24 - It's Time To Face The Destiny


Jimin pov.

Podążyliśmy drogą prowadzącą prosto na zamkowy dziedziniec. Odruchowo trzymałem się blisko Jungkooka, który jechał równo ze mną. Wyglądał na spokojnego, co znaczyło, że wszystko jest w porządku i idzie zgodnie z planem. Gdy wjechaliśmy na dziedziniec, wszędzie paliły się pochodnie, a ja w ich blasku mogłem zobaczyć, że jest tutaj naprawdę pięknie, choćby nawet dlatego, że zdobienia były bardzo bogate oraz pięknie wykonane z zapewne najwyższej jakości materiałów.

Przed drzwiami wejściowymi stało kilka osób. Wyglądali przyjaźnie, ale kto ich tam wie...

-Książę. – Powiedział Yoongi, wyciągając do mnie rękę, co mnie trochę zaskoczyło, bo to zawsze Jungkook mi pomagał zsiąść z konia, ale myślę, że chłopak po prostu zachowuje wszelkie środki ostrożności i nawet na chwilę nie pozwala się zdekoncentrować.

Skorzystałem z pomocy i stanąłem przy Jeonie, który już na mnie czekał. Jedna z osób podeszła do nas kłaniając się dwa razy. Doprawdy dziwne zwyczaje tutaj mają. Chociaż babcia mi mówiła, że u nas w Królestwie Jasności też się tak robiło, ale nie pamiętam już dokładnie.

-Panie, witamy w domu. – Powiedział, a ja w sumie właśnie sobie uświadomiłem, że wcale nie prędko wrócę do swojego zamku, ponieważ teraz to ten stanie się po części moim domem.

Skinąłem delikatnie głową, a Jungkook zrobił to samo, w geście grzeczności.

-Proszę zaprowadzić księcia do książęcej komnaty. – Jungkook odezwał się do posłańca, a ten ponownie dwa razy się ukłonił i zaprosił nas gestem ręki do środka.

Przekroczyłem próg, a moim oczom ukazało się pięknie oświetlone, bogate wnętrze. Kolory wbrew wszystkiemu nie były wszędzie bardzo ciemne, ale mimo wszystko miało to jakąś aurę tajemniczości, która sprawiała, że chciało się wejść głębiej, a wręcz coś kusiło, by to zrobić.

Kroczyliśmy przez pięknie zdobione korytarze, aż w końcu posłaniec się zatrzymał,otwierając przede mną i Jungkookiem drzwi. Reszta naszych towarzyszy została skierowana gdzie indziej, ale towarzystwo Jungkooka zdecydowanie wystarcza mimo tego, by czuć się bezpiecznie.    

Wszedłem do komnaty, lekko rozchylając usta z wrażenia. Była naprawdę piękna, nawet w tych ciemnych kolorach, które idealnie grały z czerwienią, która była zdecydowanie kolorem przewodnim oraz złotem, które wyglądało tutaj, jakby zostało specjalnie stworzone do tego pomieszczenia.

Do komnaty weszło też kilka innych osób, których wcześniej nie widziałem.

-Książę jest zmęczony po podróży i chciały odpocząć. Kolacje zje tutaj, zajmijcie się nim godnie. Jedna skarga do mnie, a będziecie mieli do czynienia ze mną, jasne? – Jungkook naprawdę mógł im rozkazywać? Kto wie, ale odgrywa swoją rolę bardzo przekonująco.

-Tak panie.

-Książę służba się tobą zaopiekuje, ja muszę załatwić formalności, a rano zobaczysz się z księciem tego królestwa. Nie bój się skarbie, nic ci nie zrobią. Jesteś bezpieczny. – Drugą część swojej wypowiedzi szepnął do mnie tak, bym tylko ja mógł ją usłyszeć. Uspokoił mnie tymi słowami na tyle, bym się nieco rozluźnił i delikatnie uśmiechnął.

-Jungkook... - Chłopak już odchodził, ale musiałem zadać jeszcze jedno pytanie.

