XIV
Kiedy tak sobie leciałem do sześćdziesiątego czwartego pomieszczenia testowego nie myślałem właściwie o czymś konkretnym. Wiem, pierwszy raz od dawna, jednak to logiczne, że w końcu takie coś by się ponownie wydarzyło. Dlatego właśnie nie mogłem ci streścić, o czym myślałem, wiem, rozczarowanie. W końcu jak na razie tak naprawdę jedynie moje przemyślenia jakoś przerywają tę monotonię, która się tutaj odwala. No cóż, nie moja wina, że chcę ci przedstawić jak wyglądało moje przechodzenie tychże pomieszczeń testowych. Znaczy niby trochę moja, bowiem to ja ci o tym opowiadam, ale rozumiesz. Dzięki tej swego rodzaju podbudówce lepiej zrozumiesz pozostałe wydarzenia. Tak mogłabyś nie zrozumieć tego, dlaczego wpłynęły na mnie tak a nie inaczej. Nie martw się, powoli zbliżamy się do końca tego toru testowego, jeszcze łącznie z tym, trzydzieści sześć komór testowych. Gdyby ten tor testowy nie pełnił istotnej roli w mej historii to bym ci nie opowiadał jak przez niego przechodziłem.
Wracając jednak do teraźniejszości, po doleceniu do sześćdziesiątej czwartej komory przywitał mnie wyjątkowy początek. Otóż musiałem jak najszybciej wyskoczyć z tuby transportowej i schować się za ścianą. Jakiś chuj bowiem, który tworzył ten tor, ustawił skierowaną w obiekt testowy wieżyczkę, no bez komentarza po prostu. Ja wiedziałem, że żyłem w Opkolandii, ale to i tak średnio miało sens. Jak ja przepraszam cię panie bardzo miałem ją zlikwidować? Musiałem się jednak zastanowić, bowiem nie mogłem spędzić wieczności za tą ścianą.
– No helołłł, seksiaku. <3 – usłyszałem w pewnym momencie w głowie głos Kostki Towarzyszącej.
Dodatkowo usłyszałem w pewnym momencie, że najwidoczniej wypadła z dyspozytora i strąciła wieżyczkę. Owa postrzelała chwilę na oślep i, gdy się wyłączyła, wyszedłem zza ściany. Szczerze to dość ciekawy sposób na rozpoczęcie tego pomieszczenia, a na pewno oryginalny. Plus miło, że ponownie miałem do czynienia z Kostką Towarzyszącą. Co prawda nie wiedziałem, czy faktycznie mówiła, czy to tylko moje halucynacje, ale niemniej miło móc z kimś chociaż przez chwilę pogadać.
– Nadal się nie ogarnęłaś? – zapytałem, wiadomo myślami, z lekkim zażenowaniem w głosie.
– No bo ja cię tak NadKochaaam! – zawołała, kiedy podszedłem do niej – Jesteś tak NadIdealny, że to ty powinieneś być Nadbogiem, a nie ten słabiak Zardonic! – rzekła odważnie, gdy od tych słów, mimo iż zostały wypowiedziane telepatycznie, rzeczywistość popękała z NadRozpaczy, a ja lekko uśmiechnąłem się.
– Widzę, że też nienawidzisz Federica. – powiedziałem, podnosząc ją mym działem portalowym.
– O, też go nie lubisz? <333 – spytała, ciągle szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami.
– Oczywiście, że nie, to mój wróg numer jeden. – odpowiedziałem, rozglądając się po pomieszczeniu w czasie, gdy rzeczywistość stała się czarna, co oznaczało, że któryś z Nadbogów interweniował.
– Widzisz, ile mamy wspólnego? – spytała, kiedy przewróciłem oczami – Wyjdź za mnie, przystojniaku. <333333 – rzekła, gdy zauważyłem, że Kostkę musiałem postawić na przycisku otwierającym drzwi po prawej stronie.
– Trzeba szczerze zauważyć, że ten tor testowy jest bardzo, BARDZO długi. – wtrąciła się do naszej epickiej i merytorycznej debaty GLaDOS, kiedy postawiłem Kostkę na przycisku – Dlatego uznaliśmy, że umieszczenie twojej wiernej Kostki Towarzyszącej po raz drugi będzie dobrym pomysłem. – dodała, kiedy za drzwiami ujrzałem wąski korytarz z niewielkim przejściem w ścianie zza którego wydobywały się dwa promienie wieżyczek.
Nie no, oczywiście, że to dobry pomysł. Przynajmniej miałem drugi raz się do kogo odezwać, dzięki czemu nie miałem wrażenia, że w końcu zapomniałbym jak się mówi. No i dodatkowo przez chwilę nie musiałem przebywać wiecznie sam, a to już definitywny plus, szczególnie po zamknięciu w takim ośrodku badawczym. Swoją drogą ciekawe ile czasu minęło odkąd zostałem tutaj zamknięty. Cholera, tak bardzo żałowałem, że nie miałem telefonu lub chociażby zegarka, to by jakoś ułatwiło życie. No ale z tego co widać nie można mieć wszystkiego.
– Mówiłem ci przecież, że mam żonę. – odpowiedziałem na przerwaną przez GLaDOS wypowiedź Kostki Towarzyszącej – A poza tym nie jestem na tyle pojebany, aby żenić się z przedmiotami. – dodałem, czując, że Kostka telepatycznie szeroko jak postacie w anime uśmiechnęła się, nie pytaj, w Opkolandii w końcu nawet takie pojebaństwa to norma.
– Idę ją zjeść, zw. – powiedziała, kiedy wystrzeliłem niebieski portal na jedynym białym panelu ściennym w pomieszczeniu z przyciskiem.
– JAK. – rzekłem zażenowany, wyglądając przez drzwi i rozglądając się.
– W Opkolandii jesteśmy, tu NadWszystko jest możliwe. – odparła niby słusznie, ale umówmy się, Opkolandia też swoje granice posiadała, mimo iż baaardzo daleko ustawione.
– Ale bez przesady, Opkolandia też ma swoje ograniczenia mimo iż baaardzo daleko ustawione. – skomentowałem, zauważając po prawej stronie schody i wybiegając przez drzwi w ich kierunku, starając się uważać na wieżyczki.
– Zgadam się z Gordonem i po kłopocie. – rzekła jak gdyby nigdy nic, kiedy udało mnie się uciec od promieni wieżyczek i po znalezieniu się na dole schodów rozejrzałem się.
– Wiesz tylko, że Gordon to mój NadBFF, prawda? – powiedziałem zgodnie z NadPrawdziwą NadPrawdą, po prawej stronie zauważając zamknięte drzwi – I wiesz, że on i Andromeda, czyli moja żona jak coś, się przyjaźnią, prawda? – spytałem, widząc po odwróceniu się biały, pionowy panel ścienny niedaleko kamery nad kwadratowym przejściem w kierunku wieżyczek.
– FAK. – skomentowała krótko, ze słyszalnym niezadowoleniem, kiedy słysząc to lekko się uśmiechnąłem.
– Więc sorki, ale twój plan się nie uda. – podsumowałem, strzelając pomarańczowym portalem na pionowy, biały fragment.
– ;"""-((( – rzekła tak ambitnie, że to aż NadSzok, gdy zastanowiłem się jak wrócić po Kostkę bez ryzykowania ustrzeleniem.
– Szkoda, że nie istnieje psychiatra dla przedmiotów świadomych, bowiem tobie ewidentnie by się przydał. – zauważyłem ten NadFaktyczny NadFakt, uznając, że a jebać to i stając jak najbliżej prawej ściany, po czym ruszając w stronę drzwi.
– Ale ja jestem normalna, no o co ci chodzi. – wypowiedziała najśmieszniejsze zdanie na dzisiaj, kiedy przeszedłem przez drzwi i podszedłem do niej.
– I dziewięćdziesiąt dziewięć innych dowcipów, które możesz opowiedzieć znajomym. – skomentowałem, strzelając biały portal na ścianie, po czym podniosłem Kostkę.
– Co chcesz, jakbyś był przedmiotem w Aperture to też byś się taki stał. – stwierdziła, gdy przekroczyłem portal i opadłem na podłogę.
– Technicznie i tak jestem tu traktowany przedmiotowo, więc różnica niewielka. – rzekłem, ledwo powstrzymując się przed wzruszeniem ramionami, przy okazji blokując strzały wieżyczek Kostką – Tak btw., to który dzisiaj mamy? – zapytałem, uznając, że może jakimś cudem dowiedziałbym się ile w tym cyrku spędziłem.
– Dwudziesty kwietnia dwa tysiące czterdziestego roku, czternasta szesnaście. – odpowiedziała i co prawda nie miałem pojęcia skąd mogła znać datę i godzinę, ale miło ją poznać.
Oznaczało to jednak, że jak na razie w tym torze testowym spędziłem jebane cztery dni. Nawet ponad, cztery dni i pięć godzin. Ja nie mogę, szczerze to się tego nie spodziewałem. Przez to, że straciłem rachubę czasu obstawiałem najwięcej półtora bądź dwa dni. Niby nie dziwne, bowiem ten tor to mordęga, ale i tak.
– Ja pierdolę, jestem tu od czterech dni i nadal nie mogę tego zasranego toru ukończyć. – skomentowałem, przewracając wieżyczki Kostką i czekając aż owe się wyłączą.
– To jeszcze nie tragedia, przejście tego toru testowego w całości zajmuje od tygodnia do dwóch, zależy od skilli. – wyjaśniła, kiedy wieżyczki przewróciły się, a ja wyszedłem z wąskiego korytarza i stanąłem w niewielkim, metalowym pomieszczeniu z kolejnym wejściem do wąskiego korytarza po lewej – To tylko dowód na to, że jesteś NadZajebisto-NadZajebisty – zaczęła swoje uwielbienie mnie, gdy z zażenowania przewróciła oczami – bowiem jakikolwiek obiekt testowy dotarł do tego pomieszczenia dochodził tu po minimalnie sześciu dniach. – wyjaśniła, gdy podszedłem do wąskiego korytarza, ale zaczekać musiałem, bowiem w owym latała kulka energetyczna – Wyjdź za mnieee! <333 – zakończyła, ewidentnie ignorując fakt tego, że nadal pozostawała przedmiotem.
– Poczekajmy ze dwa lata, może ogarniesz, że jesteś jedynie przedmiotem i walić to, że świadomym. – powiedziałem, wchodząc do wąskiego korytarza i blokując kulkę energetyczną Kostką, kiedy Kostka Towarzysząca telepatycznie szeroko jak postacie w anime uśmiechnęła się – A nawet jakby to ile mam ci powtarzać, że mam żonę? – zapytałem, tak sobie idąc, ale do wygodnych to nie należało i liczyłem, że to ostatni wąski test na to pomieszczenie.
– Serio trzeba ją zjeść. – powiedziała, gdy ledwo powstrzymałem się przed jebnięciem facepalma.
– Tobie serio przydałby się psychiatra. – stwierdziłem, słysząc, że jakimś cudem kulka wpadła do odbiornika, chuj wie jak, ale miło – Szkoda tylko, że psychiatrzy dla przedmiotów świadomych nie istnieją. – dodałem, wycofując się z korytarza aby pójść sprawdzić czy drzwi zostały otwarte.
Po tej wspaniałej i merytorycznej debacie na jakiś czas nastała cisza. Serio cieszyłem się, że jeszcze raz miałem do czynienia z Kostką Towarzyszącą, to przynajmniej miałem się do kogo odezwać. Co prawda telepatycznie, no ale nadal. Dodatkowo miło, że dowiedziałem się jak długo już siedziałem w Aperture. Dobrze chociaż, że znajdowałem się w połowie toru testowego, to zawsze jakiś plus. Szkoda tylko, że przechodziłem te pomieszczenia, a końca nie widać.
Dłużej to ja się zastanowić nie mogłem, ponieważ doszedłem do dotychczas zamkniętych drzwi i ujrzałem, że faktycznie zostały otwarte. W sumie niby logiczne, bowiem co innego mogłaby tamta kulka otwierać. Z drugiej strony przekonałem się, że w tych testach wszystko mogło okazać się możliwe. No ale wracając do teraźniejszości, za drzwiami ujrzałem jaśniejsze dla odmiany pomieszczenie. Ja sam znajdowałem się na niewielkim fragmencie kładki. Obok mnie znajdowało się metalowe podwyższenie z przyciskiem na kostkę. Drugi z owych przycisków stał na dole, niedaleko szyby za którą latała kulka energetyczna. Oba te przyciski oczywiście otwierały obecne tu drzwi.
No cóż, bezproblemowo wiedziałem co powinienem zrobić w tej części komory. Najpierw spróbowałem doskoczyć z Kostką na podwyższenie, jednak brakowało kilku centymetrów. Dlatego też postanowiłem, że Kostkę postawię na przycisku na podłogę, a sam portalami dostanę się do tego na podwyższeniu. Jak uznałem, tak zrobiłem. Dzięki temu przekonałem się, że drzwi nie otwierały przyciski, a kulka. Otóż w którejś chwili usłyszałem, że owa wpadła do odbiornika. Miło wiedzieć, no ale nie dziwne, że zaczynałem się trochę mylić w ocenie sytuacji. Serio zacząłem czuć się zmęczony i to nieco bardziej niż dotychczas. No kurde nie dziwne, skoro cztery dni pod rząd, a nawet ponad, musiałem popierdalać przez testy, na które się nawet nie pisałem.
