Rozdział 28
Świetnie... Poszukiwania tego całego Księcia Półkrwi legły w gruzach. Snape nigdy nie odda jej tej książki. Chyba że... A może on go znał? Będzie musiała się tego dowiedzieć.
Gdy nauczyciel wyszedł, Alexandra spojrzała na trójkę dziewczyn, które znajdowały się z nią w pokoju. Pansy i Charlie posyłały sobie obwiniające spojrzenia, a Millicenta wstała z łóżka, uświadamiając sobie, że ze spania już nici.
— Będziecie tak stać i obmyślać plany morderstwa w głowie? — odezwała się Alexa już na skraju cierpliwości. — Jesteście z siebie zadowolone?
— Alexa... — zaczęła Charlie.
— Nie, nie Alexa — przerwała jej, unosząc dłoń. — Rozumiem, że możecie nie pałać do siebie sympatią, ale postarajcie się chociaż więcej nie zrobić takiego czegoś.
Spojrzały na dziewczynę, potem na siebie, aż w końcu westchnęły.
— Jestem skłonna zachować z nią pokojowe stosunki, jeśli ona się uspokoi — stwierdziła Pansy, zakładając ręce na piersi. Blondynka oburzona otworzyła usta, ale druga Ślizgonka zmroziła ją wzrokiem, więc ograniczyła się tylko do cichego mruknięcia.
— Postaram się.
Alexa kiwnęła głową usatysfakcjonowana. To już pół kroku do sukcesu. Resztę się uzupełni później. Pansy wymamrotała coś o tym, że ma ważną sprawę do załatwienia i ulotniła się. Brązowowłosa natomiast wzięła szybki prysznic i ubrała się w świeże ubrania oraz rozczesała włosy. Po wyjściu z łazienki usłyszała głos blondynki.
— Ta książka... To było coś ważnego? — spytała cicho. Obrzuciła ją obojętnym spojrzeniem i wzruszyła ramionami.
— Idę teraz do Snape'a. Skoro wie coś, czego ja nie wiem, to równie dobrze może mi to powiedzieć wcześniej — zdecydowała, kierując się do wyjścia.
— Idę z tobą. Może któryś z chłopaków będzie w pokoju wspólnym. — Millie poderwała się z łóżka, na którym siedziała. Charlie westchnęła i ruszyła za przyjaciółkami.
Chyba wiadomość o awanturze w pokoju dziewczyn rozniosła się błyskawicznie, bo kilka osób zerkało na nie co chwilę. Na tej samej kanapie co zwykle siedzieli Draco i Blaise. Do nich ta plotka najwidoczniej też doszła.
— O co poszło? — zainteresował się Blaise.
— Nie ufam jej — mruknęła blondynka w odpowiedzi.
— To nie powód, żeby się z nią bić. Jakaś dziewczyna nawet pytała mnie, czy to dlatego, że rzekomo Blaise zdradził cię z Pansy — wtrącił Draco, kręcąc głową. Charlie tylko prychnęła i usiadła na kanapie.
— Dobra, to ja lecę — zakomunikowała Alexa i skierowała się w kierunku drzwi. Chłopcy oczywiście chcieli wszystko wiedzieć, dlatego od razu zasypali dziewczynę pytaniami, dokąd idzie.
— Po co? — zdziwił się Draco, gdy wyjawiła im cel podróży.
Opowiedziała wszystko chłopakom i dopiero wtedy mogła spokojnie wyjść. Dojście do gabinetu zajęło jej nie więcej niż pięć minut. Zapukała i odsunęła się, by przypadkiem nie dostać drzwiami w głowę. Po kilku chwilach usłyszała zgodę na wejście.
Wślizgnęła się do środka i od razu zauważyła Snape'a siedzącego przy biurku. Sprawdzał jakieś prace domowe, ale Alexa była pewna, że kątem oka zarejestrował jej wejście.
— Czy mógłby mi pan oddać moją książkę? — zapytała prosto z mostu.
— Twoją książkę? — powtórzył z uniesioną brwią, podnosząc głowę znad esejów.
Przewróciła oczami.
— No dobrze, nie jest moja. Ale starałam się zidentyfikować właściciela, by ją oddać.
— Obawiam się, że twoje poszukiwania dobiegły końca — stwierdził zimno. — A książka zostaje u mnie.
— Nie może pan zatrzymać tej książki! — zaprotestowała. — Ona należy do jakiegoś Księcia Półkrwi.
