V - Podniebna misja.

(FanArt Yurija, którego użyłam do grafiki powyżej, znalazłam na joyreactor.cc, żeby nie było.)

Jednak okazało się, że tym razem czasu nie zatrzymał ani żaden z Nadbogów, ani Slade. Otóż, w pewnym momencie, kiedy odwróciłam się w poszukiwaniu powodu zatrzymania czasu ujrzałam Black Steela. Co jest kurna, on też posiadał chronokinezę lub przynajmniej Time Stopping? Z tego wniosek, chociaż z tego co o nim wiedziałam to żadnej umiejętności związanej z czasem nie posiadał. No chyba, że włamał się lub posiadał legalny dostęp do konsoli rzeczywistości, w końcu za jej pomocą dało się zatrzymywać czas, co logiczne. Czy ci złoczyńcy nie mogli dać mi świętego spokoju? Ja rozumiałam, że piastowałam rolę królowej Mary Sue, niemniej na świecie znajdowało się dużo innych, nawet potężniejszych pod względem zasobu nadprzyrodzonych zdolności, Mary Sue ode mnie, chociażby Tristitia. Dodatkowo Black Steel również powinien już wiedzieć, że nie miałam w planach na dalsze życie przechodzić na ciemną stronę mocy.

– Nie, nie zamierzam przejść na twoją stronę, więc możesz już spierdalać. – powiedziałam na jeszcze niewypowiedzianą acz prawdopodobną próbę przeciągnięcia mnie na swoją stronę.

– Myślisz, że nie wiem jak wygląda twoje życie wśród Tytanów? – zapytał, kurna, kolejny musiał nas przez kamery podglądać, jakby nie miał nic ciekawego do roboty, kiedy przewróciłam oczami z zażenowaniem – Uwierz, nigdzie nie będzie ci gorzej niż u nich. – mówił dalej, kiedy, mimo iż czas został zatrzymany, poczułam się obserwowana, w sumie tego dawno nie odczuwałam – Także co ci szkodzi i tak nie masz już nic do stracenia, a możesz tylko zyskać. – zakończył, gdy odwróciłam się w lewo, gdyż z tamtej strony czułam, że ktoś mnie obserwował, ale nikogo nie zauważyłam.

– Tak trudno jest ci zrozumieć, że nie przejdę na stronę zła i tyle? – zapytałam nieco podirytowana, odwracając wzrok w jego kierunku – Zamierzam działać jako ta dobra nie ważne, co by mnie się tutaj działo. – dodałam, odgarniając włosy opadające mi na twarz i nieco zginając prawą nogę – Po prostu chcę coś dobrego w życiu robić, więc skoro mam ku temu okazję, to zamierzam ją wykorzystać. – zakończyłam, zakładając ramię na ramię i na chwilę zwracając wzrok w lewo, aby nie patrzeć wiecznie w stronę mego rozmówcy.

Wiedziałam, dlaczego ci bardziej liczący się w Jump City złoczyńcy chcieli przeciągnąć mnie na swoją stronę, niemniej nie zamierzałam do nich dołączać. Wiem, że w przeszłości zrobiłam naprawdę wiele złego, mimo iż na jakimś poziomie może okazać się to do usprawiedliwienia. Wiem też, jak wyglądała moja przeszłość sama w sobie, licząc od czwartego roku życia. Niemniej nie zmieniało to faktu, że po prostu chciałam czynić dobro na skalę lokalną w moim wypadku. No a dodatkowo pomagał mi w tym fakt tego, co Tytani odjaniepawlili ostatnio. W końcu ktoś w ich drużynie musiał utrzymywać poziom i jak widać padło to na mnie oraz na Gwiazdkę przy okazji. Wiem, to nadal brzmiało tak samo zajebiście snobistycznie, niemniej przekonaliście się, że po prostu miałam rację w tej kwestii.

– Przekonałaś się dzisiaj i nie tylko dzisiaj, że Tytani wcale dobrzy nie są. – Nie dawał za wygraną, a ja przewróciłam oczami i westchnęłam z zażenowaniem – Jedynie, poza tobą, Gwiazdka spełniała swój obowiązek. – kontynuował, okrążając mnie, prawdopodobnie w celu dodania klimatu – Dodatkowo przekonujesz się codziennie jak w rzeczywistości cię traktują. – dodał, kiedy odruchowo wodziłam za nim wzrokiem – Plus, nawet pomijając twoją potęgę, po prostu pasujesz do strony zła. – stwierdził, najwidoczniej optymistycznie zakładając, że mnie znał aż tak dobrze, jak mu się wydawało – Oboje wiemy, co zrobiłaś w przeszłości. – zakończył, kiedy nie wytrzymałam i jebnęłam facepalma.

– No i co z tego? – zapytałam zażenowanym głosem, opuszczając rękę – Wiem, co zrobiłam w przeszłości, ale to nie sprawia, że mam żyć tak samo jak kiedyś. – dodałam, zastanawiając się, czy w końcu ogarnąłby, że nie zamierzałam przejść na jego stronę i, że moja przeszłość nie definiowała obecnej mnie – Ludzie się zmieniają, jeżeli tego nie wiesz. – zauważyłam, ponownie zakładając ramię na ramię – Moja przeszłość nie definiuje mych obecnych czynów, każdy ma prawo się zmienić. – zakończyłam swoją przemowę, nieco unosząc się nad podłogą, normalnie jak dobrze jest posiadać tak NadOP psychokinezę.

– Wiem, niemniej umówmy się, skoro raz taka była twoja reakcja na znęcanie się nad tobą – mówił, nadal nie dając się przekonać do tego, aby spierdalał, a ja westchnęłam z NadZażenowaniem wiedząc, do czego zmierzał – to na sto procent ponownie zareagujesz tak samo i w tym wypadku. – dodał, a ja przewróciłam oczami, bowiem poziom cringe ewidentnie wyjebał na dzisiaj ponad skalę i zaczął tworzyć własną – A czy nie lepiej jest mieć jakiegokolwiek sojusznika, gdy wszyscy inni superbohaterowie staną przeciwko tobie? – zapytał, zginając lewą rękę w bok, jakby chcąc na tych wszystkich superbohaterów wskazać.

Typie, nie zapominaj, że rozmawiałeś z jebitną królową Mary Sue. Nawet jakby wszyscy superbohaterowie mnie znienawidzili, to umówmy się, akurat oni to słabe fiutki. Nie wszyscy oczywiście, ale ich znaczna większość, na przykład tacy Tytani Wschodu. Myślicie, że dlaczego najwięcej słyszało się o Młodych Tytanach, nawet nie mieszkając w Jump City? A no właśnie dlatego, że oni jakkolwiek liczyli się w kwestii amerykańskich herosów. Posiadali po prostu największą OP-ność oraz bezproblemowo dzięki temu radzili sobie ze złoczyńcami. Najlepiej słabiznę pozostałych bohaterów pokazywała sytuacja z przeszłości, kiedy to Brother Blood bezproblemowo swym mind controlem przejął członków Tytanów Wschodu. Oczywiście najpierw pokonując ich, na przykład przy pomocy swych robotów, w walce, co dodatkowo pokazywało jacy to słabiacy. Także tym bardziej moją NadOP psychokinezą bym sobie z nimi poradziła, więc ten argument był, jest i będzie inwalidą.

– Tak tylko przypominam, że rozmawiasz z królową Mary Sue. – rzekłam z lekko słyszalną w głosie wyższością, prostując ręce – A jeżeli by pozostali superbohaterowie, tacy jak Tytani Wschodu, Północy i tak dalej, i tak dalej stanęli przeciwko mnie – mówiłam tym wybitnie ultra długim zdaniem, odgarniając psychokinezą włosy, które prawdopodobnie dla klimatu opadły mi na twarz – to akurat z nimi jedynie moja NadOP psychokineza by sobie bezproblemowo poradziła. – kontynuowałam, kurde, to wszystko brzmiało tak zajebiście snobistycznie, aż trochę źle się z tym czułam, niemniej wiedziałam, że to po prostu prawda – Nie wiem jak długo jesteś złoczyńcą w tym kraju, ale jeżeli wystarczająco długo to na sto procent wiesz, że są po prostu słabiakami. – mówiłam dalej, prostując ręce i stając normalnie na podłodze, przez chwilę zastanawiając się, czy zdążymy skończyć gadać nim Tytani wrócą, ale po chwili przypominając sobie, że Black Steel przecież czas zatrzymał – Nie bez powodu najbardziej rozpoznawalni są oryginalni Młodzi Tytani. – zakończyłam swoją wypowiedź, psychokinezą drapiąc się po głowie, Nadboże dzięki za tę moc.

– Skąd wiesz, że rzeczywistość stanęłaby po twojej stronie? – spytał, zakładając ramię na ramię, bowiem wiecie, popularne w Opkolandii gesty należało kultywować bez względu na to, jaką rolę się pełniło – Jeżeli rzeczywistość byłaby po twojej stronie to wątpię, abyś miała życie takie jakie masz. – kontynuował, gdy zauważyłam, że mimo zatrzymania czasu rzeczywistość na kilka sekund zglitchowała się lekko, co oznaczało, że zaczynało ją wkurzać to, co mówił Black Steel – A tymczasem, skoro Tytani się nad tobą znęcają oraz twoja przesz--- – zaczął, jednak rzeczywistość nie dała mu dokończyć, bowiem ujrzałam, że wysunęła jedną ze swych rąk i trzepnęła nią Black Steela w głowę.

Tak, jak coś to rzeczywistość posiadała ręce oraz generalnie miała sporo avatarów, które mogły normalnie chodzić po świecie tak jak ludzie. Może kiedyś przyjdzie wam zobaczyć jakiegoś jej avatara, na razie musicie zadowolić się jedną z jej kończyn. No cóż, Black Steel, to chyba ewidentny dowód na to, że co by się nie wydarzyło, to rzeczywistość stała po mojej stronie. Najwidoczniej po prostu to wszystko co mnie spotkało oraz spotyka to stały punkt w czasie, a na owy nawet rzeczywistość nie ma wpływu. Po prostu musiał się pogodzić z tym, że mnie na swoją stronę nie przeciągnie i tyle. Musiał szukać jakieś innej potężnej osoby, bowiem tutaj nic by nie ugrał. No ale czując, że został uderzony w głowę od razu odruchowo odwrócił się w prawo, dzięki czemu ujrzał, że serio rzeczywistość go trzepnęła, bowiem zdążył zauważyć, że chowała jedną ze swych rąk.

– Widzisz? – zapytałam, również zwracając wzrok w tamtym kierunku – Jak widać rzeczywistość jednak stoi po mojej stronie. – dodałam, krzyżując nogi i stając w pozornie niewygodnej pozycji – Najwidoczniej to, co mnie spotyka, to po prostu stały punkt w czasie i tyle w temacie. – zakończyłam, odwracając wzrok, kiedy akurat rzeczywistość schowała już rękę, wiem, Opkolandia to cudowna kraina.

– Stały punkt w czasie zawsze można przerwać za pomocą konsoli rzeczywistości. – powiedział i osobiście nie zdziwiłabym się, gdyby kłamał, bowiem z tego co mnie uczono, to stałego punktu w czasie po prostu nie dało się zmienić – Plus nie wiesz czy ktoś z pozostałych odłamów Tytanów nie ma do niej dostępu i na przykład nie dodał sobie inokinezy*. – kontynuował i ewidentnie nie chciał przyjąć do świadomości, że po prostu nie zamierzałam stanąć po jego stronie i mógł dalej nie próbować – No a dzięki tej mocy można by bezproblemowo wpłynąć na to, aby rzeczywistość stanęła po ich stronie. – zakończył i chyba serio posiadał w sobie jakąś cząstkę naiwności, jeżeli wierzył, że tak potężną istotę jak rzeczywistość dało się tak po prostu łatwo kontrolować.

– Jesteś taki naiwny, czy tylko udajesz? – zapytałam, chcąc spojrzeć na zegarek, ale przypominając sobie, że hej, czas nadal pozostawał zatrzymany – Naprawdę myślisz, że zwykłą inokinezą da się rzeczywistość tak łatwo kontrolować? – spytałam, serio licząc na to, że w końcu by ogarnął, że nie zamierzałam przechodzić na stronę zła, bowiem trochę już nudziła mnie ta debata – Chyba tylko Nadbogowie mogą do tego doprowadzić, ale inokinezą dostępną ot tak o w konsoli rzeczywistości się po prostu nie da. – wyjaśniłam, prostując nogi i opierając ręce o biodra, bowiem popularne w Opkolandii gesty to świętość i należało je kultywować.

– Nie zapominaj, że żyjemy w Opkolandii. – Ewidentnie nie dawał za wygraną, ponownie zakładając ramię na ramię – Tutaj wszystko można osiągnąć plus nie wiesz czy na przykład któryś z nich nie jest znajomym Zardonica lub Gordona. – kontynuował, najwidoczniej nie wiedząc, że rozmawiał z siostrzenicą dwóch Nadbogów, a raczej wbrew członkowi rodziny by się nie obrócili – Zawsze mógłby się z nimi zgadać i wtedy mogłabyś mieć problem. – zakończył, normalnie aż kusiło aby spytać, jak mu się żyło z pokładami naiwności.

– Naprawdę myślisz, że Federico i Freeman zrobiliby coś na niekorzyść swej siostrzenicy? – zapytałam tym retorycznym pytaniem, a że mówiłam fakt, to rzeczywistość najwidoczniej kazała Black Steelowi w to wierzyć wnioskując po dalszej części rozmowy.

– Nigdy nie wiesz. – mówił, udowadniając, że rzeczywistość kazała mu wierzyć w to, co powiedziałam – Może nie NadGordon, ale NadZardonic akurat jest nieprzewidywalny. – kontynuował i niby to wiedziałam, ale serio wątpiłam, aby okazał się skurwysynem wobec członka własnej rodziny.

– Wiem, że NadFederico bywa nieprzewidywalny, jednak na serio wątpię, aby zrobił coś złego członkowi własnej rodziny. – rzekłam, starając się przekonać go do tego, aby wypierdalał i dał mi wrócić do odkurzania bazy, przy okazji zginając lewą nogę – Plus nawet jakby, to pozostaje jeszcze NadFreeman, który przypominam również jest moim wujkiem. – Także no, fifty fifty i tak w jakimś sensie znajduję się na wygranej pozycji. – mówiłam dalej, na chwilę spuszczając wzrok w prawo i serio zaczynając nudzić się tą dyskusją, jakby za taką trudną czynność uznawał po prostu odpuszczenie.

Serio, nie mógłby chcieć kogoś innego? W moim wypadku powinien się już dawno przekonać, że by nie przeciągnął mnie na swoją stronę. Na serio myślał, że królową Mary Sue dało się tak po prostu łatwo zmanipulować do przejścia na czyjąś stronę? Ewidentnie powinien się o mnie więcej dowiedzieć przed próbą przekonania mnie. Chciałam działać po stronie dobra, to zamierzałam to robić bez względu na to, co jakiś nowy złoczyńca o tym sądził. No ale mów do słupa, a słup jak dupa, niektórym najwidoczniej nie dało się przemówić do rozsądku.

– Zawsze Zardonic mógłby przekonać Gordona do tego, aby stanął po jego stronie. – mówił, definitywnie nie zamierzając przyjąć do świadomości faktu, że by mnie po prostu nie przeciągnął, no co za typ – I wtedy nie byłoby już tak łatwo. – zakończył, kiedy po podłodze przeleciały kłębki trawy, normalnie jak w westernie, najwidoczniej mające wyjebane w fakt, że czas został zatrzymany.

