Rozdział 16.
Perspektywa: Dylan.
Szedłem spokojnym krokiem na komendę. Musiałem ochłonąć, ponieważ blondyn rozwścieczył mnie do granic możliwości. Wszyscy inni potrafią mi być ulegli, słuchają się mnie, ale nie on. Ten maluch jest okropnie buntowniczy, mocno temperamentny i ciągle marudzi, i krzyczy. Doprowadza mnie on do szału i można by rzecz, że dostaję przy nim białej gorączki.
Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale kręci mnie to cholernie.
Dlaczego tak reaguję?
Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, gdy stał przede mną i kłócił się ze swoimi przyjaciółmi, wręcz oszalałem na jego punkcie. Jego rysy twarzy, czekoladowe oczy i blond czupryna wystarczyła, abym stracił dla niego głowę. Chciałem, owszem, przyznaję się bez bicia, zabić go, albo coś gorszego, za to, że nie porwał i związał, ale gdy miałem okazję poznać tą zgraję bardziej, to zmieniałem natychmiast zdanie. Doszedłem do wniosku, że świetnie się będę z nimi bawić, a w szczególności z Thomasem. Na pewno nie będziemy się nudzić z tymi szurniętymi wampirami. I miałem rację.
Tommy rozśmieszał mnie na każdym kroku swoim marudnym charakterem. Najbardziej podoba mi się go zawstydzać. Słodko wtedy reaguje. Kocham jego oczy i brak koordynacji podczas starcia z puchowym dywanem, a szczególnie, gdy marszczy nosek, gdy się złości.
Zauważyłem, że znajduję się już na komendzie i moje rozmyślania musiałem na chwilę przerwać.
Wszedłem do środka i zobaczyłem, że za kontuarem znajduje się jakiś mężczyzna który mam nadzieję, że mi pomoże.
- Dzień dobry, chciałbym się zobaczyć z przyjacielem. Nazywa się...
- Przykro mi. – powiedział oschłym tonem, a ja spojrzałem na niego wzrokiem spod byka. – Widzenia się skończyły. Proszę przyjść jutro. Do widzenia.
Osłupiałem i wkurwiłem się. Ten facet bezczelnie kazał mi spadać.
Co za burak. Już ja się z nim policzę.
Fuknąłem pod nosem i wyszedł z komisariatu. Chciałem trzasnąć drzwiami, ale niestety były one automatycznie rozsuwane. Udałem się do najbliższego parku i usiadłem na ławce. Dostałem po chwili SMS-a od Minho. Nasze kochane chłopaczki są już nas. Wszystko byłoby super, gdyby nie Tommy i jego fochy. Dowiedziałem się, że mój blondynek postanowił zabunkrować się w garażu.
Ehh, ja się z nim mam. Chyba będę dla niego trochę milszy, ale to nie oznacza, że nie będę sobie z niego żartować. Uwielbiam, gdy się wkurza.
Trzeba jeszcze tylko wyciągnąć Brett'a z więzienia. Zostaje jeszcze jedna kwestia, gdzie jest Liam? Kurwa, jeszcze tego brakowało, że jeden z wampirów gdzieś spierdolił. Wytężyłem słuch, chcąc spróbować go namierzyć. Być może będzie z kimś rozmawiał, to uda mi się zlokalizować typka i zaprowadzić do domu. Mam nadzieję, że nie uciekł daleko i szybko będę mógł go znaleźć.
Posiedziałem chwilę na ławce i po prostu oniemiałem. Przybiłem sobie facepalma i zrezygnowany przysłuchiwałem się rozmowie. Jeszcze tego do szczęścia mi brakowało.
Kurwa mać, jest bliżej niż bym się mógł spodziewać.
- Taki jesteś kozak, co? – usłyszałem głos Liama.
- Mam większe jaja niż ty. – warknął Brett.
- Jak sobie kupisz na targu, to może i będziesz miał, bo facet to z Ciebie żaden, pizdo. – odpowiedział wampir.
- Zaraz pożałujesz, ty i ta twoja paskudna morda, lamusie. – odparł Brett.
- Ta? A jak się wydostaniesz z celi, cioto? Taki z Ciebie kozak, a nawet tych krat nie rozsuniesz...
