Rozdział 69
– Au... - jęknęła Charlie, gdy Blaise nadepnął jej na stopę. - Mógłbyś trochę uważać.
– Tu jest ciemno! - pożalił się i wyjął różdżkę, ale Millie, która szła za nim, natychmiast mu ją zabrała.
– Nawet się nie waż. Jeśli ktoś nas przyłapie, będzie z nami źle. A nie mam ochoty tracić czasu na szlabanie, nawet u Snape'a.
Mimo że mężczyzna był opiekunem ich domu, w niektórych wypadkach nie dawał im ulg. Czasem na szlabanach mieli ciężej niż Krukoni czy Puchoni, ale z pewnością lżej niż niektórzy Gryfoni.
– To skoro nie pozwalacie mi oświetlić najbliższej okolicy, to nie jęczcie. Trudno się skupić na szukaniu czegokolwiek, szczególnie w mroku. - mruknął. - Kto wpadł na taki genialny pomysł, żeby iść tu w czasie ciszy nocnej?
– Ty. - odparły dziewczyny jednocześnie a on westchnął i ruszył dalej. Miały niestety rację.
Gdy doszli do drzwi biblioteki, otworzyli je zaklęciem i weszli do środka. Na szczęście nikogo nie było w środku, więc chociaż tyle dobrze. Z drugiej strony, kto ryzykowałby wycieczką do działu Ksiąg Zakazanych w nocy?
– Kto ma dzisiaj dyżur? - szepnęła Charlie, chcąc się upewnić.
– Z tego co wiem, to Snape i prefekt naczelna. Snape zwykle zaczyna od lochów, a ona od najwyższych pięter i Wież. Śmiem jednak twierdzić, że Snape'a mamy z głowy. - odparła Millie i postawiła krok do przodu, ale w tym samym momencie coś wrzasnęło.
Blaise natychmiast zapalił różdżką światło i omiótł nim pomieszczenie. Przed nimi pojawił się leżący na podłodze Neville Longbottom, wychylająca się zza regału Ginny Weasley i Cassie CookieMilk.
– Neville? Co wy tu robicie? - zdziwiła się Millicenta i pomogła wstać chłopakowi, na którego wcześniej nadepnęła.
– Myślę, że to samo co wy. - odezwała się Ginny. - Dział Ksiąg Zakazanych, tak?
Dobra, chyba trzeba coś wyjaśnić. Od wizyty Malfoyów w Hogwarcie minęło trochę czasu. W tym czasie zdążyło wydarzyć się parę rzeczy. Lucas coraz częściej znikał ze szkoły bez wyjaśnienia. Dumbledore doskonale o tym wiedział, ale nie za wiele mógł zrobić w tym temacie. W normalnych okolicznościach wezwałby rodziców takiego ucznia, ale w tym przypadku nie było to możliwe. Nie sądził, że Tom Marvolo Riddle zaakceptuje jego zaproszenie do zamku w celu rozmowy o swoim synu. Już sama myśl o tym wydawała się abstrakcyjna.
Jeśli chodzi o młodzieżową część naszych bohaterów, ekipa Hogwarcka zdawała się osłabiać niechęć Ślizgońską – Gryfońską. A nawet Krukonki – Luna i Cassie – przebywały częściej w ich towarzystwie, niż wśród swoich.
Golden Trio oraz Draco kontaktowali się dość rzadko z Hogwartem. Mieli ważną sprawę na głowie, a w dodatku zorientowali się, że są śledzeni. Nie byli pewni czy to Zakon, czy może ktoś mniej sympatyczny. Woleli jednak nie ryzykować i nie przebywali zbyt długo w jednym miejscu.
W szkole życie toczyło się w zwykłym rytmie, lekcje odbywały się normalnie, a czas do egzaminów upływał coraz szybciej. Chociaż uczniowie z pewnością woleliby, że ten czas nigdy nie nastąpił. Dodajmy do tego wszystkiego fakt, że dyrektor kazał Severusowi kontynuować lekcje oklumencji z Alexandrą. Pewnie uznał, że jego podwładny ma zbyt dużo wolnego czasu. A Snape przeciwnie, odkąd Draco i Hermiona opuścili szkołę miał jeszcze więcej roboty. Dopiero po jakimś czasie znalazł sobie nowych pomocników, ale i tak miał sporo obowiązków. Co do dziewczyny, przestała mu przeszkadzać jej obecność. Robiła postępy w blokowaniu swojego umysłu, a to było najważniejsze. Ślady ingerencji w jej głowie też zniknęły, przynajmniej na jakiś czas.
