Epilog
Jungkook pov.
Od naszej nocy poślubnej minął już jakiś czas. Jesteśmy z Jiminem nierozłączni, chociaż moja królewna od kilku dni chodzi bardzo zamyślona. Na początku nie wnikałem, ale z dnia na dzień zaczynam się martwić coraz bardziej, bo zauważyłem pewne zmiany w jego zachowaniu.
No nie wytrzymam dłużej...
Zerwałem się ze swojego fotela w bibliotece. Moi rodzice wyprowadzili się z zamku wraz z moim rodzeństwem zaraz po naszym ślubie, zostawiając mi i mojemu mężowi wszystko. Chociaż byli bardzo przywiązani, to tak mówi prawo, a ja niekoniecznie chciałem mieszkać z rodzicami, zwłaszcza, kiedy mam już męża z którym tworzę, jakby nie patrzeć rodzinę.
Zapukać...? Nieee, przecież to nasza wspólna komnata.
Uchyliłem drzwi i wszedłem do środka. Jimin stał przodem do okna i patrzył na zachodzące słońce. Postanowiłem podejść do niego po cichu, po czym objąłem od tyłu, mocno się wtulając.
-Jungkookie...? – Jimin, którego włosy od niedawna są jeszcze jaśniejsze, wzdrygnął się z zaskoczenia, ale gdy tylko mnie zobaczył, rozluźnił się i uśmiechnął, opierając swój ciężar ciała na mnie.
-Skarbie... Dobrze się czujesz? – Zapytałem po chwili i złożyłem pocałunek w jego pachnących, mięciutkich włosach.
-... Tak, a co? – Odpowiedział po chwili, co wcale mnie nie uspokoiło.
Odwróciłem mniejszego do siebie, ponownie przytulając i zacząłem bawić się jego jasnymi kosmykami.
-Martwię się o ciebie. Przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda?
-Wiem Kookie. – Jiminnie stanął na palcach i złapał moje policzki w swoje dłonie, po czym złożył czułego buziaka na moich ustach.
-To... Powiesz mi...? – Próbowałem wyciągnąć od niego jakieś informacje.
-...Bo... Widzisz Jungkookie. – Zaczął, odsuwając się ode mnie, co mi się nie spodobało ale postanowiłem poczekać, aż skończy mówić.
-Kiedy żyje się w świecie magii i samemu w jakiejś części jest się istotą magiczną to... Mogą się wydarzyć różne rzeczy i... Kiedy dwie osoby się bardzo kochają to... Często poddają się swoim uczuciom...
-Kochanie nic nie rozumiem. – Powiedziałem nieco zawiedzony, bo jako facet tryskający testosteronem nie jestem w stanie zrozumieć tak skomplikowanej wypowiedzi.
-...Chyba jestem w ciąży. -......... O?
-Jak to chyba? – Zapytałem głupio, zbity z jakiegokolwiek tropu.
-Na pewno. – Odpowiedział, niepewnie na mnie zerkając swoimi cudownymi oczami.
-Czyli... Będziemy mieli... Małe... Bubu? – Jimin parsknął śmiechem i pogłaskał swój brzuch, uśmiechając się czule.
-Tak Jungkookie, będziemy mieli małe bubu. – Potwierdził moje przypuszczenia, wprawiając mnie w stan, w którym jeszcze nigdy się nie znalazłem.
Po prostu stałem, sam nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Moje serce zalało uczucie dotąd mi nieznanie... Ale na pewno było to dobre uczucie... Radosne.
-Będziesz tak stał, czy w końcu...
Natychmiast przerwałem wypowiedź mojemu ślicznemu mężowi. Przyciągnąłem go szybko do siebie i złapałem w pasie podnosząc i kręcąc się w kółko. Śmialiśmy się razem głośno. Po chwili opuściłem moją księżniczkę, nadal trzymając w ramionach i spojrzałem blondynowi głęboko w radosne oczy.
