-POWER UP-
Nie ma sensu abym wam opisywała w stu procentach jak wyglądał sen Anatolija, szczególnie iż to nie sen proroczy, więc walnęłabym tutaj tylko nieistotnym fillerem i wszyscy by mnie spalili na stosie. Jednak abyście wiedzieli, dlaczego ten sen nie należał do przyjemnych, mogę wam zdradzić, że to dlatego, iż Diatłowowi śniło się, że Zardonic najpierw, na jego oczach, torturował Andromedę, a potem jego. Czemu? Cholera wie, to tylko sen, w większości przypadków sny nie oznaczają absolutnie kurwa nic. No ale jako iż Opkolandia postanowiła pomęczyć BFF-a Gordona, to owy sen dośnił mu się do końca, bez możliwości obudzenia się, hyhy. Zaś kiedy skończył się, rosyjski inżynier gwałtownie obudził się, no ale wiadomo, nadal znajdował się w tym samym miejscu, w którym zasnął, tylko obecnie jego głowa leżała oparta o barierkę, a jedna jego noga radośnie zwisała z podwyższenia przez dziurę w barierce. No ale gdy łaskawie raczył się obudzić, leń jeden, zauważył że Freeman sobie stał i przeglądał rzeczy, które miał w Magazynie Rzeczywistości. Pustak Budowlany zaś najwidoczniej miał BSOD-a w mózgu, gdyż nadal stał wpatrzony w zniszczoną szybę. Chociaż istniało też prawdopodobieństwo, że NadGordon zlagował mu mózg swymi nadprzyrodzonymi zdolnościami aby mieć od niego spokój, eks di.
No ale kiedy NadFreeman usłyszał, że Anatolij obudził się, oczywiście wyczuł, że zrobił to gwałtownie, mimo iż stał do niego tyłem. To Nadbóg vol. 2, czego chcecie, a nawet jakby, to Gordon i Diatłow to dwaj wręcz NadBFF, więc wiedzieli o drugiej stronie Nadwszystko. W każdym razie, Freeman, wyczuwając to, odwrócił się i, widząc że jego BFF jeszcze pozostawał przerażony, spytał:
– Anatolij? – zapytał, podchodząc bliżej – Co się stało? – spytał, kiedy Diatłow wstał z podłogi.
– Miałem zły sen... – odpowiedział jeszcze przerażonym głosem, po czym przetarł sobie twarz dłońmi.
– Może chcesz mi o nim opowiedzieć? – zachęcił, gdy za nimi przeleciał Nyan Cat i przeniknął przez ścianę, ten to chyba wszystko potrafi.
– No...OK. – odparł BFF NadGordona, opuszczając ręce – Polegał on w sumie w całości na tym, że Zardonic – mówił, na chwilę odwracając wzrok w lewą stronę – najpierw torturował na moich oczach Andromedę, a potem mnie... – rzekł, spuszczając wzrok w dolny dół – Boję się, że to coś oznacza. – zakończył, unosząc wzrok w kierunku NadFreemana.
– Nie martw się. – wypowiedział to sztampowe zdanie Nadbóg vol. 2, kładąc rękę na ramieniu swego przyjaciela – Umówmy się, nawet w Retconningverse sny bardzo rzadko są prorocze. – wyjaśnił ten w sumie Nadfakt, kiedy rzeczywistość z nudów puściła cicho w tle „Superfly" DJ-a Blyatmana – Nawet nie pamiętam, kiedy ja ostatnio miałem sen proroczy, chyba kiedy miałem osiem lat. – stwierdził, opuszczając swą Nadseksowną rękę.
– Wiem, ale w sumie pal licho ja, bardziej boję się o Andromedę. – mówił, gdy aby nie tracić czasu, przeskoczyli nad barierką – Jasne, wiem że ma całą masę mocy dzięki swemu genowi 2.0-update 1 – rzekł, odwracając wzrok w kierunku Gordona – oraz umie walczyć, więc na stówę sobie poradzi – kontynuował, kiedy przeskoczyli nad barykadą w korytarzu i ruszyli dalej – ale rozumiesz, to moja córka. – rzekł, na chwilę spuszczając wzrok, gdy Freeman przytaknął głową na znak, że rozumiał – Nie dziwne, że szczególnie w obecnej sytuacji na świecie się o nią martwię. – zakończył, unosząc wzrok, kiedy olewając samotną drabinę wlecieli na górę przy użyciu swych mocy, no brawo, jeszcze drabinę w depresję wpędzicie, dumni jesteście z siebie?
– Nie musisz się o nią obawiać. – zapewnił Freeman, gdy skręcili w prawo i przekroczyli drzwi – Federico raczej by jej nie torturował, a nawet jeżeli, to raczej nie fizycznie. – stwierdził to jakże (nie)pocieszające zdanie, kiedy przy użyciu swych mocy zlecieli na sam dół pomieszczenia – A poza tym, skoro przez tyle czasu nie torturował jej w żaden sposób, to dlaczego teraz miałby to robić? – zadał to retoryczne pytanie, gdy podeszli do dziury w podłodze, w której jeszcze niedawno znajdowały się Tentacle i spojrzeli w dół.
Jednak, w tym momencie, nim rosyjski inżynier zdążył cokolwiek odpowiedzieć na wypowiedź NadFreemana, ujrzał że ten ewidentnie zamierzał skoczyć ot tak sobie w dół. Widząc to, Anatolij spojrzał na swego BFF-a ze strachem i spytał:
– Czy ty zamierzasz skoczyć?
– No. – odpowiedział Nadbóg vol. 2, patrząc w dół – Dlaczego nie? – zapytał, odwracając wzrok w kierunku Diatłowa.
– Wiesz, rozumiem że tobie absolutnie nic się nie stanie – zaczął, kiedy z wyłączonego silnika rakietowego wypadły ziemniaki, bowiem dlaczego by nie – ale ja też mam ograniczenia co do wysokości, z których mogę zeskoczyć aby nic mnie się nie stało. – wyjaśnił, krzyżując nogi i stając w pozornie niewygodnej pozycji – A ta dziura jest EWIDENTNIE – mówił, to ostatnie słowo wypowiadając głośniej – za głęboka aby nic mnie się nie stało. – zakończył, stając normalnie.
Po tej jakże epickiej i pełnej emocjonujących emocji rozmowie, Gordon chwycił swego BFF-a za nadgarstek i powiedział tylko:
– Zaufaj mi.
– Jesteś pewien? – spytał niepewnie rosyjski inżynier, ponownie patrząc w kierunku dziury.
– Jasne, w końcu jestem drugim Nadbogiem, mogę zapewnić wszystko. – wypowiedział to zdanie, które od razu przekonało Anatolija.
– No dobra, ale jak coś mnie się stanie, to masz wpierdol. – rzekł to jakże kulturalne zdanie Diatłow, gdy ponownie spojrzeli w kierunku dziury.
Kilka sekund potem, obaj skoczyli w pozornie bezdenną otchłań.
Spadało im się w sumie przyjemnie. W końcu wyobraźcie sobie spadanie z takiej wysokości, mając pewność, że nic złego wam się nie stanie. No czysta przyjemność, bezapelacyjnie. Na dodatek, ultra długie włosy BFF-a Freemana radośnie podczas tego lotu unosiły się do góry, bowiem nie w dół, gdyż najwidoczniej uznały, że rosyjski inżynier wtedy wyglądał jeszcze seksowniej. Nie ma to jak mieć niedojebane włosy, co nie? Dobrze, że my, zwykli ludzie bez Prehensile Hair, mamy je ogarnięte. No ale w końcu dolecieli na sam dół, który został porośnięty dużą ilością jakieś dziwnej, ciemnobrązowej rośliny najprawdopodobniej z Xen, gdyż akurat na Antyziemi wszystkie dziwne rośliny zajmowały znacznie mniejszą powierzchnię. Także widniało tutaj też dużo zielonych, świecących się kopców z jakimiś dziwnymi, niewielkimi chyba roślinami, zakończonymi kulką w tym samym kolorze. Oczywiście, do klimatu, znajdowało się też tutaj kilka beczek z radioaktywnym szajsem. A, no i gdzieś tam w tle palił się ogień, bowiem dlaczego nie. Gdzieś tam też, dla klimatu, leżały spalone zwłoki, kij jeden wie, co one tu robiły i jak się tu znalazły. Duet Rozpierdolu wpadł do okrągłej dziury pośrodku owego miejsca, która została wypełniona wodą.
Kiedy zaś znaleźli się w wodzie, NadGordon puścił nadgarstek Anatolija i obaj od razu z wody wypłynęli, bowiem chcieli ogarnąć, gdzie właściwie się znaleźli. Oczywiście, jak przystało na standardy Opkolandii, Diatłowowi od upadku do wody z takiej wysokości nic się nie stało, bowiem gdyby coś się mu stało, to Opkolandia by się zasmuciła na dobre. Bowiem wiecie, Opkolandia Naduwielbiała BFF-a NadFreemana, więc prawdopodobnie rozpaczałaby osiem nieskończoności, gdyby coś złego mu się stało. A co myśleliście? Inaczej rosyjski inżynier nie miałby tak łatwej możliwości Nadcheatowania, gdyby Opkolandia go nie Naduwielbiała. Anyway, wracając do tej epicko-epickiej polanej sosem epickości historii pełnej przygód, kiedy się wynurzyli, leżący niedaleko rewolwer i amunicja do niego, wyczuwając obecność drugiego Nadboga, od razu przesunął się w jego kierunku, oczywiście wpadając do wody i podpłynął do Gordona, szczęśliwy że w końcu ktoś NadCzysto NadZajebisty miał okazję go używać. Widząc to, Freeman od razu wziął nową broń, po czym jako iż na standardy Opkolandii rewolwer został nategesowany amunicją, zapasową schował wiadomo gdzie. No ale po zrobieniu tego, obaj rozejrzeli się po miejscu, do którego trafili.
Opisałam je już wam, więc po co mam się powtarzać z opisywaniem tych wspaniałości, które się tutaj znajdowały. No ale obecność tutaj tej niecodziennej chyba rośliny oraz zielonego, świecącego i nie zdziwię się jeżeli radioaktywnego syfu, zdziwiła Duet Rozpierdolu. Nie podejrzewali oni, że znajdą w tym miejscu coś takiego. Bardziej obstawiali, że trafią do zwykłego pomieszczenia technicznego, które swoją drogą kiedyś się tutaj znajdowało. Rozumiecie, ktoś musiał wymieniać tę wodę, do której NadGordon i Anatolij wpadli. Anyway, po rozejrzeniu się, Diatłow spytał zs(z)okowanym głosem:
– Co to za gówno? – pytał, wskazując w kierunku tej wielkiej prawdopodobnie rośliny i zwracając wzrok w kierunku swego przyjaciela.