Czasem po sesji oklumencji zostawała u niego w salonie poświęcając czas na rozmowy. O czym – tego niestety nie wiem. Wyprosili mnie – postronnego obserwatora. Najwidoczniej moja peleryna niewidka zaczęła tracić swoją moc. Bystre oko jednak pewnie zauważyło, że Severus Snape przyzwyczaił się do towarzystwa tej dziewczyny. Pewnego razu Alan wszedł do salonu w czasie ich rozmowy, ale również został wyproszony. Wychodząc, miał jednak na twarzy szeroki uśmiech. Wymamrotał pod nosem coś w stylu „Draco powinien o tym usłyszeć." i wyszedł.
Przenieśmy się może do 21 kwietnia, kiedy to pewna grupka uczniów postanowiła wybrać się o dość późnej porze do szkolnej biblioteki, a dokładniej do działu Ksiąg Zakazanych. Musieli poszukać pewnej rzeczy, a żadne z nich nie miało zamiaru iść do nauczycieli po zgodę. Wywołałoby to pytania, których chcieli uniknąć.
Ślizgoni ustalili, że Alexa zatrzyma Snape'a i zrobi wszystko, żeby nie zahaczył o bibliotekę, a pozostała trójka zakradnie się do wyżej wspomnianego miejsca. Nie spodziewali się jednak, że ktoś jeszcze wpadnie na ten sam pomysł.
– Jak widać. - wzruszyła ramionami Charlie. - Od kiedy tu jesteście?
– Jakąś chwilę. - odparła Cassie i spojrzała na nich podejrzliwie. - Co macie na myśli, mówiąc, że Snape'a macie z głowy?
Blaise, Charlie i Millie wymienili spojrzenia a następnie zgodnie się odezwali.
– Nie chcesz wiedzieć.
Dwoje Gryfonów i Krukonka postanowili nie dopytywać i przyjąć tę odpowiedź. Ruszyli dalej, aż ich oczom ukazało się przejście i przed nim bramka. Blaise już miał zapytać jak teraz chcą przejść, ale w tym samym momencie Millie wyjęła z kieszeni jakąś kartkę i przyłożyła ją w pewne miejsce i bramka się otworzyła. Odwróciła się i pokazała im zawartość papieru.
– Dalej trzymam autograf Lockharta z 2 klasy. - wyjaśniła nie patrząc na nich. - Nie sądziłam, że kiedyś się przyda, a tu proszę.
Zaśmiała się cicho i poszła przodem, a za nią ruszyła reszta.
– Wiecie, że Dumbledore'a nie ma w szkole? - spytała Ginny, zapalając różdżkę, gdy weszli do ciemnego pomieszczenia.
Ślizgon momentalnie się zatrzymał i spojrzał na rudą.
– Nie ma? - powtórzył nerwowo.
– No... nie ma. - potwierdziła Gryfonka. - Ale to chyba nic poważnego, prawda?
Kiwnął głową, chociaż nie był tego taki pewny. W powietrzu wisiało coś dziwnego i miał przeczucie, że tego dnia się coś wydarzy. Wolałby jednak, żeby jego przeczucia się nie sprawdziły.
Chwycił pierwszą książkę, jaka wpadła mu w ręce.
– „Jak zostać czarnoksiężnikiem? Kompletny poradnik." Totalne badziewie. - mruknął, odkładając ją na miejsce. - To tak jakby Sami-Wiecie-Kto pisał pismo do Ministerstwa o pozwolenie na bycie Czarnoksiężnikiem. Każdy wie, że nie trzeba na to pozwolenia.
Po godzinie nadal nic pożytecznego nie znaleźli. Już mieli dać sobie spokój, kiedy do środka wbiegła Alexa. Widać było po niej, że biegła całą drogę z lochów do biblioteki.
– Słuchajcie...- wykrztusiła, gdy się zatrzymała. - Dyrektor wrócił do szkoły i wezwał Snape'a. Wszystko byłoby w miarę normalne, ale w trakcie drogi do was, zobaczyłam Lucasa, który kierował się w stronę Wieży Astronomicznej.
– O nie. - wymamrotał Blaise a spojrzenia wszystkich skupiły się na nim. - Tylko nie to.
– Co? O co chodzi? - Ginny podeszła do niego, położyła dłonie na jego ramionach i potrząsnęła lekko. Zabini nie miał pojęcia co zrobić. Nie powinien im tego mówić, ale Weasley nie odpuści. Uh... Gdzie był Malfoy, kiedy był potrzebny?
