-OFFICE COMPLEX-

Winda jechała stosunkowo krótko, nawet Gordon i Anatolij nie zdążyli zacząć jakiejkolwiek rozmowy. Kiedy zaś zatrzymała się i drzwi otworzyły, ujrzeli przed sobą dwie drewniane skrzynki, jakieś szafki magazynowe, od dzisiaj zaczynam tak nazywać te szafki wyglądające jak w magazynie aby łatwiej się do nich odnosiło, a także kawałki zniszczonego sufitu na podłodze i zwisającą z dziury w suficie rękę jakiegoś naukowca, który nikogo nie obchodził. Po postąpieniu kroku z windy natomiast, owy naukowiec został przez coś wciągnięty do dalszej części sufitu. Prawdopodobnie przez zombie, no bo przez co innego, nie?


No ale po wyjściu z windy, kiedy przeszli parę kroków i odwrócili się w lewo, ujrzeli na podłodze wodę, którą elektryzował prąd wydobywający się z kabla zwisającego z dziury w suficie. Z jednej strony to dobrze, bowiem zabijał headcraby, które radośnie szły w kierunku Duetu Rozpierdolu, ale z drugiej strony taka trochę chujnia. Chociaż nie, tak na serio to nie, przecież obaj potrafili kontrolować prąd, więc nawet nie musieli go wyłączać. Na dodatek, owy prąd po kilku chwilach jakimś kurwa magicznym cudem rozwalił kratkę wentylacyjną znajdującą się koło podłogi. Nie wiem jakim sposobem prąd mógł to zrobić, no ale OK, to Black Mesa, tu wszystko mogło się wydarzyć.


Jednak, obaj nie zamierzali tracić czasu aby ten prąd wyłączyć, skoro mogli przejść po naelektryzowanej wodzie bez trudu. Dlatego po prostu ruszyli przed siebie, hehe. Brawa dla nich, przez ich cheaterstwo moja historia stanie się krótsza. ;=;

– Ile czasu oszczędzamy mając nasze moce. – zauważył Freeman, gdy minęli wygodnie wyglądający fotel.

– Też się cieszę, że je mam. – stwierdził Diatłow, kiedy podeszli do zamkniętych drzwi i szyby wyglądającej na cienką – Ciągle nie mogę uwierzyć – zaczął, gdy przeniknęli przez drzwi – jak w mym prawilnym życiu sobie radziłem bez nich. – zakończył, kiedy NadGordon zastrzelił headcraba, który chciał skonsumować ich głowy.

– Wtedy nawet nie wiedziałeś, że można mieć nadprzyrodzone zdolności. – wyjaśnił NadFreeman, gdy znaleźli się w nudnym jak Elisa pomieszczeniu – A teraz się do nich przyzwyczaiłeś. – dodał, kiedy przeniknęli przez kolejne zamknięte drzwi, te obok których stała paprotka.

– Fakt, to ma sens. – przyznał rosyjski inżynier, gdy znaleźli się w zalanym naelektryzowaną wodą pomieszczeniu biurowym z porozrzucanymi rzeczami – Ale i tak, dobrze że te moce mam. – stwierdził, kiedy dostrzegli, że woda wylewała się z jednej dziury w suficie, a prąd wydobywał z kabla zwisającego z drugiej dziury w suficie.

– Przynajmniej łatwiej nam idzie droga przez to pobojowisko. – zauważył Nadbóg vol. 2, gdy, jak gdyby nigdy nic...KURWA, KTÓRY CHUJ WŁĄCZYŁ W BLACK MESIE RADIO?!

Chodzi mi o to, że po prostu w radiu EAS się włączył, wydając charakterystyczny dźwięk rozpoczynania się amerykańskiego systemu alarmowego, w sumie jak skrót wskazuje.

– Następująca wiadomość jest transmitowana – zaczął głos przekazujący epicką informację tysiąclecia, kiedy Duet Rozpierdolu odwrócił się – na żądanie władz lokalnych. – kontynuował, gdy Gordon i Anatolij przeniknęli ponownie przez drzwi aby znaleźć radio i posłuchać wiadomości – Wczoraj o dziewiątej czterdzieści siedem rano czasu górskiego* katastrofa nieznanego typu wydarzyła się w Black Mesa Research Facility – kontynuował epickiego newsa, brawo, informujecie dopiero dzień później, w sumie to i tak szybciej niż wiadomo gdzie i kiedy, no ale no, kiedy nasze definicje zajebistości odnalazły samotnie stojące na stole radio – powodując znaczące szkody i awarie różnych systemów zasilania i komunikacji w pobliskich obszarach. – mówił, gdy Duet Rozpierdolu przystanął i zaczął słuchać – Natychmiastowy nakaz ewakuacji został ogłoszony dla wszystkich mieszkańców w promieniu siedemdziesięciu pięciu mil od obiektu. – poinformował, kiedy przez korytarz radośnie przeleciał Nyan Cat, bowiem kto mu zabroni, jego i tak nic nie tknie – Miejscowe wojsko zostało wysłane aby udzielić pomocy. – dodał, gdy podłogą przeturlał się znudzony kubek z pobliskiego pomieszczenia biurowego – Proszę pamiętać aby zabrać zapasy jedzenia, wody, ubrań, zestawu pierwszej pomocy, latarki z dodatkowymi bateriami i radio na baterie. – wymienił, kiedy sufit z nudów zaczął falować, a ekran komputera w oddali z nudów włączył ostatni filmik z kanału Gemini Home Entertainment – Podążajcie lokalnymi trasami ewakuacyjnymi, które zostały oznaczone przez lokalne władze i używajcie tylko jednego środka transportu. – poinformował, gdy czerwona dioda znajdująca się w oddali zaczęła świecić jak kula dyskotekowa, bowiem dlaczego nie – Nie powracajcie do obszarów objętych ostrzeżeniem dopóki nie zostanie przekazana wiadomość all clear**. – odparł chuj pierdolony, oczywiście że musiał użyć stwierdzenia all clear abym miała dylemat czy w tym kontekście można to przetłumaczyć, no niech go kurwa ktoś zajebie – Jeżeli nie jesteś w strefie ewakuacji, pozostań tam, gdzie jesteś. – dodał ten cwel, kiedy paprotka znajdująca się obok jednego z wygodnych krzeseł z nudów się przewróciła – Jeżeli jesteś w strefie ewakuacji i nie posiadasz środka transportu, zlokalizuj swój najbliższy posterunek policji lub oficera wojskowego. – kontynuował, gdy rosyjski inżynier, widząc że automatowi z żarciem odpadła przednia szyba, podszedł do niej i zaczął zastanawiać się, co wpierdolić na śniadanie – Nie używajcie telefonów lub telefonów komórkowych, nie licząc sytuacji alarmowych. – pierdolił dalej, meh, podobne kwestie słyszę codziennie podczas oglądania coraz to kolejnych fejkowych EAS-ów na YouTube, nic nowego – Bądźcie na bieżąco z lokalnymi mediami informacyjnymi po przyszłe detale i informacje na temat tej sytuacji. – dodał, uzmysłowiając Wszechświatu, że EAS się kończył, one zawsze się tak kończą, co chcecie, no oprócz tych z scenariuszy końca świata, one kończą się hymnem USA.

No i ta, akurat kiedy Anatolij wyjął z automatu dwie paczki chipsów oraz jebnął w automat z napojami aby wypadło picie, co zaowocowało wypadnięciem kilku puszek, EAS się skończył swym charakterystycznym dźwiękiem. Kiedy to nastąpiło, Freeman, podejrzewając że jego BFF zaraz zacznie wpierdalać zawartość paczek z chipsami, siadając na jednym z foteli, zaczął:

– Miałeś rację, świat się dowiedział. – mówił, gdy rosyjski inżynier podnosił dwie puszki z piciem.

– Mówiłem? – zaczął Anatolij, podchodząc i siadając na drugim fotelu – To nie było ciężkie do przewidzenia, skoro prądu nie mają. – odparł, krzyżując nogi – Tak w ogóle, chcesz jedną? – zmienił na moment temat, wyciągając jedną z paczek w kierunku NadGordona.

– Nie, dzięki, nie jestem głodny. – stwierdził NadFreeman i w sumie nie dziwne, bowiem on mógł nawet sto lat nie jeść i nic by mu się nie stało.

– K – odparł krótko Diatłow, otwierając jedną z paczek – Anyway, skoro już pojawiło się ostrzeżenie o ewakuacji pobliskich mieszkańców, to pewnie niedługo do Black Mesy przybędzie wojsko, aby nas wszystkich zajebać. – powiedział optymistyczne przewidywania na przyszłość, zaczynając wpierdalać chipsy, kurna, ja też chcę :<.

– Jesteś bardzo optymistycznie nastawiony do najbliższej przyszłości. ;-; – odparł Nadzażenowanym głosem Nadbóg vol. 2, przy okazji szpanując swoją umiejętnością mówienia emotkami, kochać go.

– Jestem po prostu realistą. – rzekł, jedząc chipsy, gdy w radiu zaczęła lecieć nuta „Temple of Three Stripes", bowiem dlaczego nie, to radio na baterie, takie wszystko odtwarzały – Mnie pewnie będą chcieli najbardziej zajebać, bowiem byłem powiązany nie tylko z PCK, ale z całą masą innych ultra tajnych projektów. – przypomniał tego dramatycznego newsa, kiedy w oddali przemknęła wiewiórka Małgosia, o siema, tej dawno nie widzieliśmy.

– Podejrzewam, że na to będą mieli wyjebane. – odparł optymistycznie Gordon, zakładając nogę na nogę, co nie mogło należeć do łatwych przy założonym kombinezonie HEV, no ale Freeman to nadistota, więc udało mu się to w ułamku sekundy – Większość pracowników pewnie i tak już kojfnęła, jeżeli nie w Kaskadzie Rezonansowej, to od istot z Xen, a większość tych, co przeżyła, pewnie pochowała się w sektorze Lambda lub okolicach. – mówił, gdy Anatolij ciągle wpierdalał chipsy, a po podłodze przeszedł headcrab, ale miał wyjebane na Duet Rozpierdolu, gdyż szedł w kierunku maszyny z napojami – Jesteś zbytnio przewrażliwiony. – zakończył, kiedy headcrab podszedł do maszyny i swymi odnogami chciał wyciągnąć picie przez nie tak szeroką szparę.

– Być może, po prostu byłem zaangażowany w zbyt dużą ilość ultra tajnych projektów, w tym PCK. – mówił, gdy NadGordon wychylił się i strzelił wiązką prądu w automat z napojami – A jak wiadomo, PCK miało uderzyć w rząd amerykański. – stwierdził, kiedy z automatu wypadło kilka puszek z napojami.

– Podejrzewam, że teraz na świecie mają gorsze problemy. – stwierdził NadGordon, opierając się o siedzenie fotela, gdy headcrab swymi odnóżami postawił jedną z puszek pionowo – Skoro Spektometr Antymasy otworzył portale do Xen – kontynuował, kiedy headcrab otwierał puszkę – to podejrzewam, że nie tylko tu, ale też na całym świecie. – zakończył, gdy headcrab radośnie zaczął pić napój, aż rzeczywistość w wiadomo jaki sposób zacięła się od nadmiaru pojebania.

– Myślisz? – spytał Diatłow, kończąc pierwszą paczkę chipsów.

– No raczej, w końcu z powodu awarii różnych systemów zasilania i komunikacji w okolicy nie ewakuowaliby ludzi***, bowiem to nie stanowi bezpośredniego zagrożenia życia, szczególnie od razu. – wytłumaczył, kiedy rosyjski inżynier otworzył drugą paczkę chipsów, a pierwszą, już pustą, spalił swoją pirokinezą – To pewnie powód przykrywka aby ludzie nie panikowali za bardzo. – dodał, prostując nogi, gdy Anatolij zaczął wpierdalać kolejne chipsy.