-Tak? – Zapytał, wracając na miejsce z ciepłym, wręcz uspakajającym uśmiechem.

-Jak już wszystko załatwisz, to przyjdziesz do mnie, tak? – Nadal nie puszczałem jego ręki, od momentu, w którym ją złapałem. Na szczęście Jungkookie zasłaniał ten widok przed ciekawską służbą swoim ciałem, więc mogłem sobie na to pozwolić.

Czarnowłosy odwrócił głowę w stronę gapiów, a oni natychmiast odwrócili od nas wzrok speszeni tym, że ktoś przyłapał ich na tym, czym akurat nie powinni się interesować.

Jungkook szybko, ale czule cmoknął mnie w usta, na co go delikatnie uderzyłem, bo przecież nie jesteśmy sami. Jest taki nieodpowiedzialny i narwany... I najgorsze jest to, że zupełnie mi to nie przeszkadza.

-Wrócę jak najszybciej się da, nawet jak będziesz już spał. Odpocznij skarbie. – Powiedział cicho i jeszcze zanim wyszedł pogłaskał mnie po policzku.

Służące ukłoniły się, gdy chłopak koło nich przechodził. Drzwi za Jungkookiem się zamknęły, a ja zostałem sam ze służbą tego królestwa.

-Panie, czy mamy przygotować kąpiel? – Po chwili jedna ze służek zadała mi pytanie.

Wyglądała przyjaźnie, więc z delikatnym uśmiechem, który został mi jeszcze po Jungkooku, kiwnąłem twierdząco głową.

-Moje rzeczy już przyjechały? – Zapytałem, przechodząc do kolejnego pomieszczenia, które okazało się być sypialnią. 

-Nie książę, ale Książę Ciemności polecił wypełnić całą garderobę i powiedział, że to prezent dla Księcia Jasności. – Westchnąłem, bo jakoś nie podobało mi się przyjmowanie prezentów od kogoś, kogoś nawet nie znam.

-Nie mam innego wyjścia, więc proszę znajdź dla mnie coś do spania, byle cienkiego, bo nie lubię, jak jest mi za gorąco. – Służka poleciała do garderoby, która okazała się być za drzwiami, na które chwilę temu patrzyłem.

Pokój wydał mi się naprawdę wielki, więc wstałem zaciekawiony i poszedłem w ślady służki.

Jedna strona była pomieszczenia, zawierała zarówno ubrania jasnej barwy, jak i ciemnej. Tam też był służka, szukająca czegoś energicznie. Za to z drugiej strony praktycznie wszystko było w ciemnych barwach, oprócz kilkunastu koszul, ewidentnie na mnie za dużych.

Podszedłem oglądając wszystko dokładnie. Czy on myśli, że ja jestem jakimś gladiatorem?

-Książę, z tej strony się ubrania przeznaczone dla Księcia Jasności. – Służka wskazała na część pokoju, gdzie przeszukiwała wieszaki.

-A te? – Zapytałem zdezorientowany.

-Te należą do księcia tego królestwa. – Odpowiedziała grzecznie.

-Czyli mamy wspólną garderobę? – No tego chłoptasia chyba coś boli, a jak nie boli to zaboli.

-To cała komnata Księcia Ciemności. – Oj zdecydowanie tego całego Księcia Ciemności coś zaboli, za taką samowolkę.

-Muszę sobie wyjaśnić jutro pewne sprawy z księciem... Ale on nie przyjdzie tutaj spać, prawda? – Nagle zrobiło mi się nieprzyjemnie gorąco na samą myśl.

-Nie wiem książę, ale przyszły władca to dżentelmen, więc nie sądzę, że to zrobi.

-Chciałbym odpocząć, więc po kąpieli zjem kolację i pójdę spać. – Oznajmiłem, wychodząc z pomieszczenia i marząc, by jakimś cudem w mojej wannie znalazł się mężczyzna,którego kocham...    

*

Przebudziłem się, czując jak królewskie łoże ugina się pod czyimś ciężarem i ktoś wsuwa się po kołdrę, obejmując mnie szczelnie chwilę po tym.

