VI - Zmiany

Nie miałam, z tej perspektywy na to patrząc, zielonego pojęcia co to za światła. W Opkolandii mogły okazać się absolutnie wszystkim, na przykład Iris* mogła sobie nimi błyskać lub komuś z ictiokinezą** mogło się nudzić i odpierdalał takie rzeczy. Nie wiedziałam czy powinnam podchodzić do okna, bowiem w tym świecie jakby się rzeczywistość uparła to światło mogłoby zabić nawet przez szybę od samego patrzenia na nie. No ale na dobrą sprawę piastowałam rolę królowej Mary Sue, więc nie powinno mnie się nic stać. Dodatkowo już niejednokrotnie przekonałam się, że rzeczywistość wbrew pozorom stała po mojej stronie, no a skoro tak się działo, to na sto procent nie pozwoliłaby, aby mnie się coś stało, nie? Dodatkowo w związku z tym nie podstawiałaby okna, gdyby te światła miały mi coś złego zrobić. No to, uzbrojona w tę wiedzę, wstałam i podeszłam do okna, które przypominam, że nie powinno się tutaj znaleźć.


Po wyjrzeniu za nie, ujrzałam, że to po prostu Iris sobie błyskała nad Jump City, a nie jak to zwykle robiła nad Moonlight Acres. Czemu akurat zmieniła lokalizację błyskania nie wiedziałam, niemniej kurna, ale byłoby zajebiście, gdyby swoim promieniem pizgnęła któregoś z Tytanów...Najlepiej Tristitię...Wyjęłoby się wtedy miotacz płomieni, spaliło delikwenta i fajrant. I to spaliło na legalu, bowiem instynkt przetrwania, c'nie. No dalej, pierdolnij któregoś z Tytanów, błaaagam! Wiem, nie powinnam tego nikomu życzyć zważywszy na to, że każdy wiedział, co się działo z nieszczęśnikiem, którego Iris promieniem pizgła. No a jeżeli wy nie wiedzieliście to nie martwcie się, w końcu nastanie jeszcze lepszy moment, aby wam to wyjawić poprzez pokazanie tego, a nie walenie ekspozycją na prawo i lewo. Szczerze to obserwowałam te światła zaciekawiona, bowiem nigdy nie widziałam tych konkretnych. Raczej bym to pamiętała, co nie? No właśnie. Pamiętałam na przykład takie rzeczy, które wydarzyły się, gdy miałam dwa lata, więc tego bym nie pamiętała? No bez przesady, szczególnie, że byłam królową Mary Sue. No ale moje oglądanie świateł długo nie potrwało, bowiem w pewnym momencie stały się większe. Aż spierdoliłam od okna i to dosłownie, bowiem trochę mnie to przestraszyło. Nie wiedziałam, co dokładniej oznaczało powiększenie się świateł emitowanych przez Iris, a z tą planetą lepiej nie ryzykować, nawet piastując rolę królowej Mary Sue.


Niemniej, ciekawiło mnie, co oznaczało zwiększenie się emitowanych przez Iris świateł. Miałam nadzieję, że nic złego, bowiem nie chciałabym, aby Nadbogu ducha winnym mieszkańcom coś się stało tylko dlatego, że Iris uznała, że zmieni miejsce egzystencji. Na dodatek wiedziałam, że nie mogłabym tym ludziom pomóc, bowiem z Iris nie miałam ŻADNYCH szans. Jedynie mi by się też mogło coś stać, a ludziom bym nie pomogła. Obecnie jednak uznałam, że odpowiedź na moją ciekawość na sto procent znał wujek Google, bowiem on wiedział tylko nieco mniej niż Nadbogowie. Dlatego też od razu pobiegłam do głównego pomieszczenia z nadzieją, że nikt się tam obecnie nie znajdował. Po pierwsze, nie chciałabym dostać opierdolu tylko dlatego, że chciałam skorzystać z wspólnego, tak tylko przypomnę, komputera. Zawsze bowiem, jeżeli chciałam to zrobić, a w pomieszczeniu znajdował się przynajmniej jeden z Tytanów to dostawałam opierdol. Nie miałam zielonego pojęcia dlaczego, w końcu ja na tym komputerze nic złego nie robiłam, właściwie wykorzystywałam go jedynie do szukania czegoś w Google. No ale jak się przekonaliście i niejednokrotnie przekonacie, próba zrozumienia Tytanów to jak gadanie do ściany. Po drugie z kolei to nawet jakby, to chciałam mieć spokój do wykonywania tegoż researchu, a nie słuchać pierdolenia Tytanów nad głową.


Na szczęście Opkolandia uznała, że stanie po mojej stronie, bowiem po wejściu do pomieszczenia nie zastałam absolutnie nikogo. Jedynie Silkie, zwierzątko Gwiazdki, sobie robił wycieczkę krajoznawczą wokół komputera, normalny dzień w tej drużynie. Dzięki Nadboże, przynajmniej nie dostałabym opierdolu bądź wpierdolu albo tego i tego. Dlatego też, widząc to, podeszłam do komputera, włączyłam przeglądarkę i wujka Google. Następnie wpisałam nurtujące mnie pytania. Po wciśnięciu Enter nie pojawiła się jednak odpowiedź, jedynie wyjebało mi mnóstwo linków na temat Moonlight Acres, z Moonlight Acres Death Count na czele. Cóż, uznałam, że poczytam o owym miejscu, to może na tych stronach znajdę odpowiedź na me pytanie. W końcu bez powodu wujek Google nie wyrzuciłby mi akurat tych wyników, co nie? No właśnie, dlatego zaczęłam czytać rzeczy o Moonlight Acres, bowiem umówmy się, też nie miałam nie wiadomo jak rozległej wiedzy na temat tamtego miejsca. Wiedziałam jedynie to, co zdążyłam wam dotychczas przekazać.


To, czego się dowiedziałam i co wydało mnie się interesujące to fakt, że przeczytałam iż co roku w Moonlight Acres odbywało się jakże normalne i nie wzbudzające podejrzeń wydarzenie o nazwie Light In The Sky™. Właśnie polegało ono na tym, na co wskazywała nazwa. Po prostu występowały na niebie te światła, które już wam opisałam wiadomo przez kogo emitowane. Tak, będę się do Iris odnosić jak do żywej istoty, bowiem hej, to świadoma planeta, co nie? To, że planeta skurwiel to już inna sprawa. Co do jakże wspaniałego i normalnego wydarzenia z Moonlight Acres to z tego co widziałam po zdjęciach czasami wtedy te światła robiły się właśnie takiej wielkości jak wtedy, gdy spierdoliłam od okna. Szczerze, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nie napisano czy te światła coś złego robiły, więc nie wiem, Iris testowała czy jej promień nadal działał? Cholera go tam wie, weź tu zrozum świadome planety i to jeszcze skurwieli. Na innych stronach nie dowiedziałam się niczego więcej, co by odnosiło się do poszukiwanego przeze mnie tematu, więc nie zdziwiłabym się, gdyby dzisiejsze wydarzenie miało jakiś związek z tamtym miejscem i wydarzeniem. Nie wiedziałam tylko jaki, szczególnie, że w Opkolandii mogło się to okazać absolutnie NadWszystkim.


Dłużej to ja zastanowić się nie mogłam, bowiem usłyszałam dwóch Tytanów wchodzących do pomieszczenia. Od razu, ze strachem, odwróciłam się i ujrzałam, że obecnie do tego miejsca przybyli Robin i Tristitia The Szmatex. No ja pindzielę, dwóch najgorszych Tytanów w jednym miejscu, już się bałam, co by mnie tym razem spotkało.

– Dobra, szmato niedojebana. – odezwał się Robin, opierając ręce o biodra i kierując tę wypowiedź do mnie oczywiście – Miałaś umyć naczynia a tego nie zrobiłaś, spierdolino życiowa. – skłamał, bowiem wszystkie naczynia umyłam na błysk, więc o co mu chodziło to ja nie wiedziałam.

Nie, ale na serio, wszystkie naczynia umyłam co do jednego. Nawet od Cyborga i Bestii dostałam w związku z tym opierdol, że niby źle talerze ustawiłam. Jeżeli obecnie znalazł w zlewozmywaku jakieś brudne naczynia to oznaczało, że któryś z Tytanów niedawno je tam wstawił. Wiedziałam, że Tytani absolutnie o wszystko się mnie czepiali, jednak wypadałoby też mieć sensowniejsze powody przyjebania się do mnie.

– Przecież umyłam wszystkie naczynia. – zaczęłam się bronić, opierając się o blat stołu, który tak naprawdę pełnił rolę centrali komputera oraz przedłużenia monitora – Jak wróciliście to wszystkie były czyste. – mówiłam, na chwilę spuszczając wzrok w kierunku bardziej interesującej niż Tytani podłogi – Jeżeli teraz zastaliście brudne naczynia to musi oznaczać to, że któryś z Tytanów je tam włożył. – zakończyłam unosząc wzrok, jednak starając się nie nawiązać kontaktu wzrokowego z Tytanami, bowiem nie zdziwiłabym się, gdyby to okazało się posunięciem samobójczym.

– Nie kłam, kurwo, bowiem nikt ci nie wierzy. – odezwała się Tristitia The Zjebson, gdy odruchowo odwróciłam wzrok w jej stronę – Widzieliśmy, że w zlewie są brudne naczynia, nie okłamiesz nas, pindo. – dodała, ciągle mnie obrażając, bowiem jak widać zdanie nie zakończone obrażaniem mnie to, według Tytanów, dupa a nie zdanie – Plus przecież wiesz, że nie możesz korzystać z tego komputera. – dodała ten wyjęty z dupy fakt, bowiem nigdy mi tego nie zabronili, więc chyba logiczne, że mogłam to robić.

Nie no, ona stanowiła ewidentnie wyższy poziom NadNiedojebania umysłowego. Zaczynając od naczyń to powinna widzieć, że na suszarce znajdowały się wszystkie naczynia i sztućce, które przed ich wyjściem leżały w zlewozmywaku. To naturalne, że przez resztę dnia ktoś by dołożył jakieś naczynia do zlewu, chyba nie dało się tego nie zrobić. Dodatkowo naczynia miałam myć raz dziennie, więc mogłaby nie strzępić paszczy, bowiem pierwsze zdanie wypowiedziane przez nią dało się banalnie prosto storpedować. Co do jej drugiego bólu dupy, to już kompletnie sensu nie miało. Nigdy nie powiedzieli mi abym nie korzystała z głównego komputera. Nie, to, że mnie opierdalali, gdy chciałam z niego skorzystać w ich towarzystwie to nie argument. Jeżeli chcieliby mi zakazać korzystania z niego to powinni mnie o tym już dawno poinformować, a nie ot tak, z dupy, po dziesięciu latach mej przynależności do tej drużyny.

– Ty tak na serio czy mózg ci na Hawaje wyjechał? – zapytałam z niedowierzaniem nad jej NadNiedojebaniem, gdy z zewnątrz, bowiem Opkolandia najwidoczniej nadal miała wyjebane w fakt, że znajdowaliśmy się w bazie POD ZIEMIĄ, dało się słyszeć jak Iris pierdolnęła kogoś promieniem, o kurwa ;___; – Po pierwsze to chyba naturalne, że w ciągu dnia, nawet po umyciu wszystkich, zawsze ktoś dorzuci nowe. – torpedowałam jej wypowiedź krzyżując nogi i stając w pozornie niewygodnej pozycji i zakładając ramię na ramię, bowiem popularne w Opkolandii gesty należało kultywować – No a naczynia mam myć raz dziennie, a już to zrobiłam, co powtarzam niejednokrotnie, jednak jak widać nie chcesz tego słuchać. – mówiłam już czując ten nadlatujący wpierdol, ale przynajmniej teraz z poczuciem, że było warto wygarnąć tej karakance jaka głupia jest i to w kulturalny sposób wygarnąć – To chyba niemożliwe, aby nie dorzucić nowych naczyń do mycia w tak wielkiej drużynie. – kontynuowałam swoją przemowę, gdy z zewnątrz dało się usłyszeć przelatujący międzygalaktyczny pociąg wiozący turystów na wycieczkę lepiej nie wiedzieć gdzie – A co do komputera, to nigdy nie zakazaliście mi z niego korzystać, więc mam prawo to robić. – powiedziałam zgodnie z prawdą, gdy rzeczywistość zmieniła nutę w tle na „Electro Crunk" DJ-a Chillouta, bowiem brak klimatu należało podtrzymywać – Jeżeli byście nie chcieli, abym z niego korzystała, to powinniście mnie o tym poinformować już dawno, a nie od tak, z dupy, po dekadzie. – zakończyłam, nieco unosząc się nad podłogę dzięki mej psychokinezie, bowiem po co stać, skoro można lewitować.

– Zamknij pizdę, kurwo, ja tu mówię jak masz się zachowywać i masz mnie się słuchać albo cię zapierdolę. – powiedział tak kulturalnie i elokwentnie, że to aż NadS(z)ok, kiedy przewróciłam oczami z zażenowaniem, oczywiście tak, aby tego nie zauważyli – Nie umyłaś naczyń, widziałem brudne, a ty masz jeszcze czelność bezczelnie kłamać. – upierał się, gdy zaczęły mnie się kończyć komentarze na ich upartość i niedojebanie – A co do komputera to ja mówię, kiedy i czy możesz z niego korzystać, czy nie, tępa pało. – rzekł, kiedy od tego bezpodstawnego wyzywania mnie aż miernik cringe wyjebał ponad normę i zapierdalał dalej, normalnie gratuluję.

– Mógłbyś mnie nie obrażać? – poprosiłam, mimo iż zdawałam sobie sprawę, że moja prośba nie zostałaby wysłuchana – To jest tak żałosne, szczególnie, że nie masz ku temu podstaw, że to aż NadS(z)ok. – kontynuowałam i szczerze ich podejście serio zaczynało irytować, niemniej nie dawałam tego po sobie poznać aby nie dać im satysfakcji i aby nie doprowadzić do kłótni – Plus znajdź sobie sensowniejsze argumenty, jeżeli chcesz mnie o coś opieprzać, bowiem te mają tyle sensu co Dżej w polityce. – zakończyłam waląc pod koniec tym idealnym, acz prawdziwym, porównaniem czując wpierdol tysiąclecia, który wręcz zapierdalał z prędkością światła, jednak przynajmniej miałabym poczucie, że było warto.

Jednak, w odpowiedzi, Robin zamachnął się i kopnął mnie w twarz tak, że gdybym nie spełniała roli królowej Mary Sue to pewnie poleciałabym dwa stany dalej. Jednak jako iż rządziłam tą rasą to jedynie odruchowo odwróciłam głowę w bok i schyliłam ją. Oto niezbity dowód na to, że argumenty lidera Tytanów i największej szmiry w tej drużynie nie miały sensu, jednak oni najwidoczniej tego nie zauważyli. Normalnie aż się śmiać z nich chciało, jednak starczyło mi to kopnięcie, wolałam nie prowokować ich do spuszczenia mi wpierdolu. Oczywiście nie mogłam mieć stuprocentowej pewności, że owego wpierdolu bym nie dostała, po Tytanach absolutnie NadWszystkiego spodziewać się mogłam. No a po Robinie i Tristitii The Pierdolcowi to już w ogóle, w końcu to chyba dwa największe pojeby wśród Tytanów. Na szczęście okazało się, że dzisiejszego dnia ominąłby mnie wpierdol od tej dwójki, bowiem jedynie na kopniaku się skończyło.

– Nie dyskutuj, kurwico społeczna, ja wiem najlepiej. – powiedział, gdy wyprostowałam się, a rzeczywistość z jakiegoś kurwa powodu puściła nutę „Brain Freeze" Franka Klepackiego.

Pomińmy fakt braku klimatu, bowiem akurat w wypadku Opkolandyjskiej rzeczywistości to NadStandard. Jednak akurat, przynajmniej z tego co wiedziałam z opowieści, to rzeczywistość nigdy nie puszczała tej konkretnej nuty bez powodu. Szczerze, obawiałam się, co by się niedługo wydarzyło, skoro zdecydowała się tę nutę zapodać. Akurat w przypadku sytuacji z ostatnich dni absolutnie wszystko się zdarzyć mogło, także pewności stuprocentowej co do nadchodzącego wydarzenia lub wydarzeń nie miałam. Dłużej jednak zastanowić się nie mogłam, bowiem Robin jeszcze nie skończył swej gadki:

– Odkurzaj bazę, suko, skoro naczyń umyć nie umiesz. – kazał, kiedy ledwo powstrzymywałam się od spojrzenia w jego kierunku zażenowanym wzrokiem – Może chociaż to ci w twym spierdolonym życiu wyjdzie. – dodał, po czym, jak gdyby nigdy nic, on i Claire The Śmietnik wyszli z tego pomieszczenia.