– Zacznijmy od tego, że Federico już niejednokrotnie próbował przekonać Freemana aby stanął po jego stronie, a nie po stronie, w jego wypadku, Anatolija. – wypowiedziałam to ultra długie zdanie, najwidoczniej mieliśmy dzisiaj jakiś dzień długich zdań, nieco unosząc się nad podłogą i powoli zaczynając się nudzić tą rozmową, bowiem nie wyglądało aby w końcu do czegoś sensownego doprowadziła – No i nie udawało mu się to, więc wątpię, aby NadGordon ot tak o uznał, że a jebać, stanie przeciwko swej siostrzenicy i tym samym jednocześnie przeciwko memu biologicznemu ojcu. – mówiłam, na chwilę zwracając wzrok w prawo i tam szukając dalszych argumentów do przekonania Black Steela aby spierdalał na drzewo banany prostować, bowiem powoli zaczynały mnie się kończyć – A po drugie, przestań już tak NadZardonica demonizować, jasne, nie jest idealnie NadDobry – mówiłam, zakładając ramię na ramię i słysząc z zewnątrz, że przeszedł tam Trash Dove wymachując swoją głową, normalnie kolejny miał wyjebane w zatrzymany czas, bez komentarza po prostu – ale nie czyni go to jednocześnie idealnie NadZłym, bowiem inaczej nie byłby jednym z Nadbogów. – wyjaśniłam tę NadOczywistą NadOczywistość, nieco zginając rękę w prawo jakby chcąc na to wszystko, o czym mówiłam, wskazać, a Black Steel odruchowo odwrócił wzrok w kierunku, który wskazywałam – Wiadomo, że ma swoje wady i u niego ujawniają się częściej niż u NadFreemana, ale to nie czyni z niego automatycznie złola do nie wiadomo której potęgi. – zakończyłam swoją wypowiedź opuszczając rękę i stając na podłodze, bowiem ileż jednego dnia można się unosić, co nie?

Przydałby mnie się mind control aby kazać mu spierdalać ode mnie i nie marnować mi dnia. Tak, wiedziałam, że zatrzymał czas, więc i tak, i siak mogliśmy gadać ile chcieliśmy, niemniej ja też miałam swoje dzienne rzeczy do zrobienia. Podejrzewałam, że on też miał jakieś plany na dzień dzisiejszy, więc mógł przestać marnować czas i swój, i mój, i po prostu wytrąbiać. No ale nie chcę was zanudzać naszą dalszą rozmową, bowiem ona jeszcze trochę trwała, więc nie opiszę jej tu absolutnie całej, bowiem to sensu za wiele nie ma. Już wiecie jak wyglądała, a to najważniejsze. Nie wiem ile tak dyskutowaliśmy, skąd miałam wiedzieć, skoro Black Steel zatrzymał czas, ale zaczynało zawiewać nudą na kilometr z każdą chwilą coraz bardziej. Na szczęście w pewnym momencie najwidoczniej zrozumiał, że dzisiejszy dzień nie należał do jego szczęśliwych, bowiem w którejś chwili odpuścił i odszedł podobnie jak po dzisiejszej misji. Podobnie, bowiem dym akurat sam wytworzył, cholera wie jak, z tego co wiedziałam to nie posiadał nadprzyrodzonej zdolności, która by to umożliwiała. No ale nie to należało do rzeczy ważnych, bowiem kiedy odszedł czas ponownie ruszył, dzięki czemu mogłam wrócić do codziennych spraw.


No to, gdy czas ponownie ruszył, kontynuowałam odkurzanie pokoju Claire The Zjeba, bowiem przypominam, że tę wspaniałą czynność mi Black Steel przerwał. W czasie tego uznałam, że skoro miałam psychokinezę oraz jednocześnie piastowałam rolę królowej Mary Sue, to nie powinno stanowić dla mnie problemu jednoczesne odkurzanie i pisanie z kimś. Dlatego też uznałam, że spróbuję zgadać się z Gordonem aby mi pomógł, bowiem po co czekać. Mój plan wymagał trochę czasu, więc im szybciej zaczęłabym jego realizację, tym lepiej. Dlatego też od razu wyjęłam telefon, weszłam na Instagrama i w wyszukiwarce wpisałam nick mego wujka. No faktycznie, jego NadSkromność dawno wyjechała na Hawaje, bowiem Gregory miał rację co do jego nicku. I hej, ja rozumiem, że pełnił rolę Nadboga numer dwa, ale te osiemdziesiąt jeden biliardów obserwatorów to chyba ewidentna przesada nawet jak na Opkolandię. Wątpiłam, aby aż tyle faktycznych osób go obserwowało oraz sądziłam, że nikt by nie miał tyle samozaparcia, aby tworzyć kwadrylion multikont. Chociaż w sumie racja, żyliśmy w Opkolandii, a tu NadWszystko wydarzyć się mogło, więc co ja chciałam. Na razie po prostu weszłam na jego konto, z kultury go zaobserwowałam, po czym weszłam w opcję pisania wiadomości.


Ufff, obecnie siedział na Instagramie, o czym świadczyła zielona kropka pod jego zdjęciem profilowym. Szczerze nie wiedziałam czemu, ale trochę bałam się do niego napisać. Nie miałam zielonego pojęcia czemu, wszakże to mój wujek, więc niczego złego by mi nie zrobił. Dodatkowo obecnie nie miałam z nim rozmawiać twarzą w twarz, jedynie napisać przez Instagrama. Najbardziej obawiałam się, że by mnie zbył. Serio nie rozumiałam tej obawy, wszakże przypominam, że to jeden z członków mej rodziny, a problemów rodzinnych raczej się nie ignoruje będąc jej członkiem. Może to po prostu przewrażliwienie, ale czy ktoś mógł mnie winić za to? Po tylu latach takiego życia jakie ja wiodłam to NadNormalna normalność. No ale cóż, jeżeli chciałam zmienić swoje życie, to musiałam do mego wujka napisać, dlatego też wzięłam głęboki oddech i napisałam:

„Hej"

No i co, nic mnie się nie stało, po prostu trzy litery napisałam. Oczywiście wiadomo, że Gordon nie odpisał od razu, to chyba logiczne, w końcu też miał swoje życie. To, że obecnie siedział na Instagramie mogło oznaczać, że na przykład dissował dziewięciolatki pod edgy postami, jak on to lubił robić. Przynajmniej Gregory kiedyś mi mówił, że to jedno z mini hobby Freemana, przynajmniej wiadomo, że mój wujek do końca normalnością się nie wykazywał. W każdym razie, oczekując na odpowiedź po prostu kontynuowałam odkurzanie tego pierdolnika potocznie zwanego pokojem. No ale w pewnym momencie, kiedy usłyszałam dźwięk powiadomienia, od razu sprawdziłam czy to NadGordon mi odpisał i okazało się, że tak. Wiem, że ciekawi was nasza rozmowa, dlatego wam ją opiszę. Nie należała do ultra długich, więc spokojnie.

„True_Hotness123: O, Andromeda! To ty jeszcze żyjesz? :O

Queen of Mary Sue: Też cię kocham, wiesz. -___-

True_Hotness123: ;"""DDD Anyway, dawno się nie widzieliśmy oraz nie gadaliśmy ze sobą. Od stu lat chyba.

Queen of Mary Sue: W sumie można tak powiedzieć, też nie pamiętam, kiedy ostatni raz cię widziałam.

True_Hotness123: Może się spotkamy w prawdziwym świecie i pogadamy? Szczególnie, że w prawdziwym świecie nie będzie mnie rozpraszało dissowanie edgy dziewięciolatków *ZARAZ, KURWA, MAM TU WAŻNIEJSZE SPRAWY, DZIEWIĘCIOLETNI KARAKANIE, Z SIOSTRZENICĄ GADAM!*.

Queen of Mary Sue: Gdzie ty zgubiłeś mózg i godność człowieka? _-_

True_Hotness123: No co, to fajna zabawa, powinnaś sama spróbować. :D

Queen of Mary Sue: Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem normalna. -.-

True_Hotness123: Jesteś córką Anatolija, nie możesz być normalna.

Queen of Mary Sue: Idź się lecz na nogi, bo na mózg już za późno.

W sumie możemy, tylko gdzie i o której?

True_Hotness123: ;"""DDD

Nie wiem, mnie to w sumie wszystko jedno, zawsze znajdę czas albowiem Nadbogiem jestem.

Queen of Mary Sue: Może jutro, gdzieś tak o trzynastej jak nic mi nie wypadnie? Dzisiaj mam w chuj roboty.

True_Hotness123: k

Queen of Mary Sue: Jakim NadCudem żeś na Instagramie indeksu dolnego użył? :O

True_Hotness123: Albowiem jestem NadZajebisty. 8) Nie, a tak serio to używam Instagrama przez konsolę rzeczywistości, więc sobie mogę.

Queen of Mary Sue: Nie mam do ciebie siły, pojebie. 🤦‍♀️ Konsola rzeczywistości nie do tego służy.

True_Hotness123: I chuj. :D

Queen of Mary Sue: Czemu nie mogłam urodzić się w jakieś sensownej rodzinie. 🤦‍♀️

True_Hotness123: I tak mnie kochasz. :D Anyway, ja już muszę iść najebać wirtualnie temu edgy lordowi.

Queen of Mary Sue: Serio nie mam do ciebie siły. -_-

True_Hotness123: :DDD

Queen of Mary Sue: To nie jest powód do dumy, geniuszu. Anyway, do jutra.

True_Hotness123: Do jutra."

No widzicie, nawet sam zaproponował, że może byśmy się jutro spotkali. Znaczy niby mógł wiedzieć, co od niego chciałam, jednak akurat Gordon praktycznie w ogóle nie używał swej wiedzy NadAbsolutnej, dlatego czemu akurat ta sytuacja miała okazać się wyjątkowa. Uznałam więc, że jakbyśmy się jutro spotkali, to bym mu opowiedziała o tym, co mnie spotkało i do czego potrzebowałam jego pomocy. Liczyłam na to, że jutro nic by mnie nie spotkało o trzynastej, bowiem serio chciałam jak najszybciej pozbyć się Tytanów z mego życia, a Freeman wydawał się jedynym rozwiązaniem mojej pozornie beznadziejnej sytuacji. Teraz jednak, musiałam kontynuować pucowanie bazy na błysk jeżeli chciałam uniknąć wpierdolu i/lub opierdolu.


W czasie tych ekscytujących czynności włączyłam sobie na słuchawkach muzykę. W końcu nie od dzisiaj wiadomo, że lepiej sprzątało się przy muzyce i chyba sporo ludzi tak miało. Liczyłam na to, że udałoby mnie się wysprzątać całą bazę przed powrotem Tytanów i, że później nie wydarzyłoby się nic istotnego. Chciałam po prostu wreszcie odpocząć, no, a dzisiejszy dzień nie dawał mi takiej możliwości jak dotąd. Można powiedzieć, że tak naprawdę to wszystko przez Gwiazdkę, bowiem gdyby wtedy do mnie nie przylazła, to może mogłabym chociaż chwilę odpocząć. No ale najwidoczniej Kori kompletnie nie szanowała faktu, że ktoś miał prawo chcieć przez jakiś czas pobyć sam. To nic nienormalnego przecież, każdy raz na jakiś czas potrzebował samotności. Wątpiłam, aby Tamarańczycy, mimo iż żyli emocjami, tego nie potrzebowali. Ba, jako iż żyli emocjami to tym bardziej raz na jakiś czas powinni potrzebować samotności. Jak najbardziej w takich momentach rozumiałam siostrę Gwiazdki, Kometę, która chciała ją zabić. Znaczy może akurat zabójstwo to zbyt brutalne, niemniej chodzi mi o to, że ja też najchętniej bym się pozbyła Kori. Znaczy ja pewnie bym ją zamknęła na dnie bezdennego jeziora oranżu metylowego, ale nadal. Nie rozumiałam jak Tytani mogli z nią już tyle lat wytrzymywać i nie wypierdolić jej z drużyny na zbity pysk.


W każdym razie, przechodząc do mego dzisiejszego dnia, na szczęście udało mnie się skończyć pucować bazę przed powrotem Tytanów. To tylko udowadniało, że rzeczywistość ewidentnie stała po mojej stronie, a to, co mnie się przytrafiało i przytrafia to stały punkt w czasie. W końcu hej, gdyby rzeczywistość nie stała po mojej stronie, to za Chiny Ludowe nie zdążyłabym całej wielkiej bazy posprzątać przed powrotem Tytanów. I tak, wiem co możecie powiedzieć, że skoro piastowałam rolę królowej Mary Sue to rzeczywistość zawsze stała po mojej stronie. Otóż to nieprawda, bowiem rola królowej Mary Sue bądź króla Garych Stu nie oznaczała automatycznie, że rzeczywistość cię lubiła. Ta rola zależała od odpowiednio wykokszonego genu MS lub GS, a to po prostu genetyka, co nie. Można się z tym urodzić lub nie, prawdopodobieństwo. Pod tym względem miałam po prostu genetyczne szczęście i tyle. Chciałam jednak aby mój pech się w końcu skończył, bowiem to po prostu męczyło. Gdybym nie pełniła roli królowej Mary Sue to podejrzewałam, że już dawno bym nie żyła. Liczyłam na to, że przyszłość okazałaby się dla mnie łaskawsza. Wszakże hej, miałam przecież plan jak odmienić swój los, co nie? No a skoro zamierzałam zgadać się z jednym z Nadbogów to nie istniały rzeczy niemożliwe.


W każdym razie, powracając do teraźniejszości, w pewnym momencie, gdy odstawiałam odkurzacz, szczotkę i inne tego typu sprzątające sprawy do schowka usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Obym tylko dzisiaj nie dostała wpierdolu z byle powodu, chciałam mieć chociaż jeden, w miarę spokojny dzień. Czy ja prosiłam o zbyt wiele?

– No, pierdolcu ułomny. – odezwał się do mnie w ten kulturalny sposób Cyborg, normalnie kultura na najwyższym poziomie, nie ma co – Mam nadzieję, że wysprzątałaś całą bazę na błysk. – powiedział, kiedy odwróciłam się w ich kierunku i ujrzałam, że oparł ręce o biodra.

– Tak... – odpowiedziałam po prostu, bowiem co miałam więcej do powiedzenia.

– Mam nadzieję, że nas nie okłamujesz. – rzekła Raven, gdy zwróciłam wzrok w jej kierunku – Bowiem jeżeli tak, to wiesz co cię czeka. – powiedziała, kiedy przewróciłam oczami, oczywiście tak aby żaden z nich nie zauważył tego.

– Tak, wiem i czy kiedykolwiek was okłamałam? – spytałam, odgarniając włosy, które prawdopodobnie dla klimatu opadły mi na twarz.

– Nie, ale lepiej się upewnić. – odpowiedział Cyborg, gdy na chwilę spuściłam wzrok – Przy takich zjebach jak ty nigdy nic nie wiadomo. – zakończył, prostując ręce.

Po tej krótkiej rozmowie, po prostu, jakby nic się nie wydarzyło, ruszyli przed siebie w kierunku części mieszkalnej bazy. Ciągle nie rozumiałam czemu mnie obrażali. Czy nawet do tego używali swego idiotycznego argumentu, że posiadałam jedynie jedną nadprzyrodzoną zdolność w całej drużynie? Jeżeli tak, to na serio współczułam mieszkańcom tego miasta, że mieli takich kretyńskich superbohaterów jak Tytani. W końcu w takim razie wolałam nie wiedzieć co między sobą mówili o ludziach, których ratowali. No ale cóż, jeżeli wszystko poszłoby zgodnie z planem, to za jakiś czas całe Stany Zjednoczone powinny się dowiedzieć, kim w rzeczywistości byli ich ulubieni superbohaterowie.


Obecnie jednak, po sprzątnięciu przyborów czyszczących ruszyłam w kierunku swego pokoju. Może miałam możliwość chociaż kurna chwilę odpocząć, bowiem dzisiejszy dzień to tak właściwie praktycznie ciągły zapierdol. Nawet chyba pogoda się zmęczyła, bowiem w pewnym momencie zaczęłam słyszeć z zewnątrz, że zaczęło padać. No oby teraz nie przytrafiła nam się żadna misja, bowiem po prostu nie lubiłam się napierdalać w deszczu. Wiadomo, że to robiłam jeżeli musiałam, niemniej po prostu tego nie lubiłam. Deszcz strasznie utrudniał wszystko, deszczową pogodę lubiłam jedynie wtedy, gdy mogłam cały dzień przesiedzieć w domu lub nie musiałam się na zewnątrz napierdalać. A jeszcze gorsza pogoda do napierdalania to wichura i dodatkowo deszcz. O mój Nadboże z rewolwerem, chyba nie istniała gorsza pogoda do walki na zewnątrz. Na szczęście taka rzadko nam się trafiała, a jeżeli już to najczęściej z danym złoczyńcą musieliśmy walczyć w jakimś budynku, więc chociaż tyle. Swoją drogą, jak tak teraz myślałam o naszych złoczyńcach to jeszcze bardziej zastanawiałam się, kogo mieli na myśli Slade i Black Steel określając go mianem Niego. Nie, ale serio, nie przychodziło mi nic do głowy, przez co stawało się to jeszcze bardziej ciekawe. Wiedziałam jedynie, że ten ktoś należał do osób w chuj potężnych oraz miał mind control, no i że to nietypowe posiadać silniejszą wolę od niego. Normalnie mogłabym rozważać Miss Radioactive jednak wspominałam wam już dlaczego ona mi tutaj kompletnie nie pasowała. Oczywiście najważniejszy fakt to płeć, bowiem dało się wywnioskować, że ten ktoś, o kim Slade i Black Steel mówili to facet. No ale na przykład taki Yuri też mi nie pasował ze względu na to, co przeczytałam o nim na Wikipedii. Cholera no, nie miałam żadnej koncepcji, a naprawdę mnie to ciekawiło. Liczyłam na to, że w końcu miałabym szansę dowiedzieć się kto to. Chociaż z drugiej strony jako iż niektóre historie powinny zostać niedopowiedziane to nie wiedziałam, czy powinnam chcieć się dowiedzieć o kim mowa w tym wypadku.


