Rozdział 57 cz.2
Czwórka naszych bohaterów weszła do biblioteki znajdującej się na piętrze. Nicholas, Alexandra i Hermiona wyglądali na wyjątkowo rozbawionych, w przeciwieństwie do Snape'a. Mężczyzna od razu po wejściu do środka podszedł do jednego z regałów i zabrał jedną z książek i zasiadł w fotelu, zupełnie ignorując pozostałą trójkę. Oni spojrzeli tylko po sobie i wzruszyli ramionami.
– Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej, prawda? - zagadnął chłopak siadając w jednym z wolnych foteli. Dziewczyny ponuro pokiwały głowami.
– Dobra....- Hermiona rozejrzała się dookoła by znaleźć jakiś temat do rozmowy. - Jakiej jesteś krwi?
Nick spojrzał na nią jakby się nad czymś zastanawiając.
– Półkrwi. Przeszkadza wam to? - spytał z niepewną miną.
– Nie, oczywiście że nie. - uspokoiła go Alexa. - Hermiona po prostu chciała się upewnić czy nie jesteś może czysto krwistym kretynem, dla którego status krwi ma wielkie znaczenie.
Kiwnął głową ze zrozumieniem i rozluźnił się.
– Nie macie o co się martwić. Nie interesuje mnie jakiej jesteście krwi. - powiedział i zwrócił się do Snape'a. - Ekhm, proszę Pana? Chciałby Pan może do nas dołączyć?
Wspomniany mężczyzna podniósł wzrok znad czytanej książki i spojrzał na niego z uniesioną brwią.
– Dlaczego miałbym chcieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Chciał w spokoju poczytać coś ciekawego i odciąć się od tej młodzieży. Obiecał sobie, że gdy to wszystko się skończy, przygotuje jakąś mało przyjemną niespodziankę dla bliźniaków Weasley. Z biegiem czasu ich pomysły były coraz głupsze.
Chłopak spojrzał w podłogę, jakby w zamyśleniu, a potem wrócił wzrokiem do Mistrza Eliksirów. Nie do końca wiedział co powiedzieć, więc postanowił improwizować.
– Skoro już utknęliśmy w tym... czworokącie, to może Pan odstawić na bok wszystkie animozje chociaż na jeden wieczór?
Nie dostał jednak odpowiedzi, więc westchnął cicho i wcisnął się głębiej w fotel. Chciał jakoś naprawić sytuację, ale najwidoczniej nie było to możliwe. Dziewczyny spojrzały na niego zastanawiając się jak go pocieszyć.
– Nie martw się, Nick. Ślizgoni najwidoczniej nie potrafią pozbyć się uprzedzeń i urazy. Nie potrafią się też bawić. - Alexa poklepała go po ramieniu.
– Przypominam ci, Potter, że też jesteś w Slytherinie. - mruknął Severus Snape nie odrywając wzroku od tekstu. Najwidoczniej nie miał ich całkowicie w poważaniu.
Hermiona w końcu straciła cierpliwość i machnęła różdżką. Księga wyleciała z dłoni mężczyzny natychmiastowo. Sam zainteresowany spojrzał gniewnie na dziewczynę i podniósł się by zabrać z powrotem swoją własność, która wylądowała na podłodze. Jednak nie zdążył do niej dotrzeć, a książka znalazła się w zupełnie innym miejscu. Uznał chyba, że nie opłaca mu się biegać za kilkudziesięcioma stronami papieru, więc podszedł do regału po inną pozycję. To również mu się nie udało, bo jakaś tajemnicza siła odrzuciła go w połowie drogi. Wściekły odwrócił się do nastolatków i zatrzymał wzrok na Hermionie.
– Granger, zdejmij te zaklęcia, bo pogadamy inaczej. - ostrzegł. Gryfonka tylko wzruszyła ramionami i ani myślała wykonać „prośby" nauczyciela. Nicholas i Alexandra patrzyli na tę scenę z mieszanymi uczuciami. To było dość zabawne, ale na dwieście procent Hermiona będzie miała później problemy. I to duże.
– Groźby są karalne, panie profesorze. - odparła Granger z szerokim uśmiechem. - A teraz skoro wszystko sobie ustaliliśmy...
W tym samym momencie przerwał jej Snape.
– Przecież nic nie ustaliliśmy! - zaprotestował.
– Jak nie? Pan nie ma co czytać, więc posiedzi Pan z nami i wszyscy będą szczęśliwi. I przypominam Panu, że nie tylko Pan jest poszkodowany.
Tamten zaś tylko wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem i usiadł z powrotem w fotelu z założonymi rękami.