Ja pindzielę, znowu miałam bazę odkurzać? Kurna, nie minęła nawet doba, odkąd musiałam ostatni raz ową odkurzać. Jeżeli chcieli kazać mi wykonywać obowiązki domowe, to mogliby wybierać jakieś sensowne. Teraz w sumie nie mieliby z czego przebierać, bowiem tak tylko przypominam, że WYSPRZĄTAŁAM CAŁĄ BAZĘ NA KURWA BŁYSK, a tymczasem te dwa popierdolce kazały mi ją ponownie odkurzać. Gdzie tu logika, ja się pytam. No ale nie chciałam dostać opierdolu bądź wpierdolu albo jednego i drugiego, więc ruszyłam po odkurzacz. Ewidentnie, nie mogłam doczekać się jutrzejszego spotkania z jednym z mych wujków i zaczęcia realizowania planu pozbycia się Tytanów z mego życia. Chciałam mieć już od niego spokój, jednak czy można mnie za to winić? Każdy by chyba miał dość na moim miejscu i to naturalne. Dziesięć lat się z nimi mordować musiałam, jak tak wtedy się nad tym zastanowiłam to dziwiłam się sama sobie, że dekadę z tymi sadystami wytrzymałam. Wiedziałam, że piastowałam rolę królowej Mary Sue, niemniej i tak. Powinnam już dawno kurwicy z nimi dostać, a tymczasem się trzymałam. To kolejny dowód na to, że Black Steel się mylił i rzeczywistość po prostu stała po mojej stronie. Akurat to dobrze, że mnie nie nienawidziła. Wtedy to życie jest masakrą, bowiem możesz iść któregoś dnia do sklepu i skończyć przygniecionym przez spadającego Saturna. Serio, jeżeli rzeczywistość Opkolandyjska kogoś nienawidziła, to ten ktoś miał wybitnie przejebane, szczególnie, że nie pierdzieliła się z osobami lub istotami, których nienawidziła. Dlatego mogłam się tylko cieszyć, że znajdowałam się w najlepszej możliwej sytuacji, czyli że rzeczywistość stała po mojej stronie. Tłumaczyłam wam już, że akurat moja rola w multiwersum niewiele miała do nastawienia rzeczywistości do mnie, więc to nie tego zasługa. Nie wiedziałam czemu rzeczywistość stała po mojej stronie, ale oczywiście nie narzekałam, w końcu każdy by chyba chciał tak mieć. Na szczęście jednak w multiwersum znajdowało się wyjątkowo mało osób i ogólnie istot, których rzeczywistość nienawidziła, więc chociaż tyle.


Gorzej to w sumie jeżeli Opkolandia cię nienawidziła, ło panie, wtedy to miało się przejebane jak w zardzewiałym ruskim czołgu sprzed rewolucji przemysłowej. Dobrze chociaż, że do większości obywateli Opkolandii owa nic nie miała, bowiem inaczej to byśmy chyba wszyscy zginęli. Słyszałam tylko o kilku przypadkach osób, których by Opkolandia nienawidziła, a ilość tych przypadków mogłam bezproblemowo policzyć na palcach jednej ręki. Jeżeli Opkolandia cię nienawidziła, to miała jeszcze bardziej wymyślne sposoby na pozbycie się danego osobnika niż rzeczywistość. Może kiedyś nadejdzie okazja, abym na przykład opowiedziała wam historię Emilli Elizy Horodeckiej, NadProstej kobiety z innego odłamu multiwersum, której Opkolandia wręcz NadNienawidziła. Gordon mi kiedyś o niej opowiadał oraz o tym, co się z nią stało, stąd znam jej historię. Na razie nie zamierzam wam jej opowiadać, bowiem stanowiłoby to zbędny zapychacz i nic by nie wniosło. Liczę jednak, że nadarzyłaby się odpowiednia okazja, aby wam o tym opowiedzieć.

– Naprawdę dalej próbujesz wmówić sobie – Me rozmyślania przerwał głos kuźwa Yurija, ten to się chyba dzisiaj wybitnie nudził – że podoba ci się takie życie? – zapytał, kiedy przystanęłam i rozejrzałam się w poszukiwaniu go.

Kurna, czy on nie potrafił zrozumieć, że nie zamierzałam przejść na jego stronę i chuj? Mógł sobie przebierać wśród innych, bardziej OP, osób ode mnie. Szczerze mówiąc jedyne co w sobie posiadałam i kwalifikowało się do miana OP czy wręcz NadOP to moja psychokineza. Tyle, no a jako iż Yuri udowodnił, że miał dostęp do konsoli rzeczywistości i DEVCON-u, to powinien sobie poradzić bez osoby z jedynie jedną zdolnością nadprzyrodzoną. Ogólnie złoczyńcom klasy A w ostatnich dniach się chyba nie dało przetłumaczyć, że nie zamierzałam stanąć po stronie zła tylko dlatego, że oni tak chcieli.

– To, że mnie się nie podoba takie traktowanie mnie przez Tytanów – zaczęłam, dostrzegając go stojącego pod ścianą i przy okazji opierającego nogę o ową ścianę – nie oznacza, że ot tak o przejdę na twoją stronę. – dodałam, stawiając prosto rurę od odkurzacza.

– To brzmi tak jakbyś wierzyła, że w końcu zaczną cię normalnie traktować. – nie dawał za wygraną, przy okazji stając prosto – A uwierz, nie zaczną. – mówił, podchodząc bliżej mnie – Może i kiedyś byli dobrzy, nie wiem, nie było mnie wtedy w tej linii czasowej – kontynuował, gdy rozejrzałam się w prawo i lewo w poszukiwaniu argumentów za tym, że po prostu nie chciałam przechodzić na stronę zła i chuj – jednak teraz widzisz kim się stali, są nawet gorsi ode mnie w traktowaniu innych. – mówił i no kurde bym nie powiedziała, w końcu przypominam jaki Yuri miał i ma cel, ale w sumie weź tu zrozum złoli klasy A, to chyba niemożliwe zadanie – Naprawdę chcesz tak żyć? – zapytał, nieco zginając prawą rękę w bok, jakby na owo życie chcąc wskazać.

I weź tu człowieku bądź spokojny. Jasne, nie zamierzałam tak żyć, ale to nie oznaczało jednocześnie, że chciałam przejść na jego stronę. W końcu miałam plan jak udupić Tytanów w oczach opinii publicznej, wypadało zrealizować ten plan i siema nara, nawiałabym od nich bez problemu. Jasne, Yuri zapewne nie wiedział jaki miałam plan wobec Tytanów, niemniej powinien ogarnąć po naszym pierwszym spotkaniu, że po prostu nie chciałam stawać po stronie zła. Chciałam się zmienić, no, nie chciałam być wiecznie po ciemnej stronie mocy. Każdy miał prawo się zmienić i ja niczym się tu nie różniłam. Nie zamierzałam spowodować, aby moja przeszłość definiowała obecną mnie, no way.

– Oczywiście, że nie, jednak to nie oznacza jednocześnie, że zamierzam stanąć po stronie zła. – mówiłam, chwytając rurę od odkurzacza psychokinezą i zakładając ramię na ramię w celu dodania klimatu – Mam już plan jak udupić Tytanów w oczach opinii publicznej, wystarczy, że go zrealizuję i problem z głowy. – mówiłam, psychokinezą odgarniając włosy, które prawdopodobnie w celu dodania klimatu opadły mi na twarz – A wtedy będę mogła bezproblemowo od nich nawiać i albo wrócić do Czech, albo dołączyć do innego odłamu Tytanów, albo działać jako ta dobra na własną rękę. – wypowiedziałam to wybitnie długie zdanie, widząc, że słuchając ostatniego zdania mej wypowiedzi Yuri lekko uśmiechnął się, jakby uważał, że to co mówiłam stanowiło przejaw naiwności.

– Nie wiem, dlaczego ciągle próbujesz udawać naiwną, mimo iż oboje wiemy, że taka nie jesteś. – mówił, udowadniając mi, że faktycznie uważał to, co przed chwilą powiedziałam, za naiwne – Po pierwsze wiem, że masz taki plan, nie zapominaj, że nadal mogę czytać ci w myślach. – kontynuował i serio, to już ewidentnie szczyt, że jeszcze tej umiejętności używał przeciwko mnie, serio dobrze, że miałam silniejszą wolę od niego – Jednak naprawdę sądzisz, że on zadziała w stu procentach tak jak tego chcesz? – zadał to pytanie, nieco unosząc się nad podłogą, kiedy ja wyprostowałam ręce – Jasne, możesz uświadomić ludzi, jaka naprawdę jest ich ulubiona grupka superbohaterów, że tak pozwolę sobie skłamać. – mówił i hej, to akurat prawda, że Tytani to po prostu grupa nastoletnich superzłoczyńców, którzy jedynie przed opinią publiczną udają tych dobrych – Jednak gdyby się to stało to uwierz, że nie opuściłabyś wieży Tytanów żywa, po Tytanach nie zdziwiłbym się, gdyby dosłownie. – kontynuował, a ja zastanawiałam się jakie argumenty miałam jeszcze wypowiedzieć, bowiem serio powoli mnie się kończyły, a ja NAPRAWDĘ nie chciałam przechodzić na stronę Yurija – A w końcu nie spieszy ci się do tego, aby umrzeć. – stwierdził ten odwieczny fakt, gdy na chwilę spuściłam wzrok – A po drugie, jak nie tak dawno wspominałem, byłaś zła, jesteś i będziesz. – mówił, kiedy, słysząc to, przewróciłam oczami z zażenowaniem, bowiem jeżeli na serio myślał, że tak dobrze mnie znał, to tam są drzwi, ale oknem też mógł wyjść – Możesz to sama przed sobą ukrywać, ale po prostu po przeciwnej stronie barykady ci niezbyt idzie, o czym przez tę dekadę powinnaś się przekonać. – rzekł i kurde, ten to miał wygadane jak próbował przeciągnąć mnie na swoją stronę, normalnie nie ma co, to tylko dowalało do pieca tego, że ewidentnie mu zależało na tym, abym stanęła po jego stronie – Mimo iż jesteś królową Mary Sue to jedną nadprzyrodzoną zdolnością, a szczególnie, nawet NadOP, psychokinezą świata nie uratujesz. – zakończył swoją wypowiedź i ja naprawdę nie wiedziałam ile jeszcze czasu by zajęło poszczególnym osobom w Jump City ogarnięcie, że to, iż posiadałam jedną supermoc nie czyniło mnie gorszą.

– Niemniej każdy może się zmienić, przeszłość nie musi definiować obecnych czynów. – zaczęłam kontrargumentację czując, że zaraz coś pojebanego się odwali, bowiem mój gen MS tak mi mówił – Poza tym, przypominam, że moi wujkowie to dwaj Nadbogowie, jak coś to zawsze mogłabym poprosić albo któregoś z nich, albo obu, aby mi pomogli. – stwierdziłam mój żelazny kontrargument, normalnie to kolejna z miliona zalet posiadania jako wujków dwóch Nadbogów, jak dobrze, że to bracia mego ojca – No a wtedy to już tak trochę średnio z nieradzeniem sobie, szczególnie, że na przykład mogliby mi udostępnić wszystkie lub część swych mocy. – dodałam ten kolejny żelazny argument, przypominając sobie, że w końcu w skład Complete Arsenal wchodziło też i Power Bestowal, normalnie a myślałam, że ciężko mi będzie dalej dyskutować z Yurijem na temat tego, że drzwi to są w głównym pomieszczeniu i aby wytrąbiał mi z bazy.

Wyśmienicie, ale to nadal nie czyni cię potężną. – storpedował mój argument, normalnie prawie wysadzając go jak islamski terrorysta siebie podczas misji samobójczej – Bez nich i tak, i siak jesteś nikim i właśnie w takiej formie musisz sobie radzić na co dzień. – torpedował moją radość ze znalezionego kontrargumentu, normalnie weź go ktoś sprzed mych oczu, bowiem pochlastać się można było – A jak wspominałem, jedynie psychokinezą świata nie zbawisz, SZCZEGÓLNIE – mówił, to ostatnie słowo wypowiadając nieco głośniej – że mając tylko tą zdolność nie masz wobec mnie żadnych szans. – kontynuował, przy okazji wskazując w moim kierunku – A możesz stać się potężniejsza niż do tej pory jesteś. – kontynuował swoją przemowę, gdy zastanawiałam się nad kontrargumentami, bowiem skubany storpedował mój najlepszy, no kurwa – Wystarczy aktywować twój gen 2.0-update 1. – zakończył tę część swojej wypowiedzi, kiedy przewróciłam oczami z zażenowaniem.

Nie no, fenomenalnie, jednak miałam stuprocentową pewność, ba, nie tak dawno sam to przyznał, że tenże gen łatwo się aktywowało. Także wystarczyłoby, abym dowiedziała się jak to zrobić i mogłam poradzić sobie sama. Nie potrzebowałam go, aby pozbyć się Tytanów z mojego życia, ba, przecież miałam plan jak to osiągnąć. Plus mógłby w końcu zrozumieć, że po prostu nie zamierzałam przejść na jego stronę, no. Wiedziałam, że każdy mógł się zmienić i ja niczym się w tej kwestii nie różniłam. Czy dla niego to tak ciężkie do zrozumienia, że chciałam stać po stronie dobra i chuj?

– Jednak skoro to nie jest takie trudne, to na sto procent sama dam sobie radę z aktywowaniem tego genu. – mówiłam, zakładając ramię na ramię i jednocześnie ciesząc się, że znalazłam jakiś kontrargument, ale obawiałam się, że Yuri zaraz znalazłby jakiś sposób na storpedowanie go – Plus zrozumże wreszcie, że nie zamierzam przejść na twoją stronę, no. – kontynuowałam, nieco unosząc się nad podłogę, bowiem po co stać, skoro można lewitować – Każdy może się zmienić, ja się w niczym tu nie różnię. – zakończyłam, zastanawiając się ile jeszcze zajęłoby mu zrozumienie, że by mnie nie przeciągnął na swoją stronę.

Chociaż musiałam jedną zaletę przyznać temu, że Yuri się tak mnie uczepił: z nim znacznie lepiej się gadało niż z Tytanami. Wiadomo, że jako iż chciał przeciągnąć mnie na swoją stronę to nie zachowywał się wobec mnie chamsko, jednak i tak. Nie ważne jak ktoś się zachowuje, czasami mimo wszystko średnio może iść rozmowa z danym kimkolwiek. Także no, zawsze coś, chociaż liczyłam, że w końcu udałoby mnie się go przekonać do tego, że ni chuja, na jego stronę bym nie przeszła i mógł iść szukać jakieś innej potężniejszej ode mnie istoty.

– Wiem, jednak to nie zawsze tak działa. – zaczął torpedowanie mych kontrargumentów, normalnie Nadboże zabierz mi tę upartą osobę sprzed oczu – Jasne, wiele osób może się zmienić, jednak nie każdy. – kontynuował tę w sumie pokręconą logikę, bowiem na tamtym etapie wydawało mnie się, że każdy miał możliwość zacząć działać jako dobra bądź zła osoba, zależy po której stronie dany ktokolwiek wcześniej stał – Są osoby i ogólnie istoty, które pasują do jednej i drugiej strony, i tak też ich rzeczywistość widzi. – stwierdził, a że rzeczywistość nie reagowała na jego słowa to chyba mówił prawdę, kurwa, co.

Ja nie mogę, na serio? Sądziłam, że rzeczywistość umożliwiała każdemu zmianę w dobrą bądź złą osobę. Znaczy z wypowiedzi Yurija dało się wywnioskować, że większość osób mogła się zmienić, jednak istnieli jacyś pechowcy. Szczerze na tamtym etapie sądziłam, że zmyślał tylko po to, aby przeciągnąć mnie na swoją stronę. W końcu skoro rolę mych wujków pełnili dwaj Nadbogowie, to wnioskowałam, że w tego typu kwestiach mogłam robić co chcę. Plus nawet jakby jakimś cudem miał rację, to nawet jeżeli bym musiała w którymś momencie stanąć po stronie zła, to NIGDY nie wybrałabym jego. Nie zamierzałam kaleczyć całego świata tylko dlatego, że jeden z największych psycholi historii tak chciał.

– Ty należysz do tej drugiej grupy. – przerwał me nie tak długie przemyślenia, zakładając ramię na ramię, bowiem jak widać licznik popularnych gestów na dzień musiał się zgadzać – Wychowania nie zmienisz, od dzieciństwa byłaś uczona, aby pójść w ślady twego ojca, o czym ci już mówiłem. – stwierdził, gdy na chwilę zwróciłam wzrok w lewo i spojrzałam w kierunku podłogi, jednak zgodzić się z jego zdaniem nie zamierzałam – Plus, co też wspominałem, po tej stronie dobra ewidentnie ci nie idzie. – mówił, kiedy przewróciłam oczami, po czym uniosłam wzrok w jego kierunku ciągle starając się znaleźć jakieś kontrargumenty, ale stawało się to coraz trudniejsze – Spójrzmy prawdzie w oczy, Tytani, nawet jeżeli kiedyś byli dobrzy, to już tacy nie są. – kontynuował swoją wybitnie długą przemowę, okrążając mnie prawdopodobnie w celu dodania klimatu – Jedyne co się dla nich liczy to błyszczenie przed opinią publiczną, aby nikt nie zorientował się, jak naprawdę się zachowują. – mówił, gdy spojrzałam w prawo i drugie prawo a.k.a. lewo szukając kontrargumentów, bowiem powoli na serio zaczynało mi ich brakować, a nie zamierzałam przejść na jego stronę – Nie zeszli ze sceny, gdy nastał ich czas i teraz to miasto musi ponosić tego konsekwencje. – dodał, stając naprzeciwko mnie, kiedy stanęłam na podłodze, a z zewnątrz dało się słyszeć dźwięk przelatującego Nyan Cata – Plus naprawdę myślisz, że jesteś jedyna? – zadał to ogólne pytanie, gdy spojrzałam w jego kierunku pytającym wzrokiem – Nie ty pierwsza byłaś członkinią Tytanów, kiedy ci się zmienili. – zaczął opowieść, a ja szczerze nie miałam pewności czy powinnam mu wierzyć, jednak rzeczywistość kazała mi wierzyć w jego słowa, co oznaczało, że nie kłamał – Oni wszyscy w pewnym momencie próbowali odejść. – opowiadał, unosząc psychokinezą moją głowę, abym patrzyła w jego kierunku – Tytani zabili praktycznie wszystkich z nich. – mówił, kiedy patrzyłam w jego kierunku z zszokowaniem, szczególnie, że rzeczywistość kazała mi wierzyć w to, co mówił – Jedynie kilku z nich przeżyło i to też tylko ci, którzy przeszli na moją stronę. – kontynuował tę opowieść na temat skurwysyństwa Tytanów, gdy naprawdę nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, to tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że musiałam zrealizować plan Gregory'ego i objawić całemu USA jak w rzeczywistości zachowywała się ich ulubiona grupa superbohaterów – Także decydując się zostać po ich stronie jesteś w sytuacji bez wyjścia. – mówił, przestając psychokinezą przytrzymywać mą głowę – Naprawdę chcesz tak dalej żyć? – zapytał, kiedy rozejrzałam się w prawo i lewo.

