Rozdział 61.

Perspektywa: Dylan.

Wracaliśmy do domu w milczeniu. Tommy całą drogą przytulał Sonyię, podobnie jak Liam. Drugim samochodem zaoferowanym przez Jeff'a jechał sam Brad z Minho. Nie chcieliśmy im przeszkadzać, szczególnie, że Brada spotkała okropna tragedia i najpewniej odbije się to na jego psychice, choć mamy nadzieję, że nie zniszczy to ich związku. Martwiłem się o niego, ponieważ był członkiem naszego stada i czułem się w pewnym sensie za niego odpowiedzialny. Po jakiejś półtorej godzinie dojechaliśmy do naszego domu, co nie umknęło uwadze dziewczyny.

- Dlaczego tutaj mieszkacie? - usłyszałem jej głos kierowany w stronę mojego chłopaka, gdy dojechaliśmy na miejsce. Rozejrzała się dookoła i nie wiedziała, co się dzieje i w sumie jej się nie dziwie. - Ah, no tak. Zapomniałam, że jesteście niewolnikami i musicie tu mieszkać... - dodała spoglądając smutno na swoich braci.

- Nie prawda, Sonyia. - wtrącił się natychmiast Thomas i uśmiechnął się do niej szczerze. - Przez ten czas, odkąd uciekłaś i zostawiłaś nas sam na sam z Dylanem bardzo dużo się wydarzyło...

- Opowiemy ci domu. - wtrącił zadowolony Liam i weszliśmy do środka.

- Pięknie tu. - powiedziała i rozejrzała się po salonie. Za nami wszedł Minho ze swoim chłopakiem, którego mocno do siebie przytulał. - Brad... – rzekła przez łzy dziewczyna i natychmiast się przy nim znalazła. - Tak bardzo Cię przepraszam... to wszystko to moja wina... przeze mnie Cię zgwałcili... nigdy sobie tego nie wybaczę...

- Nic się nie stało, naprawdę. Nic mi nie jest. Wszystko jest w porządku. - odpowiedział i przytulił ją. Do uścisku dołączyły pozostałe wampiry, a mi zrobiło się cieplej na sercu i ten widok nawet w pewnym sensie mnie rozczulił. Ich rodzina była nareszcie w komplecie.

- Sonyia, właściwie to my powinniśmy Ci być wdzięczni. - zaczął Thomas. - Gdyby nie Twój pakt, to nie poznałbym miłości swojego życia. Mieliśmy w prawdzie wzloty i upadki, bywały ciężkie chwile, w których wątpiłem w Dylana i w swoje uczucia wobec niego, lecz zrozumiałem, że nie mogę do końca życia kochać Anny. Dostrzegłem w tym chłopaku coś, co zawróciło mi w głowie i nie mogłem przestać o nim myśleć.

- Zrozumiałem, że kocham Tommy'iego, gdy zobaczyłem go nad urwiskiem, z którego skoczył. Niewiele myśląc uczyniłem podobnie, bo nie chciałem żyć z myślą, że on się zabił z mojego powodu, ponieważ dokuczałem mu cały czas zamiast otwarcie porozmawiać o swoich uczuciach. - wtrąciłem i podszedłem do nich, po czym objąłem mojego chłopaka w pasie i czule go pocałowałem. - Jestem taki szczęśliwy, że go mam, a jeszcze bardziej moje serce raduje się na myśl, że jest bezpieczny i żaden skurwysyn go więcej nie dotknie.

- Nie wierzę, że jesteście razem... - wtrąciła pełna szoku i niedowierzania Sonyia. Spojrzeliśmy na nią wszyscy zdziwieni i nie sądziliśmy, że dziewczyna będzie miała z tym jakikolwiek problem.

- Musisz zrozumieć, że mieszkamy tu dobrowolnie. Nikt nas do tego nie zmusza. Dylan jest z Thomasem i nic tego nie zmieni. Tak samo Brad zakochany jest po uszy w Minho z wzajemnością. Nie możesz nas osądzać, Sonyia. - wtrącił Liam.

