IV

W czasie drogi do czternastego pomieszczenia testowego myślałem sobie na temat tego, co czeka mnie w przyszłości podczas tego toru testowego. Jak na razie nie mogłem znaleźć ani w ścianach, ani w suficie żadnego ubytku, dzięki któremu mógłbym nawiać. Oznaczało to, że po prostu musiałem przejść cały tor testowy bez marudzenia, co niezbyt mnie się podobało, gdyż chciałbym po prostu wrócić do domu. W związku z tym, chciałbym w końcu dostać jakiś ciekawy lub niespodziewany test, jak na przykład trzynasty. Bowiem serio, nie spodziewałem się, że trafiłbym do klatki, do której wlewał się kwas. Jednak tak poza tym, to wszystkie testy, mimo iż różniły się na przykład wprowadzaniem nowych elementów testowych nie należały do ciekawych, o trudności nie wspominając. A skoro już zostałem zmuszony do testowania w tym miejscu działa portalowego, to chciałem dostać chociaż minimalne wyzwanie. Tak poza tym, to ciekawiło mnie też, co się ze mną stanie na końcu toru. Wolałbym zostać wypuszczony, a nie zabity, no ale nie miałem na to wpływu, więc pozostało czekać. Chociaż jeżeli chciano by mnie jakoś zabić, to podejrzewałem, że znalazłbym w odpowiednim momencie jakiś sposób ucieczki przed śmiercią.


Nie zdążyłem się jednak dłużej zastanowić nad tym wszystkim, gdyż zauważyłem, że dotarłem do kolejnego testu. Przed sobą nie widziałem za wiele, jedynie długi korytarz z metalową podłogą oraz, na drugim końcu, wyjście z testu. Dostrzegałem też kawałek dyspozytora kulek oraz jakieś przechylone, kwadratowe drzwi. No nie powiem, zaciekawił mnie ten test, mimo iż widziałem, że polegał na doprowadzeniu kulki do odbiornika. Wiadomo, zawsze dało się nawet tą prostą czynność jakoś utrudnić, co nie? No, ale wyszedłem z tuby i ruszyłem do testu.


Kiedy zaś doszedłem do pomieszczenia, co nie zajęło długo, zauważyłem że...znowu zostałem skazany na banalny test, no kurde. Na ścianie po mojej lewej stronie, wysoko, znajdował się dyspozytor kulek. Po lewej stronie, naprzeciwko ustawionych w poziomie drzwi zasłaniających dyspozytor kulek, znajdował się pomarańczowy portal. Przycisk otwierający drzwi zwisał z sufitu. A, no i jeszcze na ścianie pomiędzy portalem a drzwiami wisiał wielki ekran, który włączył się, gdy wszedłem.

– Ten test pierwotnie miał się pojawić jako siódmy. – przemówiła kobieta z głośników, gdy podszedłem do wielkiego ekranu – Jednak koniec końców uznaliśmy, że lepiej będzie pasował tutaj. – dodała, kiedy zauważyłem że ekran informował o tym, iż doszedłem do testu czternastego ze stu oraz, że podświetlone zostały ikonki informujące o kulce – Jednak dla osób z twoimi umiejętnościami jest on bardzo prosty. – skomplementowała mnie, gdy odwróciłem się i, wiedząc co miałem zrobić, wystrzeliłem niebieski portal na suficie koło przycisku.

Ogólnie ten test dla każdego z IQ powyżej dwóch punktów nie stanowił niczego trudnego, ale w sumie miło, że mnie tak komplementowała. Lepsze to niż gdyby miała się wobec mnie zachowywać chamsko, co nie? W każdym razie, wracając do testu, po wystrzeleniu portalu podszedłem do pomarańczowego i wychyliłem się przez portal tak aby nie spaść na podłogę i nacisnąłem przycisk. Nie należało to do łatwych rzeczy, ze względu na umiejscowienie przycisku, ale kiedy już mnie się to udało, usłyszałem dźwięk tykania zegara oraz, gdy się odwróciłem, zauważyłem że kwadratowe drzwi otworzyły się. Po zauważeniu tego, wystrzeliłem niebieski portal w miejscu, w które uderzała kulka. Kiedy to zrobiłem, kilka chwil później wpadła w portal, przeleciała przez drzwi i dostała się do odbiornika, otwierając wyjście. Baaanał.