– Ty kurwa, faktycznie. – przyznał rację BFF NadFreemana, odwracając wzrok w jego kierunku – Wolę nie wiedzieć, co się dzieje na zewnątrz. – rzekł, otwierając puszkę i nadal kontynuując wpierdalanie tych nieszczęsnych chipsów, cholera, ja bym nawet głodna nie umiała zjeść dwóch opakowań chipsów pod rząd jednego dnia.

– Właśnie dlatego Zardonic powiedział mi, że lepiej iż tu jesteśmy. – stwierdził Nadbóg vol. 2, kiedy headcrab zaczął ustawiać w pionie drugą puszkę – On lepiej wie, co dzieje się na zewnątrz. – dodał, gdy headcrab otwierał puszkę, a Diatłow nadal wpierdalał te nieszczęsne chipsy.

– Ty też mógłbyś wiedzieć, gdybyś używał swej wiedzy absolutnej. – zauważył rosyjski inżynier, ultra seksownie zakładając nogę na nogę i dochodząc do połowy opakowania z chipsami.

– Nie chcę sobie spoilerować życia. – przypomniał Freeman, kiedy headcrab kontynuował picie – Wolę wszystkiego dowiadywać się w swoim czasie. – dodał, gdy Anatolij napił się, wow, co za odmiana! \O/

– Ale wiedziałbyś co zrobić, abyśmy kiedyś jednak się stąd wydostali. – rzekł Diatłow, powoli kończąc paczkę chipsów.

– Ale to byłby spoiler. – stwierdził NadGordon, kiedy rosyjski inżynier ponownie napił się – A wolę nie wiedzieć, co stanie się na przykład za pięć minut. – dodał, gdy jego BFF kontynuował wpierdalanie chipsów.

NadFreeman ewidentnie miał dziwne podejście do wiedzy absolutnej. Gdybym ja takową posiadała, używałabym jej non stop, no ale co kto woli, c'nie. W końcu nie zamierzam mówić drugiemu Nadbogowi jak miał żyć, wszakże on Nadlepiej wie jak powinien przeżyć swoje życie. Anyway, po kilku chwilach, Anatolij skończył jeść i pić to jakże niezdrowe śniadanie, po czym obaj wstali, ominęli pijącego headcraba i poszli jeszcze sprawdzić czy w okolicy nie znajdowało się coś ciekawego.


Ruszyli niedługim korytarzem, obok dwóch, praktycznie w całości zasłoniętych roletami szyb od pomieszczeń biurowych. Przy okazji, zapomniałam o tym wspomnieć, więc powiem teraz, ale powoli przemakali, a dokładniej Diatłow przemakał, bowiem Nadbóg vol. 2 miał na sobie kombinezon HEV, w którym ciężko o przemoknięcie, gdyż z jakiegoś powodu hydranty umieszczone na suficie działały. Cholera wie czemu, w owym miejscu nic nie płonęło, więc zgodnie z prawami logiki powinny zostać wyłączone. No ale z drugiej strony zawsze mogły się jakoś uszkodzić w czasie Kaskady Rezonansowej, więc nie ważne. No ale po skręceniu w drugie prawo a.k.a lewo, rosyjski inżynier jednym celnym strzałem rozstrzelał zombie, które podniosło się ze ściany obok wybitej szyby do jednego z pomieszczeń biurowych, a Gordon swym rentgenowskim wzrokiem przeskanował pobliską drewnianą skrzynkę orientując się, że nic się w niej nie znajdowało.

– Po co tu jest tyle drewnianych skrzynek – zaczął Freeman niezadowolonym głosem, kiedy ruszyli przed siebie, bowiem co innego mieli do roboty – skoro w większości z nich nawet baterii do kombinezonu nie ma? – spytał, gdy bardzo szybko skręcili w prawo i podeszli do wielkich, czerwonych jak khhhrrrefff drzwi.

– Może Opkolandia podstawiła je tu dla zabawy. – rzekł Anatolij, otwierając drzwi – W końcu stoją w miejscach, w których nigdy wcześniej ich nie widziałem. – dodał, kiedy przeszli przez nie i, znajdując się w innej scenerii, ruszyli przed siebie.

– Hej! – zawołał z drugiego końca pomieszczenia Pasztet Bermudzki, jeden z ochroniarzy tego pierdolnika – Hej, tutaj! – wołał, gdy z sufitu nad częścią pomieszczenia znajdującą się niżej pojawił się zielony błysk, ale zamiast jakieś istoty z Xen do Black Mesy przeteleportował się worek ziemniaków, bowiem dlaczego nie.

– O, zajebiście, ochroniarz. – powiedział do swego BFF-a NadGordon, kiedy ruszyli w jego kierunku – Może będzie miał jakąś inną niż pistolet broń na zbyciu. – rzekł, bowiem to się mówi, gdy widzi się ochroniarza.

– Masz przecież nadprzyrodzone zdolności, nawet więcej niż ja. – zauważył Diatłow, gdy znajdowali się w połowie drogi do miejsca z ochroniarzem.

– Ale zawsze może się trafić miejsce z jakimiś naukowcami lub ochroniarzami. – stwierdził NadFreeman, kiedy podeszli do wysokiego, metalowego płotu, za którym znajdowało się nudne jak but pomieszczenie, w którym owy ochroniarz przebywał.

– Potrzebuję waszej pomocy! – dodał, gdy podeszli bliżej – Jeden z tych małych robali przyczepił się do głowy mego kumpla. – stwierdził zdanie, które powinno dać mu do myślenia, że jego ziomek już dawno, ale najwidoczniej jeszcze się nie zorientował – Musimy zdjąć mu tę rzecz zanim... – zaczął, przy okazji wskazując kciukiem lewej ręki w kierunku przejścia do dalszej części Pipidówka Dolnego, w którym owy ochroniarz się znajdował i podchodząc bliżej wejścia – Hej, dobre wieści! – zmienił temat kompletnie z dupy, najwidoczniej nie zauważając tego zombie, który wychodził z drugiej części pomieszczenia – Pomoc właśnie przybyła! – obwieścił epickiego newsa, odwracając się, gdy rosyjski inżynier strzelił w kierunku zombie.

Przy okazji, strzelając w kierunku owego, zrobił dziurę w wejściu do pomieszczenia, gdyż pociski przewyższały rozmiarem dziury w kracie, z której zostały stworzone ściany płotu, a pędziły wręcz z Nadszybkością, no ale najważniejsze, że zabiły zombie.

– Dzięki. – powiedział ochroniarz, jeszcze dla pewności celując swym pistoletem przed siebie – Jestem ci dłużny. – rzekł, opuszczając swoją broń – Uh, tutaj. – zaczął, podchodząc do uparcie zamkniętych drzwi – Pozwólcie mi to otworzyć. – odparł to z dupy zdanie, bowiem dlaczego Anatolij i Nadbóg vol. 2 mieliby mu nie pozwolić tego otworzyć? – Ja, uh. – zaczął, gdy drzwi otworzyły się skrzypiąc jak pustka w głowie ministra zdrowia – Mam trochę zaopatrzenia na zapleczu. – wypowiedział tego radosnego newsa, gdy Duet Rozpierdolu wszedł do pomieszczenia – Jeżeli chcecie, uh... – mówił, kiedy zniszczony ekran komputera stojący obok drewnianego stołu z nudów się przewrócił – idźcie się rozejrzeć. – kontynuował, cholera, jaki ten typ gadatliwy – Zobaczcie...Zobaczcie co możecie zabrać. – zakończył swoją przemowę, gdy Gordon i Diatłow ominęli zwłoki zombie i ruszyli w głąb pomieszczenia.

Przeszli nie tak długi korytarz z jednym zakrętem w drugie prawo a.k.a lewo i, po kilku sekundach, znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu, w którym to z wentylacji u góry wyskoczył headcrab. Oczywiście długo nie pożył, bowiem Freeman go zastrzelił swym epickim pistoletem.


No ale w tymże miejscu znajdował się, po lewej stronie, pod ścianą, drewniany stół z zapasami jedzenia i picia. Tego akurat NadGordon i rosyjski inżynier nie ruszali, bowiem po prostu nie czuli się głodni. NadFreeman jednak wziął apteczkę i, razem z tą, którą miał przewieszoną przez ramię, włożył ją do jednej ze swych skrytek w Magazynie Rzeczywistości. W końcu obecnie takowa zawsze mogła się przydać. Oprócz tego, po skręceniu w prawo i wejściu do mniejszego pomieszczenia, odgrodzonego metalowym płotem, Nadbóg vol. 2 znalazł strzelbę oraz amunicję do niej i od razu wziął ją.

– No, zajebiiiście. – zaczął słyszalnie zadowolonym głosem, oglądając swoją nową broń rozpierdolu – W końcu coś lepszego niż pistolet. – dodał, gdy on i Anatolij wyszli z owego miejsca.

– Masz jeszcze granaty. – zauważył Diatłow, kiedy ruszyli w kierunku wyjścia z owego miejsca.

– Ale to jest broń służąca bardziej do zabijania grupy przeciwników na raz, a nie do pozbycia się jednego czy dwóch. – odparł Gordon, gdy przeszli krótki korytarz i skręcili w prawo.

– Czy ty musisz wszystko psuć? – spytał Nadzażenowanym głosem rosyjski inżynier, kiedy Freeman odwrócił wzrok w jego stronę i szeroko oraz, nieintencjonalnie, ultra Nadseksownie uśmiechnął się.

No co, akurat teraz NadGordon miał rację. Po co marnować granaty na jednego czy dwóch przeciwników i to na takich, których nawet łomem dało się bezproblemowo zaciumkać? W każdym razie, kilka chwil później, radośnie wyszli z owego miejsca i ruszyli w drogę powrotną aby przejść przez tamto zalane pomieszczenie. Tym razem żaden EAS nie powinien im przeszkodzić, bowiem zgodnie z prawami logiki nawet w sytuacjach alarmowych nie napierdalano milionami EAS-ów pod rząd.


Ich droga szybko została zakłócona, gdyż przed nimi przeteleportował się Vortiguant ten chuj pierdolony, a dwaj jego zjebani koledzy przeteleportowali się w dolnym dole. Tego przed nimi strzelbą rozstrzelał NadFreeman, a dwa u dołu zabił Anatolij, celnymi strzałami ze swej broni masowej zagłady. Poznajcie NadZajebistość Duetu Rozpierdolu.

– Jeżeli kiedykolwiek podczas naszej podróży będziemy musieli udać się na Xen – zaczął, kiedy Nadbóg vol. 2 wyczuł leżącą samotnie baterię do kombinezonu oraz apteczkę w dole pomieszczenia i przyciągnął je swą psychokinezą – to kurwa zrobię holokaust tym spierdolonym, bezmózgim cwelom. – rzekł, gdy Gordon schował baterię i apteczkę do jednej ze skrytek w Magazynie Rzeczywistości, po czym ruszyli przed siebie.

– Czemu akurat ich tak nienawidzisz? – spytał, kiedy przeszli przez czerwone drzwi i skręcili w lewe lewo – Na dobrą sprawę mógłbyś tak samo nienawidzić zombie, headcrabów lub Barnacli. – zauważył, gdy szli długim, oświetlonym na czerwono korytarzem z uruchomionymi hydrantami chuj wie czemu.

– Bowiem to zjeby pierdolone. – wyjaśnił idealnie odwzorowując moje tłumaczenie, dlaczego nienawidzę Francji i Francuzów, kiedy minęli pomieszczenie biurowe z migającym światłem.

