrącił Jeon, burząc mi jednym ruchem dłoni fryzurę.
- Prezentowałem eko rozwiązania dla powierzchni biurowych w postaci ścian i obrazów z mchu - wyjaśniłem, wzruszając ramionami.
Wszyscy zmarszczyli brwi i widać było, że nie brzmi to dla nich jakoś wspaniale. Artyści nie docenią tego, bo nie będą siedzieć w tych smutnych biurach na open space'ach. A taka zieleń jest potrzebna i przydatna!
- Brzmi ciekawieeeeeeee - powiedział niezbyt przekonująco Jackson.
- Idziesz z nami na faje? Bo właśnie się zbieraliśmy - zaproponowała Jen. - JK?
- Ja odpadam. Mam lizaczki - odpowiedział, czym mnie mocno zaskoczył. Bo od kiedy to rzuca palenie?
- Ja też podziękuję. Nawdychałem się dymu na resztę życia - przyznałem, nie mając w ogóle ochoty na papierosy od czasu pożaru.
- Nooo, fakt, to była pojebana akcja - przytaknął Yu. - To my zawijamy, bo nie zdążymy.
Poczekaliśmy, aby reszta zniknęła nam z pola widzenia, po czym spojrzeliśmy na siebie z Jeonem, posyłając sobie uśmiechy.
- Buszka? - zaproponował, wyciągając w moją stronę lizaka, którego wyjął z ust. Od razu złapałem go między wargi.
- Dobry - pochwaliłem, czując najlepszy istniejący smak.
- Truskawkowy. Ostatnio mój ulubiony - stwierdził, opierając się z zadowoleniem o ścianę.
- Zabiorę go sobie. Dużo masz jeszcze dzisiaj do zaliczenia?
Jeon zaśmiał się na moje słowa, przewracając oczami.
- Przestań ze mną flirtować, Park Jimin - powiedział, kierując się lekką dwuznacznością moich słów.
Od razu to podłapałem, ale upewniłem się jeszcze, że nie ma przy nas nikogo, kto mógłby podsłuchiwać. Nachyliłem się do młodszego z cwanym uśmiechem i patrząc mu prosto w oczy, rzuciłem:
- No mnie jeszcze nie zaliczyłeś. W każdym razie powodzenia - dodałem, wyjmując ten lizak z ust i oddałem mu, by choć w ten sposób dać mu niby-buziaka na pożegnanie.
Ruszyłem na moje zajęcia, nie odwracając się za siebie. Ale miałem nadzieję, że moje słowa przekonają go, byśmy szybko zaliczyli ostatnią bazę.
Saya
Po zanudzeniu się w szkole na lekcjach ciotka i wujek dali mi bojowe zadanie, żeby pójść z przybranymi braćmi do Lotte World. Jak gdybym nie miała lepszych zajęć. Zwłaszcza że Chae, Zuha, Jinnie i Kkura namawiały mnie na karaoke. A taki wieczorny wypad do Hongdae dobrze by zrobił naszej piątce. Może znów trafiłybyśmy na jakichś starszych przystojniaków, którzy postawiliby nam piwko... Ale cóż, mogłam tylko pomarzyć, bo przecież pilnowanie tych dzieciaków było ważniejsze od mojego życia prywatnego.
I głównie z tego powodu nie mogłam się doczekać, aż Jeonggukie skołuje nam jakieś mieszkanie. Ewentualnie w końcu pozwoli mieszkać u siebie. Chociaż patrząc na jego ostatnie romanse z tym ładnym blondynem, chyba nic z tego nie będzie. Z jednej strony dobrze, bo w końcu ktoś będzie miał na niego oko, a z drugiej... mój brat był całe życie hetero, więc jakim cudem stał się nagle bi albo homo to nie wiem... Coś mu się musiało przeklikać w mózgu, sprowadzając go na odpowiednie tory. Bo w sumie te dziewuchy, z którymi był... Totalne czerwone flagi. Chyba bym nie zdzierżyła, gdyby któraś z tamtych miała z nami na przykład mieszkać. Pewnie syfiłaby gorzej niż Kookie! A dwóch syfiarzy bym nie zniosła! Więc już lepiej jak się umawia z tym blondynem. Nie wygląda mi na syfiarza, ale jeszcze muszę go lepiej poznać.
