XII
W czasie unoszenia się do pięćdziesiątego czwartego testu zastanawiałem się w sumie ile zajmie mi przejście całego toru testowego. Sto testów to w sumie sporo, a fakt, że nie miałem zegarka w niczym mi tu nie pomagał. Może gdybym odczuwał zmęczenie, to mógłbym mniej więcej oszacować ile dni mi to wszystko zajmowało. Szczerze umówmy się, na sto procent minęło już kilka dób od mego dostania się do Aperture. To chyba niemożliwe, aby przejść cały ten tor w jeden dzień. Chyba tylko Nadbogowie by tak umieli lub ewentualne osoby z chronokinezą bądź noclippingiem. No ale tutaj nie odczuwałem normalnego zmęczenia, po tylu testach jedynie powoli zaczynałem je odczuwać, ale nie utrudniało ono normalnego życia. Właśnie dlatego już dawno straciłem rachubę czasu, miałem wrażenie, jakbym spędził tu sto lat, mimo iż w rzeczywistości mógł nie minąć nawet tydzień. W sumie szkoda, że nie miałem zegarka z krokomierzem. Pewnie w jeden dzień podczas takiego praktycznie co chwila chodzenia wyrobiłbym normę kroków na kolejny miesiąc. No ale cóż, pozostało mi wierzyć w to, że w końcu bym się z tego miejsca wydostał oraz przy okazji dowiedział, jak długo zajęło mi przechodzenie tego wszystkiego. A no i oczywiście jeżeli faktycznie to Zardonic stał za moim dostaniem się tu, to musiałem mu za to najebać. W końcu nie prosiłem się o dostanie się do tego ośrodka, no.
Dłużej jednak nie zdążyłem się zastanowić, bowiem ujrzałem, że doleciałem do kolejnego pomieszczenia testowego. Przed sobą widziałem dłuuugi korytarz stworzony z metalu ze skierowaną w moją stronę kamerą wiszącą na ścianie po prawej stronie. Korytarz, z tego co widziałem, kończył się jakimś pomieszczeniem z drzwiami prowadzącymi dalej. Za owymi widziałem jedynie szybę i tyle. Nie mogłem za wiele skomentować tego pomieszczenia, ale dość nietypowym wydawał się długi korytarz i to zrobiony z metalu. To się nie zdarzało w dotychczasowych pięćdziesięciu trzech komorach testowych. No ale, wyboru nie mając, wyszedłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie. Długo nie szedłem, dlatego nie zdążyłem się zastanowić nad niczym sensownym. W sumie chciałem się nad czymś zastanowić i już ujrzałem, że dotarłem do pomieszczenia, w którym, poza przejściem dalej, znajdował się jedynie wielki ekran na ścianie po prawej i dyspozytor kostek na suficie. Szczerze to też wyglądało dość nietypowo, bowiem zwykle dyspozytor kostek nie znajdował się na samym początku komory.
– Podajnik Aparatury Podstawowej – zaczęła kobieta z głośników, kiedy nie zdążyłem się dłużej nad czymkolwiek zastanowić – dostarczy Obciążeniową Kostkę Towarzyszącą za trzy...dwa...jeden. – dodała i w sumie zaciekawiła mnie, bowiem nie miałem w ogóle pojęcia co miała na myśli poprzez nazwanie jakieś kostki Kostką Towarzyszącą.
No cóż, odpowiedź na moje pytanie pojawiła się szybciej niż można by sądzić. Po jej słowach, dyspozytor wyrzucił kostkę, która pozornie wyglądała zwyczajnie. To, co odróżniało ją od innych kostek obecnych w Aperture to fakt, że miała na bokach narysowane różowe serca zamiast logo tego ośrodka. Dodatkowo cztery paski, które odchodziły od koła z, normalnie, logiem tej placówki tutaj miały kolor różowy a nie, jak to zwykle bywało, niebieski. Aha, no OK. I czemu to ją miało kwalifikować do miana Kostki Towarzyszącej? Jasne, szybko wywnioskowałem, że skoro dostałem ją na początku tegoż poziomu to stanowiła ona jedyną kostkę na cały test. Musiałem więc na nią uważać, ale bez przesady z tym nazywaniem zwykłego przedmiotu Kostką Towarzyszącą.
– Hej, przystojniaku. <333 – usłyszałem w swojej głowie czyiś żeński głos, jednak czego możesz się domyślić nie należał on do kobiety z głośników.
Co, kostka do mnie gadała? Niby w Opkolandii to nic nadzwyczajnego, ale aż zacząłem się zastanawiać czy ta kostka faktycznie mówiła, czy to ja powoli zaczynałem wariować. Nah, w sumie nie ważne, najważniejsze, że wreszcie miałem się do kogo odezwać. Co prawda telepatycznie, bo telepatycznie, ale nadal.
– Um...Hej? – odpowiedziałem również telepatycznie, nieco zmieszanym głosem, oczywiście z zewnątrz starając się wyglądać jak najbardziej neutralnie.
Jednak, Kostka nie zdążyła odpowiedzieć, bowiem gdy ją podniosłem, odezwała się kobieta z głośników:
– Ta Obciążeniowa Kostka Towarzysząca będzie towarzyszyć ci w komorze testowej. – poinformowała, potwierdzając moje stwierdzenie, że to jedyna kostka na całe pomieszczenie testowe, gdy przy okazji ruszyłem w kierunku wejścia do właściwego pomieszczenia – Opiekuj się nią. – dodała, kiedy przeszedłem przez drzwi.
Szczerze użyła dość dziwnego doboru słów w kwestii zwykłego przedmiotu. Jasne, to jedyna kostka na całą komorę testową, więc należało na nią uważać. Jednak to nadal tylko przedmiot, mimo iż wyglądał pod dwoma względami inaczej niż wszystkie inne kostki, na jakie do tej pory trafiłem. Plus nawet nie miałem stuprocentowej pewności, że ona do mnie faktycznie mówiła, a nie, że to moje halucynacje. W każdym razie, odrzucając to na chwilę na bok, bowiem akurat się rozejrzałem, ujrzałem, że za szybą znajdował się przycisk na kostkę. Znajdował się on w pomieszczeniu, do którego najwidoczniej musiałem dojść naokoło, bowiem innej drogi nie widziałem. Z kolei po prawej stronie dostrzegałem metalowe wejście wyżej. Nie mogłem się dostać tam portalami, bowiem całe pomieszczenie zostało zrobione z metalu. Dodatkowo nie mogłem normalnie się wspiąć, bowiem podwyższenia zostały specjalnie zrobione tak, abym nie mógł nogą na nie sięgnąć. No ale oczywiście to miejsce nie stanowiło dla mnie problemu, wystarczyło użyć Kostki jako podestu. No to zrobiłem tak, bowiem inaczej nie dostałbym się wyżej.
– Jesteś taki seksi. <3333 – zaczęła nadal telepatycznie Kostka Towarzysząca, w czasie, kiedy zauważyłem wejście do jakiegoś wąskiego korytarza, zakończonego po mej prawej stronie białym fragmentem ściany – Normalnie NadKocham cię. <333 – mówiła, w dalszym ciągu szpanując tym, że w Opkolandii nawet przedmioty umiały mówić emotikonkami, gdy dostrzegłem, że przez wąski korytarz przelatywała kulka energetyczna.
– Nie przesadzasz czasem? – zapytałem, wiadomo, że telepatycznie, wchodząc do korytarza po tym, jak kulka przeleciała na drugą stronę – Widzisz mnie pierwszy raz, więc jak mogłabyś się w kilka sekund we mnie zakochać? – spytałem, robiąc z Kostki tarczę przed kulką energetyczną i idąc przed siebie – Nawet w Opkolandii to jest niemożliwe. – zauważyłem ten fakt, tak sobie idąc, bowiem w sumie nie działo się nic ciekawego.
– Najczęściej spotykanymi skutkami testowania w Enrichment Center są – wtrąciła się do naszej jakże ambitnej rozmowy kobieta z głośników, kiedy powoli zbliżałem się do końca korytarza – skłonność do zabobonów, postrzeganie nieożywionych obiektów jako żywych oraz halucynacje. – wymieniła, gdy zszedłem po schodach i trafiłem do większego pomieszczenia, z którego musiałem przejść do drugiego korytarza, przez który również przelatywała kulka – Enrichment Center przypomina, że Obciążeniowa Kostka Towarzysząca nie stanowi dla ciebie żadnego zagrożenia – mówiła, kiedy, chcąc dosłuchać jej wypowiedzi do końca, przystanąłem i zacząłem wzrokiem śledzić latającą kulkę – i w rzeczywistości nie potrafi mówić. – zakończyła, gdy poczekałem aż drugi dyspozytor wyrzuci nową kulkę i ruszyłem przed siebie.
– Nah, nie wierz jej, jak zwykle kłamie, aby udawać taką krystalicznie dobrą. – odezwała się ze słyszalną pogardą Kostka, przy okazji nadal robiąc za moją tarczę przed kulką – W rzeczywistości jest wkurwiającą szmatą, ciesz się, że jeszcze nie ujawniła swego prawdziwego oblicza. – dodała, kiedy tak sobie szedłem tyłem, co do łatwych nie należało i, gdy na chwilę odwróciłem wzrok w tył, ujrzałem, że dochodziłem do końca korytarza.
