Dzień dobry rodzinko
Mijały dni, tygodnie, miesiące i nastał czas egzaminów. Jako że byłam w 8 klasie, one też mnie obowiązywały. Oczywiście stresik był, dlatego nie robiłam nic, oprócz uczenia się. Will każdego dnia przychodził co godzinę, żeby spytać, czy coś jadłam, a kiedy nie odpowiadałam nic sensownego, przynosił mi górę jedzenia.
No i jakoś szło nie? Z każdym dniem coraz bardziej chciałam mieć już to za sobą, dlatego w ten dzień wstałam z rana, ubrałam się w mundurek i uczesałam włosy. Nic specjalnego, tylko tak, żeby nie wyglądały, jak gniazdo.
Myślałam, że będę bardziej się stresować, ale z łatwością przeskakiwałam każdy schodek i podśpiewywałam randomowe piosenki. W kuchni czekało już na mnie 3 mojego młodszego rodzeństwa.
-Dzień dobry rodzinko- powiedziałam radośnie, nalewając sok pomarańczowy. Niestety nikt przy stole nie odwzajemnił mojej radości. Shane i Tony wyglądali gorzej niż zwykle a Hailie..... jej twarz spoczywała za podręcznikiem do angielskiego, który zawzięcie czytała i byłam pewna, że nawet nie zauważyła mojej obecności.
Od tamtej sytuacji z perfumami Hailie nie była w szkole ani razu. Uczyła się w domu i może dlatego tak jej zależało na swoich egzaminach.
Bliźniacy byli tak zmęczeni, że nawet nie zauważyli, że nic nie zjadłam, co poszło na moją korzyść, bo przyznam się, że ostatnio za dużo jadłam. Razem z siostrą wsiedliśmy do jednego z super aut braci i czekaliśmy na Shane'a, bo ten zapomniał o marynarce i krawacie. Siostra dopiero w pojeździe odłożyła książkę i się ze mną przywitała, na co ja zaśmiałam się w myślach.
Idąc do sali na egzamin, przypomniałam sobie, że Hailie miała dać mi czarny długopis. Przeklęłam pod nosem i pobiegłam do skrzydła licealistów. Pośród nich wyglądałam jak mrówka, ale zignorowałam tę myśl i przedzierałam się wokół natłoku ludzi. W końcu zadzwonił dzwonek i wiedziałam, że muszę wrócić na swoją salę, kiedy usłyszałam za sobą głos.
-Alice Monet- po moim ciele przeszły ciarki na dźwięk chrypliwego głosu za mną. Odwróciłam się i mój wzrok padł na chłopaka. Na oko miał 19 lat, ale co dziwne miał na sobie mundurek naszej szkoły. Był strasznie wychudzony i wyglądał wręcz, jakby był chory.
-Kim jesteś?- głos drżał mi nie naturalnie. Modliłam się, żeby Tony albo Shane wyskoczyli za rogu i opieprzyli mnie za to, że nie jestem w swojej części szkoły.
-Hej!!!- usłyszałam za sobą kolejny głos i ku mojemu szczęściu była to Hailie. Chciałam podbiec do niej, jednak chłopak wziął mnie za rękę. Jego uścisk był tak mocny, że momentalnie stanęły mi łzy w oczach, ale nie dałam po sobie znać. Moje przerażenie sięgnęło zenitu, kiedy chłopak odsunął marynarkę i zobaczyłam pistolet. Siostra też z przerażeniem wpatrywała się w broń, po czym dumnie podniosła wzrok i spytał chłodnym głosem- czego od nas chcesz?
----------------------------------------------------------------------------------------------
Siemaneczko!!!!!
Zaczęły się wakacje, więc obiecuje, że będę pisała dalej. Dziękuje wszystkim, którzy mają cierpliwość do mojego wstawiania rozdziałów.
(462)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top