– Co więc chcecie robić? - westchnął męczeńsko. Cóż... Dla niego z pewnością musiała to być tragedia. Siedzieć w jednym pomieszczeniu z Gryfonką, dziewczyną o nazwisku Potter i... No dobra, u chłopaka nie miał się do czego przyczepić. On miał czystą kartę, jak na razie.
– Może niech Nick coś o sobie opowie? - zaproponowała Alexa patrząc na nowego znajomego. Chłopak zawahał się, jakby rozważając za i przeciw, ale w końcu kiwnął głową.
– Nie ma zbyt wiele do opowiadania. - stwierdził. - Mam 16 lat, urodziłem się we Francji, mój ojciec zna się z waszym dyrektorem. Jestem dość nudną osobą, nie jestem bratem ani przyjacielem Harry'ego Pottera.
– I chwała Merlinowi za to. - wtrącił Snape.
– Nie mam również dziewczyny. - kontynuował Winters, nie zważając na komentarz bruneta. - Więc może to wy wyjawicie jakieś ciekawostki na swój temat?
Dziewczyny spojrzały po sobie i obie zgodnie przytaknęły.
Co prawda, nie było to zbyt rozsądne. Przecież Nicholas mógł nie być tym miłym chłopakiem za jakiego się podawał. One powinny zdawać sobie z tego sprawę, szczególnie, że Hermiona była w Zakonie Feniksa. Jednak to był Sylwester i nikt z młodzieży nie sądził, że może im się stać coś złego. Czy się mylili? Kto wie, kto wie...
Gdy Nick wysłuchiwał opowieści Alexandry i Hermiony, Snape zastanawiał się co on takiego zrobił, że musiał tutaj siedzieć. Sposobów na lepsze spędzenie ostatniego dnia w roku było przecież od groma. Teraz tylko modlił się, żeby nie zostać wezwanym. Mimo że Potter i Granger już wiedziały o jego drugim zajęciu, to niestety pozostawał Winters. Nie potrzebował kolejnych świadków, więc musiałby się go pozbyć. Uśmiechnął się złośliwie na tę myśl, ale przypomniał sobie, że dalej siedzi z trójką nastolatków i z powrotem przybrał na twarz swoją zwykłą maskę. Jednak widocznie ten jeden króciutki moment nie uszedł uwadze Alexandry.
– Profesor Snape chyba planuje czyjeś morderstwo. - szepnęła do Nicka i Hermiony. - To jest bardziej niż pewne.
Oh, gdyby wiedziała jak bardzo jej teoria była prawdziwa. Po jakimś czasie całą czwórką postanowili wrócić na dół. Głównie po to, żeby coś zjeść i się napić, bo Snape oświadczył, że nie przeżyje tego wieczora na trzeźwo. Alexa, Nicholas i Hermiona spojrzeli po sobie i przewrócili oczami, ale nie skomentowali tego.
Od razu po wejściu do salonu natknęli się na Ginny z Harrym oraz George'a z Luną.
– Hermiona, jak się trzymasz? - spytał Harry uważnie patrząc na przyjaciółkę. Ona tylko się uśmiechnęła i zapewniła go, że wszystko gra. Przecież w istocie nie było tak źle. Chłopak kiwnął głową, ale nie wyglądał do końca na przekonanego.
– O siostrę to się nie martwisz. - mruknęła Alexa w ramach żartu.
– Nie mam powodu by się martwić. - wzruszył ramionami. - Jesteś w dobrych rękach. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Zmierzył Nicholasa wzrokiem z góry na dół. Tamten zaśmiał się cicho i uspokoił go, że nie jest nikim złym. Cóż... Każdy mógłby tak powiedzieć. W międzyczasie Severus ulotnił się w stronę stołów z napojami.
– Dobra młodzieży, jak się bawicie? - zagadnął George z szerokim uśmiechem.
– Staruch się odezwał. - prychnęła Ginny. - Jest w porządku. A jak według was?
– Jak na razie jest okey. - stwierdził Nick. - Całkiem dobra organizacja. A... Kiedy te czwórki przestaną działać?
Weasley uśmiechnął się tajemniczo i odparł:
– Zobaczycie. Cierpliwości.
I ruszył dalej wraz z Krukonką, a Harry oraz Ginny pożegnali się z naszą trójką i poszli za nimi.
Dalsza część wieczoru przeminęła bez zbędnych komplikacji. No może pomijając momenty, kiedy Nick prawie umarł poprzez zakrztuszenie napojem ze śmiechu, Hermiona o mały włos nie została oblana jakąś cieczą, i inne podobne. Oczywiście kilka razy też zatańczyli, i to w tak dziwnych kombinacjach, że dziewczyny miały okazję zatańczyć z Dumbledore'em czy Hagridem.
