Rozdział 22
Poniedziałek. Najgorszy dzień w tygodniu. Zawsze w poniedziałki brakowało jej chęci do życia. Nie inaczej było w tym przypadku.
Razem z Millie, Charlie i chłopakami Alexa wybrała się do Wielkiej Sali na śniadanie. W przeciwieństwie do niej, dwie pozostałe Ślizgonki były w świetnym humorze. Gdy zajęli swoje stałe miejsca przy stole Slytherinu, dziewczyna spojrzała na stół nauczycielski. Miejsce po prawej stronie profesor McGonagall z powrotem zostało zajęte przez osobnika w czarnej pelerynie. I to wcale nie był Batman.
— Snape wrócił — poinformowała, grzebiąc widelcem w jajecznicy. Chociaż trzeba przyznać, że wyglądał o wiele lepiej niż w sobotę. Reszta również spojrzała w tamtą stronę. Nagle Millie uśmiechnęła się dziwnie i wstała.
— Dzień dobry, profesorze Snape! — zawołała, machając do nauczyciela z szerokim uśmiechem. Alexa spojrzała na nią zaskoczona. Co ona wyprawiała?
— Siadaj! — syknęła.
— Bulstrode, nie kompromituj się — odparł nauczyciel, patrząc w stronę stołu Ślizgonów. Inni nauczyciele i reszta uczniów też zwrócili na nich uwagę. Millicenta ponownie usiadła i zabrała się za jedzenie.
— Co ci odbiło? — spytał Blaise, siedzący obok Charlie. Widocznie musieli się pogodzić poprzedniego dnia, kiedy ona i Draco byliśmy w Pokoju Życzeń.
— Nudno jest. Chciałam jakoś urozmaicić to śniadanie. Zwłaszcza, że za dwie godziny mamy Eliksiry. Wiecie, co to znaczy? — Brunetka wskazała ruchem głowy na stół Gryffindoru.
Alexa zerknęła w tamtym kierunku i zrozumiała, o co chodzi. Harry miał wyjątkowo żałosny wyraz twarzy, a Neville ponuro grzebał widelcem w swoim talerzu. Reszta Gryfonów też nie wyglądała na zadowoloną.
Nagle od stołu nauczycielskiego wstał dyrektor i zastukał łyżeczką w kielich, aby wszyscy ucichli. Wszystkie oczy przeniosły się na jego postać.
— Moi drodzy, wybaczcie, że przeszkadzam wam w spożywaniu najważniejszego posiłku w ciągu dnia, ale mam wam coś do przekazania. Jak już niektórzy z was zauważyli, wrócił profesor Snape. Oznacza to, że lekcje Eliksirów wracają do normy. To tyle, dziękuję.
I usiadł, nie zważając na żałosne spojrzenia uczniów, które kierowali w stronę Severusa. Alexa zerknęła na zegarek i westchnęła.
— Co macie teraz?
— My? Na razie nic — odparł Draco, ignorując Pansy, która ciągle zerkała w jego kierunku. — Zaczynamy Eliksirami. A ty masz coś teraz?
— Wróżbiarstwo — jęknęła niezadowolona. — Ciekawe, co mi teraz przepowie. Umrę w tym czy w następnym stuleciu?
Cała czwórka parsknęła śmiechem.
— Dalej nie rozumiem, po co ktoś cię zapisał na Wróżbiarstwo — stwierdził Blaise. — Jestem ciekaw, kto był taki mądry.
— Wy serio nie domyślacie się? — spytał rozbawiony blondyn. — W ekstremalnych przypadkach może to zrobić tylko opiekun domu. Czyli w tym przypadku Snape.
— Myślisz, że zrobiłby to? — zmarszczyła brwi Charlie.
— Tak myślę. Ale pewności nie mam — wzruszył ramionami. — Lepiej się pospiesz. Spotkamy się później.
***
Na Wróżbiarstwie Alexa dowiedziała się, że posiada predyspozycje do tej dziedziny magii. Taak... Ciekawe z której strony. Ale to były akurat zajęcia na temat szczegółowego znaczenia snów, a ona miała w tym małe doświadczenie. Kiedyś z nudów wyszukała informacje na temat symboliki snów. Zawsze myślała, że te informacje są fałszywe, a tu się okazuje, że niektóre znaczenia się sprawdzają. Po lekcji podeszła do nauczycielki, by w końcu dowiedzieć się, dlaczego w ogóle wylądowała na Wróżbiarstwie.
— Eee... Pani profesor? — odezwała się. Kobieta spojrzała na nią z zainteresowaniem i odłożyła jeden z łapaczy snów na stół.
— Słucham cię, moje dziecko. Co masz mi do powiedzenia? Twoja aura skrywa ciekawość, ale zarazem niepewność.
Postanowiła zignorować kwestię aury i przejść do sedna.
— Czy wie pani może, kto mnie zapisał na pani lekcje? Chciałabym tej osobie... podziękować.
Nauczycielka pokiwała energicznie głową.
