VIII
W czasie takiego unoszenia się w kierunku kolejnej komory testowej, myślałem sobie na temat tego jak w sumie działała ta obroża, która blokowała mi nadprzyrodzone zdolności. Jasne, wiedziałem że w Opkolandii takie istniały, wszakże praktycznie każdy posiadał przynajmniej jedną moc. A w końcu jeżeli ktoś trafił do więzienia lub psychiatryka, to należało mu czymś owe moce zablokować, co nie? No, ale mimo tego w sumie nie wiedziałem jak owe obroże działały. Cóż, nigdy do tej pory jakoś specjalnie się tym nie interesowałem, bowiem gdyby mnie to wcześniej obchodziło, to mógłbym się dowiedzieć. Teraz jednak w sumie nie miałem o czym innym myśleć, więc zastanawiałem się na ten temat. Znaczy nie czułem się jakoś mega zmęczony czy coś w tym stylu, więc wnioskowałem, że obroża nie blokowała mi Urentylu oraz tej części radiokinezy, która umożliwiała moje przeżycie, więc chociaż tyle. No, ale na dobrą sprawę trochę zaczynało mi brakować moich nadprzyrodzonych zdolności. Przez tyle lat mego życia po życiu zdążyłem się do nich przyzwyczaić oraz je polubić, bowiem niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie chciałby posiadać jednocześnie atmokinezy, superszybkości i radiokinezy. Jasne, rozumiałem że zablokowano mi me moce w tym miejscu, bowiem one znacznie ułatwiłyby mi przechodzenie tych poziomów. No cóż, musiałem przejść do końca tego toru, w końcu przed wypuszczeniem mnie z tego ośrodka na sto procent by mi tę obrożę zdjęto, co nie? Wszakże wątpię aby chcieli uniemożliwić mi używanie mych nadprzyrodzonych zdolności też na zewnątrz, co nie? W końcu co ich to interesowało, co robiłem poza tą placówką.
Nie zdążyłem się jednak na ten temat dłużej zastanowić, gdyż w którejś chwili ujrzałem że doleciałem do trzydziestego czwartego testu. W sumie ciekawiło mnie, kiedy wreszcie bym doszedł do połowy. Jasne, mogłem sobie to bezproblemowo policzyć, wszakże to odejmowanie na poziomie pierwszej klasy podstawówki, ale chodziło mi bardziej o czas. Cóż, nie posiadałem przy sobie zegarka na rękę ani telefonu, więc godziny sprawdzić nie mogłem. W sumie szkoda, że na poszczególnych poziomach, na przykład przed wejściem do testu, nie wisiał jakikolwiek zegar. To pomagałoby nie stracić rachuby czasu, szczególnie że z wiadomego powodu okien też nie dostrzegałem na tym torze testowym. Przechodząc do teraźniejszości, bowiem by wypadało, skoro ci opowiadam o moich jakże wspaniałych i pełnych emocji przygodach w Aperture, przed sobą widziałem średniej długości korytarz stworzony częściowo z metalu i częściowo z materiału nieprzewodzącego portali. Na ścianie po prawej stronie widziałem, na razie, wyłączony ekran. Przed sobą dostrzegałem metalową część komory testowej oraz, po prawej stronie, po drugiej stronie komory, fragment białych schodów. No cóż, nie mówiło mi to za wiele. Znaczy mogłem się domyślić, że schody oznaczały konieczność użycia pędu. W końcu w jednej z poprzednich komór testowych, którą dało się przejść jedynie używając pędu, one występowały. Oczywiście nie mogłem tego tutaj stwierdzić na sto procent. Wszakże może te schody po prostu prowadziły do dalszej części testu i ktoś po prostu uznał, że wypadałoby stworzyć normalne zejście i wejście, a nie zeskok.
No cóż, nie dowiedziałbym się tego tak zwisając sobie w tubie transportowej. Dlatego też oraz z faktu, że wyboru nie miałem, wyszedłem z niej i ruszyłem przed siebie. Oczywiście przed właściwym wejściem do testu, zerknąłem na wielki monitor, który uruchomił się, gdy stanąłem obok niego. Poza faktem, że informował iż doszedłem do testu trzydziestego czwartego ze stu, posiadał cztery podświetlone ikonki. Dotyczyły one kostki i pędu. Ja nie mogę, wreszcie jakiś stuprocentowo odmienny test. Myślałem, że nigdy nie uwolnię się od kulki energetycznej. Nie, ale serio, miło wiedzieć, że ktoś wreszcie raczył się wysilić na coś innego niż tylko na stworzenie poziomów, w których wszystko opierało się na doprowadzeniu kulki do odbiornika. Aż z większą chęcią odwróciłem się i wszedłem do pomieszczenia.
Po zrobieniu tego, usłyszałem zakłócenia z głośników, a następnie kobieta z głośników rzekła:
– Wyrzut – po tym słowie ponownie nastały zakłócenia – Wyrzut – po tym słowie także nastały zakłócenia.
I po tej jakże ambitnej wypowiedzi, jej kwestia się zakończyła. Wieeele żem się dowiedział, normalnie nie ma co. Jasne, z tego co widziałem z tej perspektywy, to test nie stanowił jakiegoś specjalnego wyzwania, więc mogłem domyślić się sam, co należało zrobić. No, ale i tak, powinni ten komputer tam naprawić, bowiem jeszcze takie zakłócenia wydarzyłyby się w teście, który wymagałby chociaż krótkiego wyjaśnienia. No, ale wracając do teraźniejszości, po wejściu do właściwego pomieszczenia testowego, po mojej prawej stronie dostrzegłem nie aż tak głęboki spadek w dół zakończony białą podłogą. Nade mną, po prawej stronie i praktycznie na samym końcu ściany, widniał wysunięty nieco w przód, biały i prostokątny fragment. Został skierowany w kierunku wyżej znajdującej się, metalowej podłogi. Również dostrzegałem, że nad widocznym białym i wysuniętym prostokątem ściany widniały jeszcze bardziej wysunięte w przód trzymadła ścian, że tak to określę, co musiało sugerować, że miałem dostać się jeszcze wyżej.
No, ale obecnie dojście dalej nie stanowiło problemu. Po prostu wystrzeliłem pomarańczowy portal na wysunięty fragment ściany, a następnie skoczyłem i w locie umieściłem niebieski portal pod sobą. Nie zdążyłem się nad czymś konkretnym zastanowić, gdyż bardzo szybko wpadłem w portal i wyleciałem na podłogę znajdującą się wyżej. No, ale nadal, przyjemnie się wykorzystywało pęd do wskakiwania w portale. W sumie nigdy nie podejrzewałbym, że wykorzystywałbym pęd do latania pomiędzy portalami. Naprawdę, liczyłem na to, że w przyszłości, wychodząc z Aperture Science, mógłbym zabrać ze sobą to działo portalowe. Takie skakanie wydawało się przyjemniejsze na większej przestrzeni.
No, ale przechodząc do tego, gdzie wylądowałem, to podczas zatrzymywania się zauważyłem, że trafiłem do jakieś pustej, metalowej wnęki. Z niej, dzięki przeniesieniu portalu na wyżej ustawiony, wysunięty fragment ściany, miałem dostać się do kolejnej wnęki. No to cóż, bez zbędnego przedłużania przeniosłem pomarańczowy portal na dalej wysunięty fragment ściany, podszedłem do krawędzi podłogi i zeskoczyłem w stronę portalu. Teraz jeszcze przyjemniej wykorzystywało się zjawisko pędu, wszakże spadałem z wyżej umieszczonej podłogi. Swoją drogą, dobrze że miałem te nieco wygięte kijki doczepione do kostek, bowiem już niejednokrotnie przekonywałem się, że to dzięki temu jeszcze nie połamałem sobie nóg. W sumie ciekawe, jak one działały, bowiem nie wyglądały na pierwszy rzut oka jak coś, co mogłoby amortyzować upadek. No, ale cóż, jak widać pozory potrafiły mylić.
Jednak, wracając do opisywania ci tego testu, zatrzymałem się przy okazji uderzając palcami o niewielkie podwyższenie, na którym stał przycisk na kostkę. Szczerze, ze względu na szybkość, z jaką przeleciałem przez portal, to zabolało to. Aż syknąłem z bólu, bowiem no cóż, nie podejrzewałem, że tutaj znajdował się przycisk na kostkę. Powinni ustawić go jakoś dalej albo bardziej z boku, aby obiekt testowy nie kończył z bólem palców po przeleceniu na drugą stronę. No, ale cóż, musiałem ten test przejść, bowiem inaczej nigdy nie doszedłbym do końca tego toru. No i też kiedy wylądowałem, bardzo szybko usłyszałem i zauważyłem, że z białego fragmentu ściany naprzeciwko mnie i umieszczonego nieco nad podłogą wysunął się środkowy panel i ustawił pod kątem. W sumie to nie dziwne, bowiem widziałem, że nad podłogą znajdującą się po prawej stronie i to jeszcze wyżej niż ja stałem znajdował się dyspozytor kostek. No, a bez tego panelu nie widziałem żadnej innej możliwości aby się tam dostać. Dlatego też, bez namysłu, bowiem wiedziałem co miałem dalej robić, wystrzeliłem pomarańczowy portal na owy panel, rozpędziłem się i skoczyłem w kierunku portalu. Chyba Opkolandia uznała, że mi w tym momencie pomoże, bowiem bez zahaczenia o podłogę znajdującą się niżej zacząłem ze sporą prędkością lecieć w kierunku portalu. Oczywiście wiadomo, w czasie lotu musiałem skorygować położenie tego niebieskiego, no ale to logiczne na dobrą sprawę. Przyjemnie się tak spadało, szczególnie z myślą, że nic by mnie się w nogi nie stało, bowiem miałem przyczepione do nich te kijki. Swoją drogą ciekawe czy posiadały one jakąkolwiek nazwę. Cóż, nie została ona nigdy wspomniana, więc mogłem się domyślić. Może kijki wysokoupadkowe? Znaczy zdawałem sobie sprawę, że na sto procent to nie ich właściwa nazwa, bowiem w Aperture pewnie miały ją przesadnie długą. No, ale jeżeli jeszcze kiedykolwiek wspominałbym o nich, to uznałem, że mówiłbym na nie właśnie tak, bowiem to znacznie ułatwiało sprawę. Swoją drogą to ciekawiło mnie czy przyczepiono mi je po to aby nic mnie się nie stało, czy abym nie uszkodził lub nie zabrudził krwią elementów testowych. Szczerze, po takim ośrodku badawczym obstawiałem to drugie, no ale pewności mieć nie mogłem.