Podsłuchiwałem się jeszcze chwilkę ich kłótni, ale doszedłem do wniosku, że zaraz mi pęknie głowa. Czułem się, jak bym był w przedszkolu. Jedyny słuszny na dziś wniosek to taki, że podsłuchiwanie bywa szkodliwe dla zdrowia. Nie dość, że Brett siedzi w pierdlu, to jeszcze z Liamem. Nie wiem, co on przeskrobał, ale nie podoba mi się to. Jak by mało było nam problemów.
Kurwa, wyciągnąć Brett'a to będzie cud, a jeszcze się okazuje, że nie jest on tam sam i trzeba kolejnego gamonia ratować. Cudownie.
Zrezygnowany wstałem z ławki i postanowiłem udać się w końcu do domu. Miałem dość tego dnia. Jedyne, czego mi trzeba to ciepły prysznic i ponętne usta Tommy'iego.
Gdy znajdowałem się już na podjeździe, to zobaczyłem, że w łazience Minho paliło się światło. Nie lubiliśmy rolet, ani zasłon, dlatego też w naszym domu były jedyne cienkie firany. Preferowaliśmy duże, szklane okna dające jak najwięcej światła. Dostrzegłem, jak Minho obejmuje Brada i pomaga mu się wycierać, całując przy tym namiętnie po szyi.
Awww, jakie to słodkie.
Pomyślałem i uśmiechnąłem się sam do siebie. Jak oni pięknie razem wyglądali. Zachwyciłem się nimi. Nie jestem aż takim skurwysynem, na jakiego się kreuję. Ja również mam uczucia i również lubię romantyzm. Wszedłem do domu i udałem się szybko do swojej sypialni, lecz widok pustego pokoju rozczarował mnie.
Zapomniałem, że ta marudna menda śpi w garażu.
Westchnąłem i założyłem dłonie na biodra kiwając z niezadowoleniem głową. Muszę specjalnie iść na dół i siłą wepchać blondasa do swojej sypialni. Nie będzie to proste, szczególnie, że chłopiec będzie się pewnie do mnie rzucać. Postanowiłem, a nawet przyrzekłem sobie, że więcej go nie uderzę. Nie mogę. Nie wybaczyłbym sobie tego, szczególnie, że widziałem jego łzy po tym, jak zadałem mu ból. Czuję się podle. Było mi przykro, że tak postąpiłem.
Zszedłem po schodach na dół i od razu wszedłem do garażu. Zobaczyłem, że Tommy leży na ziemi, szczelnie opatulony kocem, a w ręku trzyma telefonem komórkowy podłączony do kontaktu i słucha muzyki na słuchawkach. Obok widziałem kubek z krwią, który stał na jego walizce.
Widzę, że już zdążył się zadomowić w tym jebanym garażu.
- Tommy. – powiedziałem łagodnie spoglądając na niego. – Idziemy na górę do mojej sypialni.
Stałem w drzwiach i czekałem na jego reakcję. Nic. Nawet nie drgnął. Olał mnie totalnie. Chciałbym rzec, że „olał ciepłym moczem" myślę, że będzie to kurwa nieodpowiednie, szczególnie, że już raz zostałem takim oblany. Przez Brada. Nie chcę sobie nawet tego przypominać.
Ja pierdole.
- Tommy. – powiedziałem ponownie głośniej, ale on ewidentnie mnie ignorował. Czułem się jak matka, która próbuje na siebie zwrócić uwagę swojego dziecka.
Dobrze, że nie mam takiego dziecka jak Tommy, bo bym chyba ocipiał.
Wkurzyłem się i podszedłem do chłopaka, zrywając z niego słuchawki.
Szczerze, to wolałbym co innego z niego zerwać.
- Czego?! – warknął i usiadł spoglądając na mnie wściekły.
Spokojnie Dylan, tylko się uspokój, to jeden cholernie buntowniczy chłopiec o cudownych oczach... tylko go nie bij. Ani nie zgwałć.
- Idziemy do mojej sypialni. – powiedziałem stanowczo, a w jego oczach widziałem istny gniew. – Nie będziesz tu spał.
- A właśnie, że będę! – huknął i ponownie założył słuchawki na uszy, zakrywając głowę poduszką. Włączył telefon i znowu przeglądał portale społecznościowe ignorując moją osobę totalnie.