– Po pierwsze, przypominam, że moi dwaj wujkowie to Nadbogowie, zawsze mogłabym poprosić ich o pomoc. – wypowiedziałam to zdanie zamykające mordy, ciesząc się, że znalazłam porządny kontrargument i zakładając ramię na ramię – No a Tytani są niczym w porównani z Nadbogami. – zauważyłam ten NadOczywisty NadFakt, patrząc w kierunku mego rozmówcy z wyższością – Po drugie, nawet gdybym z jakiegoś powodu nie mogła na nich liczyć, to mój mąż jest ode mnie potężniejszy i z tego co wiem to od Tytanów w jakiś sposób też. – mówiłam, kiedy Yuri nie wydawał się moimi kontrargumentami przekonany, no już się bałam co tam znowu wymyślił, aby je storpedować oraz przy okazji rzeczywistość puściła cicho w tle jakąś losową phonkową składankę, aby tak nudą nie wiało – Także w moim wypadku odejście od Tytanów bez przechodzenia na twoją stronę jest jak najbardziej wykonalne. – zauważyłam, ciesząc się, że tak wyglądały me relacje rodzinne, bowiem inaczej serio mogłam mieć problem w tej dyskusji z Yurijem, normalnie rzeczywistość ewidentnie mnie kochała.

– Po pierwsze – zaczął, kurwa, NIE, przestań torpedować me argumenty :< – nim Nadbogowie by się zorientowali zawsze chociażby taka Claire mogłaby cię zabić do tego stopnia, że nawet Nadbogowie nie mogliby cię wskrzesić.*** – mówił tym wyjątkowo długim zdaniem, po czym tym razem to on patrzył w moim kierunku z wyższością, normalnie weźcie mi go sprzed oczu, bowiem pochlastać się dało – A jak zapewne wiesz, skoro są twoimi wujkami, to jest to możliwe wbrew pozorom. – mówił i tak, miał rację, jednak wierzyłam, że jak coś to jednak udałoby im się mnie pomóc – Po drugie wiem, ciężko byłoby nie słyszeć o Edwardzie – mówił i też niby racja, jednak to nie zmieniało faktu, że Edward mógłby mi przecież pomóc, a Alexander to już w ogóle – jednak na dobrą sprawę wszyscy Tytani razem wzięci są od niego o wiele potężniejsi, więc nie mieliby problemu z zabiciem was obu. – mówił, nieco unosząc się nad podłogą, najwidoczniej również wychodził z założenia, że po co stać, skoro można lewitować – I tak, wiem, że jest jeszcze Alexander, który ma Complete Arsenal, jednak w jego przypadku sytuacja wygląda tak jak przy Nadbogach. – dodał i czy on mi znowu czytał w myślach, że wiedział, że pomyślałam o Alexandrze? Jeżeli tak to ewidentnie zaliczało się to do szczytu szczytów, chociaż wolałam wierzyć, że po prostu to zbieg okoliczności – Po trzecie nawet jakby to nie sądzisz, że fakt, iż musisz polegać na tym, że w stu procentach ktoś cię uratuje jest poniżający jak na królową Mary Sue? – zapytał i hej, to, że piastowałam tę rolę nie oznaczało automatycznie, że absolutnie wszystko potrafiłam zrobić sama, czasami nawet ja potrzebowałam czyjeś pomocy i nie widziałam w tym absolutnie nic złego – Zanim cokolwiek powiesz, to pragnę zauważyć, że co by nie było ci, którzy uciekając od Tytanów przeszli na moją stronę, większą część ucieczki zaplanowali i wykonali sami, gdyby nie ja to po prostu pozostaliby martwi na zawsze i tyle. – dodał tym wybitnie długim zdaniem, chyba dzisiaj jakiś dzień takowych mieliśmy, gdy starałam się znaleźć jakieś kontrargumenty, jednak naprawdę stawało się to coraz trudniejsze, no a nawet jakby to ja po prostu nie chciałam przechodzić na jego stronę, no – Plus nawet jakbyś sama aktywowała swój gen 2.0-update 1 to nie zapominaj, że nadal mogę czytać ci w myślach. – zaczął tym pozornie nie na temat zdaniem, kiedy na serio zaczęłam dzięki memu genowi MS przeczuwać, że zaraz coś pierdolniętego się odstawi – Wiem, że nawet po odblokowaniu owego genu po prostu bałabyś się sama spróbować odejść w obawie, że by cię zabili. – kontynuował tą wybitnie długą przemową, normalnie aż szok, przy okazji stając na podłodze, bowiem kiedyś by wypadało – Co prawda nie miałabyś ku temu podstaw ze względu na to, jakie moce by ci gen 2.0-update 1 dawał – mówił i niby powinnam zainteresować się jakim cudem on wiedział, jakie ten gen by mi dawał moce, ale skoro miał dostęp do DEVCON-u to sobie mógł, faktycznie – jednak po prostu wiem, że byś się obawiała sama ot tak o odejść. – kontynuował, zginając, z mojej perspektywy, prawą rękę w bok jakby na ową ucieczkę chcąc wskazać – Po prostu wiem, że musi w twoim życiu być również osoba trzecia, abyś odważyła się na ucieczkę nawet po tym, jak gen 2.0-update 1 zostanie u ciebie aktywowany. – zakończył swoją wyjątkowo długą przemowę, opuszczając rękę, gdy spuściłam wzrok i zaczęłam zastanawiać się nad jego słowami.

Jak zapewne wiecie od naszego pierwszego spotkania, które miało miejsce nie tak dawno temu, jakieś wątpliwości co do przejścia na jego stronę posiadałam. Co prawda niewielkie, ale nadal. Tego typu zdaniami tylko w te wątpliwości celował, co oczywiście z jego perspektywy nie należało do debilnych posunięć. W końcu skoro chciał mnie po swojej stronie to stanowiło to najlogiczniejsze posunięcie. Jednak po tej jego długiej wypowiedzi faktycznie zastanowiłam się czy może nie powinnam do niego dołączyć. Raczej nie trafiłabym w gorsze miejsce niż to, w którym się obecnie znajdowałam, co nie? Skoro Yuri potrzebował mnie po swojej stronie ze względu na potęgę, którą dałoby mi odblokowanie mego genu 2.0-update 1 to na sto procent nie traktowałby mnie tak, jak Tytani. Plus z tego co po prostu wiedziałam z historii to nie traktował swych ludzi tak, jak Tytani traktowali mnie. Jednak z drugiej strony zawsze, po aktywacji genu 2.0-update 1, mogłabym jakoś przezwyciężyć swój lęk i odejść od Tytanów, po czym albo dołączyć do jakiegoś z innych odłamów tej drużyny lub wrócić do Czech i dalej wieść normalne życie z Edwardem. Naprawdę, teraz to Yuri mi życie utrudnił, naprawdę nie wiedziałam już co powinnam wybrać. Z jednej strony nie chciałam, aby moja przeszłość mnie definiowała, a z drugiej strony to nie tak, że Yuri mówił głupoty, to, co mi powiedział to jak najbardziej prawda.

– Jednak gdybym aktywowała swój gen 2.0-update 1 – zaczęłam się bronić mym nowo odnalezionym kontrargumentem, ciesząc się, że miałam w tej dyskusji jeszcze coś do powiedzenia – to zawsze mogłabym przezwyciężyć swój ewentualny lęk i--- – mówiłam, jednak nie miałam okazji na razie dokończyć, bowiem zauważyłam, że Yuri chciał wziąć swój nadajnik – Przecież wiesz, że to na mnie nie działa. – przypomniałam, zakładając ramię na ramię.

– To nie na ciebie. – powiedział, zwracając wzrok w moim kierunku.

Po tym jak wypowiedziałam to zdanie od razu odwróciłam się, bowiem aż mnie zaciekawiło, kto najprawdopodobniej chciał nam przeszkodzić. W końcu w sumie racja, na sto jeden procent pamiętał, że posiadałam silniejszą wolę od niego, w końcu to jeden z powodów, dla których chciał mnie przeciągnąć na swoją stronę. W każdym razie, po odwróceniu się, bardzo szybko zauważyłam Gwiazdkę, która ponownie schowała się za ścianą, ewidentnie nie chcąc skończyć tak jak niedawno, a właściwie podobnie.


Mój Nadboże z rewolwerem, gdzie ona zgubiła mózg? Przecież powinna wiedzieć, że jedyną osobę w tej drużynie, na której Yuri nie miał możliwości użyć mind controlu stanowiłam ja z wiadomych przyczyn. Naprawdę, z każdą chwilą udowadniała, że NadNaiwność to jej NadCecha. Jakbym ja znajdowała się na jej miejscu to po zobaczeniu, że ktoś gada z Yurijem od razu bym się zawinęła, aby nie skończyć tak, jak nie tak dawno temu Kori skończyła. Zastanawiałam się czy ona naprawdę urodziła się jako taka idiotka, czy tylko z jakiegoś powodu udawała. W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby jako taka się urodziła, w końcu to Tamaranka, a po mieszkańcach tej planety wszystkiego dało się spodziewać. Gdyby również posiadała wolę silniejszą od tej Yurija to proszę bardzo, mogła spróbować mi pomóc. Jednak tak to ewidentnie ujawniała swój nieskończony NadDebilizm.

– Ciekawe kiedy ogarnie, że akurat w tym wypadku mi nie pomoże. – zastanowiłam się na głos, ponownie odwracając się w kierunku mego obecnego rozmówcy.

– Niektórym się po prostu nie przetłumaczy, a szczególnie nie Tamarańczykom. – stwierdził i hej, miło wiedzieć, że nie tylko ja uznawałam Tamaran za debili do nie wiadomo której potęgi.

– Z każdym dniem coraz bardziej się w tym przekonuję. – stwierdziłam, nieco zginając lewą nogę i uznając, że czas wrócić do przerwanego tematu – W każdym razie – powróciłam w ten jakże płynny sposób do przerwanego przez przybycie Koriand'r tematu – zawsze mogłabym jakoś przezwyciężyć ewentualny lęk i, po aktywowaniu genu 2.0-update 1 sama odejść od Tytanów – dodałam zadowolona sama z siebie, że jeszcze jakiekolwiek argumenty miałam w tej dyskusji, normalnie ewidentnie królowa Mary Sue ze mnie jak się patrzyło.

– Tylko, że wiem iż to się nie stanie. – powiedział Yuri, zakładając ramię na ramię, normalnie weź go ktoś ześlij do Backroomsów czy coś – Przypominam, że niejednokrotnie użyłem DEVCON-u do patrzenia w przyszłość. – dodał, kurde, musiałam znaleźć jakieś argumenty, bowiem nie zamierzałam przechodzić na jego stronę tylko dlatego, że on tak chciał.

Obecnie jednak nie ma sensu przedstawiać wam dalej tej dyskusji, bowiem jak coś to jeszcze trochę trwała. Może rzeczywistość podsuwała mi argumenty do tej debaty? Prawdopodobnie, bowiem jak ciągle podejrzewałam, że no chuj, zero argumentów, to nagle wpadałam na jakiś. No ale po prostu jeszcze przez jakiś czas ja torpedowałam jego argumenty i wzajemnie, normalnie ewidentnie typ się tak nafiksował, abym przeszła na jego stronę, że nie zamierzał łaskawie wytrąbiać z bazy. No ale w końcu chyba ogarnął, że tym razem również by nie wygrał, bowiem w pewnym momencie nasza dyskusja po prostu zakończyła się i Yuri poszedł skądkolwiek przyszedł przy użyciu portalu, a ja wróciłam do odkurzania bazy. Typowy dzień w Opkolandii, normalnie nie ma chuja we wsi.


Kiedy jednak zostałam sama, do dalszego odkurzania włączyłam sobie w komunikatorze muzykę na słuchawkach. Każdy wiedział, że co by się nie stało to jednak przyjemniej sprzątało się przy muzyce, a przy hardbassie, którego obecnie słuchałam, to już w ogóle. W czasie radosnego odkurzania tego przybytku kultury zaczęłam po pierwsze zastanawiać się czy Gwiazdka ma dwa punkty IQ czy jednak pół punktu. Kurna, jak ona musiała okazać się NadNaiwna, aby wierzyć, że w tym wypadku by mi pomogła. W końcu w sumie dwa razy przekonała się, że nie posiadała woli silniejszej od tej Yurija, więc stanowiła dla niego wyjątkowo łatwy cel. Dodatkowo również miała okazję przekonać się, iż kwadrylion razy lepiej niż ona walczył, więc mógł ją ponownie w wybitnie prosty sposób pokonać. Mimo to, jak dało się dzisiaj przekonać, nadal wierzyła, że mogłaby mi pomóc pozbyć się Yurija z mego życia. Jakby posiadała wolę silniejszą od niego oraz umiała lepiej walczyć to proszę bardzo, jednak w takim wypadku skazywała się na wpierdol tysiąclecia. Jednak weź to komuś z Tamaranu wyjaśnij, to umieli chyba tylko dwaj Nadbogowie. Tak poza tym, zmieniając temat, to nadal zastanawiałam się, dlaczego Iris uznała, że sobie pobłyska światłami akurat nad Jump City. Zwykle robiła to nad Moonlight Acres, a jako iż tam co roku w chuj ludzi jeździło to raczej nie musiała zmieniać lokalizacji. Niby świadomych planet, a tych skurwysyńskich to już w ogóle, nie dało się zrozumieć, jednak trochę logiki nawet im nie zaszkodzi. Po co ruszać tyłek i naprawdę mnie nie obchodziło i nie obchodzi, że Iris nie ma dupy, ze standardowego miejsca, skoro tam też mogła realizować swój cel? No chyba, że jej się znudziło i uznała, że pozwiedza resztę świata, jak wspominałam to po takich planetach nigdy nic nie wiadomo. Oby nie ustrzeliła ani mnie, ani Gregory'ego, bowiem nie chciałabym, aby któreś z nas zostało potraktowane losem gorszym od śmierci. Tak, wiedziałam, że pełniłam rolę królowej Mary Sue, jednak nie wiadomo, czy to by mnie uchroniło przed efektem zostania pizgniętym przez promień Iris. Chociaż z drugiej strony rzeczywistość stała po mojej stronie, więc raczej by nie pozwoliła, aby coś złego mnie się stało. Niemniej uznawałam, że lepiej nie ryzykować, wszakże lepiej zapobiegać niż leczyć.


Moje wspaniałe rozmyślania przerwał fakt, iż usłyszałam dzwonek komunikatora. Słysząc to od razu wyjęłam go z kieszeni psychokinezą, cóż to za przydatna moc i sprawdziłam, kto się do mnie dobijał. Okazało się, że dzwonił do mnie Gregory, dlatego też, widząc to, od razu odebrałam.

– Hej. – przywitałam się, nadal trzymając komunikator psychokinezą i kontynuując odkurzanie bazy.

– No hej. – również się przywitał, kiedy odwróciłam na chwilę wzrok w kierunku komunikatora – Jak tam życie? – zapytał, gdy ujrzałam, że siedział na ławce w parku.

– Po staremu. – odpowiedziałam, odwracając wzrok przed siebie.

Po tym zdaniu opowiedziałam mu historię, która poprzedziła me obecne odkurzanie bazy. Oczywiście wspomniałam też o tym, że Yuri znowu próbował przeciągnąć mnie na swoją stronę i, że co logiczne nie udało mu się to. Nie ma sensu, abym wam to tutaj streszczała, skoro niedawno opowiedziałam wam to wszystko ze szczegółami.

– Ja pierdolę. – skomentował w ten wybitnie ambitny sposób, kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle nutę „Reload" Roba Zombie, bowiem brak klimatu należało zachowywać – Ci Tytani to jacyś niereformowalni są, normalnie nie ma co. – zauważył ten NadOczywisty NadFakt, gdy powoli dochodziłam do pokoju Bestii, kurna, odkurzanie go stanowiłoby udrękę tysiąclecia zważywszy na to, jaki z Bestii bałaganiarz – Powinni zauważyć, że baza została wysprzątana na błysk, to tylko nie dość, że marnowanie twojego czasu to jeszcze strata prądu. – mówił, jednak tak oczywisty NadFakt najwidoczniej nie przychodził Tytanom do ich pustych łbów, kiedy przy okazji obok mnie przeturlały się cztery mydła, jednak jako iż w Opkolandii to wręcz NadNorma to nie zdziwiło mnie to – No a obecnie prąd wcale tani nie jest. – podsumował, gdy skręciłam i otworzyłam drzwi do burdelu potocznie zwanego pokojem Bestii.

– Wiem, jednak tym geniuszom narodu się tego nie da wytłumaczyć. – dodałam, wciągając odkurzacz i zaczynając po raz drugi tego dnia odkurzać tę samą podłogę – Szczególnie, że z jakiegoś powodu tak bardzo mnie nienawidzą – mówiłam, chwytając rurę od odkurzacza psychokinezą i w taki sposób odkurzając – że znajdą byle powód, aby zaprzęgnąć mnie do prac domowych. – dodałam, zwracając wzrok w stronę ekranu komunikatora.

– Serio musisz wdrożyć mój plan w życie. – stwierdził i wiedziałam to, nawet jutro miałam spotkać się z Gordonem – To chyba jedyny sposób na pozbycie się ich z twojego i nie tylko twojego życia. – powiedział, gdy za oknem, bowiem rzeczywistość najwidoczniej nadal miała wyjebane w fakt, że baza znajdowała się pod ziemią, pizgnął taki wiat(e)r, że aż śmietnik z Waszyngtonu przywiało, norma.

