I
Dźwięk niszczonego metalu i tłuczonego szkła oraz mój ciężki oddech to ostatnie, co usłyszałem przed utratą przytomności. Z wypadku pamiętałem oczywiście wszystko, pamiętałem też co się działo przed nim, no ale rozumiesz, trzeba jakoś zacząć opowieść. Nie wiedziałem jak długo pozostawałem nieprzytomny. Dla mnie minęło kilka minut, ale w rzeczywistości mogły minąć nawet dni. Nigdy nie wiadomo, co Opkolandia w danej chwili mogła wymyślić. Kiedy jednak zacząłem się budzić, pierwsze co to usłyszałem przyjemną dla ucha muzykę, dochodzącą najprawdopodobniej z radia, które znajdowało się, z tego co mogłem wywnioskować po dźwięku, niedaleko mnie. Szczerze, nie spodziewałem się usłyszeć muzyki przy budzeniu się. Podejrzewałem, że przewieziono mnie do szpitala i, że pierwsze co bym usłyszał, to dźwięk systemu podtrzymywania życia czy czegoś w tym stylu. No ale jakąś chwilę później, otworzyłem oczy.
Kiedy obudziłem się, nad sobą ujrzałem jakąś półokrągłą szybę. Za nią zaś, dostrzegałem szklane ściany jakiegoś pomieszczenia, w którym to leżałem. Widziałem też po lewej stronie jakiś fragment w kształcie elipsy, w tym momencie nie wiedziałem, co posiadało owy eliptyczny kształt. Nad sobą dostrzegałem też fragment białej ściany i świecącą się lampę. Pod sobą zaś czułem niezbyt wygodny materac. Nie miałem zielonego pojęcia, gdzie się znajdowałem, ale jako iż szyba szybko rozsunęła się, wstałem z miejsca, w którym dotychczas leżałem.
Oh boi. Trafiłem do jakiegoś ośrodka badawczego, dało się domyślić tego po tym, co mnie otaczało. Po wstaniu, przed sobą, widziałem za szybą jakąś białą ścianę, która uwidaczniała wiszący na zewnątrz eliptyczny kształt, który stanowił zegar odliczający czas do otwarcia wyjścia. Pod nim, do ściany, przyczepione zostały jakieś urządzenia, które najwidoczniej owe przejście miały emitować. Niedaleko nich, po lewej stronie, widziałem ciemny, metalowy i pionowy pas. Na ścianie po lewej stronie natomiast widziałem jakiś wysoki, obecnie wyłączony, ekran. Kiedy zaś się obróciłem, zauważyłem że znajdowałem się w jakieś niewielkiej, szklanej klatce, obecnie bez wyjścia.
Naprzeciwko wyjścia, które miało się otworzyć za określoną ilość czasu, stała stosunkowo niska szafka, z eliptyczną półką w środku, w której nic nie widziałem. Na niej stało grające radio, w kształcie półkola z jajowatym podłożem i z wyciągniętą u góry anteną oraz przyciskiem. Na owym radiu świeciła się również czerwona dioda. Niedaleko niego stał brązowy kubek oraz leżała podkładka pod kartki z klipsem u góry. Niedaleko niego, znajdował się kibel z jakże niekulturalnie otwartą deską sedesową. Owy wyglądał w sumie normalnie, ale niekomfortowo bym się czuł korzystając z niego, szczególnie, że ściany zostały stworzone ze szkła, a w pomieszczeniu na zewnątrz tej klatki widziałem w jednym z rogów kamerę. Pod ścianą po mojej prawej stronie natomiast, stało łóżko, w którym do dziś nie wiem jak się zmieściłem przy moim wzroście i wielkości owego. Łóżko to kształtem przypominało szeroką tabletkę i zostało przyczepione do podwyższenia w nieopisywalnym kształcie. Dolna część łóżka została stworzona z metalu, a górna ze szkła. Przez szkło dało się ujrzeć szary materac. Za oszkleniem widniały jakieś dwa czarne i wysokie przyciski, a przed metalową częścią łóżka dostrzegałem jakiś niebieski ekran wyglądający jak protist. Z kolei za szybą widziałem ścianę z wspomnianą kamerą oraz z szybą, za którą widniało podejrzanie puste pomieszczenie obserwacyjne.
No wspaniale, szkoda, że wtedy nie miałem przy sobie telefonu, więc nie mogłem zadzwonić na policję. No ale cóż, posiadałem nadprzyrodzone zdolności, więc uznałem, że używając radiokinezy przemienię się w radioaktywnego, niematerialnego feniksa i wylecę z tegoż miejsca. Oczywiście to okazałoby się za proste, gdyż kiedy moje oczy zabłysły na biało, poczułem jakiś dziwny prąd, którego nie mogłem kontrolować, który przeszedł przez moje ciało, a następnie fakt, że lekko odepchnęło mnie. Czując to, syknąłem z bólu i dotknąłem szyi aby sprawdzić czy to wina jakieś obroży czy czegoś. Okazało się, że tak, bowiem po dotknięciu szyi poczułem, że miałem na niej coś płaskiego, przylegającego do mojej szyi. No super, nie dość, że wbrew własnej woli zostałem zamknięty w ośrodku badawczym, to jeszcze moje moce zostały zablokowane. Szkoda, że na zewnątrz traktowano mnie jak wroga publicznego numer jeden, to nie mógłbym zgłosić na policję faktu, że zostałem porwany. Na razie musiałem się poddać temu, co chciano mi tu zrobić i przy okazji poszukać drogi ucieczki.