– Wspaniale! – skomplementowała mnie kobieta z głośników, gdy odwróciłem się w kierunku wyjścia – Jesteś najlepszym obiektem testowym ze wszystkich! – zachwyciła się, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia.

Aj tam, nie przesadzajmy, podejrzewałem że każdy normalny bezproblemowo przeszedłby ten tor testowy aż do tego momentu. Jasne, nadal wolałem to, że kobieta z głośników zachowywała się miło, ale skromnie powiedziawszy nie uznawałem się za najlepszy obiekt testowy w tymże miejscu. No, ale po przekroczeniu drzwi, ruszyłem dość długim, białym korytarzem przed siebie, w kierunku tuby transportowej. I, kilka chwil potem, gdy przekroczyłem siatkę dematerializującą, wsiadłem do tuby i ruszyłem do piętnastego testu.


Obecnie w sumie nie rozmyślałem nad niczym sensownym. Właściwie myślałem o wszystkim i o niczym, co w sumie często się zdarza w normalnym świecie, a co dopiero w takim miejscu jak Aperture. Dlatego właśnie nie mogę ci dokładniej powiedzieć, o czym rozmyślałem, bowiem nie myślałem na jeden konkretny temat. Aż w końcu, zauważyłem że dotarłem do testu piętnastego. Przed sobą widziałem kawałek szyby, za którą znajdował się fragment dyspozytora. Również na podłodze widziałem fragment czerwonego światła emitującego odbiornik kulki, który, z tego co dostrzegałem po niebieskich kropkach prowadzących do wyjścia z testu, otwierał je. Także dostrzegałem pomiędzy owym czerwonym światłem te dwa urządzenia emitujące pomarańczowy portal, obecnie wyłączone. Hmmm, dyspozytor kostek i kulka? Z tym dało się zrobić trudniejszy test i liczyłem na to, że wreszcie doszedłem do miejsca, które stanowiłoby dla mnie wyzwanie. Dlatego też, zaciekawiony, ruszyłem do pomieszczenia.


Po wejściu tam, pomarańczowy portal włączył się. Dostrzegłem również, że przycisk znajdował się po stronie szyby, po której ja się znajdowałem. Owy otwierał kwadratową szparę w metalowej części ściany naprzeciwko szyby, za którą podejrzewałem, że znajdowała się kulka. Również, na ścianie obok przycisku, wisiał ekran, który również uruchomił się po mym wejściu. Nosz kurde, naprawdę kolejny prosty test? To zaczynało się nudzić szybciej niż można przypuszczać, bowiem jasne, szybciej przechodziłem ten tor, ale z drugiej strony w końcu umarłbym z nudów.

– Ten test składa się z dwóch części. – wyjaśniła kobieta z głośników, gdy podszedłem do wielkiego ekranu informującego, że doszedłem do testu piętnastego ze stu – Pierwszej, w której umieszczasz kostkę na przycisku – tłumaczyła, kiedy zauważyłem, że włączone zostały ikonki informujące o kostce i kulce – i drugiej, w której doprowadzasz kulkę do odbiornika. – dodała, gdy dyspozytor wyrzucił kostkę, a ja ruszyłem w jej kierunku – Powodzenia. – zakończyła, kiedy podszedłem do kostki i podniosłem ją działem portalowym.

Może i ten test składał się z dwóch części, ale to nie zmieniało faktu, że nadal dało się go przejść w kilka chwil. W każdym razie, kilka chwil później od razu podszedłem do przycisku i postawiłem na nim kostkę. Po zrobieniu tego, zauważyłem że faktycznie, na ścianie naprzeciwko otworzyła się mała, kwadratowa szparka. Za nią zaś, rzeczywiście dostrzegałem latającą w poprzek kulkę. Widząc to, wyszedłem zza szyby i niebieski portal wystrzeliłem na ścianę. Następnie poczekałem, aż kulka się rozpadnie i szybko wskoczyłem do pustego, białego pomieszczenia jedynie z dyspozytorem kulki umieszczonym na ścianie po mojej prawej stronie.


