XIII

Kiedy tak sobie leciałem do już pięćdziesiątego dziewiątego testu zacząłem się bardziej zastanawiać, w jakim kraju tak właściwie znajdowało się Aperture. Jasne, GLaDOS mówiła po angielsku, więc pozornie można by stwierdzić, że ten ośrodek został umiejscowiony w USA lub w Anglii. Jednak z drugiej strony nawet w Opkolandii angielski to język międzynarodowy, więc ta placówka mogła zostać zbudowana wszędzie. W końcu komputer do obiektów testowych powinien przemawiać po angielsku, skoro to uniwersalny język, nie? Szkoda, że nie miałem jak się dowiedzieć, w jakim kraju obecnie się znajdowałem. To ułatwiłoby mi zaplanowanie jak po wydostaniu się stąd powrócić do domu. Jasne, wiedziałem, że drogą powietrzną, ponieważ to najszybsza opcja plus umiałem latać. No ale poza tym wypadałoby wiedzieć, gdzie się znajdowało, aby wiedzieć jak lecieć. Cóż, miałem jeszcze sporo czasu, przede mną jeszcze czterdzieści jeden pomieszczeń testowych. Chociaż liczyłem, że wcześniej znalazłbym jakiś ubytek w podłodze lub ścianie, który umożliwiłby mi wcześniejszą ucieczkę. Nadal nie traciłem nadziei na to, że mnie by się udało. Nadzieja to jedyne, co miałem w tym miejscu, więc nie mogłem jej stracić. Nie zależało mi na spędzeniu w tamtym miejscu całej wieczności.


Jednak nie zdążyłem dłużej się zastanowić, bowiem zauważyłem, że doleciałem do pomieszczenia. Przed sobą nie widziałem za wiele. Jedynie dostrzegałem metalowy fragment podłogi oraz dwa wysokie, metalowe słupy stojące w jeziorze kwasu. Jedyne co mi to mówiło to fakt, że prawdopodobnie miałem wykorzystać zjawisko pędu. Nie wiedziałem co prawda czy musiałem użyć tylko tego aby dotrzeć do wyjścia, czy też czegoś innego. Niemniej te dwa słupy dawały do zrozumienia, że bez pędu w tej komorze bym się nie obszedł. Dlatego też oraz z faktu, że nie miałem wyboru, wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie.


No, tak jak myślałem, musiałem użyć pędu. Co prawda nie wiedziałem, czy dostałbym się za jego pomocą do wyjścia, ale na górę udać się musiałem. No a znalazłem się w wybitnie wysokiej komorze testowej z wieloma wysuniętymi panelami. Niektóre przewodziły portale, a inne to po prostu platformy. Dodatkowo, po moim wejściu, na ścianie za mną wysunął się biały, ustawiony pod kątem, panel.

– Mamy nadzieję, że polubiłeś zjawisko pędu – odezwała się GLaDOS, kiedy wystrzeliłem pomarańczowy portal na białym fragmencie ściany obok jednej z platform – bowiem w tym teście przyjdzie ci go niejednokrotnie używać. – zakończyła, gdy niebieski strzeliłem na białym fragmencie ściany niedaleko wejścia do pomieszczenia.

Owszem, że polubiłem, ciężko tego nie polubić. Przyjemnie się tak skakało pomiędzy portalami, temu nie dało się zaprzeczyć. Aż szczerze zacząłem się zastanawiać, jak by się to prezentowało na otwartym terenie. Liczyłem na to, że GLaDOS pozwoli mi zabrać ze sobą działo portalowe po zakończeniu toru. No ale żeby się o tym przekonać, musiałem ukończyć resztę tego toru zaczynając od tego poziomu. Dlatego też od razu przekroczyłem portal i strzeliłem pomarańczowym na wysunięty panel ścienny, a niebieski na biały, najniżej wysunięty, panel podłogowy. Po wykonaniu tej jakże skomplikowanej czynności, skoczyłem w stronę portalu. To spowodowało, że zostałem wyrzucony na dwa białe panele. W sumie mogłem trafić na więcej tego typu pomieszczeń testowych. Przyjemnie się je wykonywało plus nie musiałem robić nie wiadomo ilu rzeczy, aby otworzyć wyjście. Zawsze to jakaś odmiana.


No ale brnąć dalej musiałem, więc pomarańczowy portal strzeliłem na podłogę koło siebie. Niebieski z kolei umieściłem na białym fragmencie podłogi, który nieco zniżył się, gdy wylądowałem na podwyższeniu. Po wyskoczeniu i wpadnięciu w portal pozostało mi naprzemiennie strzelać portalami na poszczególne białe powierzchnie. No przyjemnie się tak skakało, co ja miałem powiedzieć. To chyba jedyna zaleta przymusowego testowania w tym miejscu. Aż zacząłem żałować, że takich dział portalowych nie dało się powszechnie dostać w świecie zewnętrznym. No chyba, że się dało, a ja o czymś nie wiedziałem. Opkolandia niejednokrotnie udowadniała, że przewidywalna z niej kraina. No ale w którymś momencie zostałem wyrzucony w stronę siatki dematerializującej. Po wypadnięciu przez nią, wylądowałem na metalowym fragmencie podłogi. Owy został ustawiony tak, aby robił za schody na podłogę wyżej. No to po trafieniu tam, wszedłem na górę i skręciłem w prawo, omijając szybę większego pomieszczenia obserwacyjnego.


Czekaj kurde, co? To tyle? Po odwróceniu się w prawo ujrzałem bowiem tubę transportową. Szczerze, spodziewałem się, że ta sekcja z wykorzystaniem pędu stanowiła tylko pierwszą część właściwego testu. Szczególnie, że na dobrą sprawę to miejsce stanowiło wariację na temat jednego z pierwszych testów. Widać, że komukolwiek kto tworzył to pomieszczenie testowe skończyły się pomysły lub musiał się wyrobić z terminem i ot co z tego wyszło. No ale z drugiej strony to dla mnie lepiej, bowiem szybciej ukończyłbym ten tor i wrócił do domu. W każdej sytuacji należało znajdować plusy, co nie?

– Gratulacje! – pochwaliła mnie GLaDOS, kiedy ruszyłem w stronę tuby transportowej – Z każdą chwilą pokazujesz, że opanowałeś pęd do perfekcji. – zakończyła, gdy wsiadłem w tubę i zacząłem unosić się do sześćdziesiątego pomieszczenia.

