Rozdział III - Brotherhood of NOD Is Coming.
Kiedy Dejwid wyszedł z pałacu, skierował się prosto do swojego helikoptera, który pojawił się z dupy, ale to wiadome i zrozpaczony do potęgi nieskończonej odleciał do domu. Nie mógł zrozumieć, dlaczego nie zdążył pomóc Nadbogowi i na dodatek nie wiedział, kto wygrał. Jako iż epoka lodowcowa została zatrzymana, podejrzewał że wygrał Federico. W końcu taka odpowiedź to najprawdopodobniejsze, co mogło człowiekowi do głowy przyjść. Niestety, my wiemy, że Dejwid się mylił i to poważnie. No, ale rozpaczał nad tym wszystkim całą drogę do domu. Jak on mógł się spóźnić i nie pomóc Zardonicowi? Słusznie doszedł do wniosku, że za taką zbrodnię należała mu się najgorsza z możliwych kar.
No, ale kiedy wrócił, zastał rodziców, którzy widząc jego nieskończone zrozpaczenie, spytali go:
– No tak, matole. – zaczął zawiedzionym głosem bezimienny ojciec Dejwida i lampucery Kornelii – Jak zwykle, nie zdążyłeś pomóc naszemu panu i władcy. – stwierdził stanowczym głosem, zastanawiając się, czy za tę zbrodnię wpierdolić swemu synowi rowerem czy pudełkiem z kakao.
– Ale to nie moja wina! – próbował bronić się Dejwid, jednak jego matka nie dała dojść mu do słowa:
– Żadnych ale, spierdolony cwelu. – zaczęła, opierając ręce o biodra i zastanawiając się, czy utopić swego syna w sedesie czy wannie, a może pójść do Kane'a spytać, jak zamordować Dejwida za tę zbrodnię – A Kane już planował, aby wysłać cię na supertajną misję zajebania Tyberium od tych cweli z PiS-u, a ty kurwa co odpierdoliłeś. – rzekła Nadzawiedzionym głosem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
W sumie, po dowiedzeniu się tego, Dejwid cieszył się trochę, że zawiódł, chuj zajebany. Wszakże wiem, że tego nie wspomniałam, ale w tym opowiadaniu wszystko pojawia się znikąd, ale ten gnojek stał po stronie GDI, a nie Brotherhood of NOD. To kolejny dowód na to, że Dejwidowi należała się śmierć. Nie mówił swym rodzicom, że popierał GDI i wykopanie Tyberium z Ziemi, bowiem jego bezimienni rodzice to fani Kane'a i jego Bractwa, więc mogli go powiesić na pierwszym drzewie za popieranie GDI.
W każdym razie, kilka chwil później, Dejwid nadal próbował się bronić, mimo iż od dawna znajdował się na przegranej pozycji:
– Ale jak miałem przewidzieć, że Nadbóg poradzi sobie beze mnie? – spytał, zginając prawą rękę – Przecież on jest NadNadNadNadNadNadNadNadNadNadNadNad[...]NadNadNadNadidealny^5555555555555555555555555555555*33333333333333333333333333*777777777777777777+129389*945+1, więc nie dziwne, że dał radę sam. – stwierdził fakt niezaprzeczalny.
– Niby to Nadfakt, ale i tak – mówił bezimienny ojciec Dejwida i Kornelii – mogłeś się bardziej postarać ze zdążeniem. – stwierdził, opierając się o niewidzialną ścianę, która pojawiła się ponieważ tak.
– Lotu helikopterem na Antarktydę nie da się przyspieszyć. – stwierdził zażenowanym głosem brat lampucery Kornelii.
– Co nie zmienia faktu, że nas zawiodłeś, młody człowieku. – rzekła rozczarowanym głosem bezimienna matka Dejwida i Kornelii – A myśleliśmy, że jesteś bardziej ogarnięty, kurwiu. – odparła, po czym wraz ze swym mężem odwróciła się i poszła w głąb mieszkania, prawdopodobnie aby tworzyć nowe pięćset plusy.
I tak rozmowa zakończyła się.