– ¯\_(ツ)_/¯ – odpowiedział jakże informująco NadFreeman, szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami – Wygląda to jak roślina, prawdopodobnie z Xen. – wyjaśnił, unosząc wzrok i ogarniając nim tę roślinę.
– Skąd wiesz, że nie z Antyziemi? – spytał BFF Nadboga vol. 2, kiedy Gordon zwrócił wzrok w jego stronę – Tam też podobno są dziwne rośliny. – dodał, gdy z góry do wody wpadły kamienie, bowiem dlaczego nie, w Opkolandii to norma.
– Ale te dziwne rośliny nie są AŻ TAK – zaczął Freeman, te dwa ostatnie słowa mówiąc głośniej – wielkie, jest tylko jedna szeroka i to tyle. – wyjaśnił, kiedy usłyszeli, że pod wodą przeleciał Nyan Cat, ten to ewidentnie jest wręcz Nadnieśmiertelny.
– A, no spoko. – odparł bezdyskusyjnie rosyjski inżynier, na chwilę spuszczając wzrok w kierunku wody – Anyway – zaczął, zmieniając temat i unosząc wzrok – to gdzie mamy dalej iść? – spytał, gdy ściana z nudów zaczęła falować, ale że to norma w Opkolandii, to nikt się tym nie przejął.
– Jako iż nie widać tu żadnych drzwi – odparł NadGordon, rozglądając się po owym pomieszczeniu – to prawdopodobnie gdzieś pod wodą jest jakieś przejście dalej. – wyjaśnił, spuszczając wzrok w kierunku wody i używając swego rentgenowskiego wzroku aby się upewnić – Tak jak myślałem, musimy zanurkować. – zakończył, zauważając szparę znajdującą się w miejscu, do którego musieli dopłynąć, dzięki której mieli możliwość dostać się dalej.
– K – odpowiedział najkrócej jak się dało Anatolij, po czym zanurkował.
Po tej rozmowie, kiedy NadFreeman również zanurkował, zaczęli płynąć w kierunku owej szpary. Nie musieli martwić się o utonięcie, wszakże Nadbóg vol. 2 wiadomo czemu nie mógł umrzeć, a Diatłow posiadał między innymi hydrokinezę.
O kurna, coś się dzieje, bowiem Opkolandia przerzuca narrację do super hiper ultra mega duper uper nowoczesnej siedziby FBI, która ze względu na obecną sytuację na świecie przeniosła się do takiego samego bunkra. Owy to generalnie to samo, co na zewnątrz, tylko wiadomo, bez okien. Obecnie, z tego co widzę, mam się skupić na czterech agentach, których znacie z poprzedniego rozdziału czyli Davidzie, Lawrence, Axelu i Danielu, je! Przynajmniej raz na jakiś czas coś interesującego działo się też w innych miejscach Opkolandii. Obecnie we czworo znajdowali się w jednym z pomieszczeń siedziby FBI i mieli przerwę w robocie.
Owe pomieszczenie to tak właściwie korytarz, ale nie ważne. Tenże korytarz został stworzony w dość dziwnym kształcie. Wyglądał jak prostokąt z nieco wygiętymi w bok środkami obydwu boków. Całe pomieszczenie, jak przystało na standardy Opkolandii, miało czarno-czerwony kolor, a czegóż mogliście się spodziewać. Posiadał on również na suficie, po górnych bokach ścian oraz na podłodze, długie LED-owe pasy, oświetlające to jedno wielkie zadupie. Niedaleko naszej czwórki agentów znajdował się skręt w drugie prawo a.k.a lewo. Pod jedną ze ścian zaś, wisiał ekran komputera, obecnie wyświetlający godzinę czyli, zgodnie z obowiązującą w Nowym Meksyku strefą czasową, hmmm...którą by tu godzinę dać...A, ciul, dam taką jaka jest w naszym świecie czyli siódmą pięćdziesiąt dziewięć. Na podłodze widniały też dwa pasy studzienek kanalizacyjnych ot, jakby z jakiegoś powodu po korytarzu zaczęła płynąć woda.
No cóż, nie jest to jakiś wyrąbisty w kosmos korytarz, ale wyglądał futurystycznie, a to najważniejsze. W każdym razie, wracając do naszych czterech ziomów, stali sobie obecnie koło ściany po lewej stronie. David opierał się o nią i miał założone ramię na ramię oraz prawą nogę opierał o ścianę, Daniel stał po jego prawej stronie i lewą ręką opierał się o ścianę, Lawrence stał po prawej stronie z założonym ramieniem na ramię i skrzyżowanymi nogami, a Axel po prostu stał przed Davidem. Do tej pory gadali sobie o wszystkim i o niczym, jednak obecnie, na te ostatnie dziesięć minut przerwy, ich rozmowa zeszła na popularny obecnie temat czyli na kwestię Kaskady Rezonansowej i tego jak Spektometr jebnął.
– No to jest pewne, że ktoś ją specjalnie wywołał. – przemówił David, ogarniając swych ziomów wzrokiem – Tylko PO CHUJ? – spytał, te dwa ostatnie słowa wypowiadając głośniej.
– Może ten ktoś posiada super hiper mega ultra zajebiście potężne międzygalaktycznie imperium i chciał wywołać burzę portali aby przejąć Ziemię? – zaproponował Lawrence w sumie prawdopodobną w Opkolandii hipotezę, gdy David jebnął facepalma, a Daniel i Axel spojrzeli w jego kierunku z Nadzażenowaniem – No co się tak na mnie patrzycie? – spytał, widząc wzrok swych kolegów, który powinien mu powiedzieć, że raczej nie zgadzają się z jego koncepcją, delikatnie rzecz ujmując – Przecież kiedyś Ziemię najechał Kombinat, było o tym na historii. – zauważył, prostując ręce.
– Być może, ale za nim stały dwie istoty 2.0-update 1. – przypomniał David, nadal Nadzażenowanym głosem, opuszczając rękę – Pierwszą z nich Nadbóg zajebał na Nadzawsze, a drugi trafił do piekła. – wyjaśnił, prostując nogę i zwracając wzrok w kierunku Lawrence'a – Żaden normalny człowiek nie dałby rady tego osiągnąć, a wątpię aby jeden z byłych założycieli Kombinatu chciał powtarzać plan, który ostatecznie zawiódł. – zakończył, zakładając ramię na ramię, kiedy przez korytarz przeleciał Nyan Cat, bowiem dlaczego nie.
– No niby tak, ale wszystko da się wzmocnić. – nie dawał za wygraną Lawrence, opierając ręce o swe biodra – Może drugi z założycieli spojrzał na błędy przeszłości i obecnie ich nie popełnił. – kontynuował, kiedy jego trzej ziomkowie patrzyli na niego NadNadNadzażenowanym wzrokiem – A poza tym, ostatnio przylecieli tu normalnie, może teraz chcieli wlecieć przez portale. – kontynuował, ogarniając swych kolegów z pracy wzrokiem, gdy David ponownie jebnął facepalma – A jako iż jebnięcie w Black Mesie otworzyło miliony portali, to może coś w tym jest. – zakończył, prostując ręce, kiedy David opuścił rękę.
– Tylko po co by mu to było? – spytał Axel, gdy Lawrence spojrzał w jego kierunku – Raz on i jego imperium dostali wpierdol, więc wątpię aby chciał to powtarzać. – mówił, kiedy Lawrence wyprostował ręce i skrzyżował nogi.
No kurna zajebiście, Axelu, ale przypominam, że ZSRR w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku też dostało po dupie od Polaków, a dziewiętnaście lat później i tak wjechali z buta do Warszawy. No co się tak na mnie patrzysz, twoje wyjaśnienie po prostu jest z dupy wzięte. A poza tym, ogarnęli oni, że ktoś specjalnie wywołał Kaskadę Rezonansową, a jaki inny cel ktoś mógł mieć w tym wypadku? No ale żaden z trzech ziomków Axela nie zdążył odpowiedzieć na jego epicką jak grzyby po deszczu wypowiedź, gdyż nagle usłyszeli kroki dochodzące z oddali. Na początku nie przejęli się tym, gdyż jeszcze mieli chwilę przerwy, więc Daniel chciał jakoś skomentować wypowiedź swego kolegi, ale nie zdążył.
– E! – usłyszeli nagle jakiś męski głos dochodzący z nie tak odległego miejsca.
Słysząc tę jedną literę, odwrócili się w kierunku, z którego dochodził owy dźwięk. Po zrobieniu tego, ujrzeli Michaela, jednego z miliona agentów FBI, który wychylał się zza ściany skrętu w drugie prawo a.k.a lewo.
No co się tak na mnie patrzycie? Po co mam wam go opisywać, skoro pojawił się tylko na chwilę? Gdyby miał do wykonania w Retconningverse jakąś istotniejszą rolę, to bym go od razu opisała. W każdym razie, widząc go, David spytał:
– Czego kurwa, przerwę mamy, nie? – powiedział ultra Nadkulturalnie, stając prosto.
– Wiem, ale doktor Thompson was wzywa. – rzekł, stając normalnie, bowiem najwidoczniej takie wychylanie się zza ściany do wygodnych czynności nie należało – Sprawa jest ultra pilna, dotyczy tych rzeczy, które przytachaliście z Black Mesy. – odparł, co od razu poderwało Davida i jego trzech ziomków.
– K, już idziemy. – odpowiedział David, po czym we czworo ruszyli w kierunku odpowiedniego laboratorium.
Wiecie, ja wiem co ci naukowcy odkryli oraz kto stał za Kaskadą Rezonansową, wszakże opisuję wam te epickie przygody, no ale nie zaspoileruję wam. To zbyt zajebisty plot Nadtwist aby tak po prostu go wyjawiać przed jego ujawnieniem w samej historii. Anyway, wracając do tej jakże epickiej Nadakcji pełnej przygód, nasi czterej dzielni niedzielni agenci nie szli jakoś specjalnie długo. Musieli po prostu skręcić w lewo, przejść około czterystu metrów i przekroczyć metalowe drzwi na fotokomórkę znajdujące się na ścianie po lewej stronie.
Po przekroczeniu ich, trafili do nowoczesnego, jak cała obecna siedziba FBI, laboratorium. Owe nie należało do jakichś specjalnie wysokich, chociaż szerokością to już grzeszyło. Koło drzwi, na ścianie, znajdowała się długa szyba, przez którą dało się zauważyć korytarz. Pod ścianami stały tutaj również wysokie, nowoczesne i czarno-szare centrale komputerów. Od sufitu odchodziły również różne urządzenia, których środek to po prostu szklane tuby oświetlone od góry. W nich trzymano różne, znalezione na powierzchni, rośliny lub martwe istoty z Xen oraz z Antyziemi. No co, skoro tutaj trafiały, to jak znajdowały się jakieś martwe, to czemu je nie przebadać. Zaś pod ścianą naprzeciwko wejścia stało sporo stanowisk z nowoczesnymi komputerami, przy których siedzieli naukowcy i wykonywali swoją robotę.
