9 - Murder And Holidays?


Jimin pov.

Oszołomiony nawet nie wiedziałem, w którym momencie Jeon zerwał się z miejsca, ubierając w pośpiechu wszystkie swoje rzeczy.

Obudziłem się z szoku i jak najszybciej wskoczyłem pod kołdrę, przykrywając się po samą brodę. Mimo tego, że nawet nie byłem nagi to jednak czułem, że to co pokazałem Jungkookowi od teraz, jest przeznaczone tylko dla niego.

Drzwi otworzyły się w momencie, kiedy Jungkook już w pełni ubrany odwrócił się w ich kierunku.

-O kapitanie, nie wiedziałem, że jeszcze tutaj jesteś.

-Książę dopiero się obudził, dlatego właśnie się zbierałem. – Jungkook brzmiał naprawdę przekonująco, sam bym mu uwierzył.

-Już wstaje. Masz jakieś informację dla mnie? – Zwróciłem się w jego stronę. Posłaniec mojego ojca potrafi być ciekawski, o czym już przez tyle lat zdążyłem się przekonać doskonale.

-Tak, matka chciałby cię widzieć, a później zamiast lekcji z nauczycielem, który, jak książę wie jest nieobecny proponuje dodatkowy trening.

-Z kapitanem? – Zapytałem wewnętrznie szalejąc.

-Jeśli kapitan się zgodzi. – Posłaniec spojrzał w stronę milczącego Jungkooka.

-Naturalnie. – Odpowiedział, zerkając na mnie, a ja delikatnie się zaczerwieniłem.

Jungkook pov.

-Będę czekał w sali treningowej. - Ukłoniłem się Jiminowi i wyszedłem z jego komnaty.

Cholera... Czy on musi mnie tak kusić? Żeby książę nie zapinał guzików w tak kusej koszuli nocnej... Mały kusiciel doskonale zdaje sobie sprawę, jak seksowny jest... Albo nie zdaje, za to ja aż za bardzo... Ach tak bardzo bym chciał, żeby jego wczorajsze zachowanie nie było spowodowane przez ten kolec i jeszcze dzisiaj... Kiedy nam przeszkodzono...

Pierdolony posłaniec...

Szedłem korytarzami zamku, kierując się do swojej komnaty, gdy nagle z za rogu wybiegł Hoseok, prawie na mnie wpadając.

-Jungkook chodź szybko. Wszyscy cię szukają. – Powiedział zasapany, chyba przez maraton, jaki sobie urządził.

-Coś się stało? - Zapytałem widząc, jak Hoseok mnie pogania.

-To co chciało zabić księcia zabiło służkę. Jej zwłoki są w kolorze fioletowym w sensie sine, ale w mocnym kolorze krwi demonów. Nikogo nie chcą tam wpuścić, bo czekają na ciebie i twoje rozkazy.

-Chodźmy. - Pośpiesznie poszedłem razem z Hoseokiem na miejsce zbrodni. To coś ma szczęście, że nie skrzywdziło Jimina, bo nie wiem, czy ktokolwiek zostałby z tego przegnitego rodu przy życiu.

Przy drzwiach zauważyłem kilka osób. Dwóch strażników strzegło wejścia. Kilka służek rozpaczało, a reszta próbowała je uspokoić.

-Co się dokładnie stało?- Zapytałem jednego ze strażników, który do mnie podszedł.

-Przełożona służących zauważyła że brakuje jednej z dziewczyn. Przyszła po nią do pokoju, a gdy weszła znalazła zwłoki IU. Mówi, że dziewczyna na pewno już nie żyła od jakiegoś czasu, więc nie mogła jej pomóc.

-Tylko zwłoki? Nic więcej, nie było demona ?

-Po demonie ani śladu. Jest coś jeszcze napisane fioletową krwią, ale nikt w tym królestwie nie zna tego języka.

-Dobrze, posłuchaj mnie i powtórz innym strażnikom. To nie może się roznieść, bo wybuchnie panika. Zadbajcie o to. Hoseok, ty idziesz ze mną. - Wydałem rozkazy i pokazałem strażnikom, by otworzyli drzwi.

Wszedłem wraz z moim towarzyszem do małej komnaty.

Na ziemi leżało zsiniałe ciało. Trochę zaschniętej krwi naokoło o nienaturalnym kolorze. Lecz bardziej niż same zwłoki, zainteresował mnie ten napis.

Nikt z tego królestwa tego języka nie znał, ale ja przecież nie jestem stąd....

Quæ quondam erat separata a secundo potest coniungere.