Dejwid, skurwysyn jebany, powoli przestawał rozpaczać z powodu niepowodzenia pomocy Nadbogowi, gdyż zrozumiał, że w innym wypadku prawdopodobnie musiałby podpierdolić sekcie Kaczyńskiego Tyberium, co należało do NadNadNadtrudnych zadań, bowiem Dżej Kaczyński ogarnął możliwości tego kryształu i Kane zyskał konkurencję. Na początku chciał wchłonąć PiS, ale Dżej Kaczyński to ciężki przeciwnik, więc Kane musi go zlikwidować. Dejwid z kolei, jako iż należał do karakańców upośledzonych, zamiast wspierać Brotherhood of NOD zdecydował, że woli GDI, no ale nikt nie musiał się o tym dowiedzieć, czyż nie? Obecnie, po prostu ruszył do swego zmeliniałego pokoju poinformować dowództwo GDI, że misja wykonana. Bowiem taki plot twist, Dejwid miał za zadanie doprowadzić do tego, żeby jego upośledzona siostra zamroziła naszego kochanego, Nadseksownego Nadboga, bowiem Zardonic nie należał do wygodnych osób dla GDI. Wszakże Federico to Nadbóg, więc zdawał sobie sprawę, że Tyberium tak na serio jest dobre i popierał działania Brotherhood of NOD. Oto ostateczny dowód, że GDI to gówno!
No, ale przechodząc do rzeczywistości, od teraz życie Dejwida i jego bezimiennych rodziców przebiegało normalnie. Jego rodzice co prawda do końca życia pozostaną wkurwieni o to, że Dejwid zawiódł Nadboga, a co za tym idzie całą czasoprzestrzeń, Brotherhood of NOD i pana naszego namber tu czyli Kane'a, ale jakoś ułożyli sobie życie. Dejwid codziennie potajemnie wykonywał zadania GDI, a jego rodzice wspierali Brotherhood of NOD i myśleli, że ich niedorozwinięty syn również popierał jedyną słuszną stronę konfliktu. Dobrze, że nie dane im poznać prawdę.
Tak poza tym, to świat zaczął się bardziej zmieniać, na gorsze. Znaczy działo się to znacznie szybciej, bowiem Nadbóg, który trzymał to wszystko w ryzach, trwał zahibernowany w lodowej bryle zamurowanej w chłodzonej ścianie w magazynie szklanego pałacu na Antarktydzie. Nawet Tyberium dostawało pierdolca bez Nadboga i stało się jeszcze bardziej toksyczne dla ludzi, nie jakby już ultra toksycznością nie emanowało od samego pojawienia się na Ziemi w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym roku. Oprócz tego, globalne ocieplenie postępowało znacznie szybciej, a Wszechświat sam w sobie zaczął się destabilizować. Najidealniej uwidaczniało to nienormalne popierdalanie czasu, o czym przekonamy się wkrótce. Nawet Kane zaczął coś podejrzewać, ale jego wizje nie mówiły mu nic o przyczynach takich dziwnych zjawisk, więc nie miał możliwości dowiedzenia się, że jego najwierniejszy i największy sojusznik, Zardonic, został zamrożony. Na razie Kane obstawiał, że winę za tę destabilizację Wszechświata i ogólnie czasoprzestrzeni ponosiło GDI i PiS, a szczególnie Dżej Kaczyński.
No, ale koniec końców minęło dwadzieścia lat i musimy teraz przenieść się do życia mego ulubionego OC z tego pierdolnika, czyli Grzegorza Morgana, który szukał sobie domu, do którego mógł się wyprowadzić, gdyż od dawna miał dwadzieścia lat i długo już nad tym myślał. Mówiłam, że czasoprzestrzeń i upływ czasu się zwaliły od momentu zamrożenia Federico? Normalnie Grzegorz obecnie powinien mieć czterdzieści lat, a tymczasem ledwo dwudziestkę osiągnął. No, ale wracając do teraźniejszości, pewnego dnia, jeden z jego bezimiennych sług powiedział podjaranym do sześciennego sześcianu głosem:
– Panie mój kochany, kufa! Wiem, gdzie mógłbyś się przeprowadzić! – wołał rozradowany, machając rękoma jak postacie z anime, gdy coś radośnie wykrzykują – Niedawno słyszałem o domu, a właściwie pałacu, chuj z tym, że pałac może być domem, który znajduje się na odludziu, a tak dokładniej na Antarktydzie. – opowiedział podjarany jak nie wiadomo co.