No cóż, nic specjalnego, ale na dobrą sprawę nie dziwne. W końcu nasi czterej agenci przynieśli z Black Mesy jedynie chip i kopię programu, więc do jakiego innego laboratorium to mogło trafić. No ale odnaleźli oni wzrokiem doktor Thompson, po czym podeszli do niej, gdyż doktor Thompson to kobieta. Nie, jej też wam nie opiszę, gdyż pojawiła się tylko na tę scenę i później jej już nie uświadczycie.
No ale po podejściu do niej, Daniel spytał:
– Co się stało?
Słysząc go, kobieta odwróciła się i, widząc tych, których wzywała, rzekła:
– Dobrze, że już przyszliście. – zaczęła, odwracając się na krześle obrotowym, gdy rzeczywistość zaczęła wyczuwać nadchodzącą ekspozycję – Bowiem sprawdziliśmy ten chip i kopię programu, który nam przynieśliście z Black Mesy – mówiła, wstając aby udawać kulturalną osobę – i teraz możemy na sto procent stwierdzić, że Kaskada Rezonansowa nie została wywołana przypadkiem, tylko celowo. – powiedziała tę Naddramatyczną wiadomość, od której aż rzeczywistość popękała ze strachu, a nasi czterej agenci spojrzeli ze strachem w kierunku doktor Thompson – Nie wiemy co prawda kto za tym stał – stwierdziła, gdy za oknem, przez korytarz, jak gdyby nigdy nic, przeleciał Nyan Cat, bowiem dlaczego nie – ale takiego programu nikt normalny celowo nie zainstalowałby w pomieszczeniu kontrolnym Spektometru. – kontynuowała ekspozycję, krzyżując nogi i zginając lewą rękę nieco w bok – Służył on bowiem do wzmacniania działania chipu, który faktycznie miał za zadanie postarzyć fabrycznie Spektometr – mówiła, kiedy nasi czterej agenci spojrzeli w jej kierunku z przerażeniem, a rzeczywistość jeszcze bardziej popękała ze strachu, aż na korytarzu jeden, wielki kawał rzeczywistości odłamał się i spadł na podłogę, roztrzaskując się – a jeżeli nie aktywowałby się w zaplanowanym terminie z jakiegoś powodu, miał za zadanie go uruchomić. – dodała, gdy krzesło z nudów zaczęło się obracać, ale że to Opkolandia, to nikt nie zwrócił na to uwagi – Ciągle staramy się w właściwościach tego programu odnaleźć datę i miejsce jego stworzenia aby zlokalizować autora programu i, zapewne, jednocześnie chipu. – zakończyła, przypominając sobie, że powinna opuścić rękę i robiąc to.
– O chÓj. – odpowiedział nadal przerażonym głosem Axel, kiedy rzeczywistość samoistnie zaczęła się regenerować – Tylko po co ktoś miałby to robić? – spytał, gdy rzeczywistość stała się Nadseksownie czarna, co oznaczało, że Zardonic najwidoczniej odnawiał odpadnięty fragment rzeczywistości, gdyż to akurat samoistnie nie mogło się zregenerować.
– Cholera jego wie. – odpowiedziała Nadkulturalnie doktor Thompson, odwracając się na chwilę w kierunku ekranu komputera – Może jak odnajdziemy winowajcę, to automatycznie poznamy też powód. – stwierdziła, ponownie siadając na znudzonym fotelu – W każdym razie, to tyle co od was chciałam. – zakończyła, na moment jeszcze odwracając głowę w ich kierunku.
Po tej epicko-epickiej z dodatkiem sosu epickości rozmowie, nasi czterej dzielni niedzielni agenci, jako iż nie mieli już co robić w tymże laboratorium, po prostu z niego wyszli. No cóż, obecnie musieli wracać do roboty, gdyż przerwa już im się kilka minut temu skończyła. Zastanawiali się jednak nad tym, co doktor Thompson powiedziała. Jasne, podejrzewali odnajdując w samej Black Mesie te dwa dowody, że Kaskada Rezonansowa nie została wywołana przypadkowo, ale rozumiecie, teraz mieli na to dowód, więc to wydawało im się jeszcze gorsze. Bali się, kto mógł stać za wywołaniem rozpierdolu, który w sumie rozszedł się na cały świat.
No ale dobra, jako iż oni niczego ciekawego czy istotnego dla dalszego rozwoju fabuły nie robili w tejże chwili, to powróćmy do naszego Duetu Rozpierdolu. U nich to z kolei się sporo działo, bowiem zdążyli wyspeedrunować już całkiem sporą część terenu. Obecnie wyszli z rury, którą przechodzili nad jeziorem radioaktywnego bajora. Dzięki temu, znaleźli się w ultra nudnym pomieszczeniu, które zawierało takie rzeczy jak na przykład szafki magazynowe, w tym też i zniszczone, drewniane skrzynie czy beczki. Chodził tutaj też headcrab, jednak jego od razu ustrzelił ze swej strzelby Gordon. No w sumie kurna super, znowu mi skracają opisywanie akcji. Czy oni na serio mnie nienawidzą, że taki speedrun robią, kiedy akurat nie patrzę? No co się tak szczerzycie, umniejszacie moją rolę, kurna. =_= Anyway, wracając do akcji, po pozbyciu się headcraba, ruszyli po prostu przed siebie, bowiem co innego mieli do roboty. W końcu chcieli się z owego miejsca wydostać, c'nie.
– Czemu ta Black Mesa jest taka wielka? – spytał z niezadowoleniem BFF Freemana, kiedy ruszyli przed siebie – Chciałbym się już stąd wydostać, no. – dodał, gdy NadGordon zwrócił w jego kierunku swój Nadwzrok.
– Bowiem Breen lubi wielkie rzeczy. – wyjaśnił to najprostsze wytłumaczenie NadFreeman, kiedy jego NadCzysta NadZajebistość spaliła jakiegoś headcraba, który chciał skonsumować głowę Nadboga vol. 2 – A poza tym, nawet jakby, to w Opkolandii ośrodki badawcze zawsze są stereotypowo wielkie. – dodał, gdy dostrzegli leżące na zielonych, przytachanych tu przez HECU, skrzyniach pięć min ściennych.
– I teraz musimy się użerać z wyjściem stąd. – mówił nadal niezadowolonym głosem rosyjski inżynier, kiedy przystanęli – Boję się, że w najbliższej dekadzie nie wyjdziemy na powierzchnię. – stwierdził, gdy Gordon przyciągnął psychokinezą owe miny do siebie – Wiem, wiem, mogę brzmieć dość marudnie. – odparł, kiedy Freeman schował miny wiadomo gdzie i jak – No ale po prostu boję się, że już nigdy nie spotkam się z moją rodziną oraz z Drużyną Rozpierdolu. – zakończył, gdy ruszyli przed siebie i, stosunkowo szybko, znowu przystanęli, gdyż NadGordon dostrzegł leżące niedaleko śmietnika dwie amunicje do rewolweru.
– Nie winię cię za to, rozumiem co możesz czuć. – stwierdził NadFreeman, ujawniając swoją Naddobroć, przyciągając psychokinezą owe amunicje – No ale w końcu musimy albo dojść do wyjścia – zaczął, wiadomo gdzie i jak chowając owe naboje – albo na świecie musi zrobić się na tyle bezpiecznie abyśmy mogli się przeteleportować na powierzchnię. – dodał, kiedy weszli po schodach na podwyższenie ze skrętem w drugie prawo a.k.a lewo – Wiem, że żyjemy w Opkolandii, ale jednak żyjemy w tej lepszej. – zakończył, gdy skręcili w drugie prawo a.k.a lewo oraz usłyszeli, że za ścianą przeleciał Nyan Cat.
– Lepszej? – spytał ze zdziwieniem Anatolij, przy okazji odwracając zs(z)okowany wzrok w kierunku swego BFF-a.
– No. – odpowiedział jakże ambitnie Nadbóg vol. 2, kiedy tak sobie szli, bowiem korytarz nie należał do krótkich – Jest jeszcze druga opkolandia, tylko jej nazwę pisze się małą literą aby to jakoś rozróżnić – zaczął swoją epicko-epicką ekspozycję, gdy rzeczywistość z nudów puściła w tle nutę „Donk E Kong" Alana Azteca – która jest znacznie gorsza, bowiem tam to już wszyscy są Mary Sue i Gary Stu, a prawa logiki uciekły z tamtego miejsca i przybyły tutaj. – zakończył, kiedy na horyzoncie zaczęli widzieć przejście do jakiegoś większego pomieszczenia.
Diatłow nie zdążył jednak skomentować tych rewelacji, gdyż stosunkowo szybko doszli do wyjścia z korytarza. Dzięki temu zauważyli, że dotarli do wielkiego pomieszczenia z różnymi torami. W owym miejscu dostrzegli kilku żołnierzy, którym chyba mózg się zlagował, bowiem próbowali ze swych karabinów zastrzelić wielką, czarną istotę z Xen, tę z czerwonym okiem, która strzelała z rąk czy co tam w owym miejscu miała ogniem. Kurna, miło wiedzieć, że w tym świecie nawet żołnierze to skończeni, bezmózdzy debile. Oczywiście, jak możecie się domyślić, owa istota bezproblemowo zabiła żołnierzy.
Kiedy zaś już się ich pozbyła, Gordon i jego BFF unieśli się w powietrze, po czym szybko, aby owa istota nie zdążyła zareagować, przelecieli do korytarza znajdującego się za drzwiami na drugim końcu pomieszczenia. W owym korytarzu w sumie nie znajdowało się nic interesującego, właściwie to, co w przeciętnym, nudnym korytarzu w Black Mesie, plus dwa rozwidlenia i wybuchające skrzynki. W sumie owe się przydały, gdyż kiedy Duet Rozpierdolu znalazł się w owym miejscu, w rozwidleniu po prawej stronie, za dwiema beczkami, przeteleportowały się dwa bezmózgie zjeby znane jako Vortiguanty. Oczywiście owe nie zdążyły nic zrobić, gdyż rosyjski inżynier od razu wystrzelił ze swej Broni Ostatecznego Rozpierdolu w kierunku beczek, wysadzając je. Dzięki temu, jako iż trafił celnie, bowiem czego się po nim spodziewaliście, bezproblemowo zabił te dwa śmiecie Retconningverse.
– Jak ja ich kurwa nienawidzę. – skomentował Anatolij, opuszczając broń – Gdybym mógł, wybiłbym całą rasę. – dodał, gdy odwrócili się w drugie prawo a.k.a lewo i ruszyli drugim rozwidleniem korytarza.