– No dobra, ale czemu? – zapytał Freeman, gdy skręcili w prawo i ruszyli krótszą częścią korytarza.

– Bowiem to wkurwiające szmaty strzelające prądem, który może mnie zabić. – stwierdził, kiedy minęli headcraba, który wychlał wszystkie puszki coli i obecnie spał cicho pochrapując, takie rzeczy tylko w Black Mesie, po czym skręcili w lewo.

– I tak uważam, że jesteś po prostu rasistą, w tym wypadku na międzywymiarową skalę. – rzekł NadGordon, gdy znowu skręcili w lewo.

– Spierdalaj – genialnie zripostował Diatłow, kiedy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo.

Normalnie riposta tysiąclecia, powinszować. Chociaż w sumie nie dziwne, że rosyjski inżynier nienawidził Vortiguantów, kto z funkcjonującym mózgiem lubi te parówy? Jestem przekonana, że powstały tylko po to, aby wkurwiać Bogu ducha winnych ludzi. Aaanyway, kilka chwil później, obaj minęli okrągłe biurko, które wyglądało jak recepcja tego miejsca i, po podejściu do drzwi, obok których stała paprotka, przeniknęli przez nie.


Kiedy jak gdyby nigdy nic znaleźli się w naelektryzowanej wodzie, jako iż jedyną drogę dalej stanowiła kratka wentylacyjna na ścianie nad kilkoma zielonymi szafkami, stojącymi pod ścianą po lewej stronie, zdezintegrował ją strzelając wiązkami dezintegrującymi ze swych Nadseksownych oczu. Po zrobieniu tego, obaj podeszli do niej i nieco unieśli się. Po wykonaniu tego, po prostu wczołgali się do systemu wentylacji i zaczęli czołgać się przed siebie, co nadal nie należało do wygodnych czy przyjemnych czynności.


W czasie epickiej drogi przed siebie, NadFreeman swym łomem zaciumkał trzy headcraby, które myślały, że ukryją się przed drugim z Nadbogów w jakieś zwykłej wentylacji. Sama przeprawa przez ową wentylację trochę trwała, ze względu na długość systemu wentylacyjnego oraz ilość zakrętów. Normalnie nuda jak ja pierdolę, a fakt, że droga przez ową wentylację szła wolniej niż dojście pieszo spod mojego domu do Piaseczna w sensownym czasie, kiedy połowa trasy jest remontowana nie pomagało. No ale w pewnym momencie radosnej przechadzki, nagle, pod Nadbogiem vol. 2, zarwała się dolna część wentylacji z zachwytu nad Nadseksownością Gordona. Przez to, spadł on do jakieś części pomieszczeń biurowych, a Anatolij z kolei zeskoczył za nim.


Znaleźli się za drzwiami pomieszczenia, z którego przeszli do pomieszczenia z naelektryzowaną wodną wodą. Znajdowało się tu jakieś nieinteresujące, zamknięte pomieszczenie biurowe z martwym naukowcem w środku, toalety, oczywiście zamknięte, a czego oczekiwaliście, więcej pomieszczeń biurowych i atrakcja dnia czyli drabina, na której stała skrzynka z narzędziami. Może ktoś próbował naprawić Kaskadę Rezonansową przez sufit? Kto ci tam wie, w Opkolandii należy się wszystkiego spodziewać. A, no i jeszcze krew na podłodze widniała, wychodząca spod drzwi zamkniętej toalety oraz obok jedynego, otwartego pomieszczenia biurowego stał śmietnik oraz dwa zielone fotele w kratę.


Freeman od razu postanowił sprawdzić zawartość pomieszczenia biurowego, jednak w tym wypadku wolał to zrobić sam. Dlatego też odwrócił się w kierunku swego towarzysza i zaczął zaspamowywać Diatłowa przyciskiem „E", mając wyjebongo w to, że na rosyjskiego inżyniera to nie działało. No ale nadal, w jakiś sposób musiał odczuwać spam przycisku interakcji, gdyż odwrócił się w kierunku swego BFF-a, patrząc na niego NadNadNadzażenowanym wzrokiem i takim samym głosem mówiąc:

– To na mnie nie działa, kasztanie.

W odpowiedzi zaś, NadGordon Nadszeroko jak postacie w anime uśmiechnął się i rzekł:

– Hehe...

– Jesteś pojebany. – skwitował, kiedy przystanęli – Anyway, co chcesz? – spytał ultra kulturalnie, zakładając seksowne ramię na seksowne ramię.

– Zaczekaj tu chwilę. – rzekł NadFreeman, oddalając się w kierunku otwartego pomieszczenia biurowego.

–↓k – odpowiedział indeksem dolnym Anatolij.

Po tej jakże ambitnej odpowiedzi, Nadbóg vol. 2 spojrzał w kierunku Diatłowa z zażenowaniem. Kiedy to zrobił, rosyjski inżynier, idąc w kierunku ultra wygodnych foteli, zaśmiał się i powiedział:

– No co?

– Nic, nic... – odpowiedział Nadzażenowanym głosem Gordon, wchodząc do ciemnego jak dupa pomieszczenia biurowego, ówcześnie sonicznym uderzeniem zabijając dwa headcraby, które akurat spadły z sufitu.

W środku generalnie nie znajdowało się nic interesującego, jedynie Houndeye siedział na podłodze i, mając wyjebane na Freemana, oglądał szumiący śnieg w włączonym telewizorze. Fascynujące, no chyba, że w rzeczywistości Houndeye oglądał Channel 7, a po prostu owy kanał znowu zostawał hijackowany, co się często na Channel 7 zdarzało. Tak poza tym, to owe miejsce posiadało wszystko, co miało przeciętne pomieszczenie biurowe oraz przewróconą szafkę magazynową i monitor komputera. Nuuudy.


Freeman też uznał to za nudy, dlatego stosunkowo szybko wyszedł z owego miejsca, akurat kiedy wjechała czołówka Channel 7 w telewizorze. No cóż, przynajmniej wiemy, że Houndeye posiadał gust co do horrorowych stacji telewizyjnych. Tylko jakim cudem Channel 7 tu odbierał, skoro Nowy Meksyk nie znajdował się w obszarze, w którym ta telewizja nadawała? Nah, może na zewnątrz panowała pomarańczowa noc, w czasie takich różne dziwne rzeczy się dzieją. Ale moment, ta najdziwniejsza pomarańczowa noc miała miejsce dwunastego lipca dwa tysiące szóstego roku. Który my w ogóle rok mamy?


Cholera, koniec kontemplacji, Opkolandia jest odpowiedzią na wszystkie nasze egzystencjalne problemy. Przez to rozmyślanie nie zorientowałam się, kiedy NadGordon wyszedł z pomieszczenia i razem ze swym BFF-em ruszył w dalszą przechadzkę po pierdolniku całkowitym. Obecnie, drabiną znajdującą się na zwisającej części systemu wentylacyjnego, wrócili do owego i przy okazji NadFreeman podprowadził kolejną baterię do swego kombinezonu i wiadomo, do jakiego Magazynu ją schował. W chwili obecnej ruszyli w nie tak długą podróż wentylacją, podczas której Nadbóg vol. 2 zaciumkał jednego z headcrabów, który chciał skonsumować jego Nadseksowną głowę.


No ale stosunkowo szybko doczołgali się do wyjścia z wentylacji i, gdy doczołgali się do klatki wentylacyjnej, ową łomem roztegesował Gordon.

– Pomocy! – wołał jakiś naukowiec, a dokładniej Drób Peklowany, uciekając przed goniącymi go headcrabami – Pomóżcie mi! – wołał, powoli zbliżając się do celownika wieżyczki strażniczej – POMOCY! – zawołał swoje ostatnie słowa, po czym wbiegł w celownik wieżyczki i został rozstrzelany, eks di.

– Czemu pracowaliśmy w ośrodku pełnym zjebów? – spytał Anatolij, który co prawda nie widział tej sceny, gdyż znajdował się za Freemanem, ale słyszał wszystko.

– Nie wiem, zawsze sądziłem, że ci naukowcy mają mózg. – odpowiedział NadGordon, gdy wieżyczka rozstrzelała cztery headcraby – A tymczasem po Kaskadzie Rezonansowej nie spotkałem nikogo z mych znajomych, którzy wykazaliby się inteligencją. – dodał, zeskakując i odsuwając się, kiedy Diatłow zeskoczył za nim.

– Chociaż w sumie, ta wieżyczka nigdy nie strzelała do pracowników Black Mesy. – zauważył rosyjski inżynier, gdy jego włosy przypomniały sobie, że Anatolij potrafił kontrolować ich ruchem i zaczęły lekko falować, dodając Diatłowowi więcej seksowności i coolności – Musiała zostać jakoś shakowana. – dodał, kiedy NadFreeman podniósł swą psychokinezą apteczkę z podłogi.

– Nah, nam i tak nic nie zrobi. – podkreślił Nadbóg vol. 2, chowając apteczkę wiadomo do jakiej skrytki znajdującej się wiadomo gdzie – Jak wyjdziemy, to pewnie się wyłączy, znając Opkolandię. – stwierdził, wychodząc zza metalowych skrzyń, za którymi stali.

Miał rację kurde, mimo iż nie korzystał nadal ze swej wiedzy absolutnej. Widząc go, stojącego naprzeciwko celownika z ramionami opartymi o biodra, wieżyczka od razu grzecznie się wyłączyła i schowała.

– Widzisz? – zaczął Gordon, prostując ręce i odwracając się w kierunku swego przyjaciela – Mówiłem, że zadziała. – dodał, widząc że rosyjski inżynier wyszedł zza metalowych skrzyń.

– Jesteś drugim Nadbogiem, to i nie dziwo. – zauważył Anatolij, kiedy ruszyli przed siebie – Opkolandia nie pozwoli aby cokolwiek cię nawet makromalnie postrzeliło. – stwierdził Nadfakt, gdy skręcili w drugie prawo a.k.a lewo oraz kiedy Freeman psychokinezą przyciągnął baterię od kombinezonu leżącą na metalowej skrzyni do siebie oraz to samo zrobił z apteczką tam się znajdującą.

– Na szczęście nawet jakby to jestem nieśmiertelny. – pochwalił się Freeman, wiadomo gdzie chowając te dwa przedmioty.

– To co ty będziesz robił jak Wszechświat się skończy? – spytał Diatłow, kiedy ponownie skręcili w lewo na półkolistym zakręcie, przechodząc obok samotnych, zamkniętych drzwi po lewej.

– Póki Nadbogowie istnieją, póty Wszechświat się nie skończy. – wyjaśnił tego Nadnewsa NadGordon, gdy zaczęli wchodzić po schodach.

– W czasie pomarańczowych nocy wszystko może się wydarzyć. – zauważył słusznie rosyjski inżynier, ale w sumie bez przesady, podczas pomarańczowych nocy Wszechświat nie mógł się skończyć, co by się nie wydarzyło.

– Ale bez przesady, nawet wtedy Wszechświat nie może się skończyć. – stwierdził NadFreeman, kiedy weszli po schodach, je! – Skoro podczas najbardziej szalonej pomarańczowej nocy dwunastego lipca dwa tysiące szóstego roku Wszechświat się nie skończył – zaczął ekspozycję, która nic wam zapewne teraz nie mówi i o to chodzi, gdy skręcili na kolejnym półkolistym zakręcie, obok następnych samotnych drzwi – to nigdy się nie skończy. – zakończył, kiedy zaczęli wchodzić po kolejnych schodach.