– Ja pierdolę, ale to wszystko męczące. – skomentowałem telepatycznie dotychczasowe poziomy testowe zeskakując z podwyższenia – A końca nie widać, dobrze, że chociaż jestem już w połowie toru. – dodałem, podchodząc do Kostki i podnosząc ją.
– Domyślam się, nie chciałabym akurat teraz być na Twoim – zaczęła, wiadomo że telepatycznie, nakładając zbyt wielki nacisk na pierwszą literę w tym ostatnim słowie – miejscu. – mówiła, kiedy ruszyłem przez drzwi do kolejnej części poziomu – W sumie u mnie też nuda, wyobraź sobie leżeć w wielu reinkarnacjach w różnych torach i tak czekać, aż obiekt testowy dojdzie do danego miejsca. – wypowiedziała to najdłuższe zdanie na dzień dzisiejszy, gdy przeszedłem przez kolejne drzwi i zeskoczyłem do następnego pomieszczenia z trzema miejscami otwierającymi drzwi wyjściowe – A w tym oraz najdłuższym torze to już w ogóle masakra, jak tu ktoś dojdzie to można na kolorowo srać z zachwytu. – kontynuowała swoją szaloną opowieść, kiedy rozejrzałem się po pomieszczeniu i ujrzałem tutaj, standardowo, kulkę energetyczną jedną i drugą, dwa odbiorniki na owe, nieruchomą platformę jadącą po aktywacji w górę i przycisk na kostkę – A w najdłuższym jak raz na sto lat komuś udało się do mnie dotrzeć to myślałam, że się zesram z zachwytu. – podsumowała, gdy musiałem się chwilę zastanowić jak podoprowadzać kulki do odpowiednich odbiorników.
– Nadal nie wiem co ćpała GLaDOS, że stworzyła tor mający sześćset sześćdziesiąt sześć pomieszczeń testowych. – skomentowałem, po chwili orientując się co powinienem zrobić i stawiając Kostkę na przycisku, co wysunęło jeden z metalowych paneli sufitowych i ustawiło go pod kątem.
– Słyszałam, oczywiście nie wiem ile w tym prawdy, bowiem jeden z rdzeni osobowości o tym gadał z drugim – zaczęła już się obawiałem jaką opowieść, bowiem po pojebaniu tego miejsca absolutnie wszystkiego mogłem się spodziewać – ale na ten pomysł tak naprawdę wpadł Wheatley, taki rdzeń przyczepiony niegdyś do GLaDOS, którego zadanie to ogłupianie głównej sztucznej inteligencji, aby nie wpadła na pomysł mordowania. – wypowiedziała to wybitnie długie zdanie, kiedy, o jak uroczo, zauważyłem w miejscach, w których powinienem umieścić portale, aby doprowadzić kulkę energetyczną do odbiornika, dwa czerwone iksy – No i GLaDOS, ale to już legitnie ona, uznała, że hej, ten pomysł nie jest tak debilny jak na rdzeń niedojebania, więc czemu by go nie zrealizować. – zakończyła opowieść życia, gdy umieściłem portale w odpowiednich miejscach i faktycznie, kulka wpadła do odbiornika.
– Czy te sztuczne inteligencje w Aperture mogłyby przestać ćpać? – zapytałem wręcz NadZażenowanym głosem, gdy zauważyłem, że platforma znajdująca się pod jedną ze ścian zaczęła radośnie się unosić.
– Taaa, chyba każdy uważa tor testowy z sześćset sześćdziesięcioma sześcioma testami za kurwnięty. – stwierdziła Kostka, kiedy zaczekałem, aż platforma zatrzyma się, a rzeczywistości chyba zaczynało się nudzić, bowiem puściła cicho w tle nutę „Now You See It" Jump Smokers, Honorebel i Pitbulla, bowiem brak klimatu należało zachowywać – Kiedyś krążyły legendy, że to jest to piekło dla androidów, ale odkąd ogarnęliśmy, że GLaDOS wkleja też tam ludzi, to legenda padła. – kontynuowała swoje opowieści z Aperture, gdy ktoś tu chyba uważał mnie za ułoma do potęgi nie wiadomo której, bowiem ponownie pod odbiornikiem kulki ujrzałem czerwony iks – Rattman chyba ma cię za debila. – skomentowała Kostka, najwidoczniej też zwracając uwagę na czerwony iks.
– A ten to kto? – zapytałem, umieszczając w odpowiednim miejscu portal.
– Ten typ, w którego kryjówce byliśmy. – odpowiedziała Kostka, kiedy kostka szybko zaczęła zwiedzać wnętrze odbiornika.
Szczerze to miło poznać, jak gościu się nazywał. Znaczy wiadomo, nie mogłem posiadać stuprocentowej pewności, że Kostka faktycznie do mnie mówiła. Na razie jednak to jedyne nazwisko, którym mógłbym się odnosić do autora tych kryjówek. No a zawsze łatwiej określać je mianem kryjówek Rattmana, a nie kryjówek tego tajemniczego człowieka, co nie? Szczerze to fajnie by było, gdyby się okazało, że ta Kostka faktycznie do mnie mówiła. Wiesz, miło mieć świadomość, że masz możliwość dwa razy na cały długi tor z kimś porozmawiać, a nie, że gadasz jedynie z własnymi halucynacjami. No cóż, okazałoby się w przyszłości, na przykład gdyby przyszło mi poznać faktyczną nazwę przemawiającego do mnie komputera.
– Miło dowiedzieć się, jak się nazywa czy tam nazywał, w końcu skąd mam wiedzieć czy jeszcze żyje. – odparłem po mych krótkich przemyśleniach, przy okazji strzelając jeden portal najwyżej jak się dało, niedaleko platformy, a drugi niedaleko siebie.
– W sumie cholera wie, jak się ode mnie łaskawie odjebał to miałam go w dupiu i nie obchodzi mnie, że nie mam dupy. – powiedziała, kiedy rozpędziłem się i, po wskoczeniu w portal, wylądowałem na platformie, po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu.
– Jesteś taka miła, że to aż NadS(z)ok. – rzekłem nieco zażenowanym głosem, zastanawiając się co miałem obecnie zrobić.
Tak, musiałem doprowadzić kulkę energetyczną do ostatniego odbiornika, ale został on umieszczony tak, że normalnie by do niego nie wleciała. Musiałem ją czymś odbić, tylko czym? Kurde, obiekt testowy debil, w końcu miałem przy sobie Kostkę Towarzyszącą, mogłem ją wykorzystać tak samo jak w komorze testowej, w której pierwszy raz ją poznałem. Ewidentnie musiałem zacząć się męczyć psychicznie, skoro takie logiczne pomysły przychodziły mi do głowy z opóźnieniem. No ale czy dało się mnie za to winić? To już sześćdziesiąta czwarta komora testowa ze stu, a ja jak do tej pory nie miałem możliwości nawet krótko odpocząć. Wiem, że przerobiono mnie swego czasu na człowieka 2.0-update 1, ale ja również mogłem zacząć się męczyć i jak widać zaczynało to następować.
– No co, po prostu typo mnie wkurwiał. – przerwała me przemyślenia Kostka Towarzysząca, gdy przeskoczyłem w miejsce z przyciskiem, na którym chillowała – Miał na mnie taką obsesję, że myślałam, że dostanę z nim pierdolca, normalnie gdybym mogła to bym na niego w nieskończoność spadała z dyspozytora. – mówiła tym długim zdaniem, chyba dzisiaj mieliśmy jakiś dzień długich zdań, a ja chwyciłem ją i przerzuciłem na platformę.
– Tak chciałem ponownie przypomnieć, że sama masz definitywną obsesję na moim punkcie... – zauważyłem, ponownie za pomocą portali wskakując na platformę i stając obok Kostki.
– No ale ty jesteś tak NadNadNadNadZajebisty, że po prostu ciebie nie da się nie NadKochać. <333 – powiedziała, nadal szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami, gdy wystrzeliłem pomarańczowy portal w miejscu z czerwonym iksem na ścianie po mojej stronie.
– Serio by ci się psychiatra przydał. – zauważyłem zażenowanym głosem, kiedy telepatycznie szeroko jak postacie w anime uśmiechnęła się, a ja niebieski portal dałem w miejsce ściany, w które uderzała kulka.
– No co, nie moja wina, że jesteś NadEpicki. <333 – mówiła dalej, gdy spróbowałem nią odbić kulkę i, jako iż najwidoczniej Opkolandia uznała, że stanie po mojej stronie, to udało mnie się to za pierwszym razem i dzięki temu otworzyłem drzwi.
– Może do naszego następnego spotkania zdążysz ogarnąć pierdolca. – stwierdziłem, chwytając ją i zeskakując z platformy, zastanawiając się co tym razem miało ją czekać.
– Gratulacje! – pochwaliła mnie GLaDOS, wtrącając się w naszą cudowną i merytoryczną rozmowę – Zazwyczaj w ostatnim pomieszczeniu tego testu – mówiła, gdy szedłem w kierunku wyjścia z pomieszczenia – obiekty testowe spędzają więcej czasu próbując doprowadzić kulki energetyczne do odpowiednich odbiorników. – kontynuowała, kiedy przystanąłem, bowiem w sumie chciałem wysłuchać jej wypowiedzi do końca, wszakże mogła zawsze coś ciekawego powiedzieć – Miło widzieć, że nadal przełamujesz schematy. – zakończyła, kiedy ruszyłem przez drzwi.
– Brawo, niekłamanie nie jest takie trudne, GLaDOS. – skomentowała wypowiedź owej maszyny Kostka Towarzysząca, gdy przeszedłem przez drzwi – Fakt, zazwyczaj obiektom testowym trochę ten test zajmuje. – dodała, kiedy po przekroczeniu drzwi ujrzałem przycisk na kostkę znajdujący się w pomieszczeniu za szybą.
Miło w sumie, że obecnie nie musiałem jej spalać, to zawsze jakieś urozmaicenie. Ciągle jednak żałowałem, że nie mogłem jej zabrać ze sobą do końca toru, no, chyba rozumiałaś, że miło mieć z kim pogadać w takim miejscu. Niby to logiczne, że musiała tu zostać, ale wiesz, po prostu chciałem mieć towarzystwo w tych nudach. W każdym razie, drzwi do pomieszczenia otwierał przycisk do naciśnięcia. Właściwe wyjście znajdowało się po mojej prawej stronie, a po lewej, na ścianie, znajdowało się pomieszczenie obserwacyjne. Owo pomieszczenie zostało stworzone w całości z metalu i w sumie nie dziwne, bowiem tutaj nie miałbym po co używać portali.
– Z tego wniosek, że do tego toru testowego wrzucane są bezmózgie pustaki. – stwierdziłem, podsumowując to wszystko, czego do tej pory się dowiedziałem i naciskając przycisk, po czym pomieszczenie przeszył dźwięk tykającego zegara – W każdym razie, naura. – powiedziałem, stawiając Kostkę na przycisku i wychodząc.
– Nikt normalny tak nie gada, kasztanie. -_- – rzekła na odchodne, kiedy wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w kierunku wyjścia z tego testu.
– Ja mogę, cichaj. – pożegnałem się, gdy drzwi do pomieszczenia z Kostką zamknęły się, a wyjściowe z komory otworzyły.
Przynajmniej w końcu mogłem sobie z kimś ponownie dłużej pogadać. Co prawda z kostką pierdolniętą na moim punkcie, ale zawsze coś. Jasne, nie mogłem wiedzieć czy faktycznie do mnie mówiła, czy to tylko moje halucynacje, ale to zawsze jakaś rozmowa. Chciałbym aby jeszcze raz w trakcie trwania tego toru się pojawiła, ale szczerze powątpiewałem. Podejrzewałem, że nie dano jej aż tak dużo w tym torze, bowiem to by okazało się zbyt piękne. No cóż, przeżyłem już tyle testów nie mogąc z nikim pogadać, to kolejne trzydzieści cztery nie powinny stanowić problemu. W ogóle ewidentnie, szedłem przez te pomieszczenia, szedłem, a końca nie widziałem. Serio miałem wrażenie, że spędzę tutaj całą wieczność, czego nie chciałem. To po prostu robiło się już nudne przez swoją powtarzalność oraz fakt, że nie pisałem się na taki los. Jedyna zaleta to chyba taka, że mam ci co teraz opowiedzieć, ale nadal, nuda w trzy dupy. Serio liczyłem, że na końcu toru GLaDOS by mnie wypuściła, bowiem wyobraź sobie umierać z nudów przez sto komór tylko po to aby na końcu zginąć. Normalnie bym się wkurwił gdyby tak wyglądała rzeczywistość. No i też liczyłem, że ciasto to jednak nie kłamstwo, bowiem już się głodny zaczynałem robić. Nie wiedziałem na razie komu miałem ufać, wolałem pozostać do tego sceptyczny i na końcu bym się przekonał, czy GLaDOS mnie okłamywała, czy nie.
Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem ujrzałem, że doleciałem do sześćdziesiątego piątego testu. Przed sobą zobaczyłem jedynie niewielkie pomieszczenie z szybami na trzech ścianach. W owym znajdowały się trzy kostki a za szybami, z tego co widziałem, widniały różne metalowe wsporniki być może podłogi lub sufitu. Emmm...? Trochę to dziwne rozpoczęcie pomieszczenia testowego, wyglądało trochę jak pułapka. Wątpiłem aby stanowiło ono pułapkę, bowiem nawet jeżeli GLaDOS by kłamała i chciała mnie zabić, to na sto procent nie zrobiłaby tego przed zakończeniem testów. Nie miałem zielonego pojęcia co o tym myśleć, nawet nie wiedziałem jak miałem dostać się do właściwego testu. No ale cóż, wyboru nie miałem, także po prostu wyszedłem i ruszyłem przed siebie do tego dziwnego pomieszczenia.
