Tell your friends it was nice to meet them | 04

Czuł się jak podczas wyjazdu na kolonie. Gdy siedział w przedziale, a na zewnątrz panował nieprzyjemny dla ciała skwar. W klimatyzowanych pomieszczeniach wcale nie było lepiej. Wszędzie unosił się zapach potu, to śmierdzącego jedzenia jednego z pasażerów. Ciężko było uwierzyć, że wakacje dobiegały końca i był to jeden z ostatnich upalnych dni w tym roku.

O ile cieszył się z promocji do liceum, przeprowadzka, na którą skazali go rodzice, pokrzyżowała mu wszystkie plany. I tak zamiast z uśmiechem na ustach witać nową szkołę u boku swojego najlepszego przyjaciela, zmęczony i niewyspany jechał samotnie pociągiem z dwiema walizkami bagaży do Seulu. Do obcego domu i jakiegoś pomarszczonego dziadka.

Dobrze, że chociaż z tych wszystkich rzeczy, które zostały mu odebrane, wciąż posiadał przy sobie telefon i kiedy po niemal trzech godzinach jazdy dotarł na miejsce, mógł zadzwonić do swojego kolegi. Taehyung był teraz jedyną osobą, która wspierała go na duchu i dodawała odwagi w tym dużym, dzikim mieście, gdzie ludzi zdawało być się więcej od mrówek.

— Dojechałem. I już mam ochotę stąd uciec — oznajmił, gdy tylko przyjaciel odebrał jego połączenie. Stał przed wejściem na stacje i rozglądał się za wolnymi taksówkami. Ludzie dookoła niego przeciskali się jak w kolejce po darmowe pączki. 

— Właśnie! Nadal nie powiedziałeś mi, kim jest twój wujek — zauważył chłopak.

— On nie jest prawdziwym wujkiem. To kumpel mojego ojca. Wiem tyle, że nazywa się Min Yoongi i jest starym grzybem. — W swoim życiu miał okazję poznać już trzech przyjaciół jego tatuśka i każdy z nich był kopią poprzedniego − stary, siwiejący, nudny jak flaki z olejem. 

— Sprawdzałeś jak wygląda?

— Wolałem nie. Jeszcze miałbym koszmary.

— Pozwól więc, że wybadam to za ciebie. — Usłyszał w tle znajomy dźwięk pisania na klawiaturze. Przystanął w miejscu, oczekując na wiadomość chłopaka, ale odpowiedziała mu cisza.

— Halo? Jesteś tam jeszcze?

— Chim, czy on jest producentem muzycznym? Bo znalazłem jednego Min Yoongiego i wygląda jak kurewsko przystojny, gorący bóg seksu.

— Nahh, to na pewno nie on. Mówię ci, że to jakieś stare próchno. Dam znać, jak dotrę na miejsce, zgoda? — Wywrócił oczami, bo ostatnie, o czym teraz myślał, to wygląd jego przyszywanego wujka. — A teraz naprawdę muszę już kończyć, bo walizki się same nie doniosą. 

Odetchnął z ulgą, gdy po kilku minutach udało mu się dotrzeć do parkingu z taksówkami i uzgodnić z kierowcą, żeby zawiózł go na miejsce. Ten początkowo przyglądał mu się podejrzliwie, słysząc jedną z najbogatszych dzielnic miasta, ale plik banknotów załatwił sprawę. Zanim jego ramiona zdołały wypocząć po dźwiganych ciężarach, był już na miejscu. 

Z zewnątrz dom nie prezentował się najgorzej. Był to nowoczesny, piętrowy budynek z podjazdem i trawnikiem z przodu posesji. Co i tak nie wpływało w żaden sposób na zmianę decyzji o powrocie do jego rodzinnego miasta. On chciał tylko zajrzeć na minutę do środka, zamienić słówko z wujaszkiem i wyjść z satysfakcjonującą go odpowiedzią.  

Tylko najpierw musiał się tam dostać. 

— Halo, jest tu ktoś?! — Dobijał się do drzwi, męcząc zarówno dzwonek jak i kołatkę, ale nikt się nie zjawiał. Poirytowany pociągnął za klamkę, która o dziwo ustąpiła bez trudu, wpuszczając go do środka. — Nie, to nie. Sam wejdę.

Zostawił walizki przy wejściu, a sam skierował się do dużego i nieco zapaskudzonego salonu. Na stole w tekturowym opakowaniu zauważył niedojedzone kawałki pizzy i kieliszki z białym winem. Z oparcia krzesła zwisała czyjaś bielizna, na komodzie leżało puste opakowanie po prezerwatywach. Jak na dziadka był chyba w całkiem niezłej formie.

— Ohyda. — Kopnął butem w leżące na podłodze skarpetki.

Nie wierzył, że rodzice naprawdę wysłali go w takie miejsce. Przecież gołym okiem było widać, że ten człowiek nie nadaje się do opieki nad dziećmi, a on nie miał zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Musiał natychmiast pogadać z właścicielem tego domu i przemówić mu do rozsądku.

Dlatego nie zastanawiając się długo, jego nogi powędrowały po schodach w górę. Domyślał się, że mężczyzna musi spać w swojej sypialni. W tym całym pośpiechu nie wyłapał jęków ani głośnego sapania, więc kiedy tylko dostał się do właściwego pokoju, jego oczy dostały objawienia.

— Halo, ja... Chyba pomyliłem domy. — Trzasnął drzwiami tak szybko, jak je otworzył, rzucając się z powrotem w stronę schodów. — To się nie dzieje naprawdę...

— Zaczekaj! — Zanim zdołał dobiec do drzwi, jego uwagę zwrócił krzyk dobiegający z salonu. Jeden z mężczyzn owinięty w gruby szlafrok, podszedł spokojnie w jego stronę. — Nazywasz się Park Jimin, prawda?  