– Dzień dobry. – usłyszałem po chwili jakiś żeński głos, brzmiący jak syntezator mowy – Witamy ponownie we wspomaganym komputerowo Aperture Science Enrichment Center. – mówiła, kiedy na chwilę, odruchowo, uniosłem wzrok, kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle soundtrack z Analog Archives – Mamy nadzieję, że twój krótki pobyt – rzekła, gdy opuściłem głowę i odwróciłem się w kierunku ściany po mojej lewej stronie – w komorze relaksacyjnej był przyjemny. – powiedziała, kiedy podszedłem do szafki z radyjkiem – Twoja próbka została przetworzona i jesteśmy teraz gotowi do rozpoczęcia właściwego testu. – wyjaśniła, kiedy podniosłem podkładkę z kartką i przyjrzałem jej się – Zanim jednak zaczniemy – kontynuowała, gdy zauważyłem na niej przeróżne ikonki, sugerujące że stałem się obiektem testowym oraz miałem testować najprawdopodobniej technologię portali, co widziałem po dwóch ikonkach – przypominam, że chociaż podstawowym celem działania centrum wzbogacania jest zabawa i nauka – wypowiadała swój nudny monolog, kiedy odłożyłem podkładkę i zastanowiłem się trochę nad tym, co wywnioskowałem z tej kartki – można też odnieść poważne obrażenia.
No wyjebiście w kosmos, nie ma co. Nie dość, że wbrew własnej woli zostałem zamknięty w nieznanym mi ośrodku badawczym, stałem się obiektem testowym, to jeszcze mogłem zginąć lub stać się niepełnosprawnym. Cóż, jak zapewne widzisz po obecnym mnie, stałem się niepełnosprawny, ale to akurat nie wina testów. Musiałem uciec z tamtego miejsca, nie chciałem się godzić na to aby ktokolwiek, nawet komputer, tak mnie traktował. Na razie jednak nie miałem nawet możliwości wyjścia z tego pomieszczenia, musiałem słuchać wypowiedzi komputera.
– Ze względu na bezpieczeństwo własne i innych – mówiła dalej, gdy podszedłem do ściany obok wciąż nieaktywnego wyjścia – powstrzymaj się od dotykania – rzekła, kiedy oparłem się o ścianę, jednak nie dokończyła.
Po tym ostatnim słowie bowiem, usłyszałem dźwięk zwarcia oraz zauważyłem, że światło przygasło oraz zaiskrzyło się. Także, kątem oka, dostrzegłem że ekran za szybą po mojej lewej stronie włączył się. Musiałem zobaczyć, co on wyświetlał, ale uznałem, że najlepiej zrobić to po wyjściu z tej klatki. Z kolei kobieta z głośników nie mówiła nic sensownego, ale po paru sekundach bardzo szybko wypowiedziała jakieś zdanie po hiszpańsku. Nie wiem jakie, nie znałem i nie znam hiszpańskiego, ale skoro powiedziała je w języku innym niż angielski, to wnioskowałem, że to nic istotnego. Kiedy zaś skończyła, powiedziała już normalnie:
– Cofnij się. – rzekła, gdy stanąłem prosto – Portal otworzy się za trzy, dwa, jeden. – zakończyła swoją mało interesującą wypowiedź, gdy stanąłem naprzeciwko wejścia.
Po wypowiedzeniu tych słów, w miejscu wejścia faktycznie otworzył się pomarańczowy, jajowaty portal. Widok owego przejścia absolutnie mnie nie zdziwił, wszakże żyliśmy w Opkolandii. Nadbogowie potrafili tworzyć portale, istnieli ludzie z umiejętnością tworzenia portali oraz przez owe dało się dostać do innego wymiaru. Stanowiło to normę, więc portale umożliwiające wyjście z pomieszczenia wydawały się dla mnie czymś całkowicie normalnym. Jednak, kiedy podszedłem do portalu, dostrzegłem że szklana klatka, w której przebywałem, znajdowała się pośrodku wielkiego pomieszczenia. Również przez portal, mogłem dostrzec sam siebie.
