Rozdział 56. (18+)
Perspektywa: Minho.
Pobiegłem na górę za Bradem, który rozpłakał się, gdy tylko dał Thomasowi do ręki lubrykant zamówiony z tej dziwnej strony, o którą tak bardzo denerwował się. Rozumiem, że blondyn jest zły z powodu Brett'a, że został on wystawiony na sprzedaż, lecz to nie powód, aby krzyczeć na mojego chłopaka. Liam źle zrobił, ale uważam, że mój przyjaciel wymierzy mu solidną i bolesną karę, a jemu do końca życia odechce się głupich żartów. On jest bardzo wrażliwy i wszystko zawsze przeżywa. Byłem zły na niego, ale dla mnie teraz ważniejszy jest Brad. Z Thomasem pogadam sobie później.
Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, że moja kruszynka leży skulona na łóżku i cicho pochlipuje. Podszedłem do niego i położyłem się za nim, mocno go obejmując w pasie.
- Wszystko w porządku? – zapytałem troskliwie i pogładziłem dłonią po policzku. On jest taki kochany i zawsze mocno przeżywa każdą stresującą sytuację. Tak został kiedyś wychowany, a ja go w całości akceptuję. Czuję silna potrzebę opiekowania się nim i sprawia mi to satysfakcję, gdy czuje się przy mnie bezpieczny, a przede wszystkim szczęśliwy.
- Przepraszam, tak mi wstyd. – wychlipał i otarł sobie łezki rączką.
- Kochanie, nie musi Ci być wstyd. Nie masz ku temu żadnych powodów. – rzekłem łagodnie i odwróciłem go w swoją stronę, tak aby móc spojrzeć w jego cudowne oczy, na widok których co dzień zapiera mi dech w piersiach.
- Wstyd mi, że okłamałem Thoma. Powinienem mu powiedzieć, że Liam założył kontro na VampireHouse, ale on mnie poprosił o dyskrecję. Początkowo nawet o tym koncie nie wiedziałem, lecz dopiero potem się okazało, jak go przyłapałem. Byłem na jedno zły na niego, ale prosił, abym zachował to dla siebie, więc tak zrobiłem. Poza tym, nie byłem świadomy tego, że Liam zdecyduje się na tak radykalny krok jakim jest wystawienie Brett'a na sprzedaż. Ja naprawdę nie wiedziałem... Inaczej bym go powstrzymał.
- Wiem, słońce. – powiedziałem i pocałowałem go namiętnie w usta, a nasze języki natychmiast się odnalazły. Wplotłem dłoń w jego miękkie włosy i zatonąłem w jego ustach. – Dla mnie jesteś najlepszy i nic tego nie zmieni.
- Kocham Cię. – rzekł do mnie po chwili Brad spoglądając mi głęboko w oczy i czule się uśmiechając, a moje serce zabiło mocniej. Czułem, że jest on moim jedynym i chciałbym spędzić z nim każda chwilę, jaka mi pozostała. Nie będę żył wiecznie tak jak oni, więc jak tylko mogę, spędzam z nim czas i obdarzam go uczuciem, na jakie zasłużył.
- Ja Ciebie też kocham. Jesteś dla mnie całym światem i chciałbym z Tobą być do końca życia. – powiedziałem i uroniłem jedną łzę, ponieważ wiedziałem, że niedługo się zestarzeję. Jest jeszcze opcja przemiany w hybrydę, tak jak to stało się z Brett'em, lecz chciałbym, aby zrobił to Brad, a nie jego przyjaciele. Chcę, abym w moich żyłach płynęła jego krew, chcę, aby to on mnie zmienił, lecz do tego jest potrzebna niestety śmierć. On jest bardzo wrażliwy i nie wiem, czy byłby w stanie mnie zabić, aby móc mnie zmienić podczas pełni. Nie chciałem mu tego proponować. Zaakceptuję los takim, jaki jest. Będę się cieszył każdą chwilą, jaka nam pozostała. Nie opuszczę go nigdy, dopóki me serce nie przestanie bić.
Poczułem, jak Brad siada na mnie okrakiem oraz wplata swoje cudowne dłonie w moje włosy. Złączył nasze usta w czułym i pełnym erotyzmu pocałunku. Całował mnie zachłannie, z pasją oraz zaangażowaniem. Jego język natychmiast odnalazł mój, a ja, gdy nadarzyła się okazja, wtargnąłem do jego buzi i zdominowałem go w pocałunku. Ulokowałem swoje dłonie na jego pośladkach nie przerywając przy tym pieszczoty. Jego miękkich ust nigdy nie będę miał dość.
