4. Nie Wstyd Ci?
Chłopak nie wiedział co zrobić, niepewnie podszedł i przytulił mnie. Dopiero, gdy odwzajemniłam gest objął mnie mocniej. Poczułam też, że złożył krótki pocałunek na czubku mojej głowy.
Po chwili uspokoiłam się, chłopak mnie puścił, a ja powiedziałam.
-Przepraszam.
-Nie powinnaś za nic przepraszać, to ja przepraszam.
-Tomek, nie wiem co powiedzieć... Bo co? Mam ci zacząć się żalić jak to okropnie się wtedy czułam, ile przeszłam i w ogóle? To by nie miało sensu, bo raczej wszystko wiesz.
-Wiem i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała się do mnie odzywać.
-To nie tak, w pewien sposób dalej mi na tobie zależy, ale bardzo mnie skrzywdziłeś.
-Zdaję sobie z tego sprawę i jest mi cholernie głupio.
-Po prostu daj mi czas.
-Dobrze.
Wróciliśmy do domu i to co tam zastaliśmy przeraziło mnie. Ola i dziewczyny z jej klasy wypiły te dwie wódki i pijane leżały na podłodze.
-Jezu!
Od razu zaczęłam je ogarnąć, ułożyłam je na kanapie, gdy usłyszałam, że dzwoni mój telefon.
-Słucham? - wyszłam na korytarz.
-Gdzie ty jesteś? - usłyszałam głos Igora.
-Na domówce u przyjaciółki.
-Jest już po 22.
-Wiem.
-Zacznij się zbierać, podaj mi adres i przyjadę po ciebie.
-Nie, dam sobie radę, wrócę pociągiem.
-Paulina, kurwa teraz nie jest zbyt bezpiecznie, podaj mi adres.
Nagle podszedł do mnie Tomek.
-Paulinka, Ola cię woła.
-Poczekaj Tomek.
Chłopak poszedł do salonu, a ja usłyszałam rozzłoszczony głos przyjaciela.
-On tam jest?
-No tak - nagle usłyszałam głośny huk, jakby ktoś rozbił wazon lub gorzej.
-Co tam się dzieje?!
-Muszę kończyć.
-Nie cze...
Nie czekając rozłączyłam się. Szybko pobiegłam do salonu, zobaczyłam tam Olę i zbity wazon. No tak...
-Jezu Ola...
Poszłam po miotłę i zaczęłam sprzątać, bo nie daj boże jedna z nich mogłaby na to wejść.
-Michał zabierz Olę na górę, chłopcy, wy weźcie resztę dziewczyn.
Wszyscy wykonali moje polecenie, a Natalka, Gabi i Zuzia pomogły mi ogarnąć ten harmider.
Chłopcy wrócili i wszyscy usiedliśmy przy stole, jakoś tak wyszło, że siedziałam obok Michała i Tomka.
-I co z nimi? - zapytałam.
-Śpią - odpowiedział Michał.
-I dobrze.
-Przepraszam was za to, że musieliście to oglądać.
-Nic się nie stało, widziałam Olę w gorszym stanie, w sumie ja nie byłam w lepszym.
-Kiedy?
-W jej urodziny.
-Jezu pamiętam, uderzyłaś lampę, a później przepraszałaś ją pół godziny.
-No, to był ostatni raz kiedy tak się schlałam.
-A co jakoś ograniczasz alkohol? - zapytał Maks.
-Tak jakby, pije tylko wino i szampany, wódki i innych takich się nie tykam, brzydzą mnie.
-Gdybyś miała to samo z marihuaną - powiedziała pod nosem Gabi, po czym upiła łyk szampana.
-Ej, jak dla mnie marihuana to nie narkotyk - wytknęłam ją palcem, w odpowiedzi usłyszałam śmiech całej grupy.
Wszyscy piliśmy wino i szampana wesoło rozmawiając. Gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Otworzę - oznajmiłam.
Jak zobaczyłam, kto stoi za drzwiami przeżyłam nie mały szok.
-Igor co ty tutaj robisz?
-Przyjechałem po ciebie, zbieraj się.
-Nie, chce zostać, mówiłam, że sobie poradzę.
-Nie dyskutuj ze mną - wycedził przez żeby, widziałam, że jest nieźle wkurzony, ale dlaczego?
-O co ci chodzi?
-Miałaś się z nim nie widywać, w ogóle czemu tu przyszłaś?
-Po pierwsze to moje życie i mogę robić w nim co chcę, a po drugie moja przyjaciółka mnie zaprosiła.
-Jedziemy do domu.
-Nie.
Nagle w przedpokoju usłyszałam głos, który był nam teraz najmniej potrzebny.
-Kto to? - po chwili obok mnie pojawił się Tomek.
-Igor...
Gdy na nich spojrzałam miałam wrażenie, że pozabijają się wzrokiem. Pomimo 8 lat różnicy Tomek był takiego samego wzrostu co Igor, no może trochę niższy.
-Dobra Igor, daj spokój, wrócę pociągiem.
-Nie, zabieraj rzeczy i jedziemy.
-Nie rozkazuj jej.
No pięknie, znowu ta sama szopka?
-Pf, bo co? - zadrwił Igor.
-Daj spokój - powiedziałam łagodnie.
-Nie, jestem ciekawy co ten frajer mi zrobi.
-Igor, odpuść sobie.
-Nie wstyd ci? Dziewczyna cię broni!
-Basta! Mam cię dosyć.
Basta to po włosku dosyć jak coś XD.
Szybko poszłam do salonu, zabrałam moje rzeczy, po czym rzucając krótkie "cześć" opuściłam pomieszczenie. Założyłam buty i wyszłam.
-Będę późno albo wcale - powiedziałam do Igora.
Próbował za mną iść, ale na marne. Pobiegłam nad Wisłę, dokładnie w to samo miejsce, do którego poszłam rok temu z Tomkiem.
Siedziałam na tej samej ławce, próbowałam się uspokoić, paliłam epeta, słuchałam muzyki. Miałam gdzieś, że jest już po północy, wkurwiłam się na Igora.
Tomek zachował się okej i nie dał się sprowokować, a on? Nie odpuszczał, nie wiem czemu tak się uwziął na niego. Mam wrażenie, że to wszytko ma drugie dno.
Rozmyślałam tak, gdy usłyszałam znajomy głos.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top