Myślałam, że się zanudzę pilnując Jae i Duriego. Wydurniali się z innymi dzieciakami na dmuchanym zamku, a ja musiałam przy nim stać i się lampić... Przynajmniej telefon trochę pomagał, bo mogłam w międzyczasie popisać z dziewczynami na Kakao, poprzeglądać Tiktoka albo poobczajać zdjęcia na Insta.
No właśnie, Insta. Za każdym razem, jak na niego wchodziłam, moje palce same zabierały mnie na jeden z zamkniętych profili. Wysłałam do niego zaproszenie, ale oczywiście mnie nie przyjął. Nic dziwnego, skoro ja również miałam zamknięty profil, a poza tym zbytnio się nie znaliśmy. No, może on, bo ja postarałam się go poznać. Dziewczyny pomogły mi prześledzić pół Internetu, aby wystalkować Min Yoongiego. Na wszystkich portalach społecznościowych i jakichś dziwnych stronach dla wykładowców. I tak pozyskałyśmy trzy jego zdjęcia! I dwa od studentów z ASP, w tajemnicy przed Jeonggukiem. Bo przecież musiałam się na coś wpatrywać przed snem!
Jeszcze nigdy nikogo tak mocno nie crushowałam. Ale nic dziwnego, skoro wszyscy chłopcy w moim wieku byli krindżowi, a ci dużo starsi idealni! Tak jak Min Yoongi! Mega przystojniak! Gdybym tylko miała już te dziewiętnaście lat... Zrobiłabym wszystko, żeby umówił się ze mną na randkę. A tak... mogłam sobie tylko o nim marzyć... Zwłaszcza, że Jeonggukie zabiłby go za umawianie ze mną. I pewnie zabije, kiedy za trzy lata się z nim w końcu umówię. Ale trudno, nasza miłość jest warta poświęceń.
Akurat odsyłałam dziewczynom znudzoną selkę na Kakao, ale w sumie nawet nie zdążyłam jej wysłać, bo nagle ktoś na mnie wpadł. Nie z impetem, ale przy mojej wadze, lekkie popchniecie wystarczyło, abym wylądowała na tyłku. Wylądowała i usłyszała... prucie się materiału?!
- Aaaa! - krzyknęłam, w sumie nie tyle ze strachu, co z wściekłości, bo to była nowa spódnica! NIERUSZALNA spódnica. Bo wystarczyło, że zrobiłabym nieodpowiedni ruch i właśnie stałoby się z nią to, co się stało!
CO TO ZA DZBAN NA MNIE WPADŁ?!
- Ejjj! - krzyknęłam jeszcze, łapiąc za ten uszkodzony fragment. Rozerwał się cały bok, i gdyby nie spodenki, które pod nią miałam, właśnie świeciłabym majtkami przed kręcącymi się tu ludźmi.
- Przepraszam panią. - Głos, który się do mnie zwrócił należał do mężczyzny. Starszego ode mnie mężczyzny. I... TAK DOBRZE MI ZNANEGO MĘŻCZYZNY!
Zaraz podniosłam na niego wzrok, przez chwilę wpatrując się na niego jak zaczarowana. BO TO BYŁ ON. MÓJ MIN YOONGI!!!AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!
Mężczyzna też wyglądał na zaskoczonego, chyba nie spodziewając się, że znów to na mnie wpadnie?
To jest sus... Bo może on tak specjalnie? Nie lubi Kooka, więc mi się za niego obrywa? I jak mnie widzi to na mnie wpada, żebym znowu wylądowała na tyłku?
