Now you're looking pretty | 10


Zasnął w trakcie jazdy samochodem do domu. Jeden z policzków przyciśnięty miał do materiału czarnej, skórzanej kurtki, którą Yoongi narzucił na niego zaraz po wyjściu ze sklepu. Była ciepła, miła i miała na sobie jego zapach, a to z kolei dodawało mu otuchy, pozwalając wyrzucić z głowy nieprzyjemne wspomnienia z klubu.

Podczas, gdy telefon wibrował co chwila w kieszeni jego spodni, bo przecież chłopaki dalej nie wiedzieli, co się z nim stało, Yoongi zdążył zaparkować auto na podjeździe przed domem.

Zgasił silnik i popatrzył zmęczonym wzrokiem na śpiącego Jimina. Najciszej jak mógł wysiadł na zewnątrz. Za pamięci otworzył drzwi od domu i zapalił światło w salonie, żeby po wszystkim podejść do przednich drzwi pasażera.

Uwolnił chłopca z pasów bezpieczeństwa i wziął go w swoje ramiona jak pannę młodą, niosąc na rozłożoną kanapę. Tam owinął go szczelnie niebieskim kocykiem, kładąc na pościeli i zawrócił do kuchni.

Było kilka minut po północy. Gala dobiegała powoli końca, a on razem z towarzyszącym mu przy boku Hobim zbierałby się już do domu. Zbierałby się, gdyby nie niespodziewany telefon od Jimina i jego prośba o pomoc. Wciąż słyszał w głowie jego przerażony głos. Jego stłumiony szloch i to jak prosił go o przyjazd. Jak przepraszał za swoje wcześniejsze słowa.

Nawet gdyby tego nie zrobił, pojechałby za nim bez zastanowienia. Czuł się odpowiedzialny za zdrowie i życie Jimina, w dodatku obiecał jego ojcu, że nie dopuści do sytuacji sprzed wyjazdu. A jednak, ta mała zmiana w tonie chłopaka ruszyła jego skamieniałe serce. Otworzyła szansę na rozejm.

Zaparzył herbatę w dużym czerwonym kubku, starając się zrobić to jak najciszej, żeby nie przestraszyć Jimina, ale chłopak i tak miał zwyczaj do budzenia się w trakcie nocy. Już po chwili zorientował się, że coś było nie tak, wyciągając z przyzwyczajenia dłoń po swojego niezastąpionego pluszaka. Gdy natrafił na pustkę, zmrużył oczy i przekręcił się na bok.

Otulony kocem rozejrzał się po salonie, obserwując poczynania Yoongiego.

— Nie chciałem cię budzić. Masz ochotę na coś do picia? — Nastolatek pomasował się po karku, kręcąc głową. — Nawet na gorącą czekoladę?

— Mówisz serio?

— Zagotuję mleko. Jeśli chcesz, możesz się w tym czasie wykąpać — zaproponował, a Jimin właśnie tak zrobił. Wybrał z szafy ze swojego pokoju ubrania na przebranie, biorąc krótki, ale rozgrzewający prysznic, zaciągając się zapachem perfumowanego żelu pod prysznic. Po wyjściu z kąpieli włożył na siebie grubą bluzę i tak ubrany zszedł na dół.

Yoongi czekał na niego przy stole w kuchni. Popijając swoją herbatę, podał mu drugi kubek, z którego unosiła się przyjemna woń czekolady. Nie żadnej podrabianej; prawdziwej czekolady jaką robiła mu jego babcia, gdy wpadał do niej na nocowanie.

Upij jej spory łyk, czując jak momentalnie robi mu się cieplej w dłonie i na żołądku, a starszy mężczyzna przyglądał się z rozbawieniem jego mlecznym wąsom.

— Co? — spytał go nieświadomy niczego Jimin. Był uczulony na to, gdy ktoś przyglądał mu się w czasie jedzenia.

— Zapuściłeś wąsy. Cieszę się, że ci smakuje. — Wywrócił oczami, ścierając sztuczny zarost ręką.

Rodzice zwykli uczyć go etykiety obowiązującej przy stole, a on tego nie znosił. Lubił podpierać się łokciem, krzyżować nogi i bawić się pałeczkami. Lubił zachowywać się jak dzieciak, nawet jeśli świat wymagał od niego dorosłości.

— Wiesz, że złamałeś dzisiaj naszą umowę? Nie zapytałeś się mnie nawet, czy możesz wyjść na miasto. Nie uprzedziłeś, że nie będzie cię w domu. Tym razem przymknę na to oko, ale wolałbym pozostać z tobą w kontakcie. Obaj nie chcemy, żeby taka sytuacja się powtórzyła, prawda? — wyjaśnił delikatnie Yoongi. Nie chciał być dla niego wredny. Wierzył, że uda im się pójść na kompromis.

— Dobrze. — Jimin nawet się na niego nie spojrzał. Pił w ciszy swój napój i obserwował lecącą na małym telewizorze w kuchni dramę.

