-UNFORSEEN CONSEQUENCES, VOL. 1/2-

Nie wiem ile Gordon pozostawał nieprzytomny, nie włączyłam stopera, sorki. Podejrzewam, że kilka minut, bowiem jedynie został ogłuszony, a nie wyjęto mu wnętrzności i włożono od nowa czy coś. No ale kiedy łaskawie otworzył oczy, ujrzał i usłyszał, że coś z sufitu spadło obok niego oraz usłyszał ciągle uruchomiony alarm. Kątem oka dostrzegł ogień, gdzie te kiełbaski, a także zniszczoną, górną część Spektometru, z której wydobywały się niewielkie wiązki prądu oraz czasem leciały iskry. Widząc to, od razu wstał, po czym rozejrzał się po tym pierdolniku, który się wydarzył.


Dolna część Spektometru też została zniszczona, wszystko wręcz leżało w środku urządzenia razem z nośnikiem z próbką, który utknął pomiędzy dwoma, przewalonymi mechanicznymi ramionami. Rury leżały na podłodze zniszczone oraz gdzieś tam po lewej stronie palił się ogień. Drzwi do komory testowej zostały otwarte oraz w ich okolicy, zgadnijcie co, fajczył się ogień! Je!


Generalnie, jak na ironię losu, owe miejsce stanowiło najbezpieczniejszą część Black Mesy obecnie, więc Freeman mógłby tu zostać i czekać, aż ktoś ogarnie, jak stąd wyjść. No ale on chciał wydostać się sam, ale najpierw sprawdzić czy Anatolij żył lub chociaż dało się go wskrzesić, bowiem jeżeli nie, to miał w planach zajebać Breena za ten durny plan eksperymentu. No co, Diatłow i Nadbóg vol. 2 to BFF, co się dziwicie. No ale obecnie ruszył w kierunku wyjścia z tego padalcowa, a kiedy przekroczył zniszczone drzwi, zauważył że Ogórek Pieczony i Beczka Po Wódce chyba wyparowali, bowiem nawet śladu krwi po nich nie zostało. Serio, co się z nimi stało? Przecież nie mogli ot tak zniknąć. No ale w sumie co kogo obchodziły jakieś no-name'owe persony, c'nie. Gordon po prostu ominął leżącą na podłodze wielką kratę oraz beczki, po czym podszedł do uszkodzonego skanera siatkówek oka, aby wydostać się z tego miejsca.


O, jednak znalazł się jakiś ślad krwi, a dokładniej krwawy odcisk dłoni na ścianie pomiędzy drzwiami a skanerem. No ale w takim razie co stało się z ciałem lub chociaż z wnętrznościami Ogórka Pieczonego i Beczki Po Wódce? Nah, who cares, nikt ich nie lubił, c'nie. Kiedy zaś Gordon zeskanował swoje łoczy, bowiem co mógł zrobić, skaner powydawał dźwięki uszkodzenia, a drzwi przez chwilę unosiły się i opadały, no ale koniec końców radośnie otworzyły się. Pod drugimi jednak Freeman musiał ukucnąć i w ten sposób przejść, gdyż otworzyły się tylko do połowy, cholery jedne. Po przekucaniu pod drzwiami, Nadbóg vol. 2 usłyszał dźwięk alarmu oraz poczuł, że budynek zatrząsnął się. Cały korytarz przeszywał półmrok, większość lamp została uszkodzona. Przed Gordonem zaś, niedaleko, znajdował się jakiś naukowiec, który próbował reanimować Cwanego Skurwysyna, ale ze względu na tą krew, w której leżała jego głowa, powątpiewam, że dało się go uratować. Nawet apteczka leżała obok, a że naukowiec zajmował się próbą reanimacji, Freeman cicho podwinął ją, bowiem uznał, że jego BFF-owi mogłaby się bardziej przydać niż martwemu ochroniarzowi. Nawet, korzystając z faktu, że Nadbóg vol. 2 miał założony na głowę kask od kombinezonu, przez który nie dało się dostrzec jego oczu, użył swego Death Vision aby sprawdzić czy tego ochroniarza dało się wskrzesić.


Chuja tam. Nad jego głową pojawił się czarny pasek z napisem „0%", co oznaczało, że już nawet Nadbóg tego nie wskrzesi. Znaczy techniczne mogliby, ale Opkolandia nie pozwalała, bowiem nie chciała, aby jeszcze kurde Nadbogowie wszystkich nieśmiertelnymi czynili. Dlatego też Gordon od razu ruszył przed siebie, nie niszcząc naukowcowi nadziei i przy okazji wyłączając na ten moment swoje Death Vision i ruszył przed siebie. Daleko nie zaszedł, bowiem jeden z komputerów jebnął, przez co powstał również ogień, który minimalnie oświetlił ten ciemny korytarz, akurat gdy Freeman włączył latarkę w swym kombinezonie.

- Uwaga personel naukowy sektora C(ep). - przemówił system informacyjny Black Mesy, gdy Nadbóg vol. 2 jak gdyby nigdy nic przeszedł przez ogień, kompletnie nic sobie nie robiąc, wszakże posiadał atmokinezę - Proszę natychmiast zgłosić status. - odparł, a właściwie odparła jakże pasującą do sytuacji wiadomość, kiedy Gordon przeszedł obok jakieś pary wydostającej się z podłogi.

No cóż, statusu raczej nikt zgłosić nie mógł w obecnej sytuacji, bo chyba pół sektora kojfnęło, a reszta myślała o tym, jak spierdolić z wielkiego, podziemnego ośrodka, kiedy wszystko padło. Freeman zaś, idąc przed siebie, nie mógł uwierzyć, jak bardzo Black Mesę rozjebał Spektometr Antymasy po tym jebnięciu. Toż to nawet reaktor nie był, więc jakim cudem mógł narobić tyle szkód? Znaczy Nadbóg vol. 2 posiadał wiedzę absolutną, ale nie korzystał z niej, aby sobie życia nie spoilerować, więc pozostawało mu się domyślać.

- Ostrzeżenie. - przemówił system informacyjny, kiedy Gordon zbliżał się do skrętu w lewo - Nieautoryzowane formy biologiczne wykryte w sektorze C(ep). - poinformowała, gdy Freeman skręcił i ruszył przez rozpizgane pomieszczenie, w którym zatrzymywała się winda.

Kiedy zaś podszedł do zablokowanych jakimiś kawałkami metalowych blach i innym żelastwem drzwi windy, odgarnął wszystko swoją psychokinezą i wsiadł do windy. Po zrobieniu tego, wyłączeniu latarki i naciśnięciu przycisku w górę, gdy winda ruszyła radośnie się obracając, spróbował telepatycznie połączyć się z umysłem rosyjskiego inżyniera. Wiedział, kiedy się połączył, ale to, co najbardziej go przeraziło, to fakt, że nie słyszał jego myśli, co musiało oznaczać, że po prostu nie żył. Nawet jeżeli pozostawałby po prostu nieprzytomny, to Nadbóg vol. 2 powinien w myślach słyszeć, co się działo w jego ewentualnym śnie lub chociaż słyszeć cichy szum, który sugerowałby, że Anatolij żyje, no ale nic mu się nie śni. A tymczasem cisza jak w dupie. Teraz Gordonowi pozostało modlić się, aby Death Vision pokazał jeden procent nad głową rosyjskiego inżyniera, bowiem jeden procent oznaczał, że normalnie człowieka nie dało się zreanimować, ale Nadbóg mógł takiego kogoś przy pomocy witakinezy wskrzesić jeszcze przez pół godziny.

- Czemu nie słuchali? - powiedział Eli, stojący przed komputerem, który buchnął przed Kaskadą Rezonansową, gdy Gordon wyszedł z windy - Ja...Ja starałem się ich ostrzec! - dodał, kiedy Freeman włączył latarkę, gdyż pomieszczenie nie dość, że zniszczone, to jeszcze panował półmrok.

- Nigdy nie sądziłem, że zobaczę Kaskadę Rezonansową... - przemówił Isaac, siedzący obok komputera, gdy Nadbóg vol. 2 ruszył w ich kierunku - Nie mówiąc o jej wywołaniu! - dodał, kiedy Gordon podszedł bliżej.

- No, chujnia na całego, a żebyście widzieli jaki syf tam na dole teraz jest. - wtrącił się do rozmowy Freeman, opierając swe Nadseksowne ręce o biodra.

- OMN, on żyje! - rzekł Nadzdziwionym głosem Isaac, kiedy i on, i Eli odwrócili się w kierunku Nadboga vol. 2.

- Gordon! - zawołał radośnie Eli, widząc swego zioma żywego - Dzięki Bogu za ten Hazard Suit! - dodał, kiedy Isaac ruszył dupę z podłogi i postąpił trzy kroki w przód - Odcięło wszystkie telefony. - poinformował, gdy Kleiner przyjrzał się Gordonowi, poprawiając okulary, jakby nie wierzył, że jego ziomek żyje - Nie mogę skontaktować się z nikim w placówce! - dodał oczywistą oczywistość, kiedy niewzruszony niczym Nyan Cat przeleciał przez pomieszczenie, dając chociaż promyk nadziei w tej beznadziejnej sytuacji - Musisz dostać się na powierzchnię i powiadomić kogoś, że ugrzęźliśmy tu na dole! - poinstruował, gdy Isaac założył ramię na ramię i zastanawiał się, kiedy jeszcze w to miejsce nuka jebnie - Nie mogę powiedzieć, jakie rodzaje zagrożenia są--- - zaczął, ale przerwał mu dźwięk teleportacji oraz zielone światło, takie samo jakie wydobywał Spektometr Antymasy rozpierdalając się, przeszywając pomieszczenie.

- Ahh! - krzyknął Isaac, kiedy światło przestało nakurwiać.

- Mój Boże... - zaczął Eli, kiedy we troje odwrócili się w kierunku tubopodobnych urządzeń, z których owe dźwięk i światło dobiegły - Co myśmy zrobili? - spytał, gdy podeszli bliżej.

- Fascynujące... - zachwycił się Kleiner, kiedy zbliżali się do urządzenia, do którego przeteleportował się headcrab - Mógłbyś spojrzeć na to? - spytał, zadając to pytanie do Eliego, gdy podszedł bliżej.

- Nie możemy marnować czasu! - obwieścił Eli, odwracając wzrok w kierunku Gordona.

„No wiadomo, ty Anatolija nie wskrzesisz, więc rusz dupę, bowiem nie wiem czy w ogóle mogę go jeszcze wskrzesić." - pomyślał zaniepokojony Freeman, zakładając ramię na ramię.

- Potrzebujesz mnie do skanera siatkówek. - rzekł Eli, nieco zginając prawą rękę - Jestem przekonany, że reszta zespołu naukowego pomoże ci po drodze. - zapewnił, ruszając w kierunku skanera, a Nadbóg vol. 2 poszedł za nim - I na litość boską, nie zdejmuj tego kombinezonu nim się stąd nie wydostaniesz! - poradził, odwracając się w kierunku Gordona i chwilę idąc tyłem - Słyszysz mnie? - spytał, kiedy Freeman ujrzał napis „POMIESZCZENIE KONTROLNE" na ekranie przed wejściem do owego, które sobie migało.

Chwilę potem, Eli zeskanował siatkówki swych oczu i, gdy drzwi otworzyły się, polazł sobie. No to Nadbóg vol. 2 jak wpierdolił do pomieszczenia, to prawie podłogę butami spiłował.


W pomieszczeniu panował Nadsyf. Ogień płonął, jeden z paneli płonął, alarm wył, a ekrany się śnieżyły. Jeden naukowiec leżał martwy w kałuży krwi, drugi chciał się wydostać krzycząc przy tym, zjeb pierdolony, poczekaj chwilę, bo zaraz cię ten żółty promień, który ze Spektometru się wydostawał, pizgnie! Ja jebe, wejdź pod panele czy coś. NO UKRYJ SIĘ CIECIU! No i jebnął go, pozostawiając z niego tylko wnętrzności i rozjebując przy tym drzwi, super.

- Ja jebe, co za zjeb, pierwszy raz się cieszę, że ktoś zdechł. - powiedział do siebie zażenowanym głosem Gordon, włączając swoje Death Vision.

Naukowiec, który leżał martwy pod jeszcze niezniszczoną szybą, za którą znajdowały się centrale komputerów, miał nad swoją głową czarny pasek z napisem „0%". Niedaleko niego zaś, leżał w ogromnej, zajmującej pół pomieszczenia kałuży krwi Diatłow, który nad głową miał cyfrę „1%" JAS!!! BĘDZIE ŻYYYŁŁŁ!!! Historia uratowana! Znaczy na razie nie żył, nie dychał już od dziesięciu minut jak coś, więc Freeman miał jeszcze dwadzieścia minut nim ta jedynka w zero się zamieni. W sumie co się dziwić, że zmarł, wykrwawił się tak, że prawie w nim krwi nie dałoby się znaleźć, miał prawo kojfnąć. Nu, ale Nadbóg vol. 2 od razu przeteleportował się do niego, kiedy promień skrzętnie go omijał, walił nad nim, obok niego i na wskroś, ale nie uderzał w Gordona, chyba obawiał się ewentualnego wpierdolu.


Po znalezieniu się koło swego BFF-a, Freeman delikatnie podniósł go, obracając na plecy. Ten rosyjski inżynier to Nadcheater, no, nawet na martwego nie wyglądał, jedynie na nieprzytomnego. Ja nie mogę, nawet podczas śmierci Nadcheatuje, to już chyba szczyt. Aaanyway, następnie zaś, przeteleportował się do pomieszczenia z monitoringiem znajdującego się niedaleko, gdyż tam podejrzewał, że panował spokój, który Nadbóg vol. 2 potrzebował do wskrzeszenia swego przyjaciela oraz przywrócenia go do porządku.


Faktycznie, panował tam spokój, jedynie na podłodze, niedaleko paneli sterujących wielkimi ekranami znajdującymi się na wszystkich ścianach, z czego niektóre zostały uszkodzone, leżał martwy ochroniarz. Panował tu też mrok, ale Gordon, korzystając z faktu, że poza nim oraz martwymi Anatolijem i ochroniarzem nikt tu nie przebywał, swymi nadprzyrodzonymi zdolnościami nieco rozjaśnił pomieszczenie. Kiedy to zrobił, delikatnie położył Diatłowa na podłodze i uklęknął obok. Następnie, rozpiął mu zakrwawiony kitel naukowca i podwinął bluzkę, którą miał pod spodem. Kiedy to zrobił, zauważył, że przez cały brzuch rosyjskiego inżyniera przechodziła rozległa, krwawiąca rana. Znaczy już krwawiła mniej, bowiem Anatolij praktycznie całkowicie wykrwawił się, no ale nadal. Także dostrzegł, że jego klatka piersiowa wyglądała na zapadniętą. I pomyśleć, że po prostu promień go pizgnął.


