Rozdział 26

Gdy w końcu przybył Dumbledore, zapadła cisza. Wszyscy usiedli przy dużym kuchennym stole i wpatrywali się wyczekująco w dyrektora.

 — Moi drodzy, trzeba ustalić, jakie środki zastosować w związku z powrotem Lily i Jamesa — odezwał się. — Po pierwsze, chciałbym prosić, aby nasza młodzież nie wspominała o tym nikomu w Hogwarcie. Nikt nie może o tym wiedzieć.

Alexa miała ochotę przewrócić oczami na jego słowa. To przecież oczywiste. Kto byłby na tyle głupi, żeby biegać po korytarzach Hogwartu i drzeć się do każdego, że Potterowie żyją? W najlepszym razie ten ktoś zostałby uznany za wariata.

— To chyba oczywiste, dyrektorze — odparła Hermiona.

— Tak, panno Granger, ale wolę dmuchać na zimne. W szkole są dzieci Śmierciożerców, a ostatnie czego nam brakuje to to, że Voldemort mógłby się o nich dowiedzieć — wyjaśnił, nie zwracając uwagi na skrzywienie Snape'a. 

Czemu on się tak ciągle krzywił, gdy była mowa o Voldemorcie? Rozumiem, że jest tym całym czarnoksiężnikiem, który ma manię wyższości, ale bez przesady, pomyślała Alexandra.

— Może mogliby zamieszkać na Grimmauld Place? — podsunął Harry.

— Nie sądzę. Musiałby ktoś tam z nimi być, a każdy ze starszych członków Zakonu ma inne zajęcia. I oczywiście musieliby tam dotrzeć pod wpływem Eliksiru Wielosokowego. Ale dziękuję za propozycję — uśmiechnął się do niego dyrektor.

— No i jestem pewny, że długo by nie wytrzymali z portretem mojej matki — skrzywił się Syriusz, a większość osób mu przytaknęła.

— Jak dla mnie mogą zostać w Norze tyle, ile będą chcieli — stwierdziła pani Weasley — Dla każdego znajdzie się miejsce.

Lily uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.

— W takim razie ten temat ponownie poruszymy za jakiś czas — zdecydował Dumbledore. — Teraz miałbym prośbę do panny Potter. 

Dziewczyna spojrzała na niego z uwagą. 

— Słucham, dyrektorze?

— Voldemort dowiedział się o twojej obecności w Hogwarcie. Chciałbym cię prosić o szczególną uwagę i ostrożność przy nawiązywaniu znajomości. Najlepiej przebywaj w towarzystwie swoich zaufanych przyjaciół. Zauważyłem, że ty i panna Prince odnalazłyście wspólny język z panem Malfoyem i panem Zabinim oraz panną Bulstrode. Bardzo mnie to cieszy, aczkolwiek zachowajcie stałą czujność.

Alexa odniosła wrażenie, że dyrektor wie o wszystkim, co się dzieje w szkole. Normalnie tak, jakby miał zamontowany monitoring. 

— Pan Malfoy i panna Bulstrode są bezpieczni — wtrącił szybko profesor Snape. — Ale za Zabiniego nie ręczę.

Charlie zmroziła nauczyciela wzrokiem, ale jej przyjaciółka kiwnęła głową i obiecała, że będzie uważać. 

Później były poruszone inne sprawy, ale Alexa nie zwracała na nie zbyt dużej uwagi. Po jakiejś godzinie Dumbledore poprosił, aby nie wracali zbyt późno do Hogwartu i wyszedł.

— Myślisz, że duży ochrzan dostaniemy od chłopaków? — spytała Charlie, siadając obok brązowowłosej na kanapie w salonie.

— Nie chcę o tym nawet myśleć. Szkoda, że nie możemy im powiedzieć. 

— Też czuję się okropnie z tym, że ich okłamujemy, ale sama widzisz. To ma być wielka tajemnica. — oparła się wygodnie o ramię przyjaciółki.

— Ej, a co ja jestem, poduszka? — Alexa szturchnęła ją lekko.

— Mhm... — mruknęła Charlie z zamkniętymi oczami.

Brązowowłosa pokręciła tylko głową i zrezygnowała z prób pozbycia się blondynki. Przynajmniej nie była ciężka. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Remus, Syriusz i James rozmawiali ze sobą w jednym z kątów, profesor Prince dalej torturował Snape'a dziwnymi opowieściami z wakacji, a Harry i spółka zajęli inną kanapę i zajęli się rozmową.

— Mogę się dosiąść? — usłyszała głos i spojrzała w górę. Nad nią stała Lily z lekkim uśmiechem. 

— Jasne. Charlie, przesuń tyłek — szturchnęła przyjaciółkę. Na szczęście nie zdążyła zasnąć, więc szybko wyprostowała się, by zrobić miejsce rudowłosej.

— Chciałam zapytać... — zawahała się chwilę, gdy zajęła miejsce obok dziewczyn. — Jak się dowiedziałaś o tym, kim jesteś? 