— S-Skąd wiesz? — zapytał, skubiąc nerwowo swoją bluzę. Naprawdę chciał, żeby wszystko okazało się koszmarem. Nie mógł przecież stać się świadkiem stosunku między dwoma mężczyznami! 

— Czekaliśmy na ciebie. To znaczy... Przepraszam, że nasze pierwsze spotkanie nie wypaliło, ale może dasz nam szansę jakoś to wytłumaczyć? Jestem Hoseok, możesz mówić na mnie Hyung.

— J-Jimin. — Ukłonił się mężczyźnie wciąż skrępowany po widoku jaki zastał w sypialni.

— Ten ponurak to Yoongi Hyung. — Odwrócili się do ciemnowłosego mężczyzny, który wparował do salonu w czarnych dresach i bluzie. Nastolatek wzdrygnął się, słysząc jego zachrypnięty głos.

— A ciebie, mały, nie nauczyli cię, że przed wejściem się puka?

Nie miał jednak zamiaru kulić się z powodu podniesionego tonu, a skrzyżował ramiona na piersi, patrząc wyzywająco w jego stronę. Wcale nie był mały.

— Nauczyli, ale nie wspomnieli, że za nimi puka się coś innego.

Mężczyzna podszedł bliżej w zamiarze złapania dzieciaka za rękaw bluzy.

— Nie pozwalaj sobie, smarku!

— Nie dotykaj mnie! — Odskoczył od niego jak poparzony. — Jesteś obrzydliwy! Przekażę wszystko swoim rodzicom i na pewno zaraz mnie stąd zabiorą!

— Powodzenia, ale nie sądzę, żeby to zrobili — zaśmiał się starszy, kiedy chłopak był zajęty wybieraniem numeru do swojej mamy. Przeklął pod nosem, gdy po trzech nieodebranych sygnałach, włączyła się poczta głosowa.

Spojrzał na mężczyznę, który uśmiechnął się do niego triumfująco. 

— Mówiłem. Od kiedy jesteś ze mną, to ja dzwonię do rodziców i odpowiadam za to, co się z tobą dzieje. Mam nadzieję, że twoja impreza była tego warta.

— Ugh, zamknij się wreszcie! Nie chcę cię słuchać!

— Co za bezczelny gnojek... — Starszy zmarszczył czoło, ale zanim wykonał ruch w stronę chłopaka, do ich rozmowy wtrącił się Hoseok.  

— Uspokójcie się w końcu! Tym sposobem niczego nie osiągniemy. Najlepiej, jeśli zapomnimy o całej sprawie i zaczniemy wszystko od nowa. Ja przygotuję śniadanie, a wy w tym czasie spróbujecie się ze sobą dogadać.  

Jak powiedział, tak zrobił i już po chwili zniknął w kuchni, zajmując się jedzeniem. Jimin w tym czasie siedział na swoich walizkach, spamując wiadomościami do Tae, ale jak na złość nie mógł połączyć się z internetem. Znudzony udał się do kuchni, gdzie dołączył do Hoseoka. Na pierwszy rzut oka, mężczyzna nie wydawał się taki zły. Udało mu się zamienić z nim kilka słów, między innymi o tym, dlaczego został wysłany do Yoongiego. 

Później, gdy śniadanie było już gotowe, do ich dwójki przyłączył się brunet. Jimin zdecydował się milczeć, przysłuchując się rozmowie starszych, z której wywnioskował tyle, że Hobi wybiera się za niedługo do pracy. Dlatego, gdy po godzinie zostali sami w domu, podniósł się z krzesła.

— Dobra, miejmy to już za sobą — westchnął, zmuszając się do spojrzenia na mężczyznę. — Ja nie lubię ciebie, ty nie lubisz mnie. Przekaż moim rodzicom, żebym wrócił do domu i już mnie tu nie ma. — Chciał odejść, ale starszy zastąpił mu drogę, patrząc na niego z góry.

— Nigdzie nie idziesz. 

— No chyba nie mówisz poważnie!  

— Poza tym, dobrze by było, gdybyś zapoznał się z kilkoma zasadami. Po pierwsze, nie otwierasz drzwi bez pukania. Po drugie, nie budzisz mnie i nie przeszkadzasz w czasie pracy. Po trzecie, studio to miejsce, do którego nie masz żadnego wstępu.

— Coś jeszcze? — zapytał, opierając rękę na biodrze. Jeśli on naprawdę myślał, że się go posłucha, to był w ogromnym błędzie. Park Jimin nie podporządkowywał się nikomu, a już w szczególności jakiemuś wujkowi, który tylko udawał, że jest jego wujkiem.

— Nie przyprowadzasz swoich przyjaciół, nie wychodzisz na miasto bez mojej zgody, a po lekcjach kierujesz się prosto do domu. Jesteś również odpowiedzialny za pranie, sprzątanie i gotowanie. Nie mam czasu zajmować się domem, więc wszystkie obowiązki spadają na ciebie.

— Może mam ci jeszcze szykować kanapeczki do pracy? — prychnął, ale Yoongi zignorował jego zaczepkę.

— I nie jesteśmy na "ty". Co najwyżej, mogę być dla ciebie Hyungiem. Bądź miły, a ja zastanowię się, co powiedzieć twoim rodzicom — powiedział, chwytając w dłoń kubek z kawą i skierował się do swojego studia, gdy chłopak zapytał za nim.

— Ta? Ciekawe, co zrobisz jak złamię, którąś z tych twoich durnych zasad!

Przystanął, żeby spojrzeć kątem oka na chłopaka i uśmiechnął się zadziornie. 

A Jimin nie był już pewien, czy chce znać odpowiedź. 

...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top