Gestem nakazał im milczenie i wyszedł na korytarz. Oni również podążyli za nim, nie wiedząc co ich czeka. Ślizgon zdecydował. Poprowadził ich tajnym przejściem wprost do miejsca pod Wieżą Astronomiczną. Na górze znajdował się już Albus Dumbledore, ale z drugiej strony na schodach usłyszeć można było już zbliżające się kroki. Chwilę później ukazał się ich właściciel. Okazał się nim Lucas White/Riddle. Jego twarz była nienaturalnie blada, a prawą dłoń miał zaciśniętą na różdżce. Natychmiastowo rzucił na dyrektora Expelliarmus. Co on tam robił?
– Lucas... Witaj, chłopcze. - odezwał się Albus. Nawet nie zareagował na to, że tamten śmiał mu odebrać różdżkę.
– Nawet nie próbujcie pisnąć. - szepnął Blaise, a reszta zgodziła się niemo.
Krukon rozejrzał się wokół nieufnie, jakby szukając kogoś.
– Jesteś tu sam? - zwrócił się do starca.
– To samo pytanie mógłbym zadać tobie.
Chłopak przeniósł spojrzenie na niego.
– Nie. W szkole są jeszcze inni. Doskonale wiesz o kogo mi chodzi.
– No, no...- gwizdnął z uznaniem Dumbledore. - A więc wymyśliłeś sposób, żeby ich tu przemycić.
– Oczywiście. - przyznał z dumą Lucas. - A ty o niczym nie wiedziałeś.
Ginny prychnęła pod nosem. Dyrektor przecież musiał wiedzieć o wszystkim. Blaise jednak przygniótł ją ciężkim spojrzeniem i umilkła.
– No dobrze. Ale gdzie oni są teraz? Bo jak widzę, jesteś tutaj sam jak palec.
– Spokojna głowa. Niedługo tu będą. Mam w zwyczaju, że przychodzę wszędzie pierwszy.
– No, to w takim razie rób co musisz. Cokolwiek to jest. Wierzę, że podołasz w swoim zadaniu, mój drogi. - stwierdził Dumbledore i wzruszył ramionami.
Nasi bohaterowie stojący na dole spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Dyrektor wiedział co jest grane, a nawet nie próbował uciekać. To już było bardzo dziwne. Modlili się, żeby ktoś tu przyszedł i to przerwał. Ktoś z Jasnej Strony.
– Lucas, wiem, że nie chcesz tego robić. - odezwał się ponownie Albus.
– Niby skąd? - spytał kpiąco. - Nic o mnie nie wiesz. Albus Dumbledore nie jest wszechwiedzący.
– Och, chyba jednak co nieco wiem. Wiem, że tak naprawdę w głębi duszy nie przyznajesz się do swojego ojca i chcesz się wyrwać spod jego skrzydeł. Nie jesteś zły, Luc. Znałem kiedyś chłopca, który był podobny do ciebie, wiesz? I był to właśnie ktoś spokrewniony z tobą.
Lucas milczał, jakby „przeżuwając" te słowa. Starzec machnął ręką.
– Ale zresztą, powinieneś chyba brać się do roboty, co? Pewnie masz napięty grafik – uśmiechnął się z politowaniem, gdy tamten ani drgnął. - Ach, tak. Boisz się coś zrobić, póki ich nie ma.
– Ja się niczego nie boję! - warknął. - To raczej ty powinieneś!
– Ja? - powtórzył zaskoczony. - Dlaczego? * Zabijanie wcale nie jest tak łatwe, jak sądzą ludzie niewinni...
W tym momencie Krukon parsknął śmiechem.
– Wiesz to z własnego doświadczenia? - prychnął.
– To nieistotne. - uciął tamten. - Przestańmy się oszukiwać, dobrze? Gdybyś chciał, mógłbyś mnie już zabić kilka razy? A w tym czasie gawędzisz ze mną jak złoczyńcy w mugolskich filmach.
– A myślisz, że mam jakiś wybór? On jest moim ojcem, nie mogę go zawieść!
Dumbledore westchnął. Chyba ta rozmowa zaczęła go męczyć.
– Jest twoim ojcem, nie zaprzeczę. Ale ty przecież nie czujesz z nim więzi, wiem to. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc.
– Nie chcę twojej pomocy. - syknął młodszy.
Nagle na schodach znowu rozległy się kroki i do środka wpadło kilka osób w czarnych szatach. Dziewczyny na dole spojrzały na siebie z przerażeniem. „Co robią Śmierciożercy w szkole?"
– Lucas, jeszcze tego nie zrobiłeś? - jęknęła rozczarowana przybyła rudowłosa. - Mówiłam ojcu, że to mnie powinien wybrać do tego zadania.