— W dniu moich szesnastych urodzin, czyli w te wakacje, profesor Snape przyszedł do domu, w którym mieszkałam i wyjawił mi wszystko — Alexa wzruszyła ramionami. — A mama... znaczy pani Carter, ona to potwierdziła, więc musiałam uwierzyć. 

Zdziwiła się lekko na słowa dziewczyny.

— Severus? Wprawdzie napisałam do niego list, gdzie cię ukryłam, ale nie łudziłam się, że go przeczyta. Po tym co się stało... 

— Proszę pani, cokolwiek się stało, to wujek na pewno tego żałuje — zapewniła Charlie.

— Severus to twój wujek? — Lily spojrzała na blondynkę zaskoczona. — Nigdy nie mówił, że ma rodzeństwo.

Dziewczyna parsknęła cichym śmiechem.

— Mój tata i wujek nie pałają do siebie braterską miłością — wyjaśniła wesoło. — W przeszłości mieli jakieś spięcie i tata próbuje to teraz naprawić. Chyba dobrze mu idzie, skoro jeszcze żyje. O, idą tutaj.

Faktycznie, w ich stronę kierowała się dwójka mężczyzn. Jeden z nich miał jak zwykle skwaszoną minę, a drugi szeroki uśmiech. I jak tu uwierzyć, że są braćmi?

— Potter... — zaczął Snape, ale Alexa przerwała mu z irytacją.

— Która? 

— Ty — mruknął tonem, jakby był na skraju wytrzymałości. — Twoja matka już zawsze będzie dla mnie Evans. A teraz słuchaj i nie przerywaj, bo nie mam zamiaru się powtarzać.

Dziewczyna przewróciła oczami i kiwnęła głową.

— Sev, spokojnie — odezwał się profesor Prince, ale został zgromiony spojrzeniem.

— Alan, idź zobacz, czy cię nie ma gdzie indziej. Chociażby na Jamajce.

— Nie, aktualnie jestem tutaj. Aczkolwiek podsunąłeś mi dobry pomysł na przyszłoroczne wakacje. Może cię zabiorę ze sobą — zamyślił się.

— Po moim trupie. A teraz się zamknij chociaż na chwilę — warknął i spojrzał z powrotem na Alexę. — Potter, Dumbledore kazał mi kontynuować z tobą nasze zajęcia. Nie obchodzi mnie, co ty o tym myślisz, bo mnie też się to nie podoba. W poniedziałek dostaniesz sowę z terminami zajęć i nie przyjmuję reklamacji. Aha, pytałem Sybillę o twoje lekcje Wróżbiarstwa. Niestety, nie mogłem nic wskórać. Ponoć jesteś jej cennym nabytkiem. Przykro mi.

Alexa zacisnęła zęby, tłumiąc w sobie chęć uderzenia go. Wcale nie było mu przykro. Pewnie w głębi duszy był bardzo zadowolony z jej nieszczęścia.

— Uczysz się Wróżbiarstwa? — skrzywiła się Lily.

— Niestety tak. Pewna osoba wybrała mi ten przedmiot i nie mogę go zmienić — spojrzała wymownie na Mistrza Eliksirów.

— Nie narzekaj, Potter. Mogłaś trafić gorzej. 

— Na przykład?

— Domyśl się. A teraz koniec pogaduszek. Trzeba wracać do Hogwartu. Malfoy i Zabini pewnie już umierają bez was.

Pożegnali się ze wszystkimi i obiecali, że w najbliższym czasie postarają się jeszcze zajrzeć, a potem przenieśli się siecią fiuu do zamku.

Wylądowali w kuchni, gdzie kręciły się skrzaty domowe. Gdy wyszli na korytarz, natknęli się na Pansy, która akurat przechodziła obok.

— Hej, Alex! — uśmiechnęła się i przytuliła dziewczynę, a potem spojrzała na towarzystwo za nią i skrzywiła się lekko. — Potter, Granger, Weasley, Weasley, Prince... Dzień dobry profesorze Snape, profesorze Prince!

Harry, Ron i Hermiona skinęli jej głowami niechętnie, ale Charlie wyglądała tak, jakby zjadła kilo cytryn.

— Hej, Pansy — przywitała się z nią Alexandra. — Widziałaś gdzieś Draco, Blaise'a i Millie?

— Siedzą w pokoju wspólnym. To znaczy, Draco i Blaise tam siedzą. Millie poszła gdzieś z Longbottomem. Przygotujcie się na niezły ochrzan — parsknęła cicho i życzyła im powodzenia, a potem poszła w stronę wyjścia z lochów.

— Od kiedy przyjaźnisz się z Parkinson? — spytał Harry, patrząc na siostrę uważnie. Snape też wyglądał, jakby coś mu w tym nie pasowało.

— Od jakiegoś czasu — odparła wymijająco. — Charlie, idziesz?

Dziewczyna kiwnęła głową, więc pożegnały się i skierowały do dormitorium. Przed wejściem wymieniły ze sobą spojrzenia, podały hasło i weszły do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top