Szczerze, nie wiedziałem komu wierzyć. W końcu głos kobiety z głośników słyszałem faktycznie i wiedziałem, że ona rzeczywiście do mnie mówiła. Co do Kostki to pewności mieć nie mogłem, bowiem to pierwszy raz w tym miejscu, gdy słyszałem, że ktoś telepatycznie do mnie mówił. Chociaż w sumie w tym wypadku bardziej pasowało określenie coś, bowiem ta Kostka to tylko przedmiot. Uznałem, że na razie pozostanę do tego wszystkiego sceptyczny i dopiero na końcu toru przekonam się, kto mówił prawdę. Swoją drogą, uznałem, że może telepatycznie zapytam w odpowiednim momencie Kostkę jak nazywała się ta kobieta z głośników. Wszakże zawsze lepiej określać ją jakoś konkretną nazwą, a nie ciągle per. „kobieta z głośników".
– Wolę nawet nie pytać jak wygląda jej prawdziwe oblicze. – stwierdziłem nieco z dystansem, skręcając w lewo i schodząc do jakiegoś przedsionka.
– Zachowuje się wtedy jak wkurwiający dwulatek. – krótko wyjaśniła Kostka, gdy przeszedłem przez drzwi po lewej stronie – Serio, mentalnie na stówę ma dwa lata, więc uwierz, lepiej, kiedy wydaje się nie posiadać świadomości. – dodała, kiedy rozejrzałem się po miejscu, do którego trafiłem i ujrzałem dwa przechylone pod kątem podwyższenia, z czego dzieliła je szyba oraz na drugim znajdował się odbiornik kulki.
– Czej. – zacząłem nieco zmieszanym głosem, widząc również wysunięty nieco panel ścienny u dołu – To znaczy, że ona w rzeczywistości posiada jakąś świadomość? – zapytałem, dostrzegając w dole dwa przejścia oraz fakt, że musiałem aktywować trzy platformy.
– Jasne, że tak, a co myślałeś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, gdy postawiłem ją na chwilę – Została stworzona jako superkomputer obdarzony świadomością, ale jako iż naukowcy w tym miejscu byli skończonymi debilami, to włączyli ją bez rdzenia moralności. – streściła uruchomienie przemawiającego do mnie przez głośniki komputera, kiedy wróciłem się do pomieszczenia z korytarzem i w miejsce, w które uderzała kulka, dałem niebieski portal – Chyba możesz się domyślić, jak to się dla nich skończyło. – odparła, gdy odruchowo przytaknąłem głową, wracając do drugiego pomieszczenia – Obecnie ma rdzeń moralności, dlatego zachowuje się jakby świadomości nie posiadała. – zakończyła, kiedy pomarańczowy portal umieściłem na suficie i zacząłem czekać, aż kulka wpadnie do odbiornika.
Miło się kurde dowiedzieć, że wszyscy naukowcy, którzy kiedykolwiek pracowali w tym miejscu zostali zabici przez ten komputer. Teraz zaczynałem nabierać wątpliwości, czy na końcu toru testowego na sto procent bym przeżył. Znaczy skoro kobieta z głośników miała rdzeń moralności to raczej nie powinna mnie zabić. Jednak z drugiej strony żyliśmy i nadal żyjemy w Opkolandii, więc tutaj nigdy nic nie wiadomo. Mimo wszystko wolałem nadal nie wyciągać pochopnych wniosków i zaczekać do końca toru testowego. Dodatkowo nie zdążyłem się dłużej zastanowić, bowiem kulka wpadła do odbiornika i dzięki temu środkowa platforma wysunęła się w górę. No, pozostały jeszcze dwie do wysunięcia i mogłem iść dalej.
– Jak można być takim idiotą i superkomputerowi nie wmontować rdzenia moralności przed uruchomieniem? – zapytałem telepatycznie z niedowierzaniem, podnosząc Kostkę i zeskakując razem z nią.
– Nie mam zielonego pojęcia, ale to było idiotyczne. – odpowiedziała, gdy opadłem na podłogę i najpierw ruszyłem w kierunku przejścia po lewej stronie – Szczerze, było w Aperture lepiej, gdy byli tu ludzie tak szczerze mówiąc. – mówiła, kiedy stosunkowo szybko przeszedłem przez przejście i trafiłem do całkowicie metalowego pomieszczenia – Teraz jedyni ludzie jacy tu są, to dziesięć tysięcy obiektów testowych zahibernowanych w Centrum wydłużonej relaksacji. – opowiadała, gdy zauważyłem na ścianie po lewej stronie dyspozytor kulki, a na ścianie naprzeciwko odbiornik owej oddzielony ode mnie szybą.
– Piękna ta nazwa na komory hibernacyjne. – skomentowałem z lekkim zażenowaniem, starając się odbić kulkę tak, aby przeleciała nad szybą i wpadła do odbiornika.
– Co nie? – spytała, najwidoczniej mając wyjebane w to, że ponownie służyła do odbijania kulki energetycznej – Niby ładniej brzmi, ale umówmy się, każdy wie, że są to komory hibernacyjne, po co tak wymyślnie je nazywać. – dodała, gdy zacząłem drugą próbę odbicia kulki do odbiornika, ale tym razem również mnie się nie udało.
No cóż, powinnaś się już domyślić, że akurat to miejsce bazowało na czystym szczęściu. Swoją drogą ciekawiło mnie, dlaczego ktoś uznał, że skonstruowanie tego miejsca w taki sposób to dobry plan. Uważałem, że to głupie, bowiem ktoś zawsze mógł nie mieć szczęścia i nigdy nie trafić do odbiornika. W Opkolandii to jak najbardziej mogłoby się wydarzyć. Nie wiedziałem szczerze mówiąc, ile ja próbowałem tę kulkę tam wrzucić. Po czterdziestym razie przestałem liczyć i szczerze, zaczynało mnie to trochę irytować. Nie chciałem spędzić w tamtym miejscu wieczności, a nic nie zapowiadało, aby ta nieszczęsna kulka w końcu trafiła do odbiornika. No ale w końcu, chyba po stu latach, kulka raczyła wpaść do odbiornika, ja pierdolę, wreszcie.
– Enrichment Center przypomina, że Obciążeniowa Kostka Towarzysząca nie potrafi mówić. – odezwała się kobieta z głośników, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia do głównego pomieszczenia, przy okazji zabierając Kostkę ze sobą – W przypadku, gdyby Kostka Towarzysząca coś powiedziała, Enrichment Center zaleca zlekceważenie jej sugestii. – dodała, gdy za panelem ściennym, który został nieco wysunięty, zauważyłem kolejną kryjówkę tego tajemniczego człowieka, więc postanowiłem ją zwiedzić.
– Jak w ogóle się ta kobieta z głośników nazywa? – zapytałem telepatycznie Kostkę, stawiając ją na podłodze.
– GLaDOS – odpowiedziała krótko Kostka Towarzysząca, kiedy widząc, że normalnie bym się za panel nie dostał, strzeliłem najwyżej jak się dało pomarańczowy portal – Skrót od Genetic Lifeform and Disc Operating System. – wyjaśniła, gdy niebieski portal umieściłem na ścianie obok panelu i wziąłem ze sobą Kostkę – Jednak skrót szczerze mówiąc brzmi nie dość, że łatwiej, to jeszcze ładniej. – wypowiedziała tę opinię, kiedy opadłem na podłogę w kryjówce tego tajemniczego człowieka.
Miło wiedzieć, jak nazywała się przemawiająca do mnie kobieta z głośników. Nazywanie jej GLaDOS wydawało się znacznie prostsze niż moje pierwotne określenie. Co prawda nie mogłem mieć stuprocentowej pewności, że faktycznie przemawiający do mnie komputer tak się nazywał, wszakże wypowiedzi Kostki mogły okazywać się mymi halucynacjami. Niemniej to jak na razie jedyna nazwa przemawiającego do mnie komputera, którą miałem, więc postanowiłem jej używać. Na razie jednak postanowiłem rozejrzeć się po miejscu, do którego dotarłem, bowiem bez powodu do tej kryjówki się nie dostawałem.
Oczywiście najciekawsze, jak zwykle, wydawały się ściany, dlatego to nimi zająłem się w pierwszej kolejności. Zaczynając od ściany przy panelu znajdowała się tam narysowana na czerwono, zniszczona kamera, a obok niej napis „BEEP". Dodatkowo, po prawej stronie owej kamery widniał napis „ONA CIĘ OBSERWUJE". No kurde bowiem bym się kompletnie nie zorientował. Wiedziałem, że GLaDOS mnie obserwowała, wszakże w każdym teście znajdowały się kamery. Nie strącałem ich, bowiem jakoś nie widziało mnie się niszczenie bez potrzeby tutejszych przedmiotów. Niemniej rozumiałem sens istnienia kamer w tychże pomieszczeniach testowych. Przechodząc jednak do zawartości ściany, obok znajdowały się trzy zdjęcia jakichś ludzi mających w miejscu głowy przyczepione zdjęcie Kostki Towarzyszącej. Pod tymi zdjęciami znajdowało się słowo „R.I.P". Nawet obok znajdowała się kartka z kalendarza na wrzesień tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego trzeciego roku ze zdjęciem jakieś kobiety z przyczepioną Kostką Towarzyszącą zamiast twarzy. Na samych ścianach znajdowały się również zdania, które strasznie ciężko szło odczytać, tak niewyraźnym pismem zostały napisane. No ale owe zdania, jeżeli wszystko dobrze odczytałem, brzmiały tak:
„Podajnik aparatury podstawowej dostarczy. Oj dostarczy ZROBI TO Obciążeniowa Kostka Towarzysząca POTRAFI mówić. R.I.P Zabobonne postrzeganie nieożywionych obiektów jako żywe i halucynacje Ja nie mam halucynacji. Ty masz. Kostka Towarzysząca nigdy mnie nie opuści. Słodkie. Tak długo... Ciasto. Ha ha ciasto. Kłamstwo. Kostka Towarzysząca nigdy mnie nie okłamie. NIGDY Gdzie jesteś? Znajdę cię. KOSTKA TOWARZYSZĄCA Powiedziałaś, żeby się nią zaopiekować. Ja mogę. Nie pozwolisz mi. Powinienem zlekceważyć twoją radę. Zostaw mnie w spokoju! PRZESTAŃ PATRZEĆ. Chociaż Ziemia i człowiek przeminęli, Myślałem że kostka będzie trwać wiecznie. MYLIŁEM SIĘ. Ponieważ nie mogłem zatrzymać się na śmierć, On uprzejmie zatrzymał się dla mnie Kostka miała żywność i może amunicję i nieśmiertelność. Dlaczego? x18 Nie w okrucieństwie, nie w gniewie, ŻNIWIARZ przyszedł dziś; ANIOŁ odwiedził tą szarą ścieżkę i zabrał kostkę."