– Chłopcze, może przedstawisz mi swoją siostrę? - Dumbledore nie dał chłopakowi dojść do głosu. - Jeśli dobrze pamiętam, nie jest i nie była uczennicą Hogwartu.
– Hogwart to za niskie progi jak na moje nogi, Dumbledore. - odparła z wyższością Rosalie a potem wyjęła swoją różdżkę.
Tymczasem na dole pojawił się Snape, którego mocno zaskoczył widok naszych młodych bohaterów. Rzucił Muffliato, wyraźnie zły.
– Nie wiem co wam odbiło, żeby tu przychodzić, ale siedźcie cicho, jeśli wam życie miłe. - syknął, zdjął zaklęcie i skierował się w stronę schodów.
Na górze Śmierciożercy próbowali przekonać Lucasa, żeby odstąpił im ten zaszczyt, jeśli nie umie się na to zdobyć.
– Zrób to, Luc, albo odsuń się, to ktoś z nas... – zaskrzeczała kobieta, ale w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Snape. Ściskając w ręku różdżkę, omiótł scenę swoimi czarnymi oczami.
– Mamy problem, Snape – powiedział Amycus, który już celował różdżką w Dumbledore'a. – Ten chłopak chyba nie jest w stanie...
Ale to ktoś inny wypowiedział cicho imię Snape'a.
– Severusie...
Ten głos przeraził tych na dole bardziej niż wszystko, co do tej pory się wydarzyło. Po raz pierwszy słyszeli Dyrektora błagającego. Snape nic nie powiedział, tylko podszedł do niego, odtrącając po drodze White'a. Śmierciożercy cofnęli się bez słowa. Nawet wilkołak wyglądał na przestraszonego. Snape popatrzył na Dumbledore'a, a na jego podłużnej twarzy odmalowała się odraza i nienawiść. – Severusie... błagam...
Snape uniósł różdżkę i wycelował nią w Dumbledore'a.
– Avada kedavra!
Z końca jego różdżki wystrzelił strumień zielonego światła i ugodził Dumbledore'a prosto w piersi.
Gdyby Snape wcześniej nie rzucił na towarzystwo Gryfońsko – Krukońsko – Ślizgońskie zaklęcia uciszającego, z ich gardeł wydarłby się krzyk pełen niedowierzania. Nie mogli uwierzyć, że on zrobił coś takiego.
Moc zaklęcia wyrzuciła Dumbledore'a w powietrze, gdzie przez ułamek sekundy zawisł pod jaśniejącą czaszką, a potem powoli, jak wielka szmaciana lalka, opadł, przewalił się przez blankę i zniknął im z oczu.
Rosalie pisnęła ze szczęścia i podskoczyła, wyrzucając pięść w górę. Zaraz jednak spojrzała na brata niezadowolona.
– Wiedziałam, że stchórzysz.
Krukon znowu nie zdążył odpowiedzieć, bo Snape zarządził szybką ucieczkę. Chwilę później wszyscy zniknęli z Wieży Astronomicznej. Grupka przyjaciół postanowiła zaryzykować i ruszyć za nimi. Musieli znaleźć kogoś z Zakonu. Chociażby jakiegoś nauczyciela.
Gdy wypadli na korytarz, uświadomili sobie, że jest źle. Bardzo źle, już pomijając nawet śmierć dyrektora. Zobaczyli osoby walczące ze Śmierciożercami, w tym zarówno uczniów i nauczycieli. Próbowali ominąć walczących i wydostać się ze szkoły. Ginny o mało nie oberwała zaklęciem torturującym, ale zdążyła zrobić unik.
Na Błoniach jednak nie było lepiej. Już z oddali zauważyli Chatkę Hagrida stojącą w płomieniach. Mieli nadzieję, że chociaż pół olbrzymowi nic się nie stało.
– Snape, wracaj tu! - zawołała Alexa, brnąc do przodu. A ona mu zaufała, próbowała razem z Hermioną przekonać Harry'ego i Rona, że nie jest zły. Nawet dyrektor mu ufał, a widać jak skończył. Właśnie, dyrektor zginął. Dalej nie mógł do nich dotrzeć ten fakt.
– Stój! - warknął Blaise, próbując złapać przyjaciółkę za rękę, ale ona się wyszarpała. Miała w tej chwili gdzieś, że zachowuje się głupio. Chciała coś zrobić. Mężczyzna o dziwo ją usłyszał i zobaczył.
– Potter, wracaj do szkoły, jeśli ci życie miłe! - nakazał, ale ona potrząsnęła głową.