Ja pierdole, jest gorszy niż nastolatka w trakcie dojrzewania.
- A właśnie, że nie będziesz! – również huknąłem i zabrałem mu słuchawki razem z telefonem i ładowarką. Wampir wkurzył się na mnie.
- Oddawaj to, pedale! – fuknął i wstał spoglądając z nienawiścią w moje oczy.
- Oddam, jak ruszysz dupę do mojej sypialni.
- Boże. – fuknął po raz kolejny tego dnia i zdenerwowany wziął wszystkie swoje klamoty, i zaczął iść w stronę schodów.
Boże, miej go w opiece, bo zaraz urwę mu łeb przy samej dupie. A dupę zachowam na pamiątkę i na użytek własny.
Ruszyłem natychmiast za blondynem, który energicznie szedł po schodach, tupiąc przy tym głośno i mocno.
Jeszcze trochę, a rozpierdoli te schody w drobny mak.
Zauważyłem, że Tommy wchodzi do pierwszej lepszej sypialni, która znajduje się po lewej stronie.
- Skarbie, to jest sypialnia Brett'a, moja jest na końcu ko...
- JA PIERDOLE. – wrzasnął blondyn i z impetem szedł na koniec korytarza. Otworzył drzwi kopniakiem, a ja wkurwiłem się.
Jeszcze chwila, a skręcę mu kark. Tracę do niego cierpliwość.
Próbowałem się uspokoić, ale wystarczyło kilka minut, aby ten awanturnik wyprowadził mnie z równowagi.
Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, jak blondyn stoi na środku pomieszczenia ze skrzyżowanymi rękoma.
- Witaj w moich skromnych progach. – powiedziałem i rozłożyłem szeroko ręce w geście powitania, a on tylko prychnął.
- Daruj sobie. – burknął.
Ja pierdole, chcesz być miłym, a ten znowu zaczyna. Boże broń go.
- Zrobię Ci zaraz miejsce w szafie. Po prawo masz łazienkę. – powiedziałem, a chłopak nawet nie zareagował. O co mu chodzi? Musiałem spytać. – Nie podoba Ci się coś?
- Obrzydliwy kolor. – odpowiedział rozglądając się po pokoju, a we mnie się zagotowało. – Gorszego chyba się nie dało wybrać.
Czerwień to moja ulubiona barwa!!!
Nie rozumiem, co mu nie pasuje. Uważam, że moja sypialnia wygląda całkiem dobrze. Czerwone ściany, biała podłoga, białe-czarne łóżko z czerwoną pościelą i trochę ciemnych szafek. Wszystko do siebie pasuje.
- Kojarzy mi się z burdelem. - dodał po chwili, a mnie po prostu zagięło.
Ten to ma skojarzenia.
Westchnąłem i zrezygnowany zacząłem sobie pocierać czoło. Rozumiem, że czerwony to dość ekscentryczny kolor, ale kurwa, takiego skojarzenia to jeszcze nie poznałem.
- Wiesz, Tommy... - zacząłem. – Czerwień może kojarzyć się z jakimiś kwiatkami, z różą na przykład, z zachodem słońca, z nie wiem, ogniem, ale kurwa, z burdelem?!
Blondyn rozłożył ręce w geście zdziwienia, a ja nie wiedziałem, jak mam zareagować. Chłopak myśli, że mój pokój to burdel. Zajebiście. Kiedyś usłyszałem od Minho, że moja sypialnia przypomina pokój tortur Christiana Greya. Nie wiem, które określenie było gorsze.
- Powiedz zatem, z czym jeszcze kojarzy Ci się ten kolor? – zapytałem mając nadzieję, że może jakoś mu się tu spodoba i dostrzeże coś pozytywniejszego, bo nie mam zamiaru przemalowywać ścian.
Po co ja jestem dla niego miły?! Prościej by było mu wpierdolić za te jego kaprysy, to nie, zachciało mi się skruchy i odpokutowania. Nie poznaję sam siebie. Gdzie się podział ten łajdak Dylan, który nie daje sobie wejść na głowę?
- Hm? – ponagliłem go. Jak ktoś się pytam to wypada odpowiedzieć. Nikt go kurwa nie nauczył kultury.
