Rozdział 23
— To twoja wina! — syknęła Pansy, podchodząc do Alexy szybkim krokiem. Dziewczyna patrzyła na nią bez zrozumienia.
— Pansy, o co ci chodzi? — spytała i na wszelki wypadek włożyła rękę do kieszeni, próbując wydobyć swoją różdżkę.
— Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Zepsułaś wszystko w momencie, kiedy przyszłaś do Hogwartu. Zabrałaś mi przyjaciółkę, chłopaka, a teraz jeszcze ja i moi rodzice mamy przez ciebie kłopoty.
Zaraz... Chłopaka? Niby kogo?
— Parkinson, nie byłem i nie będę nigdy twoim chłopakiem — wtrącił Malfoy, wstając. Ach, a więc chodziło o niego. — I odczep się od niej.
Twarz dziewczyny wykrzywiła się w złości, ale w jej oczach brązowowłosa zobaczyła łzy. Nie wiedziała jednak, czy to z powodu Malfoya, czy chodziło o coś zupełnie innego. Alexa zorientowała się, że trzeba uspokoić towarzystwo, bo wszyscy uczniowie patrzyli w ich stronę, podekscytowani możliwością uczestniczenia w skandalu. Nawet nauczyciele zwrócili na nich uwagę.
— Pansy, jeśli masz do mnie jakieś żale, to mi je powiedz na spokojnie, a nie wrzeszcz na całą Wielką Salę — poprosiła łagodnie. Dziewczyna zmroziła ją wzrokiem.
— Nie mów mi, co mam robić, Potter — warknęła i wybiegła z pomieszczenia. Alexa przez chwilę patrzyła za nią zdezorientowana, ale po chwili usiadła na swoim miejscu.
— To było dziwne — stwierdził Blaise. — To prawda, Pansy zachowywała się inaczej niż zwykle, ale teraz to już...
— Zastanawiam się tylko, dlaczego niby ona i jej rodzice mają problemy przeze mnie — mruknęła brązowowłosa. Zauważyła, że Draco wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Blaise'em. Świetnie... A zatem coś o tym wiedzieli.
— Gdzie idziesz? — spytała zdziwiona Charlie, gdy Alexa wstała z ławki.
— Do łazienki. Spotkamy się później.
— Uważaj na siebie — poprosił blondyn, posyłając w jej kierunku zmartwione spojrzenie.
— Nie jestem małym dzieckiem, Draco. Nie wspominając o tym, że jesteśmy w szkole. Tutaj nikt mnie raczej nie zabije. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Dziewczyna wyszła z Wielkiej Sali odprowadzona przez kilkanaście spojrzeń i ruszyła na pierwsze piętro, przeczuwała, że tam nie będzie tłumów w łazience. Po wejściu do środka usłyszała cichy płacz. Już miała podejść bliżej, by sprawdzić, kto tam jest, ale drogę zagrodził jej duch jakiejś dziewczyny. Brązowowłosa nie spodziewała się tego, więc pisnęła przestraszona i cofnęła się o krok.
— Kim jesteś? — spytał duch, obserwując uważnie Alexę. — Nie widziałam cię tu wcześniej.
— Alexandra Potter — odparła sztywno. — Siostra Harry'ego.
— Och, Harry! — uśmiechnęła się. — Dawno mnie nie odwiedzał. A obiecał — zmarkotniała.
— Eee... Przypomnę mu o tobie przy najbliższej okazji — powiedziała Alexa, czując, jak powoli opuszcza ją strach.
Wywnioskowała, że to musi być ta cała Jęcząca Marta, o której słyszała, a ta łazienka jest „jej”. Harry wspominał, że miał krępujący incydent w łazience Prefektów podczas przygotowań do Turnieju Trójmagicznego, kiedy odwiedziła go tam Marta.
— Mam nadzieję. A teraz sprawdź, co u tej beksy. Wpadła tutaj, zakłócając mój spokój i smarka w tamtej kabinie.
Dziewczyna ominęła ducha i podeszła do drzwi kabiny, którą wskazała. Zapukała cicho.
— Zajęte! — usłyszała zachrypnięty głos należący do Pansy. Tak naprawdę mogła w tamtej chwili odejść, bo w końcu Ślizgonka zrobiła awanturę o nic, ale brązowowłosa nie mogła jej tak po prostu zostawić.
— Pansy, otwórz. Chcę porozmawiać.
— Ale ja nie chcę. Idź sobie — warknęła ze złością.
— Pójdę, jeśli ze mną porozmawiasz.
Ślizgonka pociągnęła nosem, ale w końcu uchyliła drzwi. Jej twarz była mokra od łez, a oczy były napuchnięte i zaczerwienione. Nie mogła zmusić się do spojrzenia Alexie prosto w oczy, więc patrzyła się w podłogę.