No ale widząc to, Freeman od razu przywołał Nadpełną Nadmoc* swej witakinezy i przyłożył prawą dłoń do serca rosyjskiego inżyniera, a lewą położył na rozległej ranie na brzuchu swego przyjaciela aby ją na tyle zasklepić, żeby na nowo tworząca się krew znowu nie uciekała przez ową ranę. Wskrzeszenie Diatłowa zajęło bardzo długo, dlatego podczas tego procesu, gdy Nadbóg vol. 2 ujrzał nad głową Anatolija „5%", użył swej chronokinezy aby zatrzymać czas, żeby móc spokojnie wskrzesić swego BFF-a. Zajęło mu to chyba sześćset sześćdziesiąt sześć lat, gdyż oddech człowieka przywracał się dopiero przy piętnastu procentach, a regeneracja absolutnie całej krwi w organizmie Diatłowa zajęła sporo czasu i trochę zmęczyła Gordona, ale wiedział, że rosyjski inżynier to jego BFF, a dla przyjaciół zrobi wszystko. Poza tym, nawet jeżeli, to wiedział, że córka Anatolija mogłaby rozjebać piekło, aby przywrócić swego ojca do życia, a Nadbóg vol. 2 wolał tego uniknąć. No ale gdy Freeman usłyszał płytki oddech swego przyjaciela, zdjął dłoń z jego serca. Z rany już dawno to zrobił, gdyż technicznie mógłby ją uleczyć w całości, ale przy takich obrażeniach dwaj Nadbogowie nigdy nie leczyli owych witakinezą w stu procentach. Mogłoby się to bowiem źle skończyć, gdyż owa witakineza mogłaby rozleniwić organizm człowieka, dlatego kiedy dane obrażenie nie stanowiło już zagrożenia życia, Nadbogowie dawali organizmowi samemu się zregenerować. Po wskrzeszeniu swego BFF-a, Nadbóg vol. 2 wyjął z apteczki bandaże i jeszcze przed opuszczeniem bluzki, zabandażował Anatolijowi ranę. Witakineza i tak już ją odkaziła, więc ten etap został załatwiony. Kiedy to skończył, psychokinezą złożył apteczkę do kupy, a sam opuścił bluzkę rosyjskiego inżyniera i zapiął mu kitel. Teraz, po puszczeniu czasu, pozostało mu czekać, aż Diatłow się obudzi.


Zajęło to w ciul czasu, gdyż człowiek budził się dopiero, kiedy nad jego głową pojawiła się liczba „50%", a w obecnym przypadku trochę czasu to trwało. Przez ten czas, Gordon zdążył uciąć sobie półgodzinną drzemkę, sprawdzić swym dimensional storage** co trzymał w Magazynie Rzeczywistości*** i czy w ogóle coś trzymał, zjeść kubek, gdyż głodny się zrobił oraz wiele innych rzeczy. No ale chyba po czterech godzinach, usłyszał jęknięcie Diatłowa, no kurwa, wreszcie wstał, leń jeden. Kiedy zaś Freeman wstał z panelu, na którym siedział, ujrzał że rosyjski inżynier prawą dłonią chwycił się za głowę i, najpierw, usiadł.

- G-Gordon... - zaczął słabym głosem, odnajdując jeszcze zamglonym wzrokiem swego przyjaciela - Co...Co się stało? - spytał, kiedy Freeman ukucnął w słowiańskim przykucu obok niego - Czułem się jakbym umarł... - dodał, spuszczając wzrok.

- Bowiem nie żyłeś. - odparł dramatycznego newsa, gdy Anatolij spojrzał zdziwionym i zmieszanym wzrokiem w kierunku Nadboga vol. 2 - Straciłeś całą krew, ale miałeś jeden procent HP, więc mogłem cię jeszcze wskrzesić, co nie oznacza, że poszło to prosto. - wyjaśnił, kiedy Diatłow starał się sobie coś przypomnieć od momentu wsadzenia próbki do Spektometru, ale jego wspomnienia z dzisiejszego dnia kończyły się na tym momencie, no pamiętał jeszcze zielony promień.

- Nic nie pamiętam... - zaczął, zamykając oczy i starając się wydobyć jakiś dodatkowy szczegół z pamięci - Jedynie włożenie próbki do Spektometru i zielony promień... - mówił, otwierając oczy i najwidoczniej wiedząc, że nie miał szans przypomnieć sobie czegokolwiek innego z momentu Kaskady Rezonansowej.

- Może to i dobrze. - stwierdził Gordon, wstając - W każdym razie, jak się czujesz? - spytał, widząc że jego przyjaciel chciał wstać.

- Słabo... - odpowiedział Anatolij, kiedy Freeman pomógł mu wstać, opierając jego prawą rękę o swe lewe ramię - Nie mam siły... - wyjaśnił, gdy Nadbóg vol. 2 pomógł mu dojść do krzesła.

- Odpocznij chwilę. - rzekł Gordon, pomagając swemu BFF-owi usiąść - Straciłeś naprawdę dużo krwi. - dodał, kiedy Diatłow usiadł i, ciężko oddychając, zamknął oczy, uniósł głowę opierając ją o oparcie krzesła i lekko otwierając usta starał się uregulować oddech.

Minęło trochę czasu, ale Freeman rozumiał to, rosyjski inżynier naprawdę znajdował się na skraju całkowitej śmierci. Przez ten czas, panowała cisza, gdyż Nadbóg vol. 2 nie chciał męczyć Anatolija, każąc mu mówić. Przez ten czas, Diatłow trochę zastanawiał się nad wszystkim. Zastanawiał się, jak wydostanie się z tego miejsca, wiedział że w Opkolandii to nie mogło pójść łatwo. Zastanawiał się, kto wśród jego Drużyny Rozpierdolu miał telepatię i czy ktoś w ogóle miał, to mógłby temu komuś przekazać co się z nim działo, aby się nie martwili. Włodzimierz Horodecki. On miał najwyższy poziom telepatii.

„E, Władek." - pomyślał rosyjski inżynier, łącząc się umysłem z Włodzimierzem.

„Ile mam ci mówić abyś nie zdrabniał mego imienia?" - usłyszał w swej głowie wybitnie niezadowolony głos Włodzimierza.

„Hehe...Sorki." - odpowiedział myślami Diatłow, powoli dochodząc do siebie - „Anyway, powiedz Drużynie Rozpierdolu, że jak wrócę w ciągu najbliższych ośmiu dekad to będzie cud." - poprosił, kiedy Nyan Cat przeleciał przez linię, za pomocą której łączyło się z kimś telepatycznie, ten to chyba wszędzie jest.

„Ło kurwa, a co się stało?" - spytał zdziwionym głosem Włodzimierz.

„Kaskada Rezonansowa się stała, a że jesteśmy w Opkolandii, to podejrzewam, że wydostanie się z Black Mesy nie okaże się takie proste." - wyjaśnił, gdy znudzony kubek spadł z panelu, nie rozbijając się i zaczął turlać się w kierunku wyjścia, starając się opuścić to pobojowisko, ale Gordon chwycił go swoją psychokinezą i odstawił na miejsce.

„Jak zwykle, nadzorowałeś czymś i wszystko się zjebało." - odparł Włodzimierz słyszalnie karcącym głosem.

„Spierdalaj" - genialnie zripostował rosyjski inżynier.

„Hehe xD" - zakończył Włodzimierz, ujawniając że umiał mówić emotikonkami, skubaniec jeden.

Po tej rozmowie i w głowie Anatolija nastała cisza. Przez kilka sekund i w normalnym świecie owa panowała, aż w którejś chwili pasek nad głową Diatłowa naładował się do osiemdziesięciu procent, dzięki czemu rosyjski inżynier poczuł się znacznie lepiej.

- Okej... - rzekł, otwierając oczy i prostując głowę - Już lepiej. - stwierdził, wstając i odwracając wzrok w kierunku swego BFF-a.

- Tylko nie umieraj mi już w taki sam sposób. - poprosił Freeman, teleportując ich za rozjebane drzwi do pomieszczenia kontrolnego.

- Jakby to ode mnie zależało. - odparł zażenowanym głosem Anatolij, kiedy Nadbóg vol. 2 szeroko uśmiechnął się, ale Diatłow nie mógł tego zauważyć, gdyż jego BFF miał zasłoniętą twarz.

No ale mimo to wyczuł, że Gordon szeroko uśmiechnął się. Obaj znali się już bardzo długo i stali się wręcz NadBFF, więc umieli wyczuć emocje drugiej strony, nawet jeżeli znajdowali się osiemset kilometrów od siebie. No ale obecnie ruszyli w poszukiwaniu wyjścia, skręcając w lewo.


Szli korytarzem, w którym jedna z lamp migała. Szczerze, owe miejsce wyglądało dość mrocznie i mieli wrażenie, że zaraz coś na nich wyskoczy. Co prawda obaj mieli nadprzyrodzone zdolności, a że obecnie nikt ich nie widział, to mogli spokojnie ich używać, no ale wiecie, sam fakt, że na przykład coś by im przed twarze wyskoczyło, c'nie.

- Jakikolwiek Zespół Kontroli Zniszczeń do Sektora C(ep) natychmiast. - odezwał się system informacyjny Black Mesy, gdy prawie doszli do końca tej części korytarza.

- Ciekawa historia. - zaczął opowieść Anatolij, gdy Freeman odwrócił wzrok w jego kierunku - Prawie dostałem robotę w jednym z tych zespołów. - wyjaśnił, kiedy doszli do ciemniejszego korytarza, w którym w oddali palił się ogień oraz zombie w nim, a także dwie szyby zostały na tyle zniszczone, że od lekkiego dotknięcia mogłyby się posypać - Jednak zgadnij co, nie przyjęli mnie podając najdebilniejszy argument jaki zaraz usłyszysz. - mówił, gdy Nadbóg vol. 2 włączył latarkę w swym kombinezonie, kiedy przy okazji ominęli płonące zwłoki zombie - Uznali, że nie mogę być w takim zespole, bo kiedyś wysadziłem reaktor, więc to byłaby hipokryzja. - stwierdził, gdy szli wąskim przejściem pomiędzy podwyższeniem i ścianą, na której znajdowały się iskrzące urządzenia - A potem dali mi robotę w sektorze C(ep) i sektorze Lambda, gdzie jest reaktor. - opowiadał, kiedy za nimi przeteleportował się headcrab, którego Gordon spalił strzelając w jego kierunku laserami z oczu - Logika, kurwa. - zakończył, gdy weszli po jakieś przewalonej kracie na podwyższenie z porozwalanymi skrzyniami oraz różnymi drobnymi przedmiotami, a także uszkodzonymi komputerami.

- No ale przynajmniej na Xen bywałeś. - odparł z lekko słyszalną zazdrością w głosie Freeman, gdy podeszli do zniszczonych drzwi, z których tylko prawa część łaskawie się otworzyła - Chociaż fakt, to chyba szczyt hipokryzji. - dodał, kiedy wyszli do wielkiego korytarza, który również zawierał półmrok.

- Fakt, Xen jest wyjątkowo pięknym i ciekawym światem, ale jest cholernie niebezpieczny. - wyjaśnił Diatłow, gdy pomieszczenie zatrząsnęło się - Wielu naukowców tam zginęło. - zauważył, kiedy w rytmie alarmu część rury z laserami, które znajdowały się w dalszej części korytarza, wybuchła i zaczęła emitować laser, który przewalił jeden z komputerów.

- Szkoda, że nie możemy tam wysłać Elisy aby zdechła. - stwierdził jakże miło i kulturalnie Nadbóg vol. 2, gdy laser uniósł się, orientując się, że Gordon i rosyjski inżynier szli.

- Taaa, też nienawidzę tej idiotki. - odparł ze słyszalną ignorancją w głosie Anatolij, kiedy laser wrócił do normalnej wysokości, gdy Freeman i Diatłow odeszli odpowiednio daleko - Liczę na to, że zdechła przygnieciona czymkolwiek. - stwierdził, kiedy kolejna część rury z laserem wybuchła, emitując owy, gdy Duet Rozpierdolu mijał płonący ogień i przewalony komputer.

- Szkoda, że Breen jeszcze jej nie sprzedał za torebkę foliową z Walmartu. - stwierdził Nadbóg vol. 2, kiedy ominęli kolejną zniszczoną centralę komputera i ominęli laser, który radośnie zabił jakiegoś ochroniarza, pozostawiając z niego tylko wnętrzności.

- Współczuję jej matce, że urodziła taką zjebaną córkę. - powiedział rosyjski inżynier, gdy podeszli do uszkodzonych drzwi, które nie chciały się otworzyć, po czym Gordon użył noclippingu, a Anatolij otoczył się barierą stworzoną z psychokinezy aby przeniknąć przez owe drzwi - Nie dziwię się, że wolała ukryć się w piekle i poczekać aż Elisa zdechnie, niż ją wychowywać. - powiedział, kiedy znaleźli się w dłuuugim pomieszczeniu z migającymi światłami.

- Pomocy, niech ktoś nas stąd wyciągnie! - usłyszeli wołanie o pomoc jakiegoś naukowca, które dochodziło z windy na końcu lewej strony pomieszczenia - Wyciągnijcie nas! - wołał, gdy Freeman i Diatłow, niewzruszeni, ruszyli normalnym tempem w lewą stronę - Pomocy! - wołał, kiedy Duet Rozpierdolu szedł w kierunku windy - Pomóżcie mi wydostać się z tej windy! - wołał, gdy Nadbóg vol. 2 i rosyjski inżynier podeszli do windy - Pomocy! - zawołał, kiedy Gordon i Anatolij spojrzeli po sobie znacząco.

- Myślisz o tym samym co ja? - spytał Diatłow, szyderczo uśmiechając się.

- Tak. - odpowiedział Freeman, również szyderczo uśmiechając się.

Po tej wymianie zdań, rosyjski inżynier radośnie nacisnął jeden z przycisków, które normalnie przywoływały windę. Teraz jednak, owa zaskrzypiała niepokojąco, a naukowiec w windzie rzekł nerwowo:

- O...kurwa!

- Nie chcę umrzeć! - powiedziała spanikowanym głosem, również z owej windy, jakaś kobieta - Nie chcę umrzeć!!! - powtórzyła, gdy rzeczywistość wyjęła popcorn.

- Wyciągnijcie nas Z TĄĄĄD DO CHOLERY!!! - zawołał naukowiec, kiedy z windy poleciały iskry.

- NIE CHCĘ UMRZEĆ!!! - powiedziała histerycznym głosem kobieta z windy.

- POMÓŻCIE NAM!!! - zawołał spanikowanym głosem naukowiec, gdy od strony windy dało się usłyszeć jakieś skrzypienie metalu.

- POOOOMOCYYY!!! - krzyknął mężczyzna, kiedy winda radośnie zaczęła szybko spadać w dół, co zaowocowało krzykami i kobiety, i mężczyzny.

Kiedy winda spadła, jebła tak, że aż szyby w drzwiach prowadzących do szybu się potłukły.

- xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD - powiedzieli emotikonkowo Nadbóg vol. 2 i rosyjski inżynier, przenikając przez rozjebane drzwi.

- Zardonic mnie za to zajebie, ale było warto. - rzekł Gordon, kiedy znaleźli się na metalowym podeście po drugiej stronie.

- Ostrzeżenie. - odezwał się system informacyjny Black Mesy, kiedy Duet Rozpierdolu ruszył po drabinie w górę - Awaria windy w Sektorze C(ep). - powiedział, a właściwie powiedziała jakże klimatyczną wiadomość, gdy Freeman i Anatolij znajdowali się w połowie drabiny - Nie używać. - zakończyła, kiedy Nyan Cat przeleciał, też lecąc w górę.

- xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD - odparli znowu emotikonkowo Nadbóg vol. 2 i Diatłow, gdy dochodzili do końca drabiny.

- No fakt, Zardonic będzie mieć ból dupy o tych ludzi, ale i tak było warto. - stwierdził rosyjski inżynier, kiedy znaleźli się na metalowym podeście przed otwartymi drzwiami do szybu.

Za owymi stał jakiś ochroniarz i strzelał do czegoś. Widząc go, Anatolij i Gordon wyszli na korytarz, a kiedy to zrobili, ochroniarz odwrócił się.

