In the backseat of your Rover | 15


— Namjoon Hyung! — zawołał po wyjściu ze szkoły, gdy parę kroków dalej na podjeździe zauważył znajomy samochód i opierającego się o niego wysokiego mężczyznę.

Minęło już trochę czasu, od kiedy się widzieli. Do tej pory Jimin wracał do domu sam i chociaż nie narzekał na to, że nie był już pilnowany przez Yoongiego, zatęsknił za rozmową z brunetem, który zawsze z zainteresowaniem słuchał tego, co miał mu do powiedzenia.

— Hej, Jimin. — Namjoon potargał go na powitanie po włosach i wpuścił do samochodu. — Nie wiesz może co się dzieje z Yoongim? Nie odbiera od nas telefonu.

— Nie rozmawiałem z nim od zeszłej soboty, od kiedy... — Zamknął się w pokoju. Tak, dokładnie wtedy. Całe siedem dni temu.

Nie, żeby się tym nie przejmował. Bo kto normalny zaszywa się w swoim pokoju bez znaku życia? Ale obawiał się ingerować w sprawy starszego po tym, co od niego usłyszał.

— Słuchaj, sprawa jest naprawdę pilna. Tu chodzi o jego pracę. Musi wstawić się w wytwórni do końca tego tygodnia, inaczej nasi sponsorzy zrezygnują ze współpracy. Jesteś z nim teraz najbliżej, może przemówisz mu do rozsądku? — Spojrzał na chłopaka z nadzieją w oczach.

— A ty? Nie wejdziesz do środka?

— Nie, nie. Jin utnie mi głowę, jeśli się spóźnię. I nie sądzę, żeby Yoongi chciał mnie teraz widzieć. Liczę na ciebie, mały.

— Zobaczę co da się zrobić — obiecał, wysiadając z samochodu i obserwując jak mężczyzna odjeżdża z podjazdu.

Wszedł do domu, w którym jak zwykle powitała go grobowa cisza. Odwiesił kurtkę na wieszak i poszedł do swojego pokoju, żeby się przebrać.

To nie tak, że był ignorantem i nie obchodziło go, co dzieje się z Yoongim. Gdyby tak było nie sprzątałby codziennie w domu i nie robił obiadków, tak jak kazał mu starszy.

Czasem mijał jego pokój, przystając na moment, żeby zapukać i spytać jak się czuje, ale ostatecznie tchórzył w obawie przed wybuchem jego złości.

Cisza zaczynała być już dokuczliwa.

A co jeśli on nie żyje? Co jeśli usechł albo nawdychał się oparu z kwiatków? Kiedyś słyszał historię o tym, jak pewna kobieta umarła przez sen, bo spała w zamkniętym pokoju z liliami.

Po długiej walce z własnym sumieniem w końcu się odważył. Stanął przed drzwiami, wykonując dwa subtelne uderzenia.

Puk, puk!

— Yoongi? To ja, Jimin... — Brak odzewu.

Puk, puk, puk!

— Dzwonili do ciebie z pracy!

Przerwa, westchnięcie.

— To chyba ważne!

3 niekończąca się minuta później.

— Odpowiadaj jak do ciebie mówię, ty stary grzybie! — Uderzył mocniej w drzwi i odskoczył, słysząc głos za swoimi plecami.

— Wołałeś mnie? — Yoongi stał przed nim, przed wejściem do swojej sypialni i przyglądał mu się bez cienia emocji.

Usłyszał to. Na pewno to usłyszał.

— Och, t-to ty nie jesteś w środku? — Uśmiechnął się z zawstydzenia, przylegając plecami do drzwi, jakby te miały go teraz obronić.

— Siedziałem w studiu.

— A praca?

— Jakoś sobie beze mnie tam poradzą. — Yoongi pociągnął za klamkę i ominął go, ruszając w stronę łóżka. Jimin stał tak przez moment, zastanawiając się, czy może wejść do środka.

— I długo zamierzasz tak leżeć? — Wszedł do sypialni małymi kroczkami. To był pierwszy raz, kiedy miał okazję zobaczyć sypialnię w pełni. Poprzednim tylko do niej zajrzał.

— Może tydzień, może dwa. Hej, dzieciaku! Ja już tu jesteś, zasłoń rolety. Chciałbym się chwilę zdrzemnąć. — Jimin wywrócił oczami, ale spełnił prośbę, obserwując jak starszy kładzie się do łóżka. On naprawdę nie robił sobie nic z tego, co do niego mówił.

— Jak z dzieckiem... — mruknął pod nosem i oparł dłonie na biodrach, podchodząc w jego stronę. — Dobra, miarka się przegła, Panie Yoongi. Minął tydzień i najwyższy czas ruszyć się z domu. Laba się skończyła, rozumiesz?! — Pochylił się, próbując ściągnąc z niego kołdrę. — Nie możesz dłużej gnić w tym pokoju! Musisz wyjść do ludzi, pogadać z kimś, robić to, co tam zwykle robisz... A Hoseok nie jest jedynym mężczyzną na świecie, więc znajdź sobie kogoś innego i przestań zachowywać się jak—

— Stary grzyb? Tak mnie wtedy nazwałeś? — dokończył za niego, bez żadnego trudu wciągając Jimina na łóżko i zawisając nad nim.