Jeśli tak, to wpadaj na mnie codziennie, Min Yoongi!!!
- Panna Jeon - zauważył, choć tak bardzo miałam ochotę w tej chwili usłyszeć z jego ust swoje imię, a zaraz po tym: „Chodź ze mną na bubble tea, Saya"!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Bubble tea z Min Yoongim! I'm dead!
- Profesor Min. - Również wyraziłam swoje zaskoczenie, niestety będąc zmuszona do użycia oficjalnego zwrotu, a nie „Yoongi oppa"...
Dopiero teraz zauważyłam, że mężczyzna wyciąga w moją stronę rękę. BARDZO chętnie ją pochwyciłam, powoli się podnosząc. I tak, jak przy pierwszym naszym spotkaniu, znowu jego dłoń wydawała się tak... znajoma. A te oczy, te długie, do ramion, blond włosy...
Zaraz, zaraz, zaraz, jakie długie blond włosy?
I znowu coś mi się przywidziało. To pewnie przez ostatnie maltretowanie Alchemii Dusz z Zuhą. Albo rewatch The Untamed.
Rel!
Puściłam jego rękę, nie popełniając tego błędu, co za pierwszym razem. Wprowadziłam go wtedy w zakłopotanie, co rozpamiętuję do tej pory. I co non stop poruszam na terapii, bo tak mi to siedzi w głowie. ON MI SIEDZI W GŁOWIE!
Znów zerknęłam na to rozdarcie. Zszycie tego będzie mega ciężkie... I będzie wyglądać kiczowato.
- Ajjjj... No i teraz to mnie pan załatwił. Ale inba... - mruknęłam pod nosem, nie mając pojęcia, jak w tym stanie wrócę do domu. Miałam na sobie tylko krótką, jeansową kurtkę i czarny topik... A nie było szans, żebym paradowała z odkrytymi rękami. Już wolę to rozdarcie na spódnicy.
- Przepraszam. Zapłacę pannie za nową spódnicę - usłyszałam na to, zaraz podnosząc na niego wzrok. I zanim zdążyłam odmówić, Yoongi oppa już sięgał po swój duży, czarny szalik podając mi go. - Proszę go przewiązać na biodrach.
PRZEWIĄZAĆ NA BIODRACH! SZALIK MIN YOONGIEGO!!! OMG!!!!!!!!
Dobra, Saya, chill. Jesteś slaaaay, więc nie świruj.
Przyjęłam ten szalik, od razu zabierając się za przewiązywanie się nim. Oczywiście nie mogłam zrobić tego jakoś prosto. Musiało być modnie i cool.
- Ja panu zniszczyłam pół gabinetu, a pan mi spódnice. Mamy remis - zauważyłam, śmiejąc się z tego, bo wyszło na to, że Min Yoongi zrobił to, aby się zemścić.
Gdyby tylko Kookie się dowiedział... Geez...
Jeszcze chwilę męczyłam się z tym szalikiem. A kiedy jako tako fitował, moją uwagę przykuła mała istotka, która od początku towarzyszyła Yoonigiemu, a której wcześniej nie zauważyłam, tak bardzo nim zaaferowana.
Mała, czarnowłosa dziewczynka wyglądała... znajomo. Może... widziałam ją na którymś jego zdjęciu? Ale to przecież niemożliwe! Mam tylko jakieś zdjęcia z przyjęć dla buców...
- Córka? Cześć mała żabko, jestem Saya - przywitałam się, pochylając nieco i machając do małej. - Jakiego masz ładnego balona. Tata kupił? - zagaiłam jeszcze, uśmiechając do niej miło. A przynajmniej miałam nadzieję, że mój uśmiech wyglądał na miły, a nie wystraszony. Ale lubiłam dzieci. A przynajmniej te płci żeńskiej, bo chłopaki na co dzień dawali mi popalić w domu. I akurat ich miałam już dość!