– Co się w ogóle w czasie tamtej pomarańczowej nocy stało? – spytał jak widać wybitnie niedoinformowany Anatolij, gdy doszli na szczyt schodów.

Nie zdążył jednak nawet wypowiedzieć drugiego zdania swego epickiego dialogu, gdyż na szczycie schodów stał ochroniarz, Beczka Eteru się nazywał, który strzelał ze swego pizdoletu do headcraba.

– Ja, uh... – zaczął Beczka, kiedy zauważył Duet Rozpierdolu – Słyszałem...Krzyki przed nami. – wyjaśnił i ciekawe jak to możliwe, skoro nawet Opkolandia ich nie słyszała, no cóż, może ktoś włączył Channel 7.

W każdym razie, teraz, wyjątkowo, Gordon uznał, że weźmie ze sobą Beczkę Eteru, dlatego spojrzał w kierunku owego ochroniarza i nacisnął przycisk „E".

– Uh... – odparł na naciśnięcie owego przycisku interakcji – Wy pierwsi. – rzekł, cieć jeden, no ale w sumie Nadbóg vol. 2 i Diatłow to maszyny globalnego rozpierdolu, więc no.

– Anyway – zaczął Gordon, gdy ruszyli przed siebie – Pomarańczowa noc dwunastego lipca dwa tysiące szóstego roku była pojebana. – mówił, otwierając czerwone jak khhhrrrefff drzwi – Nawet śpiąc nie można było być pewnym, że się przeżyje, co w przypadku innych tego typu nocy powinno być logiczne, że to jedyny sposób na przetrwanie. – opowiadał, kiedy weszli do jakiegoś długiego korytarza – Tyle dziwnych istot, które powinny żyć na Antyziemi się wtedy przewijało, że aż miałem co rozstrzeliwać. – opowiadał większą ilość ekspozycji, której na razie nie rozumiecie, hehe, przy okazji rozstrzeliwując headcraby – Ludzie mówią, że ma to związek z mutacją Uranu, która wtedy nastąpiła i została aż do dzisiaj. – wyjaśnił, przybliżając sobie widok i zaglądając do pomieszczenia biurowego przed nimi – Od tamtego momentu pomarańczowe noce się zmieniły, ba, nawet w NASA przez to zaczęli zastanawiać się nad całkowitym wysadzeniem Uranu. – zakończył epicką opowieść, nie znajdując nic ciekawego w owym pomieszczeniu.

– O, rozmawiacie o TAMTEJ pomarańczowej nocy. – wtrącił się do rozmowy Beczka Eteru, gdy Freeman i Anatolij odwrócili się w jego kierunku – Jeeez, nie wiem co się wtedy działo, ale moja rodzina wtedy zniknęła, a pamiętam, że zasnęliśmy przed szóstą po południu. – stwierdził, kiedy we troje skręcili w lewo.

– Aż dziwne, że w takim razie ty przeżyłeś. – zaczął nieczule NadGordon, gdy zatrzymały ich zamknięte od drugiej strony drzwi – Nie zrozum mnie źle, to dobrze, ale z drugiej strony aż dziwne w tym wypadku. – powiedział, kiedy ruszyli w drugą stronę.

– Też się zdziwiłem, gdy się obudziłem o siódmej trzydzieści następnego dnia. – odparł Beczka, gdy przeszli obok samotnie stojącego dyspozytora wody – Nawet moje trzy koty zniknęły, zostałem tylko ja. – wyjaśnił, kiedy weszli do pomieszczenia z śnieżącym się telewizorem, sofą z martwym naukowcem, tablicą korkową i martwym headcrabem na podłodze.

– Akurat twoje koty pewnie jeszcze żyją, na Antyziemi bardzo lubią te zwierzęta, a tam wszystko starzeje się wolniej. – pocieszył NadFreeman, gdy znaleźli w owym miejscu jedynie apteczkę, którą Nadbóg vol. 2 od razu podniósł i przewiesił przez ramię – No ale to pewnie ma związek z mutacją Uranu, o której mówiłem. – dodał, kiedy wyszli z owego miejsca i podeszli do czerwonych drzwi.

– Może to przez niego wychodzi coraz więcej tych istot. – wysunął hipotezę Beczka, gdy przeszli przez nie i przez krótki korytarz.

– Czy czasem bramą do, między innymi, Antyziemi nie jest Saturn? – wtrącił się Diatłow, otwierając drugie czerwone drzwi – Słyszałem, że podczas pomarańczowych nocy w jego miejscu otwiera się portal. – dodał, kiedy przekroczyli próg i ruszyli korytarzem dalej.

– Może mutacja Uranu spowodowała, że ta planeta jakoś wzmacnia działanie portalu i dzięki temu więcej istot może przechodzić na raz. – rzekł Gordon, gdy podeszli do jednych z drzwi prowadzących do pomieszczenia biurowego, jednego z wielu tutaj.

Jednak, po tej epickiej rozmowie pełnej ekspozycji, którą na razie rozumieją tylko postacie z Retconningverse, ja i LeckerSweet, Freeman otworzył drzwi do owego miejsca.

– POMOCYYY!!! – usłyszeli przerażony krzyk jakieś pani naukowiec.

– O kurwa! – powiedział Beczka Eteru, gdy weszli do środka i zauważyli, że ową panią naukowiec, wciąganą prawdopodobnie przez zombie do wentylacji, za ręce trzymał jej kolega – Nie dobrze! – odparł oczywistą oczywistość, kiedy przekroczyli próg.

– POMOCY! – wołała nadal przerażona i w sumie nie dziwne.

– Trzymam cię! – powiedział naukowiec trzymający ją za ręce.

– To trzyma moją nogę! – zawołała nadal przerażona.

– TRZYMAM CIĘ! – zawołał naukowiec, gdy widocznie coraz ciężej szło mu utrzymanie swej koleżanki przed wciągnięciem do szybu.

– POMOCYYYYYYY! – wołała bardziej przerażona pani naukowiec, kiedy zombie, najprawdopodobniej, wciągnął ją nieco głębiej, przy okazji ciągnąc też naukowca, który starał się ją wyciągnąć.

Chwilę potem, dało się słyszeć przerażone krzyki obu naukowców, a kilka sekund później, gdy ucichły i dało się już słyszeć tylko dźwięki wydawane przez zombie, z szybu wypadły rozerwane szczątki obu naukowców. Cóż za urocza scena, chociaż w sumie obecnie w Black Mesie to standard. Szkoda, że jeszcze nie doszliśmy do mojej ulubionej sceny śmierci, w tym wypadku, ochroniarza, hehe.

– Cholera jasna! – skomentował Beczka Eteru, kiedy NadGordon i rosyjski inżynier odwrócili wzrok w jego stronę – To coś rozerwało ich na strzępy! – podkreślił oczywistą oczywistość, kurde, Black Mesa uczy, że szyby wentylacyjne są niebezpieczne, strzeżcie się ich jak ognia, dzieci! – Nie sądzę, że powinniśmy przebywać w pobliżu. – wypowiedział tę oczywistą radę, gdy ruszyli w kierunku wyjścia z owego pomieszczenia.

Kiedy zaś radośnie z niego wyszli, ruszyli przed siebie, ewidentnie mając wyjebongo na tę krew, która sobie radośnie pokrywała część podłogi obok jakiegoś skanera chyba? A może to drukarka? Albo i jedno, i drugie, cholera jego wie, skaner, który mam w domu, jest mniejszy, nigdy nie widziałam takich wielkich i to w takim kształcie. No ale wracając do teraźniejszości, gdy przeszli obok zwłok Zutylizowanych Makaronów, jednego z ochroniarzy, trafili do wielkiego jak moje szanse na niepoprawienie matury z matmy w tym roku pomieszczenia. Tam zaś, nagle, przeteleportowało się w zielonym błysku kilka headcrabów i Vortiguantów, przy okazji niszcząc kilka tych białych, delikatnych ścianek, nie wiem jak one się fachowo nazywały.


No ale widząc te kurwy społeczne i headcraby, nasza trójca święta zaczęła mordować owe pizdy pierdolone i headcraby. Najlepiej szło, o kurwa, Nadszok, rosyjskiemu inżynierowi, który w sumie posiadał Pistolet Rozpierdolu, no ale nie ważne. Dzięki Anatolijowi, szybko rozprawili się z tymi kurwiszonami bezmózgimi i headcrabami, łącznie z tymi, które przeteleportowały się podczas przechodzenia przez dalsze części owego miejsca. Trafili też na trzy zombie, które od razu wyeliminował celnymi trzema strzałami w głowę NadFreeman. Kiedy zaś pozbyli się tych niedojebów Wszechświata i headcrabów, rozejrzeli się nieco po owym miejscu. Poza bałaganem, nie dostrzegali tu nic ciekawego, ot wielki korytarz w części biurowej, co tu do opisywania.


Kiedy zaś ruszyli do korytarza, w którym znaleźli trzy zombie, poszli prosto, przy czym przy okazji Nadbóg vol. 2 zastrzelił strzelbą Barnacle, samotnie zwisającego koło jakiegoś wejścia bez drzwi. Po zrobieniu tego, podeszli do przejścia, po czym Gordon swym epickim łomem roztegesował białą ściankę, która odgradzała przejście.

– Odsuńcie się! – zawołał nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy Różowy Śmietnik, czyli naukowiec, który ukrywał się w tym miejscu i właśnie stanął prosto – Weźcie ją! – rzekł jakże koleżeńsko, odnosząc się do swej koleżanki, Figlarnej Lafiryndy, która stała pod drugą ścianą – To nie jest mój czas! – powiedział osłaniając głowę swoją zapyziałą ręką.

– Nie bój się, to ludzie. – uspokoiła go Figlarna Lafirynda, podchodząc bliżej swojego zioma, kiedy Różowy Śmietnik wyprostował się – Jeżeli próbujecie uciec – powiedziała, odwracając się w kierunku Tria Rozpierdolu – to idziemy z wami. – rzekła, widocznie z góry zakładając, że ktokolwiek chciałby ich za sobą tachać.

No ale Freeman uznał, że może ich weźmie ze sobą, a potem gdzieś porzuci, eks di. W sumie słuszna decyzja, na jego miejscu prawdopodobnie zrobiłabym to samo.

– Nie jestem pewien czy powinniśmy iść na powierzchnię. – wtrącił się Różowy Śmietnik, skracając mi akapit do dwóch zdań, chuj jebany, kiedy przy okazji Figlarna Lafirynda odwróciła się w jego stronę – Co jeżeli świat dowie się, co robiliśmy tutaj na dole? – spytał i w sumie słuszne pytanie, ale świat jeżeli nawet nie wiedział dokładnie, to już się domyślał, bowiem EAS w radiu, c'nie.

„Powinienem mu mówić o tym EAS-ie?" – spytał NadGordona telepatycznie Diatłow, kiedy ten spojrzał kątem oka w jego stronę.

„Nie, lepiej nie, niech się łudzi, że jak wszyscy będziemy tu siedzieć, to nikt się nie dowie." – odpowiedział NadFreeman, gdy Figlarna Lafirynda zwróciła wzrok w stronę Różowego Śmietnika.

– Jak chcesz, Śmietnik. – skomentowała wypowiedź swego zioma Figlarna Lafirynda – W porządku. – przemówiła, odwracając się w kierunku Tria Rozpierdolu i przy okazji nieco wyciągając ręce w drugi tył a.k.a przód – Którędy na zewnątrz? – spytała tak jakby trio stojące przed nią wiedziało, którędy spierdalać.

„Mam epicki pomysł." – powiedział telepatycznie Nadbóg vol. 2 do swego NadBFF-a – „Weźmiemy ich ze sobą i gdzieś porzucimy. xDDDDDDD" – rzekł nadal telepatycznie, szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami.