Chyba tego nie przemyślał.

— J-Ja wcale nie m-miałem tego na m-myśli — zaczął się jąkać, przytłoczony wzrokiem Yoongiego i gorącym oddechem, który łaskotał go w szyję.

— Chyba byłem dla ciebie zbyt łagodny...

— Żartowałem! To był tylko taki żarcik! — zaśmiał się spanikowany, próbując uwolnić się spod ramion mężczyzny, ale bezskutecznie. Znalazł się w potrzasku.

— Jak ty to powiedziałeś? Znajdź sobie kogoś innego...

— Nawet o tym nie myśl! Nie przerobisz mnie na homunkulusa, słyszysz?! Mam dziewczynę! — bronił się, a jego policzki robiły się coraz bardziej czerwone.

— Dziewczynę?

— Co w tym śmiesznego? No tak, zapomniałem, że ty nigdy jej nie miałeś, bo... — Nie dane było mu jednak dokończyć zdanie, gdy długie, szczupłe palce wsunęły się pod materiał bielizny, drażniąc jego przyrodzenie na samym czubku.

Wredna, podstępna szuja.

— Mógłbyś powtórzyć? — szepnął na ucho, kąsając prowokująco jego płatek.

Chłopak starał się jak mógł, by nie pokazać swojej słabości, z drugiej strony ciężko było mu się przed tym powstrzymać. Od wyjazdu z domu nie dotykał się jeszcze ani razu i siłą rzeczy jego ciało zaczęło domagać się uwagi.

Wstrzymał powietrze, czując jak zimna dłoń przejeżdża po całej długości penisa, a opuszki palców masują intensywnie jego główkę i nie mógł, po prostu nie mógł poradzić nic na to, że jego głowa mimowolnie opadła na poduszkę, a z krtani wydobył się stłumiony jęk.

— H-Hyung... — Wypuścił powietrze przez usta. Jego nogi zadrżały, oddech przyśpieszył, a dłonie zacisnęły się w pięści na miękkiej, satynowej pościeli. Nie mógł kazać mu przestać. Nie chciał.

— Nie powstrzymuj się. — Starszy jak na złość przyspieszył swoje ruchy, nie dając mu chwili na złapanie oddechu. Przyglądał się ulegającej orgazmowi twarzy chłopaka, przygryzając się tuż nad jego grdyką, przez co chłopak ostatecznie wydobył z siebie kilka głębszych jęków.

— Nie w-wytrzymam d-dłużej... — Zmrużył oczy, gdy jego żołądek po raz kolejny został zaatakowany przez falę ciepła, ciało wygięło się w łuk, a on z głośnym jękiem spuścił się do wnętrza swoich bokserek, w dłoni Hyunga, wciągając powietrze jak po przebytym dwudziestokilometrowym maratonie.

I prawdopodobnie najlepszym jaki do tej pory udało mu się przeżyć.

Wreszcie uspokoił się na tyle, by wypuścić materiał z dłoni i rozluźnić swoje ciało. Całe napięcie uszło z niego, jakby nigdy go nie było. Zastąpiło go ciepło, spokój i nagła senność, która sprawiła, że jego powieki stały się ociężałe.

— Chyba już wiem jak nastawić twój zegarek — wyznał po chwili starszy wpatrzony w swoje dzieło z chytrym uśmieszkiem, a rudzielec zatopił twarz w pościeli, umierając z zażenowania i wykończenia.

Nie uciekł jednak z pokoju. Nie zrobił nawet kroku w ich kierunku. Był zbyt zmęczony, żeby gdziekolwiek się teraz ruszać, więc przesuwał leniwie wzrokiem po sypialni, wciskając głowę w poduszkę, która pachniała tym przyjemnym, miętowym szamponem Yoongiego.

Starszy tymczasem przekręcił się na plecy i chyba faktycznie uciął sobie drzemkę, bo jego powieki były całkowicie opuszczone, a klatka unosiła się i opadała w spokojnym rytmie.

Aż w końcu obaj zasnęli, a chłopak przebudził się dopiero kilka godzin później, kiedy jego uwagę przykuł irytujący hałas kluczy.

Przeciągnął się na łóżku, obserwując jak starszy w pełni ubrany zabrał z szuflady portfel, telefon i schował je do swojej kurtki.

— Wychodzisz?

Yoongi odwrócił się w jego stronę.

— Jadę do pracy uzupełnić kilka papierów. Jak zgłodniejesz, zamów sobie pizzę. Postaram się wrócić do domu przed ósmą. — I zanim chłopak zdołał wydobyć z siebie choć jedno słowo, uniósł jego podbródek, zamykając ich usta w czułym pocałunku.

Tak jakby robili to codziennie, a Jimin od zawsze do niego należał.

...

Rozdział z rana jak... Szkoła, nie polecam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top