Brad oderwał się ode mnie i zdjął energicznie z siebie sweterek, w którym seksownie wyglądał, odrzucając go na bok łóżka. Moim oczom ukazała się jego naga klatka piersiowa. Pociągnął mnie za koszulkę do siadu, po czym wpił się w moje usta i zaczął ją podciągać do góry. Nie pozostałem dłużny, więc od razu odnalazłem pasek od jego spodni, odpinając go wraz z guzikiem oraz rozporkiem. Podniosłem ręce do góry i umożliwiłem Bradowi zdjęcie ze mnie niepotrzebnego odzienia.
Uśmiechnąłem się do niego i złapałem za biodra przewracając go na łóżko. Teraz ja dominowałem nad nim. Przeciągnąłem go bliżej siebie i chłopak opierał się tyłkiem o moje uda. Złapałem za materiał spodni i ściągnąłem je z niego natychmiast.
Oparłem dłonie na poduszce i musnąłem jego usta swoimi. Chłopak uśmiechnął się, co ja również odwzajemniłem. Zacząłem leniwie całować jego szyję, a wampir cicho pojękiwał z rozkoszy. Jedną dłonią gładziłem jego brzuch, a drugą sunąłem po boku tak, że znalazła się na jego stwardniałym kroczu. Wsunąłem dłoń pod bokserki i odnalazłem jego penisa, którego złapałem w dłoń i zacząłem poruszać nią w górę i w dół. Chłopak rozkosznie jęknął, co bardziej zachęciło mnie do działania. Zszedłem pocałunkami niżej i językiem kreśliłem mokre wzory na jego brzuchu oraz w okolicach sutków. Przegryzłem delikatnie jeden z nich i wzmocniłem ruchy dłonią.
- M-Minho... b-b-blisko... - wyjęczał z rozkoszą Brad, więc przerwałem masowanie go, na co pisnął niezadowolony i spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niego lubieżnie, po czym pozbyłem się z niego bielizny odrzucając ją na bok. Czułem, jak moje spodnie mocno mnie uwierają, lecz to jeszcze nie jest czas na to, abym się ich pozbył.
Rozłożyłem nogi chłopaka szeroko, a następnie składałem pocałunku po wewnętrznej stronie jego ud, niespecjalnie się przy tym śpiesząc. Brad zacisnął piąstki na pościeli i niespokojnie kręcił się po łóżku. Był bardzo niecierpliwy i domagał się z mojej strony więcej uwagi.
Zarzuciłem sobie jego nogi na swoje ramiona, po czym językiem odnalazłem jego wejście. Pieściłem je energicznie, a z ust wampir wydobywały się przyjemne jęki rozkoszy. Co jakiś czas przegryzałem pierścienie jego wejścia, muskając je jednocześnie ustami oraz językiem.
- Oh, Minho... - jęknął rozkosznie. Przeniosłem się trochę wyżej i złapałem jego penisa w dłoń, po czym masowałem i uciskałem przy podstawie, a pozostałą część wziąłem do buzi, ssąc go dokładnie. Spojrzałem mu w oczy, które żarzyły się piękną, intensywną czerwienią. Moje również zmieniły barwę na złotą, gdyż byłem już bardzo podniecony. Przejechałem językiem po męskości mojego chłopaka, po czym rozpocząłem pieszczenie główki, co jakiś czas ją ssąc.
- Dojdę! – krzyknął niespodziewanie i zacisnął mocniej dłonie o prześcieradło, które i tak było wystarczająco mocno pogięte. Zintensyfikowałem ruchy głową, poruszając się w górę i w dół oraz poczułem, jak wampir dochodzi z moim imieniem wprost w moje usta. Przełknąłem jego spermę, po czym złożyłem kilka delikatnych pocałunków na penisie Brada, który słodko wyginał się w łuk, będąc nadwrażliwym na dotyk w tym miejscu po osiągniętym orgazmie.
Rozpiąłem guzik od swoich spodni, po czym zdjąłem je wraz z bielizną i odrzuciłem na bok. Spojrzałem się na Brada, który seksownie leżał w rozkroku na łóżku. Sięgnąłem do szafki nocnej, w której znajdował się lubrykant i wziąłem go do ręki. W pokoju pachniało czekoladą i wanilią, które były ulubionymi zapachami mojego chłopaka.