„Zajebisty plan. xD" – przyznał rosyjski inżynier, również szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami.

Po tej jakże epickiej i długiej jak historia niedojebania PiS-u rozmowie telepatycznej, Gordon podszedł do Różowego Śmietnika i nacisnął przycisk „E". Kiedy to zrobił, w odpowiedzi, Różowy Śmietnik rzekł:

– Pffft...Głupcy.

Sam jesteś upośledzonym debilem, ty chuju pierdolony, jak śmiesz Freemana i Anatolija nazywać głupcami?! Oby cię kurwa Alien Grunt zajebał, pierdolony cieciu. Ahem. Ten chuj jebany jeszcze nie skończył pierdolić głupot, bowiem powiedział:

– Nie mam interesu w podążaniu za tobą w kierunku twojej śmierci. – rzekł to edgy fałszywe zdanie, wszakże NadGordon nie mógł zginąć, bowiem posiadał nieśmiertelność.

No ale że się przymknął wreszcie, oby Różowy Śmietnik zdechł, ciota pierdolona, to NadFreeman użył przycisku „E" na Figlarnej Lafiryndzie.

– Prowadź, Gordon! – rzekła w odpowiedzi na przycisk interakcji i jako jedyna poszła za nimi.

Serio, ten Różowy Śmietnik to idiota. Bądźmy szczerzy, ten pałąg nawet nie został za czasów egzystencji Black Mesy powiązany w żadne ultra tajne projekty jak PCK czy inne tego typu, więc pewnie nikt nawet nie dowiedziałby się o jego egzystencji. No ale dobra, niech zdechnie jak tu nukę rząd amerykański wrzuci czy coś w tym stylu. Aaanyway, przechodząc do teraźniejszości, już we czworo ruszyli z pomieszczenia, mając nadzieję, że Różowy Śmietnik zdechnie.


Przez kilka chwil panował spokój, jednak w którymś momencie owy musiał zostać przerwany. Bowiem, gdy przemierzali duży korytarz, w którym niedawno Trio Rozpierdolu spuściło wpierdol chujom spierdolonym i headcrabom, w jednym z pomieszczeń biurowych przeteleportował się Vortiguant, jeden z tych niedojebów bez mózgu. Nie zdążył jednak użyć swej elektrokinezy, gdyż Anatolij od razu ustrzelił go swoją NadOP bronią.

– Niezły strzał! – skomplementowała Figlarna Lafirynda, gdy Diatłow opuszczał broń.

– Dzięki – kulturalnie podziękował rosyjski inżynier, kiedy ruszyli w dalszą drogę pełną przygód.

Od razu ruszyli przed siebie i, stosunkowo szybko, skręcili w drugie lewo a.k.a prawo, po czym zaczęli iść w kierunku jednych z miliona, wielkich czerwonych drzwi.

„Ja jebe, kiedy sceneria się zmieni." – rzekł zniechęconym głosem Anatolij, oczywiście telepatycznie.

„Nie narzekaj." – skarcił Diatłowa Freeman, oczywiście nadal telepatycznie, gdy przeszli przez jedne z drzwi i ruszyli korytarzem w kierunku kolejnych.

„Jak mam nie narzekać?" – spytał rosyjski inżynier, kiedy przeszli przez drugie z drzwi – „Ciągle to samo, normalnie umrzeć z nudów można." – mówił, gdy ruszyli korytarzem, który wyglądał tak, jakby już w nim wcześniej się znajdowali.

„Wiem, też mnie się nudzi to, że sceneria się nie zmienia." – przyznał NadGordon, kiedy szli przed siebie – „No ale co na to poradzisz, Black Mesa jest wielka w chuj." – zauważył Nadfakt, gdy po dłuuugim śladzie krwi na podłodze zorientowali się, że faktycznie, już szli tym korytarzem, ale skoro tu trafili, to oznaczało, że powinni przejść go jeszcze raz.

„Ważne, że nie musimy za sobą tachać tej bezmózgiej parówy a.k.a Elisy." – stwierdził Anatolij, kiedy szli sobie korytarzem, a Beczka Eteru i Figlarna Lafirynda szli za nimi w ciszy, bowiem tak im Opkolandia nakazywała.

„Weź mi nawet nic nie mów." – zaczął NadFreeman, gdy leżący w oddali magazynek do pistoletu, widząc Nadboga vol. 2, od razu się do niego przeturlał – „Czy ktokolwiek w kosmosie lubi tę idiotkę?" – zadał to retoryczne pytanie, podnosząc magazynek i chowając go.

„Oczywiście, że nie." – odpowiedział Diatłow Nadoczywistym zdaniem do wypowiedzenia w tej sytuacji, kiedy doszli do wielkiego jak dupa pomieszczenia, w którym wcześniej nawalali się z chujami pierdolonymi i headcrabami – „Sam Breen, gdyby miał okazję, to sprzedałby ją na targu za połowę spleśniałej bułki." – dodał, gdy Gordon, tak aby Beczka Eteru i Figlarna Lafirynda nie zorientowali się, użył swego rentgenowskiego wzroku, aby sprawdzić czy w pomieszczeniach tu obecnych nie znajdowało się coś ciekawego lub potrzebnego.

„Współczuję Breenowi takiej córki i szczerze, mimo iż nie powinienem tego mówić, to chciałbym aby Elisa zdechła." – zaczął Freeman, kiedy nie dostrzegł nic ciekawego, chyba że za ciekawe uznajecie klawiaturę na krześle, więc w związku z tym ruszyli w dalszą drogę – „Wtedy jej matka nie musiałaby się ukrywać w zapomnianym przez Nadwszystko zakątku piekła aby nie mieć nic wspólnego z tym pasztetem." – dodał, gdy skręcili w lewo oraz, bardzo szybko, w prawo i ruszyli przed siebie.

„I pomyśleć, że ta idiotka myśli, że ktokolwiek ją lubi." – stwierdził rosyjski inżynier, kiedy podeszli do jednych z tych wielkich, czerwonych drzwi i rosyjski inżynier otworzył je.

„Na szczęście w Zarządzie nie ma idiotów, więc na stówę potraktują ją Ostatecznym Rozwiązaniem." – zapewnił NadGordon, gdy ruszyli krótkim, zasyfionym korytarzem, w którym jedyne co stało, to automat z napojami i przekąskami oraz, niedaleko drzwi naprzeciwko, zwisał zielony napis na białym tle brzmiący „WYJŚCIE POŻAROWE".

„Wiem, że nie mi o tym decydować" – zaczął rosyjski inżynier, kiedy przystanęli i NadFreeman wychylił się zza drzwi – „ale ja bym ją dał do Piekielnych Kamieniołomów." – zaproponował, gdy Nadbóg vol. 2 zauważył, że za drzwiami przeteleportowały się te kosmiczne kurwy a.k.a Vortiguanty, więc wyjął jeden z granatów i odbezpieczył go – „Przynajmniej w końcu byłaby na coś przydatna." – zakończył, kiedy Gordon rzucił granatem w kierunku pojebów bez mózgów.

„W sumie, to nie taki głupi pomysł." – przyznał Freeman, gdy po kilku chwilach granat wybuchł, wysadzając niedojeby kosmosu – „Jak będę miał okazję, to zaproponuję to w Zarządzie." – rzekł, kiedy wyszli przez drzwi i skręcili w drugie lewo a.k.a prawo.

„Chyba, że akurat podsłuchują naszej rozmowy i też uznają, że to dobry plan." – zauważył słusznie Anatolij, gdy ruszyli korytarzem, w którym stał dyspozytor z wodą, wygodny fotel oraz, w oddali, na ścianie wisiał telewizor, wyświetlający jedynie kolorowe paski oznaczające problemy techniczne.

„W sumie fakt, w końcu w Zarządzie jedyna wspólna moc wszystkich to telepatia." – przyznał NadGordon, ponownie używając swego rentgenowskiego wzroku aby sprawdzić, czy w obecnych tu pomieszczeniach nie znajdowało się coś ciekawego.


Po tej rozmowie jednak, na jakiś czas zapanowała cisza, gdyż po prostu nie wiedzieli, o czym mogliby dyskutować dalej. NadFreeman swym rentgenowskim wzrokiem nie odnalazł niczego ciekawego czy potrzebnego w owym miejscu, dlatego od razu we czworo skręcili w lewą stronę, w kierunku kolejnych czerwonych drzwi, cholera, ile można dawać czerwonych drzwi w jednym miejscu? Ja rozumiem, że prowadziły do wyjścia pożarowego, ale i tak. Anyway, po przekroczeniu wrót piekielnych, znaleźli się na klatce schodowej, na której z sufitu zwisał samotny Barnacle. Oczywiście Nadbóg vol. 2 rozstrzelał go swoją strzelbą, no gratuluję, okrutniku. Nie no, żart, wiadomo że Barnacle należy zabijać lub omijać, bowiem inaczej cię zjedzą na obiad. No ale kiedy go zastrzelił, skręcili w lewo i ruszyli po schodach w górę.

„01000001 01101100 01100101 00100000 01101110 01110101 01100100 01100001 00101100 00100000 01101010 01100001 00100000 01110000 01101001 01100101 01110010 01100100 01101111 01101100 11000100 10011001 00101110****" – zaczął bardzo ambitnie nową telepatyczną rozmowę Gordon, przy okazji chwaląc się swoją umiejętnością mówienia kodem binarnym, kiedy weszli po schodach i skręcali w prawo.

„Wiem, też powoli nudzi mnie się to, że absolutnie nic ciekawego się nie dzieje." – odparł Anatolij, udowadniając, że rozumiał kod binarny, nawet stosowany w mowie, kochać go, gdy ominęli biurko, na którym znajdowało się drugie, odwrócone do góry nogami i ruszyli kolejnymi schodami.

„01001101 01101001 01100101 01101010 01101101 01111001 00100000 01101110 01100001 01100100 01111010 01101001 01100101 01101010 11000100 10011001 00101100 00100000 11000101 10111100 01100101 00100000 01101110 01101001 01100101 01100100 11000101 10000010 01110101 01100111 01101111 00100000 01100011 01101111 11000101 10011011 00100000 01110011 01101001 11000100 10011001 00100000 01110011 01110100 01100001 01101110 01101001 01100101 00101110*****" – kontynuował szpanowanie swoją umiejętnością Freeman, kiedy ominęli jakąś chyba szafkę, cholera wie, te schody praktycznie nie zostały oświetlone, która sobie leżała.

„Możesz przestać mówić kodem binarnym?" – spytał, wciąż telepatycznie, Nadzażenowanym głosem Diatłow, słysząc cichy śmiech NadGordona – „Rozumiem, o co ci chodzi, ale to jest pojebane mówić kodem binarnym." – zauważył, zaczynając strzelać do headcrabów, które znajdowały się na kolejnym półpiętrze.

„Sorki, po prostu lubię tę umiejętność." – odpowiedział już normalnie NadFreeman, gdy ruszyli dalej i ominęli zwłoki headcrabów – „Anyway, chociaż w sumie boję się, że jeżeli coś się wydarzy, to będzie jeszcze gorzej." – dodał, kiedy skręcili w prawo i ruszyli w kierunku następnych wielkich czerwonych drzwi.

„Na stówę, w końcu w Opkolandii nic nie może pójść prosto." – stwierdził rosyjski inżynier, gdy podeszli do drzwi i Nadbóg vol. 2 otworzył je – „Znając życie, zaraz spadnie tu bomba atomowa i tylko my przeżyjemy." – wysnuł tę nieprawdopodobną na chwilę obecną hipotezę, kiedy przeszli przez drzwi i znaleźli się w kolejnym korytarzu pomieszczeń biurowych.