Szczerze, jeżeli chcesz znać moją opinię na ten temat, to owe zdania brzmiały jak paplanina jakiegoś pojeba i to zafiksowanego na punkcie Kostki Towarzyszącej. Nawet na ścianie obok widziałem zdjęcia Kostki Towarzyszącej stojącej w różnych miejscach obecnie przechodzonej przeze mnie komory testowej. Ja nie mogę, to tylko zwykły przedmiot, nie wiedziałem, czym tu się tak jarać. Ot zwykła kostka, tylko zamiast logo Aperture miała narysowane serca. Jasne, ta, którą ja taszczyłem, do mnie mówiła, ale skąd miałem pewność, że naprawdę to robiła? Zawsze te jej wypowiedzi mogły się okazać mymi halucynacjami, co nie? W sumie na samej ścianie dostrzegłem jeszcze w różnych miejscach narysowane czarne i czerwone serca oraz na jednym z panelów widniał plakat z prosto narysowaną, czarną postacią, która w miejscu głowy również miała doczepione zdjęcie Kostki. Owa postać znajdowała się w środku jasnoniebieskiego logo tego ośrodka, a pod spodem widniał czarny napis „Nie nigdy, ale TERAZ". Widniał też u dołu, na ścianie obok, rysunek Kostki Towarzyszącej z rysunkiem czaszki zamiast serca oraz czarno-biała fotografia jakieś rodziny, której członkowie także mieli Kostki Towarzyszące zamiast głowy. A, no i jeszcze na ostatnim zapisanym panelu znajdowało się zdjęcie Kostki Towarzyszącej z dorysowanymi skrzydłami i aureolą. No kurde ten typ, który się tutaj ukrywał, ewidentnie miał obsesję na punkcie Kostki Towarzyszącej, czego nie rozumiałem i do dzisiaj nie rozumiem. No cóż, jeżeli musiał siedzieć w tym miejscu nie wiadomo ile i to całkowicie sam, zdany na łaskę bądź niełaskę GLaDOS, to mógł postradać zmysły. Niemniej, dla mnie nadal ta obsesja wydawała się jebnięta i na jakiś sposób cringe. Najwidoczniej nie tylko ja tak uważałem, bowiem w którejś chwili usłyszałem w swej głowie głos Kostki Towarzyszącej:
– Kurna, jak ja nienawidzę tego typa. – skomentowała to wszystko, co tutaj się działo, gdy rozejrzałem się jeszcze po tej kryjówce.
– Dlaczego? – zapytałem, dostrzegając cztery zniszczone kamery leżące na podłodze.
– Przez tę jego obsesję na moim punkcie. – wyjaśniła, kiedy dostrzegłem również śmieci na podłodze i kilka puszek po fasolkach – Widzisz po tych ścianach jak zafiksowany na mym punkcie był, to serio potrafiło irytować. – tłumaczyła, gdy dostrzegłem karton po mleku oraz czarny odcisk dłoni na panelu po lewej stronie – Szczególnie, kiedy musiałam z nim spędzać tyle czasu, no myślałam, że sama dostanę pierdolca z tym pierdzielem. – zakończyła, kiedy przeszedłem pod metalowym wspornikiem nieco wysuniętego panelu, aby zobaczyć, czy dalej coś się znajdowało, przy okazji omijając zniszczone kamery – Ty jesteś znacznie bardziej zajebisty, normalnie <33333333333333333333. – dodała, ujawniając, że z kolei ona miała jakąś obsesję na moim punkcie, w czasie, gdy na ścianie po lewej dostrzegłem ten sam plakat co w poprzedniej kryjówce oraz kolejny czarny odcisk dłoni.
– Tak tylko chciałem zauważyć, że sama masz ewidentną obsesję na moim punkcie, więc no. – rzekłem nieco zażenowanym głosem, przy okazji czując, że Kostka telepatycznie szeroko jak postacie z anime uśmiechnęła się.
Nie pytaj jak to możliwe, żyliśmy i żyjemy w Opkolandii, więc tutaj nawet uprzywilejowane przedmioty mogą odwalać takie akcje. W każdym razie, w samej kryjówce nie odnalazłem nic ciekawego, czytaj żadnej możliwości przedwczesnego nawiania z toru. No kurde, serio już chciałbym stąd nawiać, bowiem nudziło mnie to wieczne testowanie. Jasne, przeszedłem już ponad połowę toru, ale nadal do zakończenia zostało jeszcze całkiem sporo testów. Umówmy się, chciałem się już wydostać z tego miejsca, bowiem może bym jeszcze tutaj wytrzymał, gdybym przyszedł do owej placówki z własnej woli. No a jak na sto procent pamiętasz, tak się nie stało, zostałem wrzucony tu ot tak o. Dodatkowo nie wiedziałem, co się z tobą i naszymi dziećmi działo, co nie pomagało.
– Bowiem ty jesteś tak zajebisty, że aż śmiem stwierdzić, że jesteś NadZajebisty. – odezwała się Kosta Towarzysząca, przerywając me przemyślenia, kiedy ponownie przeszedłem pod wspornikiem – Normalnie nie da się ciebie nie wielbić. <3 – dodała, gdy przeniosłem portal na ścianę niżej i wziąłem Kostkę.
– Wiem, jestem zajebisty, ale nie przesadzajmy. – powiedziałem tak skromnie jak tylko się dało, przechodząc przez portal – Widzisz mnie pierwszy raz w życiu, nie znasz mnie nawet godziny, jak mogłabyś się tak zafiksować na moim punkcie? – zapytałem, idąc w kierunku ostatniego pomieszczenia, do którego należało doprowadzić kulkę energetyczną, aby najpierw zobaczyć, co należało tam zrobić, aby kulka wpadła do odbiornika.
– Bowiem niejednokrotnie słyszałam o tobie, o takiej perfekcji jak ty nie dało się nie słyszeć. – odpowiedziała, kiedy po wejściu do środka, zauważyłem, że całe pomieszczenie zostało stworzone z metalu oraz drogę do odbiornika odgradzały dwie metalowe ściany z zamkniętymi drzwiami – Szczerze, nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek cię spotkam, ale z tego co widzę Nadcud się ziścił. – dodała, gdy poszedłem na drugi koniec pomieszczenia zobaczyć, jak otworzyć drzwi i ujrzałem dwa podwyższenia na dwóch końcach ściany z przyciskami na kostkę.
– Ta, też nie mogę uwierzyć, że wbrew własnej woli stałem się obiektem testowym. – odparłem, stawiając Kostkę na jednym z przycisków i na razie ruszając do wyjścia z tego pomieszczenia.
– Wbrew własnej woli? – zapytała ze słyszalnym zdziwieniem, kiedy pomarańczowy portal wystrzeliłem na białą ścianę wysoko na podwyższenie naprzeciwko jednej z platform – Myślałam, że do tej pory obiekty testowe z własnej woli zgłaszały się do testowania w tym miejscu. – rzekła, gdy niebieski portal dałem na wysuniętym panelu ściennym i ruszyłem w jego kierunku.
Wiem, że mógłbym wystrzelić ten portal pod sobą i poszłoby mi łatwiej, ale i tak musiałbym przenieść go potem na tamten panel. Dlatego uznałem, że zrobię to od razu, to potem będę miał z tym spokój. W każdym razie, zastanawiałem się, jak bardzo pierdolniętym lub samotnym musiał się ktoś okazać, aby z własnej woli zgodzić się na testowanie w tym miejscu. Nie, ale serio, innego wytłumaczenia nie znajdowałem. Niby żyliśmy i żyjemy w Opkolandii, a tutaj absolutnie wszystko zdarzyć się może, ale i tak. Bardziej obstawiałem, że w tym miejscu wyłapywali ludzi z ulicy do testowania, a nie, że ktokolwiek by się tutaj z własnej woli pchał.
– Ktokolwiek się z własnej woli pchał do testowania? – spytałem zdziwiony, kiedy ruszyłem korytarzem, w którym jeszcze niedawno latała kulka – Myślałem, że tutaj generalnie obiekty testowe bierze się z łapanki. – dodałem, tak sobie idąc, gdy przy okazji rzeczywistość puściła cicho w tle nutę „Faradenza" Little Big, bowiem brak klimatu należało zachowywać.
– Nie no, jest dużo pojebów, którzy z własnej woli zgłosili się do testowania w tym miejscu. – odpowiedziała Kostka Towarzysząca, kiedy schodziłem po schodach do pomieszczenia z dwoma dyspozytorami kulki – Też nie rozumiem czemu, ale niemniej, te dziesięć tysięcy obiektów testowych trzymanych w Centrum wydłużonej relaksacji nie jest z łapanki. – wyjaśniła, gdy po zejściu po schodach stanąłem na jednym schodku prowadzącym do drugiego korytarza i pomarańczowy portal strzeliłem na ścianę w oddali.