Dziewczynka trochę się mnie wystraszyła, chowając za nogą Yoongiego. A to jak zawsze trochę mnie speszyło, dlatego wyprostowałam się, zwracając tym razem do mojego crusha.
- W sumie... jest pan dość młody na żonę - zauważyłam, nie mogąc się przed tym powstrzymać, bo to akurat była ważna informacja! Bo może ma już żonę i dzieci?! I nigdy nie będę miała u niego szansy?!
- Bratanica - sprecyzował, a mi kamień spadł z serca. Starszy pogłaskał dziewczynkę po włosach, a ta w końcu się choć trochę uśmiechnęła, co również wywołało mój kolejny uśmiech. Uroczy skarbek! - A panna Jeon z bratem przyszła? - zapytał, a jego wzrok od razu zaczął rozglądać się po otoczeniu, jakby w obawie, że mój brat zaraz się skądś wyłoni.
Aż tak się go boi? Nie może! Musi być odważny, skoro mamy być w przyszłości razem!
- Aaaa, czyli nie ma pan jeszcze żony - podsumowałam to sobie, przyglądając mu szczęśliwa, bo dzięki temu możliwość randki z nim nie była przekreślona. - Pilnuję tych tutaj chuliganów - dodałam, chcąc wyjaśnić mu co tu właściwie robię. Z przymusu, a nie z własnej woli. Ale po tym spotkaniu... w sumie tego nie żałuję. Bo gdybym tu z nimi nie przyszła, nie spotkałabym Min Yoongiego!
Wskazując na bawiących się chłopaków, w wieku sześciu i dziewięciu lat, spostrzegłam, że jeden z nich jak zwykle próbował zrobić wszystko, aby mnie wkurzyć.
- Jae! Nie gryź nogi kolegi! - krzyknęłam na niego, krzyżując ręce na piersi, aby wiedział, że jestem zła, nie żartuję i lepiej, żeby mnie posłuchał. Zwłaszcza, że właśnie przez niego musiałam odwrócić uwagę od mojego crusha, którego tak długo nie widziałam!!!
- Młodsi bracia czy pracuje pani jako opiekunka? - dopytał, co było niezwykle miłe z jego strony! Że w ogóle chciał się czegokolwiek o mnie dowiedzieć! Choć w sumie nawet chyba nie znał mojego imienia... A TYM BARDZIEJ NUMERU TELEFONU!
- Przybrani bracia. Z tych rodzonych sam Jeongguk mi wystarczy, przy dwóch takich uciekłabym z kraju - zauważyłam rozbawiona, o dziwo nie mając większego problemu, aby podzielić się z nim takimi informacjami, i aby w taki sposób zażartować. - Pan zapewne też - dodałam, śmiejąc się, bo doskonale wiedziałam, że najchętniej pozbyłby się go z tej uczelni.
Yoongi tego nie skomentował, uśmiechając się tylko lekko, a ja starałam się zapamiętać każdy milimetr jego idealnej twarzy.
Czemu on musi być taki przystojny?! Jejuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Mężczyzna sięgnął po porntfel, otwierając go.
- Niestety nie orientuję się w cenach damskich ubrań. Czy pięćdziesiąt tysięcy wonów będzie w porządku?
Ach, czyli jednak chce mi oddać pieniądze za tę spódnicę? No ok, dla mnie spoko.
- Muszę zobaczyć. Popilnuje ich pan chwilę? - Wskazałam na bawiących się chłopców, po czym popędziłam do pobliskiego sklepu. Bo w tych czasach i przy takich spódnicach, to raczej będzie za mało... Ale wolałam się upewnić.
Doskonale pamiętałam, że ostatnio rzuciła mi się w oczy jakaś fajna spódnica. W sumie sporo takich było, ale nie chciałam aż tak naciągać Jeongguka na ubrania.
Szybko pochwyciłam dwie fikuśne, czerwone spódnice. Jedną w kratkę, a drugą z delikatnym tiulem tu i tam. Ale przecież nie potrafiłam robić zakupów bez porady. Dlatego tuż po ubraniu jednej z nich popędziłam koło bramek, musząc jeszcze tylko zwrócić na siebie uwagę mojego czarnowłosego przystojniaka.