-Jungkookie? – Zapytałem, na chwilę sztywniejąc, bo po pierwsze to mógł być ten cały Książę Ciemności, a po drugie właśnie zdradziłbym, że w tym zamku jest mój kochanek... No nieźle Jimin...

-Ciii skarbie, tak to ja. Śpij dalej, jestem przy tobie. – Głos Jungkooka podziałał na mnie jak zioła uspakajające, więc od razu cały ten stres, zmartwienia i niespokojne myśli ze mnie wyparowały. Można powiedzieć, że natychmiastowo odzyskałem spokój ducha, a Jungkook właściwie nie zrobił nic wielkiego.

Odwróciłem się przodem do większego i wtuliłem w jego klatkę piersiową, nawet nie otwierając przy tym oczu.

-Dobranoc Kookie. – Wymamrotałem, czując jak ciepło mojego ukochanego ogarnia całe moje ciało.

-Dobrano Jiminnie, kocham cię. – Na jego słowa uśmiechnąłem się delikatnie i znów zasnąłem, szczęśliwy, że mogę spać w ramionach kogoś, kto mnie szczerze kocha.

*

Mimo, że wczoraj odbyłem długą podróż to obudziłem się wypoczęty. Sen w ramionach Jungkooka jest niesamowity. Przy nim zawsze się wysypiam, nawet, gdy kochamy się przez większość nocy, a na sen przeznaczamy naprawdę niewiele. Przeciągnąłem się, niestety dowiadując jednocześnie w ten sposób, że Jungkooka już przy mnie nie ma.

Trochę mnie to zasmuciło, bo chciałem go jeszcze zobaczyć przed poznaniem mojego przyszłego męża. A może by tak go nie poznawać... Ehhh, dlaczego mój los musi być tak niesprawiedliwy? Dlaczego coś chce mi odebrać największe szczęście, które mi się przytrafiło? I dlaczego nawet nie mogę sobie w ciszy pocierpieć, tak, by nikt nie widział, jak bardzo umieram od środka, gdy tylko dowiedziałem się, co muszę zrobić, by uratować istnienie dwóch pradawnych rodów. Jestem taki młody, a tak wielka odpowiedzialność na mnie spadła... Dlaczego? Myślę, że nie ma osoby, a ni istoty, która prosto odpowiedziałaby mi na to pytanie.

Właśnie miałem się podnieść z naprawdę wygodnego łóżka, gdy ktoś cichutko zapukał i wszedł do środka.

-Wejść. – Powiedziałem do osoby, która wychyliła się zza wielkich drzwi.

-Książę już czas, by się przygotować do spotkania. – Młoda służka ukłoniła się nisko dwa razy, informując mnie o tym nieszczęsnym wydarzeniu.

-Już wstaje, przynieś mi rzeczy do łazienki. – Powiedziałem, a gdy zniknęła w garderobie poszedłem do pomieszczenia obok. Czułem, że nikt nie powinien mnie oglądać w tym stroju, z wyjątkiem Jungkooka.

Gotowy i odstawiony tak, jak na księcia przystało, wyszedłem z komnaty w asyście moich przyjaciół.

Chciałem wiedzieć, gdzie jest Jungkook, ale powiedzieli mi, że musi teraz wypełniać swoje obowiązki i zobaczę się z nim niedługo. Te słowa mnie nieco uspokoiły, dlatego stanąłem przed wielkimi drzwiami, zapewne prowadzącymi do sali tronowej.

Po krótkiej chwili drzwi się przede mną otworzyły, a ja wszedłem do środka...


****************

Potrzebuje motywacji, by dodawać coś na Wattpada. ♥

Mam nadzieje, że się podobało, bo już w następnym rozdziale po części się coś wyjaśni♥

Jutro wstawię bonus do Florists's Innocence♥

A co do nowego opowiadania. Wolicie coś bardziej przyzwoitego, czy mniej?♥

Miłego♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top