— To obejmuje zajmowanie się domem, zmywanie naczyń i wynoszenie śmieci. Ostatni tydzień mógł się wydawać luźny, bo miałem mało pracy, ale teraz szykuję się do swojego nowego utworu. Chcę mieć pewność, że dasz sobie radę.

— Rozumiem — powtórzył, a Yoongi pokiwał głową.

Co z tym dzieciakiem było nie tak? Raz chciał go zamordować, innym razem zachowywał się jak zahipnotyzowany.

Wstał z krzesła, żeby umyć pusty kubek po herbacie i mało nie rozbił go o podłogę, gdy chłopiec zatrzymał go za rękaw, pytając.

— Czy możemy znowu spać razem na kanapie? — Popatrzył na niego sennym wzrokiem. Walczył między potrzebą snu, a strachem przed tamtym mężczyzną z klubu.

Do głowy przychodziło mu milion głupich myśli o tym, że próbował go znaleźć. Że zapamiętał jego wygląd i chciał się na nim w jakiś sposób zemścić.

Miś był dobry, ale nie był w stanie zastąpić mu prawdziwego człowieka.

— Tylko dzisiaj. Wciąż trochę się boję — dodał, jakby w obawie, że Yoongi mu odmówi. Bo przecież nie byli rodziną. Nie miał obowiązku mu pomagać.

Ale nic takiego się nie wydarzyło.

— Wskakuj pod kołdrę. Pogaszę światła i już się kładę. — Starszy pogłaskał go po włosach, a chłopak czekał cierpliwie pod pierzynką, gdy do niego dołączy.

Czując przy sobie ciepło i drugie bijące serce, zrelaksował się.

— To... Dobranoc — odpowiedział Yoongi, kładąc się za jego plecami.

Zdziwił się, gdy moment później Jimin przysunął się do jego ciała, przekładając jego ramię przez swoją talię.

— Dobranoc, Hyung.

Musiał się przesłyszeć.

...

Czy on nigdy nie pozwoli mu się wyspać?

Z tym pytaniem obudził się następnego poranka, obdarzając mężczyznę o kocich oczach morderczym spojrzeniem. Ciekawe, co by się stało, gdyby on go tak obudził, ciekawe...

— Wstawaj, śpiochu. Jedziemy na zakupy. — Brunet pociągnął za skrawek kołdry otulającej jego ciało, na co jęknął z dezaprobatą.

— Nie uczyli cię, że w weekend się odpoczywa? Albo ogląda nudne filmy w telewizji.

— To jedyny dzień w tygodniu, w którym mam wolne i nie dzwonią do mnie z wytwórni. Jak wybierzesz się w piętnaście minut, pozwolę ci wybrać coś dla siebie.

— Super, o niczym innym nie marzę! Na pewno przekupisz mnie czekoladą — burknął pod nosem i zmusił się do wstania.

— Miałem raczej na myśli jakąś motocyklową kurtkę albo bluzę, ale jeśli nie chcesz...

— Pięć minut! — odkrzyknął, biegnąc do pokoju, żeby się przebrać.

Co wcale nie znaczyło, że był łasy na pieniądze. Miał po prostu słabość do designerskich ubrań, których nie posiadał znowu tak dużo. Większość garderoby zostawił w Busan, na wypadek gdyby rodzice zmienili zdanie i chcieli przyjąć go z powrotem.

Chociaż wyszedł z domu w grobowym nastroju, to po wspólnym lunchu i torbie z nową, czarną bluzą metalowego zespołu, czuł się prze-szczęśliwy. Dodatkowo między zakupami razem z Yoongim zatrzymali się w przydrożnej restauracji na lunch, potem obaj zamówili sobie po truskawkowym shake'u i...

— To jak ci minął pierwszy tydzień szkoły? — Ocknął się, słysząc pytanie Taehyunga. Przyciągnął nogi do reszty ciała, chowając dłonie w rękawach swojej nowej zdobyczy.

— Widziałeś zdjęcia na moim profilu? Wrzuciłem ostatnio post z Yugyeomem. Jest całkiem w porządku. Wczoraj poznałem się z jego kumplami.

— A jak ma się sprawa z Yoongim? Doszliście w końcu do porozumienia?

— Hyung jest naprawdę... O Boże. — Odsunął słuchawkę od ucha, wyłączając głośnik, gdy nagle oprzytomniał.

Nie powiedział tego na głos, prawda? Nie mógł go tak nazwać. Nie mógł tego usłyszeć...

Czy to dlatego Yoongi przez cały dzień był dla niego taki miły?

— Halo? Jimin, jesteś tam jeszcze? — Odblokował telefon, pokasłując.

— Hej, chyba rozłączyło mnie na moment! To pewnie znowu sprawka tego starego grzyba. Jak ten facet działa mi na nerwy! Nawet sobie tego nie wyobrażasz!

...

pamiętacie jeszcze ostrzeżenie o karach? *lenny*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top