-Cieszysz się? – Zapytał, chyba chcąc się upewnić.
-Jeszcze pytasz. Jestem najszczęśliwszy na całym świecie! – Krzyknąłem podekscytowany.
-Tak bardzo cię kocham, a teraz będę mógł kochać kogoś, kto powstał z naszej ogromnej miłości...
-Ja też cię kocham Kookie. Bałem się trochę twojej reakcji, ale przemyślałem to sobie i uznałem, że będziesz idealnym tatuśkiem. – Jimin zaśmiał się i wtulił we mnie bardziej.
-Teraz rozumiem. – Powiedziałem po chwili, coś sobie przypominając.
-Moje zachowanie?
-To też, ale pamiętasz, jak spotkaliśmy wyrocznię?
-Pamiętam. Nadal się zastanawiam nad tą drugą wypowiedzią, której nie zrozumiałem.
-Ja rozumiałem, co powiedziała, ale nie to, co miała na myśli. Teraz wszystko stało się jasne.
-A dokładniej?
-,,Potomek światła i cienia połączy dwie skłócone krainy na zawsze razem, a gdy się pojawi nadejdą szczęśliwe czasy, które nigdy się nie skończą.". Teraz te słowa mają sens. – Powiedziałem, odsuwając się trochę od mniejszego i z pytaniem wymalowanym na twarzy, popatrzyłam na Jimina.
-Oczywiście, że możesz dotknąć. Ale Jungkookie, to dopiero pierwsze tygodnie. – Jimin zrozumiał, o co pytam i ku mojej radości się zgodził.
-Wiem, skarbie, ale... Widzę, jak promieniejesz już teraz... - Jimin uśmiechnął się szeroko, kładąc swoją dłoń na tej mojej, ułożonej na jego brzuszku.
-Tak, jestem bardzo szczęśliwy. Nic mi więcej nie potrzeba, mój ks... Znaczy królu. – Zanim moi rodzice wyprowadzili się z zamku, korona została przekazana mnie, ale jak się szybko okazało jestem stworzony do władania krainami. Pytanie brzmi, czy poradzę sobie również z rodziną... Będę się starał i na pewno mi się uda z Jiminem przy boku wszystko jest możliwe.
-Kochanie...?
-Tak Jungkookie? - Zbliżyłem się do ucha Jimina z zamiarem wyszeptania mu mojego bardzo ważnego pytania.
-Czy my... Możemy się kochać?
-... Tak. – Odszepnął, przylegając do mnie całym ciałem.
-Bo wiesz... Od dwóch dni... Nie zajmowaliśmy się sobą i tak sobie pomyślałem, że...
-To lepiej nie myśl, tylko zacznij działać. – Moje słoneczko...
Nic więcej nie potrzebowałem. Chwyciłem mojego ukochanego, od razu go mocno całując.
*
Jimin pov.
Leżałem na łożu, zwijając się z bólu. Tak bardzo chciałem, by mój mąż był przy porodzie, ale już nie dawałem rady.
Jungkooka nie było już od jakiegoś miesiąca. Musiał wyruszyć na wojnę z demonami, ponieważ okazało się, że te wszystkie ataki były spowodowane tym, że stwory o fioletowej krwi nie chciały dopuścić do tego, by krainy światła i ciemności się połączyły. Powód jest jeden... Dziecko, które lada chwila wyjdzie na świat. Nasze dzieciątko jest zapisane na kartach historii, jako najpotężniejsza istota magiczna, której przeznaczeniem jest pokonanie i ostatecznie zniszczenie rodu demonów.
-Panie nie możemy dłużej czekać, to niebezpiecznie. – Powiedział jeden z lekarzy, którzy się mną zajmowali.
-Jimin musimy odebrać dziecko. Jungkook będzie niedługo. Dostałem wiadomość od Yoongiego, że wracają, jak najszybciej się da, jadąc bez przerwy. – Jin, który dbał o mnie i całą moją cerę, jako zielarz, który przygotowywał mi wszelkiej maści kosmetyki z ziół, chyba właśnie przemówił mi do rozsądku. Miał rację, przecież Jungkook nie wybaczyłby, gdyby coś stało się dziecku albo nawet mnie samemu przez moją głupotę.
