III
Nie spodziewała się nigdy, że gdy znajdzie się wśród bogactw, będzie czuła taką pustkę. Metalowy nietoperz wypalał dziurę w kieszeni startych spodni. Snuła się niczym cień po jednej z najbogatszych dzielnic Gotham. To wszystko, czego tak bardzo kiedyś pragnęła. Nie robiło już takiego wrażenia. W jej głowie te wszystkie kosztowności, piękne stroje i złota biżuteria, to wszystko było o wiele atrakcyjniejsze kiedyś. Teraz gdy te wszystkie drogie rzeczy walały się jak zwykłe śmieci po chodnikach, straciły swoją wartość.
To wszystko przestało mieć dla niej jakikolwiek sens.
Włóczyła nogami, przygnębiona własnymi myślami. Czuła ich namacalny ciężar. Niemal fizyczny ból, a gorzkie łzy ciurkiem płynęły po policzkach.
Czyjś płacz przedarł się do jej umysłu. Rozpaczliwy krzyk, pełen panicznego strachu zburzył mór negatywnych myśli. W jednej chwili zapomniała o nękających ją demonach.
Rozejrzała się do okoła, a nogi same ją poniosły do źródła dźwięku. W ślepej uliczce kuliła się kobieta, kurczowo tuląc do siebie małą dziewczynkę. Cara nie dałaby jej więcej niż trzy latka, a może i nawet mniej.
Dziewczyna zrobiła krok bliżej, a uczucie, że coś jest nie tak, wzrosło na sile, gdy tylko ujrzała kobietę.
Sztywne palce zaciskały się na ubranku dziewczynki, która wylewała rzewne łzy nad ciałem matki.
Przeszłość mignęła jej przed oczami. Już nie widziała małej dziewczynki, a siebie, gdy mając dziesięć lat, stała się sierotą i równie rzewnie opłakiwała ciała swoich rodziców.
Zrobiła niepewny krok w stronę dziecka, w duchu obiecując sobie, że zrobi wszystko, by nie poznało ono smaku biedy, którego ona doznała, a znak Batmana przestał jej ciążyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top