- Gordon? Anatolij? - spytał z niedowierzaniem, widząc Duet Rozpierdolu żywy, pomijając fakt, że Diatłow miał cały kitel ubrudzony swoją krwią, tak samo jak włosy i w sumie ej, wyglądał seksi w czerwonych włosach - Cieszę się, że was widzę! - rzekł i czy po jego monotonnym głosie słychać jak bardzo się cieszy? - Czym do cholery są te rzeczy?!? - spytał, gdy Freeman i rosyjski inżynier spojrzeli w kierunku martwego zombie - I dlaczego są ubrane w uniformy naukowców?!?! - zapytał, kiedy Nadbóg vol. 2 i Anatolij spojrzeli po sobie.

„Powinniśmy mu mówić?" - spytał telepatycznie Diatłow.

„Nieee, pewnie i tak by nam nie uwierzył." - odpowiedział również telepatycznie Gordon, szukając w konsoli rzeczywistości, którą przy pomocy swych oczu wyświetlił sobie na szybce kasku, przycisku „E" aby poprosić ochroniarza aby ruszył dupę z nimi - „Może sam się kiedyś domyśli." - dodał, naciskając przycisk „E".

- Przyjąłem, uciekajmy gdzie pieprz rośnie! - odpowiedział naukowiec, gdyż zapewne nie wiedzieliście, ale jak ma się dostęp do konsoli rzeczywistości to można nie ruszając żuchwą w ten łatwy sposób kazać komuś iść za wami.

No ale po tych słowach, we troje ruszyli w lewą stronę. Nie przeszli za długo, gdyż na ich drodze stanął kolejny zombie, który powoli szedł w ich kierunku. W sumie dobrze, że to nie szybkie zombie, bowiem byśmy mieli przejebane. Czy to tylko ja jestem taka zjebana i poziom w Ravenholm ledwo przechodzę przez te szybkie cwele? Tylko ja? OK, zawsze wiedziałam, że ze mnie Nadnoob. W każdym razie, wracając do historii, widząc zombie, ochroniarz, strzelając do niego, rzekł:

- Nie pozwólcie mu podejść blisko was!

No rada tysiąclecia, każdy kto chociaż raz miał do czynienia z czymkolwiek, w czym pojawiały się zombie, wiedział że nie należało pozwolić im podejść blisko. No ale dwa-trzy strzały prosto w headcraba na głowie zombie wystarczyły, aby zabić to oło.

- Ha ha! - powiedział, opuszczając pistolet - Tak! - zawołał, gdy ruszyli dalej.

Przeszli obok jakiegoś zniszczonego laboratorium z migającym światłem oraz z przechylonymi, zablokowanymi drzwiami. W środku znajdował się zombie, który uderzał głową w szybę, więc przynajmniej nie stanowił zagrożenia. Mimo to, ochroniarz najwidoczniej chciał pokazać jaki to jest fajny, gdyż zaczął strzelać w kierunku zombie, przy okazji rozbijając szybę. Jasne, zabił owe stworzenie, ale po co? W końcu jak na razie nie stanowiło dla nich zagrożenia. Przez to też musiał wystrzelać więcej amunicji, ponieważ z pomieszczenia wyskoczył headcrab. Teraz co prawda dało się wejść do pomieszczenia, ale Gordon i Anatolij nie robili tego, gdyż nie widzieli tam nic ciekawego, a poza tym nie chcieli ryzykować spotkaniem ewentualnego innego zagrożenia w owym miejscu. Dlatego też ruszyli dalej i, koniec końców, skręcili w prawo i ruszyli nieco szerszym korytarzem, w którym leżał martwy naukowiec. Freeman, widząc go, od razu korzystając z tego, że nie dało się obecnie zauważyć jego twarzy, użył swego Death Vision aby sprawdzić czy owego naukowca dało się wskrzesić. Okazało się, że niestety nie, gdyż nad jego głową wyświetliła się liczba „0%".


Wiedząc to, Nadbóg vol. 2 po prostu podniósł jedną z flar, która leżała obok zwłok, a Diatłow uniósł drugą, po czym przeszli przez wyjątkowo niezniszczone i normalnie otwierające się drzwi.

- Jezu... - odezwał się ochroniarz, gdy szli obok długiego, oszklonego laboratorium oraz kiedy coś tam buchnęło na ścianie obok - To miejsce jest w złym stanie. - stwierdził oczywistość, kiedy szli przez korytarz.

No co ty nie powiesz, Kapitanie Oczywisty. Wszystko się waliło i miejscami paliło, a ty dopiero teraz zorientowałeś się, w jakim stanie znajdowała się Black Mesa. Najwidoczniej miał po prostu opóźniony zapłon czy coś. W każdym razie, w pewnym momencie, gdy tak szli, Gordon uznał, że chciał porozmawiać ze swym BFF-em, dlatego odwrócił się w kierunku ochroniarza i nacisnął przycisk „E" w konsoli rzeczywistości.

- Będę ochraniał ten teren. - rzekł ochroniarz, dając do zrozumienia, że faktycznie nie pójdzie za nimi dalej.

Po tej wypowiedzi, Freeman i Anatolij po prostu ruszyli dalej. Znaczy jeszcze przed tym Nadbóg vol. 2 wszedł do laboratorium, gdyż ujrzał na jednym ze stołów baterię do swego kombinezonu, po czym naładował go do piętnastu procent i dopiero ruszyli.

- Wiesz... - zaczął swoje zwierzenia Diatłow, kiedy rzucił flarę w kierunku zbliżających się trzech zombie, podpalając je i przy okazji w dziurze w podłodze wywołując ogień - Jak patrzę na to wszystko, co wywołała Kaskada Rezonansowa w tym miejscu - mówił, gdy zombie padły spalone na podłogę i oboje ruszyli dalej - zaczynam mieć wyrzuty sumienia w związku z tym, co się stało. - zakończył, na chwilę spuszczając wzrok.

- Tyle, że to nie twoja wina. - odparł Gordon, rzucając na podłogę wypaloną flarę, kiedy ruszyli korytarzem - Nie ty stałeś za przyklepaniem tego eksperymentu. - stwierdził, gdy szli ciemnym korytarzem, oświetlanym jedynie słabym, czerwonym światłem.

- Wiem, ale...jakoś tak mam wyrzuty sumienia. - stwierdził, kiedy skręcili w korytarz po prawej stronie, naprzeciwko kolejnego laboratorium z wybitymi całkowicie szybami.

- Najwidoczniej masz po prostu dobre serce. - powiedział, zwracając wzrok w kierunku swego przyjaciela, a ja bym coś napisała, ale wtedy zaspoileruję jeden istotny plot twist i mnie spalicie.

- Być może... - rzekł rosyjski inżynier, też odwracając wzrok w kierunku swego BFF-a, gdy doszli do końca przejścia.

Kiedy to zrobili, trafili do korytarza z zablokowanymi drzwiami na ścianie naprzeciwko. Niedaleko nich leżał martwy naukowiec, a od niego odchodziła duża i częściowo długa plama krwi. Tak, on też miał pasek z napisem „0%" nad głową, smuteczek. Chciały ich również zaatakować trzy zombie, a właściwie dwa i pół, gdyż połowa ostatniego czołgała się po podłodze. No ale Duet Rozpierdolu swymi laserowymi wzrokami rozjebali zagrożenie w ułamku sekundy. Kochać mi tu ich. Po pozbyciu się zombie, po prostu ruszyli w lewą stronę jakby nic się nie wydarzyło.


Wiem, że to co teraz napiszę zabrzmi śmiesznie, ale po skręceniu Anatolij dostał w twarz śmietnikiem. Otóż, z końca ciemnego korytarza, nagle, jakiś zombie rzucił w kierunku naszych protagonistów śmietnikiem, najwidoczniej to miał pod ręką. Freemanowi udało się uniknąć ciosu dzięki jego Nadrefleksowi oraz jego szóstym zmyśle, który ostrzegał go przed niebezpieczeństwem, ale Diatłow już nie miał tyle szczęścia. Śmietnik uderzył go w twarz i, jak to w Opkolandii bywa, odrzucił na ścianę za rosyjskim inżynierem. Widząc to, Nadbóg vol. 2 od razu zdezintegrował zombie wiązkami dezintegrującymi ze swych rąk, po czym przeteleportował się w stronę swego BFF-a i spytał:

- Nic ci nie jest?

- Nie, spoko. - odpowiedział Anatolij wstając z podłogi - Tylko trochę mnie twarz teraz boli. - odparł, gdy jak gdyby nigdy nic obaj ruszyli dalej prosto.

- Nie dziwne, też by mnie bolała, gdybym tak dostał. - stwierdził Gordon, kiedy tak szli przez długi jak historia niedojebania Elisy, no może nieco krótszy, korytarz.

- Zazdroszczę ci twojej Nadniezniszczalności i Nadrefleksu. - odparł nieco zazdrosnym głosem Diatłow, gdy zbliżali się do skrętu w prawo.

Freeman nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż obaj skręcili w prawo i doszli do pomieszczenia głównego sektora C(ep). Panował tam syf jak ja pierdolę. Jedyne światło w owym miejscu dawał ogień, znajdujący się naprzeciwko niebieskich siedzeń. Ekrany nad półokrągłym biurkiem wyświetlały albo czarny ekran, albo takie paski jak podczas problemów technicznych, albo białe tło z logiem Black Mesy i wielkim, czerwonym napisem „OFFLINE". Wielkie jak Mount Everest wyjście zostało nieznacznie otwarte i zablokowane, a po samym pomieszczeniu chodziły zombie. Znajdowała się tutaj też ta zjebana szuja, której wszyscy nienawidzili, czyli Elisa Breen. Obecnie trzymała ona na dystans headcraba, który chciał sprawdzić czy ten mózg wielkości orzeszka w jej głowie da się zjeść. Dało się zauważyć, że powoli nie miała siły aby trzymać headcraba na dystans.


No ale że tej suki nikt nie lubił, a Nadbóg vol. 2 i rosyjski inżynier tym bardziej, to na początku wyeliminowali zombie. Anatolij wyjął swój Pistolet Rozpierdolu, który trzymał schowany w kieszeni kitla i rozwinął go do normalnych rozmiarów, a Gordon po prostu swoją NadCzystą NadZajebistością topił zombie.

„Powinniśmy jej pomóc?" - spytał Freeman telepatycznie, mając na myśli tę szmatę zjebaną.

„Niestety, ale tak." - odpowiedział w ten sam sposób, z niechęcią, Diatłow, rozstrzeliwując zombie - „Skoro Opkolandia ją tu podstawiła, to znaczy, że powinniśmy ją tachać za sobą." - wyjaśnił, celując pistoletem w kierunku trzymanego przez dziewczynę headcraba - „Może po drodze zdechnie." - zakończył, strzelając.

Kiedy zaś zabił owe stworzenie, dziewczynka od razu odłożyła je na bok i, podpierając się, przerażona, wstała. Wywróć się, ty suko jebana...Cholera, wstała normalnie. ;"""-((( No ale widząc swych wybawicieli, rzekła nadal przerażona, ale i z słyszalnym zdziwieniem:

- Gordon? Anatolij? - spytała, ogarniając ich wzrokiem i podchodząc bliżej - Jakim cudem żyjecie? - zadała to jakże genialne w tej sytuacji pytanie, przystając - Znaczy nie zrozumcie mnie źle, to dobrze, że żyjecie, ale jakim cudem? - sprostowała i czy ktoś jeszcze pamięta, że ta parówa ma pięć lat?

- Cudem. - odpowiedział Diatłow, tak seksownie wyglądając w półmroku, chyba go kiedyś tak narysuję, bo normalnie rozpłynąć się dało z Nadzachwytu.

- No ja mam kombinezon HEV, więc to już jest odpowiedź. - rzekł Freeman, opierając prawą rękę o swe Nadseksowne biodro.

- A jakim cudem ty - zaczął rosyjski inżynier, wskazując w kierunku bezmózgiej pały stojącej przed Duetem Rozpierdolu - żyjesz i co tu jeszcze robisz? - spytał, opuszczając rękę.

- W momencie eksperymentu byłam w tutejszej bibliotece. - wyjaśniła, zginając lewą rękę i to w sektorze C(ep) jest biblioteka? Nah, widać Opkolandia ją dostawiła - Pewnie dlatego. - dodała, opuszczając swoją zapyziałą rękę - A szukam mego taty, nie widzieliście go? - zapytała, gdy przez pomieszczenie przetoczył się kubek, któremu akurat się nudziło i turlał się na piwo z kolegami z Xen.

- Nie, ale powinien gdzieś tu jeszcze być, skoro cię nie zabrał. - odpowiedział Nadbóg vol. 2, opuszczając rękę - Możemy wspólnie go poszukać. - zaproponował, starając się ukryć niechęć w swym głosie.

- OK, jeżeli nie sprawi wam to problemu. - rzekła Elisa, gdy jeden z ekranów zaczął wyświetlać teledysk do nuty „This is Russia" Alana Azteca.

- Ależ to żaden problem. - zapewnił Gordon, telepatycznie wydając jęk niechęci, no ale że Elisa nie posiadała telepatii, to nie mogła się o tym przekonać.

Po tej epickiej debacie, Freeman, ogarniając swego BFF-a i tę pierdoloną szuję wzrokiem, rzekł:

- Zaczekajcie tu chwilę.

- K - odpowiedział prosto Anatolij.

W tym momencie, Nadbóg vol. 2 ruszył w kierunku wyjścia z sektora, nie spodziewając się, że znalazłby tam sposób wydostania się z Black Mesy, ale sprawdzić zawsze warto. Kiedy zaś Nadseksownie prześlizgnął się pod w połowie otwartym włazem, Elisa spojrzała w kierunku rosyjskiego inżyniera, który ewidentnie miał ją w dupie i spytała:

- Co się w ogóle stało? - zapytała, gdy Anatolij niechętnie zwrócił wzrok w jej stronę - Usłyszałam jedynie dwie eksplozje dochodzące z dołu, a potem obudziłam się przysypana książkami. - wyjaśniła, kiedy Diatłow zastanawiał się, jak delikatnie jej powiedzieć, że jebło jak ja pierdolę.

- Uh, cóż... - zaczął, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu tak, aby nie nawiązać kontaktu wzrokowego - Mieliśmy awarię sprzętu i nie podejrzewaliśmy, że rozejdzie się to na cały ośrodek. - stwierdził, starając się ukryć ewentualną nerwowość w głosie.

- Wolę nie wiedzieć, na czym dokładniej polegała. - odparła, na chwilę spuszczając wzrok - W ogóle, a jeżeli mój tata mnie porzucił? - spytała z niepewnością w głosie, odwracając wzrok w kierunku rosyjskiego inżyniera.

- Eee, nie wygaduj głupot. - rzekł, przy czym machnął ultra seksownie prawą ręką - Jestem pewien, że cię nie porzucił, jaki miałby w tym cel? - spytał, ukrywając fakt, że Breen chciał ją sprzedać na targu niewolników za parę skarpet z autografem Zardonica - Pewnie też cię szuka. - zapewnił, odwracając wzrok w kierunku wejścia do sektora.

- Obyś miał rację... - rzekła Elisa, spuszczając wzrok.

Po tej krótkiej jak dupa rozmowie, nastała cisza, gdyż nie wiedzieli, o czym mieli ze sobą rozmawiać. I tak w ciszy czekali na powrót Gordona.


Tymczasem, Freeman przeszedł przez niedługi korytarz, w którym jedyne światło wydobywało się z pomieszczenia kontrolnego i ominął nadal wbite w podłogę krzesełko kolejki, po czym normalnie przeszedł przez kolejne drzwi. Znalazł się w półmroku, na metalowym podeście, ale kiedy podszedł do końca, ujrzał, że owy został zniszczony.

- Pomocy! - usłyszał wołanie jakiegoś ochroniarza, który ledwo trzymał się zwisającego w oddali kawałka platformy.