-Dobrze, zaczynajmy. – Powiedziałem, zaczynając krzyczeć, ponieważ kolejny bardzo silny skurcz nawiedził moje ciało.
*
Kilka godzin później byłem już na nogach. Moje ciało, jako istoty noszącej w sobie magię, regenerowało się w zawrotnym tempie, dlatego mogłem trzymać bez problemu malutkie dzieciątko w swoich ramionach.
-Panie, król już jest. – Zasapana służka w szybki tempie weszła do komnaty, ale jednocześnie zrobiła to bardzo cicho, ze względu na, jak to Jungkook miał w zwyczaju mówić ,,bubu".
-Prowadź. – Poderwałem się z fotela, ale nie gwałtownie, ponieważ trzymałem dzieciątko, czyli najważniejszy skarb we wszystkich krainach i jeszcze dalej.
-Panie, ja potrzymam królewskie dzieciątko, będę szła tuż za księciem. Proszę biec do męża. – Powiedziała, a ja ufając jej bezgranicznie, ponieważ już nie raz pokazała swoją lojalność, podałem jej moje oczko w głowie.
Ruszyliśmy razem. Ja prawie biegłem, ale wiedziałem, że jak tylko wpadnę w ramiona Jungkookiego to służka już doniesie dzieciątko.
Wybiegłem na dziedziniec, widząc zmęczonego męża, jak właśnie schodzi ze swojego konia.
-Jungkook! – Krzyknąłem, biegnąc do niego szybko.
-Kochanie. – Powiedział, mocno mnie obejmując i wtulając w ten sposób nasze ciała w siebie nawzajem.
-Tak bardzo za wami tęskniłem ... - Powiedział, a ja delikatnie się odsunąłem i łapiąc w dłonie policzki męża, ucałowałem go czule w usta.
-Królu. – Służka ukłoniła się delikatnie przed Jungkookiem i podała mi nasze dziecko.
Jungkook patrzył na mnie zaszokowany, chyba właśnie się orientując, że mój duży brzuch zniknął.
-Jungkookie poznaj naszego synka. – Jungkook patrzył jak zaczarowany na naszego potomka.
-Bubu? – Roześmialiśmy się cicho na jego słowa.
-Jungmin. – Jungkook uniósł na mnie wzrok, powtarzając sobie po cichu imię naszego syna. Wybór zawsze należy do drugiej połówki króla, ale ja lubiłem go podpytywać i tak, co by mu się spodobało, jeszcze zanim urodziłem.
-Nasza najbliższa rodzina. Jungkook, Jimin i Jungminnie... No i dwóch dziadków oraz babcia... I kuzyni... Właściwie to mamy całkiem sporą rodzinę.
-Dokładnie tak. Jutro pewnie możemy spodziewać się ich wszystkich w naszych progach.
-Kocham... Was.
-My ciebie też kochamy Jungkookie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, a Jungkook objął mnie, uważając na naszego synka i ucałował najpierw dzieciątko w czoło, a później mnie, ale ja dostałem jeszcze drugiego buziaka prosto w usta.
Dwa królestwa połączyły się w jedno, a wtedy zapanował wieczny i nieodwracalny spokój, za sprawą potężnego potomka i miłości, która wypełniła serca każdego z mieszkańców wszystkich krain.
KONIEC
To już koniec Pure Love. Dziękuję, że byliście ze mną, za tyle cudownych komentarzy, wyświetleń i głosów. Mam nadzieję, że podobała wam się ta przygoda, przez którą mogliśmy przebrnąć wspólnie. ♥♥♥
Postaram się jutro dodać nowy rozdział Porn Director i bądźcie proszę czujni ♥
Miłego kochani♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top