— Oczywiście, że wiem! Severus sam do mnie przyszedł w tej sprawie. Przekonał mnie, że będziesz zachwycona możliwością poznania wspaniałej sztuki, jaką jest Wróżbiarstwo. Niestety, on sam nie ma za grosz talentu w tej dziedzinie — skrzywiła się. — Czyli mówisz, że podobają ci się te lekcje?
— Eee, tak. Są... Fascynujące. W mugolskich szkołach niestety nie ma zajęć tego rodzaju — uśmiechnęła się, próbując brzmieć szczerze. — Przepraszam, ale spieszę się na Eliksiry.
— Mugolska edukacja to zupełnie inny poziom — stwierdziła niechętnie. — Naturalnie. Możesz iść.
Brązowowłosa wyszła z sali, kierując się w dół, do lochów. Była wściekła. A zatem Draco dobrze przeczuwał, że to Snape za tym stał.
Teraz tylko musiała wymyślić, jak się na nim zemścić.
***
— Potter, zostań na chwilę — odezwał się Snape pod koniec lekcji.
— Ale ja przecież nic dzisiaj nie zrobiłem! — zaprotestował Harry. Mężczyzna westchnął i ścisnął lekko dwoma palcami nos.
— Czy sądzisz, że świat się kręci wokół ciebie, Potter? Jeśli tak, to muszę cię rozczarować. Chodziło mi o twoją siostrę.
Chłopak chciał coś jeszcze wtrącić, ale Hermiona chwyciła go za ramię i razem z Ronem wywlekli go na korytarz, zanim zdążył wykrztusić choć słowo. Gdy reszta uczniów opuściła salę, Alexa podeszła do biurka nauczyciela.
— Po co kazał mi pan zostać? — zapytała. Podniósł głowę znad jakichś esejów i spojrzał na dziewczynę. Nie odezwał się. Wpatrywał się w nią w milczeniu przez następne kilkanaście sekund. W końcu brązowowłosa poczuła się trochę niezręcznie, więc postanowiła się odezwać.
— Panie profesorze, wszystko w porządku?
Zamrugał kilka razy i zmarszczył brwi. Najwyraźniej zamyślił się.
— Jak ci się podoba w szkole?
Spodziewała się wszystkiego, nawet tego, że dowiedział się o jej wizycie w skrzydle szpitalnym, ale nie takiego pytania. Czy z nim na pewno było wszystko w porządku? Gdyby nie to, że na Eliksirach zachowywał się jak zwykle, to pomyślałaby, że ten „wypadek” mu zaszkodził.
— Potter, ogłuchłaś? — warknął. Ech, czar prysł.
— Jest w porządku. Poza jedną sprawą. Dlaczego wybrał mi pan Wróżbiarstwo? — spytała z wyrzutem. On spojrzał na swoją podopieczną zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się zwycięsko.
— Wiedziałem, że kiedyś dowiesz się, czyja to sprawka. Nie sądziłem, że tak szybko, ale nieważne. Wracając, nie podoba ci się? Ta stara wie... ekhm... profesor Trelawney nie mogła się ciebie nachwalić.
— Może pan zmienić te lekcje na coś innego?
— Mogę — odparł. — Ale nie muszę — dodał po chwili ze złośliwym błyskiem w oku.
Uch... Ten facet był niemożliwy. Alexa jęknęła zawiedziona i zarazem zła, a potem odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi. Czemu on zawsze musiał utrudniać jej życie?
— Jeszcze nie skończyłem — usłyszała za sobą.
— Ale ja tak — odparowała, nie odwracając się. Snape cicho westchnął i wstał. Chwilę później dziewczyna została odwrócona przodem do niego.
— Posłuchaj mnie teraz — syknął — To, że jakimś cudem Tiara Przydziału przydzieliła cię do Slytherinu, nie znaczy, że możesz się tak zachowywać, jasne?
Kiwnęła głową ze wzrokiem utkwionym w kociołku, który został na czyjejś ławce. Usiłowała nie pokazać po sobie, że zachowanie nauczyciela trochę ją przeraziło.
— Patrz na mnie, kiedy mówię do ciebie.
Niechętnie wykonała polecenie i patrzyła teraz w jego oczy. Zobaczyła w nich złość i coś jeszcze, coś, czego nie potrafiła zidentyfikować. Po chwili jednak dostała olśnienia i poczuła dumę, pomieszaną jednocześnie z przestrachem. Co oznaczał ten niepokój w jego spojrzeniu?
— Uważaj z kim i o czym rozmawiasz w Hogwarcie. A informacjami z życia brata lepiej nie szastaj na prawo i lewo. Szczególnie w otoczeniu Ślizgonów, wyłączając Malfoya, Zabiniego i Bulstrode oraz Prince. Nie masz prawa wyjść poza bramę szkoły. Rozumiesz?