— Co się dzieje? — spytała z troską dziewczyna.
— Wyjdź — mruknęła, bawiąc się rękawem szaty. Alexa zaczynała powoli tracić cierpliwość. Czy upartość to cecha wspólna Ślizgonów? — Wyjdę, ale jak porozmawiamy. Dlaczego płaczesz? — usiadła na podłodze obok Pansy.
— Nie udawaj, że cię to obchodzi. Po tym całym zajściu na twoim miejscu miałabym mnie gdzieś.
Utkwiła wzrok w ścianie, jakby było tam coś bardzo interesującego.
— Myśl co chcesz, ale chcę ci pomóc. Jeśli opowiesz mi, co cię gnębi, to zapomnę o tym incydencie w Wielkiej Sali.
Zerknęła na brązowowłosą nieufnie.
— Dlaczego mam ci wierzyć? Pewnie wszystko wyśpiewasz bratu.
— Pansy, jestem siostrą Harry'ego, to prawda. Ale jestem też Ślizgonką, a Ślizgoni podobno są lojalni.
Po chwili wahania kiwnęła głową.
— No dobra. Niech stracę — odetchnęła. — Nie powinnam tak naprawdę tego mówić. Draco i Blaise mówili ci, czym się zajmujemy?
Alexa zmarszczyła brwi zdziwiona i pokręciła głową. Przecież nic o tym nie wspomnieli.
— Okej... Czyli będzie trudniej. Uznajmy, że ten ktoś, kto chce zabić twojego brata, zainteresował się tobą. I miałam z jego polecenia zaprzyjaźnić się z tobą, by wyciągnąć z ciebie informacje na temat Wybrańca.
Brązowłosa kiwnęła głową, dając znak, aby kontynuowała.
— Na początku uznałam, że no dobra, spróbuję. Kiedy Millicenta poprosiła profesora Snape'a o zmianę składu pokoi, też przebolałam. Ale kiedy zaczęłaś zadawać się z Draco, to już nie wytrzymałam. On jest mój, rozumiesz? To ja mam wyjść za niego za mąż i być jego żoną.
Ach, więc o to jej chodziło. Miała ochotę się roześmiać, ale czuła, że tym jeszcze bardziej by ją zdenerwowała. Jak ona mogła sobie coś takiego ubzdurać?
— Czy ty myślisz, że mi się podoba Draco? — uniosła brew rozbawiona.
— A nie? — zdziwiła się Pansy. Alexa parsknęła cicho, widząc jej minę.
— Nie zrozum mnie źle. Draco jest świetnym chłopakiem i tak dalej, ale dla mnie jest tylko przyjacielem. A co do tej pierwszej sprawy...
Zamilkła na chwilę próbując zebrać myśli.
— Nie zgodziłam się wykonać tego zadania i za to mają karę ponieść moi rodzice, a zadanie otrzyma ktoś inny — skrzywiła się Ślizgonka.
Alexa wpadła na pewien pomysł. Nie wiedziała do końca, czy jest on dobry, ale w końcu kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Może warto zaryzykować.
— Wiesz co... Skoro on chce, żebyś się ze mną zaprzyjaźniła, to niech tak będzie. Przecież skoro wyjaśniłyśmy sobie, że ja nie chcę ci ukraść chłopaka, to nie masz do mnie pretensji, prawda?
Kiwnęła głową, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
— To przy najbliższej okazji powiedz temu komuś, że jednak jesteś w stanie wykonać to zadanie. Czasem coś wymyśli się na temat Harry'ego i wszyscy będą szczęśliwi. Chociaż w sumie wszyscy raczej nie, ale wiesz, o co mi chodzi.
— Chyba pomyliłam się co do ciebie — stwierdziła Pansy, wstając z podłogi. — Jesteś inna niż twój brat. Możemy wypróbować twój pomysł pod warunkiem, że nikt nie przejął już mojego zadania. A, i mam prośbę. Nie powiesz o tym nikomu, prawda?
— Wasza tajemnica jest ze mną bezpieczna — zapewniła i chwyciła wyciągniętą rękę brunetki, która pomogła dziewczynie wstać. — No to co, od nowa? Alexandra Potter, miło mi.
— Pansy Parkinson — Ślizgonka ukłoniła się teatralnie i parsknęła cichym śmiechem.
Dziewczyny wyszły z łazienki, w której na szczęście nie było już Jęczącej Marty. Jeszcze tylko kolejnych jej narzekań brakowało. Alexa ucieszyła się, że udało jej się przekonać do siebie chociaż jednego wroga. Może z biegiem czasu zostaną nawet prawdziwymi przyjaciółkami?