– Ten test z pozoru może wydawać się pułapką. – odezwała się GLaDOS, kiedy wszedłem do środka pomieszczenia – Jednak w rzeczywistości nią nie jest. – potwierdziła me przypuszczenia, że to nie mogło okazać się pułapką, gdy pomieszczenie zaczęło jechać do góry – Uznaliśmy, że w tak długim torze testowym przyda się jakaś zmiana – kontynuowała swoją przemowę, kiedy zastanawiałem się czego mogłem oczekiwać we właściwym teście, że kostki znajdowały się akurat tutaj – dlatego doszliśmy do wniosku, że ten test będzie zaczynał się w inny sposób niż standardowo. – zakończyła swoją przemowę, kiedy tak czekałem aż pomieszczenie dojedzie do końca oraz rozejrzałem się przy okazji.
Po bokach jednak nadal nie zauważyłem nic interesującego, jedynie nadal podstawy najwidoczniej podłogi testu. No to, na wszelki wypadek, bowiem skąd miałem wiedzieć czy na przykład nie miałem ponownie testować z użyciem wieżyczek, postawiłem jedną kostkę tak, aby osłaniała mnie przed ewentualnym postrzeleniem przez wieżyczkę stojącą za mną. Przezorny zawsze ubezpieczony, a w Opkolandii to już w ogóle, lepiej zapobiegać niż leczyć. No cóż, okazało się, że z tymi wieżyczkami to miałem rację, bowiem w pewnym momencie, kiedy zbliżałem się do właściwego testu, usłyszałem ich głosy z góry. Słysząc to, ukucnąłem tak aby żadna mnie nie postrzeliła i zacząłem czekać na dotarcie na miejsce. Swoją drogą to się w tym miejscu nakucałem za wszystkie czasy, nigdy nie kucałem tyle razy co w Aperture do tej pory. Swoją drogą, tak też sobie myślałem, że Aperture mogłoby otworzyć tor testowy w chuj długi, który by pomagał ludziom zrzucić wagę. W końcu ile tu się należało nachodzić i narobić, że to aż szok. Mieliby hajsu więcej niż wynosi budżet przeciętnego kraju, powinni to rozważyć. No chyba, że taki mieli, a ja o czymś nie wiedziałem. W Opkolandii i to jeszcze w tym miejscu absolutnie NadWszystko wydarzyć się mogło.
Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem dojechałem do pomieszczenia testowego i w sumie dobrze, bowiem za długie kucanie do przyjemnych nie należało. Faktycznie, wokół pomieszczenia, w którym się znajdowałem, stały wieżyczki. No to, aby móc się bezproblemowo wydostać, poczekałem aż ta po mojej lewej stronie zbije szybę próbując trafić mnie osłaniającego się kostką. Następnie, po prostu przeszedłem kilka kroków i trąciłem ją moją tarczą, wywracając wieżyczkę. Kiedy natomiast to zrobiłem i na chwilę się odwróciłem, ujrzałem, że za mną również stały wieżyczki. Jedna została odwrócona tyłem do mnie, a pozostałe dwie bezowocnie patrzyły się w stronę osłaniającej mnie kostki. Hehe, biedaki, no cóż, nie zamierzałem dać się zastrzelić. Musiałem się z tego miejsca wydostać, a nie w nim zginąć. Obecnie jednak po prostu, nadal trzymając kostkę, wyszedłem z tegoż pomieszczenia i poszedłem trącić wieżyczkę, która stała tyłem do mnie. Kiedy natomiast to zrobiłem musiałem się szybko schować aby nie zastrzeliła mnie jedna z dwóch pozostałych wieżyczek. Hmmm, jakby ją tu zlikwidować...Nie widziałem tutaj w pobliżu więcej niż jednej powierzchni portalowej, więc portale w grę nie wchodziły. Musiałem się chwilę zastanowić czy istniał jakiś sposób, czy musiałem po prostu podbiec do nich i nim zdążyłyby mnie namierzyć przewrócić je kostką.
Myślałem kilka minut i nie mogłem wymyślić nic innego poza szybkim podbiegnięciem do nich i przewróceniem ich. No cóż, kto nie ryzykuje ten nie ma, więc skoro to jedyna metoda, to uznałem, że ją wykorzystam. Dlatego też zrealizowałem mój plan i po kilku sekundach wieżyczki leżały wyłączone na podłodze. No, to teraz mogłem rozejrzeć się po reszcie tego pomieszczenia aby znaleźć drogę do wyjścia. Po prawej stronie, w oddali, znajdował się przycisk do naciśnięcia, w sumie to stanowiło odmianę, bowiem ostatnio rzadko na nie trafiałem. Po lewej stronie znajdował się zamknięty korytarz, z jedynie otwartym dachem, w którym znajdowała się wieżyczka. Wiedziałem to, bowiem jedna ze ścian to po prostu szyba. W owym korytarzu znajdowały się schody na górę, a jako iż jedyne dwie powierzchnie portalowe tutaj to dwa panele ścienne po mojej stronie to wnioskowałem, że miałem się tam dostać. No cóż, jedyna metoda zniszczenia tej szyby i dostania się do środka to podejście do tej wieżyczki i danie się namierzyć przez nią.
Po zorientowaniu się w tym, podszedłem po prostu do mnie i, kiedy zaczęła strzelać, jeszcze nim rozbiła szybę, szybko cofnąłem się nie chcąc zostać postrzelonym, cofnąłem się. Szybę mogłem dokończyć rozbijać kostką, ważne, że strzał wieżyczki ją naruszył. Dlatego też wziąłem kostkę, po czym podszedłem bliżej i trąciłem nią wieżyczkę, przy okazji niszcząc szybę. Teraz pozostało mi sprawdzić, co znajdowało się w miejscu, do którego prowadziły schody, dlatego też wszedłem do korytarza i ruszyłem po nich. Wejście po owych nie zaliczało się do najłatwiejszych, bowiem zostały one stworzone z metalowych, sześciennych fragmentów podłogi. W sumie zastanawiało mnie dlaczego, GLaDOS udowodniła w którejś z wcześniejszych komór, że w Aperture posiadali schody oraz stosowali je jako elementy testowe. Po tym miejscu wszystkiego mogłem się spodziewać.
Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem po wejściu po schodach i skręceniu w prawo dotarłem do kolejnego metalowego pomieszczenia, również sporego. Po mojej prawej stronie znajdowało się puste pomieszczenie obserwacyjne, a naprzeciwko kamera. Po lewej widniał fragment sufitu zrobiony z szyby, na którym stała wieżyczka. Pod ową szybą, na ścianie, znajdowały się ikonki informujące, że gdzieś wyżej znajdowało się wyjście z tegoż pomieszczenia. U dołu z kolei widniał kolejny przycisk do naciśnięcia oraz, znowu, niewielka szyba. Musieli w tym miejscu mieć nadmiar szyb, skoro nawalili ich tyle w jednym pomieszczeniu. Mogli też chcieć pokazać obiektowi testowemu, że nie wszystkie szyby w Aperture są niezniszczalne, chociaż w sumie wątpiłem w to. W końcu każdy z funkcjonującym mózgiem wiedział, że inaczej by się po prostu nie dało przejść tego pomieszczenia testowego. Podejrzewałem, że po prostu w Aperture mieli od zajebania szyb i ot co z tego wyszło. No i dodatkowo, wiadomo, to trochę oryginalności dodawało. Tutaj jednak nawet śmiesznie to wyszło, bowiem kiedy wieżyczka namierzyła mnie i zaczęła strzelać, gdy odsunąłem się aby mnie nie ustrzeliła, ujrzałem, że po rozbiciu szyby spadła razem z odłamkami szkła. Po uderzeniu w podłogę poniżej po prostu sama wyłączyła się, nawet nie musiałem tego sam robić. Serio, dość zabawnie to wyglądało, ale w sumie miło, że mój problem rozwiązał się sam. Po pozbyciu się tej wieżyczki i utorowaniu sobie drogi dalej po prostu strzeliłem w kierunku białego fragmentu ściany u góry.
No i dupa, jednak twórca tego toru postanowił pranka wywinąć i czymś słabo widocznym ściana została zasłonięta. W sumie miło, to musiałem się zastanowić, co powinienem zrobić dalej. Nie myślałem nad tym długo, uznałem, że po prostu cofnę się do wcześniejszego pomieszczenia i sprawdzę, co robił przycisk znajdujący się niedaleko wybitej szyby. Wątpiłem, aby został tutaj umieszczony bez celu, szczególnie, że na suficie nad nim znajdowały się jakieś zamknięte drzwi. To by było szczerze debilne, gdyby postanowiono utrudnić to pomieszczenie poprzez dodanie elementu, który nie miał użycia. To by bardziej irytowało, a nie dodawało czegokolwiek wartościowego, dlatego wątpiłem aby autor bądź autorka toru wpadł/a na taki pomysł.
Przechodząc jednak do teraźniejszości, bowiem stosunkowo szybko doszedłem do przycisku, po naciśnięciu przycisku otworzyły się drzwi na suficie. Z nich natomiast wysunął się chwytak trzymający, na razie wyłączoną, wieżyczkę. Miło wiedzieć, że tamta ściana została zasłonięta szybą, bowiem szczerze z mej odległości niezbyt dało się powiedzieć, że to szyba. W Opkolandii wiele jasnych materiałów mogło pozostawać słabo widocznych z oddali. Kiedy natomiast chwytak postawił wieżyczkę, gdy ta włączyła się, wrócił skąd przybył. Ja natomiast, doskonale wiedząc co miałem zrobić, podniosłem ją mym działkiem portalowym i ruszyłem skąd wróciłem.
Mimo iż to prosta mechanika, to jednak całkiem oryginalna jak na dotychczasowe komory testowe. Plus umówmy się, spodziewałabyś się, że jakiś test jako główny element zawierałby tłuczenie szyb strzałami wieżyczek? No właśnie, ja też nie. Także miło, że nie dość, że ten poziom rozpoczął się oryginalnie, to zachowywał tę oryginalność w miarę upływu czasu. Swoją drogą, to miałem przed sobą jeszcze trzydzieści pięć testów do końca toru. Nadboże z rewolwerem, jak to się niemiłosiernie wlekło, że weź. Znaczy możesz się tego domyślić podczas mej opowieści, jednak wyobraź sobie, że znalazłabyś się na moim miejscu w tamtym momencie. No ale dłużej ponownie nie zdążyłem się zastanowić, gdyż ponieważ dlatego że doszedłem do odpowiedniego miejsca komory.
Hmmm...Tylko jak by tu ustawić wieżyczkę, aby jej promień sięgnął w miejsce, do którego chciałem się dostać? Zeskoczyć niżej musiałem, bowiem innej drogi nie znajdowałem, może tam bym znalazł jakieś wyjście z mej sytuacji. Oczywiście okazało się, że miałem rację, bowiem kiedy to zrobiłem, obok ściany, której szybę chciałem rozbić, ujrzałem drugą, niezasłoniętą. Dodatkowo, za mną, koło kolejnego przycisku widniała biała ściana. No to od razu portalami, razem z wieżyczką, dostałem się na górę i uznałem, że coś sprawdzę. Ciekawiło mnie czy jeżeli rzuciłbym wieżyczką w szybę to czy owa by się rozbiła. Jak coś to zawsze mogłem się wrócić po kolejną wieżyczkę, więc to nie tak, że bym się sam uwięził w tym pomieszczeniu czy coś w tym stylu.
Kurna, jestem ultra idealny i domyślny, normalnie że weź. Okazało się, że miałem rację i po rzuceniu wieżyczki w szybę owa rozbiła się, torując mi przejście do kolejnego miejsca tejże komory. Od razu radośnie tam zeskoczyłem, bowiem wyboru za wielkiego nie miałem. Tam natomiast, naprzeciwko mnie, zauważyłem jedyny w tym miejscu, nieco wysunięty, biały panel ścienny. Niedaleko niego stał przycisk do naciśnięcia. Natomiast na drugim końcu pomieszczenia dostrzegłem nieruchomą platformę i znaki wskazujące na wyjście, które znajdowało się gdzieś tam za szybą. O, jeszcze sufit okazał się biały jak coś. Co prawda na razie nie wiedziałem na cholerę, ale zawsze to odmiana od wiecznie metalowych w tym teście ścian, podłogi i sufitu.
Jednak od razu wiedziałem, co zrobić powinienem. Od razu podniosłem z podłogi wyłączoną wieżyczkę i razem z nią wszedłem na platformę. Nie jechała w górę za długo, dlatego też nie zdążyłem się nad niczym sensownym zastanowić. Po dojechaniu do szyby po prostu rzuciłem w jej kierunku wieżyczką, rozbijając ją. Szybę, nie wieżyczkę, jak coś. Oczywiście na wszelki wypadek wziąłem ją, bowiem skąd miałem wiedzieć czy dalej nie znajdowała się jakaś szyba do rozbicia. Następnie ruszyłem razem z nią metalowym i nie tak długim korytarzem. Swoją drogą, to chyba jedyne pomieszczenie testowe, przynajmniej jak dotąd, które prawie w całości zostało stworzone z metalu. Wiedziałem, że to po to, aby nie ułatwić tegoż testu i zmusić obiekty do użycia wieżyczek do rozbijania szyb, ale i tak.