- Dobrze, że chociaż Ty się opamiętałeś i nie wpadłeś w ta miłosną pułapkę. - rzekła, a Liam spojrzał na nią zmieszanym wzrokiem.

- Bo wiesz... ja kocham Bercika... - zaczął nieśmiało, a ona otworzyła oczy ze zdziwienia.

- Ja pierdolę nie wierze. – prychnęła, a mnie jej zachowanie zaczęło coraz bardziej irytować. Rozumiem wszystko, ale nie to. Co jej przeszkadzają nasze związku? No chyba jako siostra powinna się cieszyć, że jej bracia w końcu znaleźli swoje drugie połówki.

- A ja kocham Liama i nikomu go nie oddam, więc nawet sobie nie myśl, że w jakikolwiek sposób popsujesz łączącą nas więź, bo wiedz, że wtedy pożałujesz. Pomimo tego, że wielokrotnie sobie dokuczaliśmy i się wyzywaliśmy, ale tego mi było potrzeba, abym zrozumiał, że jego uczucia wobec mnie są szczerze, szczególnie, że to on przemienił mnie w hybrydę i czuję jego cudowną krew w swoim ciele. Dla Liama jestem gotów oddać życie. - dodał Brett, po czym podszedł do swojego chłopaka od tyłu i objął go w pasie.

- Ja nie wierzę, to chyba jakiś żart. - powiedziała, a ja nie rozumiałem, o co tej dziewczynie chodzi. Ona zawsze była szurnięta, no ale teraz to mam podstawy aby sądzić, że chyba spierdoliła z psychiatryka.

- Sonyia, powiedz mi, dlaczego Ci przeszkadzają nasi partnerzy? - spytał Brad. - Nie cieszysz się z tego, że Thomas po 123 lata znalazł miłość? Nie cieszysz się z tego, że ja znalazłem kogoś, kto traktuje mnie z ogromnym uczuciem i jest dla mnie w stanie zrobić wszystko? Nie cieszy Cię fakt, że Liam również zakochał w Brett'cie i w końcu ustabilizuje swoje życie miłosne? Sonyia, co jest z Tobą?

- Rozumiem, że Brad jest gejem i spoko, akceptuję to, no ale że wy? – zapytała pełna szoku, a ja popatrzałem na nią zdziwiony. Co jej to przeszkadza, bo chyba nie rozumiem? Czy ona jest homofobem?

- Masz z tym jakiś problem? – spytał Brett.

- Przykro mi, że źle na nas patrzysz z powodu naszej orientacji. My byśmy Ciebie zaakceptowali taką, jaką jesteś. – wtrącił Brad. – Jest mi bardzo smutno, że nie cieszysz się z tego, że Dylmas i Briam są w końcu real. Tyle czasu na to czekałem. Nie jest istotne to, czy oni są mężczyznami, czy też nie. Liczy się ich szczęście, a Ty powinnaś to zaakceptować.

- Wiesz, to, że podpisaliśmy kiedyś pakt, nie zobowiązuje nas do tego, abyśmy traktowali ich z pogardą. Nasze uczucia są szczere i podczas Twojej nieobecności bardzo dużo się w naszym życiu wydarzyło i nawet nie zdajesz sobie sprawy, przez jakie próby musieliśmy przejść. – wtrącił Minho, a ja poparłem przyjaciela. Dziewczyna spojrzała na nas pełna szoku i zakłopotania, lecz po chwili jej postawa znacznie się rozluźniła.

- Przepraszam Was. – rzekła ze skruchą. – Ja po prostu myślałam, że oni was zmuszają do tego... w końcu ten pakt... oh, teraz rozumiem, że jednak, że jest to prawdziwe...

- Żebyś wiedziała, że prawdziwe. O pakcie zapomnieliśmy i doszliśmy do wniosku, że uczucia są dla nas ważniejsze, niż jakiś durny papier, szczególnie, że Tommy spodobał mi się od pierwszego wejrzenia, podobnie jak Brad Minho oraz Liam Brett'owi. Ten pakt dla nas to była tylko przykrywka, aby móc ich poznać lepiej. Nie mieliśmy zamiaru ich krzywdzić, co najwyżej tylko przedrzeźniać. – wtrąciłem mając już dość jej oskarżeń i mam nadzieję, że wyjaśniłem jej przejrzyście całą sytuację.