- No głównie, to kojarzy mi się z burdelem... - zaczął, a ja przewróciłem oczami, bo ten znowu zaczyna swoje. – Albo z jakąś fajną cipką z okresem.
No teraz to mnie kurwa zagiął.
- Co? – spytałem zszokowany i otworzyłem usta ze zdziwienia. Brak mi słów. Nawet jebane Rafaello nie pomoże, mimo, że wyraża więcej, niż 1000 słów.
Ja pierdole, nie wierzę.
- No wiesz, jestem wampirem, jestem hetero, lubię krew i lubię cipki. Proste. – odpowiedział i uśmiechnął się zawadiacko.
Ja Ci kurwa dam cipki, dziwkarzu.
Pomyślałem i wkurwiłem się. Niech on nie myśli, że pozostanie hetero dłużej, niż godzinę. Mały bezczel.
Pierdole, idę się wykąpać, bo jeszcze chwila, a urwę mu łeb.
Rzuciłem telefon Thomasa na łóżko, po czym machnąłem zdegustowany ręką i kazałem mu się rozpakować. Wziąłem z szafy swoje rzeczy i poprzesuwałem tak, aby blondasek mógł poukładać swoje. Wyciągnąłem z szafki krótkie spodenki do kolan, czystą bieliznę, koszulkę i poszedłem do łazienki.
Zamknąłem za sobą drzwi i szybko się rozebrałem. Odkręciłem wodę i prysznic to było to, co najbardziej potrzebowałem w tym momencie. Musiałem jakoś odreagować, ponieważ wampir działał mi na nerwy, a ten jego tekst o byciu hetero wyprowadził mnie z równowagi. On będzie mój, czy tego, czy nie. A o cipkach to może zapomnieć.
Brakuje jeszcze namiętnych ust Tommy'iego pomiędzy moimi nogami ssących mojego penisa... Może wtedy by się zamknął i tak nie marudził.
Pomyślałem i od raz zrobiłem się twardy. Na chwilę obecną nie miałem na co liczyć. Muszę dać mu trochę czasu na oswojenie się z sytuacją, bo ten mały awanturnik jeszcze udusi mnie poduszką podczas, gdy będę spał. Nie pozostało mi nic innego, jak zadowolić siebie samego.
Dzisiaj mu odpuszczę. Ale tylko dzisiaj.
Po kilkunastu minutach wyszedłem z łazienki i zobaczyłem, że blondyn rozgościł się na moim fotelu.
Oczywiście. Obok był kontakt. Dlaczego mnie to nie zdziwiło.
- Idziemy spać. – nakazałem, ale on nie zareagował.
Kurwa, chcę być dla niego miły, ale czasem się po prostu nie da.
- Głuchy jesteś? – warknąłem.
- Dla Twojej wiadomości pacanie, wampiry nie śpią. – burknął, a ja zrobiłem się czerwony ze wstydu.
Ona ma rację. Ale przypał.
- To ja się kładę, a ty masz zakaz opuszczania tego pokoju. – powiedziałem, a on nie odpowiedział. Nie chciałem ponaglać go, żeby cokolwiek z siebie wydusił, bo to się mija z celem, a ja jestem na niego wystarczająco wściekły.
Położyłem się do łóżka i obserwowałem jeszcze przez chwilę tego pięknego słodziaka, który jest w mojej sypialni. Rozmyślałem nad dzisiejszym dniem i doszedłem do wniosku, że nie ma sensu mu pobłażać, ani być dla niego za miłym. Od jutra mam zamiar go krępować na każdym kroku i się z niego trochę podśmiewać. Oczywiście, z racji tego, że to mój niewolnik, trochę posprząta w domu, ugotuje obiadek i takie tam. Myślę, że to będzie ciekawy dzień, szczególnie, że trzeba wyciągnąć Brett'a i Liama z więzienia, co będzie graniczyło z cudem. Nie wiem nawet kiedy odpłynąłem i oddałem się w objęcia Morfeusza.
Notatka od autorki:
Wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrych jajek! :> 😈😈
Życzy:
Kati 😇😘,
Cipkarz Tommy 😆😨,
Seksualnie Niebezpieczny Dylan 😏😂
i reszta tej zwariowanej ekipy! 😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top