Kurde nie dziwne, bowiem zrozumienie pędu nie stanowiło nic trudnego. Nawet dziecko z pierwszych klas podstawówki by zrozumiało, o co chodziło. Oczywiście pomijając fakt, że działo portalowe pewnie okazałoby się za ciężkie dla takiego dziecka. Tak swoją drogą, to ciekawiło mnie czy osoby, które wrzucono w ten tor, doszły do tej komory. Oczywiście wiadomo, pomijając tych dwóch ludzi, o których mówiła mi Kostka Towarzysząca, bowiem oni ukończyli cały tor. W sumie na dobrą sprawę nie wiedziałem co należało zrobić lub jakiego pecha mieć, aby nie dojść do tego momentu. Wszakże dotychczasowe komory nie należały do wybitnie trudnych. Jasne, w niektórych należało się trochę zastanowić co robić dalej, ale bez przesady. Nikt normalny nie powinien mieć problemów z ich przejściem. Jasne, nie wiedziałem co czekałoby mnie w pozostałych czterdziestu poziomach. Zawsze poziom trudności mógł drastycznie skoczyć, ale szczerze to nie chciało mnie się w to wierzyć. Przeszedłem już ponad połowę toru i poziom nie rósł jakoś drastycznie. No chyba, że to miało uśpić czujność obiektu testowego i na ostatnie czterdzieści testów chciano dojebać te najtrudniejsze. W Opkolandii nigdy nic nie wiadomo.


Dłużej się nie zastanowiłem nad niczym sensownym, bowiem stosunkowo szybko ujrzałem, że doleciałem do sześćdziesiątego testu. Przed sobą zauważyłem szybę, za którą znajdowało się wyjście z pomieszczenia testowego. Obok niej, na ścianie, wisiał wielki, włączony monitor. Część pomieszczenia, którą widziałem, wyglądała na jakiś dość wąski korytarz. Dodatkowo dostrzegałem też wskaźnik laserowy wieżyczki. No cóż, wiele o poziomie trudności tego testu powiedzieć nie mogłem. Miło jednak, że zawierał minimum jedną wieżyczkę, to zawsze stanowiło jakieś dodatkowe utrudnienie. Znaczy nie zdziwiłbym się, gdyby samo pomieszczenie okazało się proste jak budowa cepa. W końcu im dalej w las tym bardziej zacząłem tracić nadzieję na jakieś faktycznie trudne pomieszczenie testowe. Jednak zawsze należało we wszystkim szukać plusów, co nie? Na razie jednak za bardzo wyboru nie miałem, więc po prostu wyszedłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie. Oczywiście wiadomo, musiałem uważać na wieżyczkę, ale to chyba logiczne, skoro zauważyłem jej celownik.

– W tym teście musisz wykorzystać większość zdobytych do tej pory umiejętności. – odezwała się GLaDOS, kiedy wieżyczkę zauważyłem po prawej stronie oraz, w oddali na podwyższeniu, drugą – Przy okazji ten test zawiera element, którego dawno nie było. – zapowiedziała, gdy portalami przerzuciłem wieżyczkę tak, aby niszcząc siebie spadła na tę na podwyższeniu – Powodzenia! – zakończyła, kiedy obie wieżyczki przewróciły się i wyłączyły.

Nie wiedziałem, o jakim elemencie mogła mówić. Mogło jej chodzić albo o sensory, albo o kulkę energetyczną. Szczerze mówiąc to wolałbym sensory, bowiem one rzadko się pojawiały. Kulka już szczerze mówiąc trochę mnie znudziła. Chociaż na dobrą sprawę nie zdziwiłbym się, gdyby Opkolandia dla beki wstawiła tu kulkę energetyczną. Postanowiłem jednak przekonać się o tym idąc najpierw w lewo. Tam bowiem prowadziły żółte ikonki na podłodze, sugerujące, że coś zostało aktywowane. W sumie po prawej stronie znajdowało się jedynie podwyższenie z przyciskiem na kostkę. Owy przycisk, z tego co widziałem, otwierał drzwi, więc nie miałem co tam na razie iść.


No i chuj bombki strzelił, GLaDOS chodziło o kulkę energetyczną. Bowiem po uniesieniu wzroku ujrzałem ją, radośnie przelatującą przez siatkę dematerializującą. Za ową siatką dostrzegałem również fragment dyspozytora kostek. Szczerze, cicho liczyłem na sensory. Na dodatek miałem tu do czynienia z kulką, która niszczyła się po określonym czasie. Niby to utrudniało nieco zadanie, ale szczerze obstawiałem, że tak na serio to nie. No chyba, że twórca tego toru chciał teraz czymś zaskoczyć obiekty testowe. Wątpiłem w to szczerze, no ale wszystko mogło się wydarzyć. Miałem przed sobą jeszcze czterdzieści komór testowych. Dobrze, że chociaż została mi już mniej niż połowa, to zawsze szło na plus.


Na razie jednak, przy pomocy pędu dostałem się na podwyższenie wyżej. Nie musiałem obawiać się o to, że kulka by na mnie wpadła. Owa znajdowała się znacznie wyżej, więc spokojnie. Dopiero przy drugim razie musiałem odpowiednio ustawić portal. Okazało się bowiem, że siatka dematerializująca znajdowała się jeszcze wyżej. Tylko chwila moment, nim dostałem się wyżej. W końcu siatka dematerializująca, z tego co wnioskowałem po ikonkach na podłodze, musiała zostać zdezaktywowana przez coś znajdującego się za drzwiami z wyjściem. OK, czyli odbiornik musiał znajdować się tam. W sumie to miało sens zważając też na kierunek, z jakiego leciała kulka. Po uświadomieniu sobie tego od razu niebieski portal dałem na miejsce na ścianie, w które kulka uderzała. Następnie, zeskoczyłem oczywiście tak, aby ominąć wylatującą przez drugi portal kulkę i ruszyłem w stronę przycisku. W czasie drogi dałem też pomarańczowy portal naprzeciwko wyjścia. No, czyli tak jak podejrzewałem, kolejna banalna komora. Jakby autor bądź autorka tego toru nie mógł lub nie mogła się wysilić. Z nudów się tu umrzeć dało. Niby wiesz, jaki to miało plus, ale i tak. Skoro już wbrew własnej woli musiałem w tym miejscu testować, to chociaż chciałem nie zwiędnąć z nudów. Nadal jednak liczyłem, że może to specjalne zagranie i pod koniec dostanę coś trudniejszego. Wszakże może taki cel przyświecał podczas tworzenia tego toru, aby przez większość czasu uśpić czujność obiektu testowego. Pozostało mi w to wierzyć.


