Rozdział 35.
Perspektywa: Dylan.
Dziewczyna obdarowała mnie jadowitym spojrzeniem i zbliżała się do mnie trzymając w ręku wspomniany wcześniej przedmiot. Przestraszyłem się trochę, lecz nie chciałem jej tego okazać. Ona nie jest tego warta. Nigdy nie ukorzę się przed kimś takim, jak ona. Moje serce należy tylko do Tommy'iego.
- Nie musimy tego robić. – powiedziała i spojrzała prosto w oczy, a następnie zdjęła chustę z moich ust, co umożliwiło mi rozmowę z nią. Szczerze, to wolałbym milczeć i być znowu zakneblowany.
Czyżby? Prędzej dam się wypatroszyć, niż ponownie się z nią pocałuję. Szczególnie, że od niej śmierdzi.
- Ta? – prychnąłem z pogardą. Ciekawe.
- Po prostu przyznaj się, że Tommy to był Twój życiowy błąd i okaż mi miłość, to Cię wypuszczę i będziemy ze sobą do końca życia. – powiedziała pewnym siebie głosem przystawiając mi do szyi nóż.
- Prędzej wsadzę sobie srebrną tyczkę w dupę, niż z Tobą będę. – odpowiedziałem i wyzywająco spojrzałem jej w oczy, na co dziewczyna zdziwiła się. – Prędzej dam się zabić, niż wyprę się swojej miłości do Tommy'iego.
- Ohh Dyluś... - rzekła i oblizała usta przegryzając wargę, co w jej wykonaniu nie było ani trochę kuszące, bądź też seksowne.
- Umyłabyś zęby, bo wali Ci z paszczy na kilometr. Nie zbliżaj się do mnie więcej, ok? Nie chciałbym skonać z tego smrodu. – rzuciłem i to był z mojej strony duży błąd. Kilku mężczyzn zaśmiało się, a Teresy oczy zrobiły się ciemnoczerwone, co oznaczało, że jest mocno rozgniewana. Poczułem, jak dostaję z pięści wprost w nos. Krzyknąłem, ponieważ jej cios był bolesny. Złamała mi nos przez to. Dziewczyna nie odpuszczała i uderzyła mnie jeszcze z pięć razy w twarz. Czułem, że puchnę i pewnie mam mnóstwo siniaków pod okiem i na polikach.
- Ty chuju. – wysyczała i poczułem, jak srebrne ostrze wypala moją skórę. Teresa rozcięła mi rękę, a z rany lała się krew. Bolało potwornie. Nie przestawała i cięła jak oszalała moje ciało. Starałem się nie krzyczeć, lecz tych ran było za wiele. Gdyby używała czegoś, co nie było ze srebra, zapewne bym się nie oburzył, lecz to potwornie mnie raniło i osłabiało.
- Zostaw mnie w spokoju, wariatko! – krzyknąłem wściekły nie mogąc już znieśc tego więcej.
Czy ona na pewno nie spierdoliła z psychiatryka?! Chyba zadzwonię i zgłoszę odnalezienie ich pacjentki.
- Dość tego. – zdenerwowała się Brenda i postanowiła zapanować nad sytuacją. – Uspokój się już, kochana. – powiedziała przytuliła swoją przyjaciółkę, a następnie podeszła do mnie. - Nie będziesz wiece obrażał Teresy, ty nic nie warty śmieciu.
Dziewczyna ponownie zakneblowała mi usta czarną chustką, którą zwinęła w rulon i bardzo ciasno związała mi z tyłu głowy. Szczerze wolałem, jak wiązał i kneblował mnie Tommy, bo nie dość, że był cholernie seksowny, to jeszcze w dodatku podniecało mnie to, lecz gdy robiła to Brenda, to miałem ochotę oderwać jej łeb.
- I co z nim zrobimy? – spytała jakaś szatynka. – Jeff się wściekł, że nie złapaliście Minho tylko Dylana.
- Zabijmy go kurwa i będzie po problemie. – powiedział dowódca wampirów, a Teresa przywaliła temu facetowi prosto w twarz, czego ten się nie spodziewał po niej.
- Nie pozwalam! – huknęła zirytowana. – On jest mój i ja będę decydowała o jego życiu!
- Nie jesteś od podejmowania decyzji, idiotko! – skarcił ją i gniewnie spojrzeli sobie w oczy.