– Wiem, nawet się już z nim na jutro umówiłam. – pochwaliłam się moim nadludzkim wyczynem, opierając się o ścianę – W sumie sam Gordon mi to zaproponował, gdy do niego napisałam, wszakże nie widzieliśmy się od cholera wie jak dawna. – dodałam, zakładając ramię na ramię i opierając lewą nogę o ścianę, bowiem na każdy brak klimatu musi przypaść jego podtrzymywanie, odwieczne prawa Opkolandii – Także jutro postaram się to załatwić. – podsumowałam, znajdując się przy okazji w połowie odkurzania pokoju.

– No i widzisz, nie było tak strasznie jak się obawiałaś. – powiedział, przy tych trzech pierwszych słowach wskazując przed siebie, jakbym się z nim w tym samym miejscu znajdowała – Plus to jeden z twych wujków, więc na sto procent ci pomoże. – dodał, po czym założył nogę na nogę, bowiem popularne w Opkolandii gesty należało kultywować.

– Wiem i od początku wiedziałam, że na stówę mi pomoże – zaczęłam moją przemowę, na chwilę spuszczając wzrok w drugą górę a.k.a. dół – jednak z jakiegoś powodu bałam się do niego napisać, tylko za cholerę nie wiem czemu. – dodałam, ponownie unosząc wzrok i patrząc w stronę ekranu komunikatora.

– Czasami tak po prostu jest i chyba nawet Nadbogowie nie wiedzą dlaczego. – stwierdził i w sumie miło wiedzieć, że nie tylko ja tak miałam, to przynajmniej wiedziałam, że wszystko ze mną w porządku – Sam raz na sto lat mam tak, że na przykład boję się zadzwonić do mej matki, nawet jeżeli wiem, że nie zrobiłem nic złego. – wyjaśnił, gdy zakończyłam odkurzanie tego pokoju i, nadal psychokinezą, prowadząc odkurzacz wyszłam z tego miejsca – A tak w ogóle, zmieniając temat – zmienił temat jak zawodowy zmieniacz tematów, kiedy zamknęłam za sobą drzwi – to widziałaś jak Iris sobie błyskała nad Jump City? – zapytał i miło wiedzieć, że to mnie się nie wydawało czy coś, a że planeta skurwiel na serio tutaj przebywała.

– Jasne, ciężko nie zauważyć jak ci nietypowe światła zaczynają za oknem błyskać. – odpowiedziałam, kontynuując odkurzanie korytarza i idąc przed siebie oczywiście – Ciekawe czemu zdecydowała, że znad Moonlight Acres przeniesie się akurat tutaj. – zastanowiłam się, mimo iż podejrzewałam, że mój przyjaciel nie znał odpowiedzi na to pytanie, no ale nadzieja matką głupich.

– Cholera wie. – odpowiedział zgodnie z oczekiwaniem, przy okazji wzruszając ramionami jakby nic się nie wydarzyło – Może uznała, że podróżując po świecie szybciej zrealizuje swój cel. – wysnuł ten wniosek akurat możliwy w Opkolandii i to jeszcze wśród świadomych planet skurwieli – Albo po prostu uznała, że nudzi jej się wieczne strzelanie w ludzi w jednym miejscu świata i uda się gdzieś indziej. – dodał kolejną prawdopodobną jak na planetę skurwiela odpowiedź, gdy, pomiędzy puszczoną przez rzeczywistość muzyką dało się usłyszeć, że zaczęła owa rzeczywistość grać w Minecraft, fenomenalnie, typowe dla niej.

– Najgorsze jest to – zaczęłam, na moment zwracając wzrok w kierunku odkurzacza – że twoje hipotezy są w Opkolandii jak najbardziej prawdopodobne. – stwierdziłam, widząc, że odkurzanie szło tak jak powinno i na nowo zwracając wzrok w stronę ekranu komunikatora – Nic nie poradzimy na jej obecność, pozostaje uważać, aby nas nie pizgnęła. – stwierdziłam, powoli zbliżając się do pokoju Tristitii Zjeb-chan – Z nią mają szansę jedynie Zarząd i Nadbogowie. – zauważyłam ten odwieczny NadFakt, nieco unosząc się nad podłogą, bowiem po co chodzić, skoro można latać.

– Wiem i na dobrą sprawę to jest najgorsze. – stwierdził, prostując nogi i wstając – Możesz starać się na nią uważać, jednak nie wiadomo jaki danego dnia będzie miała humor. – mówił, skręcając w, z mojej perspektywy, lewo i idąc przed siebie – Czasami nawet ostrożność może cię nie uratować, nawet jeżeli do tej pory dana osoba starała się uważać. – rzekł i w sumie w Opkolandii to też miało sens, szalona z niej kraina, co nie? – Pozostaje wierzyć, że rzeczywistość nas nie nienawidzi. – podsumował swoją wypowiedź i akurat w jego wypadku dało się wywnioskować, że należał do większości, co do której rzeczywistość miała neutralny stosunek, więc to zawsze coś.

– Akurat w twoim wypadku da się wywnioskować, że rzeczywistość traktuje cię neutralnie, a to już coś. – zauważyłam, skręcając i wchodząc do pokoju Tri The Kurwisko – Ja tam niejednokrotnie przekonywałam i przekonuję się, że rzeczywistość stoi po mojej stronie, więc raczej na stówę Iris mnie nie pizgnie. – pochwaliłam się, po czym, widząc NadZażenowanie na twarzy mego przyjaciela podrzuciłam włosy i spojrzałam na niego z wyższością.

– W sumie jesteś królową Mary Sue, więc czego innego można oczekiwać. – stwierdził, kurna, kolejny nie wiedział, że rola królowej Mary Sue nie powodowała automatycznie, że rzeczywistość stała po twojej stronie.

– Kurwa, kolejny. – powiedziałam zażenowanym głosem, zamykając drzwi – Proszę mi to sobie zapamiętać raz na zawsze, że to, iż piastuje się rolę królowej Mary Sue lub króla Garych Stu nie sprawia, że rzeczywistość automatycznie stoi po twojej stronie. – wyjaśniłam tym tragicznie długim zdaniem, opierając się o ścianę i również opierając lewą nogę o ową, przy czym nadal przy pomocy psychokinezy odkurzałam – Bycie królową Mary Sue lub królem Garych Stu to po prostu genetyka, możesz się takowym urodzić lub nie. – kontynuowałam moje wyjaśnienie, zakładając ramię na ramię i w sumie zastanawiając się czy może powinniśmy dzisiaj się spotkać – Jednak możesz owym być, a rzeczywistość i tak może cię na przykład nienawidzić. – dodałam i jako iż to prawda, to rzeczywistość chyba kazała mu wierzyć, wnioskując po jego wyrazie twarzy – Ja miałam po prostu NadSzczęście, dlatego jestem w najlepszej możliwej sytuacji i tyle. – podsumowałam, znajdując się w połowie odkurzania pokoju, bowiem po prostu skoro dzisiaj już odkurzałam, to nie miałam powodów do dłuższego odkurzania.

– Prosił ktoś o dodatkowy komentarz? – zapytał NadZażenowanym głosem, kiedy szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się.

– Hehe :DDD – odpowiedziałam, kontynuując szpanowaniem moją umiejętnością mówienia emotikonkami – Anyway, może się dzisiaj spotkamy? – zaproponowałam, przy okazji w ten cudowny sposób zmieniając temat.

– W sumie dlaczego nie, dzisiaj nie mam nic ważnego do zrobienia. – odpowiedział, gdy dało się słyszeć, że rzeczywistość w myśl zasady o braku klimatu zmieniła nutę na soundtrack z Surreal Broadcast – Tylko gdzie i o której? – zadał to standardowe w tym momencie pytanie, kiedy zastanowiłam się.

– Może około dziewiętnastej, wtedy nie powinnam mieć już żadnych akcji, złole rzadko atakują wieczorem. – stwierdziłam ten fakt, bowiem akurat złoczyńcy najczęściej aktywowali się, że tak to cudownie określę, za dnia, a w nocy tylko raz na sto lat ktoś postanowił zacząć działać – A co do miejsca to może po prostu w tej samej kawiarni co zwykle. – dodałam, bowiem po co zmieniać miejsce, skoro to działało plus to zawsze pretekst, aby pójść do kawiarni.

– Spoko, pasuje. – powiedział, co w sumie się rzadko zdarzało, aby od razu umówić się na konkretną godzinę i w konkretne miejsce.

– No, to tam przynajmniej ci poopowiadam jak to Yuri się zafiksował na punkcie tego, abym przeszła na jego stronę. – zapowiedziałam ten kolorowy i przyjemny temat na wieczorną rozmowę w kawiarni, normalnie nie ma chuja we wsi.

– Ja nie mogę, dwa razy w jednym dniu? – zapytał, zdziwiony tym, że Yurijowi w ogóle chciało się mnie nachodzić dwa razy w ciągu doby – Ten typ ewidentnie nie ma co robić w życiu. – dodał i z tym bym się nie zgodziła, wnioskując po jego celu to raczej na stówę miał wiele rzeczy do roboty.

– Akurat z tym drugim zdaniem to bym się niezbyt zgodziła – powiedziałam nadal odkurzając pokój tego brudasa znanego jako Bestia – W końcu typ chce przejąć władzę nad światem, więc na stówę ma sporo roboty za dnia. – mówiłam, widząc na ekraniku komunikatora, że Gregory nie wydawał się zadowolony tym, że kompletnie zburzyłam mu światopogląd – Także no, skoro dwa razy w ciągu jednego dnia chciał mnie przekonać, abym przeszła na jego stronę, to po prostu musi oznaczać, że z jakiegoś powodu się uwziął na to, abym stanęła po jego stronie. – podsumowałam, zakładając ramię na ramię, ówcześnie oczywiście chwytając komunikator moją psychokinezą, ah ta przydatna umiejętność.

– Zawrzyj się tam i nie psuj. – powiedział niezadowolonym głosem, kiedy szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się.

– Nie psuję tylko mówię jak jest. – stwierdziłam, powoli kończąc odkurzać ten pierdolnik, który Bestia nazywał swym pokojem – Niemniej, fajnie by było, aby się łaskawie odpierdolił, jednak najwidoczniej nie chce przyjąć do wiadomości, że nie zamierzam przejść na jego stronę i chuj. – powiedziałam, kiedy mój gen MS zaczął mi podpowiadać, że zaraz odjaniepawli się coś tak srogiego, że ło ja jebe.

– Może wie o tobie coś, czego ty sama o sobie nie wiesz. – stwierdził i akurat w Opkolandii to nie takie nieprawdopodobne.

– Skoro typ ma dostęp do DEVCON-u to raczej na sto pro. – powiedziałam, przyciągając do siebie odkurzacz, bowiem pokój został odkurzony – No ale może kiedyś uda mnie się go przekonać, aby wytrąbiał z mojego życia. – stwierdziłam optymistycznie, psychokinezą biorąc odkurzacz i wychodząc z pokoju.

– Skoro tak się zafiksował na punkcie, abyś stanęła po jego stronie to wątpię, aby tak łatwo odpuścił. – powiedział, kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle nutę „Twisted Transistor" Korna, bowiem brak klimatu musiał zostać podtrzymywany niezależnie od sytuacji.

– Ryło i nie psujże. – powiedziałam NadZażenowanym głosem, kiedy szeroko jak postacie z anime uśmiechnął się.

– Zemsta – rzekł krótko, kiedy jebnęłam facepalma jak stąd do Voyager 1 i z powrotem.

– Na miarę upośledzenia umysłowego, zapomniałeś dodać. 8) – powiedziałam, szpanując moją umiejętnością mówienia emotikonkami, kiedy tym razem to on spojrzał NadZażenowanym wzrokiem w moją stronę.

– Ta, ja też cię bar--- – zaczął, jednak Opkolandia nie dała mu dokończyć, albowiem nie.

Otóż, zdanie przerwał mu fakt, że dało się słyszeć alarm, jednak z jakiegoś powodu Opkolandia walnęła go errapem tysiąclecia. Zazwyczaj jak to robiła, to oznaczało, że podczas walki z danym przeciwnikiem miało odjebać się coś pierdolniętego. Dodatkowo czerwone, walnięte tylko dla dodania coolności, obracające się światło alarmu poruszało się ewidentnie przyspieszone przez Opkolandię. Normalnie nie ma co, coś srogiego lub popierdolonego się szykowało albo i to, i to, nie daj Nadboże.

– O chÓ. – powiedziałam rozglądając się gwałtownie po bazie, a od tego dramatu aż „j" uciekło do schronu – Dobra, to do zobaczenia wieczorem, coś się odpierdala. – powiedziałam, unosząc się i szybko lecąc do głównego pomieszczenia.

– No heja. – pożegnał się, po czym połączenie zakończyło się.

Kurna, ci złoczyńcy to mieli ostatnio zapierdol, normalnie co chwilę jakiś wyskakiwał ze swymi złozolskimi rzeczami. Może to kolejny od Yurija, cholera wiedziała, prawdopodobnie dowiedziałabym się na miejscu. Liczyłam tylko na to, że obecna walka nie okazałaby się jakaś wymagająca, bowiem dzisiaj trochę średnio już chciało mnie się napieprzać z kimkolwiek. Oczywiście wiadomo, obowiązek to obowiązek i oczywiście, że udałabym się rozjaniepawlić kogo tam bądź, po prostu chciałabym jak najszybciej poradzić sobie z zagrożeniem.


Dłużej zastanowić się nie zdążyłam, bowiem stosunkowo szybko dotarłam do głównego pomieszczenia. Tytani przybyli kilka sekund po mnie, po czym Robin, bowiem niby kuźwa kto inny, sprawdził na komputerze co się odjaniepawlało. I okazało się, że Opkolandia z pojebaniem to w sumie miała rację, bowiem zauważyliśmy na monitorze, że Plasmus, jeden z naszych nie-ludzkich, ale też nie do końca, przeciwników konsumował toksyny, które znajdowały się niedaleko fabryki, w której ostatnio ścieraliśmy się ze Slade'em. Pozornie to nic, bowiem każdy jadł co chciał, a takie istoty jak Plasmus to w ogóle. Jednak skoro konsumował te toksyny, to znaczy, że chciał zdobyć więcej energii na rozpierdol, do czego oczywiście dopuścić nie mogliśmy. Znaczy ja nie mogłam, bowiem przekonałam się nie tak dawno temu, że po Tytanach NadWszystkiego mogłam się spodziewać.

– O lol, Plasmus, tego dawno nie było. – powiedziała Tristitia i błagam, nie mów mi, że powiedziałaś „lol" nieironicznie.

– Znając życie to jakaś przynęta zastawiona przez innego złola, często tak mieliśmy przez ostatnią dekadę. – stwierdził na dobrą sprawę słusznie Cyborg, zakładając ramię na ramię i patrząc w stronę monitora.

– Pewnie ta, bowiem sam to się od stuleci nie udzielał. – powiedziała Terra, odwracając się na chwilę w kierunku Cyborga – No ale dobra, wypadałoby mu napierdolić, może uda nam się go rozjaniepawlić na zawsze. – stwierdziła optymistycznie, bowiem zważywszy na to, jaki jest Plasmus to nie sądziłam, aby udało nam się go roztegesić na zawsze.

– To już chyba szczyt optymizmu wierzyć, że uda się go roztegesić na zawsze. – stwierdził Robin odwracając się w naszym kierunku, kiedy Terra szeroko jak postacie w anime uśmiechnęła się – Anyway, im szybciej się go pozbędziemy tym lepiej, let's go i miejmy to już za sobą. – powiedział, po czym, jak na zawołanie, Raven przeniosła nas w odpowiednie miejsce.

W sumie fakt, dzisiaj też chciałabym już jak najszybciej pozbyć się zagrożenia i wreszcie odpocząć, a nie dano mi tego jak na razie. Nie zdążyłam się jednak zastanowić dłużej, bowiem w chwilę znaleźliśmy się przed fabryką. Najwidoczniej Plasmus nas usłyszał, bowiem odwrócił się w naszym kierunku. Jednak najwidoczniej rzeczywistość zarządziła brak klimatu, bowiem nawet nie zdążył w żaden sposób zareagować na nasze przybycie, gdyż Tristitia The Ułom wytworzyła największą wiązkę dezintegrującą jaką umiała i rzuciła w jego kierunku. Plasmus nie zdążył w żaden sposób się obronić, przez co, gdy wiązka w niego trafiła został zdezintegrowany na zawsze. Normalnie bardziej antyklimatycznej walki chyba nie dało się sobie wyobrazić. No ale na dobrą sprawę w sumie chciałam, aby szybko poszło, a ta akcja ewidentnie przyspieszyła naszą dzisiejszą akcję w tym miejscu.


Chociaż chwila! Kurwa mać! Przecież Plasmus był tak naprawdę człowiekiem, jednak w swej ludzkiej formie mógł się znajdować tylko wtedy, gdy spał! Co do jasnej...?! Oznacza to po prostu, że ta suka Tri ot tak, bez krępacji, zamordowała człowieka!

– No i zajebiście, przynajmniej o jedną przeszkadzajkę mniej. – skomentowała swój wyśmienicie etyczny wyczyn, pocierając dłonie tak, jakby coś z nich strzepywała.

– To. Był. Też. Człowiek. Tylko. Jak. Śpi. Kurwa. Jego. Mać. – powiedziałam, przy każdej kropce robiąc pauzę, aby nie wykrzyczeć jej prosto w twarz, że jest tępą suką, która ma gówno wspólnego z byciem superbohaterem.

– No i chuj. – powiedziała Tri jakby nigdy nic nie odjebała, kiedy ruszyliśmy w kierunku fabryki sprawdzić czy może tam nie znajdował się ktoś, kto ewentualnie by Plasmusa jako przynęty na nas użył – Najważniejsze, że jednego wroga mamy na zawsze z głowy. – stwierdziła, wzruszając ramionami, normalnie nie mogę z tym sześcianem umysłowym.

– Tylko kuźwa, nie mogłaś tego wcześniej zrobić?!?!?!?! – zaczął tak NadDramatycznie Cyborg, że aż czwarty znak zapytania i wykrzyknik przyszły sprawdzić co się stało.