To właściwie jedyne o czym zdążyłem pomyśleć, bowiem szybko doszedłem do pomieszczenia znajdującego się za dwiema szybami. Jednej widziałem, że nie dało się rozbić, bowiem wyglądała tak samo jak ta w pierwszej komorze, w której spotkałem się z wieżyczkami. Druga jednak wyglądała na bezproblemową do rozbicia. Za nimi znajdowało się pomieszczenie, w większości białe, cud, wiem, które zawierało porozstawiane w różnych miejscach wieżyczki. Z tego co widziałem po ekraniku znajdującym się nad wyjściem musiałem, tak jak ostatnio, zlikwidować je wszystkie aby otworzyć drzwi. Jedna namierzyła mnie przez szybę i nawet zaczęła strzelać, ale miała pecha, bowiem strzelała w szybę niezdatną do rozbicia przez strzały owych wieżyczek. No to co, wyłączoną wieżyczką rozbiłem szybę i przystąpiłem do działania.
Nad jedną z wieżyczek umieściłem pomarańczowy portal i musiałem cofnąć się w poszukiwaniu białego panelu. Długo to mi to nie zajęło, bowiem niedaleko przedostatniej rozbitej szyby. Po zauważeniu tego, po prostu umieściłem tam drugi portal i rzuciłem wieżyczkę. Dzięki temu, stojącą poniżej przewróciłem i jednego z zagrożeń się pozbyłem, wielbić mnie. Po wykonaniu tejże czynności wróciłem do przejścia do pomieszczenia, szybko wysunąłem się i jeden z portali umieściłem nad wieżyczką, która z pasją do mnie strzelała. Po zrobieniu tego, wróciłem się do poprzedniego pomieszczenia po kolejną wieżyczkę. Miło w sumie, że znajdowały się tutaj swego rodzaju dyspozytory wieżyczek, zawsze to jakieś ułatwienie i dobrze, że w poprzednim pomieszczeniu takowy się znajdował. Jakoś nie wyobrażałem sobie wracać się do pierwszego z pomieszczeń tylko dlatego, że potrzebowałem wieżyczki. Serio mówiłem, miło, że ktoś o tym pomyślał. No i też miło, że w tym miejscu nie znajdowała się kulka energetyczna. Po prostu ten element testowy niemiłosiernie mnie już nudzić zaczynał, ale to nie powinno dziwić. Jak coś powtarzało się praktycznie co komorę to mogło to człowieka na śmierć zanudzić.
No ale dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem wróciłem z wieżyczką do panelu niedaleko rozbitego szkła. Po stanięciu przed nim po prostu rzuciłem wieżyczkę na wieżyczkę, wyłączając obie. Z kolei pozostałe wieżyczki eliminowałem ręcznie, bowiem jam jest leń i nie chciało mnie się wiecznie do dyspozytora chodzić. Po prostu pomarańczowy portal przemieszczałem pomiędzy nimi, umieszczając go na ścianie i szybko likwidując wieżyczki aby żadna mnie nie ustrzeliła. Oczywiście jako iż jam jest wyższa forma epickości to udało mnie się to bez zostania ustrzelonym. No co ty kobieto ode mnie chcesz, przecież mówię odwiecznie znaną prawdę, no.
Aaanyway, po pozbyciu się wszystkich wieżyczek drzwi radośnie otworzyły się, ukazując ciemny, metalowy korytarz ze skrętem w prawo.
– Gratulacje! – zachwyciła się mym wyczynem GLaDOS, kiedy szedłem i szedłem, i szedłem, bowiem z jakiegoś powodu ten korytarz cholernie długi stworzono, mimo iż prowadził bezpośrednio do wyjścia – Ten test pierwotnie miał zostać umieszczony na końcu toru testowego – zaczęła swoje opowieści na temat tegoż testu i nie żebym narzekał, miło posłuchać takich historii zza kulis, że tak powiem – i na dobrą sprawę przez jakiś czas się tam znajdował – kontynuowała, kiedy zacząłem iść nieco wolniej, bowiem chciałem mieć stuprocentową pewność, że zdążę dosłuchać jej opowieści do końca – jednak uznaliśmy, że obecnie znajdująca się na końcu toru komora testowa lepiej tam pasuje – opowiadała, gdy tak sobie szedłem patrząc przed siebie, bowiem nawet rozejrzeć się nie mogłem, gdyż wokół mnie znajdowały się tylko metalowe ściany, sufit i podłoga – dlatego przesunęliśmy tę komorę testową na miejsce poprzedniej, dzięki czemu przy okazji daje ona jakieś urozmaicenie podczas przechodzenia tak długiego toru. – wypowiadała swoją wybitnie długą przemowę, normalnie słowotok jej się włączył jak nic, kiedy ciekawiło mnie jak oni przesunęli tę i setną komorę testową tak, że mogli zamienić je miejscami – Co prawda jesteś jednym z nielicznych obiektów testowych, które dotarły do niej, jednak udowadniasz, że jak widać warto było zrobić reorganizację komór testowych. – zakończyła swoją opowieść tym wybitnie długim zdaniem, kiedy zauważyłem na horyzoncie siatkę dematerializującą z tubą transportową za nią i ruszyłem szybciej przy okazji.
Znaczy zdawałem sobie sprawę, że poszczególne pomieszczenia znajdowały się na różnych piętrach, w końcu w innym wypadku za siatką dematerializującą nie znajdowałaby się tuba transportowa. Niemniej po wypowiedzi GLaDOS ciekawiło mnie, jak zostały stworzone te piętra, że mogła je tak po prostu przesuwać i zamieniać miejscami. Cóż, nie wiedziałem jak wysokim budynkiem mogło okazać się Aperture, szczególnie, że w Opkolandii absolutnie NadWszystko wydarzyć się mogło. Zawsze mogło się okazać, że te piętra to na przykład oddzielne sześciany zawierające te pomieszczenia testowe. No i wtedy łatwiej by to wyjaśnić, może po prostu zostały zamontowane na zewnętrznej stronie sufitu jakieś szyny czy coś w tym stylu. Kurde, ten ośrodek posiadał wokół siebie wiele ciekawych rzeczy do rozważania i w sumie miło. Dzięki temu miałem tematy do zastanawiania się podczas dłuższej pieszej drogi przez komorę testową lub, jak teraz, w czasie podróży tubą transportową. Znaczy zawsze bym o czymś tam myślał, w końcu nie dało się o niczym nie myśleć, niemniej pewnie większa część mych myśli to byłoby rozmyślanie o wszystkim i o niczym. No a tak przynajmniej mam ci co więcej mówić, a nie tylko opisywać jak wyglądało przechodzenie toru testowego. W sumie mogę już zapowiedzieć, że od siedemdziesiątej komory testowej coś zaczęło się dziać. Może nie spektakularnego, ale i tak wprowadzającego coś innego i niespodziewanego do rutyny, jaką tam miałem.
Dłużej zastanowić się nie zdążyłem, bowiem ujrzałem, że doleciałem do sześćdziesiątej szóstej komory testowej. Przed sobą ujrzałem jedynie nie tak długi, metalowy korytarz zakończony ścianą wykonaną z tego samego materiału. Na drugim końcu znajdował się ekran informujący, że znalazłem się w teście sześćdziesiątym szóstym. Dodatkowo widziałem też na podłodze fragment niebieskich diod na podłodze pokazujących, że to miejsce miało skręt w prawo i lewo. Nie mogłem za wiele o tym miejscu powiedzieć dlatego oraz z faktu, że wyboru za bardzo nie posiadałem, wysiadłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie.
– Ten test zawiera kolejne nowe mechaniki. – zaczęła GLaDOS, kiedy zorientowałem się, że po lewej stronie znajdowały się zamknięte drzwi – Nie mogę za wiele powiedzieć aby nie wejść na teren mówienia jak przejść to pomieszczenie – kontynuowała, gdy po skręceniu w prawo zauważyłem, że ikonki szły do jakiegoś przejścia oraz, na drugim końcu, ujrzałem rurę z ikonkami strzałek i iksa za nią – jednak mogę powiedzieć tyle, że polega na manipulowaniu poruszającymi się przez rury przedmiotami aby otworzyć wyjście. – zakończyła, gdy przed rurą zauważyłem przycisk do naciśnięcia i, widząc go, od razu do niego podszedłem, bowiem sądziłem, że skoro się tam znajdował to musiał istnieć w tym jakiś cel.
Szczerze podobało mnie się to, że zaczęto wprowadzać nowe mechaniki do tychże pomieszczeń. Rozumiesz, skoro już nie wysilali się na stworzenie trudnych komór, to chciałem mieć jakieś urozmaicenie. Miło, że moje wtedy niewypowiedziane prośby zostały wysłuchane. Przechodząc jednak do teraźniejszości, bowiem długo do przycisku nie szedłem, po podejściu do rury ujrzałem, że znajdowała się w niej kostka. Koło niej znajdował się spadek, a obok mnie wyjście z rury. Widząc to, po prostu nacisnąłem przycisk i kostka została wypchnięta w kierunku wylotu z rury umiejscowionego koło mnie.
Hej, takie coś wyglądało nawet fajnie, aż zaciekawiło mnie, jak ten sześćdziesiąty szósty poziom się prezentował. Najwidoczniej autor/ka toru testowego miał/a oryginalne pomysły na urozmaicenie tychże testów. Miło to widzieć, bowiem nie powiesz, że nie warto raz na jakiś czas dostać czegoś nowego. W każdym razie, kiedy kostka wypadła, wziąłem ją i rozejrzałem się. Szybko dostrzegłem, że przejście niedaleko prowadziło do niewielkiego pomieszczenia z przyciskiem na ową kostkę. Widząc to, po prostu postawiłem ją na nim, tym samym otwierając drzwi do właściwego testu. Hmmm...To pomieszczenie zostało stworzone z białych ścian, więc na sto procent bez powodu tego nie zrobili. Uznałem, że przezorny zawsze ubezpieczony i na wszelki wypadek umieściłem na jednej z nich pomarańczowy portal. Dopiero wtedy ruszyłem w kierunku wejścia.
Po przekroczeniu drzwi ujrzałem wysoookie i stosunkowo szerokie pomieszczenie. Znajdowała się tutaj sieć rur, która usprawiedliwiała taką wysokość komory. Nawet puste pomieszczenie obserwacyjne zostało stworzone na stosunkowo wysokie i na dobrą sprawę nie dziwne. Znajdowały się tutaj też przyciski na kostkę, jeden na podłodze, a kolejne na wysuniętych na różne wysokości fragmentach podłogi. Widząc to wiedziałem, że na sto procent przyda się tutaj kostka zostawiona przeze mnie w poprzednim pomieszczeniu. Nawet nie musiałem się zastanawiać, to po prostu dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Dlatego też odwróciłem się i na ścianie za mną umieściłem niebieski portal. Po wykonaniu tej arcytrudnej czynności przekroczyłem go, wziąłem kostkę i wróciłem.
Kostkę umieściłem na przycisku znajdującym się na mojej wysokości, tym samym aktywując jeden z odcinków rur. Widziałem, że musiałem doprowadzić do siebie, jeżeli dobrze patrzyłem, jakąś kulę, więc miło widzieć, że ponownie miałem do czynienia z czymś odmiennym niż dotychczas. No ale po zauważeniu tego pomarańczowy portal umieściłem tak, abym mógł dostać się na podwyższenie niedaleko mnie, a niebieski pod sobą. O patrzcie państwo, jakimś NadCudem się pomyliłem. Uznałem po prostu z góry, że na wszystkich podwyższeniach znajdowały się przyciski na kostki, ale myliłem się. Na podwyższeniach bowiem znajdowały się te do naciśnięcia, cóż za plot twist.
Zaś po naciśnięciu przycisku ikonka po mojej lewej stronie zaświeciła się, dzięki czemu odpowiedni odcinek rury został aktywowany. Chwila moment, what the fuck is going on. Kiedy rozejrzałem się, gdzie teraz powinienem iść, wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony, ujrzałem, że jeden z przycisków do naciśnięcia znajdował się na boku jednego z odcinka rur. Ja jebe, co. Jakim cudem oni w takim razie okablowanie do tegoż przycisku doprowadzili? Rury zostały stworzone jako przezroczyste oraz widziałem ze względu na ich budowę, że nie miały szansy zmieścić okablowania. Niby wiedziałem, że w Opkolandii NadWszystko wydarzyć się nie mogło, ale też nie przesadzajmy. Ewidentnie to miejsce musiało okazać się NadIluzją, bowiem umówmy się, nawet Opkolandia miała swoje ograniczenia.
No ale przycisk nacisnąć musiałem, dlatego też zacząłem przeskakiwać po fragmentach rur aby się do niego dostać. Oczywiście uważałem, aby nie spaść, bowiem mimo iż po upadku nic by mnie się nie stało, to warto oszczędzać czas. Nigdy nie wiadomo czy kiedyś te kilka sekund by mnie się nie przydało, rzeczywistość potrafiła być nieprzewidywalna. No ale po doskoczeniu do przycisku nacisnąłem go, aktywując kolejny odcinek rury. A i wiem, że ci o tym nie wspomniałem, bowiem bardziej zainteresowałem się guzikiem na rurze, ale te odcinki aktywowały się na określony czas, nie tak długi w dodatku. Zawsze to jakieś utrudnienie, więc nie żebym na to specjalnie narzekał.