- Panie Min Yoongi! - krzyknęłam, trochę obawiając się, że mnie nie usłyszy, a ludzie przez to zaczną się na mnie dziwnie patrzeć. Ale na szczęście mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Poprawiłam jeszcze tylko na szybko grzywkę i wygładziłam czarny topik, po czym obróciłam się wokół własnej osi. - Fituje?! - dodałam, znów podniesionym głosem, aby zdołał mnie usłyszeć. A widząc jego zaskoczone spojrzenie nie wiedziałam, jak to odebrać. Ale... to i tak nie było ważne, bo czułam się w tej chwili jak na zakupach z moim chłopakiem! Którego zresztą nigdy nie miałam...
- Jeśli się pannie podoba...! - stwierdził, trochę niepewnie. Ale taka odpowiedź niezbyt mnie usatysfakcjonowała. Potrzebowałam konkretów.
- Chyba jest ok! - odpowiedziałam mu, choć skierowałam to bardziej do siebie, zerkając zarówno na spódnicę, jak i na top i kurtkę, czy aby na pewno to wszystko do siebie pasuje. Hmmm... NIE WIEM! - A panu się podoba?! - krzyknęłam znowu, już nieco zdesperowana. I w sumie teraz nie była to tylko i wyłącznie kwestia dopasowania, a również tego czy... jemu się w tym podobam...?
CO?! Czy mu się podobam?! Chyba oszalałam...Nie, dobra, Saya, więcej wiary w siebie!
Starszy nieco się speszył moim drążeniem tematu i próbą uzyskania od niego odpowiedzi. Ale co ja poradzę!
- To pannie ma się podobać!
- Potrzebuję też pana opinii! To może... pokażę panu drugą opcję! - stwierdziłam w końcu, bo może... jednak ta mu się nie podobała, tylko nie chciał mi tego powiedzieć wprost?
Znów popędziłam do przymierzalni. I na szybko zmieniłam tę spódnicę na kolejną. I tym razem spędziłam dłuższą chwilę, zarówno na poprawieniu grzywki, jak i błyszczyka na ustach. Ale przecież... pomimo bycia podobizną Jeongguka, z moją twarzą nie było aż tak źle... Mam nadzieję że to faktycznie kwestia wieku!
Nie no, na pewno! Inaczej od razu zaprosiłby mnie na randkę! NA PEWNO.
- Ech... czemu się tak oszukuję? - mruknęłam do swojego odbicia, przyglądając się mojej załamanej minie.
Westchnęłam jeszcze tylko, po czym zebrałam się w sobie, aby znów do niego wyjść, z drugą, tiulową opcją. W sumie nieco poszarpaną, taką rock & rollową.
- I jak?! - od razu krzyknęłam, nie spodziewając się, że zarówno Min Yoongi, jak i jego bratanica i moi przybrani bracia będą znajdować się tuż przy bramkach.
Stanęłam jak wryta, nie wiedząc, co się dzieje.
- Panno Jeon. - Mój przystojny crush brzmiał na... zmęczonego? Załamanego? Ale... moją osobą? Działaniem? Przecież chciałam wybrać tylko spódnicę, którą mi sam rozerwał...
Stałam grzecznie, przyglądając się chłopcom, którzy o dziwo stali posłusznie przy starszym, zerkając tylko na niego nieco wystraszeni.
Aż takim jest postrachem? Jeonggukie się go nie boi... Ale w sumie Jeongguk nikogo się nie boi...
- Czy to aby na pewno ważne? Proszę wybrać tę, która się pannie podoba, a ja zapłacę.
Westchnęłam ciężko, na chwilę opuszczając nieco ramiona, równie załamana.