Dłużej to ja zastanowić się nie mogłem, bowiem doszedłem na podwyższenie z przyciskiem. Zaś po stanięciu na owym, kilka sekund potem, kulka przeleciała przez drzwi i faktycznie wpadła do odbiornika. No, to teraz pozostało mi dostać się na górę, wziąć kostkę i przenieść ją przez wyłączoną siatkę dematerializującą. Dlatego też ruszyłem przed siebie, na drugi koniec komory. Na serio, gdybym miał przy sobie zegarek liczący kroki, to wyrobiłbym w nim normę na kolejne cztery lata. No i gdybym takowy miał to przynajmniej wiedziałbym, ile czasu już minęło od mego dostania się tu. Straciłem już rachubę czasu i ciężko mnie o to obwiniać. Może gdyby chciało mnie się spać, to jakoś by to odmierzało czas. Oczywiście minimalnie, wiadomo, ale zawsze pomogłoby mi to nie stracić rachuby czasu. Podejrzewałem, że na sto procent minęło już trochę czasu. Nawet jeżeli dzień nadal się nie zmienił, to parę godzin powinno przelecieć. Szkoda, że w działo portalowe nie został wmontowany zegarek. W sumie to mogło okazać się faktycznie przydatne, czemu twórca tego działa na to nie wpadł? Kurde, Aperture to nie kasyno, aby brak zegarów miał sens.


Dłużej się nie zastanowiłem, bowiem doszedłem na drugi koniec pomieszczenia. Tam, przy pomocy pędu, dostałem się najwyżej jak mogłem. Nie ma sensu, abym ci to dokładnie opisywał, bowiem już powinnaś wiedzieć, jak to wyglądało. Nie zamierzam cię zanudzać, mimo iż zdaję sobie sprawę, że ta opowieść sama w sobie nie jest jakaś pełna emocji. No cóż począć na fakt, że zostałem zamknięty w ośrodku badawczym, w którym przyszło mi przechodzić monotonny tor testowy. Jednak, po dostaniu się wyżej, dyspozytor wyrzucił kostkę, którą od razu chwyciłem działem portalowym. Następnie, razem z nią zeskoczyłem najniżej jak się dało i ruszyłem w stronę przycisku. Kurde, ile w tym poziomie chodzenia w jedną i drugą stronę. Jogging można by tu sobie urządzić. Wiem, że zawsze mogłem biec z jednego końca na drugi, ale szczerze to mnie się nie chciało. Może nie czułem się wybitnie zmęczony, ale jednak trochę zaczynałem. Nie zamierzałem jednak zatrzymywać się, bowiem po pierwsze nie czułem się aż tak zmęczony. Po drugie, chciałem jak najszybciej skończyć ten tor i wydostać się z tej placówki. A po trzecie, chciałem jak najszybciej najebać Zardonicowi, bowiem z każdym testem miałem coraz większe podejrzenia, że to on mnie tu zamknął. W końcu kto inny, nie? Gordon by mi tego nigdy nie zrobił, wszakże przyjaźnimy się odkąd pamiętam.


No ale w końcu bohatersko doniosłem kostkę na przycisk, ło. Po jej ustawieniu, drzwi otworzyły się, dzięki czemu mogłem ruszyć do wyjścia. Prościzna kurde, nie musiałem tutaj używać nawet procenta mózgu, aby wpaść na pomysł jak otworzyć drzwi.

– Świetnie! – zachwyciła się GLaDOS, gdy schodziłem po schodach – Miło widzieć, że nie straciłeś nabytych dotąd umiejętności. – powiedziała, kiedy powoli ruszyłem w stronę wyjścia, bowiem chciałem posłuchać, co miała mi do powiedzenia – Chcielibyśmy mieć więcej takich obiektów testowych jak ty. – zakończyła, gdy przeszedłem przez drzwi wyjściowe i ruszyłem do tuby transportowej.

Nie przesadzajmy, jak dotąd te testy nie stanowiły żadnego wyzwania. Znaczy może minimalnie, ale to i tak za mało. No ale wciąż to lepsze niż gdyby miała mnie bezpodstawnie obrażać czy coś w tym stylu. Niemniej, nudziło mnie już przechodzenie tego toru, no bo ileż można. Nadal nie wiedziałem, co GLaDOS ćpała, kiedy uznała, że nadawałem się idealnie do tak długiego toru. Podejrzewałem, że jedyne co wzięła pod uwagę to fakt, że miała do czynienia z człowiekiem 2.0-update 1. No a nie żeby coś, ja też mogłem się zmęczyć. To, że działo się to wolniej niż w przypadku przeciętnego człowieka nie oznaczało, że to niemożliwe mnie zmęczyć. Serio liczyłem na to, że na końcu tego toru by mnie wypuszczono, a nie, że GLaDOS nie wiem, chciałaby mnie zagazować czy coś. Fakt, że te komory testowe nie miały żadnych ubytków ani w podłodze, ani w ścianach nie pomagał. Liczyłem na to, że w końcu może bym trafił na kolejne pomieszczenie za panelami i może tam istniałoby jakieś wyjście z toru. Na razie wyboru nie miałem i pozostało mi po prostu brnąć przed siebie.


Nie zdążyłem jednak się dłużej zastanowić, bowiem w którejś chwili ujrzałem, że doleciałem do sześćdziesiątego pierwszego testu. No teraz przed sobą to serio niewiele widziałem. Jedynie zamknięte drzwi do pomieszczenia testowego i wielki ekran na ścianie po prawej stronie. Nie no, super, ale chciałem mieć możliwość chociaż oszacować poziom trudności danej komory testowej. No ale cóż, obecnie wyboru nie miałem, dlatego wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie. Po podejściu do drzwi owe otworzyły się i dopiero teraz mogłem zająć się wykonywaniem tej komory.