Zauważyłem, że mój ubiór się zmienił. Obecnie, zamiast mego standardowego płaszcza i okularów przeciwsłonecznych, posiadałem pomarańczowy kombinezon. Nadboże, jak ja w nim okropnie wyglądałem. Na serio, ten kombinezon tak mnie oszpecał, że to aż szok. Nie mogli wymyślić tutaj jakichś ładniejszych ubiorów dla obiektów testowych? No cóż, najwidoczniej mieli tutaj kijowego projektanta czy coś w tym stylu. Poza tym, moje włosy, mimo iż nie należały do długich, gdyż jedynie sięgały mi do ramion i tak zostały spięte w kucyka. Nie wyglądałem w owym źle, ale to i tak dość dziwny widok, gdyż na co dzień chodziłem z rozpuszczonymi włosami. Poza tym, kulturalnie nie zabrano mi okularów przeciwsłonecznych, jedynie zostały uniesione tak, że spoczywały na mej głowie. Buty jednak mi zdjęto i do nóg przyczepiono jakieś metalowe, wygięte kije. Nie miałem pojęcia, do czego służyły, ale skoro miałem pełnić rolę obiektu testowego, to wnioskowałem, że stanowiły one istotny element testów.
No ale po przyjrzeniu się sobie i zorientowaniu się, że w jakiś sposób zmieniono mi ubiór, wyszedłem przez portal, gdyż co miałem robić. Drugi portal z kolei, jak coś, został przefarbowany na niebiesko. Kiedy zaś wyszedłem, podszedłem jeszcze do wielkiego ekranu aby dokładniej zobaczyć, co wyświetlał. Okazało się, że znajdowałem się w teście zerowym z kurwa stu. Nie, serio mówiłem, tor testowy, w którym się znalazłem, zawierał sto pomieszczeń testowych. Nie wiedziałem, co ćpał autor owego toru, ale to coś musiało okazać się naprawdę mocne. Pod niewielkimi cyframi, wskazującymi w którym z ilu testów się znalazłem, dostrzegłem poziomy pasek, wyglądający jak kod kreskowy. Z kolei pod nim, dostrzegłem różne ikonki odnośnie tego, co zawierał test. Obecnie podkreślone zostały te z dyspozytorem, pod którym stała jakaś kostka oraz ostrzeżenie, że owa mogła uderzyć mnie w głowę. Nie zdziwiło mnie, że ten test to coś łatwego, to dopiero początek, więc jakieś wprowadzenie musiałem dostać.
W każdym razie, po zobaczeniu tego, co miał mi do zaoferowania ekran, ruszyłem przed siebie, w kierunku testu zerowego. Takiego życia się nie spodziewałem, szczerze mówiąc. Nie wiedziałem jakim cudem trafiłem do tego miejsca, wszakże pamiętam dobrze tamten wypadek i wiedziałem, że nie przejeżdżałem ani obok żadnego ośrodka badawczego, ani przez miejsce, z którego do owego mógłbym trafić. No cóż, nie mogłem w łatwy sposób się wydostać, więc musiałem przebrnąć przez te testy z nadzieją, że albo któryś z nich okaże się uszkodzony i da się z niego wyjść, albo zostanę wypuszczony po zakończeniu testów. Zastanawiałem się też, gdzie znajdowali się ludzie. W pomieszczeniu obserwacyjnym na początku toru nie dostrzegłem nikogo, kiedy w sumie wszedłem do testu zerowego to w niewielkim pokoju obserwacyjnym też nikt się nie znajdował. Wątpiłem, że w tymże miejscu znajdował się tylko przemawiający do mnie komputer, mimo iż żyliśmy w Opkolandii i tu wszystko mogło się zdarzyć. No cóż, podejrzewałem, że w końcu się dowiem.
W każdym razie, po wejściu do testu, nie zastałem zbytnich rewelacji. Widniał tutaj wielki, czerwony przycisk z jakimś odprowadzonym od niego na podłodze, szarym paskiem z niebieskimi kropkami. Owe prowadziły do czarnego krzyżyka na niebieskim tle, który informował, że drzwi wyjściowe zostały zamknięte i, że otworzyć je mógł ten przycisk. W rogu pomieszczenia, po lewej stronie niedaleko drzwi, na suficie, wisiał dyspozytor kostek, z którego wypadła jedna. Nie musiałem się długo zastanawiać, gdyż od razu dało się dostrzec, o co w owym miejscu chodziło. Po prostu podszedłem do kostki, podniosłem ją i zaniosłem na przycisk. Kostka w sumie do ciężkich nie należała, co mnie zdziwiło, gdyż podejrzewałem, że przedmiot, który dał radę uruchomić przycisk, musiał swoje ważyć. No ale na dobrą sprawę to też logiczne, gdyż musiałem mieć możliwość podniesienia owej kostki.
No ale po umieszczeniu przedmiotu na przycisku, drzwi otworzyły się. Kiedy zaś ruszyłem w kierunku wyjścia, kobieta z głośników odezwała się:
– Wspaniale. – mówiła, gdy przekroczyłem drzwi i znalazłem się w niewielkim korytarzu – Po zakończeniu każdego testu – rzekła, kiedy podszedłem do jakiegoś pola, emitowanego przez dwa szaro-niebieskie półkola umieszczone na dwóch równoległych końcach ściany – przejdź do komory transportowej. – dodała, gdy przystanąłem przed polem i przyjrzałem mu się, gdyż akurat czegoś takiego nie kojarzyłem z mego dotychczasowego życia – Najpierw jednak zwróć uwagę na żarzące się pole cząsteczek w przejściu. – kontynuowała, kiedy uniosłem wzrok i ogarnąłem nim widoczne przed sobą pole – To Siatka Dematerializująca Aperture Science, która powoduje wyparowanie każdego przechodzącego przez nią niedozwolonego przedmiotu, np. Obciążeniowej Kostki Magazynującej Aperture Science. – wyjaśniła, gdy przeszedłem przez nią, no ale jako iż z logicznego powodu nie zostałem zdematerializowany, oznaczało że przynajmniej nie została uszkodzona czy coś, co mogło się w Opkolandii bezproblemowo zdarzyć.