Jednak, nim Nadbóg vol. 2 zdążył jakkolwiek zareagować, ochroniarz ześlizgnął się i, krzycząc, spadł w bezdenną otchłań, w akompaniamencie płonącego krzesełka kolejki, które szybko przejechało prosto, przy okazji wydając dźwięk klaksonu pociągu. Wszyscy kochali Black Mesę, nie ma co. No ale wracając do teraźniejszości, widząc że nie mogli łatwo wydostać się na powierzchnię, pomyślał:

„Kurwa mać."

„Nie przeklinaj, bo to w chuj nieładnie." - skarcił go telepatycznie OMN Zardonic(uś), który akurat połączył się telepatycznie z linią, przez którą owym sposobem się komunikowano.

„Jakbyś był teraz na moim miejscu, to też byś przeklnął." - odparł zażenowanym głosem, oczywiście nadal telepatycznie, Gordon.

„Wiem, znowu zjebałeś, tym razem eksperyment." - odparł NadZardonic, gdy Freeman z zażenowaniem spojrzał przed siebie.

„Tak, bo to kompletnie moja wina, kiedy jedyne co zrobiłem, to włączyłem wirniki i wsadziłem Xenium**** do Spektometru." - rzekł zażenowanym głosem, gdy kolejne, płonące krzesełko kolejki linowej przejechało bardzo szybko, tylko tym razem w dół, ah ta Opkolandia.

Po tej wypowiedzi, NadZardonic(uś) telepatycznie Nadseksownie zaśmiał się, po czym odparł:

„Nie no, wiem, po prostu lubię ci dokuczać." - stwierdził, kiedy Freeman spojrzał przed siebie jeszcze bardziej zażenowanym wzrokiem - „Ale dwóch ludzi zabiłeś, chuju." - skarcił go Nadkulturalnie Federico.

„Ale jednego wskrzesiłem i drugiego uratowałem w jakimś stopniu, więc się zeruje!" - zauważył Nadbóg vol. 2, siadając na skraju zniszczonej platformy, gdyż czuł, że czekała go dłuuuga rozmowa.

„Ta, swego BFF-a wskrzesiłeś, a uratowałeś tę idiotkę bez mózgu tylko dlatego, aby gdzieś ją zostawić na pastwę losu." - odparł nieco zażenowanym głosem Federicuś, gdy z sufitu, ot tak, spadły zwłoki G-Mana, którego jak pamiętacie, przypadkiem zajebał Anatolij.

No ale że w Opkolandii to norma, to absolutnie żaden z Nadbogów się nie przejął.

„Ale dwóch zabiłeś i jak wydostaniesz się z Black Mesy to masz srogi wpierdol." - zapowiedział NadFederico, kiedy Nadbóg vol. 2 radośnie spojrzał w bezdenną otchłań - „Co na to Zarząd?" - spytał w odniesieniu do tego, co odjebał Gordon czy wręcz NadGordon.

„Nah, w Zarządzie i tak nas Nadwielbią, moglibyśmy stanąć nawet na czele międzygalaktycznego imperium chcącego podbijać planety, a i tak by nas Nadkochali." - stwierdził Nadfakt Freeman, patrząc przed siebie.

„Foreshadowing do tego, co odjebiesz w przyszłości?" - zadał to z dupy pytanie NadFedericuś, gdy NadGordon spojrzał z lekkim zażenowaniem przed siebie.

„Da faq?" - spytał z zażenowaniem, kiedy usłyszał cichy śmiech swego drugiego NadBFF-a.

„No co, to pierwsze, co ci przyszło do głowy." - zauważył, gdy pomiędzy torem kolejki linowej przeszła wiewiórka Małgosia, idąc w powietrzu.

„Bowiem to jest zło na największą skalę." - odparł, wstając - „Anyway, muszę iść, bo Anatolij i Elisa zaczną się niepokoić. - wyjaśnił, idąc w kierunku wejścia do sektora.

„K" - odpowiedział krótko Nadbóg.

Po tej epickiej debacie, skończyli na ten moment ze sobą rozmawiać, po czym Gordon wrócił do sektora i podszedł do swych towarzyszy. Kiedy to zrobił, Diatłow spytał:

- Co ty tam robiłeś tyle czasu?

- Szukałem jakiegoś sposobu łatwiejszego wyjścia, ale nic nie znalazłem. - skłamał, ogarniając swe ziomy wzrokiem - Musimy iść dłuższą drogą, zaczynając od tamtej - przy tym słowie wskazał na zniszczoną kratkę wentylacyjną na ścianie koło skrętu, kiedy rosyjski inżynier i córka Breena spojrzeli w tamtym kierunku - kratki wentylacyjnej. - zakończył, opuszczając rękę, gdy jego towarzysze odwrócili się w jego kierunku.

- Skoro to jedyne wyjście... - rzekł lekko zawiedzionym głosem Anatolij, ruszając za swym BFF-em.

W każdym razie, szybko podeszli do owej, po czym ukucnęli, weszli do środka i zaczęli czołgać się przez ową wentylację, co nie należało do najszybszych sposobów poruszania się, no ale to jedyna droga w kierunku wyjścia z owej placówki, skoro łatwiej się nie dało.

„Oczywiście to nieprawda, co wtedy powiedziałeś?" - spytał Diatłow telepatycznie swego BFF-a, gdy dochodzili do końca wentylacji.

„Jasne, że nie, Zardonic po prostu zaczął ze mną telepatycznie gadać." - wyjaśnił Freeman, kiedy zeskoczyli do pomieszczenia po drugiej stronie - „Po prostu Elisa nie zasługuje na całą prawdę, więc często będę musiał kłamać." - wyjaśnił, gdy rozejrzeli się.

W owym znajdowały się centrale komputera oraz panel z kilkoma monitorami, które wyświetlały niebieskie tło, a także ekranami nad owym panelem, które pokazywały śnieżący się ekran. Z sufitu, z miejsca, w którym kiedyś być może znajdowała się lampa, ciężko powiedzieć, wydobywała się wiązka prądu, która uderzała cyklicznie w ekrany nad panelem, całkowicie niszcząc je. W tymże biurze, bowiem tak owe miejsce wyglądało, również paliło się sporo ognia, który dawał jedyne sensowne światło, jednak mimo to, NadGordon nie wyłączył latarki, bowiem podejrzewał, że za chwilę znowu mogli wrócić do całkowitych ciemności. Widniał tu też zakręt, w którym znajdowały się takie same panele oraz ekrany co w głównym pomieszczeniu, z czego druga ściana została oszklona.


No zadupie jak cię mogę, ale na dobrą sprawę nie ma się co dziwić, ze względu na to, jak rozeszła się Kaskada Rezonansowa. Mam nadzieję, że nadal pamiętacie, iż wszystko zaczęło się od losowego kryształu z Xen. Jednak, wracając do teraźniejszości, chcąc ominąć płomienie, nasza dwójka czystej epickości i Elisa ruszyli przez zakręt, w kierunku zamkniętych drzwi po drugiej stronie.

„Gadaliście o czymś sensownym?" - spytał rosyjski inżynier, kontynuując ich telepatyczną rozmowę, gdy podeszli do zamkniętych drzwi.

Nadbóg w głównej mierze opierdolił mnie za tę dwójkę naukowców, których zajebaliśmy w windzie." - wyjaśnił NadFreeman, dostrzegając że drzwi, za którymi znajdowało się zombie, zostały zablokowane łomem.

„Damn, co on udaje takiego krystalicznie dobrego?" - spytał z lekkim zirytowaniem Anatolij, kiedy Nadbóg vol. 2 wyciągnął łom z drzwi, zyskując swoją pierwszą broń i tym samym otwierając wrota.

„Wiesz, technicznie rzecz ujmując, to on JEST krystalicznie dobry." - odparł Gordon, gdy jakiś serwer radośnie wybuchł, powodując w owym miejscu dużo dymu oraz zabijając drugiego zombie, który znajdował się za wielką szybą - „Nigdy nikogo nie skrzywdził, nie zabił, nawet komarów nie zabija, jeżeli jakieś giną w jego towarzystwie to przypadkowo, od jego NadCzystej NadZajebistości." - mówił, napierdalając zombie łomem i, po kilku celnych ciosach w głowę, zabijając go.

- Co to jest? - spytała z obrzydzeniem i strachem w głosie Elisa, przerywając telepatyczną rozmowę jedynych dwóch sensownych postaci w tym całym pierdolniku.

- Zombie. - odpowiedział Freeman, kiedy ruszyli przed siebie - Tylko jak cię zabije, to po prostu umrzesz, a nie zamienisz się w jednego z nich. - dodał, gdy wyszli przez drzwi i przeskoczyli przez dziurę w ścianie obok - Aby stać się zombie, musiałby ci na głowę headcrab wskoczyć, ten sam, od którego uratował cię Anatolij. - zakończył, kiedy znaleźli się w dużym korytarzu.

W prawo nie mieli co iść, gdyż tamta część korytarza została zawalona oraz płonął w niej ogień. Po lewej, ciemniejszej stronie, znajdowały się szyby od jakiegoś laboratorium, w których żaluzje zostały opuszczone, oczywiście w niektórych miejscach tak, że dało się zobaczyć, co znajdowało się w środku. Drzwi do owego miejsca zostały zablokowane, o czym informowało czerwone światło na nich. W samym korytarzu zostało porozrzucanych sporo dokumentów, a także dwa metalowe, losowe urządzenia. Po prawej znajdowało się kolejne, mniejsze laboratorium, w którego jedną z szyb został wbity jakiś martwy naukowiec, eks di.

Oczywiście we troje podeszli do szyb z żaluzjami i do tych, przez które najwięcej dało się zobaczyć, bowiem to jest miejsce, w którym dzieje się bekowa na swój sposób rzecz. Otóż, za szybą, znajdował się naukowiec, który starał się nie zostać zaatakowanym przez headcraba.

- Ty! - zawołał do niego, w swoim debilizmie najwidoczniej twierdząc, że headcraby rozumiały ludzką mowę - Odsuń się! - dodał, schylając się i tym razem unikając headcraba, który chciał wskoczyć na jego głowę, ale jedynie przeskoczył przez biurko - Ahh! - krzyknął, cofając się i tyłem podbiegając do biurka, na którym stał między innymi ekran komputera - Wystarczy! - zawołał, biorąc monitor i podchodząc do headcraba - Mam dość! - dodał, zgniatając owym urządzeniem headcraba - Umrzyj! Umrzyj! - wołał, cofając się - Tak! Tak! Ha ha! - zawołał radośnie, unosząc ręce w geście zwycięstwa.

Jednak, zgodnie z przysłowiem „Nie chwal dnia przed zachodem słońca.", okazało się, że na biurko wskoczył drugi headcrab i, korzystając z nieuwagi naukowca, wskoczył mu na głowę. Kiedy to nastąpiło, naukowiec przez chwilę jeszcze krzyczał, ale po kilku sekundach opadł na jedno z krzeseł obrotowych. Widzicie, dzieci? Właśnie dlatego warto stosować się do tego przysłowia, bowiem inaczej, któregoś pięknego dnia, możecie skończyć jako zombie. Oto lekcja na dzisiaj numer jeden.


No ale widząc tę scenę, NadGordon pomyślał tylko:

„xD, co za debil."

- Uważaj! - zawołał chwilę potem Diatłow, po czym, gdy NadFreeman odwracał się, dało się słyszeć strzał.

Kiedy Nadbóg vol. 2 odwrócił się, zauważył że naukowiec, który został wbity w szybę, to tak naprawdę zombie, obecnie zastrzelony przez rosyjskiego inżyniera. Po prostu w tym półmroku zobaczenie tego nie należało do łatwych zadań.

- Dzięki. - powiedział kulturalnie Gordon, zwracając wzrok w kierunku swego BFF-a.

- Nie ma za co. - odparł Anatolij, opuszczając rękę z pistoletem - Trzeba sobie pomagać. - stwierdził, gdy podeszli do drugiego laboratorium - Eliso, zaczekaj tu chwilę. - zwrócił się do tej bezmózgiej parówy, kiedy chcieli wejść do pomieszczenia.

- OK - odpowiedziała, bowiem w sumie wyboru nie miała, kiedy ktoś starszy i to CzystoZajebisty jej kazał.

W każdym razie, kiedy obaj weszli do biura, jedyne światło w tym miejscu, poza latarką Freemana, cyklicznie dawał migający ekran komputera znajdującego się na biurku w rogu. Owy wyświetlał jedynie BSOD, ale przed samym komputerem, na krześle obrotowym, siedziało zombie, które ignorowało obecność żywych osób. Owe zombie z jakiegoś bliżej niewyjaśnionego powodu wierzgało się na owym krześle, mimo iż nawet nie zostało przywiązane ani nic. Zawsze zastanawiałam się nad sensem tego momentu i NadGordon i Diatłow najwidoczniej też nie wiedzieli, o co biegało, gdyż popatrzyli po sobie ze zdziwieniem i zmieszaniem jednocześnie. No ale że to zombie, to rosyjski inżynier od razu wycelował w głowę owego i wystrzelił, zabijając stworzenie na miejscu.

- Co to kurwa było? - spytał z nadal słyszalnym zmieszaniem w głosie Anatolij.

- Cholera jego wie. - odpowiedział NadFreeman, odwracając się w kierunku ekranu, który nadal migał i martwego zombie.

Po tej wymianie zdań, nie wiedzieli co mogliby jeszcze powiedzieć na temat tej niespotykanej sceny. Rozejrzeli się po prostu po pomieszczeniu i, jako iż nie znaleźli niczego ciekawego czy pomocnego w ucieczce z tego miejsca, wyszli po prostu.

- Idziemy. - zwrócił się do Elisy Nadbóg vol. 2 i dał jej znak ręką aby szła za nimi.

Po tym poleceniu, dziewczyna posłusznie ruszyła za nimi, a w czasie drogi Gordon i Diatłow kontynuowali swoją telepatyczną, przerwaną rozmowę, w rytmie alarmu ciągle działającego.

„Anyway, co do Zardonica." - zaczął rosyjski inżynier, gdy podeszli do zamkniętych drzwi na drugim końcu pomieszczenia - „Chyba nie mówi ci wszystkiego." - rzekł, kiedy drzwi otworzyły się, a potem gwałtownie zamknęły - „Skrzywdził wiele osób." - wyjaśnił Anatolij, gdy drzwi ponownie otworzyły się i nasza trójca przebiegła przez nie, nie chcąc zostać zgnieconymi - „Mnie i moją rodzinę, moją dziewczynę, pośrednio trzech z moich przyjaciół..." - wyjaśnił, kiedy skręcili w lewo obok znaku na ścianie informującego o tym, że doszli do sektora B(akłażan), w którym trzymano rezerwy chłodziwa - „Nie wiem, czy skrzywdził kogoś więcej, ale osobiście nie zdziwiłbym się." - zakończył, gdy doszli do końca krótkiego korytarza.

„Naprawdę?" - spytał z zaskoczeniem Freeman, kiedy doszli do ciemnego pomieszczenia, w którym jedyne światło dawała przechylona i słabo świecąca, migająca świetlówka oraz niewielkie lampy nad ławkami i nad apteczką - „Zawsze widziałem go jako Naddobrego wręcz." - wyjaśnił, gdy zauważyli, że na jednej z ławek, tej pod ścianą po lewej, siedział martwy zombie, a za nim na ścianie widniały plamy krwi.