– Nie wiedziałem, że aż tylu pojebów chodzi po tym świecie. – stwierdziłem, ruszając w kierunku głównego pomieszczenia testu – W każdym razie, ja w tym miejscu obudziłem się po wypadku samochodowym, w którym jak pewnie się domyślasz brałem udział, więc no. – streściłem jej moje pojawienie się tutaj, tak sobie idąc i przy okazji rozejrzałem się w prawo i lewo, mimo iż po tych dwóch stronach znajdowały się jedynie ściany – Z własnej woli to ja tutaj definitywnie nie trafiłem. – zakończyłem, na chwilę spuszczając wzrok, ale na podłodze również nic ciekawego nie widziałem.
– Serio to jest nietypowe. – skomentowała moją opowieść, kiedy schodziłem po schodach – Nie słyszałam wcześniej o przypadku obiektu testowego, który by tutaj trafił wbrew własnej woli. – przyznała, gdy serio zacząłem żałować, że nie miałem zegarka liczącego kroki, bowiem tutaj to bym ewidentnie wyrobił limit na kolejny rok – Jasne, co prawda przez ten tor nie przechodzi wiele obiektów testowych albo niewiele dochodzi do tego testu, ale i tak. – dodała, kiedy zeskoczyłem na podłogę niżej w głównym pomieszczeniu testu i ruszyłem do miejsca po prawej stronie.
– A i kurde nie dziwne, bowiem ten tor jest upierdliwy jak jasna cholera. – przyznałem, uważając oczywiście na kulkę energetyczną, wszakże nie zależało mi na wyparowaniu – Nudny jest po prostu, łatwy jak ja nie mogę oraz długi w chuj. – streściłem ten cały tor, wchodząc do metalowego pomieszczenia i idąc do drugiego podwyższenia z przyciskiem.
– Domyślam się, nie wiem kto wpadł na pomysł stworzenia tak długiego toru testowego. – odparła, gdy rozglądałem się trochę z nadzieją, że może znalazłbym jakąś możliwość nawiania z toru, ale takowej nie dostrzegałem – Szczególnie, że z tego co wiem to stworzył go człowiek, a nie GLaDOS, więc tym bardziej, komuś musiało się wybitnie nudzić. – dodała, udowadniając, że w Opkolandii ewidentnie żyją praktycznie same pojeby, kiedy podciągnąłem się na podwyższenie, co nie należało do łatwych mając działo portalowe. No ale koniec końców udało mnie się, a to najważniejsze – Jednak ciesz się, że nie trafiłeś do najdłuższego toru testowego, bowiem tam byś pewnie kurwicy dostał. – zakończyła, gdy stanąłem na przycisku i zacząłem czekać, aż kulka wpadnie do odbiornika, co po jakimś czasie się wydarzyło.
– A ile on ma testów? – zapytałem, kiedy kulka radośnie wpadła do odbiornika, aktywując ostatnią platformę, dzięki czemu mogłem obecnie zeskoczyć z przycisku.
– Sześćset sześćdziesiąt sześć. – odpowiedziała, gdy wziąłem ją przy pomocy mego działa portalowego – Ten tor już akurat tworzyła GLaDOS, więc nie jest to aż tak pojebane, że ma aż tyle testów. – dodała, kiedy ruszyłem w kierunku głównego pomieszczenia, zastanawiając się, czy GLaDOS to czasami nie popierdoliło.
Mimo wszystko to nadal dość pojebane, aby tworzyć tor testowy mający aż tyle komór. Kogo ona tam wrzucała? Chyba tylko dwaj Nadbogowie daliby radę przejść przez taki tor testowy i nie paść ze zmęczenia, oszaleć albo jedno i drugie. Normalnie bym pomyślał, że to tor testowy stworzony dla maszyn. Jednak skoro Kostka Towarzysząca powiedziała, że dobrze, że tam nie trafiłem, to oznaczało, że wrzucała tam też ludzi. Podejrzewałem, że jedynie ewentualne nieśmiertelne obiekty testowe, bowiem kogo innego?
– Ja pierdolę. – skomentowałem dobitnie, stawiając na chwilę Kostkę na podłogę – I kto niby wytrzymałby w takim torze? – zapytałem, pomarańczowy portal strzelając nad pierwszą z platform.
– Były dwa przypadki osób, które doszły do końca toru. – odpowiedziała, gdy podniosłem ją i razem z nią ruszyłem do niebieskiego portalu – Jakiś typek, który akurat miał nieśmiertelność, więc no oraz wybitnie mało gadatliwa kobitka. – wymieniła, kiedy przeskoczyłem przez portal i zacząłem przeskakiwać z platformy na platformę – A ta laska nie miała nieśmiertelności i generalnie supermocy żadnych nie posiadała, więc jest największym sukcesem tamtego toru. – dodała, gdy doskoczyłem na trzecią platformę i, w miarę możliwości, rozpędziłem się, po czym skoczyłem na podłogę po lewej stronie.
– Kto normalny wrzuciłby do tak długiego toru testowego kogoś bez supermocy? – spytałem ze zdziwieniem, skręcając w prawo i wchodząc po schodach.
– Nie mam zielonego pojęcia, ale wbrew pozorom dużo ludzi bez nadprzyrodzonych zdolności tam ląduje. – wyjaśniła, kiedy skręciłem w prawo i po przejściu przez drzwi trafiłem do dużego i wysokiego pomieszczenia – Też nie wiem na jakiej podstawie GLaDOS wrzuca tam obiekty testowe. – dodała, gdy pośrodku pomieszczenia zauważyłem szybę z kwadratową dziurą, za którą znajdowała się metalowa część pomieszczenia.
Szczerze, to brzmiało wybitnie pojebanie. Wszakże nawet mimo iż żyliśmy w Opkolandii, to jaki normalny człowiek dałby radę przejść AŻ TAK długi tor? W końcu to logiczne, że w pewnym momencie każdy padłby ze zmęczenia, oszalałby albo jedno i drugie. Tak długi tor pasował jedynie do testowania przy użyciu robotów. No ale weź tu człowieku zrozum ośrodek badawczy znajdujący się w Opkolandii. W takim to wiele pojebanych rzeczy wydarzyć się może jak widać.
Na razie jednak musiałem zająć się przejściem tej części testu. Oczywiście od razu wiedziałem, jak miałem to zrobić, po prostu musiałem użyć pędu. Dlatego też niebieski portal umieściłem na dnie dość głębokiej dziury w podłodze, a pomarańczowy na białej ścianie za mną. Po zrobieniu tego, chwyciłem Kostkę i wskoczyłem w portal. Prościzna, ale szczerze mówiąc to długi ten test. Szczerze obstawiałem, że po głównym pomieszczeniu trafiłbym już do wyjścia. Z jednej strony to dobrze, bowiem może nie umarłbym z nudów, ale z drugiej strony im dłużej te testy trwały, tym dłużej tu tkwiłem. No a jak pewnie się domyślasz, chciałem już się wydostać z Aperture.
W każdym razie, po przeleceniu na drugą stronę pomieszczenia, na chwilę postawiłem kostkę na podłodze i pomarańczowy portal przeniosłem na biały fragment ściany u góry podwyższenia. Następnie, niebieskim portalem dostałem się, oczywiście razem z Kostką, na owe podwyższenie. Teraz pozostało mi po prostu ruszyć metalowym korytarzem w dalszą drogę. Ciekawiło mnie w sumie, czy w tym teście musiałem jeszcze coś zrobić, czy to już koniec. Bowiem co by nie mówić, to długie to pomieszczenie testowe zrobiono. Nadal banalnie proste, ale jednak stosunkowo długie. No ale przynajmniej w tym pomieszczeniu miałem z kim pogadać. Co prawda nie miałem zielonego pojęcia czy Kostka Towarzysząca faktycznie do mnie mówiła, czy to moje halucynacje. No ale niemniej, nie ważne co, przynajmniej przez jakiś czas miałem możliwość z kimś porozmawiać, a to w Aperture już sukces.
Nie zdążyłem się dłużej zastanowić, bowiem bardzo szybko doszedłem do pomieszczenia z przyciskiem na kostkę, które widziałem nie tak dawno przez szybę. Widząc to, po prostu postawiłem Kostkę Towarzyszącą na przycisku, otwierając przy tym drzwi znajdujące się na drugim końcu.
– Udało ci się! – zachwyciła się GLaDOS, kiedy ruszyłem przed siebie w kierunku, jak wtedy myślałem, wyjścia – Z pewnością szczęście przyniosła ci Obciążeniowa Kostka Towarzysząca. – stwierdziła ten oczywisty fakt, wszakże Kostka Towarzysząca to jedyna kostka na całe pomieszczenie – Nie może ci ona jednak towarzyszyć do końca testu i niestety musi zostać poddana eutanazji. – dodała, gdy w większym pomieszczeniu zauważyłem zamknięty wlot do, z tego co widziałem po ikonkach na podłodze, spalarki, a przycisk ją otwierający znajdował się za otwartymi drzwiami – Prosimy o odprowadzenie swojej Kostki Towarzyszącej do Awaryjnego Spopielacza Inteligencji Aperture Science. – zakończyła, udowadniając tym zdaniem, że absolutnie wszystko w tym ośrodku miało wyjebane w kosmos długie nazwy.
Szczerze, mimo iż Kostka Towarzysząca to tylko przedmiot i nie miałem nawet pewności czy faktycznie do mnie mówiła, to nie chciałem tego robić. Umówmy się, stanowiła ona w tamtym miejscu jedyne cokolwiek, z czym mogłem pogadać. No a nie wiedziałem czy w tym całym torze testowym znajdowała się jeszcze jakaś komora zawierająca ową Kostkę. No ale z drugiej strony widziałem, że wrzucenie Kostki Towarzyszącej do spalarki to jedyna możliwość otworzenia wyjścia z tejże komory testowej.