Wiedziałem, co miałem zrobić najpierw. Przed sobą zauważyłem bowiem mniejsze pomieszczenie, do którego prowadziła siatka dematerializująca. Owe pomieszczenie miało też po drugiej stronie drzwi. W nim samym jedyne co się znajdowało to dyspozytor kostek wiszący pod sufitem. Musiałem jednak odnaleźć najpierw przycisk otwierający owe drzwi. Jasne, w pomieszczeniu znajdowały się ściany przewodzące portale, no ale przez siatkę dematerializującą portalu bym nie wystrzelił.

– Ten test może potrwać naprawdę BARDZO długo. – odezwała się GLaDOS, to przedostatnie słowo mówiąc głośniej, gdy ruszyłem na poszukiwanie przycisku – Także jeżeli zmęczy cię jego przechodzenie – mówiła, kiedy naprzeciwko zamkniętych drzwi ujrzałem dwa przyciski – to zawsze możesz bez przeszkód odpocząć. – rzekła, gdy po wejściu na pierwszy z przycisków drzwi otworzyły się.

Szczerze to aż mnie zaciekawiła. Zacząłem zastanawiać się, ile w takim razie rzeczy musiałem w tym miejscu wykonać, aby otworzyć drzwi wyjściowe. W końcu bez powodu nie powiedziałaby, że ten test mógł potrwać bardzo długo. No ale chcąc nie chcąc wykonać go musiałem, jeżeli chciałem się z Aperture wydostać. Dlatego też najpierw pomarańczowy portal umieściłem na białym fragmencie ściany za drzwiami, a niebieski za sobą. Następnie po prostu wyjąłem kostkę i ruszyłem z nią przed siebie. Z tego co widziałem po ikonkach na podłodze na razie nie powinienem umieszczać obecnie trzymanej przeze mnie kostki na przycisku obok. Dlatego też ruszyłem w głąb pomieszczenia, aby znaleźć inny przycisk.


Podczas drogi faktycznie zauważyłem w oddali kolejny przycisk na kostkę. No cóż, z tego co widziałem po konstrukcji tego pomieszczenia, to ta kostka powinna wylądować na tymże przycisku. Kiedy tak sobie szedłem rzeczywistość najwidoczniej uznała, że wiało nudą, bowiem puściła w tle nutę „Housepart VI" DJ-a Chillouta. Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że rzeczywistość lubiła jego nuty. Nie żeby coś, akurat Housepart VI również lubiłem, ale tak normalnie to nie przepadałem jakoś super bardzo za jego muzyką. No ale na dobrą sprawę teraz przynajmniej faktycznie nie brzmiało nuda, ze względu na to jak Housepart VI brzmiał.


Nie zdążyłem się jednak dłużej zastanowić, bowiem stosunkowo szybko doszedłem do przycisku i umieściłem na nim kostkę. Okazało się, że owy otworzył drzwi do pomieszczenia za szybą, w którym latała kulka energetyczna. Dodatkowo tenże przycisk stanowił jedną z dwóch metod otworzenia drzwi znajdujących się na końcu korytarza. No spoko, to teraz musiałem chyba doprowadzić jakoś kulkę energetyczną do odbiornika. Tylko gdzie znajdował się odbiornik? Od razu zacząłem chodzić po tymże teście w poszukiwaniu go. Szczerze mówiąc odnalazłem go stosunkowo szybko. Bowiem w pewnym momencie skręciłem w korytarz znajdujący się obok przycisku. Tam, po lewej stronie, wysoko na ścianie ujrzałem mój cel poszukiwań. No i spoko, teraz pozostało mi po prostu pójść po kulkę i doprowadzić ją w odpowiednie miejsce. Dlatego też wróciłem się do głównego korytarza i portalami przedostałem się przez kratę znajdującą się po lewej stronie na końcu korytarza. Po znalezieniu się tam ruszyłem w głąb korytarza i skręciłem w lewo. W prawo nie miałem jak, a przed sobą widziałem jedynie wgłębienie z przyciskiem na kostkę. Dopiero po lewej stronie znajdowały się drzwi prowadzące do pomieszczenia z kulką. Szkoda, że to nie ta zielona, bowiem ową kulkę musiałem doprowadzić portalami do odbiornika. Z jednej strony to jakieś utrudnienie, ale z drugiej chciałem jak najszybciej przejść te wszystkie pomieszczenia i wydostać się z tej placówki. No ale wyboru nie miałem, musiałem tę kulkę doprowadzić do odbiornika, bowiem inaczej bym nie wyszedł z tegoż poziomu. Dlatego też jeden z portali umieściłem w miejscu, w które uderzała kulka i, gdy wyleciała przez portal, wyszedłem za nią. Teraz, uważając aby nie zostać zdezintegrowanym, ruszyłem w kierunku miejsca z odbiornikiem.


Tam, po prostu wystrzeliłem jeden z portali na białym fragmencie ściany nad przejściem w lewo, naprzeciwko odbiornika. Z tego co widziałem, odbiornik aktywował platformę znajdującą się w podłodze. Na razie jednak na ową nie wchodziłem, bowiem jechała w górę, a u góry drzwi nadal pozostały zamknięte. Pozostało mi teraz odnaleźć drugą kostkę i ustawić dwie na odpowiednich przyciskach. Uznałem, że sprawdzę przejście w lewo niedaleko odbiornika. W końcu skoro się tam znajdowało, to może za nim znajdował się mój cel poszukiwań. Po chwili okazało się, że faktycznie miałem rację. Po wejściu do owego pomieszczenia ujrzałem wysuniętą w górę, nieruchomą platformę, na której leżała kostka. Jako iż znaczna większość ścian i podłogi w tym miejscu przewodziła portale szybko doszedłem do wniosku, że po kostkę powinienem dostać się używając pędu. Tak też zrobiłem. No, jak zwykle miałem rację, używając pędu doleciałem na platformę i wziąłem kostkę. Po chwyceniu jej zeskoczyłem na podłogę i ruszyłem w kierunku drugiego z przycisków koło pierwszych drzwi, przez które musiałem przejść.