Dłużej jednak nie zdążyłam się zastanowić, bowiem doszłam do wejścia do swego pokoju. Po wejściu i zamknięciu się tam, po prostu położyłam się na łóżku i zaczęłam patrzeć w sufit. Czułam się zbyt zmęczona aby robić cokolwiek, jednak czy w mej dzisiejszej sytuacji dało się mnie za to obwiniać? Pozostało mi liczyć na to, że Gwiazdka by znowu nie przyszła nalegać abyśmy gdzieś wyszły razem. Tej inteligentnej inaczej istocie chyba po prostu nie dało się wytłumaczyć, że każdy czasami miał ochotę poprzebywać w samotności. Serio zastanawiało mnie jakim cudem Tytani tyle lat z nią wytrzymali i jej nie wywalili przez okno. Oczywiście przez metaforyczne okno, wszakże tak przez normalne to by nie wyszło, bowiem Kori umiała latać i zawsze mogła wrócić jak bumerang. Swoją drogą to cokolwiek by nie myślała, nie zachowywała się na korzyść naszej niby przyjaźni. Gdyby faktycznie traktowała mnie jak przyjaciółkę to poza zrobieniem tego, o czym już dawno wspominałam, powinna dzisiaj również ze mną zostać i mi pomóc lub zaproponować abym też z nimi wyszła. Tymczasem ewidentnie zachowywała się jakby chciała mnie do jakiegoś celu wykorzystać. Nie wiedziałam co prawda do jakiego, bowiem Tamaranka nie wydawała się osobą, która by przeszła na stronę zła. Chociaż z drugiej strony po takiej NadNaiwnej istocie jak ona NadWszystkiego dało się spodziewać, więc kto ci tam wiedział. Jedyne co na razie na sto procent wiedziałam to fakt, że musiałam zrealizować mój plan zmiany mego życia na lepsze. Nie mogłam się doczekać upublicznienia na Time Square prawdy o Tytanach, a jeszcze nie zaczęłam realizacji mego celu. Niemniej, raczej nie dało się mnie winić za to, że po prostu chciałam udupić mych oprawców. Dodatkowo nie zamierzałam ich zabijać czy coś w tym stylu, więc przestępstwa bym nie popełniła.


Dłużej nie zdążyłam sobie porozmyślać, bowiem usłyszałam dźwięk kopnięcia drzwi tak mocno, że aż wyleciały z zawiasów, przebiły się przez ścianę, okrążyły Opkolandię dwa razy i dopiero wróciły na swoje miejsce. Jak coś to dziurę w ścianie chwilę później grzecznie załatała Opkolandia. Słysząc to i wiedząc, że to któryś z Tytanów, przestraszona usiadłam na łóżku. Oczywiście starałam się ukryć mój strach, nie wiem czy mnie się to udawało, ale na tyle aby Cyborg i Bestia, którzy przyszli do mego pokoju, nie zauważyli tego to tak. Nie miałam zielonego pojęcia czego ode mnie chcieli, przecież nie zrobiłam nic złego, posprzątałam całą bazę jak kazali. Czyżbym jednak o jakimś elemencie zapomniała? Nadboże nie, nie chciałam dostać wpierdolu tylko dlatego, że jakiś drobny element pominęłam.

– No suko. – zaczął Cyborg, udowadniając mi, że jednak coś chyba zjebałam – Twoja dokładność w sprzątaniu jest poniżej zera bezwzględnego. – powiedział, opierając ręce o biodra i szpanując swoją niby wiedzą na temat zera bezwzględnego.

– O co ci chodzi? – zapytałam, rozglądając się to w prawo, to w lewo byle nie nawiązać kontaktu wzrokowego z żadnym z nich – Przecież posprzątałam najlepiej jak umiałam. – dodałam, opierając dłonie o materac łóżka.

– Taaa, jak ty dokładnie posprzątałaś to moja mama była świętą Teresą z Kalkuty. – porównał Bestia, zakładając ramię na ramię, czyżbyśmy mieli jakiś dzień popularnych opkolandyjskich gestów? – Ułożyłaś talerze nie w tej kolejności co trzeba, kurwo. – powiedział, a ja ledwo powstrzymałam się od jebnięcia facepalma.

Naprawdę? To stanowiło ich największy problem na dzień dzisiejszy? Zacznijmy od faktu, że te talerze posiadały taki sam kolor, więc co to za różnica. Nikt normalny nie powinien nawet zauważyć różnicy w ustawieniu. Dodatkowo ustawiłam je tak jak zwykle, czyli wielkością. Jakoś normalnie nie mieli do tego problemu, tylko dzisiaj tych dwóch sobie coś ubzdurało. Podejrzewałam, że po prostu szukali byle jakiego pretekstu aby spuścić mi wpierdol. Po prostu to oskarżenie sensu nie miało, a nawet jakby to kto normalny by się pieklił o kolejność ustawienia talerzy? Radziłabym im zająć się czymś, nawet wspólnym graniem na komputerze i zostawienie mnie w spokoju. Jak na razie po prostu zachowywali się tak żałośnie, że aż z każdym dniem coraz śmieszniej.

– Naprawdę? – zapytałam zażenowanym głosem, takim samym wzrokiem patrząc w ich kierunku – To jest dla was największy problem? – spytałam, krzyżując nogi i na chwilę spuszczając wzrok – Po pierwsze i najważniejsze te talerze są w takim samym kolorze, więc nie powinno być widać różnicy. – mówiłam, ponownie unosząc wzrok w ich kierunku i lekko machając nogami – A po drugie ustawiłam je tak jak zawsze czyli wielkością. – zakończyłam, kiedy Bestia wyprostował ręce.

– Nie dyskutuj, suko. – powiedział Bestia, co udowodniło, że ewidentnie przyszli po to aby mi sprzedać wpierdol, bowiem sensownych argumentów to nie mieli – Jak mówimy, że je źle ustawiłaś, to znaczy, że tak jest. – rzekł i serio coraz trudniej mi przychodziło powstrzymanie się przed jebnięciem facepalma.

– Nie, to nie znaczy, że tak jest. – zaczęłam się bronić z nadzieją, że może raz w życiu by to coś dało, wiem, naiwna ja – Po prostu sobie to ubzduraliście ot tak o, aby mnie bez powodu opierdolić. – mówiłam, gdy zza okna i najwidoczniej rzeczywistości nie obchodziło, że znajdowaliśmy się w podziemnej bazie, dało się usłyszeć dźwięk przelatującego helikoptera – To tylko--- – zaczęłam, ale alarm dochodzący z głównego pomieszczenia nie dał mi dokończyć.

– Masz szczęście, szmato. – powiedział Cyborg, gdy wstałam.

No ale oczywiście po usłyszeniu owego alarmu od razu pobiegliśmy do głównego pomieszczenia. W sumie dobrze, że jakiś złoczyńca atakował akurat teraz, to ocaliło mnie to od wpierdolu. Zdawałam sobie sprawę, że Cyborg i Bestia ochrzaniali mnie o z dupy wziętą sprawę tylko dlatego, że im się nudziło i uznali, że dadzą mi wpierdol. To naprawdę męczyło, dołączając do Tytanów chciałam wchodzić w skład faktycznej drużyny superbohaterskiej, a nie superzłoczyńców udających superbohaterów. Najgorsze, że nie mogłam z tej drużyny z wiadomych przyczyn odejść.


Przechodząc jednak do teraźniejszości, kiedy wszyscy członkowie drużyny zebrali się przed głównym komputerem Robin sprawdził o co tym razem chodziło. Okazało się, że Doctor Light, jeden z naszych pomniejszych przeciwników, normalnie typowy henchman, dzisiaj chyba grał w życie na cheatach. Otóż ujrzeliśmy, że kombinował swoje złoczyńskie sprawy na jebanej rafinerii lewitującej sobie nad miastem. Dobra, co kurwa? Jakim cudem zwykły henchman mógł zrobić coś takiego? Znaczy słyszałam, że jak Tytani ostatnim razem się z nim ścierali, kiedy jeszcze nie należałam do ich drużyny, to też wyjątkowo stanowił zagrożenie, więc widać podtrzymywał ten wizerunek. Sam fakt, że chyba od stu lat się nie udzielał o tym świadczyło. Nie wiedziałam jak on tego dokonał, ale do konsoli rzeczywistości to na sto procent dostępu nie miał, bowiem nie powstał ani z Czystej Zajebistości, ani z NadCzystej NadZajebistości. No a nie umiał hakować, z tego co o nim wiedzieliśmy, więc włamać się tak po prostu nie mógł. Jedyne co mi do głowy przychodziło to fakt, że może miał jakieś znajomości. Wszakże istnieli złoczyńcy mający legalny dostęp do konsoli rzeczywistości i to nie stanowiło niczego nadzwyczajnego.

– No nie mogę z tym typem, a on znowu bawi się w złoczyńcę klasy A. – skomentował widok na monitorze Cyborg, wskazując w kierunku ekranu – A było tak miło, gdy był tylko zwykłym henchmanem. – dodał, opuszczając rękę i ogarniając swych znajomych wzrokiem.

– On definitywnie musi mieć jakieś znajomości, bowiem inaczej by nie mógł sobie czegoś takiego skołować. – skomentował Robin, za pomocą komputera namierzając lokalizację miejsca, nad którym dokładniej wisiała rafineria Doctora Light – Jest zbyt zjebany aby włamać się do konsoli rzeczywistości, a legalnego dostępu tam to on na stówę nie ma. – dodał, jakże kulturalnie odnosząc się do jednego ze swych wrogów, kiedy okazało się, że rafineria wisiała sobie nad środkiem jeziora, obok którego jakiś czas temu funkcjonowała też nasza wieża.

No nie mogę z tym pasztetem, Nadboże daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to go rozpierdolę. Czy on nie mógłby choć trochę szanować swoich wrogów? Ja wiedziałam, że to źli ludzie, jednak każdemu, poza gwałcicielom, pedofilom, mordercom dzieci i złoczyńców koło tego, należał się szacunek. Jak oni mogli tak długo udawać superbohaterów nie zauważając, że zachowują się jak jawni hipokryci? Ewidentnie to utwierdzało mnie w przekonaniu, że nawet walić moje problemy, ale dla dobra mieszkańców Jump City powinnam zgadać się z Gordonem i przedstawić całemu USA prawdę o ich ulubionej lokalnej drużynie superbohaterów.

– Nie no, to na stówę, heanchman z dupy złoczyńcą klasy A się nie stanie. – skomentował wypowiedź Robina Bestia i hej, złamasy, a może byśmy tak ruszyli tyłki i poszli go pokonać?

– Chociaż z tego co widzę mocy sobie nie zwiększył, więc pokonanie go nie powinno stanowić problemu. – odezwała się Raven, patrząc w kierunku monitorów i wyglądając na ewidentnie zamyśloną.

– Może podszkolił się w walce. – powiedziała Terra, a w odpowiedzi na jej wypowiedź wszyscy Tytani, poza mną i Raven, zaśmiali się – Nie no, żartuję. – rzekła, kiedy emocje opadły.

– Domyślam się, w końcu kto by był na tyle głupi aby sądzić, że się w czymś podszkolił? – zapytał Bestia, patrząc w stronę Terry, heeej, pacany, przypominam, że mamy złola do sprania.

– Dobra, może być przynajmniej śmiesznie, lećmy mu najebać. – wyrwała się Tristitia, unosząc się nad podłogą, a jaka gotowa do akcji się wydawała.

– Fakt, szybka akcja i idziemy napierdalać w Half-Life 2 przez Steam Link. – powiedział plan na dzisiejsze popołudnie Robin, po czym wyjebał kopniakiem szybę, bowiem Opkolandia chyba miała w dupie fakt, że znajdowaliśmy się pod ziemią, po czym wylecieliśmy przez nią.

Oczywiście po naszym wyleceniu z bazy, szybę standardowo kulturalnie naprawiła rzeczywistość. Nie wiedziałam, co Robin miał z tym rozjebywaniem szyb, ale cool wyglądało to tylko wtedy, gdy w ten sposób dostawało się do jakiegoś budynku. No ale cóż, jak się przekonaliście i jeszcze niejednokrotnie przekonacie, Tytani to pojeby w pięciu smakach, więc może miał ku temu jakieś wyjaśnienie. Obecnie jednak, po prostu lecieliśmy w kierunku rafinerii. Cyborg, ten cheater w pięciu smakach, chyba musiał sobie na poczekaniu skrzydła skonstruować, bowiem ostatnio ich nie miał, a dzisiaj je posiadał. W sumie zawsze to jakaś niezależność pod względem lotu, ale musiał się serio nudzić. Jakby nie mógł wykorzystać tego czasu, nie wiem, aby POMÓC MI I GWIAZDCE POKONAĆ BLACK STEELA? No ale wymagać od Tytanów logiki to jak oczekiwać, że politycy spełnią swoje obietnice wyborcze. Robina z kolei trzymała Gwiazdka i tak sobie lecieliśmy. Przynajmniej jak na razie o nic mnie nie opierdalali, to chociaż lot minął spokojnie. W czasie tego myślałam sobie jak bardzo nie mogłam się doczekać jutrzejszego spotkania z jednym z mych wujków. Pal licho sprawa, którą do niego miałam, nie widziałam się z nim chyba od stu wieków. No a jako iż to członek mej rodziny to chyba logiczne, że go kochałam. Oby tylko jutro o trzynastej nie zdarzyło się coś uniemożliwiającego mi spotkanie się z Gordonem, pozostało mi wierzyć w to, że rzeczywistość by o to zadbała. No i też wiadomo, moje standardowe przemyślenia obracały się wokół tego, kogo Slade i Black Steel mieli na myśli określając go mianem Niego oraz dlaczego czułam się co jakiś czas obserwowana. Chciałam znaleźć jakąś hipotezę, która by miała sens, ale po prostu nie potrafiłam. Znaczy co do tego obserwowania, to najprawdopodobniejsze wydawało się to, że po prostu jakiś złoczyńca podglądał me życie na przykład przy pomocy satelity. Co prawda jak Black Steel zatrzymał czas to też w pewnym momencie poczułam się obserwowana, ale to miało swoje wyjaśnienie. Zawsze mógł mnie obserwować jakiś złoczyńca z chronokinezą lub dostępem do konsoli rzeczywistości, co nie? No a wiadomo, że tacy to sobie mogli. No cóż, na razie najważniejszą kwestią pozostało udupienie Tytanów, normalnie nie mogłam doczekać się dnia, w którym bym to zrobiła.


Dłużej nie zdążyliśmy się zastanowić, bowiem na horyzoncie zaczęła się wyłaniać podniebna rafineria Doctora Light. Nie wyróżniała się niczym od przeciętnej rafinerii jaką możecie znać, także nie mam co za bardzo wam opisywać. Jedyne co, to dopiero teraz, za nią, zauważyliśmy jakąś niewielką, sztuczną wyspę, na której wolałam nie wiedzieć co tworzył. Domyślić za bardzo się nie mogłam, bowiem na owej wyspie na razie znalazła się podstawa tego urządzenia bądź tego budynku, która mówiła gówno na temat tego, co Doctor Light tam planował. Niemniej nadal ciekawym mnie się wydawało, że Doctor Light tak nagle ze zwykłego henchmana przeszedł do złoczyńcy klasy A, a przynajmniej B. Niby logiczne, że musiał mieć jakieś znajomości, ale na dobrą sprawę kto ci tam wiedział. W końcu każdy mógł się zmienić plus w Opkolandii NadWszystko dało się osiągnąć. No ale kiedy w końcu wylądowaliśmy, zauważyliśmy, że Doctor Light robił jakieś tam swoje niecne rzeczy przy tej rafinerii. No ale musiał usłyszeć, że wylądowaliśmy, ponieważ odwrócił się.