Nałożyłem sobie trochę nawilżacza na palce, po czym skierowałem dwa w stronę w stronę jego wejścia. Zarzuciłem sobie jego jedną nogę na ramię, kładąc się na nim i namiętnie całując. Nasze języki odnalazły się tocząc walkę o dominację. Bez wahania włożyłem dwa w jego ciasny anus. Chłopak seksownie jękną i objął moje plecy dłońmi, sunąc nimi w górę i w dół. Spojrzałem mu w oczy i wzmocniłem ruchy wykonywane palcami, co jakiś czas je krzyżując. Gdy odnalazłem jego najczulszy punkt, zacząłem go bezlitośnie pieścić i patrzyłem, jak chłopak rozpływa się pode mną, wijąc się w rozkoszy jednocześnie przy tym krzycząc. W przyjemny sposób torturowałem go jeszcze chwilę widząc, jak zaczyna twardnieć i ponownie jest bliski dojścia. Pocałowałem go namiętnie i powoli wysunąłem palce.
Nasmarowałem swojego penisa lubrykantem i znalazłem się przy jego tyłku, wchodząc w chłopaka powoli. Gdy byłem już w nim cały, poruszałem się średnim tempem, celowo unikając jego najczulszego punktu. Czułem, jak jego ścianki przyjemnie się na mnie zaciskają.
Położyłem się na nim, a Brad od razu zarzucił nogi na moje plecy, obejmując je. Swoje dłonie ulokował natomiast na moich plecach, a ja sunąłem swoimi po mojego bokach. Zbliżyłem twarz do jego, a moje usta natychmiast odnalazły jego. Nasze języki po raz kolejny złączyły się w zmysłowym tańcu. Wzmocniłem ruchy wykonywane biodrami, ocierając się o prostatę mojego chłopaka. Poczułem, jak drapie moje plecy paznokciami i pojęku wprost w moje wargi. Nie odrywając się od niego, pchałem go mocno i szybko czując jak dochodzi na nasze brzuchy. Po kilku pchnięciach ja również osiągnąłem spełnienie.
Wyszedłem z niego i położyłem się obok, a Brad niemalże natychmiast wtulił się w moją klatkę piersiową, Objąłem go ramieniem. Co dzień powtarzam sobie, ż mógłbym tak trwać wiecznie, lecz nic nie jest nigdy stałe.
- Kocham Cię, Minho. – powiedział do mnie drugi raz w tym dniu i seksownie się uśmiechnął, co ja odwzajemniłem i pocałowałem go w czoło. Jego delikatne rączki błądziły po moim torsie.
- Ja Ciebie też. – odpowiedziałem, po czym dodałem. - Jeśli Cię stracę, umrę, nie mogąc żyć dalej z myślą, że nie ma Cię obok.
- Nigdy mnie nie stracisz, Minho. – rzekł do mnie wampir i spojrzał w moje oczy. – Będę z Tobą na zawsze, cokolwiek by się nie działo.
- Wiesz, że to niemożliwe. – powiedziałem smutnym tonem i spoglądałem przed siebie w ścianę. – Ja się starzeję, a Ty nie. Za kilkanaście lat umrę, a Ty dalej pozostaniesz taki sam, młody i piękny.
Brad nie odpowiedział, tylko spoglądał na mnie w milczeniu przez następne kilkanaście minut. Zobaczyłem, że chłopak siada na mnie okrakiem, po czym łapie moją twarz w swoje dłonie.
- Minho... - rozpoczął, lecz nie był pewny tego, co chce powiedzieć. – Ja... czy chciałbyś... zostałbyś dla mnie hybrydą? – dopowiedział nieśmiało i gdyby mógł, to zapewne by się w tym momencie mocno zarumienił ze wstydu. Chwilę nie odpowiadałem, bo próbowałem sobie przetrawić tą myśl. Bardzo chcę, lecz boję się, że Brad nie da rady, a nie chcę, aby ktokolwiek inny mnie przemienił. – Oh... rozumiem... - dodał po chwili chciałem ze mnie zejść, lecz złapałem go za nadgarstki i podniosłem się do siadu.
- Oczywiście, że chcę ale pod warunkiem, że to Ty całkowicie mnie zmienisz, a nie ktoś inny. – odpowiedziałem stawiając mu jeden jedyny warunek.
- Mam Cię zabić? I napoić swoją krwią? – spytał spoglądając mi w oczy.
- Dokładnie tak, Brad. Chcę być Twój pod każdym względem.