Szczerze, kiedy GLaDOS powiedziała, że ten test mógł potrwać naprawdę bardzo długo oczekiwałem, że stanowił też jakieś wyzwanie. Tymczasem owego nie dostałem, bowiem zdobycie tych kostek nie należało do trudnych. Z jednej strony, jak wspominałem, to dobrze, bowiem im szybciej bym to wszystko przeszedł, tym szybciej wróciłbym do domu. Z drugiej jednak znajdowałem się w teście sześćdziesiątym pierwszym ze stu, a nadal zawiewało nudą. To już połowa toru testowego, twórcy powinni się wysilić. Domyślałem się, że stworzenie tak długiego toru należało do trudnych, niemniej jednak twórcy powinni się wysilić. Chyba nie zależało im na zanudzeniu obiektów testowych na śmierć, co nie?


Dłużej jednak się nie zastanowiłem, bowiem stosunkowo szybko doszedłem do celu. No i chuj bombki strzelił, dostałem to swoje wyzwanie, o które prosiłem. Otóż, kiedy dochodziłem do przycisku, ujrzałem po lewej stronie przejście. Natomiast po wyjrzeniu przez nie ujrzałem duże pomieszczenie z kostką na końcu. Problem w dostaniu się do niej polegał na tym, że podłoga w tymże miejscu została stworzona z czerwonego pola, o którym mówiłem ci w którejś z poprzednich komór. No to teraz musiałem nieźle uważać, jeśli nie chciałem w tamtym miejscu zginąć. Najpierw jednak, aby bez szwanku dojść po kostkę, musiałem pójść też po drugą. Dlatego najpierw położyłem tę, którą miałem, na czerwonej podłodze i po drugą udałem się portalami. Po mojej lewej stronie po prostu znajdował się biały fragment ściany, na który mogłem umieścić jeden z portali. Dzięki temu bardzo szybko zdjąłem kostkę z jednego z przycisków w głównym pomieszczeniu i wróciłem oszczędzając kilka sekund życia. No to teraz pozostało mi dostać się po ostatnią kostkę.


Prawdopodobnie domyślasz się, jak dostałem się na drugi koniec pomieszczenia. Po prostu najpierw wskoczyłem na jedną kostkę, postawiłem drugą naprzeciwko i przeszedłem na nią. Następnie wziąłem kostkę poprzednią, przełożyłem ją i przeszedłem na nią. No i tak w kółko, oczywiście uważając, aby nie wpaść w czerwone pole. Trochę mi to zajęło, bowiem wolałem zachować ostrożność, aniżeli szaleć. W końcu nigdy nie wiadomo czy Opkolandia nie zadecydowałaby, że nie udałoby mnie się przeskoczyć na oddaloną kostkę i zabiłbym się. Chociaż w sumie zacząłem się jeszcze bardziej zastanawiać czy to nie lepszy sposób na wydostanie się stąd. Wszakże umówmy się, technicznie i tak już nie żyłem, więc trafiłbym na nowo do piekła. No a przez nie mogłem przejść gdzie tylko chciałem i tak szybciej wrócić do domu. Jednak im więcej nad tym myślałem tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to nie mogło okazać się takie proste. Jeżeli za moje trafienie do tego ośrodka odpowiadał Zardonic, a umówmy się, na stówę on to spowodował, to nie pozwoliłby mi tak po prostu uciec. No kurde, a ja tak bardzo chciałem się stąd wydostać. Olewając absolutnie wszystko to po prostu dało się tutaj pierdolca dostać. Wiecznie robiło się to samo, dawno już straciłem rachubę czasu i nawet nie miałem się do kogo odezwać. Toż to gorsze niż więzienie.


Jednak znowu nie mogłem o tym dłużej pomyśleć, bowiem doszedłem do pomieszczenia z kostką. Na szczęście okazało się, że nie musiałem wracać w ten sam powolny sposób, ponieważ w tymże miejscu znajdowała się ukryta biała część ściany. W sumie mądre, że ją ukryto, to przynajmniej dostałem jakieś wyzwanie, o które tyle prosiłem. Najpierw jednak przerzuciłem wszystkie kostki na drugą stronę przy pomocy portali. Nie miałem z tym problemów, bowiem podłoga pod czerwonym polem została stworzona z materiału przewodzącego portale. Następnie zaś portalami sam przeszedłem na drugą stronę i jedną z kostek postawiłem na przycisku we wnęce po prawej stronie wejścia do tego pomieszczenia. Natomiast kolejne dwie ustawiłem na przyciskach w głównym pomieszczeniu komory testowej, tym samym otwierając sobie drzwi. Mimo wszystko to pomieszczenie należało do banalnie prostych. Jak już niejednokrotnie wspominałem, to, że stworzy się długi test nie sprawi automatycznie, że stanie się trudniejszy.

– Gratulacje! – pochwaliła mnie GLaDOS, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia – Większość obiektów testowych nie radziła sobie z końcówką tego testu. – wyjaśniła, gdy na chwilę uniosłem wzrok i przy okazji zbliżałem się do drzwi wyjściowych – Cieszymy się, że jesteś pierwszym, który przełamał ten cykl. – zakończyła, kiedy wyszedłem z pomieszczenia testowego i szybko przekroczyłem siatkę dematerializującą.

Szczerze to aż nie chciało mnie się w to wierzyć i sądziłem, że jeszcze bardziej wyolbrzymiała fakty, aby mnie idealizować. W końcu końcówka tego testu, mimo iż zawierała swego rodzaju wyzwanie, to nie należała do trudnych. Wystarczyło przejść po kostkach na drugą stronę pomieszczenia i tyle. No ale zakładając, że może mówiła prawdę, bowiem w Opkolandii absolutnie NadWszystko mogło się wydarzyć, to jacy debile musieli tutaj stanowić obiekty testowe? Nie uwierzę, że absolutnie dla każdego ten tor stanowił jakieś nie wiadomo jakie wyzwanie. W końcu jasne, może i testów dużo, ale prostych. No chyba, że ktoś już się tak zmęczył tymi nudami, że nie myślał trzeźwo. W sumie ja to ja, zostałem przerobiony na 2.0-update 1, więc miałem inną wytrzymałość niż przeciętny człowiek. No a jak mogłem się przekonać w pomieszczeniu z Kostką Towarzyszącą to do tego toru testowego nie wrzucano specjalnie wyselekcjonowanych obiektów testowych, tylko w sumie losowe. Nadal wydawało mnie się to kretyńskie, bowiem kto normalny, nawet w Opkolandii, przeszedłby taki wybitnie długi tor? Sama się przekonujesz po tym, jak ci to wszystko opisuję. Jeszcze przez długość tego toru nawet nie doszedłem do połowy mej opowieści. No kogoś tutaj ewidentnie niezdrowo pierdolnęło. Chociaż istniała też opcja, że ten tor powstawał po pijaku i ot mamy tego efekt. W tym świecie taki obrót wydarzeń absolutnie by mnie nie zdziwił.