– O, cześć Tytani, dawno się nie widzieliśmy. – przywitał się, kiedy Cyborg od razu przygotował swoje działko soniczne, ja jebe, typie, chill, jeszcze nawet walka się nie zaczęła.

– I prawdopodobnie będzie to ostatni raz na dłuższy czas. – wypowiedział to sztuczniejsze niż najsztuczniejszy materiał na świecie zdanie Robin – Poddaj się, powinieneś niejednokrotnie przekonać się, że z nami nie masz szans. – mówił i normalnie to by się zgadzało z rzeczywistością, jednak zauważ tę odjebaną w kosmos rafinerię, kurde.

– Żebyś się czasami nie zdziwił. – powiedział pewnie Doctor Light, kurde, czy mogliby przestać gadać tak sztucznymi zdaniami? – Wy tego chyba nie macie, co nie? – zapytał, po czym jakimś kurwa magicznym NadCudem odpalił konsolę rzeczywistości ot tak o.

Dopiero teraz zauważyłam, że na ręce miał jakiś wybitnie długi komunikator chyba, w każdym razie tak to wyglądało. Być może za jego pomocą odpalał konsolę rzeczywistości, bowiem ot tak, z dupy, ową włączyć umieli jedynie Nadbogowie. Tylko skąd on ją miał? W końcu to akurat wiedział każdy, że nie zaliczał się do osób godnych. No cóż, znajomości to jedyna odpowiedź na to odwieczne pytanie. Nawet Tytani zdziwili się i to wręcz NadZdziwili konsolą rzeczywistości, która pojawiła się pozornie z dupia. Oczywiście widziałam, że jej możliwości zostały okrojone, ale nawet taką wersją konsoli dało się zrobić rozpierdol jeżeli się umiało.

– Co do chuja? – zapytał NadNadNadNadZs(z)okowanym głosem Cyborg, widząc to, co się przed nim wyprawiło – Jakim NadCudem, skoro nie jesteś godny używania jej? – spytał, a Doctor Light nieco szyderczo uśmiechnął się słysząc to.

– Albowiem znajomości. – odpowiedział, no i wiedziałam, w końcu niby jak mógłby się do niej dostać – Od Niego mam dostęp, może i okrojony, ale nadal. – dodał, kiedy przewróciłam oczami, oczywiście tak, aby nikt z nich nie zauważył tego.

Ja nie mogę, KOLEJNY typek od tego tajemniczego kogoś? Kurde, ten On, o którym mówił już trzeci złoczyńca ewidentnie musiał planować coś wielkiego, bowiem inaczej by raczej takiej siatki rozpierdolu nie tworzył. Musiałam na serio dowiedzieć się, o kogo chodziło i temu komuś najebać, bowiem to zaczynało być coraz bardziej podejrzane i niebezpieczne przy okazji. No i musiałam się też dowiedzieć, co Doctor Light tam budował, bowiem Tytanów za bardzo to nie interesowało, z tego co widziałam, a jednak przydałoby się powstrzymać tego kogoś, o kim już chyba milionowy raz słyszałam.

– Przynajmniej jest okrojona, więc mamy z tobą jakieś szanse. – odpowiedziała Claire The Zjeb, po czym wytworzyła długi odłamek lodu i rzuciła nim w kierunku naszego przeciwnika.

Oczywiście aby nasze życie nie poszło tak łatwo to Doctor Light wyminął ten cios, po czym swoją wiązką światła, boostniętą dodatkowo, z tego co widziałam, strzelił w naszym kierunku. No widać typek miał użytek nawet z okrojonej wersji konsoli rzeczywistości, chyba jednak szykowała się trudniejsza walka niż na przykład taki Robin podejrzewał. Oczywiście od razu zaczęliśmy z nim walczyć, ale, smuteczek, akurat ta walka nie należała do zbyt ambitnych do opisania, a szkoda, bowiem lubiłam wam pisać jak się z kimś napierdalaliśmy. Wiecie, osiem osób napieprzało się z jednym typkiem mającym dostęp do konsoli rzeczywistości, nie brzmi to zbyt ciekawie. Dodatkowo w większości polegała ona na strzelaniu w siebie i unikaniu strzałów, no nuda pełną pizdą. Jednak w walce nie pomagała nam też pogoda, bowiem deszcz nie zamierzał przestać padać. Cudowny dzień na napierdalankę w podniebnej rafinerii, no nie ma chuja we wsi. Jednak, no cóż, mieliśmy w sumie pecha, bowiem Doctor Light plus konsola rzeczywistości równa się rozpierdol. Otóż, w pewnym momencie, za pomocą swego nowego nabytku wystrzelił w naszym kierunku wielką wiązką światła, która nie dość, że nas oślepiła, to jeszcze odepchnęła tak, że spadliśmy z rafinerii. Ja na serio musiałam rozpocząć działanie na własną rękę, bowiem to zaczynało się naprawdę robić podejrzane i niebezpieczne jednocześnie, że ten tajemniczy kogoś nawet zwykłego henchmana podboostował ponad normę. Nie miałam zielonego pojęcia, kogo mieli na myśli mówiąc o Nim oraz co ten tajemniczy On planował, ale musiałam rozpocząć własne dochodzenie. Tytani nie wydawali się tym zainteresowani za bardzo, wyglądało na tym, że zależało im na eliminowaniu przeciwników tylko po to, aby nie dostać po dupie od opinii publicznej. Oczywiście wiadomo z jakiego powodu i tak by w przyszłości od owej opinii dostali po dupie, ale na tamtym etapie mogli tego nie wiedzieć, hehe. Nie miałam zielonego pojęcia jakim cudem jeszcze nie znudziło im się udawanie superbohaterów. Przecież już od dawna zachowywali się bardziej jak grupa złoczyńców, którzy po prostu przed publiką udawali krystalicznie dobrych. Obecnie jednak, oczywiście nie spadliśmy do wody, bowiem od razu na posiadane przez nas sposoby unieśliśmy się. Robina jak coś chwyciła Gwiazdka, więc on też nie spadł. Nie, ale serio, mógł sobie skonstruować jakieś skrzydła, bowiem pod tym względem zbytnio odstawał od nas. Dziwne, że skoro Tytani przyjebali się do mnie, że posiadałam tylko jedną zdolność nadprzyrodzoną to nie przyjebali się do swego lidera, że na stan obecny on jako jedyny nie potrafił latać. No ale zrozumieć logikę Tytanów to w sumie tak jak oczekiwać, że politycy zaczęliby spełniać swe obietnice.


Przechodząc jednak do teraźniejszości, kiedy unieśliśmy się i podlecieliśmy do rafinerii okazało się, że Doctor Light skorzystał z okazji i radośnie spierdolił. Weź mu ktoś zabierz tę konsolę rzeczywistości, bowiem typ ewidentnie się tak nią podjarał, że nawet okrojoną wersją cheatował jak pojebany. Tylko serio, co on tam budował? Najwidoczniej dopiero teraz Tytani też się zorientowali, bowiem widząc rozpoczęte dzieło za rafinerią Terra spytała:

– W ogóle, co to za gówno za rafinerią? – zapytała, wskazując w kierunku owej budowanej podstawy czego tam bądź za rafinerią.

– Cholera wie. – odpowiedziała Tristitia The Zjeb, zakładając ramię na ramię, bowiem popularne w Opkolandii gesty to świętość – Jednak definitywnie to wszystko nie pasuje do Doctora Lighta. – stwierdziła ten NadOczywisty NadFakt, kiedy zaczęłam się zastanawiać, kto mógł za tym wszystkim stać.

– To oczywiste, typ do tej pory był jedynie zwykłym henchmanem. – rzekł Cyborg, odwracając się w strony Tri The Zjeb, po czym włączając skaner w swej lewej ręce – Czekajcie, sprawdzę czym jest ta podstawa, może mój skaner będzie cokolwiek wiedział. – dodał, podlatując do owego urządzenia bądź budowli, w końcu to mogło się okazać wszystkim.

Nie wiedziałam czy jego skaner by zidentyfikował, co Doctor Light próbował zbudować, bowiem to dopiero podstawa. To mogło okazać się wszystkim, plus wiele urządzeń oraz budynków miało podstawę składającą się z dwóch prostokątów z metalowymi filarami. No ale cóż, żyliśmy w Opkolandii, może by się dowiedział, z czym mieliśmy do czynienia.

– Kuuurwa, ale faza, normalnie że weź. – powiedział, podlatując do nas i przerywając me krótkie przemyślenia.

– Już się boję zapytać co tam znalazłeś. – skomentowała jego wypowiedź Raven, kiedy deszcz nieco osłabł, dziękuję bardzo, ale szkoda, że dopiero teraz.

– Nie wiem czy skaner mnie się zepsuł czy co, ale wykrywa, że to podstawa Psychicznych Dominatorów, kojarzycie, co nie? – zapytał, kiedy wszyscy spojrzeliśmy na niego z wręcz NadNadNadNadNadNadZs(z)okowaniem w oczach, bowiem kto by się spodziewał takiego obrotu spraw.

Co do jasnej...? Oczywiście, że wiedziałam co to za urządzenia, ciężko kurna nie wiedzieć, w końcu było o tym na historii. W wielkim skrócie, bowiem możecie nie kojarzyć, szczególnie jeżeli żyjecie w innej części Opkolandii lub poza nią, był kiedyś taki facet posiadający mind control, który miał na imię Yuri. No i jako iż jego celem było przejęcie świata za pomocą swej umiejętności to, aby móc ją rozszerzyć na cały świat stworzył swego czasu urządzenia nazwane właśnie Psychicznymi Dominatorami, ale koniec końców świata nie przejął, mimo iż znajdował się naprawdę blisko. Po prostu, wtedy, ZSRR i USA się zjednoczyły chyba jedyny raz w historii NadWszystkiego i mu skopali dupę. Wiecie, co w tej historii pozostawało najgorsze? To ten Yuri o którym czytałam na Wikipedii. Właśnie sobie o tym przypomniałam, kiedy Cyborg powiedział o tych Psychicznych Dominatorach. Więc z tego wniosek, że Slade i Doctor Light pracowali dla Yurija. Ja pierdolę, co jeszcze pojebanego by się dzisiaj wydarzyło? Tylko...Pamiętacie jak, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że to Yuri, napieprzaliśmy się ze Slade'em i jego armią robotów wyposażonych w mind control? Tak, mówię o tej sytuacji, kiedy wszyscy Tytani przynajmniej raz zostali przejęci, poza mną oraz Slade powiedział, że nigdy nie spotkał się z kimś, kto by miał silniejszą wolę od Niego. Chyba już wiedziałam dlaczego Slade tak bardzo chciał, abym stanęła po jego stronie. To nie on tego chciał. Pragnął tego Yuri, tylko poprzez Slade'a chciał mnie przeciągnąć na swoją stronę. W tym momencie, kiedy to wszystko wyszło na jaw nie zdziwiłam się, dlaczego chciał mnie po swojej stronie. W końcu osobę mającą silniejszą wolę od ciebie zawsze lepiej trzymać bliżej niż dalej, co nie?

– wat. – skomentowała wypowiedź Cyborga Terra, nawet nie używając Shifta i przy okazji przerywając me przemyślenia.

– Też chciałbym, aby się okazało, że to skaner nie działa poprawnie – zaczął Cyborg, kiedy, nie mając już co tu robić, zaczęliśmy lecieć w kierunku naszej bazy – ale kiedy wczoraj go używałem, to rozpoznawał skanowane rzeczy dobrze. – powiedział, gdy zaczęłam patrzeć w dół, bowiem jak zapewne pamiętacie tak się po prostu wygodniej leciało.

– W ogóle, może byśmy tak zniszczyli podstawę tego Psychicznego Dominatora? – zaproponowałam, unosząc wzrok i ogarniając Tytanów wzrokiem – W końcu to, że pokonaliśmy Doctora Light nie sprawia automatycznie, że Yuri lub ktoś z jego ludzi nie może dokończyć owego urządzenia. – wypowiedziałam to wybitnie długie zdanie na dzień dzisiejszy, zakładając oczywiście ramię na ramię, bowiem nie ważne co się robiło, popularne w Opkolandii gesty należało kultywować zawsze i wszędzie.

– Eee, na chuj. – powiedział Bestia, przy czym machnął ręką jakby kurwa nic się nie stało – Zanim zdąży wybudować to ustrojstwo to na sto procent zdążymy go pokonać. – rzekł, a jaki pewny się przy tym wydawał i szczerze to powątpiewałam, że daliby mu radę, bowiem przypominam, że typ miał mind control – Plus nawet jakby zbudował jeden to chuja nim osiągnie, więc kto by się tym przejmował. – powiedział, kiedy zasłoniłam twarz dłońmi i westchnęłam z wręcz NadZażenowaniem, które teraz mnie ogarnęło.

– Czy on już ciebie traktuje mind controlem, że takie głupoty pieprzysz? – zapytałam, przejeżdżając dłońmi wzdłuż twarzy, wypowiadając to pytanie NadZażenowanym głosem – Jasne, jednym Psychicznym Dominatorem świata nie przejmie, ale może, no nie wiem, KURWA, CAŁE CZTERY STANY USA KONTROLOWAĆ? – powiedziałam, końcówkę tego zdania mówiąc głośniej i opierając ręce o biodra, mając kompletnie wyjebongo na to, że cały czas leciałam.

Irytowało mnie to podejście Młodych Tytanów do sprawy, dlaczego oni tak ignorancko podchodzili do ewidentnego zagrożenia, jakie stanowił Yuri oraz jego urządzenia? Umówmy się, kiedyś, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, temat tego wydarzenia historycznego stanowił jeden z tych, które najbardziej mnie ciekawiły, bowiem brzmiał po prostu jak dobra fabuła na jakiś film bądź grę komputerową, a tymczasem stanowiło to rzeczywistość. No to logiczne, że sporo o nim czytałam i mniej więcej wiedziałam, jak te jego Dominatory działały, bowiem najwidoczniej ktoś kiedyś jakoś się tego dowiedział, gdyż nawet w podręcznikach do historii było co nieco o tym. No ale nawet pomijając to, w końcu Tytani mogli nie interesować się historią lub po prostu tym konkretnym tematem. Powinni wiedzieć, że Yuri to po prostu niebezpieczny człowiek, a że posiadał taką umiejętność jak mind control oraz pragnął władzy nad światem to już w ogóle. A tymczasem oni zachowywali się tak, jakby ich to w ogóle nie obchodziło, co po prostu irytowało. Ja wiem, że oni normalnie bronili jedynie Jump City, ale po pierwsze, skoro chcieli pretendować do miana tych dobrych, to w takich sytuacjach powinni też zwalczać zagrożenie, które mogło się rozejść globalnie. No a po drugie skoro Yuri ewidentnie zaczynał od tego miasta, to powinni się tym zainteresować, skoro Jump City chcieli bronić.

– Spoko, damy sobie z nim radę, nie ma na razie powodów do niepokoju. – stwierdziła Terra, przerywając me przemyślenia, kiedy zwróciłam wzrok w jego stronę – W końcu to dopiero podstawa samego urządzenia, nim je skończy zdążymy na sto procent coś wymyślić. – stwierdziła, gdy ja nie miałam pewności, bowiem nie mieli jak się bronić przed jego mind controlem, więc mogli łatwo wpaść pod jego wpływy.

Może gdyby na przykład któryś z Tytanów posiadał Psychic Shields** oraz Power Bestowal*** jednocześnie to by się dało to łatwo zrobić. Jednak jako iż tak rzeczywistość się nie prezentowała, to mieliśmy trochę problem. Dodatkowo nie wiedziałam, jakie moce miał obecnie Yuri, a skoro miał dostęp do konsoli rzeczywistości, bowiem inaczej okrojonej wersji by nie mógł udostępniać, to na sto procent sobie jakieś dodał. No a ja, mimo iż miałam silniejszą wolę niż on, to z mocy posiadałam jedynie psychokinezę oraz tę dziwną wersję Spectrokinezy. Także ta, sama bym sobie z nim rady nie dała, więc mogłam nie próbować. Jeżeli chciałam mieć z nim jakiekolwiek szanse to musiałam sobie skądś skołować więcej mocy. Ówcześnie oczywiście musiałam dowiedzieć się, jakie on miał zdolności aby wiedzieć, jakie moce przeciwko niemu okazałyby się użyteczne. Znaczy jakichkolwiek mocy by nie miał, podstawę stanowiło Anti-Energy Manipulation, bowiem dzięki temu chuja by mi mógł zrobić. Ale co poza tym? Tą zdolnością samą w sobie obroniłabym się jedynie od wpierdolu z jego strony, ale jakoś pokonać go musiałam. Kurde, musiałam to wszystko przemyśleć. Najpierw jednak uznałam, że skoro Tytani mieli wyjebane w bezpieczeństwo tego miasta oraz świata to sama zniszczę podstawę Psychicznego Dominatora. W końcu zniszczenie jedynie kawałków metalu nie stanowiło problemu. Jasne, nie mogłam wiedzieć czy czasami Yuri jakoś mnie nie śledził i czy by nie zainterweniował, ale kto nie próbował ten nie miał. Po prostu mi, w przeciwieństwie do Tytanów, zależało na bezpieczeństwu tego miasta oraz świata.