„Bez przesady." – skwitował Gordon, zabijając zombie znajdujące się po prawej stronie celnym strzałem w głowę – „Teraz?" – spytał, kiedy ruszyli w lewo, a ja nie miałam czego opisywać, bowiem w owym korytarzu nie znajdowało się nic ciekawego, poza zamkniętą windą na końcu po lewej stronie – „Wątpię aby rząd amerykański na chwilę obecną uważał to za sensowne." – stwierdził, używając swego rentgenowskiego wzroku aby sprawdzić, czy owe pomieszczenia nie zawierały czegoś ciekawego.

„W Opkolandii żyjemy." – podkreślił BFF Freemana, gdy NadGordon nie znalazł nic ciekawego – „Skąd wiesz, co rząd amerykański sobie pomyśli." – dodał, kiedy doszli do lewego końca pomieszczenia, ale nie znaleźli tam żadnej drogi dalej – „Pewnie uznają, że to najłatwiejszy sposób pozbycia się problemu." – zakończył, gdy skręcili w takim razie w prawo.

„Ale bez przesady, wątpię aby nawet w Opkolandii w rządzie amerykańskim siedzieli tacy Naddebile." – stwierdził optymistycznie, kiedy doszli do kolejnych, czerwonych drzwi i przeszli przez nie do nieco innej scenerii, a mianowicie do jakiegoś korytarza z rurami po lewej i prawej stronie, a także na suficie oraz z samotnie stojącą drabiną.

„Jesteś zbyt optymistyczny, Gordon." – zauważył Anatolij, gdy ruszyli przed siebie, w kierunku półkolistego skrętu w lewą stronę – „Jestem przekonany, że chcą nas zajebać." – stwierdził pesymistycznie, kiedy skręcili w lewo i ujrzeli dwa skurwysyny niedojebane.

„Cholera, co ty taki pesymistyczny jesteś?" – spytał NadFreeman, kiedy niedojeby spierdolone podeszły do wybuchowej skrzyni i Nadbóg vol. 2 w nią strzelił – „Zwykle byłeś realistą." – zauważył, gdy ci szmaciarze niedojebani wybuchli.

„I nadal jestem realistą." – stwierdził Diatłow, kiedy ruszyli dalej – „Jestem przekonany, że będą się chcieli pozbyć wszystkich, a tych zamieszanych w Kaskadę Rezonansową to już tym bardziej." – kontynuował, gdy ruszyli dalej prosto w kierunku półkolistego skrętu w drugie lewo a.k.a prawo.

„A czy po jebnięciu w Czarnobylu ktoś chciał was zajebać?" – zadał to retoryczne pytanie Gordon, kiedy skręcili w prawne prawo i poszli dalej.

„Czy ty musisz wypominać mi przeszłość, chuju?" – odpowiedział pytaniem na pytanie, Nadzażenowanym głosem rosyjski inżynier, kiedy Freeman telepatycznie szeroko uśmiechnął się, nie pytać jak to możliwe, to drugi Nadbóg, potrafi Nadwszystko.

„No." – odpowiedział NadGordon, gdy jego BFF spojrzał telepatycznie w jego kierunku Nadzażenowanym wzrokiem, nie pytać jak to możliwe, to nadludzie są, a NadFreeman szerzej uśmiechnął się, normalnie jak postacie w anime.

„Nienawidzę cię." – powiedział to i tak nieprawdziwe zdanie Diatłow, kiedy doszli do końca korytarza i skręcili w lewo.

„Nie kłam." – rzekł ultra skromnie Nadbóg vol. 2, otwierając wyjątkowo szare drzwi.

„Cicho tam w tle." – przemówił rosyjski inżynier, gdy ruszyli nudnym jak Dżej korytarzem.

W odpowiedzi i w sumie jako zakończenie tej rozmowy na ten moment, Gordon cicho i, nadal, telepatycznie zaśmiał się. Serio, nie pytajcie jak to możliwe, to drugi Nadbóg, no. Anyway, kiedy nastała cicha cisza, bowiem jak na razie nie mieli pojęcia o czym rozmawiać, minęli samotnie wiszącą na ścianie apteczkę pomiędzy dwoma plakatami, które nikogo nie obchodziły, ale wisiały tu, bowiem ktoś myślał, że jednak kogoś zainteresują i ruszyli w kierunku półkolistego skrętu w lewo, obok zamkniętych od drugiej strony drzwi wyjściowych. Przy okazji Freeman włączył latarkę, gdyż co prawda znajdowało się tu światło oświetlające korytarz, ale nie dawało ono za wiele światła.


No ale nie zdążyli dojść za daleko, gdyż nagle ujrzeli, że z przeciwnej strony podbiegł do nich Sterylny Kurczak, jeden z miliona ochroniarzy tego pierdolnika. Widząc nasz wesoły team przystanął i zaczął napierdalać żuchwą:

– Hej, co wy ciągle robicie tu na dole? – spytał, podchodząc bliżej – Idźcie na górę! – poradził, przystając i zginając nieco prawą rękę oraz wskazując za siebie – Słyszałem, że żołnierze już tu zmierzają aby nas uratować! – odparł, opuszczając ręce.

„Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, ja pierdolę, mamy przejebane." – pomyślał rosyjski inżynier w bardzo kulturalny sposób, oczywiście nie używając przy tym telepatii, więc NadGordon nie wiedział, o czym myślał jego BFF.

– ↓k– odpowiedział NadFreeman indeksem dolnym, ultra krótko i najmniejszą czcionką jaką dało się coś powiedzieć aby nadal pozostawało słyszalne.

– Serio? – spytał z zażenowaniem Sterylny Kurczak, patrząc takim samym wzrokiem w kierunku Nadboga vol. 2 – Ja wam tu mówię takiego epickiego newsa, a ty mi odpowiadasz w taki sposób? – spytał nadal takim samym głosem, gdy w tle dało się słyszeć przelatującego Nyan Cata.

– ↓xd – odpowiedział nadal indeksem dolnym Gordon, przy okazji naciskając przycisk „E" i kierując to w stronę Sterylnego Kurczaka.

O ty chujku, w grze w tym momencie owy ochroniarz powinien coś powiedzieć, a teraz się nawet nie odezwał, tylko od razu ruszył za wesołym teamem. Jebany buntownik, normalnie nie ma chuja we wsi. No co się tak szczerzysz, rozpierdalasz continuum, nie tak jak owe nie byłoby już rozpierdolone i bez tego.


Aaanyway, kilka chwil później, ruszyli w dalszą drogę. Tak, wiem że w okolicy znajdowały się dwie amunicje do pistoletu, dwie baterie do kombinezonu HEV oraz jedna apteczka, ale owe pięć rzeczy wyczuło przebywającego w pobliżu Nadboga vol. 2 i od razu przeturlały się w kierunku swego Nadpana i Nadwładcy. Zaś widząc je, Gordon, aby nikt niepowołany się nie zorientował, użył swego mind control, oczywiście tak, aby podążający za nim i za Anatolijem naukowcy i ochroniarze nie zorientowali się i trzymał ich owym tak, aby nie zorientowali się, że Freeman schował w Magazynie Rzeczywistości owe rzeczy. Kiedy zaś zamknął skrytkę, skończył używać mind control i ruszyli dalej.


W czasie drogi, przez jakiś czas, panowała cisza. Kiedy jednak dochodzili do znajdujących się po prawej stronie, szarych drzwi, telepatycznie odezwał się BFF NadGordona:

„Kurwa, mamy przejebane." – przemówił ultra optymistycznie, kiedy skręcili i przekroczyli próg.

„Widzę, że nadal jesteś baaardzo optymistyczny." – odparł ironicznie NadFreeman, gdy ruszyli szerokim, oświetlonym czerwonymi diodami i z samotną paprotką stojącą pod ścianą korytarzem.

„A jaki mam być?" – spytał rosyjski inżynier, kiedy skręcili w lewo i ruszyli w kierunku wielkiej stołówki, w której radośnie chodziły zombie – „Jestem przekonany, że nie będą chcieli pomóc personelowi naukowemu, tylko nas wszystkich zajebać." – kontynuował, gdy zaczęli razem rozstrzeliwać zbliżające się zombie.

„Jesteś cholernie przewrażliwiony." – stwierdził Nadbóg vol. 2, gdy powoli kończyli masakrować zombie – „Naprawdę wątpię aby żołnierze chcieli wszystkich pozabijać." – stwierdził, kiedy wszystkie zombie leżały już martwe – „To byłoby głupie, wszakże teraz i tak ultra tajne projekty Black Mesy nie mogłyby w żaden sposób wpłynąć na świat." – zauważył, gdy ruszyli po schodach w dół – „A wątpię aby bali się, że ktoś z Black Mesy mógłby to komukolwiek wyjawić." – kontynuował, używając swego wzroku rentgenowskiego, wiadomo, tak aby zgraja naukowców i ochroniarzy, którzy za nimi szli, się nie zorientowali – „Jestem przekonany, że przez Spektometr świat ma i będzie miał gorsze problemy." – zakończył, kiedy zeszli po schodach.

Czekaj kurwa, co jest. Właśnie zerknęłam na cennik żarcia w tej stołówce i CZEMU KURWA CHICKEN BURGER JEST DROŻSZY O DOLARA OD WEGETARIAŃSKIEGO?!?!?! JAKIM KURWA PRAWEM?!?!?! Nikt takiego gówna jak wegetariański burger nie tknie, to powinno być dziesięć razy droższe! W sumie to nie tak jakby żarcie w tym miejscu należało do tanich, tylko pieczone fasolki i spaghetti należały do tanich. A, no i jeszcze małe napoje, racja.

– Nie myślicie nadal, że to są ćwiczenia, co nie? – spytał, przerywając mój wkurw na ceny burgerów, bardzo sensownie któryś z ochroniarzy, chyba Sterylny Kurczak, ale kto ci tam wie, oni wszyscy podobnie wyglądali.

No nie kurwa, to na stówę ćwiczenia, a te zombie, headcraby i zjeby niedojebane to z tektury są. Ja jebe, co za ułom. Anyway, jako iż Gordon swym rentgenowskim wzrokiem nie znalazł nic interesującego w owym miejscu, to po prostu ruszyli przed siebie. Znaczy ochroniarze i naukowcy musieli tutaj zostać, gdyż Opkolandia nie wyposażyła ich w umiejętność skoków, więc nie mogli przeskoczyć nad biurkami, które odgradzały wyjście. W sumie to i dobrze, to raz w życiu Anatolij i Freeman będą mogli porozmawiać normalnie, a nie telepatycznie.


Anyway, ruszyli korytarzem obok dużej ilości zamkniętych drzwi. W czasie drogi, jako iż w sumie nie skończyli jeszcze rozmowy, postanowili ją kontynuować, tylko tym razem na głos.

– Anyway. – zaczął bardzo ambitnie Diatłow, gdy szli przed siebie – Jesteśmy pod Nowym Meksykiem, który w końcu jest w Stanach Zjednoczonych – jebnął oczywistością, gdy skręcili w drugie lewo a.k.a prawo – a po rządzie amerykańskim możemy się wszystkiego spodziewać. – stwierdził, kiedy przeszli krótki korytarz.

O nie. O NIE KURWA. Powoli zbliżamy się do najbardziej creepy lokalizacji w całej grze czyli do chłodni z tym ultra creepy mięsem. No jeszcze tego mi brakowało, kurna. No ale wiadomo, przez ową lokalizację należało przejść czy się tego chciało, czy nie. Dlatego też, obaj od razu ruszyli do miejsca z drzwiami do tamtego mroźnego piekła.