Nie zdążyłem się jednak dłużej zastanowić, gdyż bardzo szybko wpadłem w portal i zostałem wyrzucony przed siebie. Po doleceniu na drugą stronę aż uderzyłem w ścianę, z taką szybkością wpadłem. Trochę to zabolało, co chyba nie należało do niczego dziwnego, bowiem mocne uderzenie zawsze bolało, no ale dało się to przeżyć. Szczególnie, że bardzo szybko opadłem na podłogę, obok kostki. No to widząc ją po prostu wziąłem ją i rozpędziłem się, po czym przeskoczyłem na drugą stronę, na podłogę z przyciskiem. Oczywiście wylądowałem obok niego, bowiem wolałem nie ryzykować tym, że znowu bym sobie poturbował palce. W końcu zapewne wiesz, jak nieprzyjemne jest uderzenie w nie i w sumie nie dziwne, skoro tam znajdowały się końcówki nerwów. Przechodząc jednak do testu, po znalezieniu się tam umieściłem kostkę na przycisku otwierając drzwi.
Ewidentnie jako plus należało zaliczyć fakt, że dzięki temu iż te komory testowe nie grzeszyły trudnością, przechodziłem je szybciej. Naprawdę już czułem się trochę znudzony tymi wszystkimi testami. Może gdybym musiał przejść ich mniej to nie czułbym takiej nudy, ale tak, szczególnie że miałem przed sobą perspektywę sześćdziesięciu sześciu testów do końca to dało się zwiędnąć z nudów. No, ale musiałem je przejść jeżeli chciałem się stąd wydostać, bowiem jak na razie w żadnej z dotychczasowych komór testowych nie widziałem żadnych ubytków w ścianie lub podłodze, przez które mógłbym nawiać. Dlatego też obecnie wróciłem na podwyższenie z wyjściem tak, jak ostatnio się tam dostałem.
Zaś kiedy znajdowałem się już nad podłogą prowadzącą do wyjścia, kobieta z głośników powiedziała tylko:
– Hurraaaa
Po czym nastąpiły zakłócenia, aż światło na chwilę przygasło i z dyspozytora posypało się trochę iskier. Serio, powinni tam naprawić ten komputer. Znaczy dzięki temu nawet nieco uśmiechnąłem się, bowiem śmiesznie to brzmiało, gdy coś mówiła i tak nagle wjebywały się zakłócenia, ale i tak. Wolałbym aby na przykład przy teście, który wymagałby wyjaśnienia nie nastąpiły zakłócenia. Znaczy jasne, na razie te poziomy nie należały do wybitnie trudnych i ja sam mogłem się zorientować, co należało zrobić aby otworzyć wyjście, ale i tak. Skoro już ludzcy pracownicy tego miejsca nie obserwowali poczynań obiektów testowych to mogliby się zająć naprawą przemawiającego do obiektów testowych komputera. No, ale cóż, ja na to wpływu nie miałem, obecnie po prostu przekroczyłem drzwi, przekroczyłem stosunkowo krótki korytarz i siatkę dematerializującą, a następnie wsiadłem do tuby transportowej, która zabrała mnie do kolejnego testu.
W czasie takiego unoszenia się zastanawiałem się czy jakkolwiek ktokolwiek zareagował na moje zniknięcie. Jasne, miałem ciebie, nasze dzieci i jeszcze sporo naszych przyjaciół, więc wy zapewne jakoś zareagowaliście na fakt, że tak nagle i bez pozostawienia żadnych śladów zniknąłem, mimo iż znajdowaliśmy i znajdujemy się w Opkolandii. No, ale z drugiej strony, zakładając że to Zardonic stał za wrzuceniem mnie do tego ośrodka, mógł on na przykład jakoś wymazać wam pamięć o tym, że kiedykolwiek istniałem. Jasne, pozornie nie miał powodu aby to robić. No, ale zawsze mógł chcieć się upewnić, że na sto procent nie zaczniecie mnie szukać, czy coś w tym stylu. Tak, wiedziałem że posiadał tychokinezę*, którą mógłby sprawić, że nawet by wam do głowy nie przyszło aby zacząć mnie szukać, ale wiesz jaki on jest, był i na stówę będzie. Dało się go zaliczyć do miana sadysty, powinnaś przekonać się przez te wszystkie lata, które spędziliśmy razem i potem przez te lata, kiedy zostałaś sama. No cóż, musiałem się stąd wydostać, ale najwidoczniej nie istniała żadna inna opcja poza dojściem do końca toru testowego. No, ale owy powoli zaczynał mnie nudzić, no. Jasne, miło że szybko przechodziłem te testy, ale i tak miałem wrażenie, że umrę tutaj z nudów. Rozumiesz, testy dało się zrobić jednocześnie łatwe i zróżnicowane. Oczywiście pomijając fakt, że nie chciałem się tutaj znaleźć i nie zasłużyłem sobie na zesłanie mnie tutaj. No, ale jak Federico to sadysta pierdolony to czego mogłem oczekiwać.
Nie zdążyłem się nad tym dłużej zastanowić, gdyż w pewnym momencie ujrzałem, że doleciałem do kolejnego testu. Przed sobą widziałem nie tak długi korytarz prowadzący do właściwego testu. W oddali, na drugim końcu, przez szybę, dostrzegałem wyjście, które odblokowywało się za pomocą dwóch rzeczy. Widziałem, że jedna z tych rzeczy to prawdopodobnie ten przycisk, który znajdował się w głównej części testu. Oczywiście nie mogłem tego z całą pewnością stwierdzić, bowiem nie widziałem stąd całego testu, ale tak podejrzewałem. Zawsze przecież ten przycisk aktywować mógł coś innego. No cóż, nie wiedziałem jak skomentować ten test, bowiem nie widziałem za wiele jego elementów. Dlatego też, no i również dlatego, że wyboru za bardzo nie miałem, wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie.
– Skoro już masz kontrolę nad obydwoma portalami – zaczęła kobieta z głośników, gdy wszedłem do głównego pomieszczenia testu i rozejrzałem się – następny test może potrwać bardzo, BARDZO długo. – powiedziała, kiedy zauważyłem że przycisk jednak aktywował przejście do dalszej części testu, ale po kostce oraz jej dyspozytorze ani widu, ani słychu – Jeśli zakręciło ci się w głowie po pierwszym teście, możesz spokojnie zemdleć. – kontynuowała swoją wypowiedź, gdy podszedłem najpierw do szyby znajdującej się na ścianie naprzeciwko i wyjrzałem przez nią – Zostanie wysłana pomoc medyczna, aby pobudzić cię za pomocą substancji odżywczej i adrenaliny. – zakończyła, kiedy pierwsze co rzuciło mnie się w oczy to fakt, że podłogę po drugiej stronie testu stanowił kwas oraz, że znowu jedną z rzeczy odblokowujących wyjście stanowiła ta nieszczęsna kulka energetyczna, ja jebe, ileż można.
Nie no, spoko, nie czułem się słabo, jedynie trochę zmęczony. Należało przyznać, że ten tor testowy został po prostu stworzony jako ewidentnie zbyt długi, nawet dla mnie. A jeżeli mówiłem to ja, czyli pierwsza na świecie wersja 2.0-update 1, to na serio należało wziąć pod uwagę skrócenie tego toru. Nie wiedziałem w ogóle, czemu stworzono go jako taki długi i dla kogo on przed pojawieniem się mnie został przeznaczony. Wątpiłem, że testowano tutaj przy użyciu maszyn, skoro ja trafiłem tutaj jako obiekt testowy, dlatego tym bardziej mnie to zastanawiało. Jasne, ja jeszcze dawałem radę, bowiem swego czasu przerobiono mnie na 2.0-update 1, więc posiadałem większą wytrzymałość niż normalny człowiek, ale nawet ja zaczynałem już się męczyć, a co dopiero normalny obiekt testowy. No, ale przejdźmy może do testu, bowiem wypadałoby ci opisać jak przeszedłem ten już trzydziesty piąty test.