Dłużej jednak zastanowić się nie mogłem, bowiem ujrzałem, że doleciałem do sześćdziesiątego drugiego testu. Przed sobą zauważyłem wejście do, z tego co dało się zorientować, całkiem sporego pomieszczenia. Większa jego część została wykonana z metalu, jedynie sufit i część ścian pod nim przewodziła portale. Oprócz tego, na białej części ścian ujrzałem dyspozytor kulki oraz dwa odbiorniki owej. Na razie nie wiedziałem, czy te dwa odbiorniki miały zasilić kulki z jednego dyspozytora, czy gdzieś ukryto drugi. Niemniej to wydawało się szczerze mówiąc ciekawe. Nigdy wcześniej nie trafiłem do pomieszczenia, w którym dwa odbiorniki znajdowałyby się obok siebie. No to oraz z faktu, że za wiele wyboru nie miałem, wyszedłem z tuby transportowej i wszedłem do komory testowej.


Po wejściu tam, zobaczyłem, że w owym miejscu znajdował się tylko jeden dyspozytor kulek. Odbiorniki z kolei otwierały drzwi znajdujące się po mojej prawej. Obok nich znajdowała się szyba, za którą widziałem dalszą część testu. Za ową szybą znajdowała się platforma, obecnie nieruchoma, która po aktywowaniu przejeżdżałaby nad jeziorem kwasu. Na drugim końcu znajdowała się siatka dematerializująca, a za nią zamknięte drzwi. Dało się bardzo łatwo zorientować, że należało na jakieś sposoby otworzyć drzwi na drugim końcu pomieszczenia. Niebieskie ikonki na ścianach chociażby to sugerowały. Jak na razie widziałem jedynie, że jedna z tych opcji to postawienie kostki na czerwonym przycisku. Nie wydawało się to z tej perspektywy jakieś ultra trudne, ale przekonałbym się oczywiście po otworzeniu drzwi do dalszej części pomieszczenia.

– Ten test co prawda nie jest na czas, ale aby otworzyć drzwi musisz działać szybko. – odezwała się GLaDOS, gdy odwróciłem się i wystrzeliłem niebieski portal w miejscu, w które uderzała kulka energetyczna – Inaczej będziesz musiał zaczynać dany etap od nowa. – dodała, kiedy pomarańczowy umieściłem naprzeciwko jednego z odbiorników.

W sumie to szło się zorientować, bowiem na obu końcach pomieszczenia za drzwiami znajdowała się długa siatka dematerializująca. No ale zawsze drugą metodą otwarcia tamtych drzwi mogło okazać się przekierowanie kulki do odbiornika. No a tutaj miałem do czynienia ze zwykłą kulką energetyczną, a nie tą zieloną, więc to mogło stanowić jakieś utrudnienie. W sumie jakiekolwiek by się przydało, bowiem na razie w tych pomieszczeniach testowych dało się zaziewać z nudów. Wiadomo jaka istniała zaleta prostych pomieszczeń, ale z drugiej strony tak się nudziłem, że coraz bardziej liczyłem ile jeszcze kurde do setnej komory testowej.


Przechodząc jednak do teraźniejszości, kiedy oba odbiorniki zostały aktywowane, drzwi dalej otworzyły się i przeszedłem przez nie. Platformy nie dało się w żaden sposób kulką aktywować, więc od razu wywnioskowałem, że ruszyłaby po mym wejściu na nią. Oczywiście tak też się stało, w sumie zdziwiłbym się, gdyby się to nie wydarzyło. Chociaż z drugiej strony jasne, żyliśmy i żyjemy w Opkolandii, tu absolutnie NadWszystko wydarzyć się może. Jednak, wracając do mych szalonych przygód pełnych emocji jak na zbieraniu grzybów, kiedy przejechałem przez pierwszą siatkę dematerializującą pierwsze co ujrzałem to fakt, że z dyspozytora na suficie spadła kostka. Wylądowała na białym fragmencie wysuniętego spod kwasu panelu, którego granice otoczone zostały niewielkim, kratkowanym murkiem. To miło wiedzieć, że kostka znajdowała się nie tak daleko od pierwszej z siatek dematerializujących. Widząc ją, gdy platforma przejechała obok panelu, stanąłem i przy okazji dodatkowo kucnąłem tak, aby częściowo stać na platformie, a częściowo na murku i działem portalowym chwyciłem owy przedmiot. Następnie, cofnąłem się tak, aby znaleźć się na platformie i przy okazji nie wpaść do kwasu. Teraz pozostało mi zaczekać do momentu przejechania obok przycisku. Kiedy natomiast przejeżdżałem obok niego, postawiłem na owym kostkę i rozejrzałem się po pomieszczeniu.


Tak jak przypuszczałem, drugim kluczem do otworzenia drzwi stanowiła kulka dematerializująca. Dobrze, że dla utrudnienia miałem ponownie do czynienia ze zwykłą kulką, a nie zieloną. Tak właściwie to dopiero teraz zorientowałem się, że jedynie kulka otwierała drzwi za drugą siatką dematerializującą. Kostka jedynie otworzyła drzwi, które blokowały kulce dolecenie do drugiego końca fragmentu pomieszczenia, w którym latała. Właściwe drzwi natomiast otwierały odbiorniki kulki znajdujące się w drugim rogu pomieszczenia i umiejscowione na różnych wysokościach. No to, po przejechaniu przez drugą siatkę dematerializującą i ruszeniu w kierunku tej pierwszej, najpierw szybko strzeliłem niebieski portal na fragmencie ściany, w który uderzała kulka. Następnie, pomarańczowy strzeliłem naprzeciwko odbiornika znajdującego się nisko. Kulka stosunkowo szybko wpadła do odbiornika i, gdy to nastąpiło, w taki sam sposób zasiliłem odbiornik znajdujący się wyżej. Jako iż jam jest kwintesencja zajebistości oraz sama platforma nie jechała jakoś ultra szybko, udało mnie się to jeszcze przed dojechaniem do siatki dematerializującej. Kiedy natomiast odwróciłem się w kierunku drugiego końca testu, za drzwiami ujrzałem fragment tuby transportowej.