Hmmm...Co ja miałem kurna teraz zrobić...A, dobra, zauważyłem otwarte drzwi do pomieszczenia z przyciskiem na kostkę, których do tej pory nie dostrzegłem, bywa. Widząc to, zeskoczyłem i jak najszybciej podszedłem do kostki, po czym portalami razem z nią udałem się do odpowiedniego miejsca. Oszczędność czasu to oszczędność czasu, a w miejscach, w których coś na czas należało przejść to już w ogóle każda sekunda się liczyła. Po zrobieniu tego musiałem poczekać, aż odcinek rury się zamknie, bowiem przez to, że musiałem go otworzyć, kula w rurze latała w kółko. Niestety zastanowić nad niczym się nie zdążyłem, bowiem stosunkowo szybko odcinek zamknął się.
Kiedy to nastąpiło chwilę musiałem się zastanowić co powinienem wykonać dalej. Serio, przez moment nie miałem zielonego pojęcia co teraz miałem zrobić aby znaleźć się bliżej niż dalej otwarcia wyjścia. Hmmm...Cóż, w pewnym momencie takiego zastanawiania się i ogarniania tego, jak szły poszczególne odcinki rur doszedłem do wniosku, że powinienem ponownie nacisnąć przycisk znajdujący się na rurze. Jakby co to dopiero teraz zorientowałem się, że ten ekranik nad, że tak to określę, głównym odcinkiem rury wskazywał ile przelatujących przez rury kul miało się tam znaleźć aby drzwi się otworzyły. No ale czy można mnie za to winić? Nawet ja mogłem już czuć się powoli zmęczony tym torem, bowiem dojebano tutaj testów tyle, że aż szok. Najważniejsze, że nie wrzucono mnie do najdłuższego toru testowego, bowiem bym chyba pierdolca dostał. No ale obecnie przy pomocy portali udałem się w odpowiednie miejsce i nacisnąłem ten specyficznie umiejscowiony guzik.
No, dobrze się zorientowałem, kiedy odpowiednia ilość kul wpadła do głównego odcinka po ikonkach ujrzałem, że aktywowały wyjście. Test nie jakoś specjalnie skomplikowany, ale i tak stanowił miłą odskocznię. W końcu musiałem się w dwóch momentach zastanowić co zrobić dalej oraz polegał na zamykaniu i otwieraniu odcinków rur, co do tej pory się nie zdarzyło. Szczerze to miałem nadzieję, że przynajmniej raz te rury by się jeszcze pojawiły.
– Wspaniała robota! – zachwyciła się GLaDOS moim jakże skomplikowanym wyczynem, kiedy zacząłem za pomocą aktywowanych ikonek ogarnianie, gdzie wyjście tak właściwie się znajdowało – Te rury normalnie służą w pomieszczeniach technicznych do transportowania przedmiotów testowych pomiędzy komorami. – zaczęła i chyba upodobała sobie opowiadanie o technicznych sprawach danego testu, co mi nie przeszkadzało oczywiście, zawsze czegoś ciekawego miałem okazję się dowiedzieć – Ta komora testowa pierwotnie wyglądała znacznie inaczej – kontynuowała, gdy dostrzegłem wysunięty najwyżej ze wszystkich panel podłogowy, koło którego, na ścianie przy jego drugim końcu, znajdowało się wyjście – jednak uznaliśmy, że interesujące byłoby przerobienie jej tak, aby drzwi otwierało się w ten sposób, który właśnie użyłeś. – mówiła i kurde, tej to się słowotok załączył od końcówki poprzedniej komory to musiałem przyznać, kiedy przy okazji portalami dostałem się na wysunięty panel – Nie należało to do łatwych zadań, ale najważniejsze, że się udało. – dodała, gdy przekroczyłem drzwi i ruszyłem całkowicie metalowym korytarzem ze skrętem w lewo – Ciekawym jest fakt, że sporo obiektów testowych po dojściu do tego pomieszczenia – ciągnęła dalej, a ja zacząłem iść nieco wolniej bowiem serio ciekawiło mnie, co miała do powiedzenia – przez jakiś czas uznaje monitor znajdujący się nad rurą główną – opowiadała, a ja przy okazji skręciłem w lewo, bowiem pierwsza część tego korytarza nie należała do długich – za miernik czasu, przez jaki otwarta jest dana część rury. – zakończyła swoją opowieść i hej, miło się dowiedzieć, że nie tylko ja tak miałem.
W sumie, jak już wspominałem, to miało swoje sensowne uzasadnienie. W końcu po tylu testach przechodzonych bez przerwy obiekt testowy miał prawo się zmęczyć. Ja, jak wiadomo, męczyłem się wolniej, no ale ja to człowiek 2.0-update 1. Przeciętna osoba teraz by pewnie więdła ze zmęczenia, bowiem co by nie było, przejście tego toru do tego momentu stanowiło nie lada wysiłek. Najważniejsze jednak pozostawało to, że powoli zbliżałem się do końca toru. Na serio nie wiedziałem, co GLaDOS ćpała, kiedy uznała, że wrzuci mnie do tego toru. Jasne, 2.0-update 1, jednak też nie przesadzajmy, również miałem swoje ograniczenia. No chyba, że testowanie w Aperture polegało też na sprawdzaniu jak daleko sięgały ograniczenia danej persony to wtedy miałoby swój sens. Rozmyślałem przy tym również o najdłuższym torze testowym i o tej wyjątkowo małomównej kobiecie, która go ukończyła. Z tego co mówiła Kostka Towarzysząca to po prostu zwykła laska, którą GLaDOS z jakiegoś nieznanego powodu wrzuciła do najdłuższego toru. Jakim cudem dała radę przejść sześćset sześćdziesiąt sześć komór testowych i nie paść to nie miałem zielonego pojęcia. To tylko udowadniało, że Opkolandia to wspaniała kraina i, że nie istniały tu rzeczy niemożliwe. Jak wspominałem, dobrze, że ja nie podzieliłem jej losu. Ciekawiło mnie tylko ile testów miał najkrótszy tor, bowiem o to Kostki Towarzyszącej nie zapytałem. Może ze dwadzieścia testów, chociaż może nie, dziesięć prawdopodobnie. Dwadzieścia to liczba optymalna, więc dziesięć to może najmniej. Chociaż kto ci tam wiedział, nie zdziwiłbym się, gdyby najkrótszy tor miał trzy testy, po tej placówce wszystkiego spodziewać się mogłem.
Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem doleciałem do testu sześćdziesiątego siódmego. Przed sobą zauważyłem białe ściany tworzące wybitnie krótki korytarz zakończony zamkniętymi drzwiami. Po prawej stronie znajdował się zakręt w prawo, który z jakiegoś powodu nieco odstawał od ściany, a pod spodem ikonki tego co miało mnie czekać w teście. No ten już na starcie wyglądał nietypowo to musiałem przyznać. Za wiele nie mogłem powiedzieć o tymże teście, bowiem wiele nie widziałem, dlatego oraz z faktu, że wyboru nie miałem, wyszedłem z tuby transportowej.
– Ten test może wyglądać na zepsuty oraz na taki, w którym nie powinieneś się znaleźć. – zaczęła swoją przemowę GLaDOS, kiedy wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie w kierunku zakrętu – Jednak, wbrew pozorom, tak nie jest. – dodała, gdy po dojściu do skrętu i odwróceniu się ujrzałem po lewej stronie szybę – Powodzenia! – zakończyła swoją wypowiedź, kiedy za szybą ujrzałem kamerę, która, po mym wejściu do tego miejsca, uniosła się.
Faktycznie, GLaDOS miała rację, bowiem to pomieszczenie testowe wyglądało jakby przypadkiem przekierowała windę do zepsutego toru. Ekran z cyfrą „24" koło zamkniętych drzwi trzymał się ściany na jednym kablu co dopiero teraz mogłem zauważyć. Obok szyby, po mojej stronie, stały dwa drewniane słupki, które ustawia się przed miejscem jakiegoś remontu. Kiedy natomiast wyjrzałem za szybę ujrzałem właściwe pomieszczenie testowe. Wyglądało pozornie normalnie, poza faktem, że w nadal pustym pomieszczeniu obserwacyjnym światło zostało wyłączone. To w sumie też dodawało klimatu do tego niby zepsucia komory, bowiem normalnie z pomieszczeń obserwacyjnych dostawało się światło. Nawet ściany wydawały się trochę wyblakłe, co do tej pory się nie zdarzało. Znajdowało się tam, w dalszej części testu w sensie, wąskie przejście dalej. Niedaleko niego znajdował się dyspozytor kostek z przyciskiem pod nim. Kiedy podszedłem do szyby dyspozytor wyrzucił kostkę na przycisk tym samym otwierając mi wejście. W sumie miło, bowiem przez chwilę pomyślałem, że może miałem jakoś użyć słupków do rozbicia szyby i przedostania się dalej.
Widząc jednak, że nie miałem niszczyć szkła, zawróciłem w kierunku wejścia i dostałem się do środka. Następnie, jako iż w miejscu, do którego wszedłem, nie znajdowało się nic co mógłbym zrobić ruszyłem w kierunku wąskiego przejścia dalej. No tu przynajmniej w pomieszczeniu obserwacyjnym pod szklaną podłogą świeciło światło. Nie odejmowało to jednak stylu pozornego zepsucia pomieszczenia testowego. Otóż na szklanej podłodze z jakiegoś powodu stały cztery słupki takie jak niedaleko wejścia właściwego. Na suficie, który znajdował się stosunkowo nisko, ujrzałem znajomy odbiornik kulki energetycznej. Dyspozytor znajdował się na dole pomieszczenia jak coś. Na mojej wysokości widniał również, nieco przechylony w przód, przycisk do naciśnięcia. Szczerze to trochę się obawiałem. Niby GLaDOS mówiła, że to pomieszczenie w rzeczywistości nie jest zepsute, jednak obawa nadal pozostała. Przynajmniej kiedy wszedłem na szklaną podłogę nie zawaliła się pode mną. No cóż, przycisk i tak musiałem nacisnąć, bowiem inaczej nie posunąłbym się do przodu, dlatego podszedłem do niego i zrobiłem to.
Kiedy to wykonałem dla bezpieczeństwa odsunąłem się do głównego pomieszczenia, a właściwie za szybę znajdującą się za wejściem. Bowiem kiedy spojrzałem w dół ujrzałem, że dyspozytor wyrzucił od cholery kulek energetycznych, które zaczęły się odbijać. Z tego co zauważyłem po cofnięciu się latały tak, że rozbiły szklaną podłogę. Jedna nawet wleciała do głównego pomieszczenia testu, ale na szczęście nie wyleciała przez wyjście. Ja nie mooogę, ktoś chyba na serio chciał się pozbyć wszystkich kul energetycznych jakie ten odbiornik emitował. Jeżeli ciekawi cię moja opinia w tej kwestii to jeszcze bardziej dodawało do stylu pozornie zepsutej komory testowej. Wyglądało to bowiem jakby dyspozytor nie działał poprawnie, mimo iż podejrzewałem, że w rzeczywistości się nie zepsuł. Obecnie jednak, kiedy wszystkie latające kule się zdezintegrowały ponownie wszedłem do testu i, powoli, uważając, bowiem szczególnie w takim miejscu przezorny zawsze ubezpieczony, ruszyłem w stronę wąskiego przejścia.
Na szczęście po dojściu w miejsce, w którym jeszcze niedawno znajdowała się szklana podłoga, nie działo się nic, co mogłoby stanowić dla mnie zagrożenie. Kiedy jednak spuściłem wzrok ujrzałem, że dyspozytor nadal emitował od cholery kulek energetycznych, tylko teraz latały tak jak powinny. Nadal nie rozumiałem na kiego grzyba im tyle tych kul emitowanych przez jeden dyspozytor, ale weź tu zrozum logikę Aperture. To umieli chyba tylko dwaj Nadbogowie. No ale obecnie najpierw pomarańczowy portal dałem na panelu pod odbiornikiem, a niebieski na ścianie, w którą uderzały kulki i na wszelki wypadek cofnąłem się za wejście do głównego pomieszczenia. Przy okazji też pomarańczowy portal umieściłem nad sobą i z niebieskim też to zrobiłem, abym w którymś momencie mógł tam wejść bez problemu.
Nie zdążyłem za wiele sensownych myśli mieć, bowiem kulki zdezintegrowały się stosunkowo szybko. Kiedy to nastąpiło po prostu ponownie ruszyłem do tamtej nieszczęsnej części testu. Po znalezieniu się tam, a właściwie w wąskim przejściu, strzeliłem pomarańczowy portal na biały fragment ściany za drzwiami, a niebieski na ścianie obok mnie. Natomiast po przejściu przez portal wróciłem się jeszcze raz, bowiem wolałem wziąć ze sobą kostkę z głównego pomieszczenia. Nigdy nie wiadomo, kiedy by mnie się jeszcze raz przydała, a w komorach testowych to zawsze lepiej mieć niż nie mieć. Poza tym po prostu sądziłem, że jej cel egzystencji tutaj to nie tylko otwierać wejście, bowiem to by się okazało dość dziwne. W każdym razie, kiedy stosunkowo szybko ponownie znalazłem się z kostką po drugiej stronie przed sobą ujrzałem zamknięte drzwi do pomieszczeń technicznych, niestety na kod. Znaczy wiadomo, że skoro prowadziły do tej komory testowej to musiały zostać zamknięte aby uniemożliwić obiektom testowym nawianie. Niemniej to ponownie dość dziwny wybór umieszczać takie drzwi w pomieszczeniu testowym. Chociaż w sumie na dobrą sprawę ta komora testowa i tak od początku wyglądała nietypowo, więc co to kogo obchodziło, co nie?