Obecność siatki dematerializującej nie zdziwiła mnie ani trochę. Dematerializacja też stanowiła normę w Opkolandii, wszakże chociażby Nadbogowie mogli wystrzeliwać ze swych oczu wiązki dezintegrujące oraz istniało sporo osób, które tak po prostu umiały to zrobić. Stworzenie więc siatki dematerializującej stanowiło jedynie kwestię czasu. No ale w tej komorze w sumie ujrzałem dość dziwny sposób transportowania obiektów testowych do innych komór. Bowiem w miejscu, w którym powinna znajdować się winda czy coś w tym stylu, widziałem jakąś pionową, niebieską tubę, która prowadziła w górę. Skoro się tutaj znajdowała, to nie mogła stanowić niczego niebezpiecznego, dlatego po prostu w nią wsiadłem.
Po zrobieniu tego, zacząłem po prostu powoli się unosić. Szczerze, chyba wolałbym windę, gdyż takie przynajmniej szybciej jechały. Znaczy nie żeby coś, nie narzekałem, przyjemnie się tak unosiło, ale jednak. W sumie musiało to oznaczać, że kolejne pomieszczenie testowe nie znajdowało się jakoś specjalnie wysoko, gdyż inaczej wątpiłem, że zdecydowano by się na tę tubę, którą postanowiłem nazwać po prostu tubą transportową. Swoją drogą ciekawiło mnie czy owa zostawała użyta w którymś z pomieszczeń testowych, gdyż jakby nie spojrzeć, to się nadawała na element testowy. Wiesz, zawsze dało się umieścić przycisk na ścianie i na przykład za pomocą owej należałoby do takiego przycisku doprowadzić kostkę. No i też obecność tuby mogła podwyższyć poziom trudności danego testu.
No ale me rozmyślania przerwał fakt, że zauważyłem, iż doleciałem do następnej komory testowej. Widząc to, wyszedłem z tuby i po prostu ruszyłem niedługim korytarzem, zakończonym skrętem w lewo. Nie szedłem długo, dlatego po paru sekundach stanąłem naprzeciwko wielkiego ekranu, który włączył się. Informował on, że doszedłem do testu pierwszego ze stu oraz żadna z ikonek nie została podświetlona. Hmmm...Jasne, oznaczało to wybitnie banalny test, ale jak on musiał wyglądać? Rozumiesz, to sugerowało, że nawet kostka się tutaj nie znajdowała. No chyba, że jednak się znajdowała, ale z jakiegoś powodu nie wstawiono tutaj dyspozytora. No cóż, nie zastanawiałem się nad tym dłużej, tylko skręciłem w lewo i zeskoczyłem z podwyższenia, na którym się znajdowałem.
Owy test składał się z trzech mniejszych pomieszczeń. Ja znajdowałem się, wiadomo, w tym głównym i za mną, na ścianie, wisiało urządzenie otwierające pomarańczowy portal. W jednym z pomieszczeń, wybitnie za dużym jak coś, stała sobie samotnie kostka, w drugim widniał przycisk, a w trzecim wyjście. Cóż za prościzna, a wypowiedź kobiety z głośników tylko mnie w tym utwierdziła.
– Umieść Obciążeniową Kostkę Magazynującą na Tysiącpięćsetmegawatowym Wysokowydajnym Superzderzeniowym Superprzycisku Aperture Science. – powiedziała po chwili, kiedy odwróciłem się, a portal na ścianie uruchomił się.
Czy twórcy nazwy tego przycisku coś ćpali? Kto normalny z funkcjonującym mózgiem wpadłby na taką nazwę? Poza tym, ten przycisk to zwykły, wielki, czerwony guzik z ładnym, metalowym obramowaniem. No cóż, może trafiłem do Niemiec i dlatego te nazwy brzmiały tak trudno oraz zostały stworzone na tak ultra długie. W każdym razie, wracając do rzeczywistości, bardzo szybko wykonałem ten test. Po prostu stanąłem przed portalem i, kiedy niebieski otworzył się w pomieszczeniu z kostką, szybko wszedłem tam, wziąłem przedmiot i wyszedłem. Potem, gdy portal otworzył się w miejscu z przyciskiem, również szybko wszedłem tam i umieściłem kostkę na nim.