„Po co miałbym cię okłamywać?" - odpowiedział pytaniem na pytanie Diatłow, kiedy dostrzegli jakiegoś umierającego ochroniarza, który wykrwawiając się, starał doczołgać się do apteczki, jęcząc przy tym - „Nie potrzebuję sztucznego współczucia, chciałbym tylko, aby Zardonic nigdy nie powstał." - dodał, gdy ochroniarz nie doczołgał się do apteczki, gdyż kojfnął - „Pal licho ja, ten skurwysyn skrzywdził moich bliskich, już za to należy mu się śmierć." - zakończył, aż rzeczywistość z Nadrozpaczy po usłyszeniu jego słów popękała.

„Wolę nie wiedzieć, co im zrobił, skoro pragniesz jego śmierci." - odparł NadGordon, gdy rzeczywistość stała się Nadseksownie czarna, co oznaczało, że Zardonic(uś) zaczął ją naprawiać.

„Uwierz, gdyby kogoś bliskiego tobie potraktował tak, jak moją rodzinę i przyjaciół, też pragnąłbyś go zapierdolić." - zapewnił rosyjski inżynier, kiedy podeszli do odczepionego od ściany, ale nadal trzymającego się na kablach, skanera siatkówek oka.

Jednak, w tym momencie, na tę chwilę zakończyli telepatyczną rozmowę, gdyż nie wiedzieli, jak dalej pociągnąć temat oraz o czym innym mogliby gadać. Teraz, Anatolij chwycił skaner, po czym swoimi zajebistymi skillami przymocował go w minutę do ściany. Co prawda skoro odpadł to zapewne długo nie wytrzyma, ale na tyle, że wydał kilka dźwięków, po czym wydobył dźwięk akceptacji i otworzył drzwi.

- Wooow... - zaczęła Elisa z podziwem, widząc jak Diatłow szybko i sprawnie wmontował skaner - Jak ty to tak szybko zrobiłeś? - spytała, kiedy przeszli przez drzwi i niedługi korytarz.

- Jestem inżynierem. - odpowiedział, wzruszając ramionami, jakby nic się nie stało - To moja robota. - wyjaśnił, gdy przekroczyli drugie drzwi i trafili do szerokiego korytarza.

W owym po prawej stronie, na podłodze, leżał śmietnik, a za drzwiami na drugim końcu korytarza płonął ogień. Także w oddali widniały drzwi do jakiegoś laboratorium, które w połowie zostały otwarte. Na ścianie dało się dostrzec niewielki monitor, który migał na czerwono i niebiesko. Po lewej stronie zaś, tej najbardziej oświetlonej, pod ścianą siedział martwy naukowiec, a za nim, na ścianie, znajdowały się plamy krwi. Na podłodze widniały porozrzucane dokumenty oraz płyta, która spadła z sufitu. Stało też trochę sprzętów jak komputery oraz część ściany stanowiły szyby, za którymi znajdowało się jakieś laboratorium, do którego dało się wejść.


Widząc to, rosyjski inżynier i NadFreeman postanowili sprawdzić, co znajdowało się w środku. Podeszli więc bliżej, po czym Anatolij zwrócił się do Elisy:

- Zaczekaj tu.

- OK. - odpowiedziała, nie chcąc dyskutować z Czystą Zajebistością.

Kurna, ta Elisa to w sumie piąte koło u wozu, zaczęłam żałować, że w ogóle ją tu wstawiłam. Nie mogła za wiele zrobić, gdyż w końcu to Nadpierdoła i w dodatku mająca pięć lat, a i za dużo się nie odzywała, bowiem Nadbóg vol. 2 i Diatłow gadali ze sobą telepatycznie, a ona nie posiadała telepatii. No ale cóż, może znajdę miejsce, w którym mogłaby zostać efektownie zabita.


Aaanyway, przed wejściem do laboratorium, Gordon swym łomem zniszczył jedną z drewnianych skrzynek, która stała przed szybami i okazało się, że w środku znajdowała się bateria do jego kombinezonu. Widząc ją, od razu podniósł przedmiot i włożył w odpowiednie miejsce kombinezonu, a następnie rozbił jedną z słabszych szyb swym łomem. Kiedy to zrobił, najpierw on wskoczył do środka, aby kawałki szkła spadły i aby jego BFF się nie pokaleczył, gdyż w końcu rosyjski inżynier nie miał na sobie kombinezonu HEV. Widzicie, jaki Freeman jest dobry? Kochać mi go tu, bo wpierdol.


No ale po znalezieniu się w środku, zaczęli się rozglądać. Dostrzegli tutaj dużo białych, uszkodzonych cylindrycznych urządzeń, z których wysypał się ten śnieg, który leżał na podłodze. Znajdowało się tutaj też dużo komputerów, z czego na jednym z nich leżała bateria do kombinezonu HEV, z którą wiadomo co NadGordon zrobił. W dalszej części laboratorium widniały też porozrzucane krzesła, jakieś szare, wąskie beczkopodobne cosie, a także mnóstwo innych, nieistotnych przedmiotów. Ostatnia część laboratorium została najbardziej zniszczona, przedmioty wręcz walały się po podłodze. Nawet leżały tutaj zakrwawione zwłoki jednego z naukowców, a w jednej z szafek dało się znaleźć wiadomo do czego baterię. Poza tymi dwiema bateriami, nic sensownego nie udało im się znaleźć.

- Kurna, czemu w tych laboratoriach tak bardzo nic nie ma? - spytał z lekką irytacją w głosie rosyjski inżynier.

- A co spodziewałbyś się tu znaleźć? - odpowiedział pytaniem na pytanie NadFreeman, rozbijając drugą z słabszych szyb.

- Nie wiem, może jakąś broń czy coś. - odparł, gdy Nadbóg vol. 2 wyskoczył przez rozbitą szybę.

- Jesteś jedynym naukowcem w tej placówce, który nosi przy sobie broń. - zauważył Gordon, kiedy Anatolij również wyskoczył do korytarza.

- No ale zawsze z jakiegoś powodu w którymś laboratorium moglibyśmy znaleźć zwłoki ochroniarza. - stwierdził, gdy podchodzili do Elisy - Chodźmy. - zwrócił się do tutejszej Mary Sue, kiedy podeszli do niej.

- Znaleźliście coś? - spytała, ogarniając ich wzrokiem, kiedy ruszyli przed siebie w poszukiwaniu dalszej drogi.

- Niestety nie, jedynie dwie baterie do mego kombinezonu. - odpowiedział Freeman, kiedy szybko zauważyli otwarte drzwi znajdujące się pod migającą lampą.

Po tej rozmowie, na chwilę nastała cisza, gdyż żadna osoba z naszej trójcy nie wiedziała, jak ową kontynuować lub o czym innym rozmawiać. Za bardzo obecnie nie kleiły się ich rozmowy. NadGordon tłumił w sobie sporą ilość emocji związanych z tym, co do tej pory w dniu dzisiejszym się wydarzyło, ale że to Nadbóg vol. 2, to potrafił bez problemu trzymać je na wodzy, u Diatłowa powoli opadała mu adrenalina, przez co zaczynał czuć się nieco zmęczony, a Elisa chciała znaleźć swego ojca i jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Najgorsze wydawało się dla nich to, że nie mieli pojęcia czy w ogóle przeżyją do momentu wydostania się z Black Mesy. Podejrzewali, że tak, bowiem NadFreeman to Nadbóg vol. 2, a rosyjski inżynier posiadał OP Pistolet Rozpierdolu, ale nigdy nie mogli mieć stuprocentowej pewności.


No ale gdy przeszli przez drzwi, znaleźli się w pomieszczeniu, którego część zagradzały różne deski, drewniane płyty, metalowe cylindryczne cosie oraz wybuchowa skrzynka. Widniały tutaj też, pod ścianą, prawie całkowicie puste regały podobne do tych w magazynach, jedynie na jednym stały dwa monitory i różne inne rzeczy. Widząc to, aby przejść dalej, Nadbóg vol. 2 zniszczył swym łomem dwie wysokie skrzynki, oczywiście uważając na materiały wybuchowe. Kiedy zaś to zrobił, odgradzając sobie i swoim towarzyszom przejście, dostrzegli długi jak historia niedojebania PiS-u, no może nieco krótszy, korytarz. Na podłodze leżało od chuja porozwalanych rzeczy, w większości części sufitu, które radośnie pospadały, ale też leżała wywalona szafka z mnóstwem różnych pierdół. Na ścianie po lewej stronie znajdowały się, of course, zablokowane drzwi, a po prawej stronie jakieś białe, cylindryczne urządzenia. Światło tutaj migało oraz znajdowała się tu też drabina, wiem że was to interesuje. Nah, nic interesującego, no ale przez owe miejsce trzeba było przejść.


Dlatego też, radośnie ruszyli przed siebie na poszukiwanie dalszej drogi w kierunku wyjścia z tego pierdolnika. Nie zajęło im to długo, gdyż po dojściu do końca korytarza dostrzegli częściowo otwarte drzwi do szybu windy i ową, która została zatrzymana tak, że nie tak duża jej część znajdowała się dokładnie naprzeciwko drzwi. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. W każdym razie, podeszli bliżej, po czym, kompletnie ignorując tę wielką plamę krwi prowadzącą do owej windy, ukucnęli i tak weszli do owej. Kiedy zaś stali, winda lekko zatrząsnęła się, ale mieli to w dupie, bowiem hej, co mogło się stać. Gordon natomiast podniósł baterię do swego kombinezonu, którą dostrzegł na podłodze i naładował nią swój ubiór. Kiedy to zrobił, we troje zaczęli szukać sposobu wydostania się z owej windy.


Aż w końcu owa zatrząsnęła się mocniej, po czym gwałtownie zaczęła jechać w dół. We troje nie zdążyli zareagować, gdyż bardzo szybko zatrzymała się ona w wodzie i utonęła w kilka sekund. No ale jednocześnie kwadratowa krata, która znajdowała się na suficie odleciała, dzięki czemu mogli po kolei wypłynąć i stanąć na dachu windy.

- Dlaczego zawsze windy muszą się w takich miejscach pierdolić? - spytał z lekkim niezadowoleniem rosyjski inżynier, wyciskając wodę z włosów.

- Widać Opkolandia lubi klisze. - odpowiedział prosto Freeman, gdy wyszli przez częściowo otwarte drzwi windy.

- Ciekawe co jeszcze nas spotka. - zaczęła Elisa, rozglądając się po pomieszczeniu, do którego trafili.

Nie opiszę wam dokładnie tego pomieszczenia, gdyż nie znajdowało się w nim nic interesującego. Ot wiele różnych przedmiotów jak drewniane i metalowe skrzynie, półki, cylindryczne rzeczy i tak dalej, i tak dalej. No ale słowa dziewczyny skomentował Anatolij:

- Nawet nic nie mów. - rzekł, starając się ukryć swoje zirytowanie i zmęczenie jednocześnie, kiedy ruszyli przed siebie - Pewnie--- - zaczął, jednak nie dokończył, gdyż Opkolandia postanowiła go pomęczyć i w związku z tym dostał w twarz drewnianą skrzynką, którą rzucił po prostu zombie.

Skrzynka roztrzaskała się po uderzeniu, ale owe okazało się na tyle mocne, że Diatłow syknął z bólu, przy okazji odruchowo i gwałtownie odwracając głowę w prawo. NadGordon zaś, od razu zaciumkał zombie swym łomem, nim rosyjski inżynier zdążył wyprostować się i zastrzelić owe stworzenie.

- Masz zakaz mówienia o jakimkolwiek zagrożeniu. - wysyczał przez zęby w kierunku Elisy, gdy ruszyli i ja bym jeszcze dodała jakieś przekleństwo w jej stronę, ale widać w swym życiu po życiu Anatolij okazywał się kulturalny nawet ledwo powstrzymując narastające wkurwienie.

- Tak w ogóle, nic ci się nie stało? - spytał NadFreeman, odwracając się w kierunku swego BFF-a.

- Nie, spoko. - odpowiedział Diatłow, naprawdę starając się ukryć narastające wkurwienie, spowodowane generalnie narastającym zmęczeniem, kiedy przeszli przez drzwi - Nie wiem czemu ciągle dziś dostaję czymś w twarz. - stwierdził, gdy dotarli do jakiegoś korytarza, ze skrętem w prawo i lewo oraz komputerami na ścianie naprzeciwko.

- Bez przesady, to dopiero drugi raz. - zauważył Nadbóg vol. 2, kiedy postąpili kilka kroków i skręcili w prawo.

- Coś mnie trzyma! - usłyszeli dochodzący z niedaleka głos naukowca - Wyciągnij mnie! - zawołał, gdy we troje podeszli i zauważyli naukowca, którego coś wciągało do szybu wentylacyjnego oraz drugiego naukowca, stojącego na drabinie i trzymającego za ręce swego kolegę.

- Nie mogę! - odpowiedział naukowiec na drabinie.

Kilka chwil potem, naukowiec w szybie został wciągnięty do środka, krzycząc przy tym, a ten na drabinie został pociągnięty do góry, a po chwili spadł i na jego głowę oraz szyję przewróciła się drabina, miażdżąc go i zabijając na miejscu. Zaś po paru sekundach z szybu wentylacyjnego wypadły porozrywane szczątki drugiego naukowca.

- C-Co to było? - spytała z przerażeniem Elisa.

- Cholera jego wie. - odpowiedział Gordon, odwracając się w jej kierunku - Może wybitnie silny zombie. - odparł, kiedy rosyjski inżynier, wyobrażając sobie na miejscu rozszarpanego naukowca Elisę, spojrzał z rozmarzeniem w kierunku szybu.

- W sumie, co innego. - rzekł Anatolij, odwracając wzrok w ich kierunku.

- Może jeszcze jakieś inne kreatury tu są. - zauważył Freeman, gdy jako iż dotarli do ślepego zaułka, skręcili w drugą stronę - Na razie tego nie wiemy. - dodał, kiedy szli długim korytarzem.

„Wydajesz się być zdenerwowany." - stwierdził telepatycznie Nadfakt NadGordon, gdy tak sobie radośnie szli - „Co się stało?" - spytał, kiedy Diatłow kątem oka spojrzał w kierunku swego BFF-a.

„Jestem po prostu kurwa zmęczony." - odpowiedział również telepatycznie, gdy doszli do skrętu w lewo - „Nic nie mówię aby nie wyjść na egoistę, ale odpocząłbym trochę." - rzekł, wyjmując pistolet, gdy zauważyli zwisające z sufitu Barnacle.

„Może za jakiś czas znajdziemy bezpieczne miejsce, to tam się zatrzymamy." - odparł, kiedy rosyjski inżynier rozstrzelał wszystkie pięć Barnacli, przez co owe wypluły wszystko, co w sobie miały, łącznie z resztkami stworzeń lub ludzi, które zjadły i zaczęły tak zwisać sflaczałe jak dupa - „Fakt, że ten dzień ledwo się zaczął, a już jest męczący." - dodał, gdy ruszyli przed siebie.

„Chciałbym stąd jak najszybciej wyjść." - odparł Anatolij, kiedy skręcili w lewo - „Podejrzewam jednak, że to nie będzie łatwe, wszakże żyjemy w Opkolandii." - rzekł, gdy doszli do wielkiego pomieszczenia z urządzeniami związanymi z przechowywaniem ciepła, kilkoma pierdołami i balkonikowatym podwyższeniem.

Jednak, NadFreeman nie zdążył jakkolwiek odpowiedzieć, gdyż kiedy postąpili kilka kroków, nagle szyba na ścianie po lewej stronie została rozbita i wyskoczył z niej Houndeye czyli psopodobne stworzenie, które jednak miało niebieskie pasy na grzbiecie i generalnie zamiast głowy mnóstwo czegoś, co przypominało oczy. Chwilę potem, gdy dostrzegło naszą trójcę, zaczęło lekko trząść się oraz niebieskie pasy zaczęły świecić na mocniejszy, niebieski kolor. Owe stworzenie zaczęło również wydawać dźwięk, który sugerował, że zaraz w jakiś sposób ich zaatakuje. Nie stało się to jednak, gdyż Anatolij celnym strzałem zastrzelił Houndeye.

