Rozdział 81
Ta noc cię zniszczy.
Szeptał mi zdrowy rozsądek gdzieś w środku.
Zignorowałam go.
Może i wiedziałam, że rano będę tego żałowała, ale w tej chwili liczył się tylko Shuu.
Wampir nagle oderwał się od moich ust i przeniósł wargi na moją szyje, a w końcu na obojczyk. Ręka, która cały czas trzymała mój nadgarstek, zsunęła się niżej, na moje plecy, po czym pociągnęła za suwak od sukienki. Oprzytomniałam momentalnie i zatrzymałam wampira.
- Czekaj! - pisnęłam nerwowo. Spojrzał na mnie pytająco. - C-chodzi o moje blizny. Są paskudne. Nie chce, żebyś je oglądał. - ostatnie zdanie wypowiedziałam ledwie dosłyszalnym szeptem.
Popatrzył na mnie niemal wyrozumiale, a następnie pogładził z czułością po policzku. - Wiesz, że nie zrobię niczego czego byś nie chciała. - zbliżył się do mojego ucha. - Ale one nadal są częścią ciebie. Naprawdę chce je zobaczyć.
Skinęłam niewyraźnie głową. Shuu szybko mnie pocałował, po czym powoli zdjął ze mnie błękitną suknie. W pierwszej chwili zamknęłam zażenowana oczy. Nikt mnie jeszcze takiej nie widział. Minęła długa chwila zanim odważyłam się otworzyć jedno oko. Wyglądało to tak, jakby Shuu tylko na to czekał.
- Jesteś piękna. - powiedział czule, a następnie zniżył głowę na wysokość moich blizn i przejechał wargami po jednej z nich. - Tutaj też.
- Shuu. - szepnęłam ze ściśniętym gardłem. - Jak ja cię strasznie kocham.
Oczywiście tej drugiej części nie powiedziałam na głos.
Spojrzał na mnie z niewinnym uśmieszkiem.
- „Shuu"? Kochanie?
Przewróciłam oczami i chwyciłam jego koszule. - Też chce cię zobaczyć.
Zaczęłam nerwowo rozpinać guziki, czym tylko wywołałam u niego śmiech. W końcówce zdenerwowałam się tak bardzo, że popchnęłam go i usiadłam na nim okrakiem. Następnie rozchyliłam jego koszulę i przejechałam palcami po jego torsie.
- I kto tu jest piękny. - mruknęłam pod nosem.
- Nadal ty. - powiedział to tak naturalnie, że prawie uwierzyłam. Westchnęłam. Nawet nie byłam pewna czy na głos, czy tylko w myślach. Przez następne parę chwil dokładnie badałam jego klatę.
- Muszę przyznać, że to całkiem przyjemne, ale muszę spytać. Skończyłaś już? - nie wiedząc o co mu chodzi, przechyliłam głowę na bok, po czym skinęłam lekko głową. W następnej sekundzie znowu leżałam pod nim. - Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci być na górze, prawda?
Roześmiałam się głośno. - No tak. Gdzież bym śmiała.
Tymczasem Shuu znowu mnie pocałował. Tym razem głębiej, bardziej czy ja wiem... brutalnie? Jego ręce w tym czasie wędrowały po całym moim ciele. Od piersi, przez brzuch i blizny, które o dziwo przestały mi już przeszkadzać, aż po uda. Z początku nie zauważyłam, że wbijam mu z całej siły paznokcie w ramiona. Kątem oka zauważyłam, że zaczęła się z nich sączyć krew. Momentalnie oprzytomniałam i błyskawicznie go puściłam.
- Mój boże Shuu! - pisnęłam. - P-przepraszam. Nie chciałam.
Zbył moje słowa pocałunkiem. - Ćććććć nie przestawaj.
- A-ale...
- Jest dobrze. - uśmiechnął się do mnie. - Naprawdę.
Spojrzałam na niego podejrzliwie, po czym przejechałam w tym miejscu opuszkami palców. Następnie uniosłam się tyle, na ile mi pozwolił i pocałowałam to miejsce. On w tym czasie zagłębił twarz w moich włosach i szepnął mi coś do ucha. Niestety. Tak cicho, że nie zdołałam usłyszeć co to było.
W następnej sekundzie znowu całowaliśmy się do utraty tchu.
Dalszą część pozostawiam wyobraźni <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top