Rozdział 25

Alexa poczuła się tak, jakby ponownie oglądała album, który Harry dostał od Hagrida na pierwszym roku. W kuchni stali jakby wyjęci ze zdjęcia Lily i James Potter i jakby nigdy nic gawędzili sobie z państwem Weasley, Remusem i Syriuszem. Dziewczyna nie zdążyła się odezwać, bo zaraz za nią do pomieszczenia wszedł Harry, który zatrzymał się wpół kroku.

— Co tu się... — urwał, wpatrując się z otwartymi ustami w tę dwójkę, która tak naprawdę powinna tkwić w zaświatach. Lily i James spojrzeli na przybyszów. Można by pomyśleć, że się postarzeli. W końcu przez szesnaście lat byli martwi, pomyślała Alexa, wpatrując się w swoich rodziców. Prawda była jednak taka, że oboje wyglądali tak, jakby dalej byli w wieku, kiedy urodziły się ich dzieci. Rudowłosa uśmiechnęła się lekko.

— Harry, Alexandra? — odezwała się ciepło. Jej głos był delikatny i miły dla ucha. Przytaknęli bez słowa, nie bardzo wiedząc, jak się w tej sytuacji zachować. Kobieta podeszła do rodzeństwa szybkim krokiem i przytuliła ich mocno po kolei.

— Tak się cieszę, że mogę was zobaczyć. Ale wyrośliście... — zlustrowała swoje dzieci uważnym wzrokiem. 

— Eee... Wyjaśni nam ktoś, o co chodzi? — spytał Harry łamliwym głosem. Za nimi pojawiła się reszta osób z Hogwartu.

— Uważaj, jak stoisz, Potter — warknął Snape, stając za Alexą. Z tego szoku dziewczyna nawet nie miała ochoty mu odpyskować.

— Widzę, że należą się wam wyjaśnienia, moi drodzy — usłyszeli głos dyrektora. Przeszedł pomiędzy Ginny i Ronem, by stanąć obok Jamesa. Kiwnął mu głową, aby zaczął mówić.

— Słuchajcie... Nie do końca wiemy, co się stało. — James przeczesał dłonią włosy. — Dzisiaj rano po prostu zmaterializowaliśmy się w Dolinie Godryka już żywi. Dalej mam wrażenie, że to jakiś dziwny sen. Pomijając to, że umarli nie mogą śnić. Udało nam się skontaktować z dyrektorem i zostaliśmy poddani Veritaserum.

Alexa spojrzała niepewnie na Harry'ego, a on na siostrę. Nie wiedzieli, czy w to uwierzyć. Przecież nie można ot tak się ożywić. Dyrektor jednak był głęboko przekonany, że to prawda, więc nie mieli większego wyboru. James uściskał Alexę i Harry'ego. Nagle spojrzał nad ramieniem córki i zmrużył oczy.

— Smarkerusie, co ty tu robisz? 

Zaambarasowana przybyciem rodziców Alexa zupełnie zapomniała o obecności nauczyciela za jej plecami. Odwróciła się i spostrzegła, że Snape patrzy na jej ojca z obojętną miną. Inni chyba też poczuli zagęszczającą się atmosferę, ale nikt nie reagował.

— Tak się składa, że uczę w Hogwarcie, Potter — odezwał się były Ślizgon. 

— Mam uwierzyć, że dyrektor powierzył ci naukę dzieci? — prychnął. — Ilu już zabiłeś?

— James! — zawołała oburzona Lily. Nie no, teraz to przegiął, pomyślała Alexa. Dobra, może Snape nie jest aniołem, ale dziecka by raczej nie zabił. 

— Lily, już zapomniałaś jak jeszcze w szkole cię potraktował? On jest zwykłym śmieciem, myślałem, że to zrozumiałaś.

Tym razem zainterweniował Dumbledore. Widać było, że jest wściekły.

— James, Severus jest członkiem Zakonu Feniksa i jednym z moich zaufanych współpracowników. Liczę, że zachowasz dla siebie takie komentarze — odezwał się chłodno. Ciepły głos, którym operował na co dzień, zniknął jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Okularnik był zaskoczony postawą staruszka i teraz patrzył na niego, nic nie rozumiejąc. Usiadł na krześle, rezygnując chwilowo z kłótni. Tymczasem Lily podeszła bliżej.

— Severusie... — zaczęła, ale urwała, jakby brakowało jej słów. Odetchnęła głęboko. — Możemy później porozmawiać? 

Snape spojrzał na nią uważnie, ale jego twarz nie ukazywała żadnych szczególnych emocji. Alexa była ciekawa, o co wcześniej chodziło Jamesowi. Coraz więcej tajemnic... Za dużo nowości jak na jeden wieczór. Po chwili jednak pokręcił głową i odezwał się.

— Nie mamy o czym, Evans. Och, wybacz, Potter. Ale skoro masz mi coś ważnego do powiedzenia, to postaram się znaleźć czas jutro. Dumbledore, gdzie ich umieściłeś? — zwrócił się do dyrektora. Ten poinformował, że do końca roku szkolnego pozostaną w Norze, z racji tego, że jest tam w miarę bezpiecznie, a później coś się wymyśli.