- On nawet Cię nie chcę! – dodał drugi wampir i po chwili dostał porządnego kopa prosto w jaja.
Auć. To musiało boleć.
Spojrzałem na niego i mentalnie również poczułem ból w kroczu. Chłopak złapał się za swojego obolałego penisa, a następnie upadł na kolana, a z jego oczu popłynęły łzy. Boże, naprawdę zrobiło mi się go szkoda. Serio. Co ten biedny chłop jej zawinił? Przecież powiedział prawdę i za to ma u mnie plusa! Co jak co, ale męska emocjonalna więź w kryzysowych sytuacjach to podstawa. Łączę się z nim w bólu. W sumie, to nie tylko ja, ponieważ pozostali mężczyźni zrobili miny jak by również czuli to, co on.
I to się nazywa męska solidarność.
- Ty kurwo... - wysyczał wściekły i gniewnie na nią spojrzał.
- Przegięłaś, zdziro. – powiedział jego przyjaciel i wskazał na leżącego chłopaka. – Zobacz, co narobiłaś! On tu teraz umiera w bólu i cierpieniu!
- Boże, nic mu nie jest. – wtrąciła się Brenda i wymachiwała rękoma, która chyba nie rozumiała powagi sytuacji. – No przecież fiut mu nie odpadnie.
- No właśnie. – poprała ją Teresa. – Co się tak pieklicie?
- Boże, baby i ich pierdolone jajniki. – stwierdził dowódca wampirów i pokiwał zniesmaczony i zażenowany głową.
- Kobiety nie powinny mieć prawa głosu! – wtrącił jakiś koleś, który jak się okazało, był człowiekiem. – A szczególnie Teresa.
- Milcz, bo złamię Ci kark. – syknęła.
- Ty! – warknął lider i stanął przed nim. – Nawet nie próbuj, bo wypatroszę tego Twojego kundla.
- Nawet się nie waż, debilu! – warknęła, a ich twarze dzieliły centymetry. – Miałeś złapać Minho, a nie Dylana, więc tamtego zboczeńca patrosz, a nie mojego słodkiego Dylusia!
- Wypadek przy pracy. – odpowiedział natychmiast.
- Porwanie nie tej osoby co trzeba nazywasz wypadkiem przy pracy?! – żachnęła się oburzona Brenda – Jesteście żałośni. Idę tu przyprowadzić Brett'a, bo nie mogę was już znieść.
- Pomóc Ci? – spytała natychmiast ta szatynka, co już się odzywała.
- Przyda mi się wsparcie. – odpowiedziała krótkowłosa.
- To ja też pomogę. – wtrąciła się afro-dziewczyna i w trójkę wyszły z magazynu.
- Boże, baby wszędzie muszą chodzić razem. – skomentował jakiś łowca i przeładował swój karabin.
- Nie jesteśmy bardziej żałośni niż wy. – skwitował lider. – Dałyście się z Brendą aresztować policji, a nam wypominacie tą małą wpadkę. My chociaż nie gniliśmy w pierdlu.
- Bo na nas donieśli, do kurwy nędzy! – krzyknęła Teresa.
- To nie zmienia faktu, że jesteście zjebane! – wrzasnął jakiś rosły wampir. – Boże, gdzie ten Jeff miał oczy zadając się z wami.
- Odszczekaj to! – warknęła Teresa.
- Sklej wargi, mała. – powiedział jakiś szatyn, który stał pod ścianą. – Najlepiej te na dole, bo jebiesz.
- Nie żyjesz już! – fuknęła i rzuciła się na tego biednego chłopaka, który, no kurwa mać, miał rację! Między nimi doszło do szarpaniny i ostrej walki. Muszę przyznać, że Teresa ma krzepę. Gdybym teraz nie był związany, to pomógłbym temu biedakowi obronić się przed tą śmierdzącą wariatką. Może i mnie porwali, i nie chcieli wypuścić, ale też nie lubili Teresy, i też ich wkurwiała. A jak to mówią „wróg Twojego wroga jest Twoim przyjacielem". Myślę, że nawet bym im odpuścił zemstę za to porwanie, bo w sumie zrobili to nieświadomie, bo się pomylili. Chociaż w sumie chcieli uprowadzić Minho, za co powinienem ich zabić, no ale jak już mówiłem, na razie wrogiem numer jeden jest ta paskudna wampirzyca. No i też jeden na kilkunastu to byłby głupi wybór.