– Doskonale. – skomplementowała mnie kobieta z głośników po umieszczeniu kostki na przycisku – Przejdź szybko do komory transportowej, ponieważ przedłużające się wystawienie – mówiła, gdy wyszedłem do pomieszczenia głównego i, kilka chwil potem, przeszedłem przez portal prowadzący do miejsca z wyjściem – na działanie Przycisku nie jest częścią tego testu. – zakończyła, kiedy szedłem w kierunku otwartych drzwi wyjściowych.
Trochę nie rozumiałem, o co kobiecie z głośników chodziło z drugą częścią ostatniego zdania. Przedłużające się wystawienie na działanie przycisku? To mogło to na mnie w jakiś sposób wpływać czy coś w tym stylu? No, bo skoro powiedziała, że to nie stanowiło części tego testu, to musiało oznaczać, że istniało jakieś pomieszczenie testowe, którego element stanowiło właśnie to. Nah, nie ważne, za bardzo wgłębiałem się w nieistotny szczegół. Przecież nie zależało od tego moje życie, co nie? Na dodatek stosunkowo szybko dotarłem do tuby transportowej i kiedy już przed nią stałem, po prostu wsiadłem do niej. Dzięki temu zacząłem się unosić do drugiego testu.
Zastanawiałem się, co ćpał twórca tego toru testowego. Rozumiesz, chodziło mi o to, że ten tor posiadał sto pomieszczeń testowych. Ktoś musiał albo coś ćpać, albo musiało mu się wybitnie nudzić w robocie. Aż zacząłem się zastanawiać czy istniał na przykład tor, który posiadał tysiąc testów. Wątpiłem, wszakże żaden normalny człowiek nie dałby rady tylu wykonać, ale kto ci tam wiedział. No ale w sumie ciekawiło mnie, ile testów miał najdłuższy i najkrótszy tor testowy i czemu kobieta z głośników uznała, że to dobry plan wrzucić mnie do tak długiego toru. Oczywiście jeżeli ona faktycznie ogarniała cały ten padół, bowiem w pomieszczeniu obserwacyjnym pierwszego testu nadal nie widziałem żadnych ludzi. Trochę to niepokojące, wiesz? Testowanie w miejscu, w którym jedynie co jakiś czas słyszałem żeński, komputerowy głos nie należało do stuprocentowo przyjemnych.
No ale nie zdążyłem się więcej zastanowić, gdyż dostrzegłem szybko, że doleciałem do drugiego pomieszczenia testowego. Przed sobą widziałem jedynie wielki, włączony dla odmiany ekran oraz dość ciemny skręt w lewo. Widząc to, od razu wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie, najpierw oczywiście podchodząc do wielkiego ekranu. Informował on, że doszedłem do testu drugiego ze stu. Jedyne ikonki, które zostały podświetlone, to informujące o kostce oraz o tym, że dało się tutaj dostać ową w głowę. No cóż, szykował się kolejny, ultra prosty test, ale na tym etapie mogłem to wybaczyć. W końcu to dopiero początek toru, a na początku praktycznie wszystko należy do łatwych. Dlatego też po prostu skręciłem w lewo.
Kilka sekund potem, doszedłem do niewielkiego pomieszczenia, jeszcze nie testowego. Jedyne światło, które tutaj się dostawało, pochodziło z pustego pomieszczenia obserwacyjnego, zajmującego całą ścianę po lewej stronie. Na nieco wysuniętym fragmencie ściany wisiała kamera, a za nią widniały zamknięte drzwi. To, co wyglądało na ciekawe, to fakt, że aby je otworzyć, musiałem nacisnąć czerwony przycisk umieszczony w biało-niebieskiej podstawce. Trochę dziwny sposób wejścia do testu, podejrzewałem, że drzwi zostaną otworzone automatycznie, jak na przykład w teście zerowym. No ale cóż, może chciano mi pokazać, że nie tylko wielki guzior stanowił element testu czy coś. No ale nacisnąłem go i wszedłem do pomieszczenia.
W środku faktycznie znajdował się łatwy test, ale ciekawy na swój sposób, szczerze mówiąc. Pomieszczenie zostało przedzielone na dwie części. Większą, w której się znajdowałem i mniejszą, odgrodzoną siatką dematerializującą. W większym fragmencie stał przycisk, który aktywował jeden z portali, którego emiter został przyczepiony do nieco wysuniętego panelu podłogowego. Niedaleko niego, na suficie, wisiał dyspozytor kostek, który takową wyrzucił po moim wejściu. Z kolei w mniejszej części dało się dostrzec na ścianie emitery drugiego portalu i przycisk otwierający wyjście.
Oczywiście od razu wiedziałem, co należało zrobić, a że kobieta z głośników nie odezwała się, podszedłem do kostki i postawiłem ją pomiędzy emiterami portalu. Następnie, wszedłem na przycisk, który aktywował oba portale, nie jeden jak przypuszczałem. Dzięki temu, kostka wpadła w portal i wylądowała w miejscu za siatką dematerializującą. W tym momencie, zszedłem z przycisku i przekroczyłem siatkę. Na zakończenie, wziąłem kostkę i umieściłem ją na drugim przycisku. NadAmen.