Na początku jeszcze dodatkowo rozejrzałem się po drugim pomieszczeniu testu aby zorientować się, co powinienem tam zrobić. OK, po pierwsze okazało się, że kulka jednak nie otwierała drzwi, to już chociaż minimalnie oryginalne. Otóż, aktywowała ona jedynie jeżdżącą w prawo i lewo platformę z stojącą na niej kostką. Tylko pojawiał się pewien problem, bowiem miałem do dyspozycji tylko jedną kostkę na całe pomieszczenie testowe, a przyciski umieszczono tutaj trzy. Hmmm, musiało to po prostu oznaczać, że portalami miałem najpierw dostać się do drugiego pomieszczenia tego testu, a potem do wyjścia. No cóż, nie narzekałem oczywiście, bowiem to zawsze choć trochę oryginalne. Dlatego też obecnie darowałem sobie podchodzenie do wielkiego ekranu umieszczonego po mojej prawej stronie. Wiedziałem już, co znajdowało się w tym pomieszczeniu oraz co musiałem zrobić, więc po co miałem tracić czas, co nie?
No to na początku wszedłem na przycisk, tym samym otwierając drzwi dalej. Po wykonaniu tego, przez kratowaną kładkę, znajdującą się naprzeciwko drzwi, wystrzeliłem pomarańczowy portal centralnie nad przycisk znajdujący się na najwyżej wysuniętym panelu podłogowym. Po wykonaniu tej epickiej i super trudnej czynności, zszedłem z przycisku i niebieski portal strzeliłem na podłogę pod sobą i dzięki temu spadłem na przycisk po drugiej stronie testu. Kiedy tam stałem, po prostu portalami przekierowałem kulkę energetyczną do odbiornika. Nie stanowiło to najmniejszego problemu, bowiem odbiornik stał na nieco wysuniętym panelu podłogowym, pod białą częścią ściany. Kiedy zaś kulka przeleciała przez portal, nim jeszcze zdążyła wpaść do odbiornika, szybko przekierowałem pomarańczowy portal na białą część ściany nad torem jazdy platformy. Następnie, odwróciłem się i niebieski portal wystrzeliłem na ścianie za mną. Na serio bardzo się cieszyłem, że wreszcie otrzymałem pełne działo portalowe i, że generalnie to nastąpiło. W sumie to logiczne, bowiem nie wiedziałem i do dzisiaj nie wiem jak pomysłowym ktoś musiałby się okazać aby stworzyć cały tor testowy dla jednoportalowego działa, oczywiście od momentu otrzymania owego. Ja pewnie bym nie miał aż tylu pomysłów, może dałbym radę wymyślać do pięćdziesiątego, ewentualnie pięćdziesiątego któregoś testu i potem już rozważałbym wprowadzenie pełnego działa.
No, ale przechodząc do teraźniejszości, po kilku chwilach ujrzałem pod portalem przejeżdżającą platformę. Widząc to, od razu rozpędziłem się na tyle, na ile mogłem i wskoczyłem przez portal, oczywiście lądując obok kostki i też tak aby nie spadła do kwasu. Nie wiedziałem, jak przeszedłbym bez niej test, a dyspozytora kostek nigdzie tutaj nie widziałem. Prawdopodobnie zostałbym wtedy uwięziony w tej komorze, a tego przecież nie chciałem. No, ale po wylądowaniu tam, wziąłem działem portalowym kostkę i zaczekałem aż platforma dojedzie naprzeciwko niewielkiej kładki znajdującej się naprzeciwko wyjścia. W końcu musiałem jakoś donieść kostkę na któryś z przycisków, ale wolałem nie ryzykować wpadnięciem do kwasu. Uznałem, że wydostanę się po ludzku z tego miejsca, bowiem sądziłem, że jeżeli faktycznie Zardonic mnie tu zamknął, to raczej nie dopuściłby abym w łatwy sposób wrócił do domu, co nie? Dlatego też, zacząłem czekać aż kładka dojedzie do końca.
Nie jechała jakoś specjalnie długo, dlatego nie zdążyłem się zastanowić nad niczym sensownym. Kiedy natomiast dojechała, przeskoczyłem na drugą stronę, ówcześnie rozpędzając się najbardziej jak mogłem. Zaś po przeskoczeniu na kładkę, znowu musiałem się rozpędzić, gdyż musiałem doskoczyć na przycisk umieszczony na niżej wysuniętym panelu podłogowym. Na szczęście jestem taki zajebisty, że udało mnie się to bezproblemowo. Chociaż w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby Opkolandia też mi w tym trochę pomogła, po niej dało się wszystkiego spodziewać. No, ale korzystając z faktu, że już tam doskoczyłem, umieściłem kostkę na przycisku iii...jak do cholery znowu dostać się na wyżej położony przycisk? Naprawdę nie chciałem ryzykować wpadnięcia do kwasu, a jedyne białe ściany znajdowały się w pewnej odległości od podestu z przyciskiem. No, ale nie widziałem innej opcji powrotu, więc musiałem po prostu zaryzykować. Dlatego też pomarańczowy portal umieściłem centralnie nad przyciskiem znajdującym się na wysuniętym wyżej panelu podłogowym, a niebieski strzeliłem na ścianę przed sobą. Następnie, wziąłem głęboki oddech, rozpędziłem się najbardziej jak obecnie mogłem i skoczyłem w kierunku portalu. Chyba Opkolandia musiała mi pomagać, bowiem do dzisiaj nie chce mnie się wierzyć, że udało mnie się przeskoczyć nad kwasem i wpaść w portal bez żadnych problemów. Jasne, prawie do tego kwasu wpadłem, ale koniec końców to nie nastąpiło, więc mogłem mówić o wręcz Nadcudzie. No, ale po spadnięciu na przycisk, drzwi wyjściowe otworzyły się. Na szczęście okazało się, że za nimi znajdował się biały fragment ściany i podłogi. To dobrze, bowiem widać, że to rozwiązanie tego testu, na które wpadłem, zaliczało się do głównych. No cóż, w sumie w jaki inny sposób miałem otworzyć drzwi, nie? Moje moce zostały zablokowane, więc nie mogłem potraktować ich prądem, wywołać zwarcia i tym samym je otworzyć, więc należało sobie radzić normalnie.
Dlatego też, po otworzeniu drzwi, pomarańczowy portal wystrzeliłem na biały fragment ściany, po czym odwróciłem się i na ścianie za sobą dałem niebieski. Po zrobieniu tego, na drugą stronę przedostałem się w taki sam sposób, w jaki przeskoczyłem na ruchomą platformę. Dzięki temu, bezproblemowo znalazłem się w szerszej części korytarza prowadzącej do siatki dematerializującej oraz tuby transportowej. I proszę bardzo, kolejny test bezproblemowo wykonany, wiem, byłem, jestem i będę zajebisty.
– Zgodnie z wcześniej wspomnianą, wymaganą procedurą testową, nie możemy cię dłużej okłamywać. – przemówiła kobieta z głośników, gdy ruszyłem powoli w kierunku tuby transportowej, chcąc dosłuchać jej wypowiedzi do końca – Po zakończeniu ostatniego testu będziemy za tobą tęsknić. – zakończyła, kiedy przekroczyłem siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej, bowiem korytarz nie należał do długich.
To oznaczało tylko dwie możliwości, czyli że albo chcieli mnie wypuścić, albo zabić. Nie zaspoileruję ci, która z tych możliwości okazała się prawdziwa, ale szczerze mówiąc, obstawiałem tę pierwszą opcję. No, bo umówmy się, po co mieliby mnie zabijać? To nie miało sensu, bowiem nic im nie zrobiłem. Jedynie przechodziłem te wszystkie komory testowe, bowiem wyboru to ja nie miałem i tyle. Nic nie zniszczyłem, poza kostkami w miejscach, w których nie dało się tego uniknąć, ale kobieta z głośników i tak mówiła, że mają ich nieskończenie wiele, więc to żadna strata. Nawet kamer nie niszczyłem portalami, bowiem po co, rozumiałem po co umieścili je w komorach testowych. Dlatego obstawiałem, że mieli w planach mnie wypuścić. Szczególnie, że na razie przemawiający do mnie komputer nie wykazywał żadnych, nawet minimalnych oznak tego, że posiadał świadomość. Właściwie powinienem mówić w rodzaju żeńskim, bowiem przemawiająca do mnie maszyna miała żeński głos, ale rozumiesz, komputer to rodzaj męski, więc tak łatwiej się po prostu odnosiło. Jasne, kobieta z głośników mogła to wszystko ukrywać abym grzecznie przeszedł wszystkie komory testowe i sam nie skoczył na przykład do kwasu. No, ale z drugiej strony nadal, nie mieli powodów aby mnie zabijać, dlatego po prostu doszedłem do wniosku, że jedynie chcieli mnie wypuścić. W sumie nie mogłem się tego doczekać, bowiem chciałem już wrócić do domu. No, ale ten tor testowy ciągnął się jakby chciał a nie mógł, gdyż trzepnięto tutaj tak wiele komór testowych, czego nadal nie rozumiałem. Jasne, w Opkolandii wszystko mogło się wydarzyć, ale też bez przesady, tyle poziomów to ewidentna przesada.