– Pojebało cię? – spytał kulturalnie Grzegorz, patrząc na niego jak na niedorozwoja społecznego – I skąd ja tam wezmę Internet, prund, wodę, gaz i ogrzewanie? – spytał, zadając inteligentne pytanie, ponieważ jego zajebistość rozpierdala wszystko.
– Właśnie o to chodzi, że tam to wszystko jest! – zawołał podjarany sługa, normalnie tak podjarany, że zaraz chyba spłonie – I na dodatek nie trzeba rachunków płacić ani podatków! – wypowiedział zdanie, które każdego normalnego człowieka przekona do przeprowadzki w trybie now.
– O chuj, ale zajebiście! – zawołał podjarany Grzegorz, podrywając się z jego zajebistego krzesła obrotowego – Ale czy przypadkiem ten pałac nie jest już rozwalony? – spytał, gasząc na chwilę swoje podjaranie do sześciennego sześcianu perspektywą braku rachunków i podatków – Jeśli został zbudowany dawno i naprawdę nikt tam nie mieszka, to powinien dawno być zrujnowany. – skomentował, używając swego idealnego mózgu, który miał jako jedyny, zaraz po Zardonicu i członkach Brotherhood of NOD, w tym szalonym świecie.
– Był zbudowany dawno, to prawda. – przyznał sługa z gasnącym podjaraniem i dobrze, to przynajmniej nie spłonie – Nikt nie mieszka tam od dwudziestu lat, ale mimo wszystko pałac jest w nienaruszonym stanie. – ciągnął dalej, kiedy nasz kochany OC a.k.a Grzegorz usiadł na krześle obrotowym – To znaczy jedną szybę trzeba wymienić oraz szczątki małego pomnika pozamiatać i będzie cacy. – dokończył, po czym na chwilę zamyślił się i dodał jeszcze jedną, Nadważną rzecz – A i kurde, bym zapomniał! Podobno po podłogach tego pałacu chodził sam Nadbóg! – zawołał uradowanym głosem bezimienny sługa.
Jak przystało na normalnego człowieka, to ostatnie zdanie przekonało Grzegorza, że natychmiast należy zmienić miejsce zamieszkania. W końcu w tym wypadku ten arktyczny pałac należał do NadNadświętych miejsc, normalnie jak Temple Prime! Trzeba korzystać, kiedy dają!
– Ale zajebiście! – zawołał podjarany tą wiadomością Grzegorz – Tylko chwila, spytam naszego drugiego pana i władcę czyli Kane'a, czy to prawda. – słusznie stwierdził Grzegorz, bowiem jak wiadomo, każdy ultra zajebisty człowiek trzymał z Kanem, odwracając się w kierunku komputera – Wiesz, w Internecie mogą kłamać, a Kane pomylił się tylko raz w życiu. – słusznie podsumował, włączając swój ultra zaczepisty laptop.
***
Tymczasem, nasz pierwszy Nadpan i Nadwładca, Zardonic, nadal marzł ku rozpaczy czasoprzestrzeni w lodowej bryle zamkniętej w chłodzonej ścianie magazynu pod pałacem lampucery Kornelii. Co prawda Federico już dawno zemdlał z tego zimna, ale jego Czysta Zajebistość umożliwiała mu zachowanie świadomości nawet wtedy, kiedy stracił przytomność. Wiecie, Nadidealność wymaga, czyż nie? W każdym razie, Zardonic nie wiedział, jak się wydostać. Potrzebował kogoś, kto miał możliwość pomocy mu, ale nie wiedział, kto się nadawał. Poważnie zastanawiał się, czy nie wpłynąć na sny Kane'a, naszego pana i władcy namber tu, zsyłając mu informacje, gdzie Nadbóg został uwięziony, z nadzieją, że Kane jakoś mu pomoże. W końcu Federico to istotny sojusznik NOD-u, a poza tym, Zardonic to Nadbóg, czyż nie? No, ale kiedy chciał zrealizować swój plan, przypomniał sobie, że przecież niedługo ktoś inny go uratuje.
