16 - Oracle And More Unknowns
Jimin pov.
Obudziłem się wypoczęty i... Jungkook!
Poderwałem się do siadu, rozglądając po całej komnacie należącej do czarnowłosego. Leżałem przykryty w łóżku, ale sam...
Czy to znaczy, że...?
-Nienienienienie
Nic mu nie jest, nie panikuj Jimin. Ubrałem szybko buty i wyleciałem z komnaty, jak poparzony, prawie wpadając na Yoongiego, który gdy zobaczył moje przerażenie zatrzymał się natychmiast.
-Książę coś się stało? – Zapytał zmartwiony moim stanem.
-Gdzie jest Jungkook? – Zapytałem, o mało co nie krzycząc.
-Poszedł nad staw, już wszystko z nim dobrze. – Poszedł? Sam? Mężczyźni...
-Gdzie jest ten staw?
-Widzi książę tę ścieżkę? – Zapytał, pokazując mi mało widoczne przejście między drzewami przez okno.
-Widzę. – Odpowiedziałem, zapamiętując dokładnie to miejsce.
-To niedaleko, ale proszę dla bezpieczeństwa książę nie zbaczaj ze szlaku.
-Ale ja wca... - Yoongi uśmiechną się do mnie i delikatnie ukłonił odchodząc.
Czy naprawdę jestem, aż tak oczywisty?
W każdym razie, przejrzałem się jeszcze w oknie i ruszyłem z głową pełną myśli przez zamek, by po chwili już kroczyć leśną ścieżką.
Moja wędrówka nie trwała długo, bo zaledwie po kilkunastu metrach zobaczyłem najpierw mały wodospad, później moim oczom ukazało się malutkie jeziorko z przejrzystą wodą, w której... Kąpał się Jungkook... Nagi Jungkook.
Zakradłem się najciszej, jak tylko potrafiłem na brzeg. Zauważyłem wszystkie rzeczy Jungkooka leżące nieopodal, więc trochę niepewnie, ale ściągnąłem też swoje. W końcu chłopak miał już okazję oglądać mnie nago i tylko mnie komplementował, więc myślę, że podoba mu się moje ciało.
Nagi wszedłem do wody, która mimo porannej pory była ciepła. Gdy byłem już blisko, położyłem dłoń na ramieniu Jungkooka, a ten natychmiast się do mnie odwrócił z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
-Jimin? –Zapytał, uśmiechając się lekko, ale mi wcale nie było do śmiechu.
-Jungkookie... - Powiedziałem, rzucając mu się na szyję i obejmując mocno.
-Hej, wszystko w porządku, spokojnie. – Powiedział, przytulając mnie do swojego umięśnionego ciała.
-Tak bardzo się martwiłem... Nie możesz mi tak robić więcej, rozumiesz? – Zapytałem, odrywając się trochę od chłopaka tak, by móc spojrzeć mu w czarne oczy, które od samego początku mnie hipnotyzowały.
-Postaram się. – Powiedział i starł mi z policzka łzę, której nawet nie poczułem.
-Postarasz, mówisz? – Zapytałem, odsuwając się od niego.
-Tak mówię. – Po tych słowach ochlapałem go wodą i najzwyczajniej w świecie zacząłem uciekać Jungkookowi.
-Aaaaaaa! – Pisnąłem, kiedy był już naprawdę blisko i już myślałem, że kolejny raz uda mi się uciec, ale niestety... Albo i lepiej, ale zostałem mocno złapany i przyciągnięty do rozgrzanego, nagiego ciała czarnowłosego.
-I co teraz? – Zapytał, będąc przy tym tak blisko mojej twarzy, że aż czułem jego oddech.
-Nagroda? – Zapytałem, przygryzając swoją pulchną wargę.
-A co mi dasz?
-A co byś chciał? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, doskonale wiedząc, czego bym chciał.
-Ciebie – Jungkook szepną prosto w moje wargi i bez ostrzeżenia wbił się w moje usta, które tak bardzo się stęskniły za tymi jego.
Jęknąłem z zaskoczenia i jednocześnie przyjemności, oddając równie namiętnie pocałunek. Rozchyliłem wargi, by Jungkook mógł zacząć zaczepiać mój język tym swoim. Mokry pocałunek nie miał końca, a dłonie czarnowłosego zjechały na moje pośladki, zaciskając się na nich. Podskoczyłem oplatając wyższego nogami w pasie, na co mruknął z aprobatą.
Szarpałem Jungkooka za włosy, w momencie, gdy chłopak mocno zasysał się na mojej szyi, oznaczając mnie w ten sposób. W końcu nie oszukuję się już i szczerze przyznaję, że należę tylko do niego, we wszystkich możliwych aspektach.