- Pamiętam, jak kazałeś mi kurwa stać w tym jebanym kącie. – powiedział Tommy i spojrzał na mnie z wyrzutem, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się na te wspomnienia, gdy blondyn stał obrażony przy telewizorze, a w jego oczach malował się wtedy czysty mord.

- Tommy, jeśli będziesz dalej niegrzecznym, to znowu będziesz stał w kącie... - wymruczałem mu do ucha, po czym złapałem go w pasie i przyciągnąłem do siebie. – Ewentualnie znowu Cię przywiąże do tego wspaniałego stołu, który trzymamy w naszej piwnicy...

- Jakiego stołu? – spytał Brett i spojrzał na nas. – Czy ja o czymś nie wiem?

- Przynieśliście do was kupiony przez mojego durnego brata stół do rozciągania? – spytała Sonyia, a ja uśmiechnąłem się lubieżnie widząc zakłopotanie w oczach blondyna.

- Powiedzmy, że ten stół bardzo mi się przydał w ostatnim czasie. – rzekłem i zlustrowałem mojego słodziaka wzrokiem, który przywalił mi dość boleśnie w ramię. – Auć, za co to? – spytałm z udawanym wyrzutem.

- Za bycie debilem. – stwierdził i obraził się.

- Mam nadzieję, że pożyczycie stół, bo z chęcią go wypróbujemy z Liamem. – powiedział Brett, na co jego chłopak natychmiast zareagował.

- Wcale nie! – wtrącił.

- Oh skarbie, nie spodobało Ci się ostatnim razem? – wymruczał Brett, a my spojrzeliśmy na nich zdziwieni. Chyba jakaś gruba akcja się szykowała.

- Szczerze, to wolałbym zostać skuty w te fajne łańcuchy, które widzą u was na ścianie, niż leżeć na stole. – powiedział wampir, a Brett roześmiał się i przytulił go do siebie pozostawiając Sonyię w niemałym szoku.

- Przepraszam. Ja naprawdę was zaakceptuję, jeśli to, co mówicie to prawda, tylko błagam, nie chcę znać waszych intymnych szczegółów. – powiedziała szybko i spojrzała na nas błagalnym wzrokiem, a my roześmialiśmy się na jej reakcję.

- To jest prawda, że nasze uczucia są szczere. – dodał Minho. – Nie wyobrażam sobie życia bez Brada. Zrobię dla niego wszystko i nie pozwolę go więcej skrzywdzić. Zawiodłem jego i was, że nie dopilnowałem, abyście pozostali w domu i pozwoliłem, abyście po siostrę poszli sami, bez nas.

- To nie Twoja wina, kochanie. – powiedział natychmiast wampir i objął jego twarz w dłonie. – Naprawdę nic się nie stało. Nie martw się o mnie. Kocham tylko Ciebie i ten gwałt nie zmieni mych uczuć wobec Ciebie, Minho. Uwielbiam, gdy mnie całujesz, dotykasz, gdy się ze mną kochasz i ogólnie wszystko w Tobie, więc nie martw się, bo nigdy z tego nie zrezygnuję przez jakiegoś obrzydliwego typa. On nie stanie pomiędzy nami.

- Mam nadzieję, że Ciebie nikt nie dotykał. – wtrącił surowo Brett i spojrzał w oczy Liama.

- Ty mnie teraz dotykasz. – powiedział Liam i spojrzał mu lubieżnie w oczy.

- Jak chcesz, to Cię mogę całego zmacać... - wyszeptał mu do ucha, na co chłopak uśmiechnął się seksownie.

- Przestańcie, proszę... - powiedziała Sonyia i skrzywiła się. – Litości, nie mam ochoty oglądać więcej żadnego seksu do końca swojego życia.