- Co to? - spytała Elisa, patrząc w kierunku Diatłowa.

- Houndeye. - wyjaśnił, szpanując wiedzą i przy okazji seksownie unosząc pistolet do góry i kątem oka patrząc w kierunku dziewczyny - Psopodobne stworzenie atakujące przy pomocy fali dźwiękowej. - dodał, opuszczając broń.

- Wooow... - zaczęła, zachwycona wiedzą rosyjskiego inżyniera, patrząc w jego kierunku z zachwytem - Skąd ty tyle wiesz? - spytała, nadal zachwycona.

- Bowiem jestem zajebisty, ot co. - odpowiedział, gdy dało się słyszeć, że rzeczywistość jebła facepalma od narcyzmu Anatolija - A tak serio, to po prostu jestem znacznie starszy od ciebie, więc mam większą wiedzę. - odparł, kiedy ruszyli przed siebie i skręcili w lewo.

Serio liczyłam na to, że ten pasztet w końcu zginie. Serio, osobiście wolałabym pisać jedynie o przygodach Nadboga vol. 2 i Diatłowa, żałuję że wstawiłam tę sukę do historii. No ale cóż, mam epicki pomysł na jej śmierć, więc muszę się z nią przemęczyć jeszcze trochę.


Aaanyway, gdy doszli do końca, okazało się, że musieli po drabinie zejść. Gordon wiedział, że musieli to zrobić we troje, gdyż to jedyny sposób na przedostanie się na drugą stronę pomieszczenia, szczególnie że drzwi nie działały. Dlatego też po kolei zeszli po drabinie, Elisa na końcu, gdyż nie zasługiwała na pierwszeństwo, jako jedna z kilku kobiet na świecie. Kiedy zaś zeszli, na ścianie przed nimi zobaczyli dwa znaki oznaczone jako ogłoszenie. Pierwsze informowało, że w owym miejscu należało mieć kask oraz, że wejść tutaj mógł tylko personel konserwacyjny. Kiedy zaś odwrócili się, ujrzeli wąski korytarz, z czego od pewnego momentu, na ścianie po lewej stronie, widniały rury. Jako iż co innego mogli tutaj robić, po prostu ruszyli przed siebie.

„Kurwa, jak się pozbyć Elisy?" - spytał telepatycznie rosyjski inżynier, kiedy tak szli przez ten długi korytarz - „Nie chce mnie się użerać z tym piątym kołem u wozu." - mówił, na chwilę zwracając wzrok w kierunku podłogi.

„Nie mam pojęcia." - odpowiedział Freeman, kiedy zbliżali się do końca korytarza - „Nie możemy jej zabić, bowiem będziemy mieć opieprz od Zardonica." - stwierdził, gdy doszli do drabiny - „Musi zginąć przypadkiem." - zakończył, jako pierwszy wchodząc po drabinie.

„No ale tobie i tak wybaczy, a co do mnie, to nie będzie to dla niego nic nowego, że kogoś zabiłem." - zauważył Anatolij, wchodząc po drabinie jako drugi - „A poza tym, umówmy się, to Elisa." - odparł, stając prosto i odwracając wzrok w kierunku drabiny - „Jej chyba nawet Nadbóg nie lubi." - zakończył, widząc jak ta szmira wchodziła po drabinie.

„W sumie, masz rację." - przyznał NadGordon, kiedy ta pała wyszła na powierzchnię - „Znajdziemy miejsce, w którym będziemy mogli ją klimatycznie rozstrzelać i tam to załatwimy." - odparł, gdy rozejrzeli się po pomieszczeniu.

Owe miejsce nie należało do najciekawszych. Na ścianie po prawej stronie znajdowały się, a jakże, zablokowane drzwi, a obok nich płyta podłogowa, która powinna zasłaniać drabinę. Na ścianie po lewej znajdowała się skrzynka z elektrycznością, nad którą zostało napisane „NIEBEZPIECZEŃSTWO! WYSOKIE NAPIĘCIE!". Również znajdował się tu skręt w lewo, zza którego wyskoczył headcrab, którego NadFreeman od razu zaciumkał swym łomem.


No ale widząc, że nie mieli co tutaj eksplorować, skręcili w lewo i ruszyli przed siebie przez nudny korytarz, w którym jedyne co wydawało się ciekawe, to częściowo otwarte, zablokowane drzwi, zza których, na podłodze, wydostawała się długa, szeroka plama krwi. Widniał na samym końcu też skręt w prawo, w którym znajdowały się schody prowadzące w górę. Widząc je, od razu ruszyli w ich kierunku i, po kilku chwilach, weszli na górę. Tam zaś, w kolejnym z tych nudnych pomieszczeń, znajdował się headcrab i zombie. Headcraba zastrzelił Diatłow, bowiem dlaczego nie, a zombie Nadbóg vol. 2 trzema Nadboskimi ciosami łomem zabił.

- Ile tu tego gówna jest. - skomentował rosyjski inżynier, totalnie ignorując, że szła za nimi pięciolatka, kiedy ruszyli w kierunku drzwi.

- Dobrze, że przynajmniej na razie łatwo idzie wam ich pokonanie. - odparła Elisa, gdy przeszli przez drzwi i Gordon podszedł do zaworu znajdującego się na jednej z dwóch rur na drugim końcu pomieszczenia i zaczął nim kręcić, bowiem po napisanej niedaleko temperaturze wynoszącej minus dziewięćdziesiąt sześć stopni wywnioskował, że należało ją zwiększyć.

- Byś pomogła. - odparł Anatolij, mając ewidentnie wyjebongo, że Elisa to pięciolatka, a Mary Sue okazywała się wyłącznie ze sposobu mówienia.

- Diatłow, ona ma pięć lat. - skarcił Freeman, kręcąc zaworem i zapełniając na czerwono czarny pasek na rurze, ten nad czerwoną lampką.

- No i co z tego, jak już tu jest, to niech się łaskawie na coś przyda. - odparł, gdy temperatura wzrosła do minus czterdziestu jeden stopni.

- Ale bez przesady, ona by nawet pistoletu nie utrzymała. - zauważył NadGordon, odwracając się w kierunku swych towarzyszy - Ba, nawet jakby, to nie umiałaby go obsłużyć. - wyjaśnił, kiedy ruszyli w prawą stronę, gdyż za wiele wyboru nie mieli.

„Ja rozumiem, że jej nienawidzisz, ja też, ale nie wymagajmy od tej pały nie wiadomo czego." - dokończył telepatycznie, gdy znowu musieli skręcić w prawo.

„Nie zamierzam jej tachać na darmo nie wiadomo gdzie." - odpowiedział też telepatycznie, zirytowanym głosem Anatolij, gdy ruszyli przed siebie, w kierunku rozbitej szyby oraz kawałka podłogi, na którym leżał śnieg - „Niech stanie się użyteczna albo ją własnoręcznie uduszę tu i teraz." - zakończył, kiedy zbliżali się do zablokowanych drzwi na końcu korytarza.

„Nie stanie się użyteczna, bowiem to pięcioletnia szmira, której nawet jej ojciec nie kocha." - zauważył NadFreeman, gdy doszli do końca korytarza - „No ale jednocześnie teraz nie możemy jej zabić." - wyjaśnił, kiedy odwrócili się w prawą stronę.

Po prawej stronie, dostrzegli wgłębienie z beczką, jakimś niewielkim, cylindrycznym zbiornikiem, a także naukowcem, który nazywał się Przydrożny Cwel jak coś, siedzącym na jakichś pudełkach. Miał twarz schowaną w dłonie, ale gdy usłyszał kroki, odsłonił twarz i, widząc naszą trójcę, rzekł:

- Oh! - zawołał, wstając - Dzięki Bogu! - dodał, podchodząc bliżej - Posłuchajcie. - mówił dalej, nie dając nikomu z naszego trio dojść do słowa - Wiem, gdzie możecie znaleźć więcej... - w tym momencie na chwilę się zaciął - uzbrojenia. - dodał tą radosną wiadomość, przystając i gestykulując prawą ręką - Niedaleko stąd jest biuro ochrony. - poinformował, opuszczając rękę - Zabierzcie mnie ze sobą, to odblokuję wam drzwi. - zakończył, gestykulując tym razem ramionami.

Po usłyszeniu o tym, Nadbóg vol. 2 wiedząc, że wreszcie mógł zdobyć jakieś bronie palne, od razu radośnie nacisnął przycisk „E" w konsoli rzeczywistości, aby Przydrożny Cwel poszedł za nimi.

- Prowadź, Freeman! - zawołał naukowiec do Gordona, ruszając za naszym trio.

Po tym słowie, ruszyli korytarzem w drugą stronę, w poszukiwaniu owego biura, jednak zamiast wyjść przez drzwi, przez które Freeman, Anatolij i parówa Elisa weszli do pomieszczenia z rurami, ruszyli prosto, przez przejście do balkonikowatego podwyższenia. Tam, szybko skręcili w lewo i ruszyli w długą drogę prosto. Przez ten czas, Diatłow starał się nie dawać po sobie znać, że z każdą chwilą robił się coraz bardziej zmęczony i najchętniej by się zdrzemnął. Na razie udawało mu się ukryć wykończenie dotychczasowym dniem, ale przychodziło mu to z coraz większym trudem. Liczył na to, że niedługo znajdzie się miejsce, w którym mogliby się zatrzymać i odpocząć.


No ale po jakimś czasie doszli do jednego z ciemniejszych pomieszczeń, w którym praktycznie nic się nie znajdowało, więc ruszyli w prawo i potem, omijając rurę, w lewo. Dostrzegli tam zombie znajdującego się nad martwym naukowcem, ale owe zombie od razu zastrzelił rosyjski inżynier swym celnym strzałem, taki Anatolij zajebisty. Znajdowało się tu również owe biuro, a drzwi od niego strzegł jeden, samotny skaner siatkówek oka, do którego nasz Przydrożny Cwel od razu podszedł i zeskanował swoje łoczy, tym samym otwierając drzwi.

- Ah! - zawołał Przydrożny Cwel, unosząc ręce - Bezpieczna przystań! - dodał, wchodząc do pomieszczenia, kiedy nasze trio weszło za nim.

Po znalezieniu się w środku, nie zastali niczego nadzwyczajnego. Pomieszczenie posiadało wyjątkowo dobre oświetlenie jak na obecne standardy Black Mesy. Przed szybą znajdowały się krzesło i biurko z różnymi panelami oraz ze śnieżącym monitorem zwisającym ze ściany. Stała tutaj też szafka wyglądająca jak ta z magazynów, na której leżały różne pierdoły. Także wisiała tutaj tablica korkowa z różnymi dokumentami, a niedaleko niej, koło zablokowanych drzwi, stała metalowa szafka. Widniała tutaj też apteczka, ale obecnie nikt z tria jej nie potrzebował. Na podłodze leżało sporo papierów oraz martwy ochroniarz, znajdujący się w plamie krwi.

- Oh! - zawołał Przydrożny Cwel, obchodząc ciało ochroniarza - Cóż, w każdym razie... - mówił, kiedy NadGordon skręcił w lewo i wszedł do niewielkiego pomieszczenia z uzbrojeniem - Tam są bronie, o których mówiłem. - dodał, wskazując w miejsce, w które wszedł NadFreeman.

Co prawda znajdował się tu jedynie pistolet i kilka granatów, ale dla Nadboga vol. 2 to już jakaś broń, dzięki której mógłby walczyć na dystans. Wziął sobie obie, gdyż wiedział, że Diatłow posiadał pistolet, który automatycznie generował ultra zabójcze naboje, więc nie potrzebował nic innego, a Elisa nie miała na tyle siły aby unieść pistolet lub granat, a nawet jeżeli, to nie potrafiła ich używać.


W każdym razie, gdy Gordon wziął owe rzeczy, wychodząc z owego biura, rzekł do Przydrożnego Cwela:

- Dzięki!

- Nie ma za co. - odpowiedział naukowiec, gdy trio wyszło z biura, zostawiając go samego.

Nie musieli pytać czy chciał iść z nimi, ewidentnie wolał zostać w tym miejscu, gdzie w sumie istniała niewielka szansa aby obecnie dopadło go jakieś stworzenie z Xen.


No ale gdy wyszli i postąpili kilka kroków, nim w ogóle wzięli się za podniesienie zaworu, przymocowanie go do rury i kręcenie nim, Anatolij uznał, że już nie wytrzyma i musiał po prostu się przespać.

- Zaczekajcie... - powiedział półprzytomnym głosem, przystając - Możemy po prostu odpocząć? - spytał, kiedy Freeman i Elisa też przystanęli i odwrócili się w kierunku Diatłowa - Jestem zmęczony... - dodał, postępując krok w prawo.

- Bezpieczniejszego miejsca chyba szybko nie znajdziemy, a też bym odpoczęła. - dodała dziewczyna, zwracając wzrok w kierunku NadGordona, gdy ten też spojrzał na nią.

- OK. - rzekł, gdyż mimo iż NadFreeman nie czuł się zmęczony, to widział po jego BFF-ie, bowiem kogo obchodziła Elisa, że obecnie za daleko nie dojdzie - To miejsce wydaje się być najbezpieczniejsze. - skomentował, podchodząc do ściany.

Kilka chwil potem, we troje usiedli pod ścianą. Rosyjski inżynier zasnął mocnym snem praktycznie od razu. Elisa trochę jeszcze siedziała, jednak w pewnym momencie i jej zaczęło się chcieć spać, w końcu tenże szesnasty dzień maja***** okazał się wybitnie męczący dla ich trojga. Nadbóg vol. 2 w sumie też szybko zorientował się, że również się zmęczył, mimo iż jego adrenalina trzymała się najdłużej. No ale sam w końcu też zasnął.


We troje spali właściwie do następnego dnia, kurde, to oznacza, że HECU też musi przybyć później, gnojki jedne. No cóż, w sumie ta historia i tak pieprzy kanon oryginalnej gry, więc kogo to obchodzi. Nie mam co za dużo opisywać ich snu, wszakże nic się niespotykanego nie stało, gdyż spali w najbezpieczniejszym jak na razie miejscu. Anatolij obudził się następnego dnia jako drugi, pierwszy obudził się Gordon i, oczekując aż jego towarzysze się obudzą, przede wszystkim przykręcił zawór do rury i pokręcił nim aż czarny pasek nad czerwoną diodą stał się czerwony, a temperatura wzrosła do dwunastu stopni, co przy okazji wyłączyło diodę. W sumie Freeman nie wiedział, co mu to dało, ale że teraz dioda zgasła, a temperatura stała się dodatnia, to wywnioskował, że zrobił dobrze. No i też pilnował czy na przykład żadne stworzenie z Xen się nie zjawi. Walić życie Elisy, NadGordona najbardziej obchodziło aby jego BFF nie został zabity we śnie.


Anyway, gdy Diatłow obudził się, ujrzał że leżał na podłodze pod ścianą, a nie siedział o nią oparty. Przynajmniej się wyspał, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy otworzył oczy, jeszcze chwilę musiał poleżeć, gdyż widział jak przez mgłę oraz jeszcze płytko oddychał. Przy okazji musiał jeszcze przysnąć na około pół godziny, gdyż nie pamiętał nic właśnie z tego krótkiego okresu, ale nadal obudził się jako drugi. Kiedy zaś obudził się po raz drugi, czuł się już lepiej i faktycznie wreszcie się wyspał, leń jeden. Dlatego też, podpierając się rękoma o chłodną podłogę, podniósł się, odgarnął włosy i rozejrzał się.