- Spoko. – odpowiedział szybko i uśmiechnął się, jak by było to dla niego coś naturalnego, a mnie zaszokowało. Wypowiedział to bez żadnego wahania, żadnego strachu, a mnie jak zamurowało, tak dalej tkwię w szoku.
- Nie spodziewałem się tego... - rzekłem wciąż pełen szoku. – Myślałem, że nie dasz rady i...
- Masz mnie za frajera?! – krzyknął oburzony i zszedł z moich ud. Obrażony otulił się kocem znajdującym się obok i chciał kierować się w stronę łazienki.
- Wcale nie mam! – odpowiedziałem głośno. Kurczę, chyba go uraziłem. – Ja po prostu myślałem, że będzie to dla Ciebie coś okropnego i traumatycznego...
- Jestem wampirem do cholery! – wrzasnął i tupnął nogą, krzyżując przy tym ręce na piersiach, lecz kocyk, którym się okrył, spadł z niego, a Brad natychmiast go podniósł i zawstydzony się okrył. – To, że czasem się rozpłaczę, albo będę smutny nie oznacza, że jestem frajerem, który nic nie potrafi. Ja mam po prostu dobre serce, a Thomas i Liam zapomnieli, że kiedyś też byli ludźmi. Ja wciąż chcę być dobry, ale jestem wampirem i muszę żyć ze świadomością, że nigdy nie pozostanę idealny i będę pozbawiał wiele osób życia. Taka jest moja natura. Zabijałem wiele razy dla Twojej wiadomości, więc zabicie Ciebie nie będzie niczym trudnym. Nie jesteś nawet w stanie policzyć, ile żyć pozbawiłem. A zresztą, w końcu odrodzisz się jako hybryda, to co to za problem będzie skręcić Ci kark. Jestem na Ciebie bardzo zły! Nie odzywaj się do mnie!
- Brad...
- Mów do kotka na kocyku! – powiedział i odwrócił się do mnie tyłem, a moim oczom ukazały się duże, zielone, kocie oczy, które były narysowane na kocyku Brada, który był zarazem jego ulubionym. Chłopak wszedł do łazienki lecz zatrzymał się przy wejściu. – Dziś kąpię się sam!
- Nieprawda. – odpowiedziałem i uśmiechnąłem się lubieżnie i zacząłem podchodzić do drzwi.
- Prawda! – krzyknął i zamknął drzwi przed moim nosem, lecz po chwili otworzył je, aby dodać. – Nawet nie próbuj tu wchodzić, bo wyrzucę Cię przez okno!
Brad ponownie nimi trzasnął, a ja lubieżnie się uśmiechnął i zignorowałem totalnie jego słowa. Wszedłem do środka, a wampir nim się zorientował został przygwożdżony do ściany przeze mnie. Wpiłem się namiętnie w jego usta, a on nie był w stanie mnie od siebie odepchnąć, tylko wręcz wplótł dłonie w moje włosy i bliżej siebie mnie przyciągnął.
- A jak przeproszę Cię ładnie, to mi wybaczysz? – spytał z błyskiem w oku łapiąc go za pośladek, na co seksownie jęknął.
- Ale to musisz bardzo ładnie przeprosić... - dodał i uśmiechnął się do mnie. Zbliżyłem się do niego i ponownie pocałowałem, po czym złapałem w dłoń jego penisa i zacząłem nią poruszać.
- Nie daj się prosić, skarbie. – wymruczałem przy jego uchu i pogłębiłem ruchy dłonią. Coś czuję, że na jednym razie się nie skończy, szczególnie, że wampir jest na mnie zły. Muszę się bardzo postarać, a myślę, że to nie będzie trudne i dam radę.
W taki sposób mógłbym i całe życie go przepraszać.
Notatka od autorki:
Dobry wieczór wszystkim! ♥
Niestety, ale wszystko, co dobre, szybko się kończy. Zbliżamy się do końca tego ff i przewiduję, że do finału pozostało mniej więcej 7 rozdziałów :(
Mam jednak pomysły na nowe opowiadania, lecz jest ich tyle, że nie mam pojęcia, na co się zdecydować i co wybrać. Zbyt szybko zmieniam zdanie.
Więc stąd moje pytanie, o ile są w ogóle jacyś zainteresowani kolejnym ff napisanym przeze mnie.
O jakiej tematyce najchętniej chcielibyście przeczytać? Coś znowu o wampirach, wilkołakach, nie wiem kosmitach (nie ukrywam, że chodzi mi taki pomysł po głowie), coś bardziej realistycznego itp? Jeśli macie jakieś pomysły to możecie napisać :)
Miłego! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top