– Ale bez przesady, czemu rząd amerykański miałby z byle powodu zabijać swoich i nie tylko swoich obywateli? – spytał Freeman, gdy zaczęli rozstrzeliwać obecne tutaj zombie, aż świetlówka migając włączyła się.

– Nie wiem, ale jestem pewien, że to zrobią. – stwierdził stanowczo rosyjski inżynier, kiedy skończyli mordowanie zombie, gdyż w owym miejscu przebywały tylko dwa.

– odpowiedział obrazem Nadzażenowany poglądami swego BFF NadGordon, chwaląc się umiejętnością mówienia obrazami.

– Pogadamy jak zaczną do nas strzelać. – stwierdził Anatolij, gdy NadFreeman wziął amunicję do strzelby z jednego z biurek, tego obok zwłok no-name'owego naukowca.

Jednak, po tej rozmowie, nastała cisza, gdyż nie wiedzieli, o czym mieli dalej gadać. W każdym razie, kiedy Nadbóg vol. 2 wziął amunicję do strzelby, od razu obaj przeniknęli przez masywne, metalowe drzwi z jakże zajebistą szybą pośrodku. Co prawda mogli je otworzyć, ale nie chciało im się, eks di.


No ale po dostaniu się do środka, znaleźli się w chłodnym pomieszczeniu, w sumie nie dziwne, skoro to chłodnia, z szafkami magazynowymi. Na nich stały różnego rodzaju kartonowe i nie tylko pudła, w których raczej nie znajdowało się nic istotnego na chwilę obecną.

– Pomocy! – usłyszeli nagle zza otwartych drzwi po prawej stronie krzyk przerażonej Bomby Magnetycznej, jednej z żeńskich naukowców w tym pierdolniku – POMOCY!!! – krzyknęła, wbiegając do pomieszczenia, w którym znajdował się Duet Rozpierdolu i chowając się gdzieś w rogu.

Widząc i słysząc to, Anatolij oraz Gordon wyjrzeli przez otwarte przejście i, w szerszym oraz ogólnie większym pomieszczeniu, w którym przy okazji stał samotny wózek widłowy, dostrzegli dwa idące powoli zombie. Jednego oczywiście zabił Diatłow, a drugiego Freeman. Kiedy zaś to zrobili, przemówił rosyjski inżynier:

– Lepsze zombie niż Vortiguanty.

– Ty ewidentnie jesteś rasistą. – podsumował NadGordon, gdy Anatolij zastrzelił headcraba, który śmiał przeżyć – W czym niby zombie są lepsze od Vortiguantów? – spytał, kiedy ruszyli przed siebie, bowiem po co mieliby brać ze sobą Bombę Magnetyczną, stanowiłaby tylko dodatkowe utrudnienie na drodze do wyjścia z Black Mesy.

– Nie posiadają elektrokinezy. – wyjaśnił Diatłow, gdy skręcili w prawo, mijając jedną z wielu nieistotnych półek magazynowych – Dzięki temu mam pewność, że nie zginę, bowiem skąd mam wiedzieć, że elektrokineza Vortiguantów nic mi nie zrobi? – odparł, kiedy ruszyli przed siebie, w kierunku przechylonej półki, na której leżała samotna bateria do kombinezonu NadFreemana.

– Czyli masz do Vortiguantów ból dupy tylko dlatego, że umieją walczyć na dystans? – spytał Nadbóg vol. 2, gdy minęli jedne z wielu pudeł, które stały w tymże miejscu.

– Tak. – odpowiedział rosyjski inżynier, stosując kropkę stanowczości, kiedy podeszli do przechylonej półki.

– Wiesz, że zombie też potrafią walczyć na dystans? – zapytał Gordon, psychokinezą podnosząc baterię do kombinezonu – Co prawda rzucają przedmiotami, ale jednak. – dodał, chowając baterię do jednej ze skrytek w Magazynie Rzeczywistości.

– Ale nie wszędzie mają możliwości nimi rzucać. – stwierdził Anatolij, gdy Freeman wiązkami dezintegrującymi ze swych oczu zaciumkał dwa headcraby, które chciały skonsumować ich głowy – A Vortiguanty wszędzie mogą używać swej elektrokinezy. – dodał, kiedy NadGordon użył swego rentgenowskiego wzroku aby przeszukać obecne tu skrzynie i pudła pod kątem czegoś, co by mu się mogło przydać, czyli amunicji, apteczek lub baterii do kombinezonu.

Po tym wyjaśnieniu, NadFreeman westchnął z zażenowaniem i, nie znajdując w owym miejscu niczego ciekawego, rzekł:

– Jesteś kurwa niemożliwy. – powiedział, gdy jego BFF szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się – Zombie na przykład, jak już dwa razy się przekonaliśmy, mogłyby cię też na przykład w szybie wentylacyjnym dorwać. – stwierdził, kiedy weszli po kilku idealnie ustawionych na sobie kartonowych pudłach i weszli na przechyloną półkę.

– No ale nie idziemy przez szyby wentylacyjne non stop. – zauważył Diatłow, gdy stosunkowo szybko, mimo iż ze względu na ustawienie półki musieli kucać, doszli do wejścia do szybu wentylacyjnego.

– Weź tu się kurna dogadaj z największym rasistą w multiwersum. – powiedział pod nosem, Nadzażenowanym głosem, Nadbóg vol. 2, kiedy wczołgali się do szybu wentylacyjnego.

Słysząc to, rosyjski inżynier zaśmiał się, a po zrobieniu tego na razie nastała cisza, gdyż nie mieli o czym gadać. Po prostu czołgali się przez szyb wentylacyjny, co nie należało do najszybszej czynności na świecie. Raz i to stosunkowo szybko również, Gordon dostrzegł przy użyciu swej możliwości przybliżania wzroku, którą również oferowały jego oczy, na końcu jednej z półek granaty, naboje do pistoletów i dwie apteczki. Dlatego też od razu łomem rozbił kratkę wentylacyjną niedaleko wejścia i przeczołgał się tam, po czym wziął te przedmioty i apteczki wrzucił wiadomo go jakiego Magazynu. Kiedy zaś wrócił, zaczęli iść w prawo, w kierunku drugiego końca szybu.


Droga trochę im zajęła, ze względu na to, że musieli się czołgać. No ale gdy dotarli do końca i, kiedy Freeman rozbił kratkę wentylacyjną i wyszedł, wszakże czołgał się jako pierwszy, nagle jak nie pierdolnie...Nie no, żart, nic nie pierdolnęło, napisałam to dla podbudowania atmosfery. Tak naprawdę po prostu, gdy NadGordon zeskoczył, ówcześnie zabijając headcraba, który chciał go zategesować, kiedy Anatolij chciał zrobić to samo, nagle, gdzieś tam z tyłu, zombie, którego Opkolandia dostawiła tak dla beki, gwałtownie chwycił BFF-a NadFreemana za prawą nogę i, nim Diatłow zdążył się zorientować, co się działo, zaczął go ciągnąć w tył.

Gordon, pomóż!!! – krzyknął przerażonym głosem rosyjski inżynier, w ostatniej chwili mocno chwytając się krawędzi wyjścia z szybu wentylacyjnego.

Słysząc to, Nadbóg vol. 2 odwrócił się i, widząc że zombie, którego co prawda Gordon nie widział, ale szło się domyślić, że to wina zombie, próbował wciągnąć Anatolija z powrotem do szybu, od razu podleciał do góry, wszakże tenże szyb znajdował się na górnym końcu ściany i mocno chwycił swego przyjaciela za ręce. Następnie zaś, aby go uratować, użył jeden procent swej Nadsiły, gdyż to już stanowiło znacznie większą siłę niż posiadał zombie i przeciągnął swego BFF-a w swoim kierunku, przy okazji wyrywając zombie kawałek ręki. Wiecie, gdyby Freeman użył sto procent swej Nadsiły, to mógłby tak pierdolnąć Diatłowem o ścianę, oczywiście przypadkowo, że by go zdezintegrowało, także ta.


Anyway, kiedy NadGordon uratował rosyjskiego inżyniera, tak ich odrzuciło, że aż spadli na podłogę. NadFreemanowi nic się nie stało, wszakże nie dość, że to Nadbóg vol. 2 to jeszcze posiadał założony kombinezon HEV, jednak Anatolij trochę się od tego poobijał, no ale najważniejsze, że nie stało się mu nic poważnego. Jednak, jako iż Gordon również wyrwał zombie fragment ręki, która nadal trzymała się nogi BFF-a Freemana, kiedy Diatłow chciał wstać z podłogi, NadGordon, wstając, rzekł:

– Czekaj chwilę, jeszcze nie wstawaj.

Po tym zdaniu, rosyjski inżynier na chwilę zatrzymał się, wspierając się na rękach. Kiedy to nastąpiło, NadFreeman podszedł bliżej, po czym rozwarł dłoń zombie, która nadal trzymała się nogi Anatolija i zdjął ją, dezintegrując owy fragment ręki po odczepieniu go.

– Już. – powiedział Nadbóg vol. 2 nieco cofając się.

Po tym słowie, BFF Gordona wstał, po czym, nadal przerażony tym, co się przed chwilą stało przetarł twarz dłońmi. Nadal czuł się przerażony, mimo iż wiedział, że nie miał już się czego bać, szczególnie że tamto zombie po oderwaniu kawałka ręki na pewno się wykrwawiło, wszakże widział ktoś kiedyś zombie z oderwanym kawałkiem ręki? Mimo wszystko, kilka chwil później, gdy rosyjski inżynier poczuł, że Freeman położył mu dłoń na ramieniu, spytał, nadal przerażonym głosem:

– Skąd ten zombie się tam wziął?

– Nie mam pojęcia. – odpowiedział NadGordon, gdy Diatłow odwrócił wzrok w jego kierunku – W sumie można zadać takie samo pytanie w kwestii pozostałych dwóch szybów wentylacyjnych, w których zombie się pojawiły. – skomentował, kiedy Anatolij na chwilę spuścił wzrok i odwrócił go nieco w lewo.

– Oby to był pierwszy i ostatni raz, kiedy coś takiego się wydarzyło. – stwierdził BFF NadFreemana, kiedy Nadbóg vol. 2 odwrócił wzrok na chwilę.

– Co by nie mówić, zombie w szybie wentylacyjnym to, nawet tu, rzadkość. – zapewnił, używając swego laserowego wzroku i zabijając Bullsquida na drugim końcu pomieszczenia – Więc prawdopodobnie to się już nie powtórzy. – dodał, odwracając wzrok w kierunku Diatłowa – A wszystko zaczęło się od głupiego kryształu. – przypomniał, opuszczając rękę.

– Jestem ciekaw, co się teraz dzieje na zewnątrz. – nieco zmienił temat, już mniej przerażonym głosem, rosyjski inżynier, kiedy Gordon użył swego rentgenowskiego wzroku aby przeszukać pomieszczenie pod kątem czegoś przydatnego.

– Zapewne nic interesującego. – odparł Freeman, nie znajdując nic ciekawego – Jedynie ewakuowano najbliższą Black Mesie okolicę, a tak poza tym to wątpię, aby coś się zmieniło. – wyjaśnił, gdy, jako iż umieli latać, a wiedzieli, że mieli udać się do szybu wentylacyjnego zaczynającego się na ścianie za nimi, odwrócili się – Nie sądzę aby poza Black Mesą te istoty też się pojawiały, bowiem niby jakim cudem. – dodał, kiedy podlecieli do drugiego wejścia do szybu, tym samym skracając mi opisywanie akcji w tym miejscu i w sumie dobrze, przynajmniej nie poszli do tego miejsca z creepy mięsem, to najważniejsze – W każdym razie, idź pierwszy. – zmienił nieco temat, odsuwając się nieco na bok.