– Ewidentnie, jesteś rasistą. – stwierdził Nadfakt Freeman, kiedy dochodzili do schodów prowadzących na nie tak wysokie podwyższenie – Jakoś do zombie nie masz tego typu problemów, mimo iż jeden prawie wciągnął cię w głąb szybu wentylacyjnego. – zauważył, gdy weszli po schodach i wiązkami dezintegrującymi ze swych oczu zabili znajdujące się w oddali dwa niedojeby Nadwszystkiego, nim te zdążyły jakkolwiek zareagować.
– Ale zombie nie są świadome tego co robią, wszakże kontrolują nimi headcraby. – wyjaśnił, kiedy ruszyli przed siebie tym, obecnie, półokrągłym korytarzem i, gdy przy okazji Diatłow odwrócił wzrok w kierunku NadGordona – A ↓vortiguanty – zaczął, nazwę tej rasy wymawiając małą literą oraz indeksem dolnym, kiedy NadFreeman, słysząc to, jebnął facepalma – nie są nieświadomymi istotami, wszystko co robią, robią świadomie. – zakończył, kiedy doszli do końca korytarza i omijali barierkę, za którą znajdowała się dziura, na której dnie widniała po prostu dalsza część tego pomieszczenia.
– A skąd wiesz, że Vortiguantami na pewno nie kontroluje ktoś potężniejszy od nich? – zaczął Nadbóg vol. 2, gdy rzeczywistość zmieniła nutę na „Welcome to My Neighborhood" Uamee – Nie wiemy, co obecnie dzieje się na Xen. – zauważył, kiedy jego BFF odwrócił wzrok w jego stronę, gdy przy okazji minęli dwa niewielkie, cylindryczne i białe cosie – Może jakaś potężniejsza istota obecnie sprawuje tam władzę i, korzystając z otworzenia portali na Ziemię, wysyła tutaj te istoty aby mordowały ludzi. – rzekł, gdy rosyjski inżynier nie wydawał się przekonany, kiedy przy okazji skręcili w drugie prawo a.k.a lewo i podeszli do lekko uchylonych drzwi.
Kurwa, naprawdę mam jeszcze raz pisać to, co się działo, bowiem jakieś zjeby z Microsoftu nie potrafiły stworzyć Worda tak, aby nie wyłączał się w połowie pisania? No chyba was suty bolą, jeżeli myślicie, że będę jeszcze raz opisywała tamtą nudną scenę. Chociaż nie, chyba muszę to zrobić, no kurwa mać. =_= W każdym razie, Anatolij nie zdążył odpowiedzieć na pytanie Gordona, gdyż po otworzeniu drzwi i przekroczeniu progu, ujrzeli Śmietnik Azbestowy czyli jednego z ochroniarzy. Wyglądał na rannego i lewą rękę, w której trzymał pistolet, trzymał wyprostowaną przed siebie. Obecnie opierał się o centralę komputera, która stała niedaleko wyładowanej i przekrzywionej apteczki ściennej, znajdującej się obok działającej ładowarki do kombinezonu HEV. Na szczęście obecnie Duet Rozpierdolu nie potrzebował ani apteczki, ani ładowarki. Chociaż w sumie, jakby potrzebowali tego pierwszego, to mieli ich od zajebania w skrytkach Freemana w Magazynie Rzeczywistości.
W każdym razie, po otworzeniu drzwi, Śmietnik Azbestowy wydał dźwięk wystraszenia. Kiedy jednak zauważył, że do pomieszczenia wszedł Duet Rozpierdolu, rzekł słyszalnie słabym głosem, ze słyszalną ulgą w głosie:
– Aw...Jezu. – powiedział, bezNadbożnik jeden, przy okazji na chwilę spuszczając wzrok, gdy zepsuta apteczka ścienna zaiskrzyła – Nie wiecie jak blisko dostania kulki między oczy byliście. – rzekł najmilsze zdanie na dzisiaj, przy okazji zwracając wzrok w kierunku NadGordona i Diatłowa, kiedy diody na uszkodzonej apteczce ściennej zaczęły migać – Posłuchajcie... – zaczął, siadając na podłogę, gdy Duet Rozpierdolu podszedł bliżej niego – Jeżeli możecie włączyć prąd... – mówił, kiedy dwie amunicje do rewolweru obecne w tym miejscu same schowały się do skrytki NadFreemana w magazynie rzeczywistości, gdyż wolały należeć do Nadboga vol. 2 niż Śmietnika Azbestowego – ta kolejka tam w dole zabierze nas na powierzchnię. – dokończył, najwidoczniej odważnie stwierdzając, że Gordon i jego BFF planowali kogokolwiek ze sobą brać – Spróbowałbym sam... – kontynuował swoją nudną jak Kaczyński wypowiedź, którą nawet Duet Rozpierdolu uznał za wybitnie nudną, no ale z kultury wypadało zaczekać do końca – ale to długa droga na dół do pomieszczenia z generatorem. – wyjaśnił, leń jeden, gdy za szybą, przez którą z owego pomieszczenia dało się zauważyć miejsce z torami, przeleciał Nyan Cat jak gdyby nigdy nic – I jest tam...to coś...stojące na drodze. – zakończył, gdy rzeczywistość zmieniła nutę na „Slav King" DJ-a Blyatmana i Life of Boris.
Ja jebe, nareszcie skończył rzępolić. Serio, kogo ta jego ekspozycja obchodziła? No ale niestety, Duet Rozpierdolu musiał tu wejść, aby przybycie tu po włączeniu generatora i wypowiedź Śmietnika Azbestowego, która wtedy następowała, miało sens. W każdym razie, kiedy zamilkł, Freeman i jego BFF, wiedząc że musieli jeszcze się fatygować na dół i włączać jakiś generator, bowiem to taki kurwa problem zrobić to zdalnie, w Opkolandii nawet po rozpierdolu tysiąclecia by się dało, po prostu wyszli z owego miejsca, zamykając drzwi. Po zrobieniu tego, Anatolij, mając kompletnie wyjebongo w to, co się wydarzyło, postanowił odpowiedzieć na pytanie NadGordona, na które przed wejściem do tamtego pomieszczenia nie zdążył odpowiedzieć.
– Anyway, wracając do przerwanej rozmowy. – zaczął temat, kiedy NadFreeman wyjął granat, odbezpieczył go i rzucił na sam dół aby łatwiej zabić obecne tam headcraby – Zawsze mogłyby się wyrwać spod ewentualnej kontroli. – mówił, gdy granat wybuchł i, jako iż rzucił go Nadbóg vol. 2, zabił wszystkie istoty żywe w promieniu dwudziestu kilometrów – Nie ma rzeczy niemożliwych. – kontynuował, kiedy mając kompletnie gdzieś obecną tutaj drabinę, przeskoczyli przez barierkę i zeskoczyli w dół, bowiem nie w górę – Ale najwidoczniej albo są za głupie – rzekł, gdy Gordon westchnął z Nadzażenowaniem, słysząc logikę Diatłowa, kiedy przy okazji ruszyli przed siebie – albo szukają pretekstu aby pseudo legalnie mordować inne istoty. – zakończył, gdy szli tym, na razie, półokrągłym korytarzem.
– A jeżeli nie mogą się spod tej kontroli wyrwać? – zapytał Nadzażenowanym głosem Freeman, kiedy zeszli po kilku schodach w dolny dół – Może ewentualna istota, która nimi kontroluje, jest potężniejsza od nich. – wysnuł ten prawdopodobny wniosek, gdy jakaś beczka stojąca pod półokrągłą ścianą po prawej stronie z nudów się przewróciła.
– To nie jest wytłumaczenie. – stwierdził BFF NadGordona, również nie dając za wygraną, kiedy NadFreeman jebnął dwa facepalmy – Skoro swego czasu Vedze udało się wyrwać spod mej kontroli, to absolutnie każdy może wyrwać się spod kontroli każdego. – stwierdził, waląc nawiązaniem do Retconning III, którego jeszcze znać nie możecie, eks di, gdy skręcili w drugie prawo a.k.a lewo – Ale najwidoczniej nie, lepsze jest mordowanie innych ras. – mówił, kiedy szli nudnym jak Elisa korytarzem, jedynie z jedną szafką magazynową i parą, która wydobywała się spod podłogi, ale widząc Duet Rozpierdolu wyłączyła się na czas ich obecności tutaj – Obyśmy z jakiegoś powodu musieli zawitać na Xen. – kontynuował, kiedy tak sobie szli przed siebie, bowiem nie mieli wyboru – Zrobię im wtedy atomowy holocaust moją radiokinezą oraz wystrzelam Pistoletem Rozpierdolu, to może nauczą się szacunku do innych ras. – zakończył swoją pokrętną logikę, chociaż w wypadku ↓vortiguantów to się zgadzam na takie traktowanie tego podgatunku Wszechświata, gdy teraz to rzeczywistość jebnęła dwa facepalmy, a nawet cztery.
– Jeżeli wymordujesz całą rasę, to raczej niczego się nie nauczy. – zauważył NadNadNadzażenowanym głosem Nadbóg vol. 2, gdy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo, w miejsce z martwym ↓vortiguantem, gdyż jak pamiętacie, rzucony przez Gordona granat zabił wszystkie istoty żywe w promieniu dwudziestu kilometrów.
– Może nim zdążę ich wszystkich wystrzelać – mówił rosyjski inżynier, wyjmując swój Pistolet Rozpierdolu, kiedy przystanęli – to część tej podrasy, która jeszcze będzie żyła – zaczął, naciskając i przytrzymując spust i zaczynając strzelać serią jak z karabinu w kierunku zwłok ↓vortiguanta – nauczy się szacunku do lepszych od siebie czyli generalnie do wszystkich innych ras. – zakończył, przestając strzelać i unosząc zwłoki ↓vortiguanta swym Telekinetic Vision.
– Ewidentnie, twój rasizm już dawno wyjebał ponad limit i drąży kolejny. – stwierdził Freeman, widząc jak jego BFF z całej siły napierdalał zwłokami ↓vortiguanta o wszystko, o co się dało – Nie tylko Vortiguanty mordują ludzi. – kontynuował, kiedy Anatolij pierdolnął zwłokami ↓vortiguanta o podłogę tak mocno, że aż rozjebały się na kawałki.
– Ale ta podrasa najwidoczniej robi to z wielką przyjemnością. – rzekł, gdy jak gdyby nigdy nic, ruszyli przed siebie, przez pomieszczenie z zagruzowanymi schodami prowadzącymi w górę oraz całą masą śmieci leżącą na podłodze.
– Skąd wiesz? – spytał NadGordon, kiedy przeszli przez to szerokie pomieszczenie, omijając cylindryczne coś leżące na dwóch drewnianych płytach – To samo mógłbyś powiedzieć o całkiem sporej ilości istot z Antyziemi. – zauważył, gdy weszli do kolejnego korytarza, tym razem nieco krótszego i szerszego, ale nadal nudnego jak but.