Nie zdążyłem się jednak nad tym dłużej zastanowić, gdyż w którejś chwili ujrzałem, że doleciałem do kolejnego poziomu. Przed sobą widziałem jedynie długi korytarz prowadzący do właściwego testu. Oczywiście prowadził on przez puste, kwadratowe pomieszczenie. Na końcu dostrzegałem fragment metalowej ściany oraz nieruchomą, uniesioną platformę. U góry z kolei znajdowała się siatka dematerializująca i, z tego co wnioskowałem po drzwiach windy, wyjście. Nie wiedziałem tylko, co miałem zrobić aby ową platformę aktywować, bowiem nie widziałem żadnych innych elementów testu. No cóż, musiałem po prostu najwidoczniej wejść do właściwego pomieszczenia aby się przekonać. Szkoda, bowiem chciałbym chociaż wstępnie oszacować poziom trudności tego miejsca. No, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Dlatego też, no i przy okazji z faktu, że nie miałem wyboru, ale w sumie to pomińmy, wiedz tylko, że taki powód też istniał, wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie.
Podczas drogi nie zdążyłem się nad niczym sensownym zastanowić, gdyż bardzo szybko wszedłem do pustego pomieszczenia jedynie z wielkim ekranem wiszącym na ścianie po lewej stronie. Widząc go, oczywiście podszedłem do niego i sprawdziłem, co się na nim znajdowało. Wiadomo, informował, że doszedłem do testu trzydziestego szóstego ze stu. Podświetlone ikonki na dzisiaj to te informujące o kulce, kwasie, wykorzystaniu pędu oraz ostrzeżenie, że dało się tutaj dostać kostką w głowę. No, ale z drugiej strony ikonka informująca o kostce wypadającej z dyspozytora nie została podświetlona. No cóż, w sumie nie dziwne, tak po kilku chwilach się domyśliłem. Może należało kostkę przekierować gdzieś wyżej i podczas lecenia przez portale mogła mnie trafić w głowę. Najgorsze i tak wydawało mnie się to, że nadal nie doszedłem nawet do połowy toru. Jasne, znajdowałem się coraz bliżej, ale rozumiesz. Nie dość, że tych pomieszczeń musiałem przejść masakrycznie dużo, to jeszcze nie chciałem tutaj się znajdować, co w niczym nie pomagało. No, ale cóż, jeżeli chciałem się wydostać musiałem przejść i ten test, dlatego też po prostu odwróciłem się w prawo i ruszyłem do właściwego testu.
– Wszystkie podmioty zamierzające posługiwać się technologią portali – odezwała się kobieta z głośników, gdy wszedłem do właściwego pomieszczenia i rozejrzałem się – wykorzystującą promieniowanie gamma dużej mocy muszą wiedzieć, że MOGĄ – mówiła dalej, przy okazji to ostatnie słowo wypowiadając nieco głośniej, kiedy zauważyłem, że znalazłem się w długim i stosunkowo wąskim jak na standardy poprzednich testów korytarzu – zostać poinformowane o stosownych wymaganiach dotyczących zgodności z przepisami. – kontynuowała, gdy po lewej stronie dostrzegłem długą drogę do bardzo wysokiego podwyższenia, na którym znajdował się odbiornik kulki, do którego nie dało się normalnie doskoczyć – Nie są wymagane i nie będą dostarczane dalsze informacje dotyczące zgodności z przepisami, a ty jesteś doskonałym obiektem testowym! – zakończyła, przy okazji komplementując mnie na końcu, kiedy odwróciłem się w prawą stronę i zauważyłem w oddali przycisk na kostkę oraz, na ścianie na końcu, zamknięte drzwi.
Ale ona mnie komplementowała, tak swoją drogą. W sumie z jednej strony to nie dziwne, bowiem nie radziłem sobie źle ze względu na łatwy poziom trudności tych testów. No, ale z drugiej sam w sobie wiedziałem, że szło mi bardzo dobrze, ciężko tego nie zauważyć, więc mogłaby raz na jakiś czas powiedzieć też całą wypowiedź bez komplementów. Wiadomo, miło że nie obrażała mnie bezpodstawnie czy coś, no ale rozumiesz. To powoli monotematyczne się stawało. No i też teraz zaczęło mnie jeszcze bardziej ciekawić jak działo portalowe zostało stworzone, że posiadało w sobie również promieniowanie gamma. W sumie nie zdziwiłbym się, gdyby te portale to były jakoś przekształcone czarne dziury czy coś. W Opkolandii wszystko dało się zrobić.
No, ale przechodząc do właściwego przechodzenia tego pomieszczenia testowego, to na początku skręciłem w lewo i ruszyłem na drugi koniec. Podejrzewałem, że musiałem się jakoś dostać na podwyższenie, bowiem wnioskowałem, że gdzieś tam znajdowała się kostka. W końcu gdzie niby, skoro drzwi po prawej stronie zostały zamknięte oraz nie widziałem tam nigdzie stojącej kostki. Jednak nie zdążyłem się dłużej nad tym wszystkim zastanowić, bowiem kiedy powoli dochodziłem do dziury w podłodze, której wcześniej nie zauważyłem, ujrzałem że zaczęły z niej po kolei wysuwać się wąskie panele schodów. Ej, to fajny bajer i jeszcze dodatkowo oszczędność miejsca. Wtedy postanowiłem, że może kiedyś spróbuję w domu takie zamontować. To nic, że nasze mieszkanie jest jednopiętrowe, piwnicę nadal mieliśmy, a do niej prowadziły schody, co nie? No a takie wydawały się bardzo fajne. Obecnie jednak, po prostu po nich wszedłem, skoro już nie musiałem dostawać się wyżej w inny sposób.
Na górze, poza odbiornikiem kulki, dostrzegłem też, że cała lewa część została stworzona z nieprzewodzącego portali metalu. No dobra, nie cała lewa część, przesadzam, podłoga nadal pozostała biała. Widniało tam też wysokie, metalowe podwyższenie, na którym stała kostka. No cóż, musiałem jakoś się do niej dostać przy pomocy pędu, ale jak? W końcu ściany i sufit nie przewodziły portali. No cóż, na razie umieściłem pomarańczowy portal jak najbliżej podwyższenia i uznałem, że rozejrzę się za miejscem, w którym mógłbym umieścić drugi portal tak, aby zastosować pęd. No cóż, nie musiałem długo szukać, bowiem gdy chciałem zejść po schodach okazało się, że owe schowały się, robiąc na samym dole białą podłogę. Naprawdę, te schody to bardzo fajny bajer, liczyłem na to, że w którejś z przyszłych komór testowych też bym na takie natrafił, bowiem to po prostu spoko element.
No, ale obecnie wystrzeliłem na sam dół niebieskim portalem i skoczyłem w jego kierunku. Dzięki temu bardzo szybko, po wpadnięciu w niego, wyrzuciło mnie pod sam sufit. Po przeleceniu przez portal bardzo szybko przesunąłem się nieco w przód i dzięki temu spadłem na schodki, z których metalowe podwyższenie zostało stworzone. Po wykonaniu tego, po prostu chwyciłem przedmiot i zeskoczyłem, uważając oczywiście aby nie wpaść w portal. Nah, jak na razie szło mi bardzo łatwo i, jak zapewne wiesz, to dobrze, bowiem szybciej zbliżałem się do końca. Znaczy pozostało mi jeszcze sześćdziesiąt pięć testów do końca, ale i tak. Swoją drogą, bardzo żałowałem, że nie miałem w tym miejscu zegarka, bowiem już dawno zdążyłem stracić rachubę czasu. A fakt, że nie czułem się jakoś specjalnie zmęczony, w niczym tu nie pomagał. Chociaż to też w sumie dziwne, bowiem jasne, posiadałem większą wytrzymałość niż człowiek niezaktualizowany do wersji 2.0-update 1, ale i tak nie posiadałem jej nieskończonej czy nawet Nadnieskończonej. Powinienem chociaż minimalnie zacząć się męczyć, tym samym odczuwając w ten sposób ilość testów, które przeszedłem. A tymczasem to w sumie jedynie nogi mnie zaczynały nieco boleć od dużej ilości chodzenia po tych wszystkich testach. Nie wiedziałem, dlaczego się tak działo, ale może po prostu w powietrzu zostało rozpylone coś, co nie pozwalało mnie się męczyć? Żyliśmy, żyjemy i raczej będziemy żyć w Opkolandii, więc absolutnie wszystko mogło się zdarzyć. Albo faktycznie znajdowałem się w Nadiluzji, chociaż akurat to wydawało mnie się mało prawdopodobne. Szczerze podejrzewałem, że jeżeli faktycznie Zardonic odpowiadał za wsadzenie mnie tutaj, to chciał mnie jakoś wykończyć, a Nadiluzją jasne, dało się to zrobić, ale, szczególnie mając do czynienia z człowiekiem 2.0-update 1, trwało to baaardzo długo. Dlatego po prostu uznałem za pewnik moją pierwszą hipotezę, bowiem, szczególnie na standardy Opkolandii, brzmiała realistyczniej.
Nie zdążyłem się jednak nad tym dłużej zastanowić, gdyż stosunkowo szybko doszedłem do przycisku, na którym oczywiście od razu umieściłem kostkę. Dzięki temu, otworzyłem drzwi, za którymi widziałem metalową ścianę i podłogę oraz fakt, że dało się pójść w prawo i w lewo. Znaczy po lewej lub po prawej stronie nie tak daleko mogła znajdować się ściana, no ale z mojej obecnej perspektywy dało się pójść w którymś z tych dwóch kierunków. Ja i tak ruszyłem w kierunku drzwi, bowiem za wiele wyboru to nie miałem, musiałem odnaleźć kulkę energetyczną jeżeli chciałem się wydostać z tego pomieszczenia testowego. Dlatego też po prostu poszedłem tam, przy okazji w czasie drogi trochę rozmyślając, bowiem droga trochę mi zajęła. Nie długo, no ale jednak.