Kiedy się tam znalazłem, oczywiście ukucnąłem, gdyż nie chciałem aby kulka mnie zdezintegrowała. Po zrobieniu tego, odwróciłem się w kierunku ściany, w którą kulka uderzała i wystrzeliłem niebieski portal w miejsce, w które uderzała. Kilka sekund później, owa przeleciała przez portal i wpadła do odbiornika. Ja natomiast, stanąłem prosto i przeskoczyłem przez portal do głównego pomieszczenia. Baaanał. Nawet dwulatek z upośledzeniem umysłowym przeszedłby ten test bez problemu.

– Wspaniale! – skomplementowała mnie kobieta z głośników, gdy odwróciłem się w kierunku wyjścia – Z każdym testem udowadniasz, że mógłbyś przejść ten tor – mówiła, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia, przy okazji trochę rozglądając się po owym miejscu – tylko z jednoportalowym Podręcznym Urządzeniem Portalowym Aperture Science. – dokończyła, wymawiając tę ultra długą nazwę, kiedy wyszedłem z testu i przeszedłem krótkim korytarzem do pomieszczenia z tubą transportową.

O czyli to chyba oznaczało, że w którymś teście dostałbym dwuportalowe działo portalowe. To drugie zdanie tak to trochę zasugerowało. A poza tym, wątpiłem abym mógł przejść cały tor tylko z jednoportalowym działem. W końcu jeżeli miałem dostać dwuportalowe, to oznaczało, że w przyszłości szykowały się pomieszczenia nie do przejścia z możliwością strzelania tylko jednym portalem. No, ale wracając do teraźniejszości, kilka chwil później przeszedłem przez siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej, która zabrała mnie do kolejnego testu.


Kiedy tak się unosiłem w kierunku następnego pomieszczenia, rozmyślałem sobie nad tym, co w momencie, w którym ja przebywałem w Aperture, działo się i z tobą, i z naszymi dziećmi oraz z mymi przyjaciółmi. Znaczy jako iż oboje jechaliśmy samochodem tamtego feralnego dnia, to podejrzewałem, że trafiłaś do szpitala. Zastanawiałem się czy nic poważnego się tobie nie stało oraz jak ty, nasze dzieci oraz moi przyjaciele zareagowalibyście po dowiedzeniu się, że nie wiadomo jak zniknąłem. Chciałem już do was wrócić, bowiem w końcu nie pisałem się na testowanie w ośrodku badawczym umiejscowionym nie wiadomo gdzie. Wiedziałem jednak, że z toru testowego raczej nie zwieję, bowiem testy, które do tej pory przeszedłem, nie posiadały żadnych ubytków w ścianach czy podłodze. Pozostało mieć nadzieję, że wypuszczono by mnie na końcu toru testowego. Właśnie w tamtym momencie zacząłem się bać, że zostałbym zabity na zakończenie testów. Znaczy jako iż ci to wszystko opowiadam, to możesz się domyślić, że tak się nie stało, no ale w tamtym momencie zacząłem się obawiać. Postanowiłem jednak nad tym nie rozmyślać, gdyż jeszcze by ta myśl mi zabrała nadzieję na wydostania się z Aperture, a do tego nie chciałem dopuścić.


No, ale nie zdążyłem się dłużej zastanowić, gdyż dotarłem do testu szesnastego ze stu. Jedyne co przed sobą zauważyłem, to długi korytarz, stworzony w całości z metalu, na którego końcu widniały na razie zamknięte drzwi do właściwego pomieszczenia. Dostrzegałem też, wyjątkowo włączony, wielki ekran wiszący na ścianie po lewej stronie. Widząc to, jako iż na razie nie widziałem nawet kawałka testu, zaciekawiony tym, co mogło mnie tym razem czekać, ruszyłem przed siebie. Nie zdążyłem się nad niczym zastanowić, gdyż kilka chwil potem dotarłem przed drzwi i, jako iż jeszcze nie otworzyły się, spojrzałem na ekran informujący, że dotarłem do testu szesnastego ze stu. Dzisiaj, poza ikonką informującą, że miałem umieścić kostkę na przycisku, zauważyłem dwie nowe, które pojawiły się dopiero teraz. Pierwsza przedstawiała czarną, prosto narysowaną postać wpadającą do ognia, również czarnego i prosto narysowanego. To wiedziałem, że ostrzegało abym uważał na, jak widać, obecny w tym teście ogień. Druga jednak, przedstawiała jakieś dziwne, niewielkie urządzenie, strzelające rakietą. Wyglądało to jak jakaś wieżyczka rakietowa czy coś w tym stylu. Już się szczerze zacząłem obawiać, co mnie w tym teście czekało.