- W sumie, to jestem głodny. – wtrącił Liam. – Nie pogardziłbym jakaś smaczną B Rh minus, ewentualnie jakąś smaczną hybrydą...

- Ja Ci dam hybrydę. – skarcił do Brett, po czym walnął go w ramię. Chłopcy zaczęli się dziecinnie okładać pięściami, aż w końcu przewrócili się w taki sposób©, że Liam wylądował na moim przyjacielu. Tommy roześmiał się i wtulił się w moją klatkę piersiową, a Minho z Bradem poszli do lodówki robią razem jakieś jedzenie. Zaoferowałem Sonyi swoją łazienkę, z której dziewczyna chętni skorzystała. Z racji tego, że nie mieliśmy damskich ubrań w domu, powiedziałem, że może wybrać sobie czyjekolwiek ciuchy. Wampirzyca udała się na górę, a my pomogliśmy Brainho robić kolację.

Czułem się bardzo szczęśliwy wiedząc, że mam u swego boku Tommy'iego, który odzyskał siostrę oraz przyjaciół, którzy podobnie jak ja znaleźli swoje szczęście.

Następnego dnia wstaliśmy dość późno. W między czasie, gdy my spaliśmy wampiry zdążyły się nagadać ze swoją siostrą i nadrobić stracony czas. Myślę, że ich konflikty zostały w końcu załagodzone. Sonyia przeprosiła nas szczerze za swoje wczorajsze zachowanie. Postanowiła, że zamieszka samotnie w ich starym domu i będzie nas co jakiś czas odwiedzać. Minho Brad i Liam postanowili pojechać z dziewczyną i pomóc jej urządzić mieszkanie.

Gdy chcieli wychodzić poczułem zapach dwóch wilkołaków oraz hybrydy, podobnie jak pozostali mieszkańcy. Zobaczyłem, że drzwi od naszego domu bez wcześniejszego pukania otwierają się, ukazując nam mojego najlepszego przyjaciela Scott'a trzymającego się za rękę z wysokim, umięśnionym mężczyzną, po trzydziestce, o ciemnych oczach i czarnych włosach, którym był Jeff oraz skutego w łańcuchy, prawie, że nagiego mężczyznę, który był głową nielegalnej organizacji sprzedającej żywy towar. Moje serce zabiło szybciej ze złości widząc jego przebrzydłą twarz.

- Czy Ty nie umiesz pukać? – spytał z uśmiechem Brett, na co Jeff natychmiast odpowiedział.

- Zależy kogo. – stwierdził z pewnym siebie wyrazem twarzy, na co Scott zrobił wkurzona minę i uderzył go w brzuch. Mężczyzna się skrzywił i skarcił go wzrokiem. – Scott, bo dostaniesz karę. – wymamrotał groźnym tonem, lecz na moim przyjacielu jak zwykle nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, bo z natury był osobą upartą i lubi koniecznie stawiać na swoim. 

- To nie mów takich rzeczy, bo jestem zazdrosny. – fuknął zdegustowany, na co zaśmiałem się.

- Co Cię do nas sprowadza? – zapytałem spoglądając na mężczyzn.

- Postanowiłem wyprowadzić pieska na spacer i pomyślałem, że należy mu się kara, bo był bardzo niegrzeczny. – stwierdził pełnym nienawiści i przebiegłości głosem, a ja uśmiechnąłem na widok faceta, który miał założoną na szyi srebrną obrożę, a jego ręce i nogi skute były również srebrnymi, palącymi go łańcuchami. Jeff w ręku trzymał efektowną smycz, a mężczyzna chodził na czworaka niczym prawdziwy zwierz. Nawet nie zrobiło mi się go szkoda, bo to on więził Sonyię oraz porwał naszych ukochanych, a także Scott'a, co nie uszło mu płazem.

- Co masz na myśli? – zapytał zainteresowany jego poczynaniami Minho. Widziałem w oczach pozostałych domowników odrazę dla tego gnoja, który śmiał porwać naszych chłopców i ich siostrę. 

