Rozdział 2

  Niedługo potem poszłam na kolację. Były tam śliczne dekoracje jak zwykle. W powietrzu wirowały śnieżynki, a chyba z kilkanaście ozdobionych choinek stało w sali. Było cudownie. Na stołach stały czarodziejskie paczuszki petardy z prezentami w środku. Usiadłam przy stole. Poza mną byli nauczyciele i kilku uczniów. Wszyscy się zebrali i dyrektor ogłosił rozpoczęcie kolacji. Zaczęłam nakładać moje ulubione potrawy. Ludzie zaczęli rozmawiać między sobą i otwierać te paczuszki. Postanowiłam zrobić to samo. Otworzyłam pierwszą i wypadł nowy zestaw szachów czarodziejów. Przydadzą się, kiedy wreszcie znajdę kogoś, kto będzie chciał ze mną zagrać. Czyli raczej nigdy. Wzruszyłam ramionami i tak chciałam mieć taki zestaw. Kolejna paczuszka - karty do gry w eksplodującego durnia. Kolejna - białe myszy. Złapałam jedną, by chociaż ona nie stała się posiłkiem pani Norris. Kolejna paczka - jakiś eliksir. Ciekawe jaki to eliksir?  W kolejnej był mały dziennik. Właśnie kończył mi się stary dziennik. Będę miała w czym pisać. Wszyscy wokoło się świetnie bawili. Mnie też nie było już tak źle. 

 Siedziałam w Wielkiej Sali bardzo długo. Nie były to złe święta, a przynajmniej nie takim horrorem jak te w pierwszej klasie. Kiedy wracałam do pokoju wspólnego zobaczyłam za oknem sowę mojej bliźniaczki. Przyniosła mi list. Otworzyłam kopertę, a jej zawartość nie poprawiła mi humoru.

Christino!

Nawet nie wiesz jak bardzo zraniłaś rodziców twoją zdradą naszej tradycji. Nie należysz już do naszej rodziny i odpowiadając na twoje ostatnie pytanie, tak, będę ci to wypominać zawsze i na zasze. Mam nadzieję, że dostałaś najgorsze święta twojego marnego życia. Co dostałaś na święta? Mam nadzieję, że nic bo jesteś już niczym. Mam nadzieję, że za twoje grzechy i zdradę wobec nas ZGNIJESZ W NAJCIEMNIEJSZYM, NAJGORĘTSZYM I NAJGORSZYM ZAKAMARKU PIEKŁA. JESTEŚ JUŻ NICZYM.

ŻYCZĘ CI NAJGORSZYCH ŚWIĄT JAKIE MOŻNA SOBIE WYOBRAZIĆ!

NIENAWIDZĄCA CIĘ 

Annabeth


Po jaką cholerę ona mi przesłała ten list?! Nie miałam pojęcia, ale chciałam się tym nie przejmować. Bo po co?

Weszłam do pokoju wspólnego.Zobaczyłam, że Lupin rozmawiał z Evans, a Meadows przystawiała się do Blacka. Poszłam od razu do sypialni. Z górnej półki szafy wyciągnęłam moje pudełko i położyłam je na łóżku. Otworzyłam je. Od razu wysypały się z niego listy. Schowałam je z powrotem do pudełka, razem z listem od siostry. Wszystkie listy były podobne. Czytałam je kiedy czułam się źle i wtedy czułam się jeszcze gorzej. Jednego listu nienawidziłam bardziej niż wszystkich innych listów razem wziętych. 

Christino!

Nasza droga córka Annabeth napisała do nas, że Tiara Przydziału przydzieliła cię do domu Godryka Gryffindora. Na początku nie mogliśmy w to uwierzyć, jednak kiedy to do nas dotarło nie mogliśmy się pozbierać. ZDRADZIŁAŚ NASZĄ RODZINĘ! Nie wierzymy, że byłaś do tego zdolna. ZAPRZEPAŚCIŁAŚ DZIEDZICTWO CAŁEJ RODZINY!!!!! CAŁE WIEKI TRADYCJI NASZEGO RODU. Przez twoją zdradę musimy ci oznajmić, że mamy już tylko jedną córkę Annabeth Andorę Smith. Ty Christino Callisio Smith nie należysz już do naszej rodziny. Nie masz prawa do dziedzictwa Smithów. Jesteś mniej niż niczym. Jesteś szumowiną, hańbą, zdrajczynią krwi i rodu, szmatą, robakiem, pasożytem. Jesteś dla nas mniej niż robakiem. Nie przyjeżdżaj do domu przed wakacjami.