– Następny test będzie wymagał od ciebie szybkości w działaniu. – przemówiła kobieta z głośników, gdy odwróciłem się w kierunku nadal zamkniętych drzwi – Powodzenia. – powiedziała, po czym drzwi otworzyły się.

Przed sobą zaś ujrzałem dłuuugie pomieszczenie wyłożone w całości metalem oraz z licznymi, kwadratowymi szparami na suficie. Najprawdopodobniej służyły one do tego aby do tegoż pomieszczenia dostawało się powietrze, szczególnie że cała podłoga u dołu składała się, dosłownie, z ognia. Po mojej lewej stronie widniał jeden panel z przyciskiem otwierającym wyjście, a na drugim końcu, niedaleko wyjścia, stał kolejny panel z kostką. Na dodatek, jeżeli wszedłbym do pomieszczenia to wpadłbym do ognia, gdyż przede mną nie znajdowało się nic poza ogniem u dołu. Nie widziałem tylko nigdzie wieżyczek rakietowych.


No i jak ja miałem po kostkę pójść, skoro nie dostrzegałem żadnej podłogi? No cóż, wrócić nie miałem jak, więc najwidoczniej musiałem popełnić samobójstwo. Jednak, kiedy postąpiłem krok naprzód, okazało się, że podłoga automatycznie tworzyła się w miejscu, w którym stanąłem, a przynajmniej od drzwi do drzwi, bowiem wolałem nie próbować iść w bok. Nie miałem zielonego pojęcia, jak to miało działać, no ale w miejscu, w którym stworzono działo portalowe, wszystko mogło się wydarzyć. Jednak, gdy przeszedłem kilka kroków, na ścianie po prawej i lewej stronie otworzyły się kwadratowe wnęki, za którymi znajdowało się mnóstwo wieżyczek rakietowych. Kiedy owe zatrzymały swój niebieski celownik na mnie, wystrzeliwały w moim kierunku rakietę. No cudownie po prostu, tego mi do szczęścia brakowało.


No, ale od razu zacząłem biec przed siebie, w kierunku panelu z kostką, a podłoga przede mną tworzyła się, więc nie musiałem obawiać się wpadnięcia do ognia. Oczywiście jako iż opowiadam ci tę historię, to możesz domyślić się, że nie zostałem ustrzelony. Po kilku chwilach bowiem, dobiegłem na koniec pomieszczenia. Szczerze to robiło mnie się gorąco, wszakże moja pirokineza została zablokowana, więc nie mogła mi tutaj pomagać. Wiedziałem jednak, że musiałem szybko chwycić działem portalowym kostkę i zrobić jeszcze dwa razy tak samo długą przebieżkę, jeżeli nie chciałem zginąć od strzału z rakiety. Dlatego też od razu po dotarciu na koniec wziąłem kostkę i zacząłem biec w drugą stronę. Przy okazji teraz zauważyłem, że jak biegłem, to podłoga za mną znikała i dopiero pojawiała się, gdy biegłem przed siebie.


W każdym razie, po jakimś czasie dobiegłem do przycisku i umieściłem na nim kostkę. Kiedy to zrobiłem, jako iż owy przycisk jedynie otwierał drzwi, ale nie dezaktywował wieżyczek rakietowych, zacząłem biec w kierunku wyjścia, już naprawdę zmęczony. No wiesz, nigdy wcześniej nie musiałem biec z zablokowaną pirokinezą przez pomieszczenie bez okien i z ogniem u dołu, w akompaniamencie wieżyczek rakietowych. Po dobiegnięciu tam, musiałem przeskoczyć nad pustym fragmentem, gdyż podłoga nie dochodziła do drzwi. Oczywiście zrobiłem to i, gdy wpadłem przez drzwi do korytarza, owe za mną zamknęły się.