- Cóż, pozwoliłem wam ukarać zwycięzców licytacji, a kompletnie zapomniałem o Albercie, ale to chyba dlatego, że najpierw ja chciałem mu wymierzyć karę za dotknięcie bez mojej zgody Scott'a i uprowadzenie go. – powiedział beznamiętnym głosem Jeff. – Uważam, że macie wszyscy prawo również mu wymierzyć karę, dlatego ściągnąłem gnoja z palu i przyprowadziłem do was. Zasłużył na wszystko i możecie mu zrobić co tylko chcecie. – dodał, a ja spojrzałem w oczy Alberta, czy jak on tam miał i przez chwilę zrobiło mi się go szkoda, lecz gdy pomyślałem o tym, że sprzedawał niewinne wampiry i wilkołaki jakimś zwyrodnialcom, to od razu mi przeszło.

- Wiem! – krzyknął Tommy, po czym wbiegł jak opętany do piwnicy i po chwili wrócił do salonu, stawiając na środku swoje słynne krzesło elektryczne. – Usmażymy go! – podekscytował się i widziałem w jego oczach radość na samą myśl, że w końcu będzie mógł użyć swojego wymarzonego przedmiotu. Nie miałem serca mu odmówić przyjemności. Zobaczyłem zdziwiony wyraz twarzy hybrydy.

- Skąd on ma krzesło elektryczne? – spytał zdziwiony mężczyzna i wskazał palcem na przedmiot. – A przede wszystkim, po co mu ono?

- Mój brat podnieca się starodawnymi metodami tortur. W piwnicy ma pełno tych gratów. - stwierdziła beznamiętnym tonem Sonyia, a hybryda spoglądał na niego zaciekawionym wzrokiem. 

- Cóż, pamiętam, jak Tommy i Liam mnie porwali, jak później okazało się, niesłusznie, po czym mój piękny słodziak chciał mnie na nim usmażyć, ale jego przyjaciele go powstrzymali i jakoś tak wyszło, że... 

- Zaraz. – przerwał mi Jeff. – Czyli wy się poznaliście dlatego, że zostałeś porwany przez przypadek, a Twój chłopak chciał Cię, mam rozumieć smażyć na tym krześle, a potem zostaliście parą?

- Mniej więcej. – powiedział z uśmiechem Tommy, a Jeff spojrzał w niemałym szoku na nas, podobnie jak Sonyia, która chyba jednak nie wszystko wiedziała. - Tak w między czasie aresztowali nas, potem Dylan mi dokuczał, a ja chciałem się z tego powodu zabić, skacząc z urwiska i... 

Nie dokończył, ponieważ jego wypowiedź przerwał mu Jeff. 

- Jesteście pokurwieni, ale podoba mi się to i was lubię. – stwierdził, a ja uśmiechnąłem się na jego słowa. Zobaczyłem, jak Scott wtula się w Jeff'a, który obejmuje go czule i cieszyłem się, że przyjaciel jednak się do niego przekonał. Pomimo tego, że chciał zabić Minho, a potem mnie porwał, to był całkiem w porządku i dało się z nim normalnie porozmawiać. 

Tommy w tym czasie podłączał swoje krzesło elektryczne do kontaktu i zaczął szukać przełącznika. Pozostali zgodzili się, aby usmażyć Alberta. Mój piękny chłopak poprosił Jeff'a o posadzenie tego skurwiela na krześle. Został on przypięty metalowymi obręczami oraz skórzanymi pasami, a na jego głowę umiejscowiono stalowy hełm, natomiast na nogę przymocowano metalowy pierścień służący jako elektroda.

- I tak wrócisz na pal, więc nie patrz się tak. – fuknął Jeff i obdarował go morderczym wzrokiem. – Nie będę Cię leczyć, więc pozdychasz sobie chwilę przypieczony. I jeszcze wystawię Cię na słońce. Dopiero jak będziesz bliski zgonu, to ktoś Cię wyleczy. Nie martw się, nie zostaniesz hybrydą. Już a tego dopilnuję. Będziesz cierpiał za łamanie moich rozkazów. 