Chciałem się trochę z nim podroczyć i próbowałem go odepchnąć, choć chichot mnie zdradzał. W końcu wyszło tak, że Jungkook pociągnął mnie za sobą i przeszliśmy na drugą stronę wodospadu.
Okazało się, że tuż za ścianą z wody ukryta był mała jaskinia. Spadająca woda, jakby nagle ucichła i tylko chłód tego miejsca przyprawiał nas o ciarki na skórze. Coś tliło się na samym środku, jakby jakiś zielony płomień, siedzący na tronie, z kawałka drewna, pokrytego mchem i skorupiakami mieszającymi się z glonami...
Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni, bo...
-Widziałem już takie coś w książkach. – Powiedziałem, zaskoczony samym faktem, że takie coś naprawdę istnieje.
-Ja też... Wyrocznia. – Czarnowłosy trzymał mnie blisko siebie i w taki sposób przeszliśmy, nadal będąc w wodzie kilka kroków.
Nagle postać, bo trudno było nazwać to osobą przebudziła się.
Stanęliśmy obydwoje w miejscu, a gdy już chciałem się ukłonić tak, jak kiedyś czytałem w książce Jungkook mnie przed tym powstrzymał i zamiast nas, to wyrocznia złożyła nam pokłon.
-Ducale splenduerit indissolubilia sunt elementa pari candore et forma unum. – Nagle wyroczna przemówiła. Nie znałem dobrze tego języka, ponieważ to pradawny i wymarły dialekt, ale dzięki naukom pobieranym od najmłodszych lat, mogłem zrozumieć mniej więcej, co powiedziała, lecz nie mogłem zrozumieć sensu tych słów...
,,Książęcy blask, blaskowi równy, lecz razem elementy są niezniszczalne i stanowią jedność" – Co może mieć na myśli? Spojrzałem na Jungkooka, który nie wydawał się być w ogóle zaskoczony lecz nie jestem pewien, czy zna choć w małym stopniu ten pradawny język.
-Vis scire suis praedicere! Puer olim, nunc vir, et claritas tenebris. – Nie byłem już w stanie tego zrozumieć, ale Jungkook kiwną głową, więc postanowiłem mu zaufać i wykonać to samo.
Wtedy mistyczna postać przypominająca kobietę płonącą zieloną mgłą, którą na początku pomyliłem z płomieniem zamknęła oczy, a wokół niej pojawiło się jasne światło, trochę mnie oślepiające, by po chwili zniknąć.
Wyrocznia zniknęła, ale w małej jaskini rozbrzmiał jej głos, bardzo wyraźnie słyszalny. Sprawiało to wrażenia, jakby była wszędzie.
-Ortus ex umbra in lucem, et terras miscere duo bellare parentum, et ad omne tempus, et tempora, Dum veneris felicem, quod non corrumpetur.
Jungkook wyglądał na zamyślonego, ale ja niestety nie mogłem nic zrozumieć. W moim królestwie nie uczymy się tego języka, a kilka zwrotów, które znam niestety mi się nie przydały.
Wtedy też wszystko zniknęło, a Jungkook złapał mnie i przeciągnął na drugą stronę wodospadu, powracają do światła słonecznego, które nie docierało do jaskini.
-Książęcy blask, blaskowi równy, lecz razem elementy są niezniszczalne i stanowią jedność... Co to oznacza? – Zapytałem Jeona, który błądził pośród swoich myśli.
-Nie wiem, mam mętlik w głowie. Nie rozumiem też jej kolejnych słów. Myślę, że to może być jakiegoś rodzaju wskazówka lub zagadka, ale... Nie wiem. – Z braku wyjścia musiałem uwierzyć Jungkookowi, który mam wrażenie chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nie będę nalegał, powie mi, kiedy będzie gotowy.
-Może wracajmy już. Zaraz podadzą śniadanie.
-Tak, chodźmy. – Wyszliśmy z jeziorka, będąc nadal trochę w szoku, ale nie zrobiłem jeszcze jednej rzeczy.
-Jungkookie... - Chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja podszedłem do niego szybko i ucałowałem czerwoną szramę, widniejącą na ramieniu po wczorajszym ataku. Trzeba przyznać, że zielarz SeokJin zna się na tym, co robi.
-Jesteś słodki. – Powiedział, klepiąc mnie wcale nie delikatnie w pośladek.
-Ej! – Jungkook jedynie roześmiał się z mojej reakcji i bez skrępowania, patrząc przy tym na moje nadal nagie ciało, zaczął się ubierać.
Zaczerwieniłem się, jak burak i szybko zacząłem wciągnąć na siebie spodnie.
*********************
Mam nadzieję, że się podobało ♥
Nie tłumaczcie nic, bo to nie ma sensu. Wszystko się wyjaśni w odpowiednim czasie♥
Trzymajcie się i miłego♥
Ps Udanych Mikołajek♥♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top