„A to chuj, zajebiście." – pomyślał Federico, bowiem wiecie, Nadidealność umożliwiała mu nawet myśleć podczas pozostawania nieprzytomnym, kochać mi tu Zardonica, bo wpierdol – „Poczekam sobie w takim razie, nie będę niepokoił Kane'a." – stwierdził w swych perfekcyjno-perfekcyjnie perfekcyjnych myślach.
Pozostało mu tylko czekać na ratunek...
A tak w ogóle, pewnie ciekawi was, co u lampucery Kornelii? Taki chuj, nic ciekawego, nadal tworzy ultra lepszą, w jej mniemaniu naturalnie, maszynę do zamrożenia świata. Super, nie? Wrócimy do niej, kiedy nastanie odpowiedni czas, a teraz wróćmy na chwilę do Grzegorza. Grzegorz zdecydował, że przeprowadzi się tam, to znaczy to pałacu lampucery Kornelii, jak najszybciej. W końcu Kane zapewnił go, że to prawda, iż Nadbóg chodził swymi idealnymi nogami po szklanej podłodze tej miejscówki, więc to miejsce NadNadświęte i nic, tylko się wyprowadzać. Następnego dnia, wraz ze swoją służbą wsiadł do samochodu i pojechali szukać pałacu, a tak serio, to wiedząc, że owy jest na Antarktydzie, pojechał tam. Samochodem. No co, Kane dał mu swój nowy wynalazek do przetestowania, to nic, tylko korzystać. I tak, Grzegorz tym samym samochodem przejechał przez Ocean Południowy i Morze Śródziemne. Technologia NOD-u jest zadziwiająca.
No, ale po godzinie, ponieważ jak wspominałam, technologia NOD-u jest zadziwiająca, trafili na odludzie, a po ludzku na Antarktydę, gdzie stał sobie pałac, w którym kiedyś przebywał Nadpan i Nadwładca czasoprzestrzeni. Kiedy go zobaczyli, zdziwili się, że mimo dwudziestu lat nieobecności pierwszego właściciela pałac miał możliwość zachować się w takim dobrym stanie. Znaczy teoretycznie nie powinni się dziwić, bowiem nawet Kane potwierdził, że to prawda i, że jedynie trzeba wymienić szybę, poprawić podwinięty dywan, uprzątnąć szczątki pomnika i będzie cacy, ale i tak zdziwił ich ten widok. W końcu to nie należało do codzienności, no ale w sumie co się czepiać, skoro Nadbóg chodził swymi seksownymi nogami po podłogach tego pałacu.
Jednak ani oni, ani nawet Kane, który wkrótce się pojawi, spoko, nie martwcie się, nie wiedzieli jeszcze, że pałac pomimo swojej piękności, bowiem wiecie, w jego wnętrzu chodził Zardonic, skrywa straszną tajemnicę...
DUN DUN DUUUN!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Od poprzedniej wersji autorki
Tak, wiem. Rozdział krótki. Ale naprawdę wolę napisać krótki rozdział, a dobry rozdział. :-)
Od obecnej wersji autorki
To było się postarać, złamasie z góry, bowiem w pierwowzorze ten rozdział to Nadgówno. Dopiero po przerobieniu stał się NadNadNadcudowny i normalnie nic, tylko wydawać to jako normalną książkę. No co, podobno Wattpadowe opko „Prywatny ochroniarz", czy coś w ten deseń, ma zostać wydane, chociaż ja śmiem twierdzić, że to kłamstwo, bowiem to FanFictionowaty FanFiction, to ten remake nie da rady? Oczarowałby wydawców jak nic!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top