Zastanawiałem się w sumie dlaczego wypadek, po którym obudziłem się w Aperture, się wydarzył. Rozumiesz, kiedy jechaliśmy, nic nie zwiastowało owego. Pogoda wyglądała pięknie, jechaliśmy pustą i suchą drogą oraz nic nie zwiastowało, że na tamtym zakręcie wpadniemy w poślizg i spadniemy razem z samochodem w przepaść. Serio zaczynałem mieć wrażenie, że to wina Federico, w końcu na świecie istniało tylko dwóch Nadbogów, a Gordon był, jest i zapewne będzie naszym BFF-em. Właśnie dlatego sądziłem, że to pierwszy Nadbóg stał za tym wypadkiem, bowiem on mógł kontrolować rzeczywistością, więc miał możliwość doprowadzenia do tego. Tylko naprawdę, jeżeli to faktycznie on, to nie rozumiałem motywacji, które by za nim stały. W końcu już od dawna ułożyliśmy sobie normalne życie i nie robiliśmy tego, co kiedyś. Powinien to wiedzieć, wszakże posiadał wiedzę absolutną i, w przeciwieństwie do Freemana, praktycznie codziennie jej używał. Musiało to oznaczać, że po prostu jedna z jego wad to sadyzm i uznał, że z jakiegoś niewiadomego powodu wyżyje się na nas, mimo iż nie miał absolutnie żadnego powodu.
Dłużej nie mogłem się zastanowić na ten temat, gdyż doszedłem do przejścia do dalszej części testu, znajdującego się po prawej stronie, na ścianie naprzeciwko mnie. Kiedy zaś je przekroczyłem, ujrzałem długie pomieszczenie, z czego podłoga w większości została zalana kwasem. Na drugim końcu znajdowało się wejście do kolejnego, mniejszego pomieszczenia, w którym widziałem przelatującą kulkę energetyczną. Oczywiście na drugą stronę dostałem się portalami, gdyż z kwasu nie wysuwały się żadne platformy ani nic innego, co umożliwiłoby mi normalne przedostanie się tam. Zaś kilka sekund potem, kiedy wszedłem do środka, niebieski portal umieściłem na ścianie po mojej lewej stronie, w którą uderzała kulka energetyczna. Kiedy to zrobiłem, ostatnie co pozostało mi do zrobienia w tym teście to doprowadzić kulkę do odbiornika. Dlatego też, gdy kulka przeleciała na drugą stronę portalu, szybko wyszedłem przez niego i równie szybko odsunąłem się na bok. Kilka sekund potem zaś, gdy kulka przeleciała na nowo przez portal, szybko przebiegłem przez drzwi i odsunąłem się w prawo aby nie musieć obawiać się o to, że zostałbym zdezintegrowany. Następnie natomiast, ruszyłem po prostu w kierunku odbiornika kulki, gdyż z takiej odległości, na jakiej od wejścia do metalowego korytarza znajdował się odbiornik, raczej nie wycelowałbym portalem w odpowiednie miejsce.
Chociaż...uznałem, że spróbuję. W końcu żyliśmy w Opkolandii, więc może owa by mi pomogła w umieszczeniu portalu w odpowiednim miejscu. Dlatego też, stając w progu wejścia do korytarza, uniosłem działo portalowe i strzeliłem pomarańczowym portalem w odpowiednie miejsce. Faktycznie, Opkolandia najwidoczniej uznała, że stanie po mojej stronie, bowiem udało mnie się umieścić pomarańczowy portal idealnie nad odbiornikiem. Wywnioskowałem to po tym, że kilka sekund potem kulka wyleciała przez portal i wpadła do odbiornika aktywując platformę.
– Bardzo, bardzo dobrze. – skomplementowała mnie kobieta z głośników, kiedy ruszyłem w kierunku platformy prowadzącej do wyjścia – W pomieszczeniu głównym aktywowano bezpłatną „windę zwycięstwa". – zakończyła, gdy podchodziłem do platformy, która zatrzymała się na podłodze.
Zdziwiłbym się, gdybym musiał zapłacić za możliwość wyjścia z tego pomieszczenia testowego. Jasne, nawet w Opkolandii, a właściwie szczególnie w Opkolandii w tamtych czasach wręcz NadWszystko mogło się zdarzyć, ale też bez przesady. W końcu kobiecie z głośników i generalnie pracownikom tego ośrodka raczej zależało aby obiekt testowy doszedł do końca całego toru. Co prawda nie miałem pojęcia, kto poza mną i ewentualnie kimś innym 2.0-update 1 dałby radę akurat ten tor przejść, ale jak mówiłem, w Opkolandii NadWszystko wydarzyć się mogło.
No, ale po jakimś czasie znalazłem się w tubie transportowej, którą zacząłem unosić się do już trzydziestego siódmego poziomu. W czasie takiego unoszenia się, zacząłem się zastanawiać nad tym ile czasu minęło od momentu, w którym obudziłem się w tamtej szklanej klatce do momentu, w którym obecnie zmierzałem w kierunku trzydziestego siódmego pomieszczenia. Obstawiałem, że stosunkowo dużo czasu, bowiem umówmy się, nie mogłem tutaj za bardzo cheatować, bowiem moje nadprzyrodzone zdolności zostały zablokowane. Serio zaczynało mi ich brakować, tak swoją drogą, a najbardziej to w sumie mej atmokinezy. Dzięki temu mógłbym łatwiej poruszać się po komorach testowych. Jasne, to znacznie ułatwiłoby mi ich przechodzenie, dlatego mi je zablokowano, ale kurde, nie chciałem tutaj siedzieć nie wiadomo ile. Chciałem wreszcie dostać się do setnego testu, ukończyć go, wyjść z tego miejsca i nigdy tu nie wracać. Nie dość, że tęskniłem za wami, to jeszcze te testy stanowiły nudę najwyższych lotów, co absolutnie nie pomagało w niczym. No, ale cóż, jak do tej pory w żadnym z testów nie znalazłem luki w ścianie lub podłodze, przez którą mógłbym nawiać, więc nie mogłem sobie skrócić mego pobytu tutaj. Ech, pozostało mi liczyć, że na końcu tego wszystkiego faktycznie mieli w planach mnie wypuścić, a nie zabić. Bowiem w sumie nie mieli powodów aby mnie mordować, więc tym bardziej podejrzewałem, że na końcu zostanę puszczony wolno. To pozostawało najsensowniejszym wyjściem, co nie?
No, ale nie zdążyłem się dłużej zastanowić, bowiem w którejś chwili ujrzałem, że dotarłem do kolejnego pomieszczenia testowego. Przed sobą widziałem krótki korytarz, który skręcał w lewo. Na ścianie naprzeciwko mnie widziałem fragment, na razie wyłączonego, wielkiego ekranu. Również, po lewej stronie, z głębi pomieszczenia testowego, dostrzegałem fragment jakieś szyby. No cóż, nic mi to nie mówiło o tym, jak owa komora testowa miała wyglądać. W sumie szkoda, bowiem chciałbym od razu mieć chociaż obraz tego co miałem zrobić. No, ale cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Znaczy samego testowania i tak, i siak bym nie polubił, bowiem zostałem do tego zmuszony, ale rozumiesz o co mi chodzi. Obecnie jednak, jako iż wyboru nie miałem, po prostu wyszedłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie.
– Enrichment Center jest oddane zapewnianiu dobrego samopoczucia wszystkich uczestników. – odezwała się kobieta z głośników, kiedy ekran włączył się, gdy podszedłem do owego – Po zakończeniu testu przewidziane jest ciasto i utulenie w żalu. – zakończyła, kiedy zauważyłem, że ekran informował o kulce energetycznej, konieczności użycia pędu i kwasie.
Szczerze, na razie nie czułem się jakoś specjalnie głodny, ale sądziłem, że podczas reszty tego toru testowego poczułbym głód, więc miło, że wzięli pod uwagę fakt, że obiekt testowy mógł się zrobić głodny pod koniec toru testowego. No i to też, przynajmniej na razie, udowadniało że raczej nie planowali mnie zabić. Znaczy jasne, to ciasto mogło okazać się kłamstwem aby jeszcze bardziej zmotywować mnie do przejścia tych wszystkich poziomów lub mogło istnieć, ale zawierać w sobie truciznę. Dlatego wiedziałem, że nie należało ufać w stu procentach w to, co właśnie usłyszałem, ale na razie nie dostałem powodów aby nie ufać przemawiającemu do mnie komputerowi. Tak, wiedziałem że może po prostu kobieta z głośników ukrywała swoje zamiary, ale poza faktem, że jak na razie nie ujawniła aby posiadała jakiś rodzaj świadomości to po co miałaby mnie zabijać? Jak na razie nie zrobiłem w tym miejscu nic złego, jedynie grzecznie przechodziłem test po teście. No, ale obecnie uznałem, że nie powinienem się tym przejmować i po prostu przeć do przodu, bowiem takim staniem nie wydostałbym się z owego miejsca. Dlatego też skręciłem w lewo, a potem w prawo i wszedłem do właściwego testu.