SERIO?! To tyle?! Ja podejrzewałem, że za tymi drzwiami znajdowała się dalsza część testu! Właściwie to pomieszczenie tak wyglądało, bowiem wydawało się podejrzanie proste. Ja nie mogę, czy autorowi bądź autorce tego toru skończyły się już pomysły? Znaczy wiedziałem, że znajdowałem się w ponad połowie, ale i tak. Mógł ten ktoś ktokolwiek stworzył bądź stworzyła ten tor się wysilić, bowiem na razie wbrew pozorom dało się zwiędnąć z nudów. Jak pewnie możesz się domyślić, w żadnym z dotychczasowych pomieszczeń testowych nie odnalazłem dziury w podłodze bądź ścianie, przez którą mógłbym się przecisnąć i nawiać. Jedynie kryjówki Rattmana, no ale skubaniec nie zostawił żadnej możliwości ucieczki z toru testowego. Pozostało mi żywić nadzieję, że w kolejnych trzydziestu ośmiu komorach znalazłaby się jakaś możliwość ucieczki, bowiem średnio widziało mnie się zostanie tutaj do setnego testu. Prędzej zwiędnąłbym z nudów. To i tak Nadcud, że jeszcze w żaden sposób nie zginąłem podczas przechodzenia tego toru.

– Gratulacje! – zachwyciła się GLaDOS, wyrywając mnie z zamyślenia, dzięki czemu zauważyłem, że przejechałem przez drugą siatkę dematerializującą – Poradziłeś sobie zaskakująco szybko. – skomplementowała mnie, kiedy platforma zatrzymała się i zszedłem z niej – Nie istnieje wyzwanie, którego nie byłbyś w stanie rozwiązać. – zakończyła, gdy przeszedłem przez wyjście i przekroczyłem stosunkowo krótki, metalowy korytarz.

No ba, czego się spodziewała po takiej definicji perfekcji jak ja? Ja miałem sobie nie radzić? Jestem pierwszym w historii NadWszystkiego człowiekiem 2.0-update 1, to chyba ostateczny wyznacznik mej zajebistości. No co chcesz, ja tylko stwierdzam NadOczywistość, nie patrz się tak. W sumie jak tak sobie teraz myślałem, to znalazłem bodajże jeden jedyny plus mego uwięzienia w Aperture. Po powrocie do domu miałbym co opowiadać tobie, naszym dzieciom i mym znajomym. Należało dodać też fakt, że w nawet najbardziej absurdalną historię w Opkolandii każdy by uwierzył, bowiem tutaj NadWszystko wydarzyć się mogło, więc nie musiałem się martwić, że ktokolwiek by mi nie uwierzył. Co prawda jak na razie się przekonujesz moja opowieść nie jest ultra dynamiczna oraz pełna akcji, ale nie martw się, za jakiś czas ulegnie to zmianie. Dodatkowo opisuję ci te wszystkie komory testowe, bowiem chcę, abyś mogła lepiej zrozumieć późniejsze wydarzenia. Niby dałoby się to pojąć bez tych opisów, ale dzięki temu po prostu przyjdzie to łatwiej. Dlatego też dodaję to, o czym myślałem w trakcie unoszenia się do kolejnych pomieszczeń testowych oraz, gdy na przykład musiałem gdzieś dłużej iść, abyś nie zwiędła z nudów.


W każdym razie, w pewnym momencie ujrzałem, że doleciałem do sześćdziesiątej trzeciej komory testowej. Przed sobą ujrzałem prawie całe metalowe pomieszczenie i to dość wysokie i szerokie z tego co dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Jedyne, co się wyróżniało, to biały fragment podłogi oraz, a jakżeby inaczej, puste pomieszczenie obserwacyjne umieszczone nieco wyżej nad wiszącym na ścianie, wielkim i uruchomionym ekranem. Szczerze mówiąc, to ja już wiedziałem co musiałem w tym miejscu wykonać, nawet nie wychodząc z tuby transportowej. Znaczy nie wiedziałem, czy poza użyciem pędu musiałem zrobić coś więcej, ale umówmy się. Przez tyle czasu zdążyłem przyzwyczaić się do schematyczności tych pomieszczeń testowych. Naprawdę myślisz, że cokolwiek by się zmieniło w tej kwestii? Jasne, zawsze mogłoby się okazać, że to wszystko było po to, aby uśpić mą czujność i teraz dojebano coś trudniejszego, ale wątpiłem. No ale nie przekonałbym się, gdybym nie wyszedł z tuby transportowej, dlatego od razu to zrobiłem.


Po wejściu do środka ujrzałem, że, jak mogłem się domyślić przed wejściem, musiałem dostać się za pomocą pędu do przejścia dalej. Widniały tutaj również dwa białe panele, jeden na mojej wysokości a drugi wyżej, które wysunęły się, gdy wszedłem do komory. O, chwila, chyba jednak coś się zmieniło. Kiedy uniosłem wzrok, ujrzałem, że panel wyżej ustawił się skierowany do dołu, w stronę białego panelu podłogowego, a po spuszczeniu wzroku dostrzegłem, że panel znajdujący się na mej wysokości ustawił się w kierunku tego wyżej. O, tego dawno nie doświadczałem szczerze mówiąc, miło, że minimalnie urozmaicono ten test. Tak w ogóle, to GLaDOS znowu nie odezwała się, co musiało oznaczać, że to pomieszczenie samo w sobie nie stanowiło nic nadzwyczajnego. W sumie faktycznie, bowiem od razu wiedziałem, co powinienem zrobić. Dlatego od razu niebieski portal dałem na białym panelu podłogowym, a pomarańczowy na tym ustawionym wyżej. Kiedy to wykonałem, po prostu wskoczyłem w portal.