– A ja Panu ufałam, wie Pan? Myślałam, że jest Pan normalny. Dumbledore również, i przypłacił za to śmiercią. Niewinny człowiek. - Kucnęła szybko by uniknąć zaklęcia, na którego torze lotu stała.
– Powtórzę ostatni raz. Nie wtrącaj się w rzeczy, o których nie masz pojęcia. - odwrócił się i zniknął, zanim zdążyła cokolwiek zrobić. Za plecami stanęli jej towarzysze.
– Co chciałaś tym osiągnąć? - spytała Cassie wpatrując się w twarz zielonookiej.
Tamta pokręciła głową zrezygnowana i omiotła wzrokiem otoczenie. Musieli pomóc Hagridowi, bo straciłby swoją chatkę. Pomogli ugasić pożar zaklęciami, bo im więcej różdżek tym lepiej.
– Będzie dobrze. - odetchnął wielkolud, ocierając pot i krew z czoła. - Co się dzieje? Co tu u diabła robili tamci? I Snape, co robił z nimi? Wiem przecież, że no, ale...
– Snape zabił Dumbledore'a. - przerwała mu suchym głosem Ginny. Spojrzał na nią, jakby wyrosła jej na czole dodatkowa para oczu.
– Ginny, co wy wygadujecie? W takiej chwili żartować? Snape, cholibka, on z pewnością nie zabiłby dyrektora.
– Niestety, widzieliśmy to. - westchnęła Charlie. - Ale dalej w to nie wierzę.
Hagrid pokręcił głową. Nie wierzył im, ale kto by uwierzył? Jeszcze na dokładkę Hermiony, Rona, Draco i Harry'ego nie było w szkole. Czy mogło być gorzej?
– Majaczycie z braku snu. Chodźcie, odprowadzę was do łóżek. - zdecydował i popchnął ich lekko do przodu. Po drodze zauważyli jak ludzie kierują się pod Wieżę Astronomiczną. Oni również postanowili tam pójść. Hagrid – bo nie wiedział co się stało. Oni – bo wiedzieli, że leży tam ciało Albusa Dumbledore'a.
– O Cholibka...- wyrwało się Hagridowi, gdy zobaczył wokół czego powstało zbiegowisko. Teraz uwierzył, dotarło do niego, że dyrektor nie żyje. Nie wstanie już, nie zaprosi nikogo do swojego gabinetu i nie zaproponuje cytrynowego dropsa. Może trafi tam, na górę, i zasiądzie przy jednym stole z Merlinem. Nie będzie musiał się już niczym martwić.
– Nic wam nie jest? - podeszła do nich Prof. McGonagall, która wyglądała jakby przed chwilą płakała. - Ktoś z was jest ranny?
– Nie. Na szczęście nie. Wie Pani co się stało? - spytał Neville.
Kobieta odetchnęła z ulgą, że chociaż większość uczniów jest w porządku.
– Wiem jedynie, że Albus nie żyje. Wiecie coś więcej?
– To Snape. - mruknęła Alexa. - Snape go zabił. Na Wieży. Zamiast Lucasa.
Kobieta zakryła dłonią usta, a jej oczy się rozszerzyły. Nie mogła w to uwierzyć. Przecież Severus nie mógł... Przymknęła oczy by spróbować opanować myśli. W tym samym momencie podbiegł do nich Alan.
– Gdzie jest Sev? - spytał zaniepokojony. - I co...
Urwał, bo właśnie zerknął na ciało starca. Czy wszystkich nagle zaczyna to dziwić? Nikt do końca nie wiedział kim był Severus Snape. Młodzież opowiedziała dwójce nauczycieli to co widzieli. Na początku sądzili, że im nie uwierzą. Alan spochmurniał i wymamrotał pod nosem coś w stylu „A więc jednak..." i pokręcił głową.
– Wiecie, że to było strasznie niebezpieczne? Mogli was zauważyć. - skarciła ich Minerwa. - I mam do was prośbę. Nie mówcie na razie nikomu z pozostałych uczniów. A zwłaszcza młodszym rocznikom. Niech chociaż oni się nie martwią zanadto. Idźcie do Skrzydła Szpitalnego, Pani Pomfrey da wam coś na sen. Resztę... - zerknęła przelotnie na ciało byłego dyrektora. - zostawcie nam.
Nie chcieli sprawiać więcej problemów, więc spełnili to polecenie. Wiedzieli jednak, że nic już nie będzie takie samo.
*Cytat z „Harry Potter i Książę Półkrwi.
Oprócz tego fragmenty pisane kursywą są z oryginalnej książki (6 tom) z pozmienianymi imionami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top