Ta część owego nie wyglądała zbyt interesująco. Widziałem przed sobą dość wysoką szybę, na której górze widniała wysoka siatka dematerializująca. Musiałem po prostu się przez nią przedostać, to oczywiste. Pozornie to zadanie wyglądało na ciężkie, gdyż podłoga została stworzona z nieprzewodzącego portali metalu. No, ale po prawej stronie, w rogu niedaleko wyjścia, widniał biały kwadrat na podłodze i nad nim taki sam na suficie oraz wysoko nad podłogą, na ścianie, biały, wysunięty panel ścienny. Od razu widziałem, że aby dostać się dalej, musiałem zastosować nieskończone spadanie z portalu do portalu i w odpowiednim momencie wystrzelić jeden z owych na wysunięty panel ścienny. Dlatego też poszedłem na biały fragment podłogi i najrówniej jak się dało umieściłem pomarańczowy portal nad sobą, a niebieski pod sobą i zacząłem spadać coraz bardziej się rozpędzając.
Nie udało mnie się przelecieć za pierwszym razem, żeby nie było. Zajęło mi to sporo czasu, bowiem okazało się, że to nie takie proste na jakie wyglądało. Często albo nie udawało mnie się wystrzelić portalu na panel ścienny, albo strzelałem złym. Nie wiem ile razy próbowałem, po dwudziestym przestałem liczyć i, szczerze mówiąc, w pewnym momencie zaczęło mnie to irytować, aż zacząłem rozważać próbę podciągnięcia się o górny fragment szyby i przeskoczenia na drugą stronę. Na szczęście nie musiałem tego próbować, bowiem w którymś momencie udało mnie się wystrzelić odpowiedni portal na panel ścienny i zostać wyrzuconym w kierunku siatki dematerializującej. Ja nie mogę, który psychol uznał, że użycie nieskończonego spadania to dobry element testowy? To było, jest i będzie fajną zabawą, a nie dobrym pomysłem na pierwszą część testu. No, ale przynajmniej miałem chociaż trochę wyzwania, więc to zawsze jakiś plus.
Jednak, wracając do mego przechodzenia testu, po wylądowaniu po drugiej stronie, ruszyłem przed siebie w kierunku przejścia do dalszej części pomieszczenia. Droga nie zajęła mi specjalnie długo, dlatego też nie zdążyłem się zastanowić nad niczym sensownym. Zaś po dotarciu do pomieszczenia numer dwa tego testu dostrzegłem, że musiałem uruchomić jadącą w górę i w dół platformę znajdującą się po mojej prawej stronie. Ową aktywowała kulka, którą należało doprowadzić przez całe pomieszczenie do odbiornika. Problem polegał na tym, że należało działać szybko, bowiem dyspozytor wyrzucał zwykłą kulkę, a nie tą zieloną. Przeszkodę stanowiły tutaj trzy siatki dematerializujące. Jedna umieszczona przy wejściu do wnęki z dyspozytorem, druga przy wnęce z odbiornikiem, a trzecia jebnięta na chama w poprzek pomieszczenia. No cóż, wiedziałem co należało zrobić, to żadna filozofia, dlatego po prostu przystąpiłem do przekierowywania kulki. Znowu, nie udało mnie się to za pierwszym razem i po dziesiątym przestałem liczyć ile się z tym dziadostwem męczyłem. Najgorsze i tak wydawało mnie się to, że nie miałem innej alternatywy dostania się na górę. Platforma została uniesiona i zasłaniała przejście dalej, a innej drogi na górę nie widziałem. Dlatego też musiałem się męczyć z tą nieszczęsną kulką, no ale na szczęście, w którejś sekundzie, w ostatniej chwili udało mnie się wrzucić kulkę do odbiornika i uruchomić platformę. Nie żeby coś, miło że dostawałem obecnie jakiekolwiek wyzwanie, zawsze to jakaś odmiana, ale mogłoby nie stanowić czegoś aż tak irytującego. Jasne, przejść dalej musiałem, jeżeli chciałem się kiedykolwiek wydostać, ale wyzwanie zawsze dało się stworzyć tak, aby nie irytowało w tym wypadku obiektu testowego.
No, ale przechodząc do teraźniejszości, po aktywowaniu platformy po prostu ruszyłem w jej kierunku. Znowu, nie szedłem jakoś mega długo, dlatego nie zdążyłem zastanowić się nad niczym sensownym, jedynie odruchowo rozejrzeć w prawo i lewo. Zaś po wejściu na platformę, owa ruszyła w górę, bowiem w dół czy bok to za bardzo możliwości nie miała i bardzo szybko dojechała wyżej. Tam, zastałem jedynie skręt w prawo oraz długi korytarz. Na jego końcu widziałem taką samą szybę jak w pierwszym z pomieszczeń testu oraz światło odbiornika kulki. Przynajmniej wiedziałem, że cokolwiek miałem tym razem aktywować, musiałem również zrobić to przy użyciu kulki. Wiesz, trochę mnie już nudziła ta kulka energetyczna, prawdopodobnie przez to, że od jej pierwszego pojawienia się bywała w pomieszczeniach testowych praktycznie ciągle. Dawno w sumie nie musiałem przechodzić testu, w którym należało cokolwiek aktywować przy użyciu kostki lub przycisku do naciśnięcia. No, ale cóż, nawet do połowy jeszcze nie doszedłem, więc może istniał w tym torze testowym jeszcze jakiś jedynie z kostkami.
No, ale powracając do teraźniejszości, po moim brawurowym przejściu korytarza i wejściu do dalszej części tego pomieszczenia, dostrzegłem również, że znowu musiałem przy użyciu pędu przedostać się na drugą stronę pomieszczenia przez siatkę dematerializującą. Pocieszające, że tym razem nie musiałem wykorzystywać w tym celu nieskończonego spadania. Jednak, metalowa część podłogi stanowiła większość i nie dało się tak po prostu, w normalny sposób użyć pędu. Na dodatek poza tym białym fragmentem cała ta część pomieszczenia została stworzona z wiadomo jakiego metalu. No cóż, na razie umieściłem pomarańczowy portal bokiem do szyby, nad którą widniała siatka dematerializująca i udałem się do pomieszczenia, które znajdowało się w ścianie po lewej stronie. Sądziłem, że może tam znajdowała się moja odpowiedź na pytanie jak się kurde dostać na drugą stronę pomieszczenia.
Po dostaniu się tam, okazało się, że musiałem udać się na metalowe, wysoookie podwyższenie. Oczywiście nie dało się tam normalnie doskoczyć, musiałem udać się wyżej przy pomocy portali. Dobrze w sumie, że zawczasu umieściłem pomarańczowy na podłodze niedaleko szyby z siatką dematerializującą. Teraz po prostu niebieski portal dałem na białej ścianie znajdującej się równolegle do podwyższenia i ruszyłem w kierunku pomarańczowego portalu. No cóż, przynajmniej ta komora testowa stanowiła faktyczne wyzwanie dla mnie. To już jakaś odmiana, bowiem zwykle dało się umrzeć z nudów w tych pomieszczeniach. Miło, że ktoś ktokolwiek stworzył ten tor wreszcie się wysilił lub wysiliła w sumie, bowiem nie wiedziałem czy ten tor stworzył facet czy kobieta. No, ale obecnie nad tym dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem doszedłem do pomarańczowego portalu i wskoczyłem w niego, po chwili lądując na metalowym podwyższeniu. Okazało się, że dobrze myślałem aby tutaj wejść, bowiem po mojej lewej stronie widniała dziura w podłodze, zakończona białą podłogą. Widząc to i wiedząc od razu, co powinienem wykonać, wystrzeliłem niebieski portal i skoczyłem w jego kierunku. W czasie lotu przez portal musiałem przesunąć się w prawo aby przeskoczyć przez siatkę dematerializującą. Najwidoczniej obecnie Opkolandia uznała, że stanie po mojej stronie, bowiem udało mnie się to za pierwszym razem. Po prostu po przesunięciu się wylądowałem na wąskim, szarym fragmencie szyby i bardzo szybko zeskoczyłem z niego na drugą stronę aby się nie wywalić. Rozumiesz, stanie na tak wąskiej części czegokolwiek do łatwych rzeczy nie należało.
Zaś po drugiej stronie pomieszczenia dodatkowe elementy, które mogłem dostrzec dopiero teraz, to fakt, że znowu kurde przy użyciu pędu musiałem dostać się przez siatkę dematerializującą. Za nią z kolei, widniały dwa wysunięte pod kątem, w kierunku równoległych ścian, panele ściany naprzeciwko mnie. Również na ścianie naprzeciwko jeden z paneli został wysunięty pod kątem i skierowany w stronę tego, na który padało światło odbiornika kulki. Dyspozytor tejże kulki obecnie pozostawał nieaktywny, sądziłem że zostałby uruchomiony po moim przedostaniu się przez siatkę dematerializującą. A nie, sorki, jednak nie. Po prostu dyspozytor miał chyba opóźniony zapłon, bowiem po kilku chwilach włączył się, emitując zwykłą kulkę, a nie tę zieloną. Sama kulka miała za zadanie aktywować, z tego co szło się zorientować, platformę przejeżdżającą nad jeziorem kwasu, który znajdował się za przejściem na ścianie po lewej stronie. Nah, prościzna, od razu wiedziałem jak doprowadzić kulkę do odbiornika. Najpierw jednak, z wiadomego powodu, jeden portal ustawiłem na podłodze, a drugi na białym, wysuniętym panelu ściennym znajdującym się pod sufitem, wysoko nad odbiornikiem kulki. Po wykonaniu tego, po prostu wskoczyłem w portal.