No ale lecieliśmy tak do bazy, większość czasu w ciszy, chociaż co jakiś czas dyskutowaliśmy jeszcze na temat dzisiejszego odkrycia. Miło w sumie, że mówiliśmy o tym, to nie dostałam ochrzanu za to, że niby coś zjebałam. Można powiedzieć, jakkolwiek dziwacznie to zabrzmi, że fragment Psychicznego Dominatora uratował mi dupę. Oczywiście nie wiadomo czy całkowicie, wszakże dzień się jeszcze nie skończył, więc nie wiadomo co mogło wydarzyć się w bazie. Na razie jednak cieszyłam się tym, że w czasie powrotu nie dostałam opierdolu. Z kolei po doleceniu do bazy, aby podtrzymywać brak opierdolu i/lub wpierdolu udałam się do mego pokoju szybciej niż widziałam. Po prostu chciałam kurde chwilę odpocząć, a potem iść rozjebać podstawę urządzenia Yurija. Zamierzałam również zadzwonić do Gregory'ego i mu o wszystkim opowiedzieć. Ehhh, dlaczego często ja musiałam wszystko sama robić? Szkoda, że nie mogłam odejść z tej drużyny i przejść do jakiegoś bardziej kompetentnego zespołu.


W każdym razie, po dotarciu do pokoju i zamknięciu się tam uznałam, że zadzwonię do Gregory'ego opowiedzieć mu o tym całym zajściu oraz o mym planie. Dopiero potem zamierzałam polecieć zniszczyć podstawę Psychicznego Dominatora oraz ewentualnie, a właściwie na pewno, zetrzeć się z Yurijem. Trochę to misja samobójcza, bowiem podejrzewałam, że na sto procent posiadał znacznie większą potęgę ode mnie. Jasne, skoro chciał przeciągnąć mnie na swoją stronę to na sto procent by mnie nie zabił. Niemniej zawsze w ewentualnej walce mógł przeorać mną grunt, a to do przyjemnych rzeczy się nie zaliczało. No ale skoro już zdecydowałam się działać jako ta dobra, to nie zamierzałam zignorować takiej sytuacji. Nie chciałam stać się takim samym skurwysynem jak Tytani.


No ale przechodząc do rzeczy, od razu jebłam się na łóżko, wyjmując komunikator, przy okazji mając nadzieję, że Gwiazdka by nie przylazła. Cóż, skoro zamierzałam za chwilę rozmawiać przez komunikator to szczerze wątpiłam, aby przyszła. Skoro już chciała się kreować na moją niby przyjaciółkę, to raczej nie powinna mi przeszkadzać w rozmowie z kimś, co nie? Z drugiej strony to jedna z Tytanów, a po nich nigdy nic nie wiadomo. To raczej najlżejsze do czego mogli okazać się zdolni, nie? W każdym razie, po podłączeniu słuchawek i otworzeniu klapki komunikatora wybrałam numer Gregory'ego. Musiałam trafić w moment, w którym się nudził, bowiem odebrał praktycznie natychmiastowo. Zawsze jeżeli raz na sto lat to ja do niego dzwoniłam to musiałam trochę zaczekać aż odbierze. Zwykle po prostu z jakiegoś powodu to on dzwonił pierwszy, w sumie dopiero teraz się w tym zorientowałam. Nie miałam pojęcia czemu jak coś.

– Elo. – przywitał się tym archaizmem, kiedy spojrzałam w jego kierunku z zażenowaniem w oczach.

– Elo robi nieironicznie dziewięćdziesiąte okrążenie wokół siedziby Zarządu, pierogu. – powiedziałam NadZażenowanym głosem, takim samym wzrokiem patrząc w kierunku mego BFF-a, a ten szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

– Wiem, ale lubię archaizmy. – stwierdził, kiedy jebłam facepalma.

– Czemu ty musisz być taki NadNiedojebany? – zapytałam wiadomo jakim głosem, a on szerzej uśmiechnął się.

– No co, archaizmy są fajne. – rzekł, normalnie nie mam komentarzy na jego upośledzenie umysłowe.

Znaczy rozumiałam, że archaizmy to spoko rzecz, czasami też lubiłam używać archaicznych słów jak na przykład „obeszte"****. Niemniej w wypadku języka młodzieżowego używanie archaizmów powodowało, że brzmiało się jak boomer, który chciał zabłysnąć, ale nie wiedział, że slang nie stał w miejscu. Dlatego akurat w tym wypadku to ja archaizmów nie lubiłam.

– Bowiem w wypadku języka młodzieżowego stosowanie archaizmów powoduje, że brzmisz jak boomer – zaczęłam swoje wyjaśnienie, widząc, że uśmiechnął się najszerzej jak umiał, normalnie nie mogłam z nim, ale to nie zmieniało faktu, że go lubiłam – który próbuje zabłysnąć przed ludźmi młodymi, ale nie wie, że slang nie stoi w miejscu. – kontynuowałam, słysząc, że nad bazą przeleciał jakiś helikopter, a po stronie mego przyjaciela za oknem przeleciał Nyan Cat – W każdym razie – zmieniłam temat jak zawodowy zmieniacz tematów – mamy przejebane jak w zardzewiałym ruskim czołgu sprzed rewolucji przemysłowej. – zaczęłam nowy temat, na chwilę spuszczając wzrok i zastanawiając się jak dam sobie radę w ewentualnej walce z Yurijem.

– A co się stało? – spytał, gdy rzeczywistość puściła cicho w tle najbardziej niepasującą do klimatu nutę, czyli „Hussar Gopnik" Alana Azteca i Frequ.

W odpowiedzi po prostu opowiedziałam mu o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło od momentu dowiedzenia się o naszej nowej misji do mego powrotu do bazy. Nie ma sensu abym wam to streszczała, w końcu nie tak dawno temu opowiedziałam wam o tym ze szczegółami. Opowieść długo mi nie zajęła, ledwo kilka minut. Kiedy natomiast skończyłam o tym wszystkim mówić na początku ujrzałam nad Gregorym znaczek buforowania. Jednak, od nadmiaru NadDramatycznego NadPojebania na jedną opowieść szybko zauważyłam, że Gregory stał się takiego samego koloru jakiego staje się program w Windows, gdy przestaje odpowiadać. Natomiast nad głową mego BFF-a ujrzałam napis „File „Gregory_Turner.exe" is not responding" a pod tym przesuwający się zielony pasek, jak w Windowsie. Niespecjalnie mnie to dziwiło, bowiem po pierwsze w Opkolandii to norma w wypadku poznania takich rewelacji. No a poza tym gdybym nie piastowała roli królowej Mary Sue to podejrzewam, że też bym tak zareagowała na te wspaniałe wieści. Po prostu absolutnie nikt się tego nie spodziewał.


No ale Gregory zaczął działać, jakkolwiek to brzmiało w odniesieniu do człowieka, stosunkowo szybko. Kiedy powrócił do normalności powiedział:

– Co do chujca? – spytał i nie zdziwiłabym się, gdyby jeżeli umiałby mówić emotikonkami to tutaj by jakąś dodał, no ale emotkami mówić nie umiał – Przecież ruscy i alianci go wyjebali z linii czasowej. – zauważył ten historyczny fakt, jednak jak widać Yuri to taki koksu, że dla niego to nie problem, cheater.

– Wiem właśnie i to jest cholernie niepokojące. – odpowiedziałam, krzyżując nogi, bowiem należało popularne gesty Opkolandii zachowywać – No ale muszę rozjaniepawlić podstawę jego maszyny, skoro Tytani nie raczą swoich spleśniałych dup ruszyć. – wypowiedziałam to ultra długie zdanie, a pod jego koniec Gregory, słysząc jak określiłam Tytanów, nieco uśmiechnął się.

– Oby cię nie usłyszeli, bowiem wolę nie wiedzieć jakbyś skończyła za takie nazwanie ich. – stwierdził i o to nie musiał się martwić, jak na razie Tytani chyba zajmowali się swoimi życiami, bowiem nikt nie przechodził korytarzem.

– Spoko, po dzisiejszej akcji jak na razie, z tego co da się wywnioskować, zajmują się swoimi życiami. – odpowiedziałam, odgarniając włosy opadające mi na twarz, które prawdopodobnie opadły w celu dodania klimatu.

– Chociaż tyle, bowiem z tego co opowiedziałaś to i tak mieliście już intensywny dzień. – stwierdził ten fakt, kiedy z zewnątrz dało się usłyszeć przelatujący międzygalaktyczny pociąg wiozący turystów na wycieczkę lepiej nie wiedzieć gdzie – W każdym razie, wiem, że Yuri chce cię przeciągnąć na swoją stronę, więc cię nie zabije – zaczął, z tego co widziałam zakładając nogę na nogę, a także usłyszałam, że u niego za oknem powiał mocniejszy wiatr – jednak na serio nie sądzisz, że to trochę niebezpieczne w twoim wypadku? – spytał i być może, ale naprawdę nie zamierzałam zignorować takiej sytuacji – Co prawda nie wiem o ile potężniejszy jest od ciebie, niemniej skoro udało mu się na nowo wpisać się do odpowiedniej linii czasowej – kontynuował próbę przekonania mnie, że sama nie powinnam lecieć zniszczyć podstawę Psychicznego Dominatora, ale gadać sobie mógł, ja i tak zamierzałam to zrobić – to na sto procent jest OP jak chujem strzelił. – podsumował, opierając się o oparcie sofy, na której siedział.

– Wiem, jednak skoro już dołączyłam do Tytanów, to oznacza, że chcę działać jako ta dobra. – zaczęłam swoją kontrargumentację tworząc niedaleko siebie psychokinetyczny podnóżek – Nie zamierzam stać się takim skurwysynem jak oni. – mówiłam, prostując nogi, bowiem kiedyś by wypadało – No a dobrze wiesz, że jak się chce coś zniszczyć to należy zacząć od podstaw lub, właśnie, w wyjątkowo wczesnym stadium. – kontynuowałam tym ultra długim zdaniem, opierając nogi o wytworzony przez siebie podnóżek i jeszcze dodatkowo tworząc mą telekinezą oparcie za mymi plecami – Wiem, że tak na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie pokrzyżuję mu w stu procentach planów – mówiłam dalej, widząc, że mój przyjaciel, widząc jak się rozsiadłam, spojrzał na mnie zażenowanym wzrokiem, a ja szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się – ale na sto procent go spowolnię, a to już umożliwi mi wymyślenie planu jak go na stałe rozjaniepawlić. – podsumowałam swoją przemowę, zakładając ramię na ramię, wszakże popularne gesty, c'nie oraz komunikator chwytając psychokinezą.

– Niby tak, jednak rozumiesz, nie chciałbym aby coś ci się stało. – rzekł, kiedy w sumie nic specjalnego się nie stało, ale daję ten dopisek aby nie było tak nudno – W końcu wystarczy to, jak Tytani się wobec ciebie zachowują. – zakończył, gdy ponownie spuściłam wzrok.

– Wiem, no ale oni po prostu nie ruszą dupska dopóki nie będzie za późno. – zauważyłam, ponownie unosząc wzrok w kierunku ekraniku – A ja NAPRAWDĘ – mówiłam, to trzecie słowo wypowiadając głośniej – nie chcę, aby ludzie stali się jego bezmyślnymi niewolnikami tylko dlatego, że ma cel jaki ma. – dodałam, odwracając się w lewo, bowiem znowu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwował, co często mnie się zdarzało.

– W sumie jesteś królową Mary Sue, więc raczej nic złego nie powinno ci się stać, prawie bym zapomniał. – wypowiedział ten istotny fakt, w sumie racja, sama zapomniałam, że rola pełniona przeze mnie w multiwersum powinna mi pomóc.

– Faktycznie, prawie sama bym zapomniała, że to mi na stówę pomoże. – zauważyłam, nieco pobudzając się – W każdym razie, ja się zbieram, im szybciej zniszczę tę podstawę tym lepiej. – dodałam, opuszczając nogi i pozbywając się podnóżka oraz oparcia.

– OK – rzekł krótko, kiedy wstałam – Jak wrócisz to daj znać jak ci poszło. – powiedział, gdy powoli ruszyłam w kierunku wyjścia.

– OK. – odpowiedziałam, otwierając drzwi – To na razie. – pożegnałam się, chwytając końcówkę słuchawek.

– Hej – pożegnał się, po czym połączenie zakończyło się.

Po rozmowie z Gregorym jak uznałam, tak zrobiłam. Serio nie miałam co czekać i należało jak najszybciej zniszczyć podstawę Psychicznego Dominatora. W końcu skoro Tytani nie zamierzali się tym zająć, mimo iż swymi mocami mogliby w NadUłamku NadSekundy owy zniszczyć to ja zainterweniuję. Co prawda, co już wiedzieliście oraz wiedziałam to ja, stanowiłam w ewentualnej walce z Yurijem, najprawdopodobniej, łatwy cel, ale nie zamierzałam tej sytuacji zignorować. Nie wiedziałam czy Yuri wiedział co planowałam, ale może to właśnie przez niego co jakiś czas czułam się obserwowana. Niemniej dla dobra ludzkości spróbować musiałam. Hej, w końcu dołączając do Tytanów chciałam działać jako ta dobra, nie zamierzałam stać się takim skurwysynem jak oni.

– Gdzie idziesz? – usłyszałam pytanie zadane przez Gwiazdkę, czym wyrwała mnie z zamyślenia.

– Zniszczyć Psychiczny Dominator, skoro wy nie raczycie tego zrobić. – odpowiedziałam przystając i odwracając się w jej kierunku.

Zdawała się niedowierzać, że zdecydowałam się na tę misję samobójczą właściwie. No ale ktoś wśród Tytanów musiał zachowywać się przyzwoicie i jak widać padło na mnie. Wiem, brzmiałam zajebiście snobistycznie tak mówiąc, niemniej przekonaliście się i przekonacie jeszcze nie raz, że mówiłam prawdę. Plus umówmy się, czy to na sto procent misja samobójcza? Skoro Yuri chciał przeciągnąć mnie na swoją stronę to by mnie nie zabił, a przynajmniej nie powinien. Po tym wszystkim co dowiedziałam się o nim z historii świata to definitywnie należał do ludzi inteligentnych, więc na stówę by tego nie zrobił. Plus ze znanego wam już powodu swym mind controlem nie mógł mnie kontrolować. Także w sumie ta, jakkolwiek snobistycznie by to nie brzmiało, lepiej aby Tytani się tam nie wybierali, jeżeli nie chcieli stać się bezmyślnymi niewolnikami Yurija.

– Przecież to niebezpieczne! – zawołała z niedowierzaniem nad mym planem Kori, przerywając me przemyślenia – On jest zbyt potężny! – zauważyła i brakowało jeszcze aby dodała, że jak na moje możliwości.

Na serio bym się nie zdziwiła, gdyby w ostatniej chwili ugryzła się w język. Jasne, nie miałam i nadal nie mam co do tego argumentów, że tak wyglądała rzeczywistość, ale umówmy się. Tytani traktowali mnie gorzej od zwierzęcia, więc to najlżejsze, czego mogłam się po którymś z nim spodziewać. I nie, nadal nie traktowałam Tamaranki jak przyjaciółki, bowiem nie zasługiwała na to miano z powodów, które wam przytaczałam oraz ona sama, świadomie bądź nie, podtrzymywała.

– Wiem – odpowiedziałam niewzruszona na jej odpowiedź – Jednak skoro podjęłam decyzję o dołączeniu do drużyny, która składa się, w założeniu, z superbohaterów – kontynuowałam poprawiając opadające mi na twarz włosy oraz krzyżując nogi i stając w pozornie niewygodnej pozycji – to zamierzam dobro czynić, a to wymaga poświęceń. – zakończyłam otaczając się psychokinetyczną poświatą i wylatując z bazy nie czekając na odpowiedź Gwiazdki.