– Idzie ci bardzo dobrze! – pochwaliła mnie kobieta z głośników, gdy skręciłem w drugie lewo a.k.a prawo – Odczuwalny posmak krwi w ustach nie jest elementem procedury testowej – mówiła, kiedy przeszedłem przez drzwi i ruszyłem w kierunku tuby transportowej – lecz niezamierzonym efektem ubocznym działania Siatki Dematerializującej Aperture Science – wyjaśniła akurat idealnie, gdyż przeszedłem przez ową siatkę – która w nielicznych przypadkach może zdematerializować wypełnienia dentystyczne, koronki, szkliwo zębów i same zęby. – poinformowała, gdy wszedłem do tuby i, po chwili, zacząłem unosić się do kolejnej komory testowej.
Co musiało się wydarzyć aby siatka dematerializująca zdematerializowała na przykład zęby? Oczywiście nie czułem krwi w ustach, więc w moim wypadku nie zadziałała nie tak jak powinna, ale jak musiała się uszkodzić aby tak działać? Nie wiedziałem, bardziej podejrzewałem, że przy uszkodzeniu jej po prostu by nie działała, ale w sumie kto ci tam wiedział. Pierwszy raz w życiu widziałem siatki dematerializujące. No cóż, najważniejsze, że nie dezintegrowała samych obiektów testowych. Wyobrażasz sobie, jak pechową osobą ktoś musiałby się okazać aby zdezintegrowało go w całości? Znaczy wiadomo, to niemożliwe, bowiem jak widać owe siatki dało się jakoś zaprogramować aby nie zabijały obiektów testowych, ale jednak. Chociaż nie wiedziałem, może gdzieś w miejscach, do których pracownicy tego miejsca nie powinni wchodzić znajdowały się siatki dematerializujące, które zabiłyby danego delikwenta próbującego wejść w owe miejsce.
No ale nie zdążyłem się dłużej zastanowić, gdyż ujrzałem przed sobą schody prowadzące bezpośrednio do pomieszczenia testowego. Tak, tym razem owo nie posiadało nawet drzwi wejściowych. Przed sobą widziałem wielki, włączony ekran na jednej ze ścian. Po lewej stronie widniało pomieszczenie z jakimś działem strzelającym niebieskim portalem. Znaczy na razie nie strzelało, ale wyglądało jak takowe. Podejrzewałem, że w tym teście nie dało się go zdobyć, ze względu na to, że pomarańczowy portal znajdował się na ścianie w pomieszczeniu po prawej stronie. Także widziałem kawałek wielkiego, czerwonego przycisku.
Jako iż to trzeci test, to nie spodziewałem się fajerwerków w kwestii poziomu trudności. Dlatego też po prostu wyszedłem z tuby i wszedłem po schodach. Kobieta z głośników nie mówiła nic, najwidoczniej ten test nie wprowadzał żadnych nowych mechanik czy czegoś w tym stylu. No cóż, jako iż to jeszcze początek, to nie dziwiło mnie to zbytnio. Najpierw jednak podszedłem do wielkiego ekranu i spojrzałem na niego. Informował, że doszedłem do testu trzeciego ze stu. Ikonki, które się podświetlały, to jedynie te informujące o kostkach. Ech, łatwy test dało się zrobić też z czymś innym, a testowanie jedynie przy użyciu kostek i przycisków trochę zaczynało mnie mimo wszystko nudzić. Chciałbym dostać coś innego, nawet jeżeli miałoby się okazać banalne.
No ale wyboru nie miałem, musiałem wykonać to pomieszczenie. Dlatego też, jako iż w głównym pomieszczeniu nie dostrzegłem żadnej kostki, sam wszedłem na czerwony przycisk aby zobaczyć, co robił. Kiedy na nim stanąłem, okazało się, że działo z pomieszczenia po lewej stronie wystrzeliło niebieski portal na biały fragment ściany w głównym pomieszczeniu. Na szczęście kiedy zszedłem z przycisku portal nie zniknął. No ale gdy przeszedłem przez portal, dotarłem po prostu do pomieszczenia za szybą, w której znajdował się pomarańczowy portal. Po mojej prawej widniało miejsce z działem portalowym, a po lewej jakieś dwie kraty z dziurą w środku i, na końcu, biała ściana. Właśnie w tym momencie okazało się, że jednorazowe wejście na przycisk po prostu permanentnie aktywowało działo. Chwilę potem po prostu przeniknęła przeze mnie niebieska wiązka i, gdy dotknęła białej ściany na końcu, otworzyła portal. OK, teraz już chyba na sto procent wiedziałem, co dokładniej miałem wykonać w tym miejscu.