Podczas lotu, jeszcze raz wpadłem w niebieski portal, który umieściłem na podłogę i dopiero zostałem wyrzucony w stronę siatki dematerializującej. Naprawdę, polubiłem to przelatywanie przez portale. Nigdy nie podejrzewałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi wykorzystać pęd w tak przyjemnym celu. Oczywiście dobrze, że miałem na nogach te kijki wysokoupadkowe, bowiem inaczej bardzo by mnie nogi bolały po spadnięciu. Cóż, gdybym ich nie miał, to dawno bym sobie połamał nogi, ale nie ważne. Tym nie musiałem się obecnie martwić. Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, gdyż bardzo szybko wylądowałem za siatką dematerializującą. Tam, wiedząc od razu co miałem zrobić, bowiem każdy średnio inteligentny od razu by się domyślił, pomarańczowy portal umieściłem na panelu, na który padało światło odbiornika. Niebieski natomiast dałem na ścianę, w którą uderzała kulka po wyrzuceniu przez dyspozytor. Kilka sekund potem, wpadła przez portale i, po uderzeniu w drugi wysunięty pod kątem panel ścienny, trochę polatała po pomieszczeniu, ale koniec końców trafiła do odbiornika. Nie wiem ile punktów IQ trzeba byłoby mieć aby mieć problem z tą częścią testu, szczerze mówiąc. Nawet dziecko by to wykonało bez problemu. No, ale teraz po prostu przedostałem się do pierwszej części tej części komory testowej w taki sam sposób w jaki dostałem się tutaj.
Po trafieniu tam, od razu podszedłem do przejścia, prowadzącego do platform jeżdżących nad jeziorem kwasu. No i przepraszam ja cię panie bardzo, jak ja miałem się dalej dostać? Nie dość, że te platformy zapierdalały chyba z prędkością światła, to jeszcze jechały w drugą stronę niż ja miałem się dostać. No cóż, jako iż ściany w tym wąskim pomieszczeniu zostały stworzone z białego materiału, to wnioskowałem, że miałem użyć portali. Oczywiście musiałem działać szybko, bowiem serio te platformy podejrzanie szybko jechały. Dlatego też wystrzeliłem pomarańczowy portal daleko przed siebie, a niebieski dałem na ścianie obok wejścia do tego wąskiego korytarza. Następnie, zaczekałem na platformę i, gdy już ją zauważyłem, wskoczyłem na nią. Teraz po prostu portalami dostawałem się dalej i dalej, aż do dotarcia do kolejnej części tego testu. Nie zajęło mi to jakoś specjalnie długo, wbrew pozorom i w którejś chwili dostałem się do, z tego co wnioskowałem po wyjściu znajdującym się wysoko, do którego prowadziła obecnie nieruchoma platforma, ostatniej części tegoż testu. Poza wspomnianą przeze mnie platformą, widniało tutaj też wysokie pomieszczenie, zamknięte dwoma przesuwającymi się w górę i dół drzwiami. Za nimi widniał odbiornik kulki. Sama kulka zostawała wyrzucana z dyspozytora wiszącego na suficie. Aby otworzyć dostęp do odbiornika należało uruchomić na raz dwa przyciski znajdujące się w dwóch różnych pomieszczeniach, do których prowadziły platformy, w których tylko sufit został stworzony z materiału przewodzącego portale. Również, naprzeciwko podwyższenia z odbiornikiem kulki, na równoległej ścianie, widniał wysunięty panel ścienny.
Od razu dało się zorientować, co należało zrobić i, że musiałem działać szybko. Po prostu musiałem w jednym momencie nacisnąć oba przyciski i otworzyć wlot do odbiornika kulki. W tym celu, na początku wszedłem na jedną z platform i udałem się do pomieszczenia z jednym z przycisków. Tam, umieściłem portal na ścianie najbliżej przycisku jak się dało i udałem się do drugiego pomieszczenia z przyciskiem. Po zrobieniu tego, przed naciśnięciem go, oczywiście poczekałem aż platforma zjedzie, abym mógł potem zeskoczyć w kierunku podłogi. Nie trwało to specjalnie długo, dlatego już po chwili szybko nacisnąłem przycisk, wyskoczyłem z pomieszczenia w kierunku podłogi, w locie strzelając portal pod sobą i dzięki temu wpadłem do drugiego pomieszczenia z przyciskiem. Owy bardzo szybko nacisnąłem, po czym podbiegłem do wyjścia i pomarańczowy portal umieściłem na wysuniętym panelu ściennym, a niebieski w miejscu podłogi, w które uderzała kulka. Na szczęście zdążyłem i po kilku chwilach kulka wpadła w odbiornik, który aktywował platformę jadącą w kierunku wyjścia. Uch, ta końcówka tego testu, od momentu dostania się do tego pomieszczenia, to dynamiczna się okazała. Nie żeby coś, to bardzo dobrze, bowiem w końcu to jakaś odskocznia od takich samych, monotonnych poziomów, ale tak po prostu zauważam ten fakt, którego w sumie się nie spodziewałem.
– Czy wiesz, że możesz ofiarować – zaczęła kobieta z głośników, przerywając me rozmyślania, gdy powoli zbliżałem się do platformy prowadzącej do wyjścia – jeden ze swoich ważnych organów na rzecz funduszu podnoszenia poczucia własnej wartości dziewcząt Aperture Science? – obwieściła, kiedy rozejrzałem się w prawo i lewo oraz, kilka sekund potem, wszedłem na jadącą w górę platformę – Naprawdę! – zakończyła, gdy platforma ruszyła.
Proszę się kulturalnie odpierdolić od moich organów. Nie zamierzałem oddawać nikomu nieznajomemu mych organów, jedynie mógłbym się pokusić, gdyby ktoś z mego najbliższego otoczenia tego potrzebował. Ciekawe w sumie jak miała się ta ciekawostka do tej komory testowej, bowiem w sumie kobieta z głośników powiedziała ją tak z dupy. No chyba, że chciała ją w jakimś momencie powiedzieć, a nie widziała innego pasującego. To też mogło okazać się opcją. No, ale obecnie platforma bardzo szybko dojechała do celu. Kiedy to nastąpiło, przekroczyłem wyjście i siatkę dematerializującą, a następnie wsiadłem do tuby transportowej, która zabrała mnie do już trzydziestego ósmego testu.
Kurde, ten tor testowy wlókł się jakby chciał, a nie mógł. W sumie nie dziwne, bowiem posiadał aż sto pomieszczeń testowych. No, ale z drugiej strony chciałem już wyjść z tego miejsca, wszakże nie prosiłem się o przebywanie tutaj. No, ale nawet do połowy jeszcze nie doszedłem, serio nie podobało mnie się to. Na dodatek wszystkie komory nie posiadały żadnych luk w podłodze lub ścianie, przez które mogłem nawiać. Ktokolwiek przydziela w tym miejscu obiekty testowe do torów testowych powinien przestać chlać przed robieniem tego. Serio nie widziałem powodu, dla którego miałem przejść aż sto komór. Jasne, nie umarłbym, w końcu technicznie i tak już nie żyłem, no ale rozumiesz. Nuda na całego, jedyne co w sumie fajnego w tych testach to fakt, że do ich wykonania należało użyć portali. Jasne, żyliśmy i żyjemy w Opkolandii, więc działo portalowe mnie nie dziwiło, ale wiesz, nie sądziłem przed dotarciem do Aperture, że ktokolwiek wpadnie na pomysł stworzenia czegoś takiego. Ciekawiło mnie w sumie czy to działo posiadało jakiś maksymalny zasięg, w którym musiała znaleźć się biała ściana, aby portal do niej doleciał. Minimalnego nie miało, wszakże dało się umieścić portal nawet pod sobą. Znaczy oczywiście zignorujmy na razie fakt, że wypadało widzieć przynajmniej część białej ściany, aby móc w jej kierunku strzelić. Po prostu mnie to zastanawiało, bowiem czy zakładając, że mógłbym widzieć wszystko niezależnie od odległości, to czy mógłbym tym działem dostać się na przykład z USA do Kapsztadu? Hej, to wydawało się interesujące. Jeżeli mógłbym wyjść z tego miejsca z tym działem, to musiałem się tego dowiedzieć.
No, ale nie zdążyłem się dłużej na ten temat zastanowić, gdyż ujrzałem, że doleciałem do kolejnego poziomu. Kiedy to ujrzałem, dostrzegłem, że w komorze testowej znajdował się przycisk na kostkę. Z tego co bardzo łatwo dało się zorientować, otwierał on szare drzwi, znajdujące się na drugim końcu. Obecnie nad nimi znajdował się czarny krzyżyk na niebieskim tle. W sumie nie dziwne, bardzo łatwo szło się zorientować, że drzwi zostały zamknięte. Kurde, to jakiś wręcz Nadcud, że w końcu mogłem z tuby transportowej zauważyć jakieś elementy testu. No, ale nie mówiło mi to niczego o tym, jakiego mniej więcej poziomu trudności mogłem się spodziewać, więc trochę kijowo. No to cóż, jako iż wyboru nie miałem wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie.