Kiedy natomiast rozpędziłem się wystarczająco bardzo, spróbowałem wystrzelić jeden z portali na panel znajdujący się niżej. Oczywiście od razu udało mnie się to, bowiem to nie tak, że ten panel poniżej został ustawiony nie wiadomo gdzie, aby strzelenie portalu w locie stanowiło nadludzki wyczyn. Natomiast po wypadnięciu przez owy zostałem wyrzucony przed siebie i, po przeleceniu przez siatkę dematerializującą, wylądowałem w całkowicie metalowym korytarzu. Natomiast po rozejrzeniu się, po prawej stronie ujrzałem kolejną siatkę dematerializującą. Za nią widziałem spadek oraz, na razie stojącą, platformę, która powinna poruszać się w prawo i lewo. Natomiast naprzeciwko mnie, po drugiej stronie komory testowej, widniało przejście dalej oświetlone z jakiegoś powodu czerwonym światłem. No cóż, to Opkolandia, może tutaj czerwone światło ot tak, z dupy, miało jakieś swoje uzasadnienie. Natomiast, kiedy na wszelki wypadek odwróciłem się, aby upewnić się, że niczego nie przegapiłem, ujrzałem też przejście do kolejnego, wielkieeego pomieszczenia. Jako iż nie odgradzała go siatka dematerializująca to uznałem, że tam powinienem udać się najpierw. Dlatego też od razu to zrobiłem, bowiem wyboru za bardzo nie posiadałem.


Po wejściu tam i zeskoczeniu z podwyższenia, na którym znajdował się korytarz, ujrzałem dwa białe panele znajdujące się na podłodze. U góry z kolei nad jednym z paneli podłogowych znajdował się biały panel, a nad drugim dziura z siatką dematerializującą. Banalne, od razu wiedziałem co powinienem zrobić, nawet nie musiałem zastanawiać się specjalnie długo. Od razu pomarańczowy portal umieściłem na białym panelu sufitowym, a drugi na podłogowym i radośnie wskoczyłem w niego. Nadal, mimo iż po za długim spadaniu w taki sposób mogła zacząć boleć głowa, to uznawałem to za przyjemne. No cóż się dziwić, w końcu normalnie przed trafieniem do tego ośrodka nie miałem możliwości, aby coś takiego zrobić. Ba, nawet nie podejrzewałem wcześniej, że nawet w Opkolandii mogło istnieć coś takiego jak działo portalowe.


W każdym razie, powracając do teraźniejszości, w pewnym momencie, gdy rozpędziłem się wystarczająco bardzo, spróbowałem strzelić portal na drugi biały panel podłogowy. Najwidoczniej Opkolandia uznała, że stanie po mojej stronie, bowiem udało mnie się to za pierwszym razem, mimo iż nie wyglądało na takie łatwe przy tej prędkości. No ale po wyrzuceniu mnie w górę, po przeleceniu przez kolejną siatkę dematerializującą, wylądowałem na drzwiach, które zasłoniły owy spadek. Generalnie trafiłem do kolejnego, wysokiego ależ oczywiście, pomieszczenia tylko tym razem z całkowicie białą podłogą dla odmiany. Niedaleko mnie, nieco wyżej, znajdował się biały fragment podłogi sugerujący, że ponownie musiałem użyć tego samego typu pędu, że tak to określę, co ostatnio. Dodatkowo, po uniesieniu wzroku, ujrzałem również w oddali jakieś kratkowane podwyższenie oraz generalnie umieszczoną nieco wyżej, także metalową, podłogę. Chyba domyślasz się, co tu musiałem zrobić, to bardzo proste do domyślenia się. Serio, na samym początku tego pomieszczenia podejrzewałem, że jako iż dostaliśmy swego rodzaju mały plot twist to czeka mnie trudniejsza komora testowa. No cóż, najwidoczniej marzenie ściętej głowy. No ale nadal wyboru nie posiadałem, więc jeden z portali umieściłem na białym fragmencie podłogi z góry, a drugi pod nim i wskoczyłem. Oczywiście jam jest epickość do sześciennego sześcianu, więc możesz się domyślić, że wszystko co potem nastąpiło udało mnie się za pierwszym razem. Kiedy rozpędziłem się wystarczająco bardzo, wystrzeliłem portal nieco dalej, poza sufito-podłogą i, po wyleceniu przez niego, przesunąłem się w locie tak, aby wylądować na górze białego fragmentu sufito-podłogi. Po wykonaniu tego, pomarańczowy portal umieściłem w rogu owego sufito-podłogi, a następnie skoczyłem i, w locie, umieściłem pod sobą niebieski portal. Kiedy natomiast stosunkowo szybko w niego wpadłem, w locie ponownie przesunąłem się w bok, aby wylądować na metalowej podłogi.


Nie no, jaja sobie ze mnie robili? Po wylądowaniu ujrzałem na drugim końcu pomieszczenia wysoką siatkę dematerializującą, a za nią tubę transportową. Naprawdę? To tylko tyle? Znaczy miło, że raz w życiu do wyjścia musiałem dotrzeć, a nie je sobie otworzyć, to już jakaś forma oryginalności w tym miejscu. Niemniej, nie mogło to trochę dłużej potrwać? Znaczy w sumie wiadomo jakie istniały wady i zalety długich i krótkich pomieszczeń testowych, więc nie ważne.

– Gratulacje! – pochwaliła mnie GLaDOS, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia – Zwykle obiekty testowe po pierwszej części tego testu skręcają w stronę drugiej siatki dematerializującej. – mówiła, gdy na wszelki wypadek zacząłem iść trochę wolniej, aby dosłuchać jej wypowiedzi do końca – Jednak to jest pułapka. – dodała, kiedy odruchowo rozejrzałem się w prawo i lewo – Cieszymy się, że chociaż ty w nią nie wpadłeś. – zakończyła, gdy zacząłem wchodzić po schodach.

Dobra, akurat to mogłem darować obiektom testowym. Wszakże to, że jedno miejsce jest odgrodzone siatką dematerializującą, a drugie nie, nie sugeruje od razu, gdzie należy iść. Ja się po prostu rozejrzałem i po wielkim pomieszczeniu uznałem, że tam powinienem iść najpierw, jednak to nie jest oczywiste. Także w to akurat mogłem uwierzyć bez przeszkód, szok.


No ale stosunkowo szybko wszedłem do tubytransportowej, która zabrała mnie do testu sześćdziesiątego czwartego. Chciałemjuż wreszcie się stąd wydostać i do was wrócić. Nie dość, że za wami tęskniłemoraz nie pisałem się na trafienie w to miejsce, to po prostu wiało tutaj nudąna całego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top