– Nie, bowiem kiedyś jeszcze pozytywnie wpływał na naszą reputację wśród opinii publicznej. – mówiła, podkreślając jak bardzo dla nich jedyne co się liczyło to błyszczenie przed opinią publiczną jak gówno w bajorze – A teraz to już opinia publiczna nie zwraca na to uwagi, więc chuj z nim. – rzekła, ponownie wzruszając ramionami jakby niedawno nie zabiła KURWA CZŁOWIEKA.

– A, lol, faktycznie. – przyznał Cyborg, gdy zbliżaliśmy się do drzwi do fabryki.

Kurna mać, jak oni mnie wkurzali to nie macie najmniejszego pojęcia. Ja bym zrozumiała jakby Plasmus zginął podczas walki, bowiem to po prostu przypadek. Nie zawsze walcząc z kimś się wszystko w stu jeden procentach przewidzi i wypadek zawsze może się zdarzyć. Jednak w tym wypadku dało się bezproblemowo zorientować, że Claire The Pojeb zategesowała go z premedytacją, wszakże każdy wiedział jak działały wiązki dezintegrujące. Normalnie coraz bardziej nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę realizować mój plan udupienia Tytanów. No cóż, do trzynastej godziny następnego dnia została mniej niż doba, więc nie musiałam już nie wiadomo ile czekać. Niemniej, jeszcze parę godzin mi zostało, a szczerze mówiąc chciałabym już swój plan zacząć realizować, no.


Dłużej nie mogłam się zastanowić, bowiem doszliśmy do zamkniętych drzwi. Jednak, zamiast po prostu, jak każdy normalny człowiek by to zrobił, otworzyć je, Robin kopniakiem wywarzył je tak, że aż poleciały przed siebie, przebiły się przez ścianę na drugim końcu fabryki i poleciały w siną w dal. Dziurę w ścianie jak coś kulturalnie naprawiła rzeczywistość. I na cholerę mu to? Nie zawsze musieliśmy cool wchodzić, czasami normalne wbicie z buta do danego pomieszczenia mogło okazać się lepsze. Plus sądziłam, że Jinx, Gizmo i Mamut, bowiem to oni znajdowali się w fabryce i podpierdalali jakieś niewielkie urządzenia, by usłyszeli niespodziewanie otwierające się drzwi.

– Siema kurwa, to znowu my. – powiedziała w ten kulturalny sposób Tristitia The Szambo.

– Łatafak. – powiedział słyszalnie zdziwionym głosem Gizmo, kiedy we troje odwrócili się i spojrzeli na nas zszokowani – Specjalnie wzięliśmy Plasmusa, aby was spowolnił odpowiednio długo! – powiedział, wymachując rękoma jak wkurzone postacie w anime, a Jinx rozejrzała się po pomieszczeniu.

– Umiem kontrolować wiązki dezintegrujące, więc go po prostu zdezintegrowałam, lol. – powiedziała Claire The Szambiarka zginając ręce w bok jakby chcąc wskazać na to, co odjaniepawliła niedawno.

– Ej, ale wiecie, że to też jest człowiek, co nie? – zapytała Jinx wyraźnie się nad czymś zastanawiając – Jasne, tylko kiedy śpi, jednak nadal. – dodała, miło, że ktoś z przeciwnej strony barykady mnie rozumie.

– Widzisz? – zapytałam Tristitię The Ułoma, odwracając się w jej kierunku – Nie tylko ona uważa to za pojebane. – dodałam, wskazując w kierunku naszej różowowłosej przeciwniczki.

– Zamknij ryj. – powiedziała bardzo kulturalnie Tri The Śmietnik, kiedy założyłam ramię na ramię i spojrzałam na nią zażenowanym wzrokiem – Anyway, przez większość czasu człowiekiem nie jest, więc chuj z tym. – dodała, opierając ręce o biodra i z jakiegoś powodu patrząc z wyższością w kierunku naszych dzisiejszych przeciwników.

– No niby tak, ALE NADAL. – odezwał się Mamut, te dwa ostatnie słowa wypowiadając głośniej.

– Eee, po prostu się komu trzeba wmówi, że to był wypadek podczas walki i nic nam się nie stanie. – rzekł Robin JAK GDYBY NIGDY NIC przy czym przy okazji machnął ręką jakby niedawno kompletnie NIC się nie wydarzyło – Anyway – zmienił temat jak zawodowy zmieniacz tematów, opuszczając rękę – to nie wiem na chuj kradniecie te urządzenia, ale po dobroci radzę wam je zostawić. – dodał tym mega sztucznym zdaniem, normalnie sztuczniej mogłaby się wypowiedzieć chyba tylko IVONA.

W odpowiedzi Jinx zaśmiała się i, przywołując swoją elektrokinezę, powiedziała:

– Nie ma tak łatwo.

Po czym rzuciliśmy się do walki z nimi.


Ponownie z jakiegoś powodu przyszło mi walczyć z Jinx, oczywiście nie narzekałam jak coś. Po prostu ciekawym zbiegiem okoliczności wydał mnie się fakt, że już dwie walki z nimi pod rząd musiałam napieprzać się akurat z Jinx. Na początku ona chciała mnie uderzyć za pomocą swej elektrokinezy, jednak udało mnie się uchylić od uderzenia, a następnie kopnąć ją w bok. Przed tym ciosem nie udało jej się obronić, przez co zgięła się odruchowo z bólu. Kiedy to nastąpiło, akurat kiedy rzeczywistość puściła dla klimatu Hell March z Red Alert 3, chwyciłam ją psychokinezą i odrzuciłam w kierunku boku jednego z cylindrów z jakąś zieloną cieczą, osobiście wolałam nie wiedzieć jaką. Nie uderzyła jednak w owy cylinder, bowiem udało jej się wygiąć ręce do tyłu i, że tak to określę, oprzeć się o jego ściany.

– Wy też od Yurija? – zapytałam, przeskakując nad wiązkami elektrycznymi, które po podłodze wystrzeliła w moim kierunku.

– Oczywiście, że tak. – rzekła, po czym na kilka milisekund zamknęła oczy tak, jak szczęśliwe postacie w anime – Typ dobrze płaci, to czemu by nie podpierdalać dla niego co tam bądź. – powiedziała, udowadniając, że kuźwa chyba praktycznie wszyscy złole z Jump City mieli jakieś powiązania z Yurijem.

– Jak ciężko w ostatnich czasach jest trafić na kogoś niezależnego. – stwierdziłam, kiedy Mamut to chyba ostatnio mieszka na siłowni, bowiem jak pierdolnął Terrą o sufit to aż prawie przez owy wyleciała.

– Być może, my tam jedynie mu kradniemy rzeczy elektroniczne przeróżne, bo dobrze płaci. – wypowiedziała ich motywację do kradnięcia tychże urządzeń elektronicznych, chcąc mnie kopnąć, jednak na szczęście udało mnie się uchylić przed ciosem.

W sumie w tym momencie nasza rozmowa zakończyła się, po prostu dalej walczyłyśmy nie odzywając się do siebie. Na dobrą sprawę nie zdziwiłabym się, gdyby praktycznie wszyscy złoczyńcy w tym mieście mieli nawet minimalne powiązania z Yurijem. Kurna, najpierw Slade, potem Doctor Light, teraz Jinx, Gizmo i Mamut...W sumie jako iż typ chciał przejąć władzę nad światem to niby nie dziwne, że tworzył taką wielką siatkę złoczyńców. No ale na razie pozostało mi walczyć z Jinx, zastanowiłabym się później, jak mogłabym Yurija pokonać, aby nie przejął świata.


Jednak ta walka skończyła się...nietypowo. Otóż, w którejś chwili, Jinx strzeliła w moim kierunku wiązkami elektrycznymi, jednak tylko tak, aby mnie odepchnąć. Oczywiście chciałam tego uniknąć, jednak nie udało mnie się to. Przez to wiązki uderzyły we mnie i odepchnęły w kierunku jednego z cylindrów. Na moje nieszczęście, nie zdążyłam się zatrzymać, nie zdziwiłabym się, jeżeli rzeczywistość mi zabroniła, przez co wpadłam do zielonej cieczy. Chyba nie należała do nie wiadomo jak niebezpiecznych, a przynajmniej przy pierwszym kontakcie, bowiem jedyne co mi robiła to parzyła mnie, tak jakby dotknąć garnek stojący na kuchence indukcyjnej, jednak jeszcze nie na tyle długo, aby stał się cholernie gorący. Plus sądziłam, że Jinx by mnie do niebezpiecznej cieczy z premedytacją nie wrzuciła, w końcu ona i jej dwaj koledzy to nie mordercy, a jedynie złodzieje. No ale na stan obecny, po prostu otoczyłam się psychokinetyczną barierą i jak najszybciej z owej cieczy wyleciałam, bowiem po pierwsze mogłabym się w końcu w niej utopić. No a po drugie pieczenie nie należy do przyjemnych uczuć, co nie?


Chociaż, mimo iż ta ciecz nie wpłynęła mi do ust, bowiem podczas krótkiego pobytu w niej miałam owe zamknięte, jakoś zaczęła na mnie wpływać. Otóż, gdy wyleciałam z cylindra i kontynuowałam walkę, na początku pozornie nie wydarzyło się nic, ot dalej napieprzałam się z Jinx. Jednak w pewnym momencie powiedziała coś, co mnie zastanowiło:

– Ładne siwe końcówki. – rzekła, kiedy spojrzałam na nią ze zdziwieniem – Nie wiem co prawda co to za ciecz jest w tych cylindrach – odparła, gdy chciałam ją kilka razy uderzyć, jednak za każdym razem uchylała się od ciosu – jednak fryzjerzy mogliby odkupić to od tej fabryki, w końcu siwy w Opkolandii jest modny. – rzekła, po czym chciała mi podciąć nogi, jednak moja zajebistość umożliwiła mi przeskoczenie nad jej nogami, dzięki czemu jej plan się nie powiódł.

Słysząc to, od razu, zdziwiona spojrzałam w stronę swych końcówek włosów. Faktycznie, Jinx miała rację i obecnie posiadałam je siwe. Jednak jakim NadCudem to się mogło wydarzyć? W końcu jeżeli ta ciecz w zbiorniku okazałaby się kwasem, to prędzej by mi owy włosy spalił, a nie przefarbował końcówki na siwo. Jasne, żyliśmy i żyjemy w Opkolandii, a tutaj absolutnie NadWszystko wydarzyć się może, jednak też bez przesady. Jak dotąd nie słyszałam o przypadku kogokolwiek, komu jakaś nieznana ciecz by włosy przefarbowała, wszakże w Opkolandii do farbowania włosów nadal służyły farby. Serio, w sumie nie miałam koncepcji, dlaczego to mogło się wydarzyć. Dzisiaj już to wiem, jednak skąd wtedy mogłam to ogarniać, co nie?

– Istnieje też opcja, że po prostu rzeczywistości się nudziło. – stwierdziłam, uchylając się od ciosu, jaki moja przeciwniczka chciała mi zadać.

– Nie psuj. – rzekła niezadowolona i nie zdziwiłabym się, gdyby chciała do tej wypowiedzi emotkę jakąś dodać, no ale akurat ona tej zdolności nie posiadała.

– Nie psuję, po prostu jesteśmy w Opkolandii, a tu absolutnie NadWszystko wydarzyć się może. – powiedziałam, kiedy Gwiazdka tak pierdolnęła Gizmo o sufit, że aż się od niego odbił, nie pytajcie jak można się odbić od betonu, w Opkolandii można wszystko i jeszcze więcej.

Po tej krótkiej rozmowie po prostu kontynuowałyśmy walkę, bowiem co innego mogłyśmy robić. Ja w czasie tej walki wiadomo, starałam się na niej jak najbardziej skupić, jednak wiadomo, zastanawiałam się jakim magicznym pierdolonym NadCudem moje końcówki po spotkaniu z tą nieznaną mi cieczą mogły zmienić kolor na siwy. A może po prostu ta ciecz w jakiś sposób aktywowała mój gen 2.0-update 1? Hej, to miało sens, w końcu wiedziałam od niedawna, że go posiadałam, no i też nie wiedziałam jeszcze jak się go aktywowało, więc może po prostu ta ciecz jakoś na niego wpłynęła. Musiałam spytać wujka Google o to, jak aktywuje się gen 2.0-update 1, to może uzyskałabym odpowiedź na tę wątpliwość. No a gdyby okazało się, że faktycznie mój gen 2.0-update 1 się aktywował to już nie mogłam doczekać się momentu, w którym odkryłabym swoje wszystkie zdolności nadprzyrodzone i napierdoliła Tytanom za te lata. Może gdybym sprzedała im wpierdol, to zaczęliby mnie chociaż minimalnie szanować, bowiem inaczej chyba nie dało im się przetłumaczyć, że gówno mieli z superbohaterowaniem i już dawno stali się złoczyńcami, którzy jedyne co to chcieli błyszczeć przed opinią publiczną jak gówno w przeręblu przed rybakiem.


Nie zdążyłam się dłużej nad tym wszystkim zastanowić, bowiem walka stosunkowo szybko skończyła się. Dzisiaj sytuację uratowała Raven, po prostu chwytając naszych trzech wrogów psychokinezą w odpowiednim momencie, akurat kiedy we trzej znaleźli się niedaleko siebie i przytrzymała ich do przyjazdu policji. Rozczarowujące dość zakończenie oraz technicznie czemu nie mogła zrobić tego wcześniej, jednak jakiś sens to miało. Wszakże najciemniej pod latarnią, więc nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że ten pomysł przyszedł jej do głowy niedawno. No ale w sumie to, co jeszcze bardziej podkreśliło niedojebanie umysłowe Tytanów to fakt, że dzisiaj, kiedy przypominam kto z pseudonimem na R uratowała sytuację, to Tytani o nic mnie nie opieprzyli. Jasne, z jednej strony fajnie, że chociaż raz uniknęłam opierdolu, jednak to tylko dolewało oliwy do ognia wbrew pozorom. Udowadniało to po prostu, że Tytani to płaskie pustaki, którzy nie potrafią zdzierżyć, że osoba z jedną nadprzyrodzoną zdolnością raz na jakiś czas mogła zrobić coś dobrze. Serio komentarze na nich się kończyły, nie dość, że zabili Plasmusa, czyli co by nie mówić KURWA CZŁOWIEKA, bowiem nie przynosił im już korzyści wizerunkowych przed opinią publiczną to jeszcze nie potrafili zdzierżyć, że ja również mogłam raz na jakiś czas ratować sytuację. Normalnie nie mogłam doczekać się nawiania od nich, jednak przedtem musiałam ich udupić w oczach opinii publicznej. Na szczęście z każdą godziną znajdowałam się coraz bliżej realizacji tego celu. Znaczy wiadomo, jego realizowanie trochę by zajęło, jednak coś za coś, nie można mieć wszystkiego od razu.

– No siema, kurwa, to znowu my. – Me rozmyślania przerwał fakt, że do pomieszczenia z buta wbiło tych trzech policjantów co zwykle, czyli tych którzy chociażby zwinęli Gizmo i Mamuta z RTV Euro AGD po tej akcji, którą zapewne pamiętacie – Którzy pojebańcy znowu przerwę na kawę nam przerywają? – zapytał, opierając ręce o biodra i rozglądając się w poszukiwaniu swych dzisiejszych celów, w czasie kiedy wywarzone kopniakiem drzwi naprawiła rzeczywistość.

Swoją drogą to co tyle osób miało z robieniem, dosłownie, z buta wjeżdżam do danego miejsca? To cool wyglądało tylko jeżeli wjebało się w ten sposób przez, najlepiej szklany, dach lub jakąś wielką szybę. Przez zwykłe drzwi to po prostu wyglądało niedojebanie, jednak może po prostu ja nie widziałam w tym sensu. W Opkolandii trendy również się zmieniały i o ile chociażby w kwestii gestów zawsze pozostawało kilka stałych, tradycyjnych gestów, które należało kultywować, to w innych kwestiach moda się zmieniała. Może po prostu nie wyczaiłam momentu, w którym takie wbijanie do pomieszczenia stało się cool, bowiem umówmy się, trendów jakichkolwiek to ja specjalnie nie śledziłam, bowiem na dobrą sprawę chuja mnie to obchodziło.

– Standardowo, Jinx, Gizmo i Mamut. – odpowiedziała na pytanie policjanta Terra, wskazując w stronę naszych wrogów.

– Dżezis, oni chyba są wszędzie. – skomentował rozglądający się policjant, gdy wraz ze swymi dwoma kolegami z pracy podeszli do trójcy – Nie zdziwię się, jeżeli kiedyś miasto wybuchnie i to będzie wasza wina. – powiedział, kierując te słowa do Jinx, Gizmo i Mamuta oczywiście.

– Ej, my nie chcemy nic niszczyć! – zaczął Gizmo, gdy policjanci wyjęli kajdanki – Jedynie coś podpierdolimy i tyle. – dodał i w sumie fakt, bowiem to zwykli złodzieje, mimo iż fakt, w Jump City chyba najpopularniejsi.

– Cicho tam w tyle i nie psuj. – rzekł niezadowolonym głosem drugi z policjantów, gdy Raven puściła ich oraz przy okazji Gizmo szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

Chciałabym posłuchać jeszcze ich rozmowę, bowiem zawsze mogłaby się okazać ciekawa, jednak nie miałam okazji, bowiem Tristitia The Szmatex przeteleportowała nas do naszej bazy. Kuźwa, szkoda, no, bowiem może ich to nie obchodziło, jednak ja bym chciała też posłuchać casualowe rozmowy po tym, jak policjanci złodziei schwytali. Chociaż na dobrą sprawę fakt, czego mogłam oczekiwać od grupy osób, którym zależało jedynie na błyszczeniu przed opinią publiczną jak gówno w przeręblu przed rybakiem.