– Uwaga, uwaga! - rozbrzmiał wzmocniony głos Freda. - Zbliżamy się już do północy, więc ujawniamy na czym polega haczyk. Oczywiście pragniemy uspokoić, że nie będzie żadnego całowania, gdyż mogłoby to wywołać pewne niezręczności. A przecież nie chcielibyśmy tego. To będzie zwykła, ludzka rzecz. Każdy musi zatańczyć ze swoim partnerem bądź partnerką. Ale to nie wszystko! Należy również powiedzieć drugiej osobie coś miłego. To nikogo jeszcze nie zabiło, więc obejdzie się bez problemów. Czas do północy.
Taak. Łatwo było mu mówić. Nie wszyscy mieli idealnych partnerów i nie u każdego sprawa była przyjemna. Hermiona skrzywiła się, gdy uświadomiła sobie, że w taki sposób to nigdy się nie skończy. Bo przecież od kiedy Severus Snape mówi innym miłe rzeczy?
– Granger. - z zamyślenia wyrwał ją głos Snape'a. Podniosła głowę i spojrzała na niego pytająco. On westchnął i przewrócił oczami. - Chodź, miejmy to za sobą.
Otworzyła usta i wyglądała teraz jak jakaś ryba. Przyjęła jednak dłoń nauczyciela i wstała z krzesła. Postanowiła skorzystać z okazji, skoro na razie na nią nie warczy. Nie sądziła, że alkohol zrobi z tego Mistrza Eliksirów miłego człowieka.
Alexandra również wyszła na parkiet razem z Nickiem. Ślizgonka musiała przyznać, że chłopak był dobrym tancerzem. Ona sama uczęszczała w dzieciństwie na lekcje tańca, ale nigdy nie próbowała tańca towarzyskiego, więc szło jej to średnio. W tym samym czasie mogła rozejrzeć się dookoła. Charlie widocznie dobrze bawiła się w towarzystwie Freda. Cho chyba również nie miała zastrzeżeń, mimo że jej partnerem był prawie 30 lat starszy nauczyciel.
– No więc... Kto zaczyna? - spytał Nicholas gdy tańczyli już jakiś czas. - Odpłynęłaś. Obyś nie utonęła. - zaśmiał się cicho.
– Nie martw się. - uśmiechnęła się. - Hm... Jak wolisz. Możesz ty.
Kiwnął głową i odchrząknął.
– Może to zabrzmi trochę ckliwie, ale... Znamy się zaledwie kilka godzin, a ja zdążyłem cię bardzo polubić. Jesteś świetną dziewczyną, masz ładne włosy i oczy. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. No, może po wojnie.
– Jeśli ona kiedykolwiek się skończy. - prychnęła. Winters zmarszczył brwi.
– Nie wierzysz, że twój brat pokona Sama-Wiesz-Kogo?
W tym momencie muzyka się zmieniła, ale oni dalej tańczyli.
– A ty w to wierzysz? - uniosła brew z niedowierzaniem a potem kiwnęła głową w stronę miejsca gdzie tańczyli Harry i Ginny. - Spójrz na niego. To przecież zwykły nastolatek, tak samo jak i my. Większość myśli, że on zbawi świat od Czarnego Pana, ale co on może? Tamten ma za sobą całą armię Śmierciożerców, a Harry ma tylko 16 lat.
– Przesadzasz. - stwierdził szatyn. - Wasz Zakon mu pomoże. Dobra, ale nie mieliśmy rozmawiać o twoim bracie. Twoja kolej.
Alexa umilkła i przyjrzała się chłopakowi z którym tańczyła.
– No... Szczerze mówiąc powiem ci, że na początku myślałam, że jesteś kimś pod wpływem eliksiru wielosokowego. - wyznała niepewnie. - Ale powoli odchodziłam od tego pomysłu. Także, jesteś bardzo miłym chłopakiem, zabawnym. Również mam nadzieję na następne spotkanie.
Ich rozmowę przerwało wielkie odliczanie, bo północ nastała zdecydowanie zbyt szybko. Wszyscy przez okna mogli zobaczyć wspaniałe fajerwerki, które rozświetliły niebo. Nastąpił moment składania sobie życzeń noworocznych i wznoszenia toastów. Jeszcze wtedy nikt nie wiedział, że rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty siódmy zmieni wszystko. Może to i dobrze, niech na razie pozostaną w błogiej nieświadomości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top