Obecnie po prostu skręciłem w prawo i ruszyłem krótkim, prawie całkowicie metalowym, korytarzem. Prawie, bowiem z jakiegoś powodu ściana po lewej stronie miała kolor wyblakły biały. Ekhm! Może by mi ktoś drzwi do dalszej części otworzył? Bowiem jak zostały zamknięte tak pozostały, a nie widziałem możliwości otwarcia ich. No cóż, najwidoczniej musiała istnieć jakaś możliwość dostania się dalej, skoro GLaDOS ich nie otwierała. Na razie uznałem, że zostawię kostkę tutaj, bowiem to logiczne, że jakoś drzwi otworzyć musiałem i ruszę na poszukiwanie sposobu.
Owy pojawił się praktycznie od razu, bowiem kiedy zawróciłem ujrzałem, że dotychczas znajdujący się w ścianie biały panel nieco wysunął się umożliwiając mi przejście. Hej, na serio zaczynał mnie się podobać ten test. Po prostu jak na razie wydawał się stosunkowo oryginalny, a to zawsze jakaś zaleta, szczególnie w sześćdziesiątym ósmym teście ze stu. No to grzecznie przeszedłem za panel i jedyne co tam ujrzałem, poza czerwonym światłem, to wyłącznik prądu oraz ostrzeżenia o wysokim napięciu. Serio miałem prąd w komorze wyłączyć aby przejść dalej? No chyba tak, bowiem z innej przyczyny nie musiałbym tutaj iść. Dlatego też, nie widząc innej opcji ruszenia dalej, wyłączyłem przełącznik, gasząc prund.
Kurde, ale ciemno się zrobiło w tym korytarzu. Nie dziwne, jednak nie spodziewałem się aż takich ciemności. No ale dzięki temu, że obecne tu kamery posiadały czerwoną diodę oraz trzy diody posiadały dotychczas zamknięte drzwi szybko do nich doszedłem. Owe drzwi obecnie, dzięki wyłączeniu prądu, zostały lekko uchylone. Nadal nie mogłem przez nie normalnie przejść, ale po drugiej stronie znajdowała się biała ściana, na której mogłem bezproblemowo umieścić portal. Drugi z kolei dałem na ścianie obok mnie i, razem z kostką, przeskoczyłem na drugą stronę.
Tam światło świeciło normalnie, miło w sumie wiedzieć, że nie musiałem operować w egipskich ciemnościach. Co prawda dodałoby to jakieś utrudnienie, jednak wolałem utrudnienie, które nie zaczęłoby irytować po minucie. Dodatkowo po lewej stronie zauważyłem zamknięte drzwi, które, z tego co informowały ikonki koło niego, stanowiły wyjście z testu. Po mej prawej stronie widniała stosunkowo wysoka szyba, z również szklanym dachem, za którą stał przycisk na kostkę. No, mówiłem, że musiałem ją ze sobą wziąć? Mówiłem. W końcu to wydawało się logiczne, że musiałem ją gdzieś jeszcze wykorzystać. A i swoją drogą jedna z szyb pomieszczenia obserwacyjnego umieszczonego na wysokiej ścianie została zamieniona na dyktę. Fajny w sumie drobny element dodający do stylu w jakim ta komora została stworzona. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że w sumie w głównym pomieszczeniu jedna z szyb tamtejszego pomieszczenia obserwacyjnego również została na ową dyktę zamieniona.
Obecnie jednak musiałem zastanowić się co powinienem zrobić. Znaczy technicznie powinienem wiedzieć, bowiem Rattman najwidoczniej też tu dotarł, gdyż na podłodze niedaleko mnie znajdował się czerwony „X", w sumie tak samo jak na jednej z białych ścian szklanego pomieszczenia oraz wysoooko, wysoko na suficie. Hmmm...Tak, to chyba jedyne wyjście, bowiem inaczej nie powinienem mieć możliwości rozbicia szyby. Dlatego też pomarańczowy portal umieściłem na czerwonym „X" na suficie. Swoją drogą to czy Rattman umiał latać? Bowiem ten sufit znajdował się CHOLERNIE wysoko, więc jak inaczej mógłby tam ten znak umieścić? A, no tak, w sumie racja, Opkolandia to zawsze odpowiedź na nasze egzystencjalne problemy. Może po prostu go lubiła i jakoś umożliwiła mu zrobienie tego.
W każdym razie, wracając do teraźniejszości, kostkę przeniosłem na „X" na podłodze i wystrzeliłem tam niebieski portal. No, sufit został umieszczony odpowiednio wysoko, dlatego też kostka po uderzeniu w szklany sufit rozbiła go. Widząc to, zeskoczyłem do pomieszczenia, przy okazji rozbijając obecnie niestabilne resztki szkła. Tam dzięki symbolowi „X" wnioskowałem, że musiałem z jakiegoś powodu rozbić szybę boczną. Niby mógłbym i bez tego dostać się do wyjścia, ale raczej Rattman miał powód aby umieścić tu ten symbol, co nie?
Uznałem, że on jednak lepiej wiedział jak ten test przejść, skoro tutaj przede mną się znalazł, dlatego postanowiłem skorzystać z tego, że kulturalnie oznaczył, jak miałem dalej przechodzić ten test. No to, po zeskoczeniu, umieściłem kostkę na podłodze równo z miejscem na ścianie, na którym została napisana litera „X". Po zrobieniu tego, portalami dostałem się na boczne, metalowe fragmenty tej szklanej klatki, a następnie pomarańczowy portal umieściłem w oznaczonym iksem miejscu sufitu, a niebieski pod kostką. Kiedy natomiast ujrzałem, że kostka znajdowała się blisko wpadnięcia w niebieski portal szybko pomarańczowy umieściłem na literze X na ścianie. Dzięki temu od szybkości z jaką kostka spadała, rozbiła bezproblemowo szklaną ścianę.
W tym Aperture to definitywnie nie mogli mieć problemu z produkcją lub kupnem odpowiedniej ilości szyb, skoro szastali nimi po komorach testowych, których przejście wymagało rozbicia szkła. Podejrzewałem jednak, że owe szkło produkowali sami, bowiem by chyba zbankrutowali, gdyby musieli kupować go nie wiadomo ile. Oczywiście nie narzekałem na takie pomieszczenia testowe, żebyś nie pomyślała sobie nie wiadomo co, po prostu zastanawiało mnie ileż musieli tego szkła produkować, żeby go nie oszczędzać. No ale przynajmniej dzięki temu raz na jakiś czas miałem do zrobienia coś innego niż tylko przenieść kostkę na przycisk lub doprowadzić kulkę do odbiornika. Jak na tak długi tor testowy to już coś.
Przechodząc jednak do wykonywanych przeze mnie czynności, to po rozbiciu szklanej ściany poszedłem po kostkę i umieściłem ją na przycisku otwierającym drzwi. Przez nie ujrzałem krótki korytarz, zakończony białymi ścianami. Przy okazji po drugiej stronie drzwi, z jakiegoś powodu, stał obok nich przycisk na piedestale, bowiem uznałem, że przyciski do naciśnięcia tak będę nazywał. Łatwiej się po prostu do owych odnosić, chociaż wiadomo, że jeżeli na przykład trafiłby się przycisk umieszczony bezpośrednio na ścianie to nie określałbym go mianem tego na piedestale. Jednak, poza tym, widziałem, że po prawej stronie droga została zablokowana szybą. No, dobrze zrobiłem słuchając się wskazówek Rattmana, to teraz oszczędziłem sobie kilka chwil życia. Dobrze, że ten typ kulturalnie się zachowywał i co jakiś czas zostawiał wskazówki jak przejść daną komorę testową. To po prostu ułatwiało mi życie, a, jak zapewne wiesz, zależało mi na jak najszybszym zakończeniu tego toru i powrotem do domu. Obecnie jednak, poszedłem na koniec korytarza za drzwiami, aby sprawdzić co znajdowało się za szybą. Rozumiesz, mogła tam znajdować się dalsza część testu i musiałem na przykład sprawdzić czy kostka po wystrzeleniu nie wpadłaby do kwasu. No i też ogólnie czy nie czekało mnie dalej nie wiadomo jakie niebezpieczeństwo, w końcu w tym ośrodku absolutnie wszystko wydarzyć się mogło.
Dłużej zastanowić się nie zdążyłem, bowiem szybko doszedłem do końca korytarza. Natomiast za szybą ujrzałem po prostu korytarz stworzony ze ścian przewodzących portale i z oddali oświetlony czerwonym światłem z jakiegoś powodu. No, czyli nie czekało mnie niebezpieczeństwo lub coś w tym stylu, więc mogłem spokojnie szybę rozbijać. Dlatego też wróciłem do pomieszczenia z kostką i pomarańczowy portal ustawiłem na czerwonym iksie na suficie. Następnie, kostkę przeniosłem na białą powierzchnię podłogi i pod nią wystrzeliłem niebieskim portalem. Kiedy natomiast wypadła przez pomarańczowy, nim zdążyła w niebieski wpaść, pomarańczowy umieściłem na ścianie naprzeciwko szklanej przeszkody. Dzięki temu po kilku chwilach utorowała mi drogę dalej. Proste, acz niespotykane w wypadku testów w tym torze, więc nie narzekałem na mechanikę tłuczenia szyb. Obecnie, aby poszło szybciej, wskoczyłem w niebieski portal i ruszyłem w stronę przejścia, które stosunkowo szybko skręcało w lewo. Podczas drogi oczywiście wziąłem ze sobą kostkę, bowiem podejrzewałem, że jeszcze by mnie się w tej komorze przydała.
Po skręceniu w lewo ujrzałem dłuższą część korytarza z nieruchomym wiatrakiem na ścianie po prawej stronie. Okazało się, że to właśnie zza niego wydobywało się to czerwone i niedające wiele światła światło. Na końcu korytarza natomiast znajdowała się siatka dematerializująca, za którą widniały zamknięte drzwi oraz panel ścienny wysunięty tak, że drogę blokował. Przy okazji pomiędzy panelem a ścianą znajdowało się też sporo drewnianych skrzynek, drewnianych blokad i innych tego typu rzeczy. A no i przed siatką dematerializującą, na ścianie, oczywiście wisiała kamera, ale to już standard w tym miejscu. Plus, kiedy ruszyłem przed siebie, zorientowałem się, że normalne światło też na jakiś czas się włączało, ale po chwili wyłączało i nawet trochę iskier leciało. Faktycznie, dobrze im szło zachowanie stylistyki zepsutego pomieszczenia testowego. W sumie ciekawiło mnie, dlaczego ktokolwiek stworzył ten tor testowy uznał, że tę komorę da w takim oto stylu. Nie żeby mi to przeszkadzało oczywiście, przynajmniej dodawało to coś oryginalnego do tego toru. Po prostu zastanawiało mnie dlaczego akurat taka stylistyka. W końcu zawsze można wymyślić coś innego, niemniej nadal, nie narzekałem. Ciekawie się wykonywało test w tak ustylizowanym pomieszczeniu.
Obecnie jednak, kiedy podszedłem do siatki dematerializującej, ujrzałem, że panel cofnął się, a światło włączyło się już tak na stałe. Przy okazji panel ten spełnił rolę szczotki do podłóg, bowiem rozwalił drewniane przeszkody i część z nich zamiótł w ścianę umożliwiając mi przejście dalej. No tylko wiedziałem, że dalej musiałem iść bez kostki, bowiem przede mną widniała siatka dematerializująca. Uznałem jednak, że zostawię ją przed ową siatką. Nie wiedziałem w końcu czy na przykład nie musiałbym jakoś owej siatki wyłączyć i po kostkę wrócić. No a po co utrudniać sobie życie, skoro owej kostki niszczyć nie musiałem, co nie? Dlatego po prostu postawiłem ją przed siatką i przekroczyłem ową.
Weeelll, okazało się, że można powiedzieć trafiłem w pewnym sensie do punktu wyjścia. Jasne, naprzeciwko mnie znajdowały się drzwi, a po ich prawej stronie wgłębienie z przyciskiem na kostkę. Jednak po prawej stronie dostrzegłem, że znalazłem się niedaleko wejścia do testu, do którego drogę, ekhm, „odgradzały" drewniane słupki. Czy ja w ogóle mogłem sobie skrócić tę komorę, a tego nie zauważyłem? Szczerze nie pamiętałem w tym momencie, ale osobiście nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że nie. To byłoby serio dziwne, gdyby autor bądź autorka toru testowego pozostawił lub pozostawiła tutaj takie ułatwienie w przejściu. Obecnie jednak, jako iż wiedziałem, że w pierwszym pomieszczeniu znajdowała się kostka, uznałem, że udam się po nią. Dlatego pomarańczowy portal najpierw umieściłem naprzeciwko przycisku we wnęce koło drzwi i ruszyłem po kostkę.