Prawie każdy miał jakieś pytania do Lily i Jamesa, oni też z pewnością chcieli dowiedzieć się wielu rzeczy, ale profesor Prince ogłosił, że niestety pora wrócić do Hogwartu. Zniknięcie uczniów na pewno zostało zauważone, szczególnie, że zabrakło również dwóch nauczycieli i dyrektora. Obiecano jednak, że z racji jutrzejszej soboty będą mogli się przenieść do Nory. Bardzo odpowiadał im ten pomysł, więc bez zbyt wielkiego żalu wrócili do szkoły w sam raz na koniec imprezy. W Wielkiej Sali nie było już wielu uczniów, większość powróciła do dormitoriów. Draco, Blaise'a i Millie też nie było widać. Alexa pożegnała się z bratem i przyjaciółmi, po czym razem z Charlie skierowała się do lochów. Dziewczyna skrycie obawiała się następnego dnia. Dalej miała dziwne wrażenie, że to tak naprawdę osoby pod wpływem Eliksiru Wielosokowego. Tylko w takim przypadku Veritaserum by to wykryło. No nic, jutro się okaże, jaka jest prawda. 

Po wejściu do pokoju wspólnego dziewczyny powitała pustka, nie licząc stojących po obu stronach drzwi Malfoya i Zabiniego. 

— Gdzie wy, do cholery, byłyście? — warknął Draco ze złością. — Zniknęłyście tak nagle, Dumbledore'a też nie było, profesor Prince również gdzieś wyparował, a was szukać, to jak chodzić między kroplami deszczu. Zniknięcie Snape'a nie było dziwne, bo on zwykle unika szkolnych imprez.

— Nie możemy powiedzieć — odparła niechętnie blondynka. — Bardzo byśmy chciały, ale dyrektor nam zakazał mówić o tym komukolwiek. 

Chłopcy skrzywili się, ale kiwnęli głowami ze zrozumieniem. Streścili przyjaciółkom wydarzenia po tym, jak opuściły zamek. Alexa zaczęła żałować, że nie zostały. Pansy chyba oficjalnie przestała mieć manię na punkcie Malfoya, bo całą zabawę spędziła z jakimś chłopakiem, którego Alexa jednak nie kojarzyła z imienia i nazwiska. Najdziwniejsze było chyba to, że podobało jej się jego towarzystwo, mimo że ten cały Chris Brooks był półkrwi. Chyba naprawdę zmienia się na lepszą Pansy. Draco w końcu może odetchnąć, pomyślała brązowowłosa. Millie świetnie bawiła się z Neville’em, a potem „dziwnym” trafem oboje gdzieś zniknęli. A Draco i Blaise, opuszczeni przez partnerki, siedzieli przy stole i obserwowali ludzi, tworząc różne rankingi. Przykładem może być ranking o nazwie „Najlepszy tyłek Hogwartu”. Tak, zdecydowanie nie powinnyśmy się ulatniać.

Rano od razu po śniadaniu w Wielkiej Sali wybrali się do Nory. Dziewczyny zostawiły chłopakom kartkę, że mają coś do załatwienia. Alexa nie miała zbyt dużych wyrzutów sumienia, bo drużyna Quidditcha urządziła sobie trening, więc byli zajęci. Przenieśli się kominkiem z gabinetu profesor McGonagall. W salonie siedzieli już Harry, Ron, Hermiona i Ginny oraz reszta. Brązowowłosa była przekonana, że profesor Snape nie postawi tego dnia swojej nogi w Norze, ale pomyliła się. Siedział w fotelu i starał się ignorować paplaninę swojego brata, który opowiadał mu o wyjątkowej kolekcji muszelek znad morza, które uzbierał, będąc kiedyś na wakacjach w Polsce. Mogła się spodziewać, że zrobi coś dziwnego, kiedy na jego twarzy pojawił się uśmieszek, podczas gdy ona przechodziła obok jego fotela. Chwilę później Ślizgonka zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą.

— Serio? — jęknęła, podnosząc się z ziemi. — Musiał pan to robić?

— Nie mam pojęcia, o co ci chodzi — odparł niewinnie — Nie moja wina, że nie umiesz chodzić.

— Snape, trochę szacunku do mojej córki — syknął James, ale Alexa tylko machnęła ręką i obiecała sobie w duchu, że wkrótce się zemści. Zajęła miejsce na kanapie obok Remusa, który miał bardzo dobry humor. Trudno się dziwić, odzyskał już dwóch przyjaciół. Huncwoci wrócili w prawie całym składzie. Dla nich pewnie był to cały skład, bo o Peterze raczej nie chcieli pamiętać. W pewnym momencie James spojrzał na córkę, marszcząc brwi.

— Alexa, dlaczego masz na sobie szalik Slytherinu? 

— Dlatego, że jestem w Slytherinie — poinformowała, czekając na reakcję ojca. Zamrugał zaskoczony.

— Że... Że co? Moja córka Ślizgonką? No chyba sobie żartujesz — wykrztusił.

— James chciał powiedzieć, że bardzo się cieszy i że ci gratulujemy — wtrąciła Lily, patrząc gniewnie na męża. — Mam rację?

— No chyba sobie żartujesz... — mruknął, jakby jego głos był nagrany na płytę, która się zacięła.

Alexa pokręciła tylko głową i dołączyła do jednej z rozmów. Dyrektora jeszcze nie było, więc nie można było jeszcze poruszać ważnych spraw. Złota Trójca z małą pomocą Ginny opowiedziała Lily i James’owi o wszystkim, co działo się do tej pory. Co jakiś czas Snape dodawał jakieś sarkastyczne wnioski, które w ogóle nie były potrzebne, ale niektóre były zabawne. James po jakimś czasie „wrócił do żywych” i uczestniczył aktywnie w rozmowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top