– Nie martw się. – usłyszałem w pewnym momencie w swej głowie głos Kostki – Nie pierwszy raz skończę w ogniu i na sto procent nie ostatni. – zapewniła, kiedy odwróciłem wzrok najpierw w jej stronę, a potem w kierunku wlotu do spalarki – Mam jeszcze mnóóóstwo reinkarnacji. – zakończyła, gdy spojrzałem w kierunku wejścia do pomieszczenia z przyciskiem.
No cóż, nie miałem tak naprawdę wyboru, musiałem wrzucić ją do ognia. Inaczej nie wydostałbym się z tego miejsca, a chciałem wreszcie zakończyć ten tor i wyjść z tej placówki. Dlatego też, wszedłem do pomieszczenia i nacisnąłem przycisk. Dzięki temu wlot do spalarki otworzył się, ale z tego co słyszałem po dźwięku tykania zegara tylko na jakiś czas. Dlatego też, słysząc to, podbiegłem do Kostki, po czym wziąłem ją i wrzuciłem w kierunku ognia.
– Łiii! <333 – usłyszałem, że radośnie zawołała, lecąc w kierunku spalarki.
No cóż, Aperture nie należało do normalnych miejsc, więc może tutaj nawet przeciętna kostka mogła się przyzwyczaić do regularnego palenia. Nie zdążyłem się jednak nad tym dłużej zastanowić, bowiem GLaDOS rzekła:
– Dokonałeś eutanazji swojej oddanej Kostki Towarzyszącej szybciej niż ktokolwiek dotąd. – stwierdziła ten fakt, kiedy nie mając już co tu robić, ruszyłem w kierunku wyjścia i tuby transportowej – Gratulacje. – pogratulowała mi, gdy przeszedłem przez siatkę dematerializującą, bowiem korytarz do długich nie należał.
Nie wiedziałem, że w tym miejscu liczyli nawet takie rzeczy jak czas, jaki przeciętnemu obiektowi testowemu zajęło wrzucenie Kostki Towarzyszącej do spalarki. Niby GLaDOS sobie mogła, bowiem została stworzona jako komputer, ale i tak aż wierzyć się nie chciało, że jej się chciało to wszystko liczyć. Chociaż na dobrą sprawę może została zaprogramowana, aby to robić. Swoją drogą to miło, że wreszcie dowiedziałem się, jak przemawiający do mnie komputer się nazywał. Mówienie GLaDOS podczas odnoszenia się do jej wypowiedzi wydawało się łatwiejsze niż ciągle mówienie o niej „kobieta z głośników". Co prawda nie wiedziałem czy Kostka Towarzysząca faktycznie do mnie mówiła i czy owy komputer faktycznie się tak nazywał. Nie zmieniało to jednak faktu, że dopóki nie dowiedziałbym się w inny sposób o nazwie tego komputera, to zamierzałem mówić na niego, a właściwie na nią, po prostu GLaDOS. Poza tym ciekawiło mnie też, czemu rozwinięcie tej nazwy to Genetic Lifeform and Disc Operating System. Znaczy ten pierwszy człon owej nazwy najbardziej mnie zastanawiał. Dano to ot tak o, czy oznaczało to, że do tegoż komputera został przeniesiony czyiś umysł? Żyliśmy w Opkolandii, więc ta hipoteza nie wydawała się nieprawdopodobna, tutaj w końcu nie takie rzeczy dało się zrobić. No a wątpiłem, aby bez powodu nazywali tenże komputer tak a nie inaczej.
Dłużej jednak zastanowić się nie mogłem, bowiem w pewnym momencie zauważyłem, że doleciałem do pięćdziesiątego piątego poziomu tych nudów. Przed sobą nie widziałem nic wybitnie ciekawego czy mówiącego cokolwiek o teście, który przyszło mi przejść. Na drugim końcu nie tak długiego korytarza widziałem szybę, za którą widniały jakieś drzwi. Na ścianie po lewej stronie znajdowało się zamknięte jeszcze wejście do pomieszczenia testowego. Z kolei na ścianie po prawej stronie wisiała kamera spoglądająca w dół. Jednak, kiedy wyszedłem z tuby transportowej, uniosła się i skierowała na mnie. No ale szybko przekonałem się też, że owo pomieszczenie zawierało wieżyczki. Kiedy bowiem podszedłem do szyby, ujrzałem ową za nią. Na szczęście tym razem nie znajdowały się w klatce, więc likwidacja ich nie powinna stanowić problemu. Ta konkretna wieżyczka również zaczęła do mnie strzelać kiedy tylko mnie zauważyła. Szczerze liczyłem, że tego szkła faktycznie nie dało się tak łatwo rozbić. W sumie widziałem, że to taki sam typ szyby jak dwie komory wcześniej, ale w tym miejscu nigdy nic nie wiadomo. A i za szybą znajdowały się też drzwi z jakimś ekranem z napisaną jedynką na nim.
No ale obecnie, gdy podszedłem do drzwi i owe otworzyły się, po prostu wszedłem do komory testowej. Naprzeciwko siebie, na ścianie, dostrzegłem wielki monitor informujący, że doszedłem do poziomu pięćdziesiątego piątego. Po mej prawej stronie z kolei znajdował się skręt.
– W teście pięćdziesiątym trzecim poradziłeś sobie z testowaniem z wieżyczkami tak dobrze – zaczęła GLaDOS, nie dając mnie się dłużej zastanowić, kiedy ruszyłem w prawo, bowiem nie miałem innej możliwości – że uznaliśmy, iż bezproblemowo poradzisz sobie z pozostałymi testami zawierającymi wieżyczki. – stwierdziła, gdy nim wieżyczka zdążyła mnie namierzyć, zlikwidowałem ją portalami – Powodzenia! – zakończyła swoją wypowiedź, gdy zauważyłem, że po wyłączeniu się wieżyczki jedynka na ekranie zmieniła się na dwa zera, a drzwi dalej otworzyły się.
Ej, to wydawało się naprawdę fajnym elementem testowym. Co prawda nie miałem zielonego pojęcia jak likwidacja wieżyczki miała wpłynąć na otwarcie drzwi, ale i tak. Najlogiczniejsze wytłumaczenie jakie przychodziło mi do głowy to takie, że w tym pomieszczeniu znajdowała się jakaś fotokomórka, która wykrywała czy odpowiednia ilość wieżyczek została zlikwidowana. Innej opcji takiego rozwiązania na otwieranie drzwi nie widziałem. Chociaż na dobrą sprawę w Opkolandii wszystko mogło się wydarzyć, racja. Obecnie jednak ruszyłem przed siebie, chociaż jednak nie do końca. Za siatką dematerializującą ujrzałem bowiem wieżyczki, które zostały ustawione w taki sposób, że mogły mnie łatwo ustrzelić. A przynajmniej tak mnie się wydawało z mej odległości, jak się szybko okazało błędnie. Otóż wieżyczki stały tak, że mnie nie widziały, więc mogłem bezproblemowo przejść do kolejnej części testu. W sumie to logiczne, bowiem inaczej nie dałoby się przejść dalej. Wszakże drogę do dalszych terenów odgradzała mi siatka dematerializująca.
Przechodząc jednak do teraźniejszości, po znalezieniu się po drugiej stronie pomarańczowy portal umieściłem na suficie nad wieżyczką znajdującą się za kratą. Niebieski natomiast dałem pod jedną z dwóch wieżyczek znajdujących się po mej stronie komory. Spoko sposób, bowiem ułatwiał życie. Dzięki temu bezproblemowo pozbyłem się dwóch zagrożeń za jednym razem. Miło, że tutaj wieżyczki nie zostały wstawione w klatki, to mogłem skorzystać z porady znalezionej na ścianie za panelem dwie komory testowe temu. W ten sam sposób pozbyłem się też dwóch ostatnich wieżyczek jak coś i dzięki temu otworzyłem sobie przejście dalej. W sumie jak na razie mimo iż ta komora nie należała do nie wiadomo jak skomplikowanych, to oryginalna już się wydawała. Szczerze wcześniej nawet do głowy mi nie przyszło, że trafiłbym w tym torze testowym do takiego pomieszczenia.
Co do pomieszczeń, do w dalszej części tegoż pomieszczenia testowego wieżyczki stały koło drzwi dalej, na podwyższeniu. Oczywiście jedynie sufit został zrobiony z materiału przewodzącego portale, więc wiedziałem już jak zlikwidować to zagrożenie. Musiałem zrobić to, co ostatnio, tylko aktywne wieżyczki strącić tymi wyłączonymi. Tak też zrobiłem, po czym portalem przeskoczyłem na drugą stronę i...czekaj kurwa, co. Za drzwiami zobaczyłem przejście do tuby transportowej. To TYLE? Ja myślałem, że skoro ten poziom polegał na likwidowaniu wieżyczek, to stworzono go nieco dłuższego. W obecnej formie należał po prostu do zbyt łatwych, a skoro nie mogłem tak po prostu nawiać, to chciałem mieć chociaż minimalne wyzwanie, a nie.
– Gratulacje! – skomplementowała mnie GLaDOS, przerywając tym samym moje przemyślenia – Poradziłeś sobie najlepiej ze wszystkich obiektów testowych, które kiedykolwiek przemierzały ten tor. – powiedziała, kiedy przeszedłem przez siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej.