Kurna, ale mnie się ten tor nudził, normalnie nie masz pojęcia. Ewidentnie ktoś przesadził z jego długością, bowiem i mnie zaczęło to już męczyć, a przypominam, że jam jest człowiek 2.0-update 1. Przede mną jeszcze, nie licząc już tej komory, trzydzieści dwie do końca, ale owego końca nadal nie widziałem. Normalnie ciągnęło się to jak ser na pizzy, co absolutnie nie pomagało. Dodatkowo do pieca dowalał fakt, że nie posiadałem nawet zegarka na rękę, więc rachubę czasu to ja już dawno straciłem. Jedynie mogłem na moment ją odzyskać w, jak zapewne pamiętasz, drugim pomieszczeniu testowym z Kostką Towarzyszącą. Chciałem, aby to wszystko się skończyło, jednak podświadomie czułem, że, jako iż żyliśmy i żyjemy w Opkolandii, to wydostanie się z tego miejsca w rzeczywistości nie należałoby do łatwych. I tak zamierzałem do tego dążyć, w końcu nawet jeżeli nie miałbym do kogo wracać, to zawsze lepiej przeżyć resztę swego życia po życiu na wolności, co nie?
Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem doszedłem do kostki. Po podejściu niebieski portal umieściłem na najbliższym fragmencie ściany, wziąłem kostkę, przeszedłem na drugą stronę i postawiłem ją na przycisku.
– Gratulacje! – pochwaliła mnie GLaDOS, uświadamiając mnie w tym, że to już koniec tego poziomu, że tak to określę, gdy ominąłem kostkę – Co najbardziej zaskakujące najlepiej poradziłeś sobie w części testu, w której należało wyłączyć światło. – mówiła, kiedy szedłem powoli, bowiem droga do tuby transportowej do długich nie należała, a chciałem wysłuchać co miała mi do powiedzenia – Wiele obiektów testowych na początku ma problem ze zorientowaniem się, jak należy otworzyć drzwi. – wypowiedziała to wybitnie długie zdanie numer chuj wie który, chyba mieliśmy dzisiaj jakiś dzień długich zdań, kiedy przeszedłem przez siatkę dematerializującą za drzwiami wyjściowymi – Jednak ty, po raz kolejny, udowodniłeś, że nie ma dla ciebie rzeczy trudnych. – zakończyła zachwalanie mojej zajebistości, gdy stosunkowo szybko wsiadłem do tuby transportowej.
Kuuurna, jak ona mnie komplementowała, normalnie że weź. Jak niejednokrotnie wspominałem oczywiście, że wolałem to, niż gdyby miała mnie bezpodstawnie obrażać czy coś w tym stylu. Niemniej nadal sądziłem, że wyolbrzymiała sprawę, aby mieć pretekst do wręcz NadZachwalania mnie. Nie chciało mnie się wierzyć, że sporo osób nie ogarnęłoby, że odpowiedź na otwarcie części tamtych drzwi stanowił przełącznik prądu. Kurde, to wręcz oczywiste, wszakże znajdował się za jedynym wysuniętym panelem. Jak jakikolwiek obiekt testowy wyobrażał sobie otwarcie owych drzwi? Niby na każdym kroku przekonywałem się, że w Aperture absolutnie NadWszystko wydarzyć się mogło, niemniej też bez przesady. Chociaż z drugiej strony powiedzenie, że najciemniej pod latarnią z dupy się nie wzięło, więc może miało jakiś sens. Chciałem jednak, aby obecnie coś niespodziewanego się wydarzyło, co by przerwało dotychczasową monotonię toru testowego. Wiedziałem, że nie miałem za bardzo co liczyć na fajerwerki, wszakże jedyne co to musiałem pomieszczenia testowe wykonywać, niemniej i tak. Chyba każdemu w końcu zaczęłoby się nudzić takie wieczne robienie praktycznie tego samego, no nie? Dodatkowo w Opkolandii NadWszystko mogło i może się zdarzyć, więc mogłem mieć nadzieję, że coś takiego by się wydarzyło.
Nie zdążyłem się dłużej zastanowić, bowiem w którejś chwili ujrzałem, że doleciałem do testu sześćdziesiątego ósmego. Przed sobą widziałem długi korytarz zrobiony prawie w całości z metalu. Kończył się białą ścianą i rozgałęzieniami w prawo i lewo. Dodatkowo niedaleko wyjścia ujrzałem, na ścianie po lewej stronie, znany mi już monitor, a naprzeciwko niego szybę. Kija mi to mówiło, nawet minimalnie, na czym ta komora testowa miała polegać, więc nawet nie miałem czego dodatkowo w myślach skomentować. No to oraz z faktu, że wyboru nie miałem, wyszedłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie.
– Zgodnie z zasadami bezpieczeństwa Aperture Science – zaczęła GLaDOS, kiedy zacząłem iść wolniej, bowiem ciekawiło mnie co tam miała mi do przekazania – musisz zostać poinformowany, że ten test wymaga kontaktu z nieizolowanymi elementami elektrycznymi – mówiła, gdy przechodząc obok szyby odwróciłem wzrok w jej kierunku i ujrzałem za nią jedynie sporych rozmiarów pomieszczenie biurowo-obserwacyjne, z tego co mogłem wywnioskować po jego wyglądzie – co w pewnych warunkach może być niebezpieczne. Aby uzyskać więcej informacji – kontynuowała swoją przemowę, kiedy doszedłem do głównego i stosunkowo ciemnego pomieszczenia testu – weź udział w seminarium Enrichment Center poświęconym bezpieczeństwu obsługi urządzeń elektrycznych. – zakończyła swoją wypowiedź, gdy po lewej stronie ujrzałem białą ścianę oraz przy okazji biały fragment podłogi, a także słyszałem, z wysoka i z prawej strony, głosy wieżyczek.
Szczerze to zaczynało się robić interesująco. Aż zaczęło mnie ciekawić jakby ten test wyglądał, że mógł wiązać się z kontaktem z nieizolowanymi elementami elektrycznymi. No cóż, jakbym nie ruszył dalej to bym się nie przekonał, więc, oczywiście nie odrzucając na bok faktu, że wyboru to ja za bardzo nie miałem, zacząłem wykonywać tenże test. Na razie jednak musiałem się zorientować, gdzie teraz powinienem iść, dlatego jeszcze rozejrzałem się. Po prawej stronie pomieszczenia, na ścianie, ujrzałem szybę. Za ową znajdował się korytarz, z kolejną szybą na przeciwległej ścianie. Owy korytarz zawierał, na razie zamknięte, drzwi, do których zapewne miałem się dostać. Z tego co widziałem na razie miałem dostać się wysoooko na podwyższenie, tylko...jak miałem to zrobić, skoro ściany i sufit u góry zostały stworzone z metalu? Hmmm...Rozejrzałem się od razu w poszukiwaniu odpowiedzi i owa nadeszła szybciej niż się tego spodziewałem. Otóż, kiedy uniosłem wzrok, ujrzałem wysunięty, biały panel ścienny. Od razu, wiedząc już co powinienem zrobić, wystrzeliłem tam pomarańczowy portal i poszedłem na biały fragment podłogi. Po znalezieniu się tam, wystrzeliłem pod siebie niebieski i, po wyrzuceniu mnie i ponownym wpadnięciu w portale, wylądowałem na białej podłodze, której z dołu nie mogłem dostrzec.
Nad sobą dodatkowo zauważyłem biały fragment ściany, a na równoległej do niego ścianie miejsce, do którego miałem się udać, ponownie stosując pęd. No to od razu wykonałem co trzeba i, po wyrzuceniu, znalazłem się w pomieszczeniu z drzwiami, po drugiej stronie drugiej szyby oddzielającej korytarz z drzwiami głównymi, że tak to określę. Nie miałem zielonego pojęcia jak je otworzyć, szczególnie, że koło nich nie widziałem możliwości ich otwarcia. Dlatego, aby ogarnąć jak dostać się dalej po prostu ruszyłem tak, jak prowadziły niebieskie diody na podłodze. Proste, one na stówę by mnie doprowadziły do sposobu otwarcia tych drzwi.
No cóż, do właściwego sposobu nie doszedłem, jednak trafiłem do stosunkowo sporego i wysoookiego pomieszczenia. Podłoga została stworzona z materiału przewodzącego portale, a na niej stały dwa metalowe sześciany, z których składały się metalowe ściany, na jednym z nich leżała kamera, a obok owego sześcianu stał stół. Ummm...OK? To dość specyficzne jak na pomieszczenie testowe, nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim. Podejrzewałem, że może Rattman z jakiegoś powodu to ustawił tutaj, innego wyjaśnienia nie znajdowałem. Co prawda nie wiedziałem i do dzisiaj nie wiem po co miałby to zrobić, jednak ludzie są dziwni.
Długo nie zaprzątałem sobie głowy tym specyficznym widokiem, tylko uniosłem wzrok. Okazało się, że drzwi, od których przyszedłem, aktywowała kulka energetyczna. Odbiornik znajdował się najwidoczniej za dostrzeżonymi przeze mnie i na razie zamkniętymi drzwiami, do których prowadził jakiś kabel. Widziałem również dochodzące z prawej strony celowniki wieżyczek, więc przynajmniej wiedziałem, że to w tym miejscu miałem na nie uważać. Dlatego na razie, wiedząc, że musiałem dostać się na górę, pomarańczowy portal umieściłem na wysoko położonym, białym fragmencie ściany. Nim wystrzeliłem pod sobą niebieski portal musiałem zaczekać, bowiem gdybym ot tak o użył pędu, to latająca na trasie mego lotu (#sens) kulka energetyczna mogłaby mnie zdematerializować. Dlatego pędu użyłem, gdy, na ten moment, zdezintegrowała się.
Kiedy natomiast leciałem, ujrzałem w locie za wieżyczkami białą ścianę. No i dziękujemy, przynajmniej wiedziałem jak miałem uniknąć postrzelenia mnie. Od razu wystrzeliłem szybko na ową ścianę portal i, nim wieżyczki zdążyły mnie namierzyć, już wylądowałem na podłodze. Na razie szło mi prosto, jednak nie należało chwalić dnia przed zachodem słońca, a w Aperture to już w ogóle. Nie mogłem mieć pewności czy dalsze przechodzenie tego pomieszczenia testowego nie stanowiłoby wyzwania. Akurat w wypadku tego toru testowego, jak już się przekonałaś, NadWszystko wydarzyć się mogło.
Obecnie jednak, po znalezieniu się na podłodze, wystrzeliłem portal pod sobą i dzięki temu znalazłem się za wieżyczkami. Po znalezieniu się tam od razu chwyciłem je i zlikwidowałem zrzucając z podwyższenia. Oczywiście wiadomo, uważałem, aby nie wpadły w portal. Wolałem oszczędzić sobie postrzelenia przez strzelającą na oślep wieżyczkę. Po pozbyciu się zagrożenia, najpierw stanąłem na przycisku, aby sprawdzić, czy za drzwiami faktycznie znajdował się jedynie odbiornik. Zawsze lepiej się upewnić, że nie musiałem jeszcze tam iść, co nie?
Okazało się, że nie musiałem udać się w tamto miejsce, bowiem faktycznie widniał tam jedynie odbiornik kulki. Tylko...jak ja miałem doprowadzić do niego kulkę, skoro to podwyższenie nie znajdowało się na wysokości drzwi? A, no tak, obiekt testowy debil, normalnie nie ma co. Odpowiedź okazała się oczywista, jednak czy można mnie winić za to, że nie zorientowałem się od razu? To już sześćdziesiąty ósmy test ze stu, a przypominam, że musiałem przechodzić je jedynie z krótkimi przerwami na dotarcie do kolejnej komory testowej. Każdy na moim miejscu zaczynałby się już czuć zmęczony. W każdym razie, po zorientowaniu się jak miałem doprowadzić kulkę energetyczną do odbiornika najpierw wystrzeliłem pomarańczowy portal na białym pasie ściany, który znajdował się prostopadle do przycisku na kostkę, bowiem on z kolei znajdował się naprzeciwko drzwi, za którymi widniał odbiornik. Następnie stanąłem na przycisku i niebieski portal dałem na białym fragmencie ściany, w który uderzała kulka. Jako iż nim wpadła do portalu zdematerializowała się musiałem chwilę zaczekać. Ta chwila jednak nie okazała się na tyle długa, abym zdążył się nad czymkolwiek zastanowić. Ani się nie obejrzałem, a kulka już trafiła we właściwe miejsce.
Kiedy to nastąpiło, zeskoczyłem w drugą górę a.k.a. dół i ruszyłem w stronę drzwi, które odbiornik aktywował. Ciekawiło mnie, czy za owymi znajdowała się dalsza część testu czy tuba transportowa. W sumie zdziwiłbym się, gdyby prawdą okazała się ta druga opcja, bowiem ta komora nie zaliczała się do specjalnie długich. Jasne, podczas tego toru już czasami na takowe natrafiałem, jednak powoli zbliżałem się do końca toru, więc długość pomieszczeń powinna się zwiększać. Chociaż jasne, przekonywałem się z każdą chwilą, że w Aperture absolutnie NadWszystko wydarzyć się mogło. Na szczęście okazało się, że nie doszedłem jeszcze do wyjścia, bowiem po podejściu do drzwi za siatką dematerializującą, na końcu stosunkowo krótkiego korytarza, ujrzałem dalszą część pomieszczenia. Przez siatkę dematerializującą widziałem, że należało ono do dużych oraz zawierało podobną co ostatnio sieć rur, tylko tym razem od środka rury podświetlało czerwone światło cholera wie czemu. Jako iż znajdowaliśmy i znajdujemy się w Opkolandii to nie zdziwiłbym się, gdyby rzeczywistość uznała, że tak owe rury wyglądały cool czy coś w ten deseń. Po tym świecie absolutnie wszystkiego spodziewać się mogłem, mogę i będę mógł.
