Wiem lepiej
Wybiła północ. Ludzie zaczęli powoli wychodzić, jednak ja dalej bawiłam się z Nickiem. Nick był ...... okej. Był czasami bardzo denerwujący, ale też i śmieszny. Dziewczyny już się zbierały, dlatego wróciłam pożegnać się z chłopakiem.
-Nick muszę już iść. Miło było- uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam się, żeby odejść, jednak on złapał mnie za rękę. Zdziwiona odwróciłam się, żeby natrafić na jego słodki uśmiech. Słodki? Zwykły uśmiech.
-Ala czekaj. Jesteś wredna, sarkastyczna, dużo klniesz i na pewno będą z tobą jakieś kłopoty. Co robisz w sobotę?
Popatrzyłam na niego jak na wariata. Lubie Nicka, ale kocham Mate'a. Jeszcze nie przestałam za nim tęsknić. I nie przestane, dlatego nie mogę się z nim spotykać.
-Sorry Nick. Jestem zajęta. Pa.
Odwróciłam się na pięcie i dołączyłam do Hailie i Mony, które śmiały się z czegoś głośno.
-Ala Ala Ala- Shane podbiegł do mnie. Dziewczyny powiedziały, że już idą. Stwierdziły, że wrócę z Shanem. No i nie chciały uczestniczyć w rozmowie.
-Co jest?
-Widziałem, że gadasz z kumplem Mate'a.
-No gadałam i?- spytałam sarkastycznie. Shane złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nie rozmawiaj z nim.
Wyglądał tak poważnie, jak nigdy.
-Czemu niby?
-Narobisz się z nim kłopotów. On nie jest partią dla ciebie.
-Wiem lepiej.
-Nie nie wiesz. Jesteś jeszcze małą dziewczynką, a on jest ...... niebezpieczny.- wbiłam w niego swój wzrok. Nikt nie będzie mi rozkazywał.
-Shane.- warknęłam.- wiem, co robię.
-Ty nic nie rozumiesz. Masz przestać z nim rozmawiać. Mogę powiedzieć ci to ja albo Vince- patrzyłam na niego z otępieniem. Wydawał się coraz bardziej wkurzony.
-Nie jestem tylko małą gówniarą, która nic nie wie o życiu.- sapnęłam.
Odwróciłam się i pobiegłam w stronę hotelu. Nie wiem, dlaczego tak się wstawiłam za Nicka. Nie zależało mi na nim, ale nienawidzę, jak ktoś mi rozkazuję.
Kiedy już doszłam do hotelu, zobaczyłam, jak stamtąd wychodzi Dylan. Kolejny brat. Chciałam go obejść, żeby mnie nie zauważył, jednak on już zaczął mnie wołać.
-Ala.- zawołał i do mnie podszedł. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się przesadnie.- Ala pomóż mi.
-Cytując Hamleta, akt piąty, scenę pierwszą, wers 425: NIE.
-Ala proszę. Poznałem taką jedną dziewczynę.
Westchnęłam głośno. Te durne dziewczyny chłopaków.
-Podoba ci się?
-Tak.
-To zapytaj jej o chodzenie.
-Ok, a jak odmówi, powiem, że to dla beki.
-Taa witamy w 21 wieku.
-Dobra dzięki. A jeszcze jedno.- no nie wytrzymam. Co on ode mnie chce?
-Dylan. Co miałeś z geografii.
-Czemu pytasz?
-Jestem ciekawa czy jak powiem, spierdalaj, to nie zabłądzisz.
Znowu się uśmiechnęłam i weszłam do hotelu. Na ostatnich siłach doczłapałam do pokoju i rzuciłam się na łóżku. Dziewczyny już spały, a ja padałam z nóg. Ten dzień był okropnie męczący. Za dużo chłopaków. Może właśnie to jest problem. W moim życiu jest za dużo chłopaków.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko.
Jutro jadę na zieloną szkołę, także nie wiem, czy będą rozdziały. Ale dzisiaj jest. A co u was?
(445)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top