Już bez przesady, akurat w to ja nie wierzyłem. Ten test należał do wybitnie banalnych jak na pięćdziesiąty piąty test ze stu. W sumie nie wiedziałem czemu akurat ten dano teraz, a nie jako pięćdziesiąty trzeci. To pomieszczenie bardziej by pasowało to zapoznania obiekty testowe z wieżyczkami. Wszakże jakby tak na to nie spojrzeć, to pięćdziesiąte trzecie pomieszczenie testowe należało do dość trudnych. Wszakże tam wieżyczki zostały umieszczone w klatkach i należało trochę się zastanowić, co zrobić, aby nie zostać postrzelonym. No ale cóż, nie ja tworzyłem ten tor testowy, a w sumie szkoda. Ja bym się postarał zrobić jakieś bardziej skomplikowane komory testowe, aby obiekty testowe się nie zanudziły. Na sto procent dało się stworzyć jakąś bardziej zaawansowaną, a nie takie proste. Jasne, w końcu pomysły zaczęłyby się kończyć, ale nie wierzyłem, że autor bądź autorka tego toru nie potrafił lub nie potrafiła wymyślić czegoś bardziej skomplikowanego. No i przez to ten tor już od dawna zaczął mnie się nudzić, bowiem nie dostawałem żadnych wyzwań. No i, co najważniejsze, nie widziałem możliwości nawiania z tego toru, a serio chciałem już wrócić do domu. Nawet nie wiedziałem, ile czasu tutaj przebywałem, co absolutnie nie pomagało. Podejrzewałem, że nie tak długo, może maksymalnie dzień lub dwa. Wszakże te wszystkie komory stosunkowo szybko się przechodziło.
Nie zdążyłem się nad niczym dłużej zastanowić, bowiem w pewnym momencie ujrzałem, że doleciałem do pięćdziesiątego szóstego poziomu. No teraz to dopiero niewiele przed sobą widziałem. Jedynie zamknięte drzwi prowadzące do testu oraz wielki, włączony ekran na ścianie po prawej stronie. Zajebiście, nie ma co. Nawet nie mogłem chociaż częściowo oszacować poziomu trudności tego pomieszczenia. No to, nie mając wyboru, po prostu wyszedłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie. Drzwi otworzyły się po moim podejściu do nich jak coś.
– Ten test może wydawać się na pierwszy rzut oka niemożliwy do przejścia. – poinformowała GLaDOS, gdy wszedłem do środka i zobaczyłem przed sobą siatkę dematerializującą – Jednak taki nie jest. – dodała, kiedy nad siatką dematerializującą ujrzałem dyspozytor kulki energetycznej – Rozwiązanie go jest wbrew pozorom bardzo proste, mimo iż nieoczywiste. – zakończyła, gdy po prawej stronie ściany ujrzałem otwarte drzwi dalej, a po lewej zamknięte.
No właśnie już widziałem, że przycisk na kostkę znajdował się pośrodku, otoczony siatkami dematerializującymi. Od razu widziałem, że najpierw musiałem rozejrzeć się za ewentualnym sposobem dostarczenia kostki na przycisk. Szczerze mówiąc, to trochę mi to zajęło. Nie, naprawdę, pierwszy raz aż tak bardzo nie wiedziałem co miałem zrobić. Sporo chodziłem i starałem się odnaleźć jakąś możliwość doniesienia kostki na przycisk, ale nie widziałem żadnej. No ale z drugiej strony nawet sam wiedziałem, że jakiś sposób istnieć musiał. Wszakże w innym wypadku ten test nie znalazłby się w żadnym torze, bowiem nie miałby sensu. Jednak mówiąc szczerze, przynajmniej wreszcie otrzymałem jakieś wyzwanie. Nie wierzyłem, że to kiedykolwiek by nastąpiło, ale jednak jak widać w końcu ten Nadcud się ziścił. Jednak, tak jak mówiła GLaDOS oraz sam podejrzewałem, rozwiązanie tego pomieszczenia istniało i w pewnym momencie, wreszcie, je znalazłem.
Na początku portalami przekierowałem kulkę energetyczną do odbiornika znajdującego się za pierwszymi otwartymi drzwiami. Dzięki temu otworzyłem drzwi, które znajdowały się w tym samym pomieszczeniu co odbiornik. Po przekroczeniu owych, zawróciłem jeszcze na chwilę, bowiem zapomniałem o kostce, ups. Dyspozytor znajdował się nad odbiornikiem kulki, a po podejściu do niego wyrzucił kostkę, którą od razu wziąłem. Ją zaniosłem najpierw na przycisk, który znajdował się za dwoma otwartymi drzwiami, naprzeciwko jednej z siatek dematerializujących. To otworzyło kolejne drzwi. Kurde, swoją drogą to w tym Aperture mieli mnóstwo drzwi. Mogliby tutaj urządzić kursy dla Świadków Jehowy i trzepać na nich hajs. To zajebisty sposób na biznes, nawet w Opkolandii, swoją drogą szkoda, że nigdy wcześniej na coś takiego nie wpadłem. Bylibyśmy bogaci jak popierdolce, którymi jesteśmy. No co się tak patrzysz, nie zaprzeczysz temu, że jesteśmy jebnięci.
Aaanyway, wracając do mego radosnego przechodzenia przez to miejsce, w następnej kolejności przekroczyłem siatkę dematerializującą i stanąłem na przycisku. Owy otwierał wyjście oraz wyłączał siatkę dematerializującą naprzeciwko wejścia do testu. Dzięki temu, pomarańczowy portal umieściłem na wysuniętym panelu ściennym, w który uderzała kulka energetyczna swego czasu, a niebieski na białym fragmencie ściany po mojej stronie. Następnie, przeszedłem na drugą stronę i poszedłem do miejsca, w którym stała kostka. Tam również znajdowały się dwa białe pasy ściany, dlatego na jednym z nich dałem pomarańczowy portal. Takim oto sposobem przeniosłem kostkę na środek testu i postawiłem na przycisku, otwierając wyjście. Done.
– Gratulacje! – pochwaliła mnie GLaDOS, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia – Poradziłeś sobie z tym testem najlepiej niż jakikolwiek obiekt testowy przed tobą. – dodała, gdy szedłem nie za szybko, bowiem chciałem dosłuchać jej wypowiedzi do końca, przy okazji odruchowo rozglądając się w prawo i lewo – Zwykle obiekty testowe mają problem z przejściem tego pomieszczenia i zajmuje im to około dziesięciu minut. – obwieściła, kiedy przeszedłem przez drzwi, siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej – Ty z kolei z każdym testem pokazujesz, że jesteś najidealniejszym obiektem testowym, jaki kiedykolwiek nam się trafił. – skomplementowała mnie, gdy zacząłem powoli unosić się w kierunku kolejnego testu.
Szczerze, ciężko mi przychodziło uwierzyć w jej słowa. Wbrew pozorom, mimo iż należało się trochę zastanowić, co należało tutaj zrobić, to nadal należało to pomieszczenie do prostych. Serio podejrzewałam, że wymyślała to wszystko w locie, aby mnie idealizować jako obiekt testowy. Chociaż na dobrą sprawę w Opkolandii NadWszystko wydarzyć się mogło, więc kto ci tam wiedział. Może faktycznie poprzednie obiekty testowe miały problemy z przejściem tych wszystkich pomieszczeń testowych. Najbardziej to ja i tak chciałem, aby to wszystko się skończyło. W końcu ile mogłem testować, co nie? Niby przeszedłem już przez połowę toru, ale i tak miałem wrażenie, jakby to wszystko ciągnęło się w nieskończoność. Nie wiedziałem, kto stworzył tak długi tor, ale nie mógł należeć do normalnych osób. Oczywiście zakładając, że ten tor stworzył człowiek, a nie na przykład GLaDOS. Eh...Liczyłem na to, że w którejś z komór znalazłbym jakiś ubytek w podłodze czy ścianie, przez który mógłbym nawiać. Wydawało się to mało prawdopodobne, bowiem ten ośrodek nie został zniszczony, ale nadzieja umiera ostatnia. No a jak nie, to liczyłem, że na końcu zostałbym wypuszczony. Jasne, ten tajemniczy człowiek, którego dwie kryjówki już znalazłem, mógł mieć rację i na końcu faktycznie może chciano mnie zabić. Ja jednak starałem się myśleć pozytywnie, bowiem co mi pozostało. Musiałem myśleć w ten sposób, jeżeli nie chciałem stracić nadziei na wydostanie się stąd.
Dłużej zastanowić się nie mogłem, bowiem ujrzałem, że doleciałem do komory pięćdziesiątej siódmej. Przed sobą widziałem jedynie długi, metalowy korytarz z dziurami w niektórych miejscach sufitu i ściany po prawej stronie. Z owych dziur wydostawało się światło, dzięki czemu nie panował tam kompletny mrok. Ściana po lewej stronie zawierała jedynie szybę. Tak nie widziałem nic innego, no bardzo kurde wspaniale. No co, chciałem móc chociaż częściowo przewidzieć poziom trudności poziomu, przez który musiałem aktualnie przejść. A tymczasem nie miałem takiej możliwości, co tak średnio mnie się podobało szczerze mówiąc. Jednak wyboru nie posiadałem, dlatego wyszedłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie.
O, to wyglądało na ciekawy test szczerze mówiąc. Kiedy bowiem wyjrzałem przez szybę, zobaczyłem za nią duże pomieszczenie. Pośrodku stał przycisk na kostkę, a naprzeciwko niego, na metalowej ścianie, widniało zamknięte wyjście. Nad przyciskiem widniał również dyspozytor kostek. Wyjście otwierało sześć przycisków, które znajdowały się za ścianą i znajdowały się za trzema szybami chyba, wyglądało to na szyby z mojej perspektywy. Niby wyglądało na proste, ale jednocześnie ciekawe, a to już coś. Musiałem jeszcze tylko znaleźć wejście do tego testu i zacząć go wykonywać. Nie szukałem jakoś specjalnie długo, bowiem na końcu korytarza należało skręcić w lewo i zejść po metalowych schodach.