Obecnie po prostu przekroczyłem pomarańczowy portal i znalazłem się w miejscu z zamkniętym wyjściem z testu. Jako iż nic innego nie miałem tam do roboty, nim działo portalowe umieściło owy na innej ścianie, szybko przeszedłem do miejsca z pomarańczowym portalem. Przeszedłem przez niego dopiero, gdy niebieskie przejście znalazło się w innym pomieszczeniu. W owym w sumie znajdował się jedynie ten przycisk, którym otworzyłem wejście do drugiego testu. Za nim widziałem wnękę, z dwoma oszklonymi ścianami. W niej, w podłogę, zostały wmontowane na razie zamknięte drzwi, nad którymi wisiał dyspozytor kostek, który ową wyrzucił, dzięki czemu spadła na zamknięte drzwi. Widząc to, po prostu podszedłem do przycisku.
Kiedy go nacisnąłem, otworzyły się drzwi i kostka spadła niżej. Oprócz tego, pomieszczenie przeszył dźwięk tykającego zegara. Nie rozumiałem, dlaczego te drzwi otwierały się na określony czas. W końcu dyspozytor wyrzucał kostkę od razu i zdążała ona spaść do wnęki. Wątpiłem, że to czas do zdezintegrowania kostki, bowiem wtedy testu nie dało się wykonać. No ale obecnie po prostu zacząłem szukać jakiegoś zejścia w miejsce z kostką. Stosunkowo szybko takowe znalazłem w postaci schodów znajdujących się po lewej stronie wnęki. Widząc je, po prostu ruszyłem w ich kierunku i zacząłem schodzić.
Nie zdążyłem się nad niczym sensownym zastanowić, gdyż akurat, kiedy przy okazji rzeczywistości chyba zaczęło się nudzić, bowiem cicho w tle puściła nutę „Superfly" DJ-a Blyatmana, doszedłem na sam dół, do niewielkiej wnęki pod drzwiami, w której stała kostka. Drzwi oczywiście już zdążyły się zamknąć, no ale kostka, jak podejrzewałem, nie wyparowała. Ewidentnie, to otwieranie drzwi na czas nie miało sensu w tym miejscu. No ale jako iż chciałem po prostu wykonać ten nieszczęsny test, wziąłem kostkę i ruszyłem na górę.
Po dojściu tam, musiałem zaczekać chwilę aż działo portalowe umieści portal na ścianie w pomieszczeniu, w którym przebywałem. Kiedy zaś to nastąpiło i przeszedłem na drugą stronę, znowu musiałem czekać, tylko tym razem na portal w głównym pomieszczeniu. Kiedy tak czekałem, trochę się zastanawiałem czy to przycisk uruchomił też i działo portalowe czy to ja nie zauważyłem jak od początku już działało. Podejrzewałem, że to drugie, bowiem raczej w innym wypadku drzwi również permanentnie otworzyłyby się i test dało się bardzo łatwo przejść.
Nie zdążyłem się nad tym jednak dłużej zastanowić, gdyż szybko ujrzałem za pomarańczowym portalem główne pomieszczenie testu, do którego od razu przeszedłem. Tam postawiłem kostkę na przycisku i szybko przebiegłem przez niebieski portal nim zdążył zniknąć. Taki ja zajebisty. Anyway, tam poczekałem aż portal pojawi się w pomieszczeniu z wyjściem, co szybko nastąpiło. Widząc to, przekroczyłem portal i przeszedłem przez drzwi oraz siatkę dematerializującą. Prościzna i szczerze liczyłem, że w miarę upływu komór testowych poziom trudności zacznie rosnąć.
No ale tym razem kobieta z głośników nie odezwała się nawet po moim wykonaniu testu. Widać nawet jej testy z samymi kostkami zaczęły się nudzić. No ale po wejściu do tuby transportowej, gdy zacząłem się unosić, trochę sobie myślałem na temat tego, co wydarzy się na końcu toru testowego. Istniały dwie opcje czyli albo ten komputer wypuści mnie, albo zabije. Szczerze to trochę obawiałem się tej drugiej opcji, bowiem jak na razie nie dostrzegałem w pomieszczeniach obserwacyjnych żadnych osób, jakby ten ośrodek został kompletnie opuszczony. Samym torem testowym zdawała się również kontrolować jedynie ta kobieta z głośników, gdyż tylko ona do mnie przemawiała. Co prawda nie miałem dowodów czy ewentualnie przemawiający do mnie komputer zabił w jakiś sposób pracowników tego miejsca, w końcu mogli żyć, ale na przykład ten tor testowy kontrolowała ta kobieta z głośników, ale wszystkiego mogłem się spodziewać. Fakt, że żyjemy w Opkolandii tutaj nie pomagał. No cóż, nie zamierzałem w tamtym momencie wyciągać pochopnych wniosków, wszystkiego dowiedziałbym się po zakończeniu testów. A nawet jeżeli, to na sto procent miałbym jakąś możliwość uniknięcia śmierci.
Nie zdążyłem się jednak dłużej zastanowić, gdyż ujrzałem, że doleciałem do kolejnego testu. Przed sobą dostrzegłem krótki korytarz zakończony szybą, za którą widziałem jakieś podwyższenie, przedzielone w połowie metalową ścianą. Jeżeli dobrze widziałem, to widniało tam też urządzenie emitujące portal na ścianie. Z kolei obok szyby dostrzegałem też skrawek, na razie wyłączonego, wielkiego ekranu. Widząc to, wyszedłem z tuby i ruszyłem przed siebie.