– Tyle, że istoty z Antyziemi nie ukrywają tego, że jedyne na czym im zależy w stosunku do ludzi to na zabijaniu ich. – mówił BFF NadFreemana, ewidentnie nie dając za wygraną, kiedy tak sobie szli – A ↓vortiguanty udają, że niby takie biedne, kontrolowane przez coś innego i, że tak naprawdę nie chcą zabijać. – odparł, mówiąc to zdanie z udawanym zatroskaniem w głosie, kiedy Nadbóg vol. 2 jebnął facepalma – A w rzeczywistości są tchórzliwymi fiutami, bowiem nie chcą przyznać, że jedyne co, to zależy im na mordowaniu innych ras. – dokończył swój epicko-epicki polany sosem epickości argument, gdy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo i szybko doszli do kilku schodków prowadzących w dolny dół.
– Dlaczego ty jesteś taki niereformowalny? – spytał NadNadNadzażenowanym głosem Gordon, kiedy zeszli po schodkach i do miejsca z wysadzonymi przez rzucony przez Freemana granat szafkami magazynowymi, płonącym ogniem, zwłokami ↓vortiguantów i porozrzucanymi rzeczami.
– Nie jestem niereformowalny, po prostu nienawidzę udawania, że jest inaczej niż w rzeczywistości. – stwierdził, gdy tak sobie szli prosto, bowiem co innego mieli robić.
– Gdyby nie fakt, że jesteś mym NadBFF-em – odparł NadGordon, kiedy weszli po kilku schodkach do dalszej, krótszej części korytarza, zakończonej metalowymi, szarymi drzwiami z białą cyfrą „1" napisaną na nich – to wrzuciłbym cię do radioaktywnego bajora. – stwierdził Nadmiło, gdy podeszli do zielonego przycisku, a owy, wyczuwając zbliżający się Duet Rozpierdolu, sam się nacisnął.
– Z każdym, kogo spotkasz, tak postępujesz? – spytał zażenowanym głosem rosyjski inżynier, kiedy drzwi otworzyły się, a NadFreeman, szeroko jak postacie w anime, uśmiechnął się.
– Nie, tylko z osobami niereformowalnymi. – wyjaśnił, gdy przekroczyli drzwi i rozejrzeli się trochę.
Owe miejsce nie prezentowało się jakoś specjalnie interesująco. Zostało stworzone w formie walca, a naprzeciwko dało się zauważyć długą rurę, która szła od zielonego, radioaktywnego jeziora, znajdującego się na samym dnie pomieszczenia, na samą górę. Nadbóg vol. 2 i Anatolij znaleźli się na metalowym, półokrągłym balkoniku, że tak to określę, z barierką naprzeciwko nich. Po prawej stronie, na ścianie, znajdowała się drabina, a po bardziej prawej, w rogu, stała jakaś samotna beczka. Nah, nic ciekawego, Black Mesa posiadała wiele innych, bardziej interesujących pomieszczeń.
No ale widząc te nudy jak w sejmie, Gordon i Diatłow wiedzieli, że mieli udać się na samą górę. Dlatego też, mając równo wyjebane w drabinę, unieśli się nad podłogą i polecieli piętro wyżej, do takich samych drzwi, które niedawno przekroczyli, tylko z białą cyfrą „2" na nich. Kurna, chyba muszę napierdolić naukowców w każdym miejscu Black Mesy, aby nie mogli mi skracać opisywania ich epickich przygód. Normalnie to aż nie do pomyślenia, już w kompleksie biurowym skracali mi opisywanie, myślałam że po tym się ogarną. No ale jak widać, nie ma chuja we wsi. =_= Aaanyway, kiedy znaleźli się przed drzwiami, BFF Freemana nacisnął przycisk je otwierający, bowiem owy chyba zasnął, że nie wyczuł zbliżającego się Duetu Rozpierdolu. Po naciśnięciu go, drzwi otworzyły się.
No cóż, NadGordon i jego BFF trafili nie w to miejsce, w które mieli się udać. Otóż, przed nimi, widniał korytarz, znajdujący się nieco niżej miejsca, do którego trafili. Na podłodze walało się dużo śmieci oraz leżały wysadzone zwłoki Bullsquida. Niedaleko nich, niestety, znajdowały się szafki magazynowe, przewalone oczywiście, które zagradzały drogę. Jasne, NadFreeman i rosyjski inżynier mogliby dzięki swym zajebistym mocom przez nie przeniknąć, ale uznali, że jeżeli rzeczywistość blokuje czymś korytarz, to oznacza, że nie powinni z jakiegoś powodu tam iść. Właśnie dlatego, widząc to, odwrócili się i oddalili, nawet nie wchodząc do tego miejsca. Po zrobieniu tego, jak gdyby nigdy nic, unieśli się i polecieli piętro wyżej.
Kiedy tak lecieli, obecne w poprzednim pomieszczeniu trzy granaty, amunicja do pistoletu oraz dwa granaty do karabinu same schowały się do skrytki Nadboga vol. 2 w Magazynie Rzeczywistości, gdyż nie chciały zostać same. Jak wiadomo, lepiej należeć do któregoś z dwóch Nadbogów niż leżeć samotnie w zawalonym korytarzu Black Mesy. Swoją drogą, ciekawe kiedy Gordon zużyje swoje zapasy baterii do kombinezonu, apteczek, amunicji, granatów i min ściennych. Nah, na sto procent kiedyś mu się przydadzą, bez powodu by ich nie znajdował oraz nie brał.
W każdym razie, wracając do naszego Nadkochanego Duetu Rozpierdolu, stosunkowo szybko dolecieli do takich samych drzwi jak ostatnio, tylko tym razem z cyfrą „3" na nich. Tym razem przycisk nie zasnął, gdyż wyczuł zbliżających się Freemana i Anatolija i nacisnął się sam, otwierając drzwi. Za nimi znajdował się krótki korytarz, prowadzący do jakiegoś pomieszczenia z drewnianą skrzynką. Jasne, w tymże miejscu mogło się znajdować więcej rzeczy, ale z poziomu drzwi tylko tyle dało się dostrzec. No ale widząc, że tym razem dotarli do odpowiedniego miejsca, NadGordon i Diatłow ruszyli przed siebie, bowiem co innego mieli robić.
Kiedy przekroczyli krótki korytarz, ujrzeli że w owym miejscu znajdowało się więcej niż tylko drewniana skrzynka, która nic nie zawierała jak coś, NadFreeman sprawdził to swoim rentgenowskim wzrokiem. Poza tym, widniał tutaj też skręt w drugie lewo a.k.a prawo, gdzie Duet Rozpierdolu powinien się udać. Stały tam też ciemnozielone skrzynie, postawione przez wojsko oraz leżały wysadzone z wiadomego powodu zwłoki żołnierzy. W sumie fajnie, że wtedy Nadbóg vol. 2 rzucił granatem, to teraz on i jego BFF mogli spokojnie przemierzyć drogę do generatora prundu. Po lewej stronie pomieszczenia, leżała przewrócona wieżyczka wojskowa, a niedaleko niej stało białe biurko z jakimiś nieistotnymi pierdołami na nim. Widniało tutaj też zejście, ale tam znajdowały się zamknięte od środka drzwi. No cóż, kolejne z tych nudnych pomieszczeń, może w końcu dojdą do jakichś laboratoriów czy czegoś w tym stylu, to przynajmniej przyjdzie mi co opisywać.
No ale nudność tego pomieszczenia najwidoczniej powielał też rosyjski inżynier, gdyż kiedy Gordon przyciągnął swą psychokinezą leżącą niedaleko amunicję do strzelby, rzekł:
– Czemu te pomieszczenia są takie ultra nudne? – spytał, rozglądając się po owym miejscu i opierając ręce o biodra, zapewne dla dodania klimatu.
– Bowiem mamy pecha i ciągle idziemy przez część przemysłową Black Mesy. – odpowiedział Freeman, wiadomo gdzie i jak chowając amunicję – Też chciałbym już dojść do części naukowej. – dodał, kiedy ruszyli w drugie lewo a.k.a prawo i ominęli dwie metalowe skrzynie oraz duuużo śmieci.
– Współczuję tym, którzy tu na co dzień musieli pracować. – stwierdził Anatolij, gdy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo i ruszyli krótszą częścią tego nudnego jak Sezoris korytarza.
– Nah, gdybyś ty tutaj pracował, to też byś się przyzwyczaił. – powiedział NadGordon, przy czym machnął swoją Nadseksowną prawą Nadręką – Skoro ludzie tutaj pracowali, to znaczy, że podjęli tę decyzję świadomie. – zakończył, opuszczając rękę, kiedy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo.
– Mógłbyś raz w życiu – zaczął Nadzażenowanym głosem Diatłow, gdy szli dłuższym, ło, ale nadal nudnym jak Sezoris korytarzem – nie psuć? – spytał takim samym głosem, kiedy NadFreeman szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.
– Nie psuję, tylko mówię jak jest. – zakończył na ten moment rozmowę Nadbóg vol. 2, gdy leżąca w oddali, na drewnianej skrzynce, amunicja, wyczuwając zbliżającego się Gordona, sama schowała się do jego skrytki w Magazynie Rzeczywistości.
Na razie nie kontynuowali rozmowy, gdyż nie wiedzieli, o czym mieli mówić. Po prostu szli przed siebie, przez ten kręty jak niedojebanie PiS-u korytarz.
Szybko jednak doszli do, o kurwa, szerokiego przejścia znajdującego się po prawej stronie. Za nim, znajdowało się wielkie pomieszczenie, które co prawda nudne, ale dało się je jakoś sensownie opisać. Do owego miejsca prowadziły schody, pod którymi znajdowało się wejście do mniejszego pomieszczenia. Po prawej i lewej stronie, przy ścianach, znajdowały się niewielkie, betonowe balkony z metalowymi barierkami, do których prowadziły dwa przejścia. Na drugim końcu znajdowało się to niewielkie, półkoliste ogrodzenie, postawione przez wojsko. Kurwa, lubię C&C, a nie wiem, jak ono się dokładniej nazywa, ja pierdolę, co za siara. Anyway, za nim znajdowało się wysokie i szerokie jak dupa podwyższenie, betonowe of course, z przejściem dalej. W samym pomieszczeniu znajdowały się też różne rzeczy jak wybuchowe beczki, zniszczone drewniane płyty i tak dalej. Po bokach całego pomieszczenia dało się też dostrzec półkoliste przepaście or something.