– Nie do wiary! – zachwyciła się kobieta z głośników, kiedy znalazłem się w metalowym, krótkim korytarzu – Ponownie udowodniłeś, że wspaniale sobie radzisz w sytuacjach ekstremalnie stresujących. – dodała, gdy przeszedłem przez siatkę dematerializującą i wszedłem do tuby transportowej.

Nie dziwne, że ten test mi dobrze poszedł, bowiem wystarczyło tylko biec aby nie zostać trafionym przez rakietę. No, ale jak wspominałem wcześniej, lepiej aby mnie wiecznie komplementowała niż na przykład miała do mnie z byle powodu ból dupy, co nie? No, ale wracając do teraźniejszości, po przekroczeniu siatki dematerializującej wsiadłem do tuby transportowej, która zabrała mnie do siedemnastego testu.


W czasie takiego unoszenia się, myślałem sobie na temat tego, po co tak właściwie trafiłem do Aperture. Jasne, wiedziałem że ktoś musiał mnie tutaj wrzucić, ale po co miałem przechodzić te wszystkie testy? Pomińmy fakt, że powoli nudziły mnie takie łatwe pomieszczenia, a na razie nie zapowiadało się aby się zakończyły. No tylko dlaczego akurat ja musiałem testować to działo portalowe? Podejrzewałem, że w tymże ośrodku mieli więcej obiektów testowych, a nawet jakby to ja po prostu nie chciałem się tutaj znajdować. Nigdy z własnej woli bym do Aperture nie przyszedł, no ale obecnie znalazłem się tutaj z czyjeś winy. W sumie tak na dobrą sprawę nie zdziwiłbym się, gdyby za wrzuceniem mnie tutaj stał Zardonic, bowiem to skurwiel jest. Istniała szansa na prawdziwość tego, gdyż naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby chciał się po prostu w ten sposób i nade mną, i nad tobą znęcać.


No, ale nie zdążyłem dłużej się zastanowić, gdyż ujrzałem, że dotarłem do kolejnego testu. Przed sobą widziałem jedynie długi korytarz zakończony skrętem w prawo. Owy korytarz został stworzony z białych paneli, co w sumie stanowiło odskocznię, gdyż zwykle korytarze prowadzące do testu posiadały ściany, podłogę i sufit z metalu nieprzewodzącego portali. W każdym razie, obecnie wysiadłem z tuby transportowej i ruszyłem przed siebie, jako iż wyboru nie miałem.


Podczas drogi przez korytarz nie zdążyłem się dłużej nad czymś zastanowić, gdyż szybko doszedłem do wejścia do testu. Zaś na ścianie po lewej stronie wisiał wielki, włączony ekran informujący, że dotarłem do testu siedemnastego ze stu. Podświetlone ikonki na dzisiaj to jedynie te informujące o konieczności wykorzystania pędu. Hej, takich testów dawno nie przechodziłem, miałem nadzieję, że ten stanowił jakieś chociaż minimalne wyzwanie.


Iii chuj bombki strzelił z minimalnym wyzwaniem. Kiedy wszedłem do testu, zauważyłem że pomieszczenie posiadało sporą wysokość. Widniało tutaj też kilka białych, wysuniętych na różne wysokości paneli. U góry widniało też jakieś przejście, a pod nim wyjście z testu. Z kolei przede mną dostrzegłem zejście w dół, a na dole biały panel z urządzeniem emitującym pomarańczowy portal, który otworzył się, gdy wszedłem do pomieszczenia.

– Jest to kolejny test wymagający wykorzystania zjawiska pędu. – wyjaśniła kobieta z głośników, kiedy wystrzeliłem niebieski portal na najniżej wysunięty panel – Jednak tym razem musisz trochę inaczej operować niebieskim portalem. – dodała, gdy wskoczyłem w pomarańczowy portal.

Zdążyłem się już zorientować, że ten test wyglądał nieco inaczej, ale nadal nie stanowił dla mnie najmniejszego wyzwania. Po prostu, po wpadnięciu w portal i wyleceniu przez niebieski, strzelałem owym portalem na wyżej umieszczony panel, opadałem na podłogę i powtarzałem to. Baaanał. Jeżeli ktokolwiek, kto mnie wrzucił do Aperture, chciał mnie zabić nudą, to obawiałem się, że mogło mu lub jej się to udać, bowiem jak na razie nudziło mnie to, że wszystko przechodziłem tak prosto.