Jak mnie wkurzało to ich podejście do superbohaterowania. Oni to by chyba chcieli aby miasto i, obecnie, świat same się ratowały. Nie potrafiłam pojąć jak z takim podejściem nie znudziło im się udawanie tych dobrych. Ja na ich miejscu już dawno przestałabym udawać i przyznałabym sama przed sobą, że stałam się złoczyńcą. Po prostu nie zeszli ze sceny, gdy nadszedł ich czas, mogli się do tego wreszcie przyznać. A Kori jeżeli chciałaby uważać się za moją przyjaciółkę to powinna pomóc mi w odmianie mego losu. Miała znacznie lepsze relacje z Tytanami niż ja i dobrze o tym wiedziała. Powinna to wykorzystać aby pogadać ze swymi znajomymi żeby chociaż zaczęli mnie szanować, a nie robiła tego. Dodatkowo jak ona chciała gdzieś wyjść ze mną to zachowywała się wybitnie nachalnie, jakby nie potrafiła pojąć, że ja też miałam prawo czasem nie mieć ochoty wychodzić z bazy bądź robić tego z kimś. Naprawdę musiałam w jakiś sposób pod względem nadprzyrodzonych zdolności stać się potężniejsza od nich i po prostu nawiać z tego cyrku. No ale na razie musiałam dolecieć do budowanego Psychicznego Dominatora i go zniszczyć. Nie wiedziałam jakbym wybrnęła z tej sytuacji gdyby Yuri przybył mi przeszkodzić, ale uznałam, że po prostu zacznę improwizować. Piastowałam rolę królowej Mary Sue, więc na sto procent by mnie się udało. Chociaż pewnie nawet gdyby mój gen MS nie czynił mnie królową tej rasy lub bym go nie miała to też bym podjęła to ryzyko. W końcu dobro również wymagało poświęceń.


No ale moje przemyślenia przerwał fakt, że ujrzałam iż doleciałam do podstaw Psychicznego Dominatora. Widząc go, wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy, jeżeli nawet zniszczeniem go nie zniszczyłabym całkowicie planu Yurija to przynajmniej bym go spowolniła, a to też dobrze. Zawsze zyskałabym więcej czasu aby opracować ostateczny plan pokonania go. Dlatego też, od razu, przywołałam moją psychokinezę i, powoli unosząc rękę, zaczęłam tworzyć telekinetyczny konstrukt zdolny do zniszczenia mego celu. Niestety nie zdążyłam zrealizować mego planu, bowiem nagle poczułam, że ma ręka została gwałtownie pochwycona do góry oraz wygięta w nienaturalnym kierunku. To wygięcie oczywiście zabolało, aż odruchowo pisnęłam czując to.

– Szanuję, że jako jedyna z Tytanów zachowujesz się praworządnie – usłyszałam za sobą zbliżający się głos Yurija – ale musisz wiedzieć, że Dominatorów nie da się tak prosto zniszczyć. – kontynuował, obracając mnie tyłem do Psychicznego Dominatora – To nie ta generacja. – zakończył, wylatując zza chmur deszczowych.

Zdziwiłabym się, gdyby tu nie przybył. Chociaż w sumie z drugiej strony mógłby wysłać tu któregoś ze swych ludzi, a nie fatygować się osobiście. No ale może by wypadało wam go opisać, wszakże możecie żyć w świecie, w którym Yuri nigdy nie istniał. Należał do średniego wzrostu, szczupłych mężczyzn. Nie posiadał włosów, zamiast tego na głowie miał półokrągłe urządzenie dające mu mind control. Oprócz tego to, co zwróciło moją uwagę, bowiem nie kojarzyłam tego z książek do historii, obecnie posiadał wyglądający na wyjęty z filmów science-fiction, prostokątny i jasnoniebieski okular z odchodzącym od lewego boku prętem wyglądającym jak celownik. Do tegoż okularu został również doczepiony, obecnie uniesiony, intercom. Dodatkowo, co również należało do łatwych do zauważenia, posiadał czarny, nieznany mi symbol umieszczony na czole. Nie wyglądał owy symbol nawet podobnie do jakiegoś jaki bym kojarzyła, więc nawet bym nie umiała za bardzo wam go opisać. Jaki miał kolor oczu tego niezbyt mogłam wam opisać, bowiem obecnie, jako iż Yuri korzystał ze swej możliwości lotu, to przybrały kolor przezroczysty, bowiem w Opkolandii NadWszystko i jeszcze więcej dało się osiągnąć. Z cech charakterystycznych to posiadał także kozią bródkę. Co do ubioru, to miał założony na siebie ciemnobrązowy płaszcz, prawdopodobnie w celu dodania coolności, bowiem zapięty nie został. Na sobie miał jasnobrązową bluzkę z czerwonym kołnierzem oraz spodnie również jasnobrązowe. Dało się łatwo zauważyć, że nie stanowiły kombinezonu, po prostu Yuri z jakiegoś powodu uznał, że bluzka i spodnie w tym samym kolorze są spoko, najwidoczniej. Widziałam również, że na rękach posiadał założone ciemnobrązowe rękawiczki. Miał również pasek, którego wyróżniało to, że po jednej stronie został przyczepiony do owego nadajnik do mind controlowego urządzenia Yurija, a po drugiej pistolet. Dodatkowo zapięcie owego paska stanowiła fioletowo-srebrna litera „Y".


No, to już wiecie jak wyglądał Yuri, a że to niejedyne jego pojawienie się w czasie opowiadania wam mej historii to wypada abyście mogli go sobie wyobrazić. Przechodząc jednak do teraźniejszości, rozumiałam, że mógł znacząco wzmocnić swe Psychiczne Dominatory i to logiczne, bowiem okazałby się debilem, gdyby tego nie zrobił. Jednak obecnie dopiero co tworzył podstawę, a sądziłam, że w fazie tworzenia, nawet jeśli już została wzmocniona, to jeszcze nie w stu procentach. Także podejrzewałam, że nawet jeżeli zniszczenie podstawy tego ustrojstwa stanowiłoby jakieś wyzwanie to też bez przesady, co nie? Między innymi dlatego jak chciało się coś zniszczyć to należało to zrobić od podstaw, bądź właśnie we wczesnym stadium tworzenia.

– Przecież to dopiero jego podstawa, zniszczenie jej nie powinno sprawiać problemu. – dodałam, starając się jakoś wytrzymać ból wykręconej kończyny, ale mimo pełnienia roli królowej Mary Sue nie należało to do łatwych z jakiegoś powodu.

– No już, nie udawaj idiotki, bowiem wiem, że nią nie jesteś. – zaczął, wypowiadając ten w sumie komplement, zastanawiałam się czy mówił to szczerze – To chyba logiczne, że po ostatniej porażce je znacząco wzmocniłem. – kontynuował swoją przemowę, gdy ujrzałam, że jego ręka zabłysła na biało – Widzisz? – zapytał strzelając wiązkami dezintegrującymi w stronę podstawy swego urządzenia.

Jednak, kiedy owa uderzyła w podstawę, po prostu odbiła się hen, hen daleko nie pozostawiając na owej nawet zarysowania. Jasna cholera, teraz to mieliśmy przejebane jak w zardzewiałym ruskim czołgu sprzed rewolucji przemysłowej. Tak, wiedziałam, że posiadał dostęp do konsoli rzeczywistości choćby z faktu, że z tego co o nim wiedziałam to w przeszłości miał jedynie mind control dawany mu przez jego urządzenie, o którym wcześniej miałam okazję wspomnieć. Niemniej za jej pomocą owego materiału, który by dawał taką ochronę, nie dało się ot tak uzyskać, owy chroniły dodatkowe i inaczej zaszyfrowane komendy. Na dodanie takowego ulepszenia do już istniejącego materiału to już w ogóle. Na serio coś złego się działo, tylko jeszcze nie miałam pojęcia co. Jedyne co wiedziałam to fakt, że w tej sytuacji tylko Gordon mógł mi pomóc.

– A to dopiero wstępne zabezpieczenia. – mówił dalej, przestając używać swej mocy – Więc skoro nie da się ich zdezintegrować – mówił, zakładając ramię na ramię, bowiem popularne w Opkolandii gesty należało kultywować – to naprawdę myślisz, że jedynie psychokinezą je zniszczysz? – zapytał, kiedy prawdopodobnie w celu dodania klimatu powiał mocniejszy wiatr.

No i tą ostatnią częścią zdania już przegiął. Ile miałam znosić dyskryminowania mnie tylko ze względu na to, że posiadałam jedynie jedną nadprzyrodzoną zdolność? Znaczy technicznie, jak już się przekonaliście, supermocy miałam dwie, ale na co dzień ot tak o mogłam używać jedynie telekinezy. To nic, że posiadałam ją na NadOP poziomie i mogłam za jej pomocą tworzyć konstrukty, przenosić nawet, dosłownie, góry, latać i inne tego typu sprawy. To nic, że w multiwersum pełniłam rolę królowej Mary Sue co i bez mocy czyniło mnie potężną. Nawet jak widać złoczyńcy musieli patrzeć na mnie tylko pod tym względem. Gdybym mogła to bym mu w tamtym momencie naklepała, ale co by nie było, wiedziałam, że w walce by wygrał choćby z faktu, że w przeciwieństwie do mnie miał dostęp do konsoli rzeczywistości.

– Przestań mnie obrażać. – wysyczałam przez zęby w odpowiedzi na końcówkę jego wypowiedzi, odruchowo przywołując psychokinezę.

– Nie obrażam cię, mówię jak prezentuje się rzeczywistość. – mówił, gdy mimowolnie zaczęłam wytwarzać telekinetyczny konstrukt – Nie radzę. – powiedział, ewidentnie zauważając formujący się konstrukt – Na stan obecny nie masz nawet minimalnych szans ze mną. – mówił, gdy obok niego, po prawej i lewej stronie ujrzałam, że...ot tak, znikąd, otworzyły się okna konsoli rzeczywistości – Może któregoś dnia. – zakończył swoją wypowiedź, kiedy patrzyłam w jego kierunku z wręcz NadZs(z)okowaniem.

Jakim kurna cudem on potrafił coś takiego osiągnąć?! Przecież, z tego co wiedziałam, to tylko dwaj Nadbogowie potrafili coś takiego wykonać. No ale widziałam, że okna konsoli pojawiły się obok Yurija ot tak o. Dodatkowo to udowadniało, że on nie włamał się do konsoli rzeczywistości, tylko po prostu posiadał do niej legalny dostęp, co w sumie logiczne. No teraz to miałam przejebane jak w zardzewiałym ruskim czołgu sprzed rewolucji przemysłowej. Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Wiedziałam, że by mnie nie zabił, skoro chciał przeciągnąć mnie na swoją stronę. No ale przeorać mną grunt to już bez problemu. I co ja teraz miałam z tym fantem zrobić? Z jednej strony nie zamierzałam siedzieć bezczynnie i patrzeć jak Yuri radośnie przejmuje świat. W końcu jeżeli już należałam do Młodych Tytanów oraz zdecydowałam się na stanie po stronie dobra mimo wszystko to nie mogłam dopuszczać do czegoś takiego. Z drugiej strony nie miałam za wiele w tej kwestii co do zrobienia. Musiałam poznać sposób jak pozbyć się Yurija, wszakże nie istniały rzeczy niemożliwe.

– Nie ma rzeczy niemożliwych, Yuri. – powiedziałam, przestając używać telekinezy – W końcu znajdę sposób jak powstrzymać cię przed przejęciem świata. – powiedziałam, kiedy powiał mocniejszy wiatr oraz w oddali dało się słyszeć grzmot, pięknie, bowiem dzisiejszemu dniu brakowało burzy.

– Twoja naiwność jest taka urocza. – powiedział, najwidoczniej wypierając to, że jego na stówę też dało się pokonać – Nie znajdziesz. – mówił, patrząc w mym kierunku z widoczną wyższością.

Jednak w tym momencie zdarzyło się coś, co DEFINITYWNIE wydarzyć się nie powinno, bowiem przypominam, że Yuri nie piastował roli Nadboga. Otóż, gdy wypowiedział to ostatnie zdanie, obok uruchomionej przez niego ot tak o konsoli rzeczywistości pojawił się...DEVCON*****. Wyglądał jak zwykła konsola rzeczywistości, tylko miał kolor czerwony, inną czcionkę niż konsola rzeczywistości i w pasku u góry widniał napis „DEVCON ver. 3.0.3-update 2.0.1" jak coś.

↓co do chuja ciężkiego się przed moimi oczami wydarzyło? JAKIM JEBANYM PIERDOLONYM NADCUDEM ON MIAŁ DOSTĘP DO DEVCONU?!?!?! Nie należał do Zarządu, nie pełnił roli Nadboga oraz nie należał do trójcy osób uprzywilejowanych do używania jej ot tak o! W końcu DEVCON w nieodpowiednich rękach mógł doprowadzić nawet do destabilizacji multiwersum, co miałoby opłakane skutki. No a każdy wiedział co chciał osiągnąć Yuri, więc nikt normalny nie dałby mu dostępu do DEVCON-u. Serio coś złego się działo, tylko nie potrafiłam określić co. Teraz to mieliśmy przejebane jak w zardzewiałym ruskim czołgu sprzed rewolucji przemysłowej. Wiem, że przed rewolucją przemysłową nie istniały czołgi, ale o to chodziło. Na serio, jakim cudem on mógł ot tak sobie używać DEVCON-u? Do dzisiaj nie mam pojęcia i nie zapowiada się abym kiedykolwiek się dowiedziała.

– ↓co do chuja. ._. – skomentowałam ten widok NadNadNadZs(z)okowanym głosem mówiąc to zdanie indeksem dolnym i szpanując moją umiejętnością mówienia emotikonkami.

– To co widzisz. – odpowiedział zakładając ramię na ramię – Właśnie dlatego na obecnym etapie nikt ani nic mnie nie pokona. – stwierdził, gdy powiał mocniejszy wiatr rozwiewając mi włosy, nie zdziwię się jeżeli w celu dodania klimatu – Po prostu się z tym pogódź. – mówił, kiedy na chwilę spuściłam wzrok starając się to wszystko przetworzyć – Cóż...Zawsze też możesz do mnie dołączyć. – dodał, gdy przewróciłam oczami z zażenowaniem.

Weź ktoś tych wszystkich złoli klasy A wychowaj. NIE zamierzałam przechodzić na stronę zła, czy to takie ciężkie do pojęcia? Tak, wiedziałam, że mój ojciec do dobrych ludzi się nie zaliczał. Również zdawałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam w przeszłości. Jednak moja przeszłość nie definiowała moich obecnych czynów. Chciałam pomagać ludziom i skoro miałam ku temu okazję to zamierzałam ją wykorzystać. Rozumiałam, że szczególnie złole klasy A mogli chcieć mieć po swojej stronie królową Mary Sue, no ale mieli pecha, bowiem nie zamierzałam stawać się zła ot tak o, bowiem jakiś NadOP wanna be władca świata tak chciał.

– Nje – odpowiedziałam literówkowo, chcąc oprzeć ręce o biodra, ale Yuri nadal mą prawą rękę przytrzymywał psychokinezą, więc nie mogłam tego zrobić.

– Ale dlaczego tak właściwie ciągle się temu opierasz? – spytał a ja, nauczona doświadczeniem, wiedziałam, że to początek długiej przemowy – Od urodzenia dobra nie byłaś. – zaczął, a ja, słysząc to, przewróciłam oczami – Twój ojciec wychowywał cię tak, abyś poszła w jego ślady, a przypominam, że jego celem jest zrobienie ze świata atomowego pustkowia. – mówił, a mnie najbardziej z tego zdania zaciekawił fakt, że przed powiedzeniem o jego celu użył czasu teraźniejszego. Czy to oznaczało, że Anatolij nadal żył?! – Również żeby nie było, ale to TY – mówił, to ostatnie słowo wypowiadając głośniej i mówiąc je wskazując na mnie – wymordowałaś całą swoją szkołę. – kontynuował, opuszczając rękę – Na dobrą sprawę personel domu dziecka też. – dodał, kiedy skrzyżowałam nogi – Nawet wśród Tytanów sama niewiele możesz osiągnąć, mimo bycia królową Mary Sue. – kontynuował, ale mógł sobie gadać, jednak ja i tak, i siak nie zamierzałam do niego dołączać – W końcu nie jesteś tak OP jak chociażby Tristitia. – mówił, siłą woli przyciągając do siebie jedno z okien DEVCON-u – A możesz być. – kontynuował, wpisując coś w polu tekstowym DEVCON-u – Masz to po prostu uwarunkowane genetycznie. – mówił, naciskając Enter, po czym poczułam gwałtowne szarpnięcie i, nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, ujrzałam odchodzący ode mnie hologram pokazujący obecne w mym organizmie chromosomy.