Wymieniłem spojrzenie z Heosokiem, który może nie władał tym językiem tak, jak ja, ale myślę że cały sens przekazu zrozumiał.

Tylko komu to aż tak przeszkadza?

Jedno jest pewnie - Jimin nie jest tutaj bezpieczny.

-Hoseok biegnij powiadomić króla, że muszę się z nim pilnie zobaczyć. Idę po Jimina.

Szybkim krokiem wyszedłem z małej komnaty należącej do nieżyjącej już służki.

Jimin pewnie czeka na mnie w sali treningowej, dlatego od razu się tam skierowałem. Nie może zostać tutaj długo, bo wróg staje się coraz bardziej przebiegły, a ja nie pozwolę na to, żeby ktoś skrzywdził Jimina.

Strażnicy otworzyli automatycznie przede mną drzwi. Kiwnąłem głową Yoongiemu, który na moje polecenie pilnował dodatkowo blondyna.

Kiedy drzwi za Yoongim się zamknęły, moja uwaga skupiła się całkowicie na mniejszym, który chyba chciał wprowadzić mnie do grobu, gdy zrzucił górę od swojego stroju bojowego zostając w cienkiej białej koszule na ramiączkach z wyciętym głębokim dekoltem odsłaniającym jego mlecznobiałą cerę i kuszące obojczyki, wraz z szyją która mam wrażenie tylko czekała, aż się na niej zagryzę.

-Jungkook... Coś nie tak? – Zapytał niewinnie patrząc na mnie przy tym swoimi pięknymi oczami.

-Posłuchaj mnie teraz uważnie... Powiedzmy, że... Musisz pojechać na wakacje.

-Co? Nie żartuj sobie... To przez te ataki?

-Tak. Pojedziesz po prostu w bezpieczne miejsce. Wszystko załatwione. Niczego ci nie zabraknie i od razu mówię, że nie przyjmuje sprzeciwu... Nie tylko, jako kapitan, ale też jako ja... - Spojrzałem na niego niepewnie w pewien sposób uświadamiając mu, że nie jest mi obojętny, a wręcz przeciwnie.

-A... Ty jedziesz ze mną, prawda? – Zapytał z nadzieją, ale też lekkim strachem w głosie.

-Ja... Nie wiem, czy król się zgodzi, ale...

-Nie ma żadnego ,,ale" albo jedziesz ze mną, albo to ja zostaje z tobą. To jest mój warunek Jungkook. Nikt nie zaopiekuje się mną lepiej niż ty. - Kiwnąłem głową, doskonale o tym wiedząc, ale obawiam się tego, że król każe mi zostać i rozwiązać tą sprawę na miejscu. Muszę go jakoś przekonać, nie ma innej opcji.

-Zaczynamy? - Zapytał uśmiechając się zadziornie.

-Wybacz mały, ale muszę iść do króla. Chyba że chcesz poćwiczyć z kimś innym.

-Nie chce. W takim radzie idę z tobą. - Zaśmiałem się cicho, kiedy próbował zakryć rumieńce, był doprawdy rozkoszny. Nigdy nie spotkałem tak czarującej osoby.

-Księżniczki przodem. - Gestem ręki wskazałem kierunek wyjścia z sali.

-A chcesz poznać, jak to jest siedzieć w lochu?- Uroczy, nawet kiedy się złości... I nadal seksowny cholera...

-Najpierw musisz mieć ku temu powód. – Postanowiłem kontynuować grę, którą sam zaczął.

-Uważaj kapitanie, bo zaraz jakiś znajdziemy.

-A chcesz, bym ci go dał? – Zapytałem nie czekając już na odpowiedź złapałem Jimina i przygwoździłem do ściany zaskakując go tym.

-Czy to wystarczy książę? - Zapytałem szeptem, by po chwili przygryźć ucho blondyna, na co zareagował cichym westchnieniem.

-...Nie... Chyba nie, musisz spróbować inaczej. – Uwielbiam go...

-Inaczej... Hmmm - Chyba wpadłem na całkiem niezły pomysł.

-Jimin jaki ty się zrobiłeś...

-Śmiały?

-To też. – Przyznałem mu racje.

-I jaki jeszcze?

-Kusisz mnie i nie wiem dlaczego.

-Powiedz, że mam przestać, a to zrobię.

-Nawet nie próbuj przestawać.

******************

Jak wam minął tydzień?♥

Mam nadzieję, że się podobało♥

Ps Nie próbujcie tłumaczyć tego zdania, bo to nie ma sensu♥

Jutro rozdział Sudden Love♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top