Alexa zdziwiła się trochę. Wiedziała, że jest wojna, ale żeby stosować środki bezpieczeństwa w szkole? Nie chciała się jednak kłócić, więc przytaknęła. Tym razem mogła wyjść, ale zanim opuściła pomieszczenie, usłyszała jeszcze cichy głos, w którym brzmiała nuta rezygnacji.
— Zobaczę, co da się zrobić z tym Wróżbiarstwem.
Alexa uśmiechnęła się zwycięsko.
***
Podczas obiadu humor Alexy był kilka razy lepszy niż rano. Nie wiedziała do końca, czym było to spowodowane. Możliwe, że miało na to wpływ jedzenie, zdobyte punkty na Transmutacji i Obronie, albo równie dobrze coś innego. Powiedziała przyjaciołom, że Snape obiecał zrobić coś w sprawie Wróżbiarstwa. Szczerze mówiąc, nie była tego taka pewna. Zawsze mógł powiedzieć, że nic nie mógł na to poradzić i tyle. W dodatku to ostrzeżenie...
Po chwili uświadomiła sobie coś i uderzyła się dłonią w czoło, przez co ludzie siedzący najbliżej dziewczyny zerknęli dziwnie w jej stronę.
No tak, przecież skoro ten cały Voldemort chce zabić Harry'ego, a ja jestem jego siostrą, to też jestem w niebezpieczeństwie. Tylko skąd on się dowiedział?
Poczuła lekkie szturchniecie z boku. Potrząsnęła głową, by wybudzić się z rozmyślań i spojrzała w tamtą stronę. Draco wskazał na sowę, która siedziała obok talerza brązowowłosej, trzymając w dziobie list.
— To do ciebie — poinformował blondyn.
Alexa zabrała ostrożnie kopertę od ptaka, a ten od razu odleciał. Faktycznie, na kopercie było napisane „Alexandra Potter, do rąk własnych”. Wyjęła kartkę ze środka i rozłożyła ją, a potem zaczęła czytać.
Kochanie,
Kilka dni temu odwiedził nas pewien przemiły starszy pan, który przedstawił się jako dyrektor szkoły, do której zabrał cię pan Snape. Wyjaśnił nam wszystko dokładnie, dzięki czemu wiem, że jesteś bezpieczna, dopóki nie opuścisz terenu szkoły. Zostawił u nas małą sówkę, dzięki której będziemy mogli się z tobą kontaktować. Nie do końca wiem, jakim cudem sowy znajdują swoich właścicieli i chyba nigdy tego nie zrozumiem.
Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku. Wiem, że zostałaś przydzielona do Slytherinu. Wydaje się to dziwne, skoro Lily i twój ojciec byli w Gryffindorze. Bardzo martwiliśmy się o ciebie, nie dawałaś żadnego znaku życia. Jeśli będziesz miała wolne, koniecznie napisz nam, co się u ciebie dzieje, będziemy z niecierpliwością czekać na list. A teraz ja kończę, bo Matt też chce dodać parę słów od siebie.
Siostra! A w zasadzie chyba już nie siostra, ale mniejsza. Podobno jesteś czarownicą. Super, co nie? Pamiętaj, że nawet jeśli teraz będziesz Potter, to i tak dalej będziesz moją młodszą siostrzyczką. Nigdy nie zapomnę tych wspólnych chwil, tego, co razem przeżyliśmy. Jesteś super osobą i zawsze będziesz zajmowała ważne miejsce w moim sercu. Dobra, to zabrzmiało trochę tak, jakbyśmy się żegnali na zawsze. Chyba jestem za bardzo sentymentalny. Tak czy inaczej, Sophie, mama i ja życzymy Ci powodzenia i mamy nadzieję, że uda nam się spotkać podczas świąt lub w wakacje. Kurczę, gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że ktoś z mojego otoczenia będzie używał magii, to wysłałbym go do psychiatryka. Znasz już jakieś zaklęcia? Abrakadabra i inne? Nawet nie masz pojęcia, jak ci zazdroszczę!
Dobra, kończymy już ten list, bo za chwilę kartki zabraknie. Trzymaj się, Alex.
Twoi na zawsze
Kate, Matthew i Sophie
Uśmiechnęła się lekko. Wstyd przyznać, ale przez ten natłok nowości zupełnie zapomniała o swojej przybranej rodzinie. Jednak ten list bardzo ją ucieszył. Zapisała sobie w pamięci, że w wolnej chwili musi im odpisać.
— Kto napisał? — zainteresował się Blaise.
— Rodzina, u której mieszkałam — odparła dziewczyna, wkładając kopertę do kieszeni.
— Mugole — dodał Draco. — Kto u nich był, Dumbledore?
— Na to wygląda — wzruszyła ramionami Alexa. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale wtrąciła się Millie.
— Będzie wojna — mruknęła, wskazując głową kierunek, z którego nadchodziła Pansy w bojowym nastroju. Kierowała się prosto do ich stołu. Draco, Blaise i Charlie również mieli zaskoczone miny, więc nie mieli pojęcia, o co chodzi.
Cóż... chyba będzie ciekawie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top