– Ten test oceniany jest przez obiekty testowe jako jeden z najprzyjemniejszych w tym torze. – wyjaśniła GLaDOS, kiedy zszedłem po schodach i zauważyłem, że to, co uważałem za szyby, to w rzeczywistości kraty, umożliwiające dostanie się portalami do kolejnych pomieszczeń – Nie jest on specjalnie skomplikowany, po prostu musisz wykorzystać pięć dostępnych kostek do otwarcia wyjścia. – streściła mój cel w tym miejscu, gdy z dyspozytora kostek faktycznie wypadło ich pięć.
Szczerze wierzyłem w te słowa, bowiem to pomieszczenie testowe samo w sobie wyglądało na ciekawe. Dlatego też oraz z faktu, że nie miałem innego wyboru, rozpocząłem przechodzenie go.
Na początku pomarańczowy portal umieściłem na białej ścianie za pierwszą kratą. Po zrobieniu tego, niebieski dałem na podłodze, wziąłem kostkę i przeskoczyłem na drugą stronę. Trafiłem na podwyższenie, z którego, po lewej stronie, należało zeskoczyć do pomieszczenia z dwoma przyciskami na kostkę. Owe otwierały drzwi na ścianie po prawej stronie. Nie wiedziałem czy potrzebowałem tutaj dwóch kostek czy jedna i ja na drugim przycisku byśmy wystarczyli. Postanowiłem to sprawdzić, wszakże zawsze mogłem wrócić do głównego pomieszczenia. Ściany i podłoga w tym miejscu zostały stworzone z materiału przewodzącego portale, więc problemu nie widziałem. Dlatego też najpierw, razem z kostką, zeskoczyłem i postawiłem ją na pierwszym przycisku. Po wykonaniu tej jakże trudnej czynności wymagającej dwustu punktów IQ i dyplomu z Harvardu podszedłem do drugiego przycisku, po czym stanąłem na nim.
No i chuj bombki strzelił, musiałem wrócić do głównego pomieszczenia po jeszcze dwie kostki. Okazało się, że w pomieszczeniu za drzwiami znajdował się przycisk na kostkę, ale ściany i podłoga zostały stworzone z metalu. No to co, za pomocą portali wróciłem do głównego pomieszczenia i wziąłem jeszcze dwie kostki. Nie opiszę ci dokładnie tego, jak się tam wróciłem, bowiem powinnaś móc się domyślić. W końcu wiesz, jak się tam dostałem, więc wyobrażenie sobie tego w drugą stronę nie powinno stanowić problemu. No ale po przeniesieniu dwóch kostek do pomieszczenia z drzwiami, jedną postawiłem na wolnym przycisku, a następnie drugą na przycisku za drzwiami. Po wykonaniu tego, przerzuciłem dwie kostki z przycisków otwierających drzwi do głównego pomieszczenia. Drzwi tutaj nie musiały pozostać otwarte, a miałem ograniczoną ilość kostek do dyspozycji. Pozostały mi już wszakże tylko cztery, co nie.
W następnej kolejności udałem się portalami do pomieszczenia znajdującego się nad tym, do którego wszedłem poprzednio. Na wszelki wypadek od razu przez portal przerzuciłem dwie kostki. Jakby druga okazała się niepotrzebna, to bym po prostu zabrał ją z powrotem ze sobą. No a gdybym jej jednak potrzebował, to nie musiałbym tracić czasu na powrót do głównego pomieszczenia. Na szczęście okazało się, że dobrze zrobiłem, bowiem po przedostaniu się na drugą stronę ujrzałem dwie linie kropek na podłodze. Najwidoczniej Opkolandia uznała, że stanie po mojej stronie, bowiem normalnie powinny zadziałać prawa Murphy'ego i druga kostka powinna mnie się nie przydać.
Jednak, po zauważeniu tego, wziąłem jedną z kostek i najpierw skręciłem w przejście po prawej stronie. Tam, naprzeciwko siebie, zobaczyłem czerwone, zabójcze pole emitowane przez emitery normalnie siatki dematerializującej. O, miło widzieć, że została ona użyta w jakimś teście jako element. Jako iż po lewej stronie znajdowała się siatka dematerializująca, to wnioskowałem, że przez tę czerwoną miałem przerzucić kostkę. Przycisk z kolei znajdował się za dwiema szybami, jak coś. No to od razu, nie zastanawiając się dłużej, przerzuciłem kostkę na drugą stronę czerwonego pola. Ja zaś, sam ruszyłem w stronę siatki dematerializującej i, jako iż nie miałem długiego dystansu do przejścia, szybko ją przekroczyłem. Tam po prostu wziąłem kostkę i umieściłem ją na przycisku znajdującym się w jakże klimatycznym, oszklonym miejscu. Teraz pozostało mi wrócić i przenieść tu jeszcze jedną kostkę. Kiedy tu wszedłem naprzeciwko kraty wejściowej dostrzegłem też podwyższenie. Może i mógłbym się na nie normalnie wspiąć, ale widziałem, że zostały na nie doprowadzone niebieskie kropki. Oznaczało to, że musiał się tam znajdować przycisk na kostkę. Dlatego też wróciłem się i portalami przekierowałem tutaj jedną z kostek. Następnie wziąłem ją, postawiłem przed podwyższeniem i wszedłem na nią.
No, tak jak mówiłem, znajdował się tam przycisk na kostkę umieszczony we wnęce po lewej stronie. Dało się tego łatwo domyślić, ale z drugiej strony po tym miejscu nie wiadomo, czy nie mogło to stanowić jakieś zmyłki. No ale jako iż faktycznie trafiłem na przycisk, ukucnąłem i wziąłem kostkę. Następnie umieściłem ją na przycisku i wróciłem do głównego pomieszczenia tegoż pomieszczenia testowego. Nie ma sensu, abym opisywał ci jak tam wróciłem, wszakże powinnaś to już wiedzieć. Po znalezieniu się tam, pozostało aktywować kostkami jeszcze dwa przyciski w pomieszczeniu za ostatnimi kratami. Od razu, nie chcąc nie wiadomo jak przedłużać, portalami przekierowałem tam kostki, a następnie sam przeskoczyłem na drugą stronę.
Trafiłem do sporego pomieszczenia stworzonego z paneli przewodzących portale. Jeden przycisk znajdował się na środku pomieszczenia, a drugi we wnęce w podłodze. Owa została od góry zasłonięta kratą, ale nie zmieniało to faktu, że od razu wiedziałem, jak to miejsce przejść. Najpierw jedną z kostek umieściłem na przycisku od razu dostępnym. Co do drugiej, to najpierw niebieski portal wystrzeliłem na ścianie obok kraty, a pomarańczowy na ścianie pod nią. Po wykonaniu tej zajebiście trudnej czynności wymagającej dwustu punktów IQ i dyplomu z Harvardu przełożyłem kostkę przez portal i umieściłem ją na przycisku. Proste, jednak niemniej w jakiś sposób to pomieszczenie przyjemnie się przechodziło. Może to dlatego, że pierwszy raz musiałem otworzyć sobie wyjście jedynie przy pomocy kostek. No i dodatkowo napotkałem jedynie jedną rzecz, która mogła mnie zabić, ale łatwą do ominięcia. Obecnie jednak, bowiem nie mogłem tutaj spędzić całej wieczności, ruszyłem portalami do głównego pomieszczenia.
Po trafieniu tam, stanąłem na przycisku naprzeciwko wejścia. Dobrze, że chociaż po drugiej stronie znajdowały się białe ściany oraz podłoga. W sumie gdyby tak się nie stało, to miałem sto procent pewności, że ta komora zawierałaby sześć kostek. W końcu wątpiłem, że w tym miejscu chodziło o to, aby obiekty testowe nie doszły do końca toru. Teraz jednak, po prostu wystrzeliłem pomarańczowy portal na ścianę po drugiej stronie, a niebieski na podłogę koło przycisku i przeskoczyłem na drugą stronę.
– Gratulacje! – skomplementowała mnie GLaDOS, gdy znalazłem się po drugiej stronie – Z każdym testem radzisz sobie coraz lepiej. – stwierdziła ten oczywisty fakt, kiedy skręciłem w lewo – Jesteśmy pod wrażeniem twoich umiejętności! – dodała, gdy przekroczyłem siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej.
No kurde nie dziwne, bowiem jak do tej pory komory testowe nie stanowiły dla mnie specjalnego wyzwania. Jasne, zdarzyła się taka, w której musiałem się dłużej zastanowić, ale nadal, jak sobie uświadomiłem, co miałem zrobić, to okazała się banalna. W sumie aż zaczęło mnie ciekawić, kto stworzył taki tor testowy. Po prostu jak do tej pory łatwo się przez niego przechodziło, a znajdowałem się już w ponad połowie. Jasne, nie należało chwalić dnia przed zachodem słońca. Zawsze mógł natrafić się trudniejszy poziom i szczerze nie zdziwiłbym się, gdyby setny się takim okazał. W sumie to też miałoby jakiś sens. Przyzwyczajać obiekty testowe do łatwych komór, a na końcu walnąć czymś ultra trudnym. Na dobrą sprawę to nie taki głupi pomysł jak na test. Oczywiście wtedy nie wiedziałem czy miałem rację, ale na razie moja hipoteza wydawała mnie się najsensowniejsza. Ciekawiło mnie też, czy w tym torze trafiłbym jeszcze raz na Kostkę Towarzyszącą. Testów przed sobą miałem jeszcze bardzo dużo, więc może? Przyszłość by pokazała, ale cicho liczyłem na to, że jeszcze raz bym na nią natrafił. Bądź co bądź, zaczynałem ją lubić. Jasne, nie mogłem wiedzieć, czy faktycznie do mnie mówiła, czy to tylko moje halucynacje, ale co tam. Najważniejsze, że mogłem chociaż raz z kimś pogadać, to już jakiś sukces. Także rozmowa z nią miała ten plus, że GLaDOS na sto procent by nas nie usłyszała. Wszakże rozmawialiśmy telepatycznie, co nie?