- Ale nie wiem, która mi się podobaaaaaaa. A tamta? - szybko zaproponowałam kolejną opcję, pokazując na pobliską spódnicę, wiszącą na wieszaku. Ale widząc przy tym reakcję starszego... od razu z tego zrezygnowałam. - Dobrze, wezmę tę pierwszą. Aleee... dobrze w niej wyglądałam, tak? - musiałam mimo wszystko dopytać, przyglądając mu się uważnie. Bo co, jak następnym razem, gdy na mnie wpadnie, albo ja na niego (zapewne przypadkiem!!!), będę miała ją na sobie i pomyśli: „O nieee, mogła jednak wybrać tę drugą, tamta była lepsza"?!
- Dobrze, panno Jeon - przyznał nareszcie, a ja w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. - Ile mam dać?
Aaa, cena! Nawet nie spojrzałam!
- Chyba tam było... zaraz - zaczęłam i już biegłam do reszty tych spódnic, aby zerknąć na cenę, bo przecież nie wyciągnę przy nim cenówki, która obecnie uwiera mnie gdzieś na pośladku.Szybko wróciłam ze zwiadów, już z pewnej odległości rzucając cenę: - 80, panie Min!
Mężczyzna naszykował mi pieniądze, a ja chętnie je przyjęłam. Oczywiście podziękowałam, kłaniając mu się nisko.
- Popilnuje ich pan jeszcze chwilę? Tylko kupię - rzuciłam szybko, po czym wróciłam do przymierzalni. Zebrałam tylko wszystkie klamoty, a kiedy dotarłam do kasy, poprosiłam panią sprzedającą o zeskanowanie spódnicy na mnie, bo przecież innej opcji nie było.
Chwilę zastanawiałam się, czy może nie zachować szalika Yoongiego, traktując go jako pamiątkę, albo prezent, z naszego kolejnego spotkania, ale... przecież na dworze było zimno! Dlatego jak tylko powróciłam do całej czwórki od razu zarzuciłam mu go na szyję, niestety musząc przy tym stanąć na palcach, bo inaczej by się to nie udało...
- Bo pan zmarznie... - mruknęłam tylko, dość cicho, zawstydzona takim gestem.
ALE JAK MIAŁABYM NIE ZROBIĆ CZEGOŚ TAKIEGO?! TO BYŁO ZUPEŁNIE JAK W DRAMKACH!!!!
- Dziękuję. Nie będę już przeszkadzał, muszę zabrać bratanicę na obiad - uznał, a ja z ciężkim sercem musiałam przyznać, że chyba... muszę go w końcu puścić.
- Miło było znowu pana spotkać, panie Min. I znów narobić panu przy tym kłopotów - zauważyłam, rozbawiona tym, kręcąc na nas głową. Bo jak nie ja, to on. Ciekawe, kto na kogo wpadnie następnym razem... - Ale to zderzenie oddało - dodałam, zauważając istotny fakt lekkiego upgrade'u mojego outfitu, przygładzając przy tym moją nową, ładną spódnicę.
Starszy... chyba mnie nie zrozumiał? Bo wyglądał, jakby czekał, aż jeszcze coś do tego dodam. Ale fakt, to był boomer... czy tam millenial, więc niezbyt ogarniał moje genziakowe słówka.
Odchrząknął po prostu po chwili, chyba słusznie stwierdzając, że nic więcej nie dodam, bo zdanie zostało już zakończone.
- Proszę na siebie uważać. I cieplej się ubierać - rzucił tylko, po czym złapał tę małą żabkę za rączkę i już mi stąd uciekali.
No nieee... zostańcie jeszcze...!
- Do widzenia! - pożegnałam się tylko, machając za nimi. - Pa Fei! - dodałam, choć dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że... chyba nie przedstawił mi jej imienia...? Więc dlaczego byłam przekonana, że ma na imię „Fei"?
Ale to i tak nie było teraz ważne. Najważniejsze, że znowu mogłam go spotkać. MIŁOŚĆ MOJEGO ŻYCIAAAA!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top