Szybko dostrzegł swego BFF-a, gdyż NadFreeman nie ruszał się z owego miejsca.

- O, hej. - powiedział Nadbóg vol. 2, odwracając się i widząc, że rosyjski inżynier obudził się - Wyspałeś się w końcu? - spytał, podchodząc bliżej.

- Jasne. - odparł Anatolij, opierając swoją seksowną, lewą rękę o biodro - Ile spałem tak w ogóle? - powiedział, prawą ręką odgarniając włosy, które opadały mu na twarz, gdyż nie, fryzura Diatłowa nie została stworzona nie wiadomo jak aby mogła się trzymać wieczność, dzień wcześniej jeszcze przed jego tymczasową śmiercią się rozjebała.

- Czternaście godzin, leniu jeden. - wyjaśnił Gordon, kiedy rosyjski inżynier spojrzał w jego kierunku z zszokowaniem.

- Cholera. - rzekł, patrząc w prawo i lewo - Nigdy nie spałem aż tyle. - dodał, zwracając wzrok w kierunku swego BFF-a.

- Wczoraj byłeś wybitnie zmęczony. - wyjaśnił Freeman, gdy przez pomieszczenie przeleciał Nyan Cat - Więc w sumie i nie dziwne. - stwierdził, gdy Anatolij wyprostował rękę.

- W ogóle - zaczął Diatłow, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów - to nie możesz albo ty, albo Zardonic przeteleportować nas poza Black Mesę? - spytał, otwierając paczkę i wyjmując papierosa.

- Mógłbym, ale gadałem niedawno telepatycznie z Zardoniciem i powiedział, że to nie jest dobry pomysł i, że wbrew pozorom w Black Mesie jest teraz bezpieczniej. - wyjaśnił NadGordon, kiedy rosyjski inżynier schował paczkę do kieszeni, wiedząc że NadFreeman nie palił i włożył papierosa do ust - Wiesz, on korzysta bardzo często ze swej wiedzy absolutnej, więc wie co mówi. - dodał, kiedy Anatolij zapalił papierosa swoją pirokinezą, gdyż wielokrotnie palił w towarzystwie Nadboga vol. 2 i nigdy mu to nie przeszkadzało.

Wiem, że nie wspominałam iż Gordon rozmawiał telepatycznie ze swym drugim BFF-em, ale czy to kogoś obchodzi? Nie? No właśnie. Anyway, po tym wyjaśnieniu, Diatłow, wyjmując papierosa z ust i wypuszczając dym z płuc, skomentował tę wypowiedź:

- A, OK, to ma sens. - stwierdził, krzyżując nogi - W ogóle czemu ty nie korzystasz ze swej wiedzy absolutnej? - spytał, po czym ponownie wciągnął dym papierosowy do płuc.

- Bowiem nie chcę spoilerować sobie życia i wolę nie wiedzieć, co stanie się jutro na przykład. - wyjaśnił, utrzymując Elisę śpiącą aby móc sobie pogadać ze swym BFF-em - Ostatnio używałem swej wiedzy absolutnej pisząc doktorat, także ta. - zakończył, na chwilę zwracając wzrok w lewo.

Po tym ostatnim zdaniu, rosyjski inżynier lekko, ale tak ultra seksownie, uśmiechnął się i rzekł:

- Zgaduję, że tak przeskoczyłeś wszystkie etapy edukacji.

- A czego żeś się spodziewał? - powiedział Freeman, opierając swoją Nadseksowną rękę o swe Nadseksowne prawe biodro.

- Czego można oczekiwać po Nadbogach. - odparł Anatolij, tak ultra seksownie paląc tego papierosa, kurna, dopiero teraz to zauważyłam - W ogóle - przy tych słowach spojrzał w kierunku śpiącej Elisy - Może zostawimy tutaj tę parówę na pastwę losu? - zaproponował, odwracając wzrok w kierunku NadGordona.

- Mimo iż jej nie lubię, to nie jestem pewien czy to dobry pomysł. - zaczął, zakładając ramię na ramię - Co by nie było, to tylko dziecko. - zauważył, zwracając wzrok w jej stronę.

- No i co z tego? - spytał Diatłow, również zwracając wzrok w jej stronę - Nawet Opkolandia jej nie lubi, w końcu ma w dupie dawanie jej jakichś uczuć czy coś w tym stylu. - zauważył Nadfakt, zaczynając lekko unosić się nad podłogą dzięki swej aerokinezie - Jest piątym kołem u wozu nie tylko dla nas. - podkreślił, powoli kończąc papierosa.

„Anatolij raz w życiu ma rację." - usłyszał w swej głowie głos Zardonica, któremu się nudziło, więc z drugiego końca świata przysłuchiwał się ich rozmowie - „Wiem, że będąc Nadbogiem nie powinienem do tego zachęcać, ale bądźmy szczerzy, nawet w Zarządzie współczują matce Elisy urodzenia takiej parówy." - dodał, gdy z zewnątrz NadFreeman wyglądał na rozważającego dwie możliwe opcje, ale w rzeczywistości słuchał, co Zardonic(uś) mu mówił - „Elisa to piąte koło u wozu Nadwszystkiego." - dodał, kiedy Diatłow kończył palić - „Z wszystkich czternastu tysięcy alternatywnych wersji przyszłości wiem, że gdyby Elisa się z wami wydostała, to w przyszłości byłoby jeszcze gorzej." - zakończył, gdy Nadbóg vol. 2 spojrzał to na swego BFF-a, to na tę parówę.

- Pomyśl o tym. - zaczął rosyjski inżynier, który jak coś to nie podsłuchiwał telepatycznej wypowiedzi NadZardonica - Gdyby nie była obojętna dla Opkolandii, to byłaby sensowna, a nie bezużyteczna i wkurwiająca. - zakończył, rzucając wypalonego papierosa na podłogę, gdy Gordon wziął głęboki oddech.

I Anatolij, i NadZardonic(uś) mieli rację, ba, nawet dla mnie ta szmira jest uciążliwa i już dawno zaczęłam żałować, że ją wprowadziłam. No i koniec końców Freeman zorientował się, że jego dwaj BFF-owie mówili prawdę. Dlatego też odwrócił wzrok w kierunku Diatłowa i rzekł:

- Może masz rację. - mówił, kiedy rosyjski inżynier zwrócił wzrok w kierunku Freemana - Niech radzi sobie sama, Opkolandii będzie lepiej. - zakończył, kiedy odwrócili się w kierunku wyjścia z tego miejsca.

Mam nadzieję, że nikogo nie dziwi fakt, iż nie zamierzam w ogóle poruszać tego, co Elisa zrobiłaby po obudzeniu się i zorientowaniu, że została sama? No chyba, że znajdę dla niej jakąś ciekawą rolę, ale szczerze powątpiewam.


W każdym razie, gdy obaj wyszli z owego miejsca, zeskoczyli na sam dół. Nie znajdowali się na sporej wysokości, a nawet jeżeli, to NadGordon nie mógł zginąć, a Anatolija nie dało się tak łatwo zranić czy nawet zabić. Kiedy zaś znaleźli się na podłodze, skręcili w prawo, a potem w lewo i ruszyli w kierunku drzwi, wokół których świeciły się zielone diody. Droga nie zajęła im dużo czasu, a gdy doszli do owych, weszli do pomieszczenia, z którego dzień wcześniej wyskoczył Houndeye. W owym miejscu panował mróz, jednak NadFreeman posiadał odporność na każde warunki, a Diatłow posiadał między innymi cyrokinezę, więc to logiczne, że posiadał odporność na zimno. Na ścianie po prawej stronie znajdowała się apteczka, ale żaden z nich jej obecnie nie potrzebował. Poza tym, w owym pomieszczeniu znajdowały się jakieś metalowe śmieci, dużo sztucznego śniegu i drugie drzwi otoczone zielonymi diodami na ścianie naprzeciwko.


Kiedy zaś stosunkowo szybko je przeszli, doszli do kolejnego, większego pomieszczenia ze śniegiem, mrozem i wysokimi, cylindrycznymi urządzeniami.

- Co w Black Mesie mają z cylindrycznymi urządzeniami? - spytał Nadbóg vol. 2, rozglądając się, gdy obaj ruszyli w kierunku drzwi znajdujących się na drugim końcu pomieszczenia.

- Szczerze, to nie mam pojęcia. - odpowiedział rosyjski inżynier, kiedy wyszli z pomieszczenia - Nawet reaktory w silosach z ultra tajnymi projektami są częściowo cylindryczne. - dodał, gdy rozejrzeli się po miejscu, do którego trafili.

Nie znajdowało się tu nic ciekawego. Jakiś Barnacle samotnie zwisający z sufitu, zablokowane drzwi, komputer wmontowany w ścianę i cylindryczne, niewielkie, białe urządzenia oraz metalowe pudło do smaku. Standard.

- Ultra tajnymi projektami? - spytał z podejrzliwością Gordon, gdy ruszyli w kierunku wąskiego korytarza, omijając samotnego Barnacle.

- No ty masz trzeci poziom dostępu, a ja czwarty, czyli najwyższy. - odpowiedział Anatolij, szpanując swoją Czystą Zajebistością, która w jego wypadku czasem przewyższała NadCzystą NadZajebistość, Nadcheater pierdolony, ale i tak go kochamy - Możesz nie wiedzieć wszystkiego. - dodał, kiedy Freeman zaciumkał headcraba, no gratuluję, Barnacle już trzy godziny nie jadł, a ty tak brutalnie mu jedzenie mordujesz. :<

- Już się boję, co wy tam nawymyślaliście. - odparł NadGordon, gdy przechodzili obok zablokowanych drzwi z oznaczeniem niebezpieczeństwa grożącego kojfnięciem, dlatego nawet nie bawili się w przenikanie przez te drzwi.

- Może będzie ci dane zobaczyć. - stwierdził Diatłow, kiedy szli dalej prosto - Podejrzewam, że przez jedno lub dwa z tych laboratoriów będziemy musieli przejść. - dodał, gdy skręcili w prawo i ruszyli nieco krótszą częścią korytarza.

Jednak, gdy chcieli skręcić w lewo, ujrzeli lecącą w ich kierunku, płonącą beczkę. Widząc to, od razu odruchowo odbiegli do tyłu i dobrze, że to zrobili, gdyż owa beczka po chwili wybuchła. Kiedy to nastąpiło, NadFreeman wyjął pistolet i razem ze swym BFF-em ruszyli w kierunku dłuższej części korytarza. Po znalezieniu się tam, Nadbóg vol. 2 zastrzelił czterema celnymi strzałami zombie. Po pozbyciu się zagrożenia, jak gdyby nigdy nic, ruszyli przed siebie, omijając zablokowane drzwi.


Na koniec korytarza przeszli w ciszy, gdyż jak na razie nie mieli o czym rozmawiać. Po dotarciu do drzwi, kiedy przekroczyli próg, okazało się, że dotarli do sporego pomieszczenia. Nie zdążyli się jednak rozejrzeć, gdyż nagle, zza metalowych, zamkniętych drzwi doszło oślepiające, zielone światło sugerujące, że jakieś stworzenie z Xen się tam przeteleportowało. Jednak na tyle silne, że dało radę uderzaniem w drzwi robić w nich wgniecenia, aż w końcu, przy użyciu elektrokinezy, wyważyło je. Jako iż elektrokineza, to od razu wiadomo, że to te kurwy jebane Vortiguanty i tym razem też to jeden z tych pasztetów się przeteleportował, ale szybko zginął zastrzelony przez rosyjskiego inżyniera, eks di.

- Jeszcze tych zjebów nam brakowało. - zaczął niezadowolonym głosem Anatolij, gdy ruszyli w kierunku pomieszczenia, do którego drzwi wyważył Vortiguant.

- Nah, obaj kontrolujemy prądem, więc nic nam nie zrobią. - zauważył Gordon, kiedy obaj weszli do oświetlonego czerwonym światłem pomieszczenia.

- Skąd wiesz? - spytał Diatłow, przystając, gdy Freeman wszedł do miejsca z jedynie jednym magazynkiem do pistoletu, ale zawsze coś - Może ich prąd jest taki, którego nie potrafimy kontrolować. - odparł, gdy obaj wyszli z owego miejsca - Znaczy ja, bowiem ty to Nadwszystko możesz. - sprostował, kiedy zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu dalszej drogi.

- Nie martw się, nic ci się nie stanie. - uspokoił rosyjskiego inżyniera NadGordon, gdy dostrzegli dziurę w podłodze - Masz NadOP pistolet. - zauważył, kiedy podeszli do owej.

- W sumie racja - zaczął Anatolij, kiedy NadFreeman zastrzelił zombie, który po drugiej stronie zablokowanych drzwi wylazł z dziury w podłodze - ale jak pokazał wczorajszy dzień, czasem mogę nie uniknąć strzału. - zauważył, gdy Opkolandia przed zejściem w dół kazała im jeszcze pójść w prawą stronę pomieszczenia.

- To wtedy będę cię ratował. - zapewnił Nadbóg vol. 2, kiedy Diatłow lekko, ale nieintencjonalnie mega ultra hiper super duper seksownie uśmiechnął się.

Rosyjski inżynier czasem chciałby się odwdzięczyć choćby za sam fakt, że Gordon dzień wcześniej go wskrzesił, ale wiedział, że nie mógł, bowiem jego BFF to drugi Nadbóg. Znaczy mógł, ale to Freeman musiałby zostać postrzelony, a miał Nadnadnaturalnie wyostrzone zmysły oraz kombinezon HEV, więc na to szansa jak na trafienie w totka. Trochę źle czuł się z faktem, że nie miał jak się odwdzięczyć za minioną i ewentualną przyszłą pomoc swego BFF-a, no ale musiał to przeżyć.


Kiedy jednak poszli na koniec pomieszczenia, ujrzeli metalowe skrzynie i dwa śmietniki. W pewnej chwili zaś, jedna z klap jednego ze śmietników uchyliła się, po czym wyjrzał z niej Słoneczny Kloszard, jeden z naukowców, który generalnie swój dom zrobił ze śmietników, gdyż miał na ich punkcie obsesję.

- Gordon? Anatolij? - spytał, widząc swych ziomów z roboty - To wy? - zadał to debilne pytanie, bowiem przecież widział z kim miał do czynienia - Czy jest bezpiecznie? - spytał, gdy headcrab powoli się zbliżał - Aaah! - zawołał, zamykając właz, gdy headcrab chciał wskoczyć mu na głowę.

Headcrab nie zrobił tego jednak, gdyż naukowiec zamknął się w śmietniku, a samego headcraba zaciumkał Diatłow strzałem ze swej epickiej broni. Kiedy to zrobił, obaj podeszli bliżej do śmietnika, gdyż podejrzewali, że Słoneczny Kloszard wychyli się jeszcze, ale to nie nastąpiło. Owy powiedział jedynie:

- O...O jej... - zaczął, gdy śmietnik obok z nudów się przewrócił - Chyba...się zeszczałem. - odparł, kiedy Freeman i Diatłow nieco zaśmiali się, ale tak aby Słoneczny Kloszard tego nie usłyszał.