W tym momencie Snape wyglądał na lekko rozbawionego. Brązowowłosa nie rozumiała, o co mu chodzi. Przecież to podchodziło pod przywłaszczenie mienia, jeśli nie pod kradzież.
— Potter, nie denerwuj się tak. Osobiście przekażę właścicielowi ten oto podręcznik.
— Dlaczego ja nie mogę tego zrobić? — zdziwiła się.
— A co, oczekujesz jakiejś nagrody za znalezienie? — spytał kpiąco.
— No nie, ale wolałabym mieć pewność, że ta osoba odzyska swoją własność — mruknęła Alexa. Podszedł do dziewczyny bliżej, ze wzrokiem cały czas utkwionym w jej twarzy.
— Czy ty sugerujesz, że mógłbym skłamać w tej kwestii?
O kurczę, co teraz? Zarzucanie kłamstwa nauczycielowi z reguły nie wychodzi na dobre. A w szczególności TEMU nauczycielowi, pomyślała spanikowana.
— Nie, panie profesorze — odparła cicho, nie patrząc na Snape’a. Kiwnął głową zadowolony.
— Nie zaprzątaj sobie głowy tym całym księciem. A, właśnie. Dyrektor zarządził, abyście ty, twój brat i reszta Złotej Trójcy zaczęli naukę Oklumencji.
Ślizgonka spojrzała na niego zaskoczona.
— Po co?
— Rusz trochę głową — westchnął. — Czarny Pan co jakiś czas zagląda do głowy naszego Wybrańca i dlatego trzeba go nauczyć, jak skrywać wspomnienia i myśli. Gdyby zobaczył w jego umyśle fakt, że Potterowie żyją, to nie masz pojęcia, co by się stało.
— Wszystko super — przerwała mu, po chwili zdając sobie sprawę, że nauczyciel może odjąć punkty za jej zachowanie. — Ale co mamy z tym wspólnego ja, Hermiona i Ron?
Zmroził dziewczynę wzrokiem za wtrącenie się w jego wypowiedź, ale udzielił jej odpowiedzi.
— A miałem cię za choć trochę inteligentną... — ścisnął palcami nos i zamknął oczy. — Jesteś siostrą Harry'ego Pottera. Jak już powiedział ci dyrektor, Czarny Pan wie o twojej obecności w szkole. Może zechcieć cię porwać i wykorzystać jako przynętę dla Pottera. W sensie twojego brata. Uch... Czy wy musicie mieć takie samo nazwisko?
Skrzywił się lekko i kontynuował swój monolog.
— Jeśli by mu się to udało, przy okazji chciałby wyciągnąć od ciebie jakieś informacje. I właśnie dlatego powinnaś umieć Oklumencję. Granger i Weasley również. Są zagrożeni w podobnym zakresie co ty. Mi też się to nie podoba, ale to rozkaz dyrektora.
Alexa kiwnęła głową na znak, że rozumie, co chciał jej przekazać. Ta umiejętność faktycznie mogła się przydać, skoro z tego, co przekazali jej inni, ten cały Voldemort był Mistrzem Legilimencji. Dobrze, że nie wiedzieli o jej słabości, jaką są łaskotki. Niestety, gdyby zaczęli mnie łaskotać, wszystko bym wyśpiewała. Nie musieliby nawet chwytać za różdżkę.
— Dobrze. Kiedy mają się zacząć te lekcje?
— Jutro po lekcji zostańcie na chwilę, to ustalimy terminy — stwierdził po chwili milczenia — A teraz wynoś się.
Machnął różdżką i drzwi się otworzyły.
— A, i nie używaj zaklęć z tej książki — dodał jeszcze, gdy dziewczyna była prawie przy drzwiach.
— Skąd pan... — chciała się odwrócić, ale jakaś dziwna siła wypchnęła ją na korytarz. Aha, wrócił kochany Snape. Pokręciła głową i ruszyła w drogę powrotną do dormitorium. W ostatniej chwili jednak zmieniła zdanie i zawróciła w kierunku schodów. Postanowiła podejść pod dormitorium Gryffindoru i powiadomić brata oraz jego przyjaciół o dodatkowych lekcjach. Gdy odwróciła się, by zawrócić, usłyszała za sobą kroki i wołanie.
— Alex, czekaj!
Podbiegł do niej Draco, trzymający w dłoni jakąś kartkę.
— Gdzie idziesz? — zapytał.