– Widzisz urządzenie za szybą? – usłyszałem pytanie pochodzące od kobiety z głośników, kiedy przechodziłem przez krótki korytarz – To jednoportalowe Podręczne Urządzenie Portalowe Aperture Science. – wyjaśniła, gdy podszedłem do szyby i wyjrzałem za nią, faktycznie dostrzegając obracające się działo portalowe, to samo co we wcześniejszym teście, tylko tym razem możliwe do zdobycia – Będzie ci ono potrzebne w rozwiązywaniu dalszych testów. – wyjaśniła, kiedy usłyszałem po mej prawej stronie otwierające się drzwi do testu.
Ciekawiło mnie czy w przyszłych testach dostałbym dwuportalowe działo. Podejrzewałem, że tak, bowiem jaki sens miałby tor, w którym mógłbym kontrolować tylko jednym portalem. Znaczy na sto procent dodawałoby to do poziomu trudności, ale jednak lepiej jest posługiwać się dwoma portalami. No ale na początku, przed przekroczeniem drzwi, spojrzałem jeszcze na wielki, obecnie włączony, ekran. Informował on, że doszedłem do testu czwartego ze stu i żadna z ikonek nie została podświetlona. A, no OK, czyli w tejże komorze miałem zdobyć tylko jednoportalowe działo. Cóż, uznałem, że dopiero zacznę się dziwić, jeżeli od dwudziestego testu poziom trudności nie zacznie wzrastać. Obecnie po prostu odwróciłem się i ruszyłem do testu.
Najpierw zszedłem po schodach, które prowadziły do niewielkiego pomieszczenia jedynie z niepełną ścianą po lewej stronie, przy okazji z kwadratową dziurą oraz z urządzeniem emitującym portal na ścianie po prawej. Jednak, chwilę później, działo portalowe umieściło portal pomiędzy dwoma drążkami urządzenia generującego portal. Widząc to, przeszedłem przez niego i dzięki temu znalazłem się na podwyższeniu z kawałkiem metalowej ściany, na której znajdowały się również zamknięte drzwi. U dołu zaś znajdowała się środkowa część pomieszczenia, do której od razu zeskoczyłem. Po znalezieniu się tam, wziąłem działo portalowe z podestu. Owy, po podniesieniu urządzenia, schował się w podłodze. Faktycznie, umożliwiał generowanie tylko jednego, niebieskiego portalu. Osobiście naprawdę miałem nadzieję, że przyjdzie mi w przyszłości dostać działo generujące dwa portale.
– Bardzo dobrze! – pochwaliła mnie kobieta z głośników, kiedy jeszcze nie szedłem do wyjścia, gdyż chciałem dosłuchać całą jej wypowiedź do końca – Jesteś teraz w posiadaniu Podręcznego Urządzenia Portalowego Aperture Science. – stwierdziła ten fakt, ponownie ujawniając, że w Aperture wszystkie rzeczy posiadały ultra długie nazwy – Za jego pomocą możesz teraz tworzyć własne portale. – wyjaśniła i w sumie to nie do końca prawda, mogłem teraz tworzyć tylko niebieski portal, ale nie ważne – Te wewnątrzwymiarowe przejścia są całkiem bezpieczne. – zapewniła, gdy już umieściłem niebieski portal na ścianie naprzeciwko mnie aby potem przez niego przejść – Niebezpieczne jest jednak samo urządzenie. – ostrzegła, kiedy na chwilę uniosłem wzrok – Nie dotykaj aktywnej końcówki urządzenia. Nie patrz wprost na aktywną końcówkę urządzenia. Nie zanurzaj urządzenia w cieczach, nawet częściowo. – wymieniła, gdy wyprostowałem głowę i przy przedostatnim zdaniu ruszyłem do portalu, gdyż sądziłem, że zdążę dosłuchać w drodze jej wypowiedzi – Co najważniejsze, w żadnym przypadku nie wolno ci... – zaczęła to ostatnie zdanie, ale jego nie dokończyła, gdyż miała zwarcie.
Przeidealnie czyli nie dane mi dowiedzieć się, czego przede wszystkim miałem nie robić. Znaczy i tak zamierzałem używać działo portalowe zgodnie z przeznaczeniem, ale jednak chciałbym poznać te wszystkie ostrzeżenia. No ale w sumie co złego mogło mnie się stać? To działo miało wybuchnąć jeżeli bym je nieodpowiednio dotknął czy coś? Nie zastanawiałem się nad tym dłużej, po prostu po przejściu przez portal przekroczyłem obecnie otwarte drzwi i ruszyłem w kierunku wyjścia. Parę chwil potem, przekroczyłem siatkę dematerializującą i wsiadłem do tuby transportowej.
Ech...Szykowały się długie godziny lub nawet dni wykonywania tych wszystkich testów. No ale cóż, jeżeli chciałem się wydostać z Aperture, musiałem iść cały czas do przodu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top