Ale nuda, ja pierdolę. Fakt, że granat rzucony przez Freemana zabił przeciwników w obrębie dwudziestu kilometrów dorzucił też fakt, że jedynie znajdowały się tutaj wysadzone zwłoki żołnierzy. Niby dla Duetu Rozpierdolu to fajnie, bowiem nie musieli tracić czasu na mordowanie wrogów, ale dla mnie to nuda, bowiem to skracało mi opisywanie akcji. No i co się tak szczerzysz, nie mogłeś rzucić tego granatu delikatniej? =_= Aaanyway, wracając do tej jakże epickiej akcji, NadGordon i jego BFF jak gdyby nigdy nic zeszli po schodkach i postanowili jeszcze sprawdzić, co zawierało to pomieszczenie niżej.
Jednak, gdy znaleźli się przed zejściem w dół, NadFreeman uznał, że pójdzie tam sam. Dlatego od razu spojrzał w kierunku rosyjskiego inżyniera i zaczął go zaspamowywać naciskaniem przycisku „E" mimo iż wiedział, że w wypadku tego Nadcheatera to nie zadziała. No ale Anatolij nadal musiał odczuwać w jakiś sposób ten wywierany na nim spam, gdyż jebnął facepalma i rzekł NadNadNadzażenowanym głosem:
– Twoje niedojebanie przekracza wszelkie granice.
W odpowiedzi, Nadbóg vol. 2 szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się i odparł:
– No co? – spytał, kiedy Diatłow opuścił rękę – Ten przycisk ułatwia życie, a ty na niego nawet nie raczysz zareagować. – stwierdził ze słyszalnym wyrzutem, zakładając Nadramię na Nadramię.
– Bowiem na taką zajebistość jak ja nie działa jakiś plebsowaty przycisk. – stwierdził tak Nadskromnie jak się dało, gdy Gordon westchnął z zażenowaniem.
– Dobra, nie ważne. – powiedział takim samym głosem, kiedy jego BFF cicho zaśmiał się – Po prostu tu zaczekaj. – rzekł, odwracając się w kierunku wejścia do pomieszczenia.
– K – odparł najkrócej jak się dało rosyjski inżynier, gdy Freeman ruszył przed siebie.
Kiedy jednak tam wszedł, nie zastał niczego interesującego, poza dwoma granatami leżącymi na półce szafki magazynowej stojącej po lewej stronie. Poza tym, widniały tutaj dwie beczki, jakiś rozłożony karton na podłodze oraz samotna, wybuchowa beczka stojąca przed zamkniętymi od drugiej strony drzwiami. A, no i na ścianie po prawej stronie wisiała samotna apteczka, ale owej obecnie Duet Rozpierdolu nie potrzebował. Granaty oczywiście NadGordon wziął i wiadomo gdzie schował, ale tak poza tym, to nie miał czego tutaj szukać.
Widząc to, po prostu, odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Po zrobieniu tego, powiedział do Anatolija:
– Nah, nic ciekawego. – stwierdził, kiedy ruszyli przed siebie – Jedynie znalazłem dwa granaty i tyle. – wyjaśnił, gdy Diatłow odwrócił wzrok w jego stronę.
– Kiedy ty wykorzystasz to wszystko, co znalazłeś podczas naszej podróży przez Black Mesę? – spytał BFF NadFreemana, kiedy minęli jakieś dwie cysternowato wyglądające rzeczy, wysadzone przez wybuch granatu, których nie zauważyłam, brawo ja.
– Cholera wie. – odpowiedział jakże bardzo tłumacząco, gdy zaczęli wchodzić po schodach – Mamy jeszcze dużo czasu przed sobą, na sto procent trafi się niejedna okazja. – zauważył, kiedy tak sobie po tych nieszczęsnych schodach szli, a rzeczywistość puściła w tle nutę „Dream Hardbass" Alana Azteca i Vitalija.
– Na sto procent używanie praktycznie ciągle twych mocy – zaczął rosyjski inżynier, gdy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo i przeszli przez szerokie wejście – ci tego nie ułatwi. – zauważył, kiedy znaleźli się w dość sporym miejscu.
Owe pomieszczenie zawierało dużo metalowych skrzyń, w tym tych zielonych, postawionych przez wojsko. Naprzeciwko Duetu Rozpierdolu znajdowały się schody prowadzące i do wyższych, i do niższych partii tej części Black Mesy. Z kolei po prawej i lewej stronie dało się zauważyć dwa korytarze prowadzące chuj wie gdzie. Nuuuda. Naprawdę, czemu ta część przemysłowa tegoż ośrodka musiała powiewać aż taką nudą?
– Wcale aż tak często nie używam mych mocy. – skwitował Nadbóg vol. 2, gdy skręcili w prawo aby zobaczyć najpierw co tam się znajdowało.
– No nie, w ogóle, a te nieubywające zapasy z Magazynu Rzeczywistości to tak same się tam materializują. – odparł Nadzażenowanym głosem Anatolij, kiedy doszli do półokrągłej, większej części korytarza, w której poza pomieszczeniem chyba ochroniarskim znajdującym się za metalowym, siatkowatym płotem nie znajdowało się nic ciekawego.
– No. – stwierdził krótko Gordon, swoim rentgenowskim wzrokiem skanując obecne tu drewniane skrzynie.
– Masz mnie za idiotę? – spytał nadal Nadzażenowanym głosem Diatłow, gdy Freeman, standardowo, nic nie znalazł.
– No. – odpowiedział, oczywiście nie na poważnie, bowiem takiego szczytu inteligencji jak BFF NadGordona nikt nie uznawał za idiotę, przy okazji szeroko jak postacie w anime się uśmiechając.
Po tej jakże epickiej odpowiedzi, rosyjski inżynier spojrzał z NadNadNadzażenowaniem w kierunku NadFreemana i takim samym głosem spytał:
– Mam ci najebać? – zapytał ultra kulturalnie, kiedy szli przed siebie i zeszli po kilku schodach w dolny dół.
W odpowiedzi, Nadbóg vol. 2 szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się. Widząc to, gdy akurat skręcili w drugie lewo a.k.a prawo, Anatolij westchnął z NadNadNadzażenowaniem i odparł:
– Jakim cudem ja z tobą jeszcze wytrzymuję? – spytał, gdy Gordon użył rentgenowskiego wzroku na tonie drewnianych skrzynek, która znajdowała się w dwóch pomieszczeniach na dwóch końcach półokrągłego korytarza, do którego trafili.
– Bowiem jestem NadZajebisty. – stwierdził ten Nadfakt Freeman, kiedy nie znalazł absolutnie kurwa nic, a w samym pomieszczeniu dostrzegł tylko jedną minę ścienną i amunicję do rewolweru.
– A skromny jak cholera. – stwierdził, nadal NadNadNadzażenowanym głosem, Diatłow, gdy NadGordon przyciągnął owe dwie rzeczy do siebie swą psychokinezą.
– Dokładnie tak jak ty. – odparł NadFreeman, wiadomo gdzie i jak chowając owe przedmioty.
Po tych słowach, wiadomo jakim wzrokiem BFF Nadboga vol. 2 spojrzał w jego kierunku. Widząc to, Gordon spytał:
– No co?
– Nic, nic. – zakończył tę rozmowę, NadNadNadzażenowanym głosem rosyjski inżynier, kiedy ruszyli w głąb pomieszczenia.
Na chwilę obecną nie kontynuowali rozmowy, gdyż po prostu nie wiedzieli, o czym mieliby porozmawiać. W czasie ich drogi w głąb pomieszczenia jedynie rzeczywistość włączyła cicho w tle nutę „Western Spy" Hard Bass School.
Szybko jednak okazało się, że owe pomieszczenie nie miało nic więcej do zaoferowania. Duet Rozpierdolu po prostu dotarł do jednego z niewielkich, betonowych balkonów z częścią wysadzonych zwłok jednego z żołnierzy HECU. Widząc to, jako iż nie mieli tutaj co do roboty, po prostu zawrócili i ruszyli w przeciwnym kierunku.
O kurna, coś się dzieje, Opkolandia przerzuca mnie do super hiper zajebistej obecnej siedziby FBI. No super, to teraz Anatolij i Gordon pewnie tak wyspeedrunują tamtą lokalizację, że jak do nich wrócę, to będą w ostatnim etapie pokonywania tego wielkiego stwora z Xen. Jestem przekonana, w końcu oni robią taki speedrun jak nie patrzę, że aż szok. W każdym razie, obecnie Opkolandia przeniosła mnie do miejsca, w którym przebywał David. W chwili obecnej siedział on w sumie w swoim niewielkim biurze i dostał chyba najbardziej niewdzięczną robotę, jaką można dostać w życiu. Otóż miał za zadanie ręcznie zaktualizować bazę danych FBI, bowiem rzeczywistość najwidoczniej go nie kochała i akurat serwer, który robił to automatycznie, się zjebał i naprawiano go.
Opisy time! Biuro, w którym przebywał David, dawało po oczach swoją bielą ścian i sufitu. Dobrze, że chociaż podłoga została przefarbowana na ciemnobrązowo, bowiem inaczej kto by w takim miejscu wytrzymał. W owym miejscu nie znajdowało się za wiele rzeczy. Obok również śnieżnobiałych drzwi w ścianę wbudowany został ekran, obecnie wyświetlający godzinę. Na równoległej ścianie zaś, znajdowały się niewielkie półki z różnymi książkami i gazetami. David siedział przy, a jakże, śnieżnobiałym biurku, na krześle w takim samym kolorze. Pracował na komputerze stacjonarnym w kolorze białym, z klawiaturą i myszką w tym samym kolorze. Obok niego stała lampka, zgadnijcie na jaki kolor przefarbowana. W sumie jedyne co w owym biurku posiadało inny kolor, to boczny fragment z dwiema szufladami, gdyż on miał taką samą barwę jak podłoga.
David, wiadomo, wykonywał swoją pracę, mimo iż miał przed sobą jeszcze dwa tysiące pięćdziesiąt sześć danych do poprawienia i na sto procent nie skończyłby tego dzisiaj. Modlił się do Nadboga, aby w czasie jego pracy naprawiono serwer i żeby nie musiał tego wszystkiego kończyć ręcznie. Także odliczał już czas do kolejnej przerwy. Ciężko mu się dziwić, to chyba najgorsza praca, jaką można otrzymać, szczególnie że mieliśmy chyba jeszcze dwudziesty pierwszy wiek. Kurna, który rok obecnie panował? Nadboże, chyba serio muszę rozplanować to Retconningverse, bowiem się pogubiłam w latach. Aaanyway, wracając do tej jakże epickiej akcji, to za Chiny Ludowe nie wiem, czemu Opkolandia mnie tu przerzuciła. Nie działo się u Davida nic interesującego, no ale Opkolandia chyba wie co robi, c'nie?
Faktycznie, wie, bowiem w pewnym momencie nasz dzielny niedzielny agent FBI usłyszał napierdalanie, ale to srogie napierdalanie w drzwi, normalnie tak głośne jak ci dekle ze Społem po piątej rano. Słysząc to, ucieszony, od razu oderwał się od swej nudnej jak Tristitia roboty i powiedział:
– Proszę!
