Jest źle

Od kilku dni siedzę w pokoju. Eugenia uparcie przynosi mi jedzenie, którego ja nie potrzebuje. Święta trójca kupiła mi moje ulubione żelki i wołali mnie na mój ulubiony film, jednak ja nie chce. Will przynosi mi herbatę, której nie pije. Vince raz na jakiś czas wchodzi do mojego pokoju. Jakby sprawdzał. Sprawdzał, czy ze mną okej. Hailie za to przynosi mi książki. Na łóżku mam już ich z 20. Nie tknęłam ani jednej. Zapytacie mnie, co robię? Siedzę i patrze się na ścianę. Staram się powstrzymać łzy. Od kilku dni nie czuje nic oprócz bólu w klatce piersiowej. Dzisiaj jest pogrzeb. Pogrzeb Mate'a. Każdy z mojego rodzeństwa został zaproszony. Ja też. Miałam nawet wygłosić mowę. Tylko co ja mam powiedzieć? Że tęsknie? Oczywiście, że tęsknie, ale tego nie powiem. Westchnęłam cicho i poszłam do łazienki. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądałam okropnie. Trzy nieprzespane noce dały o sobie znać pod postacią wielkich siniaków pod oczami. No i wyglądałam na obojętną. Na mojej twarzy nie malowała się żadna emocja. Żadna. Nie miałam siły, żeby robić jakiś makijaż, dlatego po prostu rozczesałam włosy i włożyłam czarną sukienkę.


Pytacie, dlaczego sukienka? Ja i Mateo obiecaliśmy sobie, na pogrzeb pierwszego, drugi przychodzi w sukience. Dotrzymałam słowo.

 
-POV Tony-

Trzy dni temu dowiedzieliśmy się, że Mateo umarł. Ala bardzo źle to znosi. Zamknęła się w swoim pokoju i nie wychodzi. A co najgorsze nie odzywa się. Za ten czas nie odezwała się ani razu. Mijały godziny. Ostatecznie minęło tyle czasu, że zrozumiałem, że będziemy musieli poczekać. Kiedy do niej przychodzę, jest mi tak cholernie smutno, bo nie mogę nic zrobić. Chciałbym zabrać trochę jej bólu, żeby nie było jej tak trudno.

 
-POV Ala-

Wyszłam z pokoju. Jak zawsze zeszłam ostatnia. Każdy rzucił mi krótkie spojrzenie, jednak nic nikt nie powiedział.

 
Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Cmentarz wyglądał smutnie i przytłaczająco. Ciemne chmury zasłoniły niebo i powoli zaczynało kropić. Genialna pogoda. Razem z braćmi i Hailie podeszliśmy do grobu. Leżał tam. Leżał tam mój ukochany Mateo. Wyglądał tak spokojnie. Jakby spał. Podeszłam bliżej i złapałam go za rękę. Była bardzo zimna. Patrzyłam tak na niego i zastanawiałam się co mu powiedzieć. W końcu wydukałam cicho:

-Hej Mateo. Dotrzymałam słowa. Jestem w sukience, chodziarz bardzo nie chce. Tak naprawdę chciałam ci tylko powiedzieć, że Cię kocham. Zawsze cię kochałam i będę kochać. Zawsze będę za tobą tęsknić i już zawsze będę myśleć tylko o tobie. 

Umilkłam. Zamknęłam oczy i poczułam, jak pierwsze łzy ciekną mi po policzku. Nie umiałam ich powstrzymać. Nie miałam już siły, więc odwróciłam się i odeszłam, zostawiając za mną cały mój dotychczasowy świat. Prebiegłam obok braci. Deszcz zaczął mocno padać, a ja tylko biegłam przed siebie. W końcu zatrzymałam się pośrodku jakiejś polanki. Z bezsilności po prostu upadłam na kolana. Do niedawna odcięłam się od wszystkiego i wszystkich. A teraz tak bardzo potrzebuje, żeby ktoś mnie przytulił, przytulił i nic nie mówił. Chce wiedzieć, że ktoś jest obok, chce móc wypłakać się i opowiedzieć jak bardzo jest źle. Bo jest źle. Jest tak cholernie smutno i pusto. Przez myśl przeszło mi, żeby zostać tu na zawsze. Deszcz lał jak z cebra a ja, zamiast pójść się schować, siedziałam na polanie. W sukience bez ramiączek. Jeśli nie będę chora, to jestem nieśmiertelna. 

---------------------------------------------

Siemanko w nowej części,

Nie wiem czemu, ale było mi strasznie smutno, kiedy pisałam ten rozdział. Zżyłam się z bohaterami. 

(557)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top