- Zabijmy go kurwa i spierdalajmy stąd. – powiedział kolejny.
Ej, bo się pogniewamy.
- Albo zostawmy i spierdalajmy. – dopowiedział po chwili.
No już lepszy, niż poprzedni pomysł.
- Po moim trupie! – warknęła Teresa.
Byłoby fajnie zobaczyć jej trupa. Choć ona codziennie tak wygląda. Bałbym się ujrzeć ją bez makijażu. To by była dopiero nocna mara.
- Jak chcesz kurwa mać babrać się w tym gównie, to proszę bardzo. – rzekł stanowczo lider. – Ja wypełniłem zadanie i nie mam zamiaru dalej się w to mieszać.
- Spierdoliłeś to zadanie, ty idioto! – wrzasnęła długowłosa dziewczyna.
- Zabijmy tą debilkę, a tego zioma uwolnijmy. – powiedział jakiś chłopak w dredach, a ja w sumie to go popieram. Normalnie bym mu przybił piątkę, gdybym mógł. Teresie również. Ale w twarz. Najlepiej solidnym krzesłem. Takim elektrycznym. Włączonym.
- Zaraz Ciebie zabiję! – huknęła wściekła.
Kurwa, niech ona zmieni płytę, bo nie mogę słuchać jej powtarzającego się pierdolenia... Ciągle tylko gada, ze kogoś zabije, a w tym kierunku nic nie robi... To zaczyna być już uciążliwe i nudne...
- ZAMKNIJ KURWA TEN RYJ! – wrzasnął dowódca wampirów tak głośno, że na chwilę Teresa się uciszyła.
Nareszcie ktoś się porządnie na tą wariatkę wydarł. Mam dość jej pieprzenia.
- Jak śmiesz podnosić na mnie głos?! – oburzyła się po chwili.
- Mam dość Twojej osoby i Twojego paplania! – huknął. – Jesteś pierdoloną upośledzoną paranoityczką!
- Paranoiczką, kretynie. – skomentowała.
- Widzisz? Mówiłem. Sama się przyznałaś do tego. – odpowiedział, a ona wybałuszyła oczy ze zdziwienia, bo chłopak najwidoczniej celowo przekręcił ten wyraz, aby móc z niej zadrwić. Jego koledzy roześmiali się, a dziewczyna chciała się chyba na niego rzucić.
- Wpierdolę Ci. – powiedziała i rzuciła się na niego, lecz przyjaciele wampira złapali ją za ręce i nie pozwolili jej dotknąć swojego przywódcy.
- Jaka dzikuska, Boże. – skomentował ktoś.
- Pierdol się! – warknęła.
- Na pewno nie z Tobą, paskudo. – dodał jakiś facet i miał rację. Normalnie w tej sytuacji to jestem w stanie ich wszystkich polubić. Nawet tego lidera, mimo, że groził mi śmiercią.
- Ty... - dziewczyna chciała go najwidoczniej wyzwać, lecz nie było jej to dane, ponieważ dostrzegłem znajomą postać.
- DOŚĆ TEGO. – usłyszałem donośny krzyk Jeff'a i zobaczyłem, jak wilkołak wchodzi do środka i jest rozwścieczony tym, co tu zobaczył.
- Dzień dobry Panu. – przywitał się kulturalnie dowódca wampirzej bandy.
- Co tu się do jasnej cholery odpierdala?! – huknął i zmierzył wszystkich po kolei wzrokiem. – Zostawiłem was dosłownie na dwie godziny, a już zdążyliście się prawie pozabijać! Czy wam potrzebna jest niańka?!
- Oni mnie obrażali! – wtrąciła się energicznie Teresa.
- Kogo to kuźwa obchodzi, że Cię obrażali?! – skarcił ją, a ona natychmiast zamilkła. Wow. Nie spodziewałem się tego po nim. Chyba go nawet polubię.
– Pytam jeszcze raz. Co tu się do jasnej choler odpierdala?!