— Do Wieży Gryffindoru. Jeśli mnie wpuszczą, to muszę coś przekazać Harry'emu. A co?
— Możesz przekazać to Hermionie? Jeśli nie uda ci się wejść, to daj to jakiemuś dzieciakowi, aby jej oddał.
Podał jej kartkę. Alexa zerknęła na nią i uśmiechnęła się pod nosem.
— Czyżby liścik miłosny? — spytała, unosząc brwi, na co Ślizgon zmroził przyjaciółkę spojrzeniem.
— Potter, grabisz sobie.
— Też cię kocham — uśmiechnęła się szeroko i uciekła, zanim ten zdążył coś dodać. Parsknęła cichym śmiechem i poszła dalej.
Po jakimś czasie dotarła pod wejście do salonu Gryfonów. Kobieta z obrazu spojrzała na dziewczynę podejrzliwie, gdy tylko znalazła się w zasięgu jej wzroku.
— Eee... — zawahała się. — Mogę wejść?
— Dormitorium Slytherinu jest w lochach, moja droga.
— Wiem, proszę pani. Mam tylko coś do przekazaniu mojemu bratu, Harry'emu.
— A hasło znasz?
Dziewczyna już miała odpowiedzieć, że nie ma zielonego pojęcia, jakie jest hasło, kiedy nagle wejście się rozsunęło i ukazała się głowa jakiegoś chłopaka, który wydawał się jej znajomy.
— Cześć — uśmiechnął się. — Alexa, prawda?
Kiwnęła głową.
— Jestem Dean Thomas. Szukasz Harry'ego?
Ponownie potwierdziła jego słowa skinięciem głowy.
— Wchodź. Tobie akurat chyba możemy zaufać. Innego Ślizgona bym tu nie wpuścił.
— Zaraz, a hasło? — oburzyła się kobieta z obrazu.
— Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego — mruknął Dean i przepuścił Alexę przodem.
Pokój wspólny Gryffindoru był podobny do tego ze Slytherinu, pomijając dominujące kolory, czerwony i złoty. W środku nie było wielu osób.
— Alex? — usłyszała głos dochodzący z rogu pomieszczenia. Dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku i ujrzała siedzących na kanapie przy kominku Rona, Ginny, Hermionę i Harry'ego.
— Dziękuję — zwróciła się do chłopaka, który ją wpuścił. Uśmiechnął się lekko i wrócił do swojego grona. Ona natomiast podeszła do zaprzyjaźnionej grupki Gryfonów.
— Jak udało ci się wejść? — zdziwił się Harry.
— Dean mnie wpuścił — wyjaśniła krótko. Przysiadła na oparciu kanapy zaraz obok Hermiony i podała jej kartkę od Draco.
— Przesyłka specjalna dla panny Hermiony Granger — zażartowała. — Bawię się dzisiaj w sowę pocztową.
Gryfonka spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona, ale kiwnęła głową i schowała kartkę do kieszeni.
— W zasadzie to przyszłam tu też w innej sprawie — zwróciła się tym razem do całej Złotej Trójcy. Zawahała się na chwilę, ale w końcu zdecydowała się rzucić Muffliato. Miała w nosie zakaz Snape'a. Nikomu to zaklęcie krzywdy nie zrobi, a było bardzo przydatne.
— Profesor Snape przekazał mi dzisiaj, że niedługo ja, Hermiona, Harry i Ron zaczynamy lekcje Oklumencji — poinformowała, na co Harry natychmiastowo jęknął.
— Koniecznie?
— Tak. Mamy jutro przyjść do niego po eliksirach i wtedy ustalimy terminy — wyjaśniła Alexa. — Odnoszę wrażenie, że już miałeś kontakt z Oklumencją.
Skrzywił się widocznie i westchnął.
— Miałem takie lekcje ze Snape'em w zeszłym roku. To było jedno z najgorszych przeżyć. Sami się przekonacie.
Hermiona i Ron spojrzeli po sobie, a Ślizgonka tylko przewróciła oczami. Jej brat lubił czasem wyolbrzymiać pewne rzeczy.
Porozmawiała z przyjaciółmi jeszcze chwilę, a potem skierowała się w stronę wyjścia. Pulchna kobieta z portretu zagroziła, że jeśli dziewczyna nie opuści pomieszczenia, to powiadomi profesor McGonagall. Alexa nie miała ochoty się kłócić z obrazem, więc pożegnała się i szybko wyszła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top