No, ale po jakimś czasie, doleciałem na owe metalowe przejście. Po zrobieniu tego, kiedy ruszyłem przed siebie aby przeskoczyć przez barierkę i zeskoczyć na podwyższenie z wyjściem, odezwała się kobieta z głośników:

– Wspaniale! – skomplementowała mnie, gdy owe kilka kroków przeszedłem – Naprawdę jesteś perfekcyjnym obiektem testowym jak do tej pory. – rzekła, kiedy przeskoczyłem przez barierkę i opadłem na podwyższenie przed otwartym wyjściem.

I nie dziwne, bowiem ten test należał do bardzo prostych. Już się bałem, co miało mnie czekać dalej, skoro minęło już siedemnaście testów, a ja nie dostałem jakiegoś faktycznego wyzwania. Jednak obecnie, przeszedłem przez średniej długości, prosty korytarz, przekroczyłem siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej, która zabrała mnie do następnego pomieszczenia...


W czasie unoszenia się, myślałem sobie jak tak właściwie po wydostaniu się z tego ośrodka zdejmę z siebie tę obrożę blokującą me moce oraz jak dotrę do domu. Nie posiadałem teleportacji, więc nie mógłbym dostać się w kilka chwil. Jasne, zawsze mógłbym dolecieć do mieszkania, ale najpierw musiałbym wiedzieć, JAK dolecieć. Nie wiedziałem nawet, w jakim kraju Aperture się znajdowało, więc nie mogłem nawet domyślić się, w którym kierunku w przyszłości powinienem lecieć aby dotrzeć do celu. Bałem się również, że coś mogłoby utrudnić mi ucieczkę z tegoż miejsca. Rozumiesz, żyliśmy, żyjemy i nie przestaniemy żyć w Opkolandii, a tutaj wszystko może się wydarzyć. A fakt, że bardzo chciałem się wydostać, Opkolandia mogłaby wykorzystać na moją niekorzyść. Pozostało mi po prostu nie tracić nadziei na to, że wszystko pójdzie prosto. Bowiem obecnie tylko nadzieja mi pozostała.


No, ale nie zdążyłem się dłużej zastanowić, gdyż dostrzegłem, że dotarłem do następnego pomieszczenia. Przed sobą widziałem krótki korytarz oraz po prostu wejście do pomieszczenia, bez żadnych drzwi. W korytarzu z kolei, na ścianie po lewej stronie, wisiał na razie wyłączony, wielki monitor. Przed sobą widziałem również długie pomieszczenie, z dość sporą dziurą na końcu podwyższenia, na którym znajdowała się normalna podłoga. Dostrzegałem, że z owej wydobywał się ogień, bowiem ewidentnie tego mi brakowało. Naprzeciwko z kolei, na drugim końcu pomieszczenia, dostrzegałem jakieś wysunięte nad podłogę panele oraz schodki prowadzące do owych.


Suuuper. Znowu ogień. Liczyłem na to, że może chociaż nie ukryto w ścianach jakichś wieżyczek rakietowych, bowiem nie chciałbym ponownie testować w ich obecności. No, ale wyboru nie miałem, musiałem ruszyć przed siebie. Zatrzymałem się jeszcze tylko przed ekranem, który włączył się. Informował, że doszedłem do testu osiemnastego ze stu. Podświetlone ikonki na dzisiaj to te informujące o pędzie oraz ikonka ostrzegająca, że mogłem wpaść do ognia. Cicho liczyłem na to, że może ten test posiadał jakiś sensowny poziom trudności, chociaż po tym ośrodku mogłem się wszystkiego spodziewać.


No, ale po przekroczeniu wejścia, nim zdążyłem cokolwiek zrobić, odezwała się kobieta z głośników:

– To pomieszczenie może okazać się śmiertelne, jeżeli nie będziesz uważny. – poinformowała, kiedy podszedłem do skraju podłogi i ujrzałem, że przed zapadnią z ogniem znajdowała się kolejna część podłogi, na której widniał uruchomiony pomarańczowy portal – Uważaj na część podłogi. – dodała, gdy wiedząc, co miałem zrobić, odwróciłem się na chwilę.