Skrzywiłem się lekko na samą myśl o tym, co on musi czuć, ale należało mu się.

- Gotowi? – usłyszałem szyderczy głos Tommy'iego, który kręcił się niespokojnie po salonie z radości, bo nie mógł się doczekać, a ten facet w końcu zacznie się smażyć.

- Dajesz. – powiedział zaciekawiony tym wszystkim Jeff, a mój chłopak mruczał pod nosem, na ile woltów ustawić napięcie. Początkowo za wspólną naradą dał tysiąc osiemset i wcisnął guzik. Zobaczyliśmy, jak chłopak zaczął wrzeszczeć kręcąc się niespokojnie na siedzeniu i poczuliśmy woń palonej skóry oraz włosów.

- Mało. – stwierdził znudzony blondyn i co chwilę zwiększał napięcie o sto woltów, aż doszedł do dwóch tysięcy sześciuset. Albert krzyczał z bólu, a na jego skórze pojawiły się rany. Chłopak był wilkołakiem, więc tak szybko od krzesła nie umrze. Cały się trząsł, a myśmy widzieli delikatne, niebieskie impulsy elektryczne śmigające po jego ciele. Całe szczęście, że mój słodziak nie chciał mnie na nim smażyć.

- Thom, musisz mi je pożyczyć. Zdecydowanie chcę je mieć w swoich lochu. – powiedział zafascynowany Jeff. – Albo chociaż daj namiary, skąd mogę takie wziąć.

- Nie kupisz sobie takiego krzesła! – oburzył się Scott.

- Dlaczego? – zapytał zdziwiony Jeff.

- Bo nie będziesz robił nic innego, jak tylko smażył wszystkich dookoła. – powiedział z wyrzutem, a Jeff uśmiechnął się i pocałował go.

- Najwięcej czasu i tak zajmie mi bzykanko z Tobą, więc nie musisz być zazdrosny o krzesło elektryczne. – wymruczał mu do ucha, na co Scott zrobił się czerwony na twarzy, lecz nie odezwał się.

- Cudeńko moje najukochańsze. Krzesełko działa jak natura chciała. – zafascynował się Tommy przerywając im kłótnię i wyłączył je widząc, że Albert jest cały czerwony i przypieczony. W całym pomieszczeniu było czuć zapach spalenizny. Odpięliśmy Alberta, a Jeff ponownie założył mu kajdany i smycz, po czym z zadowoleniem pożegnali się z nami, a Minho z Sonyią, Liamem, Brett'em i Bradem pojechali do mieszkania. 

Blondyn odstawił bezpiecznie swoje krzesełko do piwnicy, a ja przez chwilę poczułem się o nie zazdrosny, bo nawet ze mną nigdy nie obchodził się tak delikatnie, jak z tym krzesłem. Pamiętam, jak dwa razy upuścił mnie na ziemię, gdy wracaliśmy z urwiska. Postanowiłem, że spędzę czas z Tommy'm, więc przerzuciłem go sobie przez ramię i zaniosłem do swojej sypialni, aby mógł mi pięknie udowodnić, że to ja jestem na pierwszym miejscu w jego życiu.   

Kocham go i nic tego nie zmieni. Jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem i wiem jedno. 

Chcę z nim być do końca świata i jeden dzień dłużej. 

Notatka od autorki:

Na koniec ff chciałam Wam dam rozdział, w którym Tommy w końcu mógł użyć swoje ukochane krzesło elektryczne ♥

Kochani, jutro lub we wtorek będzie finałowy rozdział, bo nie wiem kiedy go napiszę, mam jeszcze do zrobienia pracę na zaliczenie z mobbingu, a dziś idę do kina z przyjaciółką na Avengers: Infinity War, lecz mogę Was zapewnić, że w finale Przypadkowego Porwania pojawią się nieoczekiwane zwroty akcji ♥

Dziękuję wszystkim za komentarze, za gwiazdki, a przede wszystkim za to, że wytrwaliście do końca ♥

Zachęcam do czytania mojego nowego ff ,,W objęciach nocy" ♥

Miłego! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top