Zaś po znalezieniu się w bazie ruchem jednostajnie przyspieszonym udałam się w kierunku pokoju, tak na wszelki wypadek, gdyby Tytanom jednak przyszedł do głowy jakiś powód do opierdolenia mnie. Chciałam po prostu tego uniknąć, bowiem chyba nikt nie lubił opierdalania bez powodu lub z gównopowodu. Dlatego też szybko udałam się do pokoju i po zamknięciu się w nim jebnęłam się na łóżko. Nadboże, dajcie mi po prostu do momentu spotkania z mym BFF-em odpocząć. Serio ten dzień mnie na dobre wykończył, a jeszcze się nie skończył. Po prostu uznałam, że jeżeli by teraz rzeczywistość dała mi chociaż trochę odpocząć to z wielką chęcią skorzystałabym z tego przywileju, a potem spróbowałabym zaplanować jak przynajmniej spowolnić Yurija w realizacji jego pojebanego jak on planu. No nie istniały rzeczy niemożliwe, no, wiedziałam, że posiadał nie dość, że znacznie większą potęgę ode mnie to jeszcze dostęp do konsoli rzeczywistości oraz DEVCON-u, jednak wszystko dało się osiągnąć jeżeli by to dobrze zaplanować. Serio szkoda, że Tytani nie raczyli nic zrobić w tej sytuacji, bowiem akurat ich pomoc by się przydała, może wtedy przynajmniej spowolnienie Yurija poszłoby łatwiej. No ale nie, po co, Tytani zamiast przyznać, że nie zeszli ze sceny, gdy nadszedł ich czas, po prostu woleli udawać superbohaterów. Ciekawiło mnie jakby opinia publiczna zareagowała, gdybym wyjawiła im prawdę na temat ich ulubionego zespołu superbohaterów. Na sto procent rozniosłoby się to w mediach i kolejne dziesięć dekad by o tym trąbiono, ale nie dziwne. Gdybym pełniła rolę przeciętnego cywila, który nie znał od środka Młodych Tytanów, to po tym, jak kreowali się w mediach oraz po fakcie, że Jump City nadal istniało, również uważałabym ich za bohaterów. Także gdyby się okazało, że całe życie byłam oszukiwana to bym również się wręcz NadZs(z)okowała. Ba, od momentu, gdy Tytani zaczęli traktować mnie tak, jak zaczęli, to też przeżyłam szok, że nie okazali się takimi, za jakich ich uważałam po ich występach w mediach oraz fakcie, że Jump City jeszcze nie wyleciało w kosmos, bowiem przestępczość to tu jednak spora. Hej, w sumie ciekawe jakby Batman zareagował, gdyby się dowiedział, co odjaniepawla jeden z Robinów. Wkurwiłby się, to na stówę, bowiem wątpię, aby zależało mu na tym, aby któryś z Robinów ot tak o przeszedł na stronę zła. Błagam, oby kiedyś, gdybym upubliczniła prawdę o Tytanach aby ten news dotarł do Gotham City, błagambłagambłagam. Przynajmniej Robin by dostał zasłużony opierdol.

– Siema, siema kurwa witam. – usłyszałam to wielce elokwentne i kulturalne przywitanie wypowiedziane przez kurwa Gordona.

Słysząc to, od razu usiadłam i faktycznie, zauważyłam, że tutaj przybył. Jasne, mógł zatrzymywać czas oraz się teleportować, wszakże to drugi Nadbóg, jednak nie sądziłam, że by tu dzisiaj przybył. Czyżby tak bardzo nie mógł się doczekać spotkania ze mną, że uznał, że to przyspieszy?

– O, hej Gordon. – powiedziałam pozytywnie zaskoczona widząc go – Co ty tu robisz dzisiaj? – zapytałam, kiedy usiadł na łóżku koło mnie.

– Jako iż wiem do jakiej drużyny należysz – zaczął, kiedy spojrzałam na zegarek, który z dupy wziął się na mojej ręce, jednak tak jak podejrzewałam Freeman zatrzymał czas – to nie zdziwię się, jeżeli jutro coś by ci przeszkodziło w zobaczeniu się ze mną. – stwierdził w sumie fakt, bowiem cholera wie, kiedy jakiemuś złoczyńcy zachciałoby się zacząć knuć coś niecnego – Także skoro teraz i tak nic nie robisz to uznałem, że zatrzymam czas i wpadnę dzisiaj. – dodał, kiedy mimo zatrzymanego czasu rzeczywistość puściła cicho w tle „DAT PHONK" Kordhella, bowiem brak klimatu należało podtrzymywać.

– W sumie fakt, szczególnie, że to miasto pod względem przestępczości jest chyba na drugim miejscu zaraz po Gotham. – zauważyłam, na chwilę spuszczając wzrok i zastanawiając się jak zacząć mówić na temat tego, do czego potrzebowałam pomocy jednego z mych wujków.

– No nie, na trzecim, na drugim jest Metropolis****. – storpedował mój ranking, kiedy spojrzałam na niego z zażenowaniem.

– Japa. – zripostowałam zażenowanym głosem w ten wybitnie ambitny i kulturalny sposób, gdy NadGordon szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

– No co chcesz, prawdę mówię. – rzekł, gdy ściana obok nas, mając kompletnie wyjebane w zatrzymany czas, zaczęła falować w rytm puszczonej przez rzeczywistość nuty, jednak jako iż to typowy dzień w Opkolandii to ja i NadFreeman nie zwróciliśmy na to większej uwagi – Anyway, lepiej gadaj jak tam ci się z Tytanami żyje. – powiedział, przy okazji świadomie lub nie, po nim to cholera wiedziała, przechodząc do tematu, który chciałam zacząć.

W tym momencie po prostu opowiedziałam mu o tym, jak się mi żyło wśród tutejszej grupy superbohaterów oraz przy okazji w odpowiednim momencie powiedziałam mu do czego potrzebowałam jego pomocy. Nie miało sensu owijać w bawełnę, szczególnie, że to jeden z powodów, dla których sama chciałam się z nim spotkać. Dodatkowo opowiedziałam mu o tym, jak traktowali mnie podczas naszych wspólnych misji, bowiem na dobrą sprawę to też istotna kwestia jeżeli miałam mówić o tym, jak Tytani mnie traktowali. Oczywiście opowiedziałam mu również o Gregorym, z którym raz na jakiś czas się spotykałam oraz często rozmawiałam, a także dzięki któremu miałam w Jump City przynajmniej kogoś, komu ufałam i mogłam się wygadać. Nie mówiłam mu jedynie o sytuacji z Yurijem, bowiem mimo iż gadałam z Nadbogiem vol. 2 to nie wiedziałam czy powinnam. Plus co by nie było to sądziłam, że jeżeli Yuri obecnie stanowiłby dla świata jakieś NadPoważne zagrożenie, to Gordon by go dawno zdezintegrował, także ta. Sądziłam, że sama sobie poradzę oraz, że miałam czas, aby w pojedynkę go spowolnić.


Kiedy jednak skończyłam to wszystko opowiadać, ujrzałam nad głową jednego z mych wujków znaczek buforowania. Typowa reakcja na usłyszenie takich wiadomości, szczególnie że jako iż praktycznie w ogóle nie używał swej wiedzy NadAbsolutnej to miał prawo nie wiedzieć jak w rzeczywistości prezentowali się członkowie Tytanów. No ale jako iż Freeman to drugi Nadbóg, to szybko załadował się, jakkolwiek to brzmiało w odniesieniu do człowieka.

– ↓wat – powiedział indeksem dolnym, nawet nie stosując Shifta oraz kropki od tego NadDramatu.

– Też było to dla mnie szokiem, kiedy zaczęli mnie traktować tak, jak już ponad dekadę mnie traktują. – stwierdziłam, kiedy mimo zatrzymania czasu ponownie zaczęłam czuć się obserwowana, serio nie zdziwiłabym się, gdyby powodował to Yuri, wszakże przypominam, że typ miał dostęp do jebanego DEVCON-u i konsoli rzeczywistości – Jednak niestety Jump City najwidoczniej ma po prostu pecha w kwestii drużyny superbohaterów. – rzekłam, a jako iż mówiłam prawdę, to rzeczywistość najwidoczniej kazała NadGordonowi wierzyć, wnioskując po dalszej części tej debaty – Właśnie dlatego jest mi potrzebna ta funkcja konsoli rzeczywistości, o której mówiłam, aby udupić Tytanów w oczach opinii publicznej. – stwierdziłam, zakładając ramię na ramię i słysząc, że przez korytarz przeturlały się cztery avocado, mające kompletnie wyjebane w zatrzymany czas, jednak jako iż to też stanowiło normę w Opkolandii to się tym nie przejęliśmy.

– Nie no, spoko, wiadomo, że w takiej sytuacji ci ją udostępnię, jednak jest to dla mnie nie do pojęcia, że jakakolwiek grupa superbohaterów może się tak zachowywać. – powiedział krzyżując nogi, a ja psychokinezą odgarnęłam włosy, które prawdopodobnie w celu dodania klimatu opadły mi na twarz – Podejrzewałbym, że jeżeli z jakiegoś powodu nie mogliby lub nie chcieliby dalej ratować dupy miastu to by po prostu z tego zrezygnowali, a nie odpierdalali manianę. – dodał i faktycznie, to logiczne wyjście, jednak jak widać logika i Tytani to dwa światy, które nigdy nie miałyby crossoverów ku naszemu nieszczęściu.

– No to by było sensowne rozwiązanie – zaczęłam, zwracając na chwilę głowę w lewo i spuszczając wzrok – Jednak jak widać dla Tytanów nie jest to takie oczywiste. – dodałam, ponownie zwracając wzrok w kierunku mego wujka.

– Oby się nie okazało, że w całym jebanym USA jedynie Justice League i Justice League of America trzymają jakikolwiek poziom. – rzekł i niech mnie kuźwa nie straszy, to jakaś masakra by była, gdyby Ameryka miała aż takiego pecha do superbohaterów.

– Bez przesady, to nawet jak na Opkolandię nie brzmi prawdopodobnie. – stwierdził, przy czym machnął ręką, gdy rzeczywistość, mając kompletnie wyjebane w zatrzymany czas, puściła cicho w tle najbardziej niepasującą do klimatu nutę, czyli „VOOM" Hensonn – Najwidoczniej po prostu to konkretne miasto ma pecha jeżeli chodzi o główną drużynę superbohaterską, to akurat w Opkolandii jak najbardziej może się zdarzyć. – rzekł, zakładając nogę na nogę, bowiem to również jeden z popularnych gestów w Opkolandii, mimo iż mniej niż zakładanie ramienia na ramię czy opieranie rąk o biodra, no ale jednak.

– Obyś miał rację. – powiedziałam i akurat w wypadku Gordona wszystko mogło się zdarzyć, bowiem on właściwie nie korzystał ze swej wiedzy absolutnej, jeżeli to by zrobił to należało wyjmować Crunchips, otwierać szampana i robić imprezę.

– Ja zawsze mam rację, lol. – rzekł tak ultra NadNieskromnie, że aż jebnęłam facepalma jak stąd na Antarktydę w dwie strony – :D – skomentował w ten wybitnie ambitny sposób moją reakcję, szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami.

– Akurat ty jak skorzystasz ze swej wiedzy NadAbsolutnej to można imprezę robić, więc no. – powiedziałam, gdy nie wydawał się zadowolony faktem, że storpedowałam mu jego NadNieskromne podejście do życia.

– Nikt nie prosił o dodatkowy komentarz. ;===; – mówił, nie przestając szpanować swoją umiejętnością mówienia emotikonkami, kiedy w odpowiedzi szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się – W każdym razie – rzekł, odpalając konsolę rzeczywistości – poza Tytanami to jak ci się egzyści w Ju-Es-Ej? – zapytał, robiąc w niej jakieś niecne rzeczy i osobiście bym się nie zdziwiła, gdyby udostępniał mi ową opcję kamery.

– Normalnie, przynajmniej jednego przyjaciela sobie znalazłam, więc to zawsze jakiś plus. – powiedziałam, krzyżując nogi i opierając dłonie o materac – Nazywa się Gregory Turner i jest naprawdę spoko, cieszę się, że go poznałam. – dodałam, na chwilę spuszczając wzrok i zastanawiając się po jak długim czasie nagrywania potajemnego tego, co odjaniepawlali Tytani najlepiej ujawnić to na Time Square – A tak poza tym, jeżeli Tytani danego dnia nie zdecydują się nade mną znęcać ot tak, bo tak oraz żaden złoczyńca nie atakuje to jest normalnie. – dodałam, unosząc wzrok i odwracając go w stronę Freemana, który, wnioskując po ilości tekstu widocznego w konsoli rzeczywistości ewidentnie udostępniał mi ową kamerkę.

– W sumie lepsza normalna, w miarę ofc, egzystencja niż to, co przeżywałaś w dzieciństwie oraz części dorosłości. – dodał, oczywiście to „of course" legitnie mówiąc skrótem, ciekawe co robił potem z tymi kilkoma zaoszczędzonymi sekundami, przy okazji chyba kończąc udostępnianie mi owej funkcji konsoli.

– Weź mi nawet o tym kurwa nie przypominaj. -___- – rzekłam, również chwaląc się swoją umiejętnością mówienia emotikonkami, kiedy NadGordon szeroko jak dwie postacie z anime razem wzięte uśmiechnął się – Chciałabym w sumie jeszcze kiedyś spotkać się z moimi rodzicami. – rzekłam, na chwilę odwracając wzrok w stronę okna.

– Może jeszcze kiedyś się spotkacie, wszakże to nie niemożliwe. – powiedział i może i tak, jednak naprawdę nie wiem jakie zbiegi okoliczności musiałyby się wydarzyć, abym się z nimi spotkała – Znaczy najłatwiej z Anatolijem, bowiem mimo iż twoja matka też nadal żyje to jednak z nią o wiele ciężej byłoby się spotkać, jednak zawsze to coś. – dodał to skandalicznie długie zdanie i aż mnie zaciekawił kim była moja matka, bowiem pamiętałam mimo wszystko jak wyglądała i wyglądała po prostu jak przeciętna, Opkolandyjska kobieta – Plus akurat z Anatolijem nieciężko się spotkać, ja z nim na przykład często gadam. – dodał, wyłączając konsolę rzeczywistości, tym samym udowadniając, że skończył udostępnianie.

– Aż się boję zapytać, kim jest moja matka, że spotkanie jej byłoby ciężkie. – rzekłam z lekkim dystansem, prostując nogi, kiedy NadFreeman szeroko, ale przynajmniej nie jak postacie w anime, uśmiechnął się.

– Lepiej nie pytaj, tak będzie lepiej dla twojej normalności, a właściwie jej resztek. – dodał, gdy pod koniec tego zdania spojrzałam na niego z NadNadNadZażenowaniem.

– Jeb się, przecież jestem normalna. – powiedziałam, gdy cholera wie czemu rzeczywistość zmieniła tło na gif z szybko poruszającą się na czarnym tle emotką „XD".

– Lol, nawet rzeczywistość wie, że nie jesteś normalna. – powiedział, wskazując na wstawiony przez nią gif – Poza tym jesteś córką Anatolija, nie możesz być normalna. – dodał, wytwarzając niedaleko siebie podnóżek z psychokinezy zrobiony – A tak w ogóle, zmieniając temat – zmienił temat jak zawodowy zmieniacz tematów, zakładając ramię na ramię, bowiem popularne w Opkolandii gesty należało kultywować, niezależnie od pełnionej przez siebie roli w multiwersum – to już ci tę kamerkę udostępniłem, jak będziesz chciała na przykład jakieś nagrania usunąć, bowiem będą chuja wnosiły do tego, po co ci ta kamerka potrzebna lub na przykład zacząć je udostępniać to wystarczy, że interfejs owej kamerki przywołasz siłą woli. – wyjaśnił tym skandalicznie długim zdaniem, kiedy rzeczywistość przestała igzdakować, a ja zastanawiałam się w jaki sposób ową siłą woli miałam to okienko sterowania kamerą włączyć, bowiem przypominam, że ja nie pełniłam roli Nadboga, a ten interfejs to jakiś fragment konsoli rzeczywistości, którą ot tak o mogli włączać jedynie Nadbogowie i Yuri, ten cheater pierdolony.

– Nie no, spoko, dzięki, jednak – zaczęłam, gdy oparł nogi o stworzony przez siebie podnóżek – jak mam ową siłą woli ten interfejs włączyć? – zapytałam, kiedy wytworzył za sobą pomarańczową barierę, ewidentnie niestworzoną za pomocą jego psychokinezy, wnioskując po kolorze – W końcu to też część konsoli rzeczywistości, a ją ot tak o możecie włączać jedynie ty, Zardonic i ten wasz Zarząd. – zauważyłam ten odwieczny NadFakt, gdy oparł się o wytworzoną przez siebie barierę, a ja, widząc to, spojrzałam w jego kierunku z NadZażenowaniem – Nie za wygodnie ci? – zapytałam równie NadZażenowanym głosem, kiedy szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

– No co, skoro już mam Complete Arsenal to trzeba go wykorzystywać. :DDD – powiedział, kontynuując szpanowanie swoją umiejętnością mówienia emotikonkami i ewidentnie rozsiadając się jakby był u siebie w domu, no co za typ.

– Ale też bez przesady, we wszystkim są jakieś granice, które tutaj już dawno zostały wykopane za okno. – rzekłam nadal NadZażenowanym głosem, gdy szerzej uśmiechnął się, a rzeczywistość zmieniła nutę w tle na jeszcze bardziej niepasującą do klimatu, czyli „TORA" DIGITAL REY.

– Ty też tak czasem robisz, więc tym bardziej ja mogę. – powiedział i no spoko, jednak on zawsze, kiedy do kogoś przyszedł, to się tak rozsiadał.

– Nie no, spoko, jednak ja nie robię tego praktycznie co chwilę. – rzekłam, gdy za oknem, mimo zatrzymanego czasu, dało się słyszeć, że Nyan Cat na wyjebce sobie przeleciał – A ty zawsze, gdy do kogoś przyjdziesz, to się tak rozsiadasz. – zauważyłam, zakładając ramię na ramię, bowiem popularnych w Opkolandii gestów nigdy za wiele.