Zeszłyś po schodach i mijając Wielką Salę, dostrzegły stojących przy jednym z posągów Harry'ego, Hermionę, Rona, Ginny i Draco. Wydawało się, że się kłócą. Spojrzały po sobie i skierowały swoje kroki w ich stronę.
— Widzisz, Potter? Twoja siostra jest w jednym kawałku i nic jej nie opętało — powiedział Draco, gdy zauważył idącą w ich stronę Ślizgonkę. — Więc z łaski swojej przestań wymachiwać tym kijkiem przed moimi oczami.
— Jak chcesz, to za chwilę tę różdżkę wsadzę ci gdzie indziej. Chociażby w oko — warknął Harry, ale schował magiczny patyk do kieszeni szaty.
— Może mi ktoś powiedzieć, co się dzieje? — zapytała zdezorientowana Alexa.
— Twój brat wymyślił sobie, że Pansy cię zamordowała — wywrócił oczami Malfoy. — I grozi mi swoją marną różdżką. Przy okazji, co wyście tyle czasu robiły w łazience?
Machnęła ręką, dając znak, że później mu wyjaśni i zwróciła się do okularnika. Rozumiała, że martwił się o nią, ale bez przesady. Byli przecież w szkole, co się mogło stać?
— Harry, uspokój się. Nic mi nie jest, widzisz? Cieszę się, że interesuje cię moje życie i zdrowie, ale dam sobie radę. Gdyby chcieli mnie zabić, zrobiliby to już na początku roku szkolnego.
— To samo mu mówiłam — wtrąciła Hermiona. — Ale do niego to nie dociera.
— Teraz tak mówisz, a jeszcze niedawno miałaś Malfoya za najgorszego — wypomniał jej Ron, na co dziewczyna spuściła wzrok. Alexa pokręciła głową nad jego chwilową głupotą. Nie miał kiedy tego powiedzieć, serio?
— Dajcie spokój — westchnęła zirytowana Ginny. — Jeśli dobrze pamiętam, wczoraj postanowiliście się pogodzić. Chyba że mam już zaniki pamięci.
Harry zerknął zdziwiony na rudowłosą, później na Draco, na siostrę i z powrotem na Draco. W końcu westchnął zrezygnowany i wyciągnął rękę do Ślizgona. Drugi z chłopców spojrzał na niego zaskoczony, ale uścisnął jego dłoń.
— Sorry, Malfoy. Ale pamiętaj, jeśli skrzywdzisz moją siostrę, będziesz cierpiał do końca życia — ostrzegł go Gryfon.
— Groźby są karalne, panie Potter — usłyszeli cichy, aksamitny głos dochodzący zza ich pleców. Odwrócili się natychmiastowo i ujrzeli stojącego za nimi Snape'a.
— Eee... — wykrztusił Harry. Alexę zastanowiło to, jakim cudem ten facet pojawiał się w najmniej spodziewanych okolicznościach i w dodatku tak, że nikt go nie słyszał.
— Elokwencja godna podziwu, panie Potter. Typowa dla Wybrańca — skwitował. — Gryffindor traci dwadzieścia punktów za pana groźby skierowane w stronę pana Malfoya.
Dobra, tego można się było spodziewać. Snape nie odpuściłby Gryfonom utraty punktów. Harry zacisnął pięści i chciał coś odpyskować, ale Hermiona odebrała mu głos, chcąc zapobiec dalszej utracie punktów. Nauczyciel uśmiechnął się kpiąco.
— Dobry pomysł, panno Granger. Jedyna mądra w Złotej Trójcy — pokręcił głową i odszedł, powiewając peleryną. Harry skrzyżował ramiona i obrażony ruszył za przyjaciółmi po schodach w górę. Alexa natomiast spojrzała na Draco i Pansy. Dziewczyna stała trochę z boku, nie chcąc narażać się chłopakowi. Draco zaś próbował się nie roześmiać. Jednak gdy przypomniał sobie o obecności brunetki, skrzywił się lekko.
— Może wyjaśnisz, co ci odbiło? — odezwał się, patrząc na dziewczynę wyczekująco.
— Przepraszam. Poniosło mnie — mruknęła. — Przytłoczyło mnie to wszystko.
— Ale to nie powód by robić awanturę na prawie całą szkołę — pokręcił głową z dezaprobatą — Muszę później z tobą pogadać, ale jak opanujesz nerwy.
Dziewczyna kiwnęła głową i wymamrotała coś o tym, że musi załatwić jakąś ważną sprawę, a potem odeszła szybkim krokiem. Wszyscy wpatrywali się chwilę w jej plecy, a potem skierowali się do dormitorium.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top