↓czekaj co. Znaczy nie chodziło mi o hologram sam w sobie, bowiem to normalnie dostępna w DEVCON-ie funkcja. Jednak wśród mych chromosomów ujrzałam...ten odpowiadający za stanie się 2.0-update 1. To ten chromosom dało się odziedziczyć?! Z jednej strony mogłabym myśleć, że Yuri po prostu w jakiś sposób mnie oszukiwał. Jednak rzeczywistość kazała mi w to wierzyć. No a jeżeli nie rozmawiało się z którymś z Nadbogów, to rzeczywistość nie kazała wierzyć komuś kto kłamał. Najciemniej pod latarnią jak widać, wystarczyło abym aktywowała ten gen i mogłam naklepać Tytanom za znęcanie się nade mną. Co prawda nie miałam zielonego pojęcia jak aktywowało się gen 2.0-update 1******, ale na sto procent wiedział to wujek Google, bowiem on wiedział tylko nieco mniej niż Nadbogowie. Niemniej nadal nie mogłam uwierzyć, że dało się to odziedziczyć. Jasne, mój ojciec to pierwszy i jedyny, do tej pory, w historii NadWszystkiego człowiek 2.0-update 1, więc nie dało się przewidzieć z jakim prawdopodobieństwem ten gen dało się odziedziczyć. Najwidoczniej miałam wręcz NadSzczęście w całym moim życiu, zaraz po posiadaniu jako wujków dwóch Nadbogów. Nie mogłam się doczekać aż dowiedziałabym się jak aktywować ten gen oraz momentu najebania Tytanom za te wszystkie lata. Tylko powoli, najpierw musiałam ich udupić w oczach opinii publicznej. Wszystko w swoim czasie, no chyba, że plany by się drastycznie rozjechały, wszakże w Opkolandii NadWszystko wydarzyć się mogło.

– Widzisz? – spytał, przerywając me przemyślenia, kiedy spojrzałam w jego kierunku – Jesteś druga w historii. – kontynuował, splatając ręce za plecami prawdopodobnie w celu zachowania klimatu – Nie obecnie, ale docelowo, oczywiście. – sprecyzował, kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle „The Only Thing They Fears Is You" Micka Gordona, bowiem podtrzymywania klimatu nie mogło zabraknąć – Jak klimatycznie się zrobiło. – skomentował wybór rzeczywistości, przy okazji na chwilę odwracając głowę w lewo.

– Tylko wiesz, że nie przekonasz mnie w tak prosty sposób do przejścia na twoją stronę? – spytałam, chcąc założyć ramię na ramię, ale w tym momencie przypomniałam sobie, że rękę nadal miałam wygiętą w nienaturalnym kierunku, więc nici z planów – Zawsze mogę sama znaleźć sposób jak aktywować gen 2.0-update 1, to nie może być takie trudne. – dodałam, kiedy zwrócił wzrok w moją stronę, a ja skrzyżowałam nogi.

– Bo nie jest, ale powodzenia potem. – mówił, ewidentnie nie dając za wygraną, kiedy dzięki swemu genowi Mary Sue zaczęłam przeczuwać, że coś się zaraz odjaniepawli – Na sto procent tobie, jako królowej Mary Sue, nie przypadną bezużyteczne moce, umówmy się. – kontynuował próbę przeciągnięcia mnie na swoją stronę, przy okazji DEVCON-em wyłączając hologram – A, że, co logiczne, nowe moce na początku są niekontrolowane, to--- – zaczął, ale nie dane mu było dokończyć, bowiem nagle usłyszeliśmy świst dochodzący z boku, ewidentnie zmierzający w kierunku Yurija.

Słysząc to, Yuri gwałtownie się odwrócił i właściwie w ostatniej chwili udało mu się wyminąć lecącą w jego kierunku kulę energetyczną Gwiazdki.

– Ja pierdolę, ty tępy łososiu i po co żeś tu przylatywała jak i tak mi nie pomożesz, Nadboże daj mi cierpliwość, bowiem coraz ciężej jest z Tytanami wytrzymać. – pomyślałam, kiedy kula energetyczna uderzyła w podstawę Psychicznego Dominatora i, co już wiedziałam, odbiła się od owego i poleciała cholera wie gdzie.

W sumie ich walka tak naprawdę nie istniała, bowiem problem Gwiazdki od razu Yuri rozwiązał kilkoma ruchami. Najpierw bowiem, gdy podleciała bliżej i chciała go zaatakować, nim zdążyła cokolwiek zrobić, chwycił ją gwałtownie za nadgarstek i z całej siły rzucił w kierunku rafinerii. Oczywiście tak szybko w ową uderzyła, że nawet w czasie lecenia w jej kierunku nie zdążyła zatrzymać się w powietrzu. Kiedy natomiast w ową uderzyła, Yuri wziął swój nadajnik i włączył go, ewidentnie aby Kori nie próbowała mu więcej przeszkadzać w próbach przeciągnięcia mnie na jego stronę.

– I WŁAŚNIE DLATEGO CHUJA ZDZIAŁASZ, JA PIERDOLĘ, PO CO ŻEŚ TU PRZYLATYWAŁA, AAAA!!! – krzyknęłam w myślach z niedowierzaniem nad jej głupotą i NadNaiwnością, ledwo powstrzymując się przed wykrzyczeniem tego na głos.

– I między innymi dlatego tym bardziej ty nie masz ze mną szans w walce. – skomentował zaistniałą sytuację, odwracając się w moim kierunku i jeszcze, w myśl zasady, że przezorny zawsze ubezpieczony, otoczył nas polem dezintegrującym – Wracając jednak do tematu – rzekł, wracając do przerwanej wypowiedzi jakby nigdy nic się nie wydarzyło – co logiczne, nowe moce na początku są niekontrolowane, więc skąd wiesz czy na przykład przypadkiem nie wysadziłabyś kogoś myślą? – zapytał, zginając prawą rękę, w której to nadal trzymał nadajnik, jakby chcąc na owy przypadek wskazać – A umówmy się, wtedy Tytani by cię chyba zabili, po nich nie zdziwiłbym się gdyby dosłownie. – podsumował swoją wypowiedź, opuszczając rękę, kiedy powiał mocniejszy wiatr, bowiem klimat należało zawsze i wszędzie zachowywać.

– Dziesięć lat radziłam sobie sama, to i z tym doskonale poradzę sobie bez ciebie. – powiedziałam psychokinezą przechwytując swoją rękę i prostując ją, Nadboże, wreszcie – Po prostu NIE – mówiłam, to ostatnie słowo wypowiadając głośniej i przy okazji otaczając się podwójną psychokinetyczną poświatą, aby móc bez szwanku wylecieć poza pole dezintegrujące – zamierzam przechodzić na stronę zła, bowiem ty tak chcesz. – zakończyłam, po czym zaczęłam lecieć w przeciwnym kierunku.

Nie zdążyłam się jednak nawet nad niczym zastanowić, bowiem Yuri ewidentnie jeszcze nie skończył na dzisiaj. Otóż nie odleciałam na zbytnią odległość, bowiem przechwycił mnie swoją psychokinezą, zatrzymując mnie przy tym. Już się bałam co jeszcze znalazł aby próbować przeciągnąć mnie na swoją stronę, to chyba jeden z nielicznych momentów, kiedy żałowałam, że posiadałam OP-ność tego typu jakiego miałam.

– Nie udawaj idiotki, bowiem naprawdę nie potrafisz. – zaczął, podlatując do mnie i zatrzymując się za mną, po mej lewej stronie – Wiem, że nie jesteś masochistką, więc po prostu nie wmówisz mi, że podoba ci się to jak traktują cię Tytani. – kontynuował, kiedy poczułam, że psychokinezą wyprostował mą głowę i uniemożliwił mi poruszanie nią, szczerze zaczynałam się bać co on wymyślił – Od początku życia jedynymi, dla których cokolwiek znaczyłaś to twoja rodzina. – mówił, gdy ujrzałam, że znalazłam się w jakimś ciemnym miejscu, a po chwili zaczęłam przed sobą widzieć to wszystko, o czym mówił – Inni albo się tobą nie interesowali, albo wykorzystywali cię do różnych celów, albo się nad tobą znęcali. – kontynuował, gdy przed sobą widziałam wydarzenia z mej przeszłości od momentu wysłania mnie do przyszłości przez mych rodziców aż do dnia dzisiejszego – Tytani w niczym się tutaj nie różnią, czyż nie? – zadał to retoryczne pytanie, kiedy zaczęłam widzieć przed sobą to, jak Tytani traktowali mnie od początku naszej znajomości – Nie, Koriand'r nie jest twoją przyjaciółką. – powiedział chyba jako jedyny we Wszechświecie określając Gwiazdkę jej pełnym imieniem – Czyż nie zachowuje się biernie? – spytał, kiedy widząc i słysząc to wszystko poczułam jak mimowolnie do moich oczu napłynęły łzy – Nie znam się na przyjaźni, niemniej nawet ja wiem, że tak jak ona to przyjaciele raczej się nie zachowują. – kontynuował, gdy starałam się nie rozpłakać, co do łatwych nie należało, bowiem to wszystko co widziałam oraz co mówił to po prostu prawda – Gdyby faktycznie chciała się zmienić w stosunku do ciebie to raczej powinna spróbować ci pomóc, szczególnie, że nie oszukujmy się, ma znacznie lepsze relacje z Tytanami. – wypowiedział to wybitnie długie zdanie, kiedy teraz rzeczywistość zmieniła nutę na zremasterowane „Brain Freeze" Franka Klepackiego, w sumie pasowało – Gregory? Naprawdę liczysz na niego? – zapytał, kurde, czy on mi w myślach czytał, że wiedział co chciałam powiedzieć? – Jasne, obecnie się przyjaźnicie i pozornie nic nie zapowiada zmian. – mówił, kiedy obraz przede mną nagle przybrał fioletową poświatę, nie wiedziałam czemu, ale w sumie szybko miałam okazję się przekonać – Zdradzi cię. – powiedział, gdy nie chciałam mu wierzyć, Gregory NIGDY by mi tego nie zrobił – Nie wierzysz mi? – spytał, ewidentnie typ mi w myślach czytał, to już chyba szczyt – Nie zapominaj, że DEVCON umożliwia zajrzenie też i w przyszłość. – przypomniał, kiedy poczułam, że łzy spłynęły mi po policzkach – Nie masz nikogo. – kontynuował swoją wybitnie długą przemowę, gdy chciałam spuścić wzrok od tego wszystkiego, ale Yuri nadal przytrzymywał mi głowę psychokinezą – Jasne, twój ojciec nadal żyje, matka również, ale musiałby się stać cud abyście ponownie się odnaleźli. – rzekł, a że rzeczywistość kazała mi w to wierzyć to oznaczało, że mnie nie okłamywał, co szczerze mówiąc dało mi trochę nadziei – Mimo iż nie jest to niemożliwe ani NadNiemożliwe. – dodał, kiedy ciężko westchnęłam – Czy nie lepiej mieć w życiu jakichkolwiek sojuszników? – zapytał, po czym zauważyłam, że znowu znalazłam się nad jeziorem w Jump City, niedaleko rafinerii oraz podstawy Psychicznego Dominatora – Coś ci po tej stronie dobra nie za bardzo idzie. – powiedział, przestając przytrzymywać swoją telekinezą mą głowę – Wiem, że przeszłość nie definiuje teraźniejszych działań, niemniej istnieją rzeczy niezmienne i to jest fakt. – kontynuował, gdy spuściłam wzrok oraz poczułam, że więcej łez spłynęło mi po policzku, nie chciałam mu wierzyć, po prostu nie chciałam – Byłaś zła. Jesteś i będziesz. – podsumował, kiedy w oddali ponownie usłyszałam grzmot.

– KŁAMIESZ!!! – krzyknęłam odruchowo, wypierając to wszystko oraz przy okazji zaciskając powieki i zęby, bardziej pochylając głowę i dłońmi chwytając się za nią.

Ale on mówił prawdę i ja to wiedziałam, co wydawało się najgorsze. Tak bardzo bym chciała aby kłamał, ale on najwidoczniej nie zamierzał. Nie chciałam powracać na ciemną stronę mocy, chciałam w życiu działać jako ta dobra. Chciałam się zmienić, starałam się, mimo iż wielu rzeczy nie mogłam, z wiadomych przyczyn, rozwiązać sama, jak na przykład sprawy Moonlight Acres. Jednak po prostu nie chciałam powracać na stronę zła, po prostu chciałam aby ludziom żyło się dobrze, a nie stawać się katem ludzkości tylko dlatego, że jakiś NadOP facet powiedział mi prawdę w klocu tekstu.

– Nie wypieraj tego. – powiedział, przerywając me krótkie przemyślenia i, z tego co poczułam, obracając mnie w swoim kierunku – Doskonale wiesz, że cię nie okłamuję. – kontynuował, kiedy zatrząsnęłam się, a z mych oczu spłynął wręcz wodospad łez – Rozumiem, że prawda może boleć, jednak czas ją zaakceptować. – dodał, po czym, czego kompletnie się w tym momencie nie spodziewałam, przytulił mnie.

To wydawało się z mej perspektywy w tamtym momencie tak bardzo nie pasować do niego, że aż NadS(z)ok. Jasne, dzisiaj wiem, że wbrew pozorom to wszystko miało swój cel oraz, że Yuri czasami umiał wykonać taki pozornie niepasujący do niego gest, o czym się w swoim czasie dowiecie. W tamtym jednak momencie wydało mnie się to wręcz NadDziwne z jego strony. Nie żebym narzekała oczywiście, nie pamiętałam kiedy ostatni raz ktoś mnie przytulił. Odwzajemniłam ten gest, co prawda z wiadomego powodu niepewnie. Nie chciałam, po prostu nie chciałam ponownie stać się zła. Nie zamierzałam dać się mu przekonać, nawet mimo iż mówił prawdę. Naprawdę chciałam żyć jako ta dobra, przez dziesięć lat przyjemnie mnie się żyło w takiej roli, oczywiście pomijając to jak mnie Tytani traktowali.

– Nie chcę być złoczyńcą... – powiedziałam w pewnym momencie zdławionym głosem.

– Rozumiem – odpowiedział, gdy poczułam, że zaczęło kropić – Jednak to jest po prostu twoje przeznaczenie. – dodał, kiedy zacisnęłam powieki, z których spłynęło jeszcze więcej łez.


***

Obecnie znajdowałam się w swoim pokoju, na łóżku, na którym to leżałam. Powinnam zadzwonić do Gregory'ego, w końcu sam prosił abym po powrocie zadzwoniła do niego, jednak musiałam chwilę nad tym wszystkim pomyśleć. To co się zdarzyło ewidentnie kwalifikowało się do miana niecodziennych. Najbardziej bolał mnie fakt, że to wszystko co powiedział mi Yuri to prawda i mimo, iż chciałam to negować, to po prostu nie mogłam. Naprawdę nie chciałam przechodzić na jego stronę, nie chciałam stawać się złoczyńcą. Każdy mógł się zmienić, no a ja po prostu chciałam działać jako ta dobra. W sumie jedyne co miłego z tego wszystkiego wyniknęło to fakt, że dowiedziałam się, że moi rodzice nadal żyli. No a skoro rzeczywistość kazała mi w to wierzyć, to tak ewidentnie się działo. Dodatkowo nie wiedziałam czemu, ale po tej rozmowie z nim jakieś wątpliwości zaczęłam mieć. W końcu Tytani to nie dość, że sadyści, do dobrych ewidentnie dawno się nie zaliczali, to jeszcze debile, a przynajmniej Gwiazdka. Serio, co ją jebło jeżeli myślała, że dzisiaj uda jej się mi pomóc? Gdyby miała Psychic Shields* lub chociażby silniejszą od Yurija wolę to proszę bardzo. Jednak w jej wypadku to po prostu skazywanie się na wpierdol, o czym się przekonała. Jeżeli chciała udawać moją przyjaciółkę, to powinna robić to jakoś sensowniej, na przykład no nie wiem, udowadniając to na co dzień. Tymczasem, jak zapewne wiecie, nie robiła tego, co nie pomagało. Nie wiedziałam jakie miała osobiste cele, ale posiadałam dziewięćdziesięciodziewięcioprocentową pewność, że chciała mnie do nich wykorzystać. Nie zamierzałam dać jej się tak łatwo, jeżeli chciała abym służyła za narzędzie do jej osobistego planu to powinna się bardziej postarać. Chociaż to też nieprawdopodobne, bowiem Kori to zbytnia debilka aby wpaść na jakiś master plan. W końcu posiadając w sobie takie pokłady NadNaiwności jakie ona miała nie mogła wykazywać się nie wiadomo jak wysoką inteligencją. Po prostu stanowiła kogoś jeszcze gorszego niż jej koledzy. Tytani bowiem otwarcie nienawidzili mnie i nie ukrywali tego przede mną. Tymczasem Tamaranka udawała, że niby zmieniała swoje nastawienie w stosunku do mnie i, że chciała się zaprzyjaźnić. A tymczasem nie robiła NIC aby to podbudować. Dlaczego musiałam mieć w swoim otoczeniu takie zakały?