Po wejściu do środka, poza faktem, że widniały tu drzwi i przycisk, po prawej i lewej stronie zamkniętego przejścia dostrzegałem dwie szyby. Za nimi widziałem jakieś dość szerokie pomieszczenie, po prawej stronie zakończone prowadzącymi w górę schodami. A tak poza tym, to na ścianie za mną, po prawej stronie, wisiał wielki ekran informujący, że doszedłem do testu trzydziestego ósmego ze stu.
– Ten test jest czymś, co dawno nie występowało w tym torze testowym. – odezwała się kobieta z głośników, kiedy na początku, standardowo, podszedłem do wielkiego monitora – Nie uświadczysz w nim kulki energetycznej. – obwieściła, gdy spojrzałem na ikonki i faktycznie, te informujące o kulce nie zostały podświetlone – Musisz operować tylko za pomocą kostek. – dodała, kiedy zauważyłem, że miała rację, bowiem podświetlone zostały tylko ikonki informujące o kostce – Powodzenia! – zakończyła, gdy odwróciłem się.
Kurde, co za powiew oryginalności, no nareszcie. Kulka energetyczna już na serio mnie się znudziła, ciągle musiałem testować głównie przy użyciu jej. Znaczy sądziłem, że to nie koniec testów z użyciem owej kulki, ale miło, że chociaż na chwilę mogłem przejść test bez użycia jej. No, ale obecnie musiałem przejść to pomieszczenie, jeżeli chciałem przejść dalej, dlatego od razu przystąpiłem do działania.
Na początku wszedłem na przycisk, bowiem akurat w głównej części tegoż pomieszczenia nie mogłem nic innego zrobić. Po zrobieniu tego, zauważyłem że w pomieszczeniu pośrodku widniał dyspozytor, pod którym stała kostka. Również okazało się, że przycisk, na którym stałem, otworzył drzwi znajdujące się na drugim końcu. Na szczęście po drugiej stronie widniała biała ściana, więc od razu wiedziałem, jak miałem przedostać się dalej. Po prostu wystrzeliłem tam pomarańczowy portal, a niebieski dałem na ścianie po lewej stronie i zszedłem z przycisku. Cóż, ten test nie zapowiadał się czymś trudnym, bowiem nawet kiedy przeszedłem przez portal, w drugim pomieszczeniu dostrzegłem jedynie przycisk. Stał on po prostu bardziej po lewej stronie, niedaleko końca jednej z szyb. No to co, wyboru znowu mi nie dano, dlatego po prostu na niego wszedłem. Musiałem jakoś kostkę zdobyć, to fakt i sądziłem, że może ten przycisk umożliwi mi dostanie się do środkowej części tejże komory. O i proszę, miałem rację, bowiem okazało się, że przycisk został umieszczony pod takim kątem, że bezproblemowo mogłem wystrzelić niebieski portal na białą ścianę naprzeciwko kostki. Cóż za przewidywalne pomieszczenie, ale to w sumie dobrze. Im szybciej bym je pokonał, tym szybciej przeszedłbym dalej i skończył ten tor. No, ale na razie musiałem przedostać się do kostki.
Tylko co ja z tą kostką miałem zrobić...Hmmm...Hej, po dostaniu się tutaj w sumie nie spojrzałem w głównym pomieszczeniu w prawą stronę za bardzo. A nawet jeżeli to zrobiłem, to najwidoczniej nie skupiłem się za bardzo na tym, co się tam znajdowało, bowiem tego nie pamiętałem. Może musiałem się tam dostać razem z kostką? No cóż, uznałem że spróbuję, wejście z nią po schodach wydawało się zbyt prostym rozwiązaniem. Dlatego też portalami dostałem się do głównego pomieszczenia, razem z kostką oczywiście i spojrzałem w prawo. O proszę bardzo, faktycznie tam znajdowała się dalsza część testu. Widziałem tam bowiem jakieś otwarte przejście, zakończone zamkniętymi drzwiami. Widniał tutaj też w oddali przycisk na kostkę oraz jakiś, z nieznanego mi powodu, nieco wsunięty w głąb podłogi panel. Tak poza tym, dostrzegałem tutaj też wysoko w metalowej ścianie przejście z siatką dematerializującą. Kurde w sumie nie dziwne, bowiem zdziwiłbym się, gdyby jako trzydziesty ósmy test dano tutaj coś tak banalnego, że mogło znaleźć się na początku toru.
Tylko kurde, co ja miałem zrobić TERAZ? Zastanawiało mnie najbardziej jak dostać się do siatki dematerializującej, przycisk uznałem, że sprawdzę później. Pierwszą opcją, która mogła mi przyjść do głowy to wykorzystanie pędu. No, ale ten pomysł zwiądł tak szybko, jak na niego wpadłem. Ściany i podłoga, mimo iż białe, zostały tutaj ustawione tak, że za Chiny Ludowe nie dałoby się pędem dolecieć do siatki dematerializującej. Chociaż chwila...schody! W końcu w środkowej części pomieszczenia, tej za zamkniętymi dwoma drzwiami, widniały schody. Może one prowadziły na górę? Postanowiłem się tego dowiedzieć, dlatego od razu odwróciłem się i ruszyłem w kierunku przycisku otwierającego pierwsze z dwóch drzwi. Do środkowej części testu dostałem się tak, jak po kostkę. Nie ma sensu, abym ci to ponownie opisywał, bowiem mówiłem ci o tym nie tak dawno temu. Nie trwało to długo i, gdy już znalazłem się w odpowiednim miejscu, ruszyłem w stronę schodów. Nie musiałem iść jakoś super długo, dlatego już po jakimś czasie dostałem się tam, gdzie chciałem iii...dupa to, a nie pomysł, te schody to chyba jakaś ślepa uliczka. Nie znajdowało się tam absolutnie nic, poza metalowym, niewielkim pomieszczeniem z siatką dematerializującą po prawej stronie. No, ale w sumie powiem, że sprytnie ktoś to stworzył. Pozornie dało się dojść do wniosku, że coś istotnego się tam znajdowało, a tu nie ma tak łatwo. No, ale po uświadomieniu sobie tego, po prostu przeszedłem przez siatkę dematerializującą i zeskoczyłem do części pomieszczenia z kostką.
O, w sumie już wiedziałem, co powinno się zrobić. Bardzo szybko, po stanięciu nieco z boku, dostrzegłem że przycisk znajdujący się w oddali zmieniał to, które z drzwi we wnęce tej części pomieszczenia zostały otwarte. Musiałem po prostu najpierw udać się nad przycisk i umieścić na suficie, centralnie nad nim, jeden z portali. Dlatego też zrobiłem to, co należało i, kilka sekund potem, stanąłem na przycisku. Faktycznie, miałem rację, zmieniał on otwartość drzwi, że tak to jakże przepięknie nazwę. W sumie co innego mógł robić, nie? Jakoś należało przejść dalej. No, ale po utwierdzeniu się w przekonaniu, że dobrze myślałem, centralnie nad przyciskiem umieściłem pomarańczowy portal. Następnie, poszedłem po kostkę i, po podniesieniu jej, ustawiłem ją naprzeciwko otwartych drzwi i przekroczyłem je. Teraz po prostu niebieski portal strzeliłem pod kostką i, gdy już spadła na przycisk, otworzyła drugie drzwi, a zamknęła pierwsze. I to tyle z testu, właśnie w tym momencie zauważyłem, że za drzwiami znajdowała się droga do tuby transportowej. Szczerze mówiąc, miło że wreszcie mogłem przejść jakiś oryginalniejszy test. Dawno nie miałem możliwości przejść komory testowej jedynie przy użyciu kostki. Chciałem, aby takich testów trafiło się więcej, no ale akurat na to wpływu nie posiadałem.
– Wspaniale! – zachwyciła się kobieta z głośników, gdy ruszyłem w stronę siatki dematerializującej – Zdajesz się pamiętać wszystkie umiejętności, których się nauczyłeś w poprzednich testach. – stwierdziła oczywistość, kiedy przeszedłem do krótszej części korytarza prowadzącego do tuby transportowej – To bardzo dobrze, bowiem jeszcze niejednokrotnie przyjdzie ci je wykorzystać w znacznie trudniejszych testach niż ten. – zakończyła, gdy przekroczyłem siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej, która zabrała mnie do trzydziestego dziewiątego testu.
No kurde nie dziwne, bowiem ciężko zapomnieć wszystkich potrzebnych umiejętności w przechodzeniu tych testów. Musiałem je wykorzystywać właściwie ciągle, jedynie z chwilowymi przerwami na dostanie się od testu do testu. A poza tym, miały mnie czekać znacznie trudniejsze pomieszczenia testowe? To dobrze, bowiem szczerze mówiąc już trochę zaczynałem się nudzić tymi komorami testowymi.
No, ale na razie wyboru nie miałem. Jeżeli chciałem wydostać się z tego miejsca i wrócić do swego normalnego życia musiałem ukończyć cały ten tor. Oby na jego końcu nie czekała mnie śmierć czy coś w tym stylu...
_________________________________________________
*Tychokineza – umiejętność manipulowania prawdopodobieństwem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top