Epilog

  Ten dzień. Jedni tego dnia wariują, drudzy ekscytują, a inni są nad wyraz spokojni. Ja należałam do tej ostatniej grupy. Cóż mogę rzec, przygotowania zaczęły się już pół roku temu i chyba już wykorzystałam na to wszystkie emocje. Chciałam już być po. 

Tak sobie teraz myślę że opisałam to jakby to była jakaś koronacja ale nie. Chodzi mi o zwykły ślub. Chociaż dla Monetów było to święto wagi narodowej. Nie chcę żebyście pomyśleli że dla mnie nie było to ważne. Było i to bardzo. Ale…. Chyba byłam po prostu zmęczona.

-Aluś, jesteś gotowa?- wcześniej czy później ktoś musiał naruszyć moje dumanie i ku nie zdziwienie był to Shane. Wszedł to garderoby i od razu zaczął wcinać ciastka.

-Psychicznie czy fizycznie?- spytałam i usiadłam obok brata na kanapie.

-I tak i tak.

Westchnęłam cicho i położyłam głowę na ramieniu bliźniaka.

-Fizycznie tak. Mam suknię i czuje się conajmniej jak królowa świata. Mam idealną fryzurę ale… nie wiem.

Shane popatrzył na mnie i przytulił mnie mocno.

-Może idealne nie jest dla ciebie?- spytał cicho.

Pokiwałam energicznie głową i rzuciłam się do szafy.

-To o to chodzi. Cały ten ślub był organizowany beze mnie. Te ozdoby, ta sukienka, makijaż. To nie jestem ja- powiedziałam szczęśliwa.

Zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiejś innej sukienki. Był ich tu multum ale wszystkie były w tym samym stylu co ta. I w końcu znalazłam. Znalazłam czarna sukienkę. Tą w której byłam na balu. Na balu z Mateo. Ta która skradła moje serce tak jak on skradł moje. Odwróciłam się żeby pokazać ją mojemu bratu.

-To jest właśnie Alice Monet.

I tak właśnie na własnym ślubie wylądowałam w czarnej sukience z czarnymi długimi rękawiczkami. Chyba nie muszę wam mówić jak ciocia Maja była wściekła. W końcu tamta sukienka była jej pomysłem. Ucieszyłam się kiedy zobaczyłam jak moje rodzeństwo uśmiecha się od ucha do ucha. I on. Go nie obchodziło w jakiej sukience przyjdę. Mogłam równie dobrze przyjść w piżamie. Obchodziłam go ja. Jego oczy świeciły się tak jasno jakby zobaczył słońce. I to właśnie jest prawdziwa miłość.

Stając przed ołtarzem i słuchając księdza który mówi te wszystkie śliczne rzeczy, zrozumiałam jak dużo razem przeszliśmy. Zrozumiałam też że oprócz niego i rodzeństwa nikt inny mnie nie rozumie i nie zrozumie. Dlatego muszę się go trzymać. Za wszelką cenę.

Przyszłą pora kiedy mieliśmy się wymienić listami. Zdecydowaliśmy że chcemy zrobić tą małą tradycję. W moim liście napisałam mu:

Hej kochany,
Kiedy to czytasz będziemy prawie małżeństwem. No chyba że któreś z nas ucieknie. To byłoby śmieszne. Chciałam ci powiedzieć że bardzo cię kocham. Nie wierzę że jesteśmy tutaj. Razem. Można byłoby napisać o nas jakąś książkę. Nie jestem najlepsza w te wszystkie romantyczne klocki. Dlatego mam dla ciebie radę. Gdy coś ci nie wyjdzie wracaj myślami do słów mojego ojca „kurwa mać, zaraz to przez okno wypierdole”.
Kocham cię

Patrzyłam jak śmiał się i ocierał łzy wzruszenia czytając. Skierowałam wzrok na swoją kartek i zaczęłam czytać w myślach.

Hej Alusia,
Pewnie wiesz jak bardzo cię kocham. Jestem pewien że wiesz. Nie wierzę że jesteśmy tu razem.

Zaśmiałam się pod nosem na to że myślimy tak samo. Jak bratnie dusze.

W moim życiu zdarzyło się dużo dziwnych akcji. Pamiętam jak mój ojciec przed jego odejściem powiedział mi: W życiu chodzi o to żeby spotkać kogoś kto doskonale wie że jesteś taki jaki jesteś. Dziwny, zazdrosny, czasami wredny ale i kogoś kto sobie myśli „z nim przynajmniej nie będzie nudno” i chyba kogoś takiego znalazłem w tobie.
Kocham cię

Poczułam jak po moim policzku przepływa łza. Gorąca łza. Łza wzruszenia. Otarłam ją szybko jakby to miało zatrzymać potok następnych. Uśmiechałam się i płakałam jednocześnie.

-Czy ty Alice Monet przyjmujesz Mateo Santana jako swojego męża i ślubujesz mu miłość póki śmierć was nie rozłączy?- zapytał ksiądz.

Śmierć? Rozłączyć? My pokonamy nawet śmierć.

-Tak.

-Czy ty Mateo Santan przyjmujesz Alice Monet jako swoją żonę i ślubujesz jej miłość póki śmierć was nie rozłączy.

-Tak.

-W takim razie ogłaszam was mężem i żoną.

--Rok później--

@aliceMonet- nie wiemy kim będziesz, ale już cię kochamy @MateoSantan

@aliceMonet- Mówiłam że dziewczynka. Kochamy cię maluszku

@aliceMonet- nasz mały potworek

------------------
Siemka.

Chciałabym podziękować wszystkim którzy to przeczytali. W moim życiu ostatnio działo się dużo co było jednym z powodów dlaczego nie kontynuowałam tej opowieść. Chciałabym przeprosić wszystkich którzy czekali na kolejne części. Przyznaje że troszeczkę zawaliłam zostawiając to bez zakończenia. Uznałem że napiszę ten epilog ponieważ nie zakończenie tej książki byłby zniewagą dla was jako czytelników i dla mnie jako autorki. Jeszcze raz przepraszam.

No i co. Monetowie mają się dobrze. I dobrze. Takiego końca potrzebowali. A ja ich już chyba zostawię w spokoju.

Dziękuję wszystkim którzy kiedykolwiek przeczytali tą książkę. Byliście dla mnie ogromny wsparciem. Życzę wszystkim wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Po tym trudnym roku wszyscy na niego zasługujemy.

Trzymaj cię się ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top