Dłużej zastanowić się nie mogłem, bowiem w którejś chwili ujrzałem, że doleciałem do pięćdziesiątej ósmej komory testowej. Przed sobą widziałem, z tego co dało się zorientować, duże pomieszczenie. Znajdowały się w nim trzy przyciski na kostkę oraz, równolegle do mnie, metalowa ściana. Owa zawierała oczywiście kilka dziur, zza których wydostawało się światło. Swoją drogą ciekawiło mnie, czy to światło to naturalne bądź sztuczne. Cóż, nie miałem zielonego pojęcia na jakiej głębokości znajdowało się Aperture. W końcu zawsze mogło zostać umieszczone pod ziemią, co nie? Chociaż na dobrą sprawę, te dziury wyglądały jak kwadratowe, małe lampy, więc nie zdziwiłbym się, gdyby to światło okazało się sztucznym. Na razie jednak wiele wyborów nie posiadałem, dlatego też wysiadłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie.
Dzięki temu dostrzegłem jeszcze, że na ścianie niedaleko przycisków wysunął się biały panel ustawiony pod kątem. To w sumie dobrze, bowiem po lewej stronie znajdowało się czerwone, zabójcze pole oraz, dopiero nad nim, siatka dematerializująca. Wysoko, po mojej lewej stronie, dostrzegałem też fragment kładki. Widząc to nie musiałem się nie wiadomo jak długo zastanawiać, od razu zorientowałem się, jak powinienem dostać się na drugą stronę. Najpierw portalami udałem się na kładkę i po stanięciu tam pomarańczowy portal wystrzeliłem na wysunięty pod kątem panel. Po wykonaniu tego, skoczyłem po prostu i w locie niebieski umieściłem pod sobą. Dzięki temu bardzo szybko wpadłem w portal i zostałem wyrzucony poza siatkę dematerializującą, aż wylądowałem pod drzwiami wyjściowymi. Przy okazji, kiedy leciałem, dyspozytor kostek wiszący pośrodku sufitu wyrzucił kostkę. Jednak, przed przechodzeniem dalej tego pomieszczenia, rozejrzałem się.
Po mej lewej stronie, w górze, dostrzegałem fragment kładki, a obok niej drzwi. Otwierał je jeden z przycisków za siatką dematerializującą. Obok samych drzwi widniała szyba, za którą dostrzegałem metalowe pomieszczenie z kostką. Niedaleko tego wszystkiego, nieco niżej, znajdował się biały, wysunięty panel podłogowy. Z kolei po prawej stronie dostrzegałem dłuższy fragment kładki i wnękę z drzwiami po prawej i lewej stronie. Owe również otwierały przyciski znajdujące się za siatką dematerializującą. Z kolei pośrodku wnęki znajdował się kolejny, krótszy, fragment kładki. U góry stała kostka znajdująca się chyba za siatką dematerializującą. Nie miałem jednak pewności w tej kwestii, tak to wyglądało z mojej perspektywy.
No ale widząc to wszystko, nie musiałem się jakoś specjalnie długo zastanawiać, od razu wiedziałem, co miałem zrobić. Dlatego też na początku wziąłem kostkę i przerzuciłem ją przez czerwoną siatkę. Następnie, dzięki tejże czerwonej siatce portalami przedostałem się na drugą stronę i kostkę dałem na jednym z trzech przycisków. Po zrobieniu tego, portalami wróciłem do głównego pomieszczenia. Tam, pozostało mi już zebrać dwie kostki i otworzyć sobie wyjście. Najpierw uznałem, że zabiorę kostkę z pomieszczenia, które znajdowało się nad wysuniętym, białym panelem podłogowym. Akurat pierwszą kostkę ustawiłem na przycisku, który otwierał też drzwi do tamtego pomieszczenia, więc dlatego podjąłem taką decyzję. Szczególnie, że tak na dobrą sprawę to nie miało znaczenia, z którego miejsca jako pierwszego wziąłbym kostkę, więc no. Dlatego też, najpierw, pomarańczowy portal umieściłem jak najwyżej białej ściany się dało, po czym dzięki portalom przeskoczyłem na biały, wysunięty panel podłogowy. Tam, umieściłem pod sobą niebieski portal i dzięki temu, po ponownym wpadnięciu w niego, zostałem wyrzucony na fragment kładki. Zaś po wejściu do pomieszczenia z kostką, ujrzałem tam też wiszącą w rogu ściany kamerę. Nie no, nie miałem do tej kamery nic, wszakże w każdej komorze testowej owe występowały. Jednak jaki cel przemawiał za umieszczeniem tej konkretnej kamery akurat w tym miejscu? Szczerze, moim zdaniem bardziej pasowało ją dać w głównym pomieszczeniu testu albo w miejscu z przyciskami. No ale dobra, Aperture już nie raz udowodniło, że to wręcz Opkolandia w Opkolandii, więc może to miało jakieś swoje uzasadnienie, którego ja po prostu nie widziałem.
Przechodząc jednak do teraźniejszości, po podniesieniu kostki i wyjściu z nią przerzuciłem ją na drugą stronę tak samo jak ostatnio. Do miejsca z przyciskami również dostałem się tak, jak ostatnim razem. Nie ma sensu tego ponownie ci opisywać, bowiem tylko bym czas marnował, a ty i tak już wiesz, jak się tam dostałem razem z kostką. Ową kostkę dałem na przycisku po mej lewej stronie i przeniosłem jeszcze poprzednią kostkę na środkowy przycisk. Zauważyłem po prostu po ikonkach znajdujących się na podłodze, że drugie drzwi na podwyższeniu po lewej stronie aktywował środkowy przycisk. W sumie dobrze, że te ikonki istniały, to szczególnie w takich testach to pomagało. Przynajmniej wiedziałem, co się otwierało. No ale po umieszczeniu kostek na odpowiednich przyciskach i przejściu na drugą stronę pomarańczowy portal umieściłem na białej ścianie po lewej stronie najwyżej jak się dało. Niebieski dałem na swojej wysokości, po czym rozpędziłem się i przeskoczyłem na kładkę. Ledwo udało mnie się na niej wylądować, no ale udało się i to najważniejsze. Tam zaś, przeszedłem przez najbliższe mi drzwi, ale od razu musiałem się wrócić. Za drzwiami bowiem, na ścianie po prawej stronie, widniały kolejne, ale zamknięte. Niebieskie ikonki wskazywały, że cokolwiek je otwierało znajdowało się za drugimi drzwiami. Dlatego też poszedłem tam i faktycznie, ujrzałem przycisk do naciśnięcia i, na ścianie po lewej stronie, szybę. No to nacisnąłem przycisk i musiałem wręcz biec w kierunku drzwi, bowiem całe pomieszczenie testowe przeszył dźwięk tykającego zegara. Po przebiegnięciu przez drzwi, co nie zajęło mi nie wiadomo jak długo, trafiłem do wąskiego pomieszczenia z białą podłogą oraz białym panelem ściennym na ścianie za mną. Widząc to, od razu wiedziałem co miałem zrobić, tego dało się bezproblemowo domyślić. Po prostu pomarańczowy portal dałem na białej części ściany nade mną, a niebieski pod sobą. Dzięki temu, oczywiście po podwójnym wpadnięciu w portale, zostałem wyrzucony przed siebie. Po wypadnięciu przez siatkę dematerializującą natomiast wylądowałem na podwyższeniu z kostką.
Teraz po prostu zabrałem ją i zeskoczyłem na podłogę niżej. Wiadomo w jaki sposób przedostałem kostkę do miejsca z przyciskami oraz sam się tam dostałem. Zaś po znalezieniu się w tymże miejscu kostkę dałem na ostatni z przycisków i tym samym otworzyłem sobie wyjście z tej komory testowej. Prościzna, mimo iż trochę należało zrobić, to i tak ta komora do trudnych nie należała. No ale nadal miło, że miałem chociaż trochę spokoju od kulek energetycznych, bowiem one serio mnie się znudziły. Znaczy podejrzewałem, że jeszcze kilka razy na nie natrafię w tymże torze, ale fajnie, że przez jakiś czas mogłem od nich odpocząć.
– Bardzo dobrze! – skomentowała GLaDOS, gdy znalazłem się w głównym pomieszczeniu i ruszyłem w stronę wyjścia – Przechodzisz przez te testy jak burza. – porównała, kiedy dopiero teraz zorientowałem się, że przy rozpoczęciu tegoż poziomu nic nie mówiła – Cieszymy się, że trafił nam się tak perfekcyjny obiekt testowy jak ty. – skomplementowała mnie, gdy tak sobie szedłem, bowiem pomieszczenie do jakichś mega wąskich się nie zaliczało.
Eee, nie przesadzajmy. Znaczy wiadomo, emanowałem zajebistością, no co tak patrzysz, ale nie uznawałem tego toru za jakiś nie wiadomo trudny. Każdy bezproblemowo by te testy przeszedł, a ten to już w ogóle, nie musiałem się tu nawet zastanowić co zrobić dalej.
No ale jedno wiedziałem na sto procent. Chciałem, aby to wszystko już się skończyło.
_______________________________________________________
Nie martwcie się, nie zapomniałam o tym FanFiction. Po prostu od listopada wiele się działo w mym życiu szkolnym plus raz musiałam zrobić sobie dwutygodniową przerwę od pisania. Dlatego tak długo rozdziału nie było. Jednak zamierzam nadal pisać tę historię, więc spokojnie. ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top