Po tym ostatnim zdaniu, Anatolij pierwszy wczołgał się do szybu wentylacyjnego, a NadGordon za nim. W sumie logiczne, jeżeli jakiś zombie chwyciłby NadFreemana za nogę, to od razu umarłby od NadCzystej NadZajebistości Nadboga vol. 2, która emanowała na odległość ośmiuset kilometrów, także ta. Anyway, ta droga przez szyb wentylacyjny zajęła im wyjątkowo długo, ze względu na ilość zakrętów i ogólnie długość samego szybu. Fakt, że obaj musieli się czołgać, co spowalniało podróż, w niczym tu nie pomagał. Przy okazji, podczas drogi, Diatłow swym laserowym wzrokiem ustrzelił jednego headcraba, który znajdował się na dole niezbyt głębokiego uskoku oraz Gordon znalazł zakrwawione zwłoki Papierowego Zegara, jednego z ochroniarzy tego pipidówka oraz baterię do kombinezonu, którą wiadomo, gdzie schował.


No ale po dłuuugiej i wolnej podróży przez szyb wentylacyjny, w końcu dotarli do jego końca. Kiedy zaś wyszli z niego, znaleźli się w jakimś pomieszczeniu technicznym z dużą ilością rur.

– Ja nie mogę, w końcu jakaś zmiana scenerii. – skomentował BFF Freemana, kiedy skręcili w lewo – Myślałem, że ten szyb nigdy się nie skończy. – dodał, gdy ukucnęli pod jednym z zamkniętych szybów wentylacyjnych i przeszli na drugą stronę.

– Bez przesady, kiedyś musiał się skończyć. – odparł NadGordon, kiedy stanęli prosto i rosyjski inżynier ustrzelił Barnacle samotnie zwisającego z sufitu – Chociaż fakt, te szyby wentylacyjne są wkurzające. – przyznał rację, gdy przeskoczyli nad szybem wentylacyjnym i weszli po drabinie.

– Nigdy nie sądziłem, że w Black Mesie jest ich aż tyle. – rzekł Anatolij, kiedy weszli na jakieś balkonikowate przejście i ruszyli w kierunku jego końca – No kurwa. – stwierdził, opierając ręce o biodra, widząc że szykowała się kolejna droga szybem wentylacyjnym – Ile można? – spytał, odwracając wzrok w kierunku swego przyjaciela.

– Miejmy nadzieję, że to już ostatni na dłuższy czas. – powiedział NadFreeman, wskakując na rurę innego szybu wentylacyjnego – Idź pierwszy. – rzekł do Diatłowa, gdy rosyjski inżynier również wskoczył na to samo miejsce.

Po tej jakże długiej i ambitnej rozmowie, BFF Nadboga vol. 2 wszedł do szybu wentylacyjnego, a Gordon ruszył za nim.


Okazało się, że to kolejny, dłuuugi szyb, ale przynajmniej podczas drogi przez niego Anatolij laserowym wzrokiem ustrzelił dwa headcraby. Zawsze to jakaś rozrywka. No ale czołgali się tak przed siebie stosunkowo długo i powoli serio zaczynało ich to irytować, bowiem wyobraźcie sobie, że musicie się długo czołgać. Niezbyt przyjemne, prawda? No ale w pewnym momencie, dotarli do końca szybu i okazało się, że owy w tym miejscu wyglądał na zniszczony. U dołu zobaczyli półkoliste półpiętro, na którym stał Ocet Mielony, jeden z naukowców oraz Fajfus Bezmózgi, jeden z ochroniarzy, który próbował reanimować Okrągły Baleron czyli jednego z ochroniarzy, który akurat leżał na podłodze w kałuży krwi. Ciekawe, że Fajfus nie zorientował się, że Okrągłego nie dało się już uratować. Nawet kiedy Freeman użył swego Death Vision na Okrągłym, okazało się, że nad jego głową widniała cyfra „0%", hehe.


Anyway, gdy obaj zeskoczyli na dół, bowiem nie w górę, Ocet Mielony, zaskoczonym głosem, rzekł:

Freeman!

Ty cieciu, jak mogłeś nie zauważyć Anatolija, obyś za tę zbrodnię trafił do Piekielnych Kamieniołomów. Anyway, ten zjeb kontynuował przemowę:

– Wielkie nieba! – mówił, kiedy za nimi, w górę schodów, poleciał Nyan Cat – Wystraszyłeś mnie! – dodał nieobchodzącą nikogo informację, gdy Diatłow podszedł bliżej.

– Nie licz na to, że kawaleria znajdzie nas tutaj na dole, doktorze. – odezwał się Fajfus, chyba powoli ogarniając, że Okrągłego nie dało się już uratować – Musimy udać się na powierzchnię. – stwierdził, prostując się i omijając zwłoki swego zioma.

– Ale wszystkie windy są zepsute. – zauważył Ocet, podchodząc nieco bliżej ochroniarza, który stanął koło schodów.

– Ciągle możemy się wspiąć. – zakończył epicką debatę Fajfus, po czym obaj odwrócili się w kierunku Duetu Rozpierdolu.

NadGordon nie zamierzał jednak dalej ciągnąć za sobą jakichś plebsowatych karakańców, a te pasztety chyba myślały, że mogą iść za Duetem Rozpierdolu. Dlatego też NadFreeman od razu użył na nich przycisk „E" aby łaskawie stali, po czym razem ze swym BFF-em ruszył po schodach w górę.


W sumie bądźmy szczerzy, to łatwe do domyślenia, że za długo nie pociągną za sobą tamtych knypków oraz tych, którzy zostali w stołówce. Najważniejsze jednak wydawało się to, że jak na razie nie musieli iść przez szyb wentylacyjny, wchodzenie po schodach zawsze wydawało się lepsze. No ale po schodach trochę szli, gdyż sporo ich się w owym miejscu znajdowało. Kiedy jednak bohatersko doszli na samą górę, rosyjski inżynier ustrzelił headcraba, który chciał skonsumować ich głowy, po czym, gdy podeszli do wielkich, czerwonych i przy okazji otwartych drzwi, musieli zmierzyć się z zombie wychodzącym zza rogu, zombie który spadł z góry, zza wybitej szyby do korytarza wyżej, dwoma Vortiguantami, tymi cieciami pierdolonymi oraz zombie, który znajdował się w pomieszczeniu biurowym z wybitą szybą. Przy okazji, kiedy został ostatni Vortiguant, bowiem pierwszego oraz obecne tu zombie Nadbóg vol. 2 i jego BFF pozbyli się w kilka chwil, Gordon postanowił przyszpanować przed nami wszystkimi swoją NadZajebistością. Otóż, gdy Vortiguant strzelił w jego kierunku prądem, Freeman przechwycił ową wiązkę, po czym nieco wygiął się do tyłu, a następnie oddał ją, strzelając w Vortiguanta i zabijając go na miejscu. I co, warto było strzelać prądem w kierunku NadGordona, parówo?

– Nie wiedziałem, że tak potrafisz. – skomentował zajście Anatolij głosem, w którym dało się usłyszeć uznanie.

– Ja Nadwszystko potrafię. – odparł Nadskromnie NadFreeman, otwierając skrytkę, w której trzymał baterie do kombinezonu HEV, gdyż na niego co prawda ten prąd nie wpływał, ale jego kombinezon już wyładowywał, wszakże prąd Vortiguantów nie jest tym ziemskim.

– Wiem, ale nie sądziłem, że w ogóle da się tak zrobić z prądem w tymże multiwersum. – skomentował Diatłow, gdy Nadbóg vol. 2 wyjął dwie baterie i naładował nimi kombinezon.

Nadwszystko jest możliwe, kiedy jest się Nadbogiem, nawet coś, co wygląda na realnie niemożliwe. – wyjaśnił, zamykając skrytkę, kiedy ruszyli w kierunku otwartego wejścia do szybu windy, na którego końcu znajdował się fragment drabiny.

Po tej epickiej debacie na ten moment nastała cisza, gdyż obaj nie wiedzieli, o czym jeszcze mieli debatować. Kiedy zaś podeszli do wejścia do szybu windy, od razu podlecieli do drabiny. Najpierw podleciał do niej Gordon, po czym wspiął się trochę, robiąc miejsce rosyjskiemu inżynierowi, a gdy i on znalazł się na drabinie, ruszyli w górę, bowiem nie w dół.

– Nie...Nie mogę się dłużej utrzymać! – usłyszeli głos Pasztetu Poćwiartowanego, jednego z naukowców, gdy weszli do jakieś wnęki z zamkniętymi drzwiami.

Kiedy zaś odwrócili się, ujrzeli że owy naukowiec ledwo trzymał się skraju ściany, a w pewnym momencie jedna ręka mu spadła, jakby kurna nie mógł się podciągnąć. Chociaż w sumie fakt, ja też nie umiałam się podciągać, więc pewnie skończyłabym tak jak on. Anyway, Freeman i jego BFF mieli na to wyjebongo, szczególnie że i tak za bardzo nie mieli jak mu pomóc. Dlatego po prostu przeszli do pobliskiej klatki schodowej i weszli po schodach, które nie prowadziły jakoś specjalnie wysoko. Zaś po dojściu do ich końca, zauważyli że, po chwili, Pasztet spadł, krzycząc:

– POOOOOOOOMOOOOOOOOOOOOOCYYYYY!!!

No tak, idioto, bowiem ktokolwiek mógłby ci jakkolwiek pomóc, kiedy spadałeś w dół pustego szybu windy, bardzo gratuluję. W sumie to nieistotne, ten naukowiec i tak powstał aby sobie teraz w ten oto sposób zginąć, dlatego kiedy raczył spaść NadGordon i Anatolij, korzystając z faktu, że nikt ich nie widział, użyli swych możliwości lotu aby podlecieć do kolejnej klatki schodowej, a dokładniej do jej wyjścia. Gratuluję, skracacie mi możliwości opisu, no. Ja rozumiem, że nadprzyrodzone zdolności należało używać, no ale trochę szacunku do narratorów, no. -_-


W każdym razie, kiedy stali przed wyjściem z klatki schodowej, winda zablokowana u góry kulturalnie zjechała i zatrzymała się tak, aby Duet Rozpierdolu mógł na nią wskoczyć. Kiedy zaś na owej się znaleźli, NadFreeman swym laserowym wzrokiem zniszczył kratkę wentylacyjną w rogu, po czym obaj wskoczyli do wnętrza ciemnej i pustej windy.


Kiedy się tam znaleźli, Diatłow nacisnął jeden z przycisków i winda radośnie ruszyła w dolny dół...

________________________________________

*Czas górski – oznaczany jako MT (Mountain Time) lub, częściej, MST (Mountain Standard Time). Obecnie, kiedy to piszę, według czasu górskiego jest siódma szesnaście rano.

**Wiadomość all clear, często oznaczana też jako Emergency Action Termination – jest to po prostu wiadomość, która w EAS-ach amerykańskich oznacza, że po prostu niebezpieczeństwo już się skończyło i można wrócić do miejsca stałego zamieszkania/wyjść z bunkra/wyjść z domu niepotrzebne skreślić lub dopisać własne. Taka ciekawostka kompletnie z dupy i mająca gówno wspólnego z rozdziałem, ale z EAS-ami już tak: w EAS-ach, przynajmniej tych amerykańskich, moment, kiedy należy spierdalać jest oznaczony jako Emergency Action Notification.

***A przynajmniej nie tak szybko.

****"Ale nuda, ja pierdolę."

*****"Miejmy nadzieję, że niedługo coś się stanie."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top