Pull the sheets right off the corner | 18

— Co ty tutaj robisz? — zapytał na starcie Yoongi, kiedy przed drzwiami jego domu zastali, nieznajomą dla Jimina, a znienawidzoną przez starszego postać wysokiego, ciemnowłosego mężczyzny. Jak na złość zawsze pojawiał się w jego życiu w złym momencie, odbierając mu dobry nastrój.

— Umawialiśmy się w zeszły piątek, że obgadasz ze mną szczegóły gali, zapomniałeś? No jasne, mówić coś do ciebie, to jak do ściany... A to kto? Nie wiedziałem, że masz gościa. — Wystąpił krok naprzód, przyglądając się stojącemu za nim nastolatkowi, który odetchnął z ulgą, że tu przed zejściem na dół włożył na siebie długą bluzę i zakrył świeże malinki.

— To Jimin i nie jest moim gościem. Mieszkamy ze sobą. Jimin, poznaj mojego starszego brata, Yoobuma. — Yoongi z niechęcią przedstawił go chłopakowi, wpuszczając gościa do środka.

— Dzień dobry. — Ledwo wyciągnął rękę, a mężczyzna zmiażdżył mu ją we władczym uścisku.

— Więc... Od dawna już tu jesteś, Jimin?

— Od września. Moi rodzice wysłali mnie do Seulu, do szkoły — wyjaśnił pokrótce i odsunął się z powrotem skrępowany jego bliskością.

— No popatrz! Nie wiedziałem, że robisz za opiekunkę! Zawsze myślałem, że to ty jesteś osobą, która jej potrzebuje. Nawet Hoseok musiał cię niańczyć — wspomniał i jako jedyny z obecnych, zaśmiał się na swoją odpowiedź. Jimina na dźwięk tego imienia złapało poczucie winy.

— Do rzeczy, Yoo — pośpieszył go Yoongi, nie mając ochoty na wysłuchiwanie morałów starszego brata. Zawsze nadużywał swojego tytułu i władzy.

— Jak już wiesz w sobotę organizujemy galę.

— A ja mówiłem ci już, że się na nią nie wybieram.

— Bo co, boisz się konfrontacji ze swoim chłopaczkiem? — prychnął.

— Byłym. Nie jesteśmy już razem — poprawił go bez cienia uśmiechu.

— Skoro nie jesteście razem, to chyba żaden problem, żebyś przyszedł? Nie zmuszam was przecież do trzymania się za rączki. A byłoby to bardzo niekulturalne z twojej strony, gdybyś odmówił przyjścia na galę swojego brata... Zwłaszcza, że zostałeś nominowany.

— Poproszę Namjoona o odebranie nagrody.

— A twoi fani? Ludzie, którzy słuchają twojej muzyki? Im też nie zamierzasz podziękować?

— Hyung ma rację, powinieneś iść. Takie nagrody są ważne — wtrącił nieśmiało chłopak.

— No widzisz, nawet dzieciak zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji! Mógłbyś brać z niego przykład.

— Dobrze, przyjdę, ale nie licz na to, że zostanę długo. Jak tylko odbiorę nagrodę, już mnie tam nie ma. — Skrzyżował ramiona na piersi, otrzymując w nagrodę zadowolony uśmiech brata. Uległ mu tylko ze względu na słowa Jimina.

— Wiedziałem, że się zgodzisz! Dżemin, mógłbyś zrobić mi kawę? Dwie łyżeczki sypanej, bez cukru — zawołał go, wymawiając błędnie imię. Chłopak nie miał odwagi, żeby go poprawić, więc przytaknął bez słowa i schował się w kuchni, zostawiając ich samych w salonie.

Nie wiedzieć czemu miał do brata Yoongiego złe przeczucia. Był jakiś dziwny, patrzył na niego z pogardą, a uścisk jego dłoni przypominał zaciskające się na skórze nożyczki. Wiedział, że się nie polubią i tylko czekał na moment, aż będzie mógł w spokoju pójść do siebie albo się z nim pożegnać. Gdyby nie on, leżałby teraz w sypialni Yoongiego i oglądał swój ulubiony serial.

Z gorącym kubkiem wszedł do pokoju, akurat w momencie, gdy Yoongi wybył, szukając czegoś w swoim biurze. Starał się zrobić dobrą minę do złej gry.

— Twoja kawa, Hyung. — Z uprzejmym uśmiechem odstawił ją na stolik, kiedy mężczyzna nagle podniósł się z kanapy, łapiąc go za rękę.

— Jesteś z siebie dumny, mały szczylu? — Nachylił się nad jego drobnym ciałkiem, wbijając paznokcie w skórę, a w oczach Jimina zebrały się łzy bólu i przerażenia. — Cieszysz się, że rozbiłeś czyjś związek?

— N-nie r-rozumiem...

— Już ty dobrze wiesz o co mi chodzi. Myślisz, że udało ci się go zastąpić? Że cię kocha? Taki mały i naiwny... Znam Yoongiego i Hoseoka dłużej niż żyjesz na tym świecie. Taki związek nie rozpadnie się, bo ty tego chcesz. Jesteś zwykłą zabawką, którą Yoongi zostawi, gdy zrozumie jaki popełnił błąd. I nie nazywaj mnie swoim Hyungiem. Na ten tytuł trzeba sobie zasłużyć. — W momencie, kiedy usłyszał nadciągające kroki starszego, puścił jego nadgarstek, a wolne dłonie zajął kubkiem kawy.

— Przyniosłem papiery, o które prosiłeś... — Jasnowłosy wręczył plik bratu, dostrzegając przestraszoną twarz nastolatka. — Coś się stało?

— Nie, dlaczego? Tak sobie tylko rozmawiamy. Na męskie tematy. — Yoobum uśmiechnął się sztucznie.

Yoongi podszedł do chłopca i przyjrzał mu się ze zmartwieniem.

— Jimin?

— W porządku. Pójdę na górę, żeby wam nie przeszkadzać. — Chciał się wyrwać, ale Yoongi szybko otoczył go ramieniem.

— Nie przeszkadzasz, już kończymy. Coś jeszcze, Yoo? — Posłał mu zniecierpliwione spojrzenie. Czasem naprawdę nie znosił tego, że muszą ze sobą współpracować.

— Ostatnie. Muszę potwierdzić, z kim się na niej pojawisz.

— Nie mogę przyjść sam?

— Zaproszenie obejmuje osobę towarzyszącą. Wypadałoby, żebyś kogoś ze sobą zabrał. Mogę podzwonić po koleżankach i z którąś cię umówić — zaoferował, celowo podkreślając ostatnie słowa, żeby słuchający ich nastolatek poczuł jeszcze większe rozczarowanie, a on mógł zadowalać się jego cierpieniem.

Dopóki nie usłyszał odpowiedzi Yoongiego.

— Nie ma takiej potrzeby. Pójdziemy razem — odpowiedział pewnym siebie głosem i złączył swoją dłoń z tą należącą do Jimina, przyprawiając chłopaka o szybsze bicie serca.

Jego brat jeszcze nigdy nie wychodził z domu tak bardzo rozgniewany.

...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top