Nie zdążyłam się dłużej nad tym wszystkim zastanowić, bowiem przerwał mi to dzwonek mego komunikatora. Słysząc to, od razu wyjęłam owy i, trzymając go psychokinezą, sprawdziłam kto się do mnie dobijał. Okazało się, że dzwonił Gregory, chyba ewidentnie nie mógł doczekać się usłyszenia jak mi poszło z Psychicznym Dominatorem. Widząc to, od razu odebrałam, szukając słuchawek w kieszeni.

– Elo – rzekł, najwidoczniej nie potrafiąc pojąć, że „Elo" robiło nieironicznie sto dwudzieste okrążenie wokół siedziby Zarządu – Jak poszło? – zapytał, kiedy wyjęłam słuchawki.

– Po pierwsze jeszcze raz powiesz „Elo" to kupię ci na urodziny roczny zestaw najgorszego sortu kawy. – powiedziałam najlepszy szantaż, jakim dało się mego BFF-a do czegokolwiek przekonać, podłączając słuchawki.

– Dlaczego ty musisz być wobec mnie taka okrutna? – zapytał ze słyszalnym niezadowoleniem w głosie, zakładając ramię na ramię.

– :"""DDD – odpowiedziałam szpanując swoją umiejętnością mówienia emotikonkami – A poza tym, bowiem to najlepszy sposób aby ogarnąć twego pierdolca. – dodałam, kiedy spojrzał w moją stronę z zażenowaniem w oczach.

– Jakim cudem ja z tobą jeszcze wytrzymuję? – zapytał tak samo zażenowanym głosem, kiedy szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się.

– Albowiem jestem wyższą formą zajebistości. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, gdy jebnął facepalma – Hehe :DDD – skomentowałam, nie przestając chwalić się swoją umiejętnością mówienia emotikonkami.

– Powiedzmy... – rzekł teraz wręcz NadZażenowanym głosem, takim samym wzrokiem patrząc w mym kierunku – W każdym razie – zmienił temat jak zawodowy zmieniacz tematów, kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle „Hell March 3" Franka Klepackiego, jeden z chyba hymnów Opkolandii – jak poszło? – zapytał, kiedy rzeczywistość nieco podgłośniła nutę, chyba chciała mu coś przekazać, hmmm, ciekawe co.

W odpowiedzi po prostu opowiedziałam mu o zajściu przy Psychicznym Dominatorze. Nie ma sensu abym wam to mówiła, skoro nie tak dawno temu dokładnie ze szczegółami o tym opowiedziałam. Oczywiście mówiąc to memu przyjacielowi pominęłam mówienie o fakcie, że Yuri pokazał i powiedział mi, że Gregory mnie zdradzi. Wolałam to po prostu pominąć, szczególnie, że sama nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Kiedy tak mu to opowiadałam w niektórych momentach widziałam, że nad głową mego znajomego pojawiał się znaczek buforowania i niespecjalnie mu się dziwiłam. Nawet ponownie się zaciął, gdy powiedziałam z czego podstawa Psychicznego Dominatora została stworzona, co również nie powodowało u mnie zdziwienia. Gdybym znajdowała się na jego miejscu to też prawdopodobnie bym tak zareagowała na nadmiar NadPojebania i NadDramatu na jeden moment. No ale to, czego za Chiny Ludowe bym nie pominęła przy tej opowieści to skupienie się na NadNaiwności i NadNiedojebaniu Tamaranki. No co, niech Gregory wie jak niedojebanych superbohaterów posiadało to miasto. Miał prawo wiedzieć, w końcu to też mieszkaniec Jump City. W każdym razie, nie opowiadałam mu tego specjalnie długo, maksymalnie z dziesięć minut, bowiem mówiłam mu to ze szczegółami aby jak najlepiej poznał dzisiejsze wydarzenie.


Kiedy skończyłam szczerze poczułam się z tym wszystkim nieco lepiej. W sumie nie dziwne, zawsze lepiej żyć ze świadomością, że jedyny człowiek w USA, któremu ufałam, wiedział o tym wszystkim.

NadCheater pierdolony, do gazu. – skomentował po chwili ową opowieść Gregory, gdy jebnęłam dwa facepalmy.

– No zajebisty komentarz na tę opowieść życia, wiesz. -___- – powiedziałam NadNadNadZażenowanym głosem, nie przestając szpanować umiejętnością mówienia emotikonkami, gdy szeroko jak postacie w anime uśmiechnął się.

– No co, nie powiesz, że nie NadCheatuje gorzej od twego ojca. – porównał w sumie trafnie, bowiem z tego co wiedziałam to Anatolij lubił NadCheatować rzeczywistość, jednak nie mógł robić tego na takim poziomie jak Yuri.

– To fakt, ale zawsze można by to jakoś ogarnięcie powiedzieć. – odparłam NadNadNadZażenowanym głosem, słysząc z zewnątrz dźwięk przelatującego na europalecie człowieka speedrunującego życie.

– A po cholerę, skoro dosadne sposoby są najlepsze? – zapytał, a ja schowałam twarz w dłonie NadNadNadZażenowana jego mentalnością.

– Dla przyzwoitości, pierogu spleśniały. – odpowiedziałam, przesuwając dłońmi wzdłuż twarzy – Dla przyzwoitości. – dodałam, opuszczając ręce i widząc, że Gregory tym razem jak dwie postacie z anime razem wzięte uśmiechnął się.

– Hehe... – rzekł, nadal tak samo szeroko uśmiechając się – Anyway, poza tym z twojej opowieści wynika, że Gwiazdka to debilka. – stwierdził ten odwieczny NadFakt i szczerze dobrze, że miałam go na słuchawkach, bowiem wolałam nie wiedzieć jakby Tytani oraz sama zainteresowana na to zareagowali.

– To akurat NadOczywisty NadFakt. – stwierdziłam, krzyżując nogi co do łatwych nie należało, bowiem nadal leżałam na łóżku tak tylko przypominam – Nie wiem co strzeliło jej do tego pustego łba – mówiłam, oczywiście wypowiadając to ciszej, aby na sto procent Tytani nie usłyszeli – że uda jej się mnie pomóc. – dodałam, słysząc mocniejszy wiatr dochodzący od strony Gregory'ego – Jakby jeszcze miała Psychic Shields lub wolę silniejszą od niego to spoko, ale tak... – zakończyłam swoją wypowiedź, odgarniając włosy, które ewidentnie miały w poważaniu, że leżałam, bowiem opadły mi na twarz.

– Chociaż w sumie może chce ci udowodnić, że się zmienia wobec ciebie. – wysnuł tę normalnie prawdopodobną hipotezę, jednak wątpiłam aby tak ograniczona osoba jak Gwiazdka zrobiła to z tego powodu.

– Normalnie ta hipoteza miałaby sens – zaczęłam swoją wypowiedź, kiedy sufit z nudów zaczął falować, no ale w Opkolandii to norma, więc się tym nie przejęłam – szczególnie, że Kori jest tak NadNaiwna, że to aż NadS(z)ok. – stwierdziłam ten NadFakt, oczywiście z wiadomego powodu wypowiadając go ciszej – Jednak należy do Tytanów, a jacy są Tytani to już raczej po tylu latach zadawania się ze mną powinieneś wiedzieć. – wypowiedziałam to najdłuższe zdanie na dzisiaj, przy okazji unosząc nogi i tworząc pod nimi psychokinetyczny podnóżek – Nie zdziwiłabym się, gdyby miała jakiś swój osobisty cel, do którego chce mnie wykorzystać. – podsumowałam, zakładając ramię na ramię w myśl kultywowania popularnych gestów, mimo iż leżałam, więc do ultra łatwych się to nie zaliczało.

– Szczerze to wątpię, aby taka osoba jak ktokolwiek z Tamaranu – zaczął, a ja odwróciłam wzrok w lewo, bowiem czułam się z tamtej strony obserwowana – chciał kogokolwiek wykorzystać do swoich celów. – stwierdził i w sumie to w tym momencie miał rację, bowiem mimo iż na Tamaranie żyli ogarnięci Tamarańczycy, jak na przykład Kometa, to Gwiazdka się do takowych nie zaliczała – Znaczy z tego co opowiadałaś to tam również żyją ogarnięte istoty – kontynuował, gdy, nie widząc nikogo po lewej, ponownie zwróciłam wzrok w kierunku ekraniku komunikatora – jednak mogę się bardzo łatwo zorientować po twoich opowieściach, że Kori taka nie jest. – zakończył swoją wypowiedź, kiedy rzeczywistość zmieniła nutę na drugi hymn Opkolandii, czyli „Dream Hardbass" Alana Azteca i Vitalija.

– Bowiem nie jest, więc na serio bym się nie zdziwiła, gdyby myślała, że w taki sposób podbuduje naszą niby przyjaźń. – stwierdziłam, zginając prawą rękę w bok jakbym na ową niby przyjaźń chciała wskazać – A tymczasem w rzeczywistości nie robi NIC – mówiłam, to ostatnie słowo mówiąc głośniej oraz nakładając na nie większy nacisk – aby udowodnić, że zmienia się w stosunku do mnie, jedynie jest nachalna jak jasna cholera. – dodałam, siadając i odpowiednio obniżając telekinetyczny podnóżek – I nie, to, że przestała mnie bić nie jest jeszcze wystarczającym dowodem. – zakończyłam, opierając się dłońmi o materac.

– Szczerze ci współczuję, że musiałaś trafić do takiej drużyny superbohaterów. – podsumował moją dzisiejszą opowieść, a ja na chwilę spuściłam wzrok – Wiadomo, skąd miałaś na początku wiedzieć, że to się tak potoczy – rzekł, gdy ponownie spojrzałam na ekran komunikatora – jednak można powiedzieć, że miałaś wręcz NadPecha. – dodał, z tego co widziałam zakładając nogę na nogę.

– Wiem i szczerze zastanawiam się czy wszystkie odłamy Tytanów takie są. – zaczęłam, widząc, że dodatkowo oparł się o oparcie skórzanej sofy, na której siedział – Nawet jak uda mnie się odejść od Tytanów to na własnej skórze nie zamierzam tego sprawdzać – mówiłam, widząc, że przytaknął głową na znak, że słuchał i rozumiał – bowiem starczy mi traktowania mnie gorzej od zwierzęcia – kontynuowałam swoją przemowę, widząc kątem oka, że rzeczywistość podstawiła mi okno z widokiem na okolicę, co definitywnie oznaczało, że owo zaraz się przyda – dlatego tym bardziej mnie to ciekawi. – zakończyłam zdanie, ciekawiąc się tym, co miało się niedługo wydarzyć za oknem, że rzeczywistość je podstawiła.

– Podobno do Tytanów Wschodu, a tych Północy, Zachodu i Południa to już w ogóle – zaczął swoje wyjaśnienia, zginając lewą rękę w bok jakby na te wszystkie odłamy Tytanów chcąc wskazać – jak dojdzie nowy członek to można wyjmować szampana i imprezę robić. – mówił, co nie zwiastowało niczego dobrego jeżeli mam być szczera Także no, bardzo łatwo da się ogarnąć, że to cholernie hermetyczne środowiska. – podsumował swoją wypowiedź, kiedy na chwilę spuściłam wzrok.

No, to mogłam się domyślać, że u nich też nie należałabym do istot mile widzianych. W Internecie dało się przekonać jak zbyt hermetyczne środowiska działały i, że każdy nowy to niemile widziany intruz. Suuuper, czyli drużyny, do której mogłabym dołączyć i w której mogłabym liczyć na traktowanie mnie jak człowieka nie miałam co szukać. No cóż, musiałam zrealizować pomysł Gregory'ego jak zaradzić mojej sytuacji i albo zacząć działać jako ta dobra na własną rękę, albo wrócić do Czech i wieść takie życie jakie wiodłam przed przeniesieniem się do Jump City. Współczułam temu miastu, że mieli takich chujowych superbohaterów. Serio nie mogłam się doczekać uświadomienia społeczeństwa w tym, jak naprawdę zachowywali się ich ulubieni herosi.

– Nie no, wyjebiście w kosmiczny kosmos. – powiedziałam wręcz NadZażenowanym głosem, unosząc wzrok – Dlaczego Jump City nie mogłoby mieć chociaż JEDNEJ – mówiłam, to ostatnie słowo wypowiadając głośniej – sensownej drużyny superbohaterów? – zapytałam, kiedy rzeczywistość puściła cicho w tle playlistę „Discover Weekly" ze swojego konta na Spotify.

– Najwidoczniej to miasto ma po prostu pecha. – podsumował tę rozmowę, sprawdzając godzinę na zegarku – W każdym razie ja już muszę kończyć, niedługo moja matka przyjeżdża mnie odwiedzić. – rzekł opuszczając ręce, kiedy wyjęłam jedną słuchawkę z ucha.

– kk – odpowiedziałam najkrócej jak się dało, nawet Shifta do swej wypowiedzi nie używając.

W odpowiedzi mój przyjaciel jedynie spojrzał w moim kierunku NadZażenowanym wzrokiem. Ja natomiast szeroko jak postacie w anime uśmiechnęłam się i rzekłam:

– Hehe...Anyway, na razie. – pożegnałam się, wyjmując słuchawki z komunikatora.

– No hej. – pożegnał się, po czym nasza rozmowa na dzisiaj zakończyła się.

Po niej, kiedy chowałam komunikator do kieszeni zaczęłam zastanawiać się nad końcówką naszej rozmowy. Serio, to wydawało się dla mnie wręcz szalone, że Jump City nie miało żadnej sensownej drużyny superbohaterskiej. Dlaczego żadna nie mogła faktycznie trzymać poziomu, a nie jedyne co prezentować to hipokryzję? Jasne, teoretycznie nie mogłam tego wiedzieć, bowiem nie należałam do żadnej z tych drużyn. No ale praktycznie umówmy się, każdy wiedział jak działały zbyt hermetyczne środowiska. Wiedziałam, że to brzmiało zajebiście snobistycznie, ale musiałam ratować to miasto na własną rękę, bowiem ktoś musiał zachować poziom. No jak widać padło na mnie, co miałam poradzić. Na serio chciałam się zmienić i wierzyłam, że mogłam to osiągnąć. Nie zamierzałam dołączać do Yurija, no. Wiedziałam, co zrobiłam kiedyś, jednak nie chciałam doprowadzić do tego aby moja przeszłość mnie definiowała w stu procentach. Chciałam działać jako ta dobra i Yuri nic by na to nie poradził.


Nie zdążyłam się jednak dłużej zastanowić, gdyż nagle, kompletnie z dupy, me przemyślenia przerwał dziwny fakt. Otóż ujrzałam za oknem jakieś dziwne i, wyglądające z mej perspektywy na niecodzienne, światła...

__________________________________________________

*Inokineza – umiejętność kontrolowania rzeczywistością.

**Psychic Shields – bycie odpornym na ataki psychiczne.

***Power Bestowal – umiejętność udostępniania innym swoich nadprzyrodzonych zdolności.

****Obeszte – archaizm, forma bierna słowa „obejść".

*****DEVCON – Developer Console, konsola służąca do kontrolowania rzeczywistością też w bardziej zawiłych aspektach, jak na przykład jej budowie strukturalnej. Dostęp do niej, z logicznych powodów, mają tylko dwaj Nadbogowie oraz Kane i Laura.

******Bowiem mimo iż gen 2.0-update 1 to tak naprawdę chromosom, to jednak wszyscy w Opkolandii mówią na to gen. Po prostu ładniej brzmi, ot co.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top