W sumie nie dziwne, gdyby headcrab chciał mnie zarąbać, to też pewnie bym się cholernie wystraszyła. No ale że obecnie nie mieli co tu robić, bowiem Słoneczny Kloszard chyba nie zamierzał w najbliższej przyszłości wyjść ze swej kryjówki, ruszyli w kierunku dziury w podłodze naprzeciwko zablokowanych drzwi. Nie szli stosunkowo długo, w końcu dziura w podłodze raczej się nie przemieści, chociaż w sumie znajdujemy się w Opkolandii, więc możemy wszystkiego oczekiwać. No, ale po podejściu bliżej, ujrzeli że drabina została rozpierdolona, ale na samym dnie znajdowała się woda, więc nie mieli problemu z zeskoczeniem bez bólu nóg po wylądowaniu na dnie. Dlatego też, jako iż to jedyna droga dalej, zrobili to i, dzięki temu, wylądowali w jakimś kanale, wyglądającym jak ścieki, ale woda oraz ogólnie brak smrodu, a jedynie zapach wilgoci, sugerowały, że to nie ścieki.


Przed nimi znajdowała się tylko woda, skręt w prawo i lewo oraz dwie metalowe beczki. To miejsce nawet posiadało swoje oświetlenie, w postaci niewielkich lamp u góry. Widzicie jak Black Mesa dbała o ewentualnych pracowników, którzy jakimś cudem by tu zabłądzili? Co prawda nie mam pojęcia, co ktoś musiał zrobić aby przypadkiem tu trafić, no ale wszystkiego po Opkolandii mogę oczekiwać. W każdym razie, obaj od razu ruszyli przed siebie, po czym, po skręceniu w prawo, NadGordon i Anatolij rozstrzelali dwa zwisające Barnacle, gdyż ze względu na dość niski kanał, przez który szli, inaczej Barnacle mogłyby ich skonsumować na obiad.


No ale gdy szli prosto w kierunku skrętu w prawo, odezwał się NadFreeman:

- I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od randomowego kryształu z innego wymiaru.

- Małe rzeczy potrafią trwale zmienić losy świata jak widać. - odparł jakże bardzo profesjonalnie Diatłow, zwracając wzrok w kierunku swego BFF-a.

- Świata? - spytał z podejrzliwością i lekkim zmieszaniem Nadbóg vol. 2.

- A co myślałeś? - odpowiedział pytaniem na pytanie rosyjski inżynier, zginając nieco ręce w boczne boki - Wokół Black Mesy normalnie żyje mnóstwo ludzi, ba, Black Mesa jest nawet elektrownią dla sporego terenu. - wyjaśnił, strzelając w głowę zbliżającego się zombie - Jestem przekonany, że po Kaskadzie Rezonansowej elektrownia wodna oraz główny reaktor są wyłączone, ba, to widać po Black Mesie, że jedzie na awaryjnym zasilaniu. - kontynuował, kiedy przeszli krótkim korytarzem i Gordon zastrzelił kolejnego zombie idącego z prawej strony - Mogą nie wiedzieć, co dokładniej się stało, ale jestem przekonany, że wiedzą iż COŚ się wydarzyło tutaj. - opowiadał, gdy doszli do rozwidlenia dróg - I naprawdę nie zdziwię się, jeżeli rząd będzie chciał wszystkich, szczególnie wmieszanych w różne ultra hiper super tajne projekty, zajebać, korzystając z okazji. - dodał tego dramatycznego newsa, kiedy skręcili w prawo i Anatolij rozstrzelał zombie i Barnacle w oddali.

- Zaczynam naprawdę się obawiać, co wy tam odpierdalaliście, jeżeli ktoś chciałby was za to zabić, korzystając z Kaskady Rezonansowej. - powiedział zaniepokojonym głosem, odwracając wzrok w kierunku Diatłowa.

W tym momencie, kiedy szli prosto, na chwilę nastała cisza. Rosyjski inżynier rozważał czy powinien powiedzieć o tym chociaż trochę, szczególnie o jednym z najbardziej kontrowersyjnych projektów, które przeprowadzali, bowiem Breenowi się nudziło i wpadał na jakże epickie pomysły projektów, które dawał naukowcom. No ale doszedł do wniosku, że już nie powinny trzymać go żadne zobowiązania o tym, aby nikomu niepowołanemu nie mówić, wszakże Kaskada Rezonansowa rozjebała wszystko. A poza tym, nie musiał się martwić, że Freeman powiedziałby o tym komuś, kto mógł doprowadzić do szybszej śmierci Anatolija z powodu wmieszania w te projekty, bowiem Diatłow i NadGordon to wręcz NadBFF, więc Nadufali sobie.

- Cholera, dobra, powiem ci, w końcu i tak nie powinien mnie już trzymać żaden obowiązek milczenia. - rzekł, na początku przez chwilę patrząc w wodę, a potem zwracając wzrok w kierunku swego zioma - Pomijając wszystkie projekty, rząd amerykański najbardziej by chciał nas zajebać za projekt o jakże ambitnej i oryginalnej nazwie czyli PCK, a po ludzku Projekt Czerwony Księżyc. - opowiadał, kiedy drabina na końcu kanału chamsko odpadła, więc obaj skręcili w lewo.

- Niewiele mi ta nazwa mówi. - stwierdził nieco zmieszany NadFreeman, gdy przeszli przez krótki korytarz i, przed skrętem w lewo, rozstrzelali Barnacle.

- Nie dziwne, o to chodziło podczas ustalania tej nazwy. - rzekł rosyjski inżynier, swymi włosami chwytając beczkę i odrzucając ją do tyłu - Jak wiesz, Breen nienawidzi obecnego prezydenta USA i najchętniej wyjebałby go ze stanowiska, gdyby mógł. - stwierdził Nadfakt, gdy ruszyli przed siebie - No i uznał, że zrobienie z księżyca urządzenia do mind controlu to dobry pomysł, aby kontrolować wszystkich Amerykanów, aby to oni zrobili przewrót i wyjebali prezydenta ze stanowiska. - opowiedział jakże epicką historię, pasującą do Opkolandii, gdy Nadbóg vol. 2 jebnął facepalma, a nawet trzy - Wiem, to głupie, ale wiesz jaki jest Breen. - stwierdził Anatolij, zginając ręce w boczne boki, gdy Gordon przytaknął głową - Jeżeli rząd amerykański nie zna jeszcze dokładnych szczegółów, to na stówę się domyślają, bowiem prace były w zaawansowanym stadium. - zakończył, kiedy podeszli do zaworu ręcznie otwierającego dynks napełniający ową rurę wodą i Diatłow zaczął nim kręcić.

- Ja jebe, a mogłem zrobić tytuł profesora i wykładać fizykę na MIT, a nie przychodzić do tego pojebowiska. - rzekł zażenowanym głosem Freeman, gdy rosyjski inżynier tak ultra hiper super mega seksownie zaśmiał się.

Nie zdążył jednak skomentować wypowiedzi swego BFF-a, gdyż kanał został wypełniony wodą i musieli płynąć w kierunku drabiny, przez większość czasu pod wodą. Co prawda mogliby kontynuować telepatycznie ich rozmowę, ale na razie skupiali się na płynięciu. Nie musieli obawiać się, że utoną, w końcu Anatolij posiadał hydrokinezę jako jedną z części swej atmokinezy, a NadGordon i tak nie mógł umrzeć, więc chociaż tyle. No ale stosunkowo szybko dopłynęli do wyjścia i, jako iż nie cała drabina odpadła, musieli się dostać do ostatniego kawałka. No to, najpierw, NadFreeman zanurzył się najgłębiej jak mógł, po czym używając swej Nadsiły odbił się tak, że wyskoczył z wody i udało mu się obiema rękoma chwycić za pierwszy szczebel drabiny i po niej wspiąć. Diatłow co prawda Nadsiły nie posiadał, ale spróbował zrobić to samo, co jego BFF i, cudem bo cudem, ale jednak, udało mu się.


Kiedy zaś stali już na podłodze, rosyjski inżynier, wyciskając wodę ze swych ultra seksi włosów, rzekł:

- Ej, wiesz że mogliśmy po prostu podlecieć do góry, a nie pieprzyć się z tą wodą?

- W sumie faktycznie. - przyznał Nadbóg vol. 2, na chwilę unosząc wzrok - No ale na dobrą sprawę cholernie się zagadaliśmy. - usprawiedliwił sytuację, opuszczając wzrok i widząc apteczkę.

Po zauważeniu jej, mimo iż ani on, ani Anatolij na razie jej nie potrzebowali, podszedł do niej, podniósł owy przedmiot i przewiesił sobie przez ramię.

- Po co ci apteczka? - spytał Diatłow, podchodząc bliżej.

- Może będzie nam potrzebna, a do apteczki na ścianie będzie daleko. - wyjaśnił, kiedy skręcili w prawo.

- Zawsze mógłbyś takich milion zmaterializować swymi mocami. - zauważył rosyjski inżynier, gdy ruszyli korytarzem prosto.

- Może i tak, ale jakby coś poważnego się tobie lub mi stało, to każda sekunda się liczy. - stwierdził Nadfakt, kiedy zbliżali się do skrętu w lewo.

- Nie psuj. - powiedział lekko zażenowanym głosem Anatolij.

Po tej wypowiedzi, Gordon cicho zaśmiał się i, gdy skręcili w lewo, dodał:

- Nie psuję, tylko stwierdzam Nadfakt.

I w sumie słusznie, zawsze lepiej kolekcjonować takie rzeczy jak apteczki, nigdy nie wiadomo, kiedy mogłyby stać się użyteczne. No ale wracając do teraźniejszości, na razie w ciszy, ruszyli nadal prosto, w kierunku skrętu w prawo, przed którym stała drabina, ostrzeżenie o mokrej podłodze, leżały dwa panele sufitu oraz z niego samego kapała woda.


Nie szli zbyt długo, a kiedy skręcili, szybko musieli skręcić w lewo i iść kolejną częścią korytarza, w kierunku jakichś drzwi. Obaj liczyli w końcu na jakąś zmianę scenerii, gdyż chodzenie po podziemnych i naziemnych, krętych korytarzach powoli stawało się upierdliwe. No i w sumie doczekali się, bowiem kiedy przeszli przez drzwi, na ścianie po lewej stronie ujrzeli ekran z wielkim, czerwonym napisem „POZIOM CZWARTY DOSTĘPU OCHRONY", a gdy weszli w głąb, zauważyli wielką windę towarową po lewej stronie, biuro ochrony na drugim końcu pomieszczenia oraz wiele metalowych i drewnianych skrzyń, a także wózki widłowe i inny tego typu sprzęt po stronie prawej.

- Cholera, wreszcie jakaś zmiana scenerii. - skomentował Diatłow, rozglądając się po owym miejscu.

- Też się cieszę z tego powodu. - przyznał Freeman, wnioskując że musiał najpierw udać się do pomieszczenia ochroniarskiego, aby aktywować windę, a że widział też wentylację, to sądził, że przez nią musiał wejść - W ogóle, zaczekaj tu, pójdę aktywować windę. - odparł, zwracając wzrok w kierunku swego BFF-a.

- Spoko - powiedział krótko rosyjski inżynier, stając pod wysoką, metalową skrzynią i opierając się o nią.

Po tej rozmowie, NadGordon wziął łom i jeszcze rozbił drewniane skrzynki w tymże pomieszczeniu, licząc na to, że znajdzie w nich to, czego potrzebował. No i, jedynie w jednej z nich, znalazł tylko baterię do swego kombinezonu, zawsze coś. Zaś po naładowaniu swego kombinezonu, wspiął się po metalowych skrzyniach ustawionych jak schody do otwartej wentylacji, po czym wczołgał się do niej i zaczął czołgać się przed siebie, co nie należało do łatwych metod poruszania się.


W czasie swej drogi przez częściowo oświetlony czerwonym światłem szyb wentylacyjny, nawet na żadnego headcraba do zabicia nie natrafił, przez co musiał po prostu czołgać się przez dłuuugi szyb. Co prawda mógłby się przeteleportować do owego biura lub przeniknąć przez drzwi, ale dopiero teraz to sobie uświadomił, a uznał, że to już za późno na takie akcje. No ale koniec końców, bowiem co ja wam miałam do opisywania jak NadFreeman czołgał się przez szyb wentylacyjny, dotarł do spadku w dół, a na dnie ujrzał kawałek podłogi biura ochroniarskiego, na której leżał w otoczeniu krwi martwy ochroniarz. Widząc to, jak gdyby nigdy nic, Nadbóg vol. 2 zeskoczył tam i, przy okazji, podniósł magazynek do pistoletu, który leżał obok ochroniarza.


W samym pomieszczeniu nie znajdowało się nic ciekawego do opisania, to co w przeciętnym biurze ochroniarskim w Black Mesie, z dodatkiem większej ilości niedziałających ekranów, kalendarza na ścianie, włącznika windy oraz martwego headcraba. Oczywiście na ścianie znajdowała się też apteczka, ale Gordon obecnie jej nie potrzebował. Dlatego też, jako iż nie miał co tu robić, po prostu podszedł do wajchy i przeciągnął ją do góry. To z kolei spowodowało otwarcie drzwi do pomieszczenia oraz uruchomienie windy. W sensie nie jechała ona jeszcze, ale dało się już ją uruchomić przyciskiem, który się w niej znajdował.


Po wykonaniu tej jakże nadludzkiej czynności, Freeman wyszedł z tegoż miejsca, a następnie zszedł z podwyższenia, na którym owe pomieszczenie się znajdowało, przy okazji strzelając do headcraba, który przeteleportował się z Xen na metalową, najwyższą skrzynię. Kiedy zaś zabił owe stworzenie, wszedł na platformę windy i dał ręką znać swemu BFF-owi aby ruszył dupę i przyszedł tu. No ale ten leń jeden, zamiast podejść, podleciał po zauważeniu tego gestu. Dobra, ja rozumiałam, że oprócz NadGordona i Anatolija w tym miejscu nikt się nie znajdował, ale mógłby kurde używać nóg.


No ale najważniejsze, że wszedł na platformę windy. Kiedy już stanął, NadFreeman nacisnął przycisk w dół i winda ruszyła radośnie ku nowej przygodzie czy coś...

_______________________________________________

*Nadpełna Nadmoc jakieś nadprzyrodzonej zdolności - użycie owej nadprzyrodzonej zdolności ponad zablokowane normalnym ludziom możliwości. Na razie potrafią to zrobić tylko dwaj Nadbogowie, Nadcheater Anatolij i Laura. Nadpełna Nadmoc umożliwia nawet zniszczenie świata, jeżeli ktoś posiada moce umożliwiające to, a tak to robienie Nadniemożliwych rzeczy, ale jeżeli nie jest się Nadbogiem, to bardzo szybko zużywa energię użytkownika.

**Dimensional Storage - umiejętność przechowywania czegokolwiek w zagięciu międzywymiarowym/kosmicznym i ponowne materializowanietego kiedy się chce.

***Magazyn Rzeczywistości - w Retconningverse nazwa tegoż międzywymiarowego magazynu, w którym osoby posiadające Dimensional Storage mogą przechowywać swoje rzeczy. Aby go otworzyć w dowolnym miejscu, wystarczy przesunąć rękę w powietrzu jakby się coś odgarniało, co odsłoni wypuklenie w rzeczywistości, które jest klamką danej skrytki magazynu.

****Xenium - prawdziwa nazwa próbki, która doprowadziła do Kaskady Rezonansowej.

*****Szesnasty maja dwutysięcznego chuj wie którego roku - według Combine OverWiki szesnastego maja dwutysięcznego chuj wie którego roku wydarzyła się Kaskada Rezonansowa. I to nawet nie tylko według Combine OverWiki, w „Black Mesa" w jednym miejscu w rozdziale On A Rail, jeżeli dobrze pamiętam, jest napisane „16.05.200-„ co sugeruje, że szesnastego maja w którymś z lat od dwutysięcznego do dwutysięcznego dziewiątego roku wydarzył się rozpierdol.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top