W tym momencie, drzwi otworzyły się i w progu stanął Axel. Widząc swego zioma, nim David zdążył cokolwiek powiedzieć, Axel, zwracając wzrok w jego stronę, rzekł:
– Doktor Thompson znowu nas wzywa. – poinformował, gdy David wstał tak szybko, że aż prawie krzesło wyjebał – Podobno znalazła informację na temat tego, kto spowodował Kaskadę Rezonansową. – dodał tego przełomowego newsa, kiedy ziom Axela ruszył w kierunku drzwi.
– Idealnie trafiła, bowiem tylko szukałem pretekstu aby przerwać to, co robiłem. – powiedział David, kiedy wyszli na korytarz oraz rzeczywistość dla ułatwienia życia zamknęła za nimi drzwi.
– A co robiłeś? – spytał Axel, gdy skręcili w drugie prawo a.k.a lewo.
– Kazano mi ręcznie aktualizować bazę danych FBI po tym jak serwer, który automatycznie to robił, się zjebał. – wyjaśnił David, gdy rzeczywistość dla klimatu puściła cicho w tle nutę „Apocalypse" z soundtracku C&C 3, a Axel zwrócił wzrok w kierunku swego kolegi.
– Ja pierdolę. – skomentował Nadambitnie Axel, kiedy skręcili w drugie prawo a.k.a lewo – A myślałem, że moja robota w postaci pisania zaległych raportów za ostatnie dwa miesiące – mówił, gdy usłyszeli i ujrzeli, że przez korytarz przeleciał Nyan Cat, ale że w Opkolandii to norma, to nie zareagowali – to najgorsze, co może się przytrafić człowiekowi. – zakończył, kiedy ujrzeli, że akurat przyszli Lawrence i Daniel – O, hej. – przywitał się ze swymi dwoma ziomami, odwracając wzrok w ich stronę.
– No siema. – przywitali się Lawrence i Daniel, mówiąc te dwa słowa w tym samym momencie.
– Nie wiem po co doktor Thompson nas wzywa – zaczął Lawrence, kiedy jego trzej koledzy zwrócili wzrok w jego stronę – ale oby to było coś faktycznie ważnego, bo mam ważną robotę do skończenia. – dodał, gdy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo.
– A co takiego robisz? – spytał Axel, kiedy na horyzoncie zaczęły wyłaniać się drzwi prowadzące do laboratorium, do którego mieli pójść.
– Naprawiam serwery, które się zjebały. – wyjaśnił, gdy David od razu odwrócił wzrok w kierunku Lawrence'a.
– To ruszcie tam dupy, bowiem nie chce mnie się aktualizować ręcznie baz danych. – rzekł David, kiedy zbliżali się do wejście do celu.
– A, czyli wolniej naprawiać, OK. – odparł Lawrence, gdy David spojrzał w jego kierunku Nadzażenowanym wzrokiem.
Jednak, widząc reakcję swego znajomego z pracy, Lawrence uśmiechnął się szeroko jak postacie w anime. No ale nie zdążył nic powiedzieć, gdyż w tym momencie, akurat kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle NadZajebistą nutę „Black and White" Zardonica, przez co absolutnie Nadwszystko zaczęło się powoli topić od nadmiaru NadCzystej NadZajebistości, weszli do drugiego dworu a.k.a wnętrza pomieszczenia. Tam, wzrokiem odnaleźli doktor Thompson i podeszli do niej.
Chwila kurwa, dlaczego doktor Thompson przeglądała pliki Interpolu dotyczące Anatolija? Czy to miało jakiś związek z tym, co się odjebało niedawno w Black Mesie? ;___; W sumie jaki miała mieć inny powód przeglądania tychże plików, c'nie? No ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków, może istniała jakaś inna przyczyna, której po prostu nie znałam. W każdym razie, kiedy podeszli do niej, nim zdążyli cokolwiek powiedzieć, doktor Thompson odwróciła wzroczny wzrok w ich kierunku i, widząc ich, rzekła:
– Wiem, kto odpowiadał za Kaskadę Rezonansową. – odpowiedziała przełomowego newsa, wstając.
– Kto?! – spytali Nadzaciekawionym głosem czterej agenci FBI.
W tym momencie, doktor Thompson w sumie zastanowiła się czy powinna to mówić. Jasne, to istotna informacja, ale jej wyjawienie mogłoby zniszczyć rzeczywistość do podpodpodrzeczywistości, załamać Wszechświat, Nadwszechświat i w ogóle wywołać trzecią wojnę światową najlepiej. No ale nie należało trzymać tak istotnej informacji w sekrecie, w końcu jakoś należało zatrzymać winowajcę. Dlatego od razu wzięła głęboki oddech i powiedziała NadNadNaddramatycznego newsa na dzisiaj:
– Anatolij Diatłow 2.0-update 1. – wypowiedziała to imię, nazwisko i wersję aktualizacji, kiedy rzeczywistość faktycznie rozpadła się do podpodpodrzeczywistości z NadNadNadrozpaczy, a David, Daniel, Axel i Lawrence spojrzeli w kierunku doktor Thompson z NadNadNadprzerażeniem.
Co tu się kurna porobiło, no tego jeszcze nie grali. Po cholerę Anatolijowi kaleczenie świata w ten oto sposób? No bez powodu raczej nie stworzył tego chipa i programu do jego obsługi, musiał mieć tu jakąś motywację, c'nie? Hej, ale chwila, chwila, kurwa. Dlaczego w takim razie Zardonic(uś) nie powstrzymał Kaskady Rezonansowej? Przecież NadZardonic używał swej wiedzy absolutnej praktycznie co chwilę, więc na sto procent wiedział o planach Diatłowa oraz jego Drużyny Rozpierdolu. Dlaczego więc nie zatrzymał tej katastrofy, na przykład wysyłając rosyjskiego inżyniera i jego wesołego teamu rozpierdalaczy świata do innego wymiaru? HMMM...
W każdym razie, rozwiążemy tę sprawę później. Obecnie, po usłyszeniu tego NadNadNaddramatycznego NadNadNadnewsa, David, Daniel, Axel i Lawrence powiedzieli NadNadNadprzerażonym głosem, oczywiście chórem, bowiem why not:
– COOO?!?!?!
– Też nie mogłam w to uwierzyć. – przyznała doktor Thompson, odwracając na chwilę wzrok w kierunku monitora – Ale sprawdziłam sześćset sześćdziesiąt sześć razy i to faktycznie on za tym stał. – wyjaśniła, ponownie odwracając wzrok w kierunku naszych dzielnych niedzielnych agentów – Pomagało mu jeszcze kilku członków jego Drużyny Rozpierdolu, a mianowicie Włodzimierz, Dymitr i Inez Horodeccy, Edward Harvey i Andromeda Nowak. – wyjaśniła, kiedy rzeczywistość chciała się bardziej rozpaść, ale już nie mogła, gdyż podpodpodrzeczywistość nie miała szans się rozpaść – Nie wiem jednak, co chcieli osiągnąć wywołując Kaskadę Rezonansową. – dodała, gdy rzeczywistość stała się Nadseksownie czarna, co oznaczało, że któryś z Nadbogów interweniował.
– Trzeba ich za to zajebać. – powiedział prosto z mostu Axel, kiedy David, słysząc jego podejście, jebnął facepalma.
– Czy zajebać to raczej nie. – stwierdziła doktor Thompson, siadając na znudzonym fotelu obrotowym – Na sto procent będziecie musieli ich zamknąć w więzieniu, najlepiej tym na końcu Nadwszystkiego. – powiedziała, obracając się na krześle w ich stronę i lekko tegesując się w prawo i drugie prawo a.k.a lewo – Ale najlepiej spytać się naszego szefa co w tym niecodziennym wypadku należy zrobić. – zakończyła, odwracając się w kierunku komputera jak NPC, który skończył swoją kwestię dialogową.
– No to co chłopaki, musimy udać się do tego starego pryka. – powiedział Lawrence, ogarniając swych znajomych wzrokiem, a że nikt z obecnych w pomieszczeniu osób nie zareagował słysząc to Nadkulturalne określenie na szefa, to oznaczało, że nikt pierdziela nie lubił.
I tak, istniał powód, dla którego obecnego szefa FBI każdy chciał spalić na stosie, ale to już temat na jeden z prequeli, hehe. Anyway, po tej epicko-epickiej z dodatkiem sosu epickości wypowiedzi, we czworo przeteleportowali się przy pomocy wprowadzonych już rozdział temu urządzeń pod gabinet tego karakana jednego.
Po znalezieniu się tam, David, mając głęboko gdzieś, że najpierw przed wejściem się pukało, wyjebał drzwi z zawiasów kopniakiem, bowiem najwidoczniej w Opkolandii tak się wchodzi do gabinetów nielubianych osób. A jako iż obecnie wszedł do nowego, jeszcze nie opisanego pomieszczenia, to opisy time! Owe pomieszczenie, no kurna znowu, zostało pofarbowane w całości na biało, jedynie niektóre krzesła oraz ekrany komputerów posiadały inny kolor. Miało ono kształt jajowaty oraz widniało tutaj dużo hologramowych komputerów z taką samą klawiaturą, bowiem jak widać FBI nie miało na co hajsu wydawać. Ekrany znajdowały się nawet na części ściany. Tak poza tym, to widniały tutaj też dwa półokrągłe biurka, nad którymi wisiały hologramowe komputery. Poza szefem tej rudery siedziało tutaj też kilkunastu ludzi, którzy o kurwa, faktycznie szanowali swego szefa. \O/
No ale słysząc fakt, że znowu ktoś...hmmm...kurna, muszę wymyślić ich szefowi jakieś zajebiste imię, bowiem akurat on miał, ma i będzie mieć, O KURWA, UŻYŁAM ODMIANY SŁOWA „BYĆ" W OPOWIADANIU, WYJMUJCIE APARATY \O/ istotną rolę...Hmmm...o, wiem. Ekhm. No ale słysząc fakt, że znowu ktoś zrobił z buta wjeżdżam do gabinetu Patricka, gdyż tak miał na imię szef tej zapyziałej rudery zwanej FBI, wychylił się zza ekranu swego hologramowego komputera. Prawdopodobnie zrobił to dla dodania klimatu, gdyż przez hologramowy ekran dało się bardzo łatwo zobaczyć, co działo się za nim. No ale widząc, że to David, Daniel, Axel i Lawrence zrobili z buta wjeżdżam, westchnął z zażenowaniem i takim samym głosem powiedział:
– Kurna, David, przestań tak otwierać te drzwi, bowiem nie mam ochoty tracić hajsu na ich naprawy. – rzekł, gdy David szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się, a z tyłu przeleciał Nyan Cat – W każdym razie, czego chcecie? – spytał tak Nadkulturalnie jak tylko się dało – Zajęty jestem. – dodał, mimo iż w sumie nie robił przez ostatnie parę minut nic interesującego, jedynie oglądał analogowe horrory, eks di.