– Bowiem jestem Nadbogiem, więc mogę. – powiedział, kiedy jebnęłam facepalma nad jego mentalnością – Hehe :DDD – skomentował moją reakcję, nie przestając szpanować swoją umiejętnością mówienia emotikonkami – Anyway, wracając do twego pytania, to akurat ty jesteś królową Mary Sue, więc sobie bezproblemowo dasz radę. – rzekł, ewidentnie pomijając fakt, że mimo iż piastowałam rolę królowej Mary Sue to jakieś ograniczenia miałam – Wystarczy pomyśleć, że chcesz wywołać ten interfejs i tyle. – dodał, kiedy chciałam spojrzeć na zegarek, ale przypomniałam sobie, że przecież czas został zatrzymany.

– Rola królowej Mary Sue też ma jakieś ograniczenia, ale OK. – zauważyłam, no ale w sumie jakbym nie mogła sama wywołać tego interfejsu, to raczej by mi tej kamerki nie udostępniał, bowiem jaki byłby w tym sens.

– Jednak bez przesady, to tylko niewielka funkcja konsoli rzeczywistości, a nie cała konsola czy jebany cały DEVCON, aby do wywołania owego potrzebna była odpowiednia OP-ność oraz dodatkowo posiadanie dostępu. – wypowiedział to kolejne w pizdet długie zdanie, odwracając na chwilę wzrok w stronę wielce interesującej ściany naprzeciwko łóżka, jednak jako iż nie zauważył tam nic interesującego to ponownie spojrzał w moim kierunku – A tak poza tym, ładne siwe końcówki. – zmienił temat i w sumie zdziwiłabym się, gdyby ich nie zauważył, bowiem to jednak nowy element mego wyglądu.

– Wiem, nie mam szczerze mówiąc pojęcia jakim cudem one się zrobiły. – zaczęłam, również zwracając wzrok w kierunku owych, unosząc przy tym nieco jeden z fragmentów włosów – Niby dzisiaj wpadłam podczas walki przypadkiem do jakieś zielonej cieczy i to po kąpieli w owej takie się stały, jednak nie mam zielonego pojęcia jaki to ma związek. – dodałam i ewidentnie mieliśmy dzisiaj jakiś dzień długich zdań, bowiem nawet ja zaczęłam takowe wypowiadać, co niby często się w Opkolandii zdarzało, jednak i tak zawsze to dziwnie brzmiało jak dużo takich zdań się wypowiadało.

– Prawdopodobnie był to jakiś kwas czy coś w tym stylu i zaczyna to triggerować twój gen 2.0-update 1. – rzekł, a skoro ON również potwierdził, że miałam owy gen, to oznaczało, że Yuri ewidentnie nie kłamał oraz dane w DEVCON-ie nie zostały zafałszowane.

Kurna, naprawdę ciężko przychodziło mi uwierzyć w to, że odziedziczyłam tenże gen po moim ojcu. Wiadomo, nigdy przede mną, a przynajmniej z tego co ogólnie wiadomo, nie urodził się nikt 2.0-update 1, więc nie dało się określić za bardzo z jakim prawdopodobieństwem ten gen dało się odziedziczyć. Znaczy też nie interesowałam się do tej pory tym jakoś specjalnie, może po mnie na przykład w innych częściach multiwersum jacyś ludzie 2.0-update 1 się urodzili, chociaż też powątpiewałam. W końcu akurat wiedziałam, że mój ojciec stanowił jedyną istotę 2.0-update 1 w całym multiwersum, no a naturalnie, ot tak o, 2.0-update 1 nie dało się stać po prostu. No ale nawet jakby to aż się nie chciało wierzyć, że mogłam mieć AŻ TAKIE NadSzczęście wręcz, kiedy od momentu, gdy miałam cztery lata przez trzy-cztery dekady prześladował mnie wręcz NadPech. To w sumie tylko udowadniało, że mój gen MS nie zawodził i na sto dziesięć procent pełniłam rolę królowej Mary Sue.

– Aż się nie chce wierzyć w to, że mogłabym mieć takie NadSzczęście. – rzekłam po chwili, spuszczając wzrok w kierunku materaca – Przez większość życia miałam wręcz NadPecha, więc no, dla mnie to jest niespotykane. – dodałam, ponownie unosząc wzrok i kierując owy w stronę jednego z mych wujków.

Jak już się jest królową Mary Sue bądź królem Garych Stu to w końcu w życiu takowej NadSzczęście musi się wydarzyć, bowiem inaczej nie byłoby się po prostu królową Mary Sue bądź królem Garych Stu. – dodał tym kolejnym nieludzko długim zdaniem, zginając nieco lewą rękę w boczny bok jakby chcąc wskazać na to wszystko o czym mówił – No a ty miałaś pod tym względem po prostu NadSzczęście genetyczne, a to też się liczy. – mówił, opuszczając rękę, gdy na ten moment na chwilę przestałam czuć się obserwowana, czyli zapewne Yuri gdzieś polazł, miło, że chociaż na chwilę przestał mnie obserwować – Co prawda owe musi być aktywowane przez czynnik zewnętrzny, jednak najwidoczniej już do tego doszło. – podsumował swoją wypowiedź, gdy materac z nudów zaczął falować w rytm puszczonej przez rzeczywistość muzyki, jednak jako iż w Opkolandii to NadNorma to się tym nie przejęłam specjalnie.

– Ile w ogóle zajmuje pełne aktywowanie tego genu? – zapytałam, bowiem w sumie miło byłoby stać się 2.0-update 1 jak najszybciej.

– Z dwanaście do dwudziestu czterech godzin przeciętnie, zależy od czynnika triggerującego. – zaczął napierdalanie ekspozycją, nieco zsuwając się wzdłuż swego oparcia – Jak czynnik triggerujący prawie że doprowadza do śmierci danej osoby to wtedy nawet w trzy godziny może się aktywować. – wyjaśnił i w moim wypadku raczej to by się nie wydarzyło, bowiem czymkolwiek ta ciecz by się nie okazała, to jednak po kontakcie z nią nie skończyłam na OIOM-ie, chociaż w sumie też nie wiadomo jak gen MS wpływał na kontakt z tą cieczą – Także no, cholera wie jak będzie w twoim wypadku, po prostu musisz poczekać. – podsumował, zakładając ramię na ramię, bowiem popularne w Opkolandii gesty to NadŚwiętość, niezależnie od tego jaką rolę w multiwersum się spełniało.

– Najważniejsze, że jego aktywacja nie trwa, nie wiem, pół roku. – rzekłam, kiedy chciałam sprawdzić godzinę, jednak szybko przypomniałam sobie, że przecież Gordon zatrzymał czas – Bowiem tak szczerze to nie mogę się doczekać, aż mnie się aktywuje. – powiedziałam i w mojej sytuacji taka niecierpliwość to chyba norma.

W odpowiedzi Freeman jedynie zaśmiał się, po czym rzekł:

– Akurat w twojej sytuacji niespecjalnie mnie to dziwi. – rzekł, gdy odgarnęłam włosy, które chamsko opadały mi na twarz – Przynajmniej jak zyskasz nowe moce, to będziesz mogła im napierdolić tyle razy ile mają liter w imionach, nazwiskach i pseudonimach łącznie. – powiedział, kiedy ja, słysząc jego mentalność, jebnęłam dwa facepalmy jak stąd na Antarktydę w dwie strony – No co? – zapytał, widząc moją reakcję.

– Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie jestem aż tak pierdolnięta. -___- – powiedziałam NadNadNadNadNadNadZażenowanym głosem, opuszczając ręce i widząc, że szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

– Jesteś córką Anatolija, nie możesz być normalna. – rzekł, gdy spojrzałam w jego kierunku z jeszcze większym NadNadNadNadNadNadZażenowaniem.

– Swoją drogą fakt, szczególnie, że będąc twoją i Zardonica siostrzenicą to już w ogóle normalna być nie mogę. – odparłam, kiedy teraz to on spojrzał w moją stronę NadNadNadNadNadNadZażenowanym wzrokiem – :D – skomentowałam w ten ultra ambitny sposób jego reakcję, nie przestając szpanować moją umiejętnością mówienia emotikonkami.

– No ja jestem normalny, spierdalaj. – rzekł najśmieszniejsze zdanie na dzień dzisiejszy, po którym rzeczywistość ponownie zmieniła tło na taki sam gif z emotką „XD" co ostatnio – No o co wam kurwa chodzi? – zapytał, opierając ręce o biodra i rozglądając się, jednak widząc tylko wiadomo jaki gif.

– Może o to, że jesteś najbardziej pierdolnięty z naszej rodziny? – zaproponowałam, zginając nieco prawą rękę w bok jakby na całą moją rodzinę chcąc wskazać.

– No chyba ty. – rzekł tą zajebistą ripostę, po której aż jebnęłam facepalma tak głośnego, że dało się go słychać w NadWszechświecie*****.

– Twój wiek to liczba nie zdziwię się jeżeli dwunastocyfrowa, kiedy ty wreszcie znormalniejesz? – zapytałam NadZażenowanym głosem, przy okazji opuszczając rękę, kiedy NadGordon szeroko jak postacie z anime uśmiechnął się.

– Nigdy :D – odpowiedział, również chwaląc się swoją umiejętnością mówienia emotikonkami.

– ;===; – odparłam w ten nieziemsko ambitny sposób, normalnie mówienie emotikonkami über alles in der Welt.

– ;"""DDD – rzekł także nieziemsko ambitnie, gdy aż rzeczywistość słysząc naszą emotkową debatę jebnęła osiem facepalmów, nie pytać jak to możliwe, to Opkolandyjska rzeczywistość, ona mogła NadWszystko i jeszcze więcej.

I właśnie taki okazywał się na co dzień NadFreeman, jednak ja osobiście wbrew pozorom na to nie narzekałam. Przynajmniej jak on się pojawiał to nudą nie zawiewało, a z tego co wiedziałam to z charakteru taki był od zawsze, więc nie żeby udawał takie zachowanie czy coś. Co do obecnej rozmowy to jeszcze długo, dłuuugo ze sobą pogadaliśmy tak właściwie o dupie Maryni, no a nie zamierzam zanudzać was całą naszą rozmową, bo szczerze mówiąc to niczego ciekawego byście się z niej nie dowiedzieli, także po co zasypywać was nieistotnymi informacjami. Nie wiem ile gadaliśmy, wszakże przypominam, że drugi Nadbóg przybywając do mnie zatrzymał czas. Niemniej cieszyłam się, że kurna wreszcie po tylu latach mogłam z nim pogadać. Z całej mej rodziny, zaraz po mym ojcu, jego lubiłam najbardziej. No i też wiadomo, skoro tyle się nie widzieliśmy to nie dziwne, że nasza rozmowa trwała aż tak cholera wie ile. Kiedy jednak w pewnym momencie mój wujek już musiał iść po prostu pożegnaliśmy się i uznaliśmy, że tak na co dzień pozostaniemy w kontakcie przez Instagrama. Jak dobrze, że twórcy Instagrama wpadli na pomysł dodania na tę platformę wiadomości prywatnych, to by mi teraz życie ułatwiło. Do tej pory z owej funkcji nie korzystałam tak właściwie wcale i zastanawiałam się na chuj ona komu, jednak teraz się przekonałam, że w rzeczywistości owa miała sens.


W każdym razie, kiedy Gordon polazł gdzie tam bądź używając do tego teleportacji oraz puścił czas w ruch ja na stan obecny zajęłam się sobą, bowiem miałam jeszcze sporo czasu do wieczornego spotkania z Gregorym. Dzisiaj to głównie czytałam, a mianowicie czytałam książkę „Naucz się uczyć" Sebastiana Leitnera, bowiem zachęciła mnie do tego opisem na tyle okładki. Jednak jeżeli chodzi o treść to właściwie na stan obecny czytałam ją tylko po to, aby zobaczyć jak bardzo niedojebany mógł się jeszcze autor, czy właściwie aŁtor okazać. Generalnie ta książka, jeżeli ktoś z was by jej nie znał, bowiem może na przykład mieszkacie w świecie, w którym owa nie istnieje, reklamowała się jako poradnik odnośnie tego, jak nauczyć się...uczyć. Jednak w rzeczywistości ten (nowo)twór stanowił jedną, wielką reklamę metody nauki stworzoną przez aŁtora, która zła się nie wydawała i może bym ją nawet przetestowała, gdyby nie fakt, że aŁtor tak agresywnie, w sumie chamsko i nachalnie ją reklamował w tym wanna be poradniku. Normalnie tego typu książkę mogłabym przeczytać w jeden, maksymalnie dwa lub ewentualnie, jeżeli czasu bym za wiele nie miała, trzy dni, jednak ta stanowiła ewenement. Czytałam ją już tydzień, bowiem ze względu na to, jak aŁtor ją napisał naprawdę ciężko się ją czytało bez chęci wypierdolenia jej za okno. Dlatego do przeczytania jej do końca motywowałam się tym, że po prostu sprawdzę jak bardzo niedojebany aŁtor mógł się okazać. Tak poza tym, to nie działo się od mego niespodziewanego dzisiaj spotkania się z Gordonem do spotkania już planowanego z mym przyjacielem nic wartego uwagi. Na szczęście żadni złoczyńcy nie wpadli na pomysł, aby obecnie zacząć działać, Tytani chyba się czymś zajmowali, bowiem żaden z nich nie przyszedł mi sprzedać wpierdolu za byle gówno, Gwiazdka również mi nie przeszkadzała, normalnie popołudnie idealne, nic tylko chcieć je zapętlić.


No ale w końcu musiałam wyjść na spotkanie z Gregorym, dlatego też odpowiednio wcześnie zaznaczyłam moment, w którym skończyłam ten wanna be poradnik czytać, odłożyłam go na miejsce i przy pomocy mej psychokinezy wyleciałam z pokoju oraz z podziemi, bowiem przypominam, że nasza baza znajdowała się w starej, podziemnej bazie Slade'a. Kiedy natomiast tak leciałam w kierunku odpowiedniej kawiarni zaczęłam się zastanawiać nad dzisiejszymi zdarzeniami podczas walki z naszym ulubionym trio złodziei. Po pierwsze i najważniejsze żałowałam, że nie miałam jak sprowadzić Tristitii do więzienia. Kurwa jebana mać, przecież ona dzisiaj bezpretensjonalnie zabiła człowieka i to jeszcze ewidentnie z premedytacją. Jak Plasmus wyglądał każdy wiedział, jednak kiedy spał to nadal pozostawał zwykłym człowiekiem, który po prostu musiał spać, aby pozostawać w ludzkiej formie. Jakby go zabiła podczas walki to nie miałabym do tego problemu, bowiem to się może zdarzyć, wszakże nie przewidzi się wszystkiego. Jednak kurwa nie wtedy, gdy zrobiła to bezpretensjonalnie i to w sumie jeszcze z takim debilnym argumentem, jaki zapewne pamiętacie, który podkreślał, że jedyne na co Tytani zwracali uwagę to opinia publiczna i aby błyszczeć przed nią jak gówno w przeręblu. Mogliby się też w sumie zastanowić, że Jinx, Gizmo i Mamut również nie popierali tego, co Tri odjebała, jednak najwidoczniej ich niedojebanie nie pozwalało im na to. Nie potrafiłam i w sumie do dzisiaj nie potrafię zrozumieć jakim cudem udawanie superbohaterów jeszcze im się znudziło. Ja bym na ich miejscu już dawno przyznała przed samą sobą, że stałam się złoczyńcą i po prostu nie udawałabym tej dobrej. Po prostu hipokryci z nich i tyle.


Tak poza tym, to też myślałam na temat tego wepchnięcia mnie przez Jinx do zbiornika z zieloną cieczą, tym, że me końcówki włosów stały się siwe oraz nad słowami mego wujka na ten temat. Jasne, Jinx nie mogła wiedzieć, że posiadałam nieaktywowany gen 2.0-update 1, a nawet jeżeli by wiedziała, że owy miałam, to z jej perspektywy powinno jej zależeć na tym, abym nigdy go nie aktywowała, bowiem nigdy nie wiadomo jaką potęgę mi by dał, a dodając do tego fakt, że posiadałam i posiadam gen MS to już w ogóle. Z jednej strony mogłabym stwierdzić, że przypadkowo mnie do tego zbiornika wepchnęła, bowiem podczas walki wszystko się zdarzyć może, o czym w czasie mego należenia do Młodych Tytanów niejednokrotnie się przekonałam. Jednak z drugiej strony sama mi powiedziała, że ona i jej trzech kolegów kradli co tam bądź dla Yurija. Skąd miałam mieć pewność, że Yuri swym mind controlem nie kazał jej aby wepchnęła mnie do tej cieczy? Co prawda nie wiedziałam czy Yuri wiedział co to za ciecz, jednak akurat w jego wypadku NadWszystko wydarzyć się mogło, więc może i wiedział. No a jeżeli wiedział to na stówę by kazał jej aby wepchnęła mnie do owego zbiornika, bowiem typ szukał każdego możliwego sposobu aby przekonać mnie do przejścia na jego stronę.


Chciałam się dłużej nad tym wszystkim zastanowić jednak nie mogłam, bowiem w którejś chwili w dole ujrzałam Costa Coffee, w którym to zawsze z Gregorym się spotykałam. Widząc tę kawiarnię podleciałam jak najbliżej, wylądowałam i weszłam do środka.

– Dzień dobry! – przywitała się jedna z trzech baristek, które dzisiaj pracowały w tymże miejscu.

– Dzień dobry. – odpowiedziałam, rozglądając się.