Zawiedzeni tobą

Państwo Smith

Byłam wściekła. Ten list dostałam dzień po przydziale do domu. W pierwszy dzień zajęć szkolnych w pierwszej klasie, a nadal wzbudzał we mnie złe emocje. Chciałam z tym skończyć. Włożyłam list do pudełka. Wtedy zrobiłam coś co potem zmieniło mnie na zawsze. Wzięłam pudełko zeszłam do pokoju wspólnego i wrzuciłam pudełko do ognia. Odwróciłam się na pięcie i zadowolona z siebie wróciłam do sypialni. 

Tamtej nocy spałam bez koszmarów.

                                                                       ***

Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak jak brak ludzi w Hogwarcie. Kiedy Syriusz Black jest razem z Jamesem Potterem, moje życie staje się po prostu horrorem. Severus Snape nie był jedyną osobą, którą dręczyli. Drugą byłam ja. Nie miałam nikogo, kto stanął by w mojej obronie. Każdy myślał, że Tiara Przydziału popełniła błąd przydzielając mnie do Gryffindoru. Wszyscy uważają, że powinnam być w Slytherinie, ale tam uważają mnie za zdrajcę. W wyniku tego wszyscy mają gdzieś, co zrobią ze mną Huncwoci. Kiedy wszyscy wrócili do szkoły, a jeszcze nie było lekcji huncwoci się bardzo nudzili. Znaleźli sobie więc ofiary żartów. Kolorowe gluty wylewane na głowę pośrodku wielkiej sali. Jakieś proszki w jedzeniu na przebarwianie włosów. Ale jednak ładnie mi w różowym... Najgorzej było pewnego dnia. Szłam pustym korytarzem, a z drugiej strony szli Potter i Black. 

- Patrz Syriusz! Idzie nasza ślizgoneczka - zaczął Potter.

- Potter jesteś taki głupi, że nadal nie zauważyłeś, że jestem GRYFONKĄ - powiedziałam wrednie, bo miałam już dość dręczenia.

- Ooo... Nawet wredna jak ślizgonka - mówił dalej Potter - trzeba przywołać ją do porządku, Expeliarmus! - krzyknął, a moje książki wyleciały mi z rąk. Wyciągnęłam różdżkę.

- Expeliarmus - Wrzasnął znowu Potter.

- Protego, Expluso - wykrzyczałam, a wtedy zobaczyłam, że Black też wyciągnął różdżkę.

- Expeliarmus - różdżka wyleciała mi z dłoni i złapał ją Black.

- Fuck - mruknęłam.

- Smith, czemu włóczysz się sama po korytarzach? Gdzie twoi wężowi przyjaciele? - szydził ze mnie Potter.

 Wtedy zobaczyłam Annabeth wychodzącą zza rogu. Jeszcze gorzej. Annabeth podeszła i uśmiechnęła się szyderczo.

- Ooooo.... widzę masz nowych znajomych. Może powinnam ich uświadomić jaka słaba jesteś - zaśmiała się szyderczo - crucio - wyszeptała tak cicho, że tylko ja to usłyszałam.

 Zaczęłam się zwijać z bólu. Nie krzyczałam. Obiecałam sobie, że nie krzyknę. Nie okażę przed nią słabości. Nie przed nią. Po chwili przestała. 

- Co ty na nią rzuciłaś - spytał Potter widząc, że leżę na podłodze i ciężko oddycham.

- Coś na co zasłużyła - parsknęła Annabeth.

Podniosłam się z trudem i spojrzałam na osobę, która była moją siostrą. Była.

- Daj mi moją różdżkę Black - powiedziałam patrząc w oczy Annabeth. Powiedziałam to tak chłodnym tonem, że nawet nie oponował - Petrificus totalus - rzuciłam na nią zaklęcie.

- Accio książki - mruknęłam i złapałam moje podręczniki - Nie wiem jak wy, ale ja się stąd zabieram - powiedziałam do huncwotów i odeszłam dalej

- Zostawisz ją tu? - spytał Potter .

- A no racja - odpowiedziałam. Położyłam książki wzięłam byłą siostrę  i wrzuciłam ją do najbliższego składzika na miotły. Zatrzasnęłam drzwi i otrzepałam ręce. 

- Nie odczarujesz jej? - zdziwił się.

- Nie

- Dlaczego, przecież to podłe

- Nie wiesz jak to jest mieć rodzinę z manią czystości krwi Potter, więc nie oceniaj - warknęłam. Kątem oka zauważyłam lekkie zmieszanie Syriusza. Ciekawe... pomyślałam - zazdroszczę ci tego, że nigdy nie oberwałeś naprawdę mocnym zaklęciem. 

- A to expluso co rzuciłaś?! To co niby było? - wkurzał się

- Ha! - krzyknęłam z udawanym śmiechem - to w porównaniu z niektórymi zaklęciami łaskotki i pamiętaj o tym Potter - powiedziałam bardzo cicho - to na razie Potter, Black - nagle powiedziałam pogodnie i pobiegłam w stronę pokoju wspólnego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top