To, że część podłogi to dziura, w której płonął ogień, nie oznaczało, że samo pomieszczenie stanowiło jakieś specjalne wyzwanie. Wiedziałem już, jak je przejść, więc po prostu trafiłem do kolejnego banalnego testu. No, ale po odwróceniu się, umieściłem niebieski portal na ścianie nad wejściem. Następnie zaś, rozpędziłem się tyle ile mogłem i wskoczyłem w pomarańczowy portal. Dzięki temu, zostałem wyrzucony wysoko nad płonącą wyrwą w podłodze i wylądowałem po drugiej stronie pomieszczenia.


Oczywiście widziałem, że to jeszcze nie koniec testu. Po drugiej stronie, kiedy uniosłem wzrok, dostrzegłem że musiałem przy pomocy pędu dostać się wyżej. W tym celu, wystrzeliłem niebieski portal na jednym z paneli, do którego prowadziły schody. Po zrobieniu tego, wszedłem po schodach, a następnie stanąłem na skraju panelu. Gdy to wykonałem, skoczyłem w kierunku pomarańczowego portalu i, dzięki temu, po wpadnięciu w niego, zostałem wyrzucony wysoko, wysoooko. No, ale to nadal nie koniec testu, gdyż dostrzegłem, że znalazłem się we wnęce, w której jedyne, co się znajdowało, to dwa wysunięte nieco nad podłogę panele, do których prowadziły schody. Wiedząc, co teraz musiałem wykonać, podszedłem bliżej i wystrzeliłem niebieski portal na jeden z tych paneli. Następnie, podszedłem do krawędzi podłogi, tej na której został namalowany czerwony krzyżyk, wziąłem głęboki oddech i skoczyłem w kierunku pomarańczowego portalu. Bałem się, że wpadnę do ognia, gdyż musiałem skoczyć trochę pod skosem. Jako iż miałem zablokowaną pirokinezę, to wolałem nie ryzykować bezpośrednim kontaktem z ogniem. No, ale jako iż teraz ci to wszystko opowiadam, to możesz domyślić się, że bez problemu wpadłem w portal. Po zrobieniu tego, wyrzuciło mnie na jeszcze wyższe podwyższenie. I to tyle, bowiem tam zobaczyłem wyjście, które automatycznie otworzyło się po mym wylądowaniu na podłodze.


Który właśnie test wykonałem? Osiemnasty? No właśnie, a mimo to poziom trudności nadal się nie zwiększał. Tak, rozumiałem że to nawet nie połowa toru, ale poziom trudności już powoli powinien się zmniejszać, co nie? No, ale nie zdążyłem się zastanowić dłużej, gdyż odezwała się kobieta z głośników:

– Przeszedłeś ten test w dziesięć sekund. – obwieściła, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia z testu – Gratulacje, pobiłeś ostatni rekord! – pochwaliła mnie, gdy przeszedłem przez drzwi i ruszyłem nie tak długim korytarzem w kierunku tuby transportowej – Obiekt testowy przed tobą przeszedł ten test w dwadzieścia pięć sekund. – dodała, kiedy tak sobie szedłem.

Naprawdę? Co musiał ten obiekt testowy w tym pomieszczeniu robić, że tyle mu zajęło? Przecież nawet dziecko wiedziałoby, jakie czynności należało wykonać aby dotrzeć do wyjścia. Wątpiłem aby obiekty testowe tutaj stanowili ludzie z ciężkimi upośledzeniami, więc nie mogłem dojść do tego, dlaczego komuś przede mną tyle to zajęło. No, ale parę chwil potem, przeszedłem przez siatkę dematerializującą i wszedłem to tuby transportowej, która zabrała mnie do kolejnego testu.


No cóż...Skoro nie mogłem nawiać z toru testowego, to chciałbym wreszcie dostać jakieś faktyczne wyzwanie. Bowiem na razie po prostu ten tor nudził mnie niemiłosiernie...

_________________________________________

Uznałam, że jednak będę wam dawała rozdziały po kolei, zaraz po napisaniu, abyście nie musieli na kolejny czekać nie wiadomo ile. Właśnie dlatego dzisiaj dodałam dwa rozdziały, więc jeżeli ktokolwiek to FanFiction czyta, to może się cieszyć. :>

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top