Zawsze mnie w sumie zastanawiało czy ci bariści i baristki pracujące w kawiarniach takich jak Costa Coffee, Green Nero Coffee, Starbucks i tak dalej w rzeczywistości same z siebie wykazywały się taką kulturą czy po prostu chciały sprawiać wrażenie, że w ich kawiarni klientów się traktuje jak najlepiej się da. Chciałabym wierzyć w to pierwsze, jednak akurat w rzeczywistości marketingowej najbardziej prawdopodobna wydawała się druga opcja, niestety. Anyway, obecnie zaczęłam szukać albo jakiegoś wolnego miejsca, albo Gregory'ego. Długo się nie naszukałam, bowiem w pewnym momencie tego pojeba ujrzałam. Czemu pojeba? No a dlatego, bowiem dzisiaj kupił kurwa cztery duże kawy, nawet kupił kawę Costy, tę do domowych automatów do kawy w sensie, w ilości sześciu sztuk, no i jeszcze wiadomo, coś do jedzenia. Nadboże, czemu on musiał okazywać się tak uzależniony od kawy? Jasne, sama lubiłam kawę, jednak też BEZ PRZESADY.

– Idź zjedź na taczce z klifu czy coś, ty uzależniony pojebie. – przywitałam się w ten wybitnie kulturalny i elokwentny sposób podchodząc do niego.

– Mnie też miło cię widzieć. – powiedział NadZażenowanym głosem, gdy szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się.

– No co, tyle ile ty kawy nakupowałeś to jest wręcz niemoralne. – rzekłam, wskazując na jego dzisiejsze kawowe zakupy.

– Po prostu kawa to sens życia, a to, że ty nie masz gustu to już nie moja wina. – powiedział, kiedy musiałam patrzeć na niego jak na debila wnioskując po tym, co po chwili powiedział – No co? – zapytał, widząc moją mimowolną reakcję.

– No to, że rozumiem iż można lubić kawę, jednak w twoim wypadku można już chyba mówić o uzależnieniu. – rzekłam NadZażenowanym głosem, wskazując dłonią na jego zakupy, gdy ten w odpowiedzi szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się – W każdym razie zaraz wracam, idę sobie coś zamówić. – powiedziałam, opuszczając rękę i ruszając w kierunku kasy.

– OK – odpowiedział, gdy rzeczywistość puściła najbardziej niepasującą do klimatu nutę, czyli „DEMONCORE" Hunsh i FRESHER.

Normalnie skaranie Nadboskie z tym Gregorym. Jasne, wiadomo, że go lubiłam oraz generalnie to mój jedyny przyjaciel w mieście oraz generalnie w całym USA, jednak typek ewidentnie uzależnił się od tej kawy. Znaczy z jednej strony po prostu kawa ogólnie to z jakiegoś powodu jego zainteresowanie. Jak na przykład wejdzie się do jego pokoju, a w jego domu raz na sto lat bywałam, to miał dużo plakatów z motywami kawowymi. Wiecie, niektórzy mieli plakaty swych ulubionych zespołów, piosenkarzy, gier komputerowych i tak dalej, a ten pojeb miał motywy kawowe. Nawet miał w pokoju ekspres do kawy, jednak nie przeszkadzało mu to w posiadaniu trzech dodatkowych w kuchni. Normalnie zainteresowanie kawą. Przyszłoby wam takie coś do głowy?


Przechodząc jednak do teraźniejszości, dzisiaj zamówiłam sobie herbatę białą oraz tartę czekoladową z orzechami, bowiem tak ją wielbiłam, że gdybym mogła to bym postawiła jej złoty pomnik. Kiedy natomiast owe rzeczy zostały przygotowane, po prostu wzięłam je i ruszyłam do odpowiedniego stolika. Wiem, że mogłabym poczekać na przygotowanie zamówienia przy stoliku, jednak akurat w takie dni jak dzisiaj, kiedy za dużo klientów nie znajdowało się w tym miejscu, zamówienie szybko zostawało przygotowane, także wolałam poczekać w głównym pomieszczeniu.

– Jak możesz pić herbatę, ty pojebie? – zapytał z wyrzutem Gregory, przerywając tym samym me krótkie przemyślenia – Tylko kawa, kurwa. – powiedział, w ten przepiękny sposób kończąc swą wypowiedź, gdy postawiłam kubek i talerzyk na stole.

– Po prostu mimo iż kawę lubię, to jednak herbata jest smaczniejsza. – powiedziałam zażenowanym głosem, siadając przy okazji.

– Jak możesz. – rzekł, stosując kropkę stanowczości przy okazji – Wydziedziczam cię. – rzekł, gdy jebnęłam dwa facepalmy tak głośne, że na końcu NadWszechświata dało się je usłyszeć.

– Co ty, mój ojciec jesteś? – zapytałam NadZażenowanym głosem, opuszczając ręce i dzięki temu zauważając, że szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

– Nie, ale byłoby śmiesznie, gdybym był. – rzekł i nie zdziwiłabym się, gdyby chciał na końcu tej wypowiedzi dodać emotkę, no ale on akurat nie należał do osób godnych mówienia emotikonami.

– No zabawnie w trzy dupy, szczególnie, że jesteś młodszy ode mnie. – zauważyłam, kiedy spojrzał w moim kierunku z ewidentnym niezadowoleniem związanym z faktem, że mu zdanie psułam.

– Cicho tam w tle i nie psuj. – powiedział NadNiezadowolonym głosem wręcz, kiedy szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się – Tak w ogóle – zmienił temat jak zawodowy zmieniacz tematów, przy czym wziął łyka jednej z zamówionych kaw, nie mogę z tym pokurwem – to też widziałaś dzisiaj Iris błyskającą światłami? – zapytał i miło wiedzieć, że nie tylko ja ją widziałam, bowiem w sumie w pewnym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że może po prostu mnie się coś wydawało.

– Tak i miło wiedzieć, że mnie się nie wydawało, bowiem w pewnym momencie miałam wrażenie, że może to ze mną coś nie tak było. – wypowiedziałam to tragicznie długie zdanie, wpierdalając tę nieludzko przepyszną tartę, kiedy obok naszego stolika przeszła jakaś randomowa nastolatka – Wszakże to nie jest standardowe dla niej miejsce egzystencji. – dodałam, normalnie prawie wżerając razem z tą tartą też i talerzyk, tak ją uwielbiałam.

– Czy ty jesteś normalna? – zapytał NadNadNadZażenowanym głosem, widząc, że prawie zżerałam talerz – I ty śmiesz uznawać moją fazę na kawę za pojebaną. – powiedział takim samym głosem, gdy szeroko jak dwie postacie z anime razem wzięte uśmiechnęłam się.

– No :D – odparłam, szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami, szerzej uśmiechając się, gdy widziałam jak na mnie patrzył – Po prostu NadKocham tę tartę, jednak ja nie kupuję jej w ilości hurtowej oraz nie tapetuję sobie zdjęciami jej pokoju, jak pewien debil, który siedzi naprzeciwko mnie. – wypowiedziałam to kardynalnie długie zdanie, kiedy teraz to on szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się, a ja jeszcze zeskrobałam resztki tarty z talerzyka, bowiem im więcej tarty tym człowiek szczęśliwszy.

– Po prostu bez kawy nie da się żyć, pojebko w pięciu smakach. – rzekł, przy czym wziął łyk wiadomo jakiego napoju na K.

– Spoko, jednak aby nawet tapetować sobie pokój w zdjęcia kawy to już trochę tak jakby pokurwione jest. – stwierdziłam, opierając się o oparcie fotela, na którym to przyszło mi siedzieć i zakładając ramię na ramię – Wracając jednak do właściwego tematu, to nie wiem na cholerę wpadła na pomysł, aby błyskać nad Jump City, skoro w Moonlight Acres ma w chuj pacanów do ustrzeliwania. – powróciłam do naszego głównego tematu, zaczynając powoli przesuwać nogi pod stołem tak, aby zabrać Gregoremu dla beki jak najwięcej miejsca, hehe.

– Może uznała, że zmieni coś w życiu plus co by się nie stało to w jednym z popularniejszych amerykańskich miast jednak ma więcej celów do ustrzeliwania. – stwierdził w sumie zgodnie z prawdą, kiedy z zewnątrz dało się słyszeć dźwięk przelatującego Nyan Cata oraz fakt, że ktoś wszedł do kawiarni – Jednak mnie to się nie podoba, bowiem nie chciałbym skończyć jako Woodcrawler. – rzekł i kurna nie dziwne, nie słyszałam nigdy o przypadku osoby, która by chciała.

– Nie dziwne, chyba nie istnieje na świecie osoba, która by chciała. – stwierdziłam, widząc, że Gregory czując iż miał coraz mniej miejsca na nogi spojrzał w moim kierunku zażenowanym wzrokiem, a ja szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się – Niby różni ludzie, różne gusta, jednak też bez przesady, wszystko ma swoje granice. – dodałam, psychokinezą biorąc kubek z herbatą i biorąc łyk, ach, ta przydatna umiejętność.

– Akurat w twoim wypadku to na stówę uda ci się nie zostać przez nią trafioną, farciaro – powiedział z zazdrością w głosie, kiedy szeroko, ale nie jak postacie z anime, NadCud, wiem, uśmiechnęłam się, słysząc i widząc to – jednak w moim wypadku pozostaje mieć nadzieję, że mnie nie pizgnie. – stwierdził, gdy odstawiłam kubek na stolik – A tak w ogóle to fajne siwe końcówki, u fryzjera byłaś? – zapytał i na dobrą sprawę zdziwiłabym się, gdyby ich nie zauważył, wszakże to się u mnie ostatnio wyróżniało.

– Nie. – odpowiedziałam, przy okazji powoli zsuwając się, aby nogami móc miejsce Gregoremu zabierać – Po prostu podczas naszej dzisiejszej misji Jinx przypadkowo wepchnęła mnie do silosu z jakąś zieloną cieczą i po kontakcie z ową końcówki mych włosów stały się właśnie takie. – wyjaśniłam genezę nietypowego jak na mnie oczywiście koloru końcówek mych włosów, przy okazji psychokinezą odgarniając włosy opadające mi na twarz – Akurat dzisiaj już miałam okazję pogadać z Gordonem, bowiem przeteleportował się do mego pokoju w bazie Tytanów i powiedział, że ta ciecz to prawdopodobnie był jakiś kwas czy coś w tym stylu i to zaczęło triggerować mój gen 2.0-update 1. – wypowiedziałam to nieludzko długie zdanie, widząc, że mój przyjaciel ewidentnie słuchał tego z zainteresowaniem i nie dziwne, przy okazji w pewnym momencie przytakując głową na znak, że słuchał i rozumiał.

– Ty to jesteś kurwa taką NadFarciarą, że weź się w ogóle nawet do mnie więcej nie odzywaj. – powiedział słyszalnie niezadowolony, gdy szeroko jak dwie postacie z anime razem wzięte uśmiechnęłam się – Nie dość, że jesteś królową Mary Sue, jako wujków masz dwóch Nadbogów to jeszcze jako jedyna we Wszechświecie odziedziczyłaś gen 2.0-update 1. – rzekł, kiedy rzeczywistość zmieniła nutę na „The Sound" Tujamo i NORII, bowiem brak klimatu to podstawa egzystencji niezależnie od sytuacji.

– Jak chcesz to możemy się zamienić, jednak przy okazji bierzesz też całą moją przeszłość. 8) – odparłam, szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami, kiedy wziął łyka kawy.

– Spierdalaj – zripostował w ten ultra genialny sposób, gdy w odpowiedzi zaśmiałam się.

– No co, nie ma tak łatwo, wszystko albo nic. – powiedziałam, kładąc nogi na jego kolanach, kiedy czując to jebnął facepalma.

– Twoje NadNiedojebanie kiedyś wysadzi świat. – rzekł NadZażenowanym głosem widząc, co odjaniepawlałam.

– Mój ojciec byłby zadowolony. – powiedziałam jak gdyby nigdy nic, gdy ściana po naszej lewej zaczęła falować w rytm puszczonej przez rzeczywistość nuty.

– Super, ale cała reszta świata NIE. – dodał wciąż NadZażenowanym głosem, to ostatnie słowo wypowiadając głośniej.

– Rodzina jest najważniejsza, co nie. – rzekłam, kiedy przesunął dłoń wzdłuż twarzy, ewidentnie nie mogąc z mym niedojebaniem.

– Słuchaj, ja wiem, że twoi wujkowie to dwaj Nadbogowie oraz, że sama jesteś królową Mary Sue, jednak to nie oznacza automatycznie, że możesz robić NadWszystko. – powiedział, gdy wzięłam moją epicką mocą kubek herbaty i wzięłam łyka, czy wspominałam, że NadKocham tę nadprzyrodzoną zdolność? Bowiem wypada wspomnieć, że jest NadZajebista – Zdejm te giry. – rzekł, jednak ja nie zamierzałam tego zrobić.

– Ni – odparłam, a „e" najwidoczniej nie chciało uczestniczyć w tej niebywale inteligentnej i poważnej rozmowie, bowiem spierdoliło z tego słowa – Aaanyway, mogę i chuj, trzeba korzystać z faktu posiadania jako wujków dwóch Nadbogów. – dodałam, odstawiając kubek, gdy z zewnątrz dało się słyszeć dźwięk przejeżdżającej kwadratowej cysterny.

– Weź ty mi wytłumacz jakim NadCudem ja z tobą ponad dekadę wytrzymałem. – rzekł NadZażenowanym głosem, gdy niechętnie postawiłam nogi normalnie, bowiem mnie się w sumie też zaczynało robić niewygodnie w takiej pozycji.

– Albowiem moja zajebistość topi świat i to NadFakt NadNiezaprzeczalny. – dodałam, odgarniając me włosy i patrząc na chwilę w górę oraz w lewo.

– A twoja skromność niedługo nas stopi. – powiedział NadZażenowanym głosem, kiedy ponownie spojrzałam w jego stronę.

– To wiadomo. 8) – stwierdziłam, nie przestając szpanować moją umiejętnością mówienia emotikonkami.

Generalnie o dupie Maryni gadaliśmy jeszcze dosłownie trzy godziny, nie ma sensu, abym zasypywała was całą tą rozmową. Ot rozmowa dwóch przyjaciół, którzy po prostu spotkali się w kawiarni i tyle. Niemniej cieszyłam się, że w Jump City miałam chociaż Gregory'ego, bowiem naprawdę nie mam zielonego pojęcia, jak bym sobie poradziła bez niego. Jasne, zawsze mogłabym pisać pamiętnik lub dziennik, jednak wiadomo, że to nie to samo co rozmowa lub wygadanie się albo to i to z przyjacielem. Najważniejsze, że spotkanie z Freemanem w kwestii kamerki z konsoli rzeczywistości miałam już załatwione, to teraz Tytani mieliby przejebane jak w zardzewiałym ruskim czołgu sprzed rewolucji przemysłowej. Naprawdę nie mogłam doczekać się momentu, w którym pokazałabym całym Stanom Zjednoczonym jak naprawdę zachowuje się ich ulubiona grupka superbohaterów. Jakbym to zrobiła to media prawdopodobnie by o tym trąbiły kolejne dwie dekady, ale też i nie dziwo. Wszakże kto by się spodziewał, że jakakolwiek grupa superbohaterów zacznie zachowywać się w taki sposób, co nie? Szczerze liczyłam na to, że inne amerykańskie drużyny superbohaterskie zachowywały się przyzwoicie, bowiem jeżeli nie to naprawdę zaczęłabym współczuć mieszkańcom tego kraju. No ale co do mego dzisiejszego spotkania z Gregorym to po trzech godzinach po prostu wyszliśmy z kawiarni, pożegnaliśmy się i rozeszliśmy w swoje strony. Znaczy wiadomo, on poszedł a ja, korzystając z możliwości dawanych mi przez NadOP psychokinezę, poleciałam w stronę bazy Tytanów.


Obecnie w sumie miałam dwa cele: nagrywać typowe dni mego życia z Tytanami za pomocą udostępnionej mi opcji kamerki oraz w odpowiednim momencie wykorzystać to przeciwko Tytanom oraz przekonać Yurija aby się ode mnie odjaniepawlił i znalazł sobie inną oraz bardziej OP osobę ode mnie do realizacji jego jebniętego jak on sam celu. To pierwsze wiedziałam, że na sto procent by mnie się udało, jednak w wypadku tego drugiego mogłam mieć naprawdę spory problem.


Yuri, jak już pokazał oraz w przyszłości mego opowiadania wam tej historii pokaże, jest wyjątkowo zawzięty, jeżeli już coś sobie ustali.

________________________________________________________

*Iris, a właściwie The Iris – świadoma planeta z Gemini Home Entertainment, powód, dla którego świat tego analogowego horroru ma problem z Woodcrawlerami. Jest to po prostu planeta wyglądająca jak oko, prawdopodobnie dlatego autor wybrał jej takie a nie inne imię.

**Ictiokineza – umiejętność kontrolowania światła.

***Jeżeli bowiem w tym szalonym świecie użyje się na kogoś Death Vision, czyli umiejętności widzenia czy ktoś jest żywy, czy nie i na jakim poziomie przy okazji, i ta osoba ma nad głową napisane zero procent, to oznacza to, że takiej osoby nawet Nadbogowie nie mogą wskrzesić. Znaczy technicznie by mogli, jednak Opkolandia zabrania, bowiem gdyby tego nie zrobiła, to moglibyśmy mieć problem, bowiem ludzie mogliby przestać umierać, a to nie jest dobre, co chyba logiczne. Mimo wszystko to ograniczenie da się za pomocą DEVCON-u obejść, jednak jest to czasochłonne aby po prostu odrzucić od osiągnięcia tego.

****Metropolis – miasto, w którym mieszka Superman i którego najczęściej broni.

*****NadWszechświat – Wszechświat pomnożony razy NadNieskończoność. Najbardziej znany jest z tego, że istnieje w nim wersja Ziemi, na której dzieją się odwrotności decyzji podjętych na normalnej Ziemi. Tak, jeżeli zdecydowałeś któregoś dnia, że pomożesz tej starszej pani w opresji niedaleko przystanku autobusowego to na tej wersji Ziemi tego nie zrobiłeś, skurwielu.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top