– Wiemy kto rozjebał świat. – zaczął Axel, postępując krok w przód – To znaczy wywołał Kaskadę Rezonansową. – sprecyzował, kiedy Patrick podniósł dupę z krzesła.
– To mówcie kto, to się zrzuci na niego bombę atomową i po sprawie. – powiedział tak Nadmiło jak to możliwe, przy okazji dla klimatu podchodząc bliżej swych czterech pracowników.
– Anatolij Diatłow 2.0-update 1. – odpowiedział David i gdyby nie fakt, że rzeczywistość nadal podtrzymywał któryś z Nadbogów, to rozpadłaby się.
W każdym razie, po tym Naddramatycznym Nadnewsie wszyscy obecni w pomieszczeniu spojrzeli z przerażeniem w kierunku naszych dzielnych niedzielnych agentów, prawdopodobnie w celu dodania klimatu. W sumie fakt, to taki plot Nadtwist, że aż rzeczywistość rozpadła się do podpodpodrzeczywistości i nawet Nadbóg wyjątkowo długo ją naprawiał.
– Ale jesteście pewni? – spytał Patrick, starając się ukryć strach w głosie.
– Powiedziała nam to doktor Thompson, więc chyba wie, co mówi. – odpowiedział Lawrence, gdy jego szef zwrócił wzrok w jego stronę – A poza tym, umówmy się, kto inny mógłby to zrobić? – zadał to retoryczne pytanie, nieco zginając nogę.
– W sumie faktycznie. – przyznał Patrick, kiedy Opkolandia, bowiem rzeczywistość nadal znajdowała się w naprawie, puściła cicho w tle muzyczkę z radyjek z Portala, no bardziej nieklimatycznie się nie dało xDDD – To w takim razie chujnia z zrzuceniem na niego atomówki, bowiem Nadcheater radiokinezę ma. – zauważył ten Nadfaktyczny Nadfakt, zwracając na chwilę głowę w drugie lewo a.k.a prawo – No cóż, w każdym razie, wiadomo gdzie on obecnie przebywa? – spytał, zwracając wzrok w kierunku swych czterech pracowników.
– W Black Mesie. – wyjaśnił krótko Daniel, gdy rzeczywistość powróciła do normalności, je!
– To w takim razie po prostu spróbujcie go zajebać. – rzekł tak NadNadNadkulturalnie jak tylko się dało, wracając na swoje miejsce siedzące.
– K – odpowiedzieli najkrócej jak się dało David, Daniel, Axel i Lawrence, po czym odwrócili się i wyszli.
Drzwi za nimi z kolei naprawiła rzeczywistość, bowiem wypada raz na jakiś czas zachować się miło, nawet wobec takiego zjeba jak szef FBI.
No ale jako iż Opkolandia teraz przerzuca mnie do Black Mesy, to oznacza, że tam coś ciekawego się działo. No jasne kurwa, Duet Rozpierdolu najebał teraz takiego speedruna, że to aż powinno się karać wiecznym zesłaniem na Antyziemię. No jak wy kurna mogliście TAK DO CHUJA POZA KADREM TEN JEBANY GENERATOR WŁĄCZYĆ, NO CZY WAS ZARDONIC OPUŚCIŁ?!?!?! No i co się tak szczerzycie kurna, przez was opisywanie akcji leci na łeb na szyję. ===___=== Jeżeli chcecie wiedzieć, co obecnie robili, to szli w kierunku wyjścia do pomieszczenia z torami, w którym ciągle grasował ten wielki karakaniec z Xen.
– Ciekawe ile jeszcze tego typu gówna będziemy musieli w taki okrężny sposób likwidować. – zaczął epicko-epicką rozmowę Anatolij, kiedy tak sobie szli, a Gordon zwrócił wzrok w jego stronę – A poza tym, mógłbyś to zdezintegrować, w końcu jesteś Nadbogiem. – zauważył, gdy Freeman szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.
– Ale po chuj, skoro można to zrobić normalnie? – spytał, kiedy na horyzoncie zaczęli widzieć drzwi.
– No nie wiem, może dlatego aby BYŁO KURWA SZYBCIEJ? – odpowiedział Nadzażenowanym głosem Diatłow, te trzy ostatnie słowa mówiąc głośniej.
– Po co, skoro i tak podobno teraz mamy się nie spieszyć z wyjściem na powierzchnię, bowiem jest tam niebezpiecznie? – zapytał NadGordon, gdy wyszli przez drzwi i zaczęli spierdalać przed ową istotą z Xen, biegnąc w kierunku miejsca, w którym mogliby go zlikwidować.
– Możesz przestać psuć? – odrzekł pytaniem na pytanie BFF NadFreemana, kiedy zapierdalali po torach w głąb korytarza, w którym się znaleźli.
– No co? – rzekł Nadbóg vol. 2, gdy skręcili w drugie prawo a.k.a lewo – Mówię tylko jak jest. – dodał, kiedy zbliżali się do pomieszczenia z dwoma ciuczkami, które prundem mogły zategesować tę istotę z Xen.
Po tej rozmowie, na razie nie kontynuowali jej, gdyż nie wiedzieli, co więcej mogli mówić. No ale jako iż zapierdalali w sumie przy użyciu swych superszybkości, to bardzo szybko dobiegli do wejścia do pomieszczenia, z którego po drabinie dało się wejść do pomieszczenia kontrolnego. Jednak, nim ruszyli w górę, musieli podłączyć kable do gniazdka. To poszło prosto, bowiem Gordon podbiegł do tego po prawej stronie, a rosyjski inżynier do tego po lewej stronie i podłączyli je. Następnie zaś, mając wyjebane na drabinę, wlecieli na podwyższenie z panelem kontrolnym chyba transformatora, który się w owym miejscu znajdował.
Tam, musieli poczekać chwilę, gdyż istota, która ich goniła, nie posiadała superszybkości. No ale kiedy doszła do tego miejsca i ustawiła się w odpowiednim punkcie, Gordon nacisnął standardowo czerwony przycisk, uruchamiając transformator. Dzięki temu, prąd wydobywający się z owego zabił to stworzenie efektywnie je dezintegrując, bowiem najwidoczniej w Opkolandii prąd robi właśnie to z istotami z innych wymiarów.
– No. I po problemie. – skomentował zaistniałą sytuację Gordon, gdy mając w dupie zasady BHP i drabinę zeskoczyli radośnie w dół, bowiem nie w górę.
– Obyśmy już więcej tego typu gówna nie musieli się pozbywać. – powiedział Anatolij, kiedy ruszyli przed siebie, w kierunku głównego pomieszczenia z torami – Zbytnia strata czasu na takie nic nie warte gówno. – zaczął, gdy Freeman jebnął facepalma, a nawet dwa.
– Mógłbyś przestać być rasistą? – spytał Nadzażenowanym głosem, kiedy Diatłow odwrócił wzrok w jego stronę.
– Nie jestem rasistą, nienawidzę tylko ↓vortiguantów. – wyjaśnił, tę ostatnią podnazwę mówiąc indeksem dolnym i małą literą, gdy NadGordon spojrzał w jego kierunku Nadzażenowanym wzrokiem.
– Czyli jesteś rasistą, bowiem bez powodu nienawidzisz jednej rasy. – stwierdził NadFreeman Nadzażenowanym głosem, kiedy usłyszeli, że za ścianą przeleciał Nyan Cat.
– ↓vortiguanty – zaczął indeksem dolnym i małą literą BFF Nadboga vol. 2, gdy dało się słyszeć, że nawet rzeczywistość jebnęła facepalma – to podrasa, nie zasługują na nic, nawet na makromalny szacunek. – wyjaśnił rosyjski inżynier, kiedy ściany z nudów zaczęły falować, ale że to Opkolandia, to nikogo ten fakt nie zdziwił.
– Nie ma czegoś takiego jak podrasa. – zauważył Gordon, gdy zbliżali się do wejścia do głównego pomieszczenia tego padalcowa.
– Jest, przecież ↓vortiguanty – mówił Anatolij, kiedy i Opkolandia jebnęła facepalma – nadal istnieją. – powiedział, gdy Freeman przewrócił swymi Nadoczami.
– Nie mam do ciebie siły. – rzekł NadNadNadzażenowanym głosem NadGordon, kiedy wyszli do głównego pomieszczenia i ruszyli w kierunku oświetlonych i otwartych przejść, za którymi widniał Zapierdalacz Korbowy a.k.a kolejka.
W odpowiedzi na to zdanie, Diatłow szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się i odparł:
– Jesteś zbyt humanitarny w stosunku do NadGówna. – stwierdził, gdy NadFreeman westchnął z NadNadNadzażenowaniem, kiedy przy okazji weszli do owych pomieszczeń, które przy okazji stanowiły początek torów.
– Wszyscy w twojej rodzinie są tacy pojebani? – spytał NadNadNadzażenowanym głosem, skanując owe pomieszczenie rentgenowskim wzrokiem.
– No Andromeda i Włodzimierz do normalnych osób nie należą. – wyjaśnił, gdy Nadbóg vol. 2 znalazł dwie apteczki, dwa granaty do karabinu i minę ścienną oraz psychokinezą przyciągnął je do siebie.
– Widać po kim to mają. – powiedział NadNadNadzażenowanym głosem Gordon, wiadomo gdzie i jak chowając owe przedmioty.
– Prędzej Andromeda, bowiem Włodzimierz nie jest mym biologicznym synem. – wyjaśnił BFF Freemana, kiedy wsiedli na Zapierdalacz Korbowy znajdujący się na środkowym torze.
– Cicho tam w tle. – zripostował Nadgenialnie NadGordon, stając przed panelem kontrolnym, po czym, gdy rosyjski inżynier stanął za nim, ruszając owym pojazdem.
W odpowiedzi na to zdanie, Anatolij po prostu cicho zaśmiał się. Na razie nie kontynuował tej rozmowy, gdyż po prostu nie wiedział, co miał dalej mówić. No ale obecnie bardzo szybko musieli się zatrzymać, gdyż tory pośrodku pomieszczenia znajdowały się w dość przekrzywionej pozycji. Na szczęście w pomieszczeniu kontrolnym nadal przebywał Śmietnik Azbestowy i dowlókł się do panelu kontrolnego. Po zrobieniu tego, przetegesował tory tak, aby stykały się idealnie z torami prowadzącymi prosto w środek Black Mesy, jakkolwiek to brzmi.
No ale po zrobieniu tego, Duet Rozpierdolu ruszył Zapierdalaczem Korbowym daleeeko przed siebie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top