Anyway, szybko musiałem się schować przy ścianie obok drzwi, bowiem okazało się, że jako utrudnienie w tamtym pomieszczeniu postawiono wieżyczki. Na szczęście zdążyłem się ukryć nim jedna z nich mnie namierzyła, ale to i tak taka trochę chujnia. Powinni jakoś ustawić te wieżyczki aby obiekt testowy miał chociażby szansę przejść dalej. Jednak racja, oczekiwanie po tym ośrodku logiki to liczenie na to, że politycy przestaną kłamać. Powracając jednak do teraźniejszości, po chwili uznałem, że lepszego wyboru na ten moment nie posiadałem. Postanowiłem jak najszybciej wbiec do dalszej części komory i spróbować się jakoś przed celownikiem wieżyczki ukryć. Na szczęście okazało się, że na sto procent w to miejsce przede mną trafił Rattman, bowiem kiedy biegłem ujrzałem niedaleko przewrócony na bok stół. I bardzo kurwa dobrze, że Rattman to zrobił, to przynajmniej miałem się gdzie ukryć. Biegnąc tam nie zauważyłem jakieś innej możliwości ukrycia się, a nie chciałem skończyć zastrzelony przez wieżyczki. Plus przy okazji mogłem zlikwidować jakoś sensownie te wieżyczki nie ryzykując postrzeleniem.
Oczywiście pozbycie się ich należało do banalnie prostych, bowiem ściany w tym miejscu przewodziły portale. Dlatego też najpierw jeden umieściłem niedaleko siebie, a następnie szybko wychyliłem się zza stołu i drugi dałem koło tej wieżyczki, która niedawno prawie mnie namierzyła. Następnie wstałem, szybko przebiegłem przez portal i, aby poszło szybciej, kopnąłem wieżyczkę, dzięki czemu się przewróciła. Dzięki zastosowaniu tego ruchu zdążyłem uciec za stół nim kolejna z wieżyczek mnie namierzyła. Generalnie w podobny lub taki sam sposób zlikwidowałem pozostałe wieżyczki, więc nie ma sensu, abym ci to dokładnie opisywał, bowiem bym cię tylko zanudził. No a do tej pory wiem, że moja opowieść nie ma w sobie za dużo akcji, jednak naprawdę muszę opisać ci poszczególne testy tego toru, bowiem to istotne w opisywaniu co się tam dalej ze mną działo. Nie martw się, po setnym teście, przynajmniej na jakiś czas, coś ciekawszego zacznie się dziać, więc warto czekać.
Przechodząc jednak do mego dalszego przechodzenia tego testu, po zlikwidowaniu zagrożenia rozejrzałem się, gdzie miałem udać się dalej. W sumie szybko zorientowałem się w tym, bowiem od rur odchodziły kable, które prowadziły do miejsca, które co tam bądź miało aktywować oraz do aktywatora, że tak to określę. Okazało się, że najpierw musiałem udać się do przycisku do naciśnięcia znajdującym się na podwyższeniu, które portali nie przewodziło. No ale ściany nadal owe przewodziły, dlatego najpierw pomarańczowy portal umieściłem wyżej nad podwyższeniem, aby mieć pewność, że po przekroczeniu portali spadnę na nie. Zaś niebieski z portali dałem na fragmencie ściany na mej wysokości. No, jako iż jam jest epickość to okazało się, że dobrze wymierzyłem wszystko i po przekroczeniu portali opadłem na podwyższenie. No co się znowu tak na mnie patrzysz, kobieto, przecież ci same fakty prezentuję, każdy wiedział i wie, że ze mnie zajebistość do nie wiadomo której potęgi. Normalnie aż dziwne, że ktoś tak przeidealny jak ja nie powstał z Czystej Zajebistości lub NadCzystej NadZajebistości. Hehe.
Aaanyway, po znalezieniu się na podwyższeniu rozejrzałem się, aby mniej więcej ogarnąć jak rury przechodziły, to może pomogłoby mi to jakoś w przejściu tej części testu. Swoją drogą, poza rurami, to zauważyłem, że ikonka informująca czy dane cokolwiek jest aktywne, czy nie, zamiast znajdować się na ścianie to sobie na kablu zwisała. Aperture pełną pizdą, normalnie nie ma co, aż dziwne, że się jeszcze nie zerwała z tego kabla. Chociaż na dobrą sprawę, jak zapewne pamiętasz, w tym torze testowym trafiłem już na przycisk wmontowany w rurę, więc to nie powinno mnie dziwić. Nah, podejrzewałem, że teraz tak tylko gadałem, ale w rzeczywistości i tak bym się jeszcze niejednokrotnie zastanawiał nad nieistniejącą logiką tego miejsca. Na razie jednak, po ogarnięciu wszystkiego co musiałem i czego teraz ci nie powiem, aby nie spoilerować przejścia tej części poziomu, nacisnąłem przycisk aktywujący konkretny odcinek rur. Dzięki temu z trzech odcinków spadły kule obciążeniowe, że tak je zacznę nazywać, jednak tylko z jednego odcinka owa poleciała w, z mej perspektywy, lewo i wpadła w miejsce z dyspozytorem kostek.
Bruh, jak zwykle coś musiało się zjebać, ale jednak nie. Otóż, gdy kula wpadła do zamkniętej części podwyższenia, okazało się, że otworzyła drzwi wyjściowe. Nie no, fucking nice, ale ja tu poświęciłem kilka chwil na wyliczenie ewentualnego przelotu kuli bądź kul, w końcu na początku nie wiedziałem, ile ich się w rurach znajdowało oraz jak powinienem aktywować poszczególne odcinki, a tu lipa, wystarczyło jeden przycisk nacisnąć. Niby spoko, to oszczędziłem trochę czasu, jednak rozumiesz, c'nie. Co do zjebania się czegoś to po prostu usłyszałem, że coś niedaleko wyjścia jebło, a gdy zeskoczyłem zauważyłem, że drogę do tuby transportowej blokowały mi wydostające się wiązki prądu. Jako iż GLaDOS nie ruszała żuchwą i nie obchodziło oraz nie obchodzi mnie, że komputery nie mają żuchwy mogłem wywnioskować, że to część testu. Trochę to nietypowe, ewidentnie ktoś robił ten test na haju. Normalnie mógłbym przekroczyć ten prąd na wyjebce, jednak przypominam, że moje nadprzyrodzone zdolności nadal pozostały zablokowane, także no. Podejrzewałem, że w obecnym stanie ten prąd mógł mnie zajebać.
Chociaż hej, chwila, wpadłem na jebiący zasady BHP, ale cool, pomysł jak dostać się do tuby transportowej. Wiedziałem, że ten pomysł kłócił się z tym, jak powinienem pozbyć się problemu prądu, bowiem na stówę musiałem go jakoś wyłączyć. Ja jednak uznałem, że zrobię jakiś cool ruch, bowiem tak plus aby tam się GLaDOS nie nudziło podczas patrzenia jak w zaplanowane sposoby przechodziłem wszystkie testy. Dlatego też najpierw działo portalowe chwyciłem w jedną rękę, bowiem przynajmniej jedną wolną potrzebowałem. Następnie zaś, stanąłem naprzeciwko korytarza prowadzącego do wyjścia i rozpędziłem się. Po zrobieniu tego, nad nakurwiającymi wiązkami prądu zacząłem przeskakiwać tak, jak na przykład w przeciętnej, amerykańskiej kreskówce przeskakuje się nad kilkoma wiązkami laserów w jednym miejscu. Po prostu nogami odbijałem się od podłogi, obracałem tak, aby móc odbić się lewą ręką, robiłem obrót i tak wkoło. Oczywiście obecnie miałem trudniej niż w przeciętnej amerykańskiej kreskówce, bowiem kuźwa posiadałem tylko jedną rękę do wykonywania tych ruchów. Teoretycznie mógłbym działo portalowe puścić, aby przeleciało do siatki dematerializującej przez te wiązki. Jednak po pierwsze nie wiedziałem jakie zewnętrzne napięcie elektryczne działo portalowe mogło wytrzymać. No a jakby się zniszczyło to tak trochę dupa, bowiem bym utknął w tym torze, wszakże bez portali to się dojść do końca nie dało. Po drugie nie wiedziałbym, czy by doleciało do siatki dematerializującej, zawsze mógłbym je za słabo puścić przez korytarz i zatrzymałoby się gdzieś w połowie. No i jak je wtedy wziąć, co nie? Dlatego wolałem je mieć przy sobie.
Powracając jednak do teraźniejszości oczywiście przeskakiwanie nad wiązkami prądu mnie się udało. Jak zapewne pamiętasz poza tamtym ośrodkiem niejednokrotnie miałem okazję wykonywać ten ruch, więc się go odpowiednio nauczyłem. Co prawda nigdy wcześniej nie wykonywałem go jedną ręką, jednak jak widać i to potrafiłem, skoro obecnie bez szwanku dobrnąłem za siatkę dematerializującą, za którą to prąd mi już nie groził. NadAmen, plus zawsze jakoś urozmaiciłem sobie przechodzenie tegoż poziomu. Ciekawiło mnie w sumie czy GLaDOS by jakoś zareagowała na moje nietypowe dojście do komory transportowej. Dopiero teraz sobie przypomniałem, że ona przecież wszystkie komory testowe obserwowała za pomocą kamer, nawet jeżeli owych nie dostrzegałem. Na odpowiedź długo czekać nie musiałem, bowiem kiedy wylądowałem za siatką dematerializującą GLaDOS odezwała się:
– Nie spodziewaliśmy się, że dotarcie do komory transportowej w sposób, jaki ty wykorzystałeś, jest w ogóle możliwe. – skomentowała mój wyczyn, gdy jeszcze nie wsiadłem do tuby transportowej, bowiem chciałem, jak zwykle w sumie, dosłuchać jej wypowiedzi do końca – Zaplanowanym sposobem, w jaki obiekt testowy powinien przejść tę komorę testową, jest wyłączenie wydobywającego się prądu. – powiedziała, udowadniając mi, że faktycznie miałem rację, co akurat w tym wypadku nie należało do ciężkich i normalnie prąd musiał zostać wyłączony – Jednak ciekawie jest zobaczyć, że istnieje też sposób, który nie został przewidziany w protokole. – dodała, kiedy wszedłem do tuby transportowej, bowiem podejrzewałem, że jej wypowiedź zbliżała się do końca – Miło widzieć, że poza byciem perfekcyjnym obiektem testowym również znajdujesz niekonwencjonalne drogi rozwiązywania testów. – pochwaliła mnie, gdy tak sobie unosiłem się do sześćdziesiątego dziewiątego testu, bowiem co innego miałem robić oraz przy okazji uniosłem głowę, aby zobaczyć ile jeszcze się unosić miałem.
Hehe, po prostu uznałem, że jebać BHP, trochę kreatywności też by się przydało. Miło też wiedzieć, że mój sposób okazał się efektywny, bowiem szczerze mówiąc, gdy zacząłem go wykonywać, nie miałem stuprocentowej pewności, że nie wpadnę nawet przypadkiem w jakąś wiązkę. W końcu wiązki lasera to co innego, one nie poruszały się w różnych kierunkach jak te prądu. No ale w sumie uznałem, że chuj z tym, przynajmniej przed ewentualnym pierdolnięciem przez prąd miałbym trochę zabawy. No ale miło wiedzieć, że Opkolandia w tym momencie stała po mojej stronie i umożliwiła mi przedostanie się w ten sposób do wyjścia. Tak poza tym, to też interesującym wydało mnie się to, że w kolejnym poziomie testowym zaplanowane zostało wyłączanie przez obiekt testowy prądu na danym odcinku przynajmniej. Nie mówiłem, że to źle, to kreatywne nawet, a nawet jeżeli by takie się nie okazało, to zawsze stanowiło coś oryginalnego. W końcu wątpiłem, że jakikolwiek obiekt testowy by podejrzewał, że miał wykonać coś z prądem. Ja na przykład przed dojściem do pierwszego testu, w którym należało na danym odcinku wyłączyć światło, aby dostać się dalej, nie spodziewałem się czegoś takiego. Przynajmniej wiedziałem, że może dalsze trzydzieści jeden testów nie zawiewałoby nudą, a to już jakiś sukces jak na ten tor, przynajmniej z tego, co przyszło mnie się przekonać. Aż zrobiłem się jeszcze bardziej ciekawy, co czekało mnie w sześćdziesiątej dziewiątej komorze na trasie mej podróży do wyjścia z tego popierdolonego miejsca.
Cokolwiek by się nie wydarzyło wiedziałem jedno: chciałem już to wszystko zakończyć i do was wrócić. Może gdybym pisał się na testowanie to bym nie narzekał, jednak w tym wypadku? Każdego by to w końcu zaczęło nudzić, nie ważne co w owych testach się działo. Ewidentnie musiałem własnymi rękoma udusić Zardonica za to, że zesłał mnie w to miejsce. No ale wiadomo, przed wykonaniem tego musiałem wydostać się z tego porąbanego miejsca...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top