Po tym pytaniu wszyscy zaczęli energicznie się wydzierać, próbując najlogiczniej i najdokładniej wyjaśnić Jeff'owi zaistniałą sytuację. Przekrzykiwali się w niebogłosy, a w szczególności Teresa i lider wampirów, ponieważ oboje chcieli, aby to on uwierzył właśnie im. Po minie Jeff'a wywnioskowałem, że nie jest skory dać wiar żadnemu z nich. Wilkołak spojrzał na nich wściekle i przybił sobie zdołowany facepalma. Krzyczał na nich, aby się uciszyli, lecz to było na marne, bo Nawe go nie słyszeli. Zobaczyłem, że wyciąga zza paska spodni pistolet i strzela kilka razy w sufit.
Szkoda, że nie w Pierdolesę.
Wszyscy nagle ucichli i spojrzeli na niego w szoku.
- Nareszcie spokój. – fuknął zdenerwowany chowając broń.
- Ja Ci to wyjaśnię... - zaczęła spokojnie Teresa, lecz on jej przerwał.
- Pierdole Ciebie i Twoje wyjaśnienia. – warknął zdegustowany. – Wiesz co? Jednak nie. Ciebie nie mam zamiaru pierdolić, bo jesteś brzydka i ma za małe cycki i za płaską dupę, ale wyjaśnienia już prędzej, więc milcz i nie odzywaj się, bo zajebie.
- Dobrze powiedziane! – poparł go boss mafii wampirów, a ten spojrzał na niego gniewnie. Mężczyzna natychmiast ucichł.
- Mam zamiast dowiedzieć się, co tu się odkurwia, więc w tym celu spytam jego. – Jeff wskazał na mnie, a ja zaszokowałem się, że ktokolwiek raczył zainteresować się moją osobą w przeciągu ostatnich dwóch godzin, odkąd Teresa mnie pocięła, a Brenda poszła przyprowadzić Brett'a. Moje rany dalej nie zagoiły się.
Wilkołak podszedł do mnie i chciał ściągnąć mi chustę z ust, lecz gdy zobaczył moją posiniaczoną twarz oraz pocięte ciało, to zdębiał i wybałuszył oczy. Zobaczyłem, że wściekły wciąga powietrze do płuc. Pogładził mój policzek dłonią, a następnie złapał moją szczękę na co syknąłem. Nie było to wprawdzie jakoś mocno, ale bolało mnie od ciosów Teresy.
- KTO GO TAK KURWA ZAŁATWIŁ?! – huknął, aż się wystraszyłem i podskoczyłem ze strachu. Jeff wskazał na mnie palcem i gniewnie obserwował obecne tu osoby bardzo przenikliwie.
Minęły dwie lub trzy minuty, a wszyscy unikali wrogiego spojrzenia ich nadrzędnego szefa. Jeff wkurwił się jeszcze bardziej, a jego oczy przybrały intensywnie złotą barwę.
- CZY NIKT KURWA NIE POTRAFI NAGLE MÓWIĆ?! – ponownie huknął, a połowa z nas znowu wzdrygnęła się ze strachu. Ten facet normalnie mnie przerażał, ale jedno to trzeba mu przyznać. Umiał zapanować nad chaosem i miał jaja, że wszyscy się go słuchają. Nawet ta zjebana Pierdolesa, która jest opętana.
Boże, on zdecydowanie powinien pić meliskę na uspokojenie. W tym tempie zejdzie na zawał przed trzydziestką.
- PRZED CHWILĄ DARLIŚCIE RYJE JAK POJEBUSY, A TERAZ NAGLE CISZA?!
- To ona! – powiedział w strachu i w obawie przed nim jakiś wampir, młody i najprawdopodobniej świeżo przemieniony.
- On kłamie! – zaooponowała temu stwierdzeniu Teresa. – To Chris!
- Co kurwa na mnie zwalasz, kretynko?! – fuknął zirytowany.
- DOŚĆ! – ponownie wrzasnął Jeff i westchnął głęboko pocierając sobie czoło. Widać było po nim, że jest zmęczony i ledwo powstrzymuje się przed rozszarpaniem całej tej gromady.
No i ja mu się wcale nie dziwię.
Wilkołak rozejrzał się po magazynie i zmarszczył czoło. Widać było, że coś mu tutaj nie pasowało.
- Gdzie jest, kuźwa, Brenda i te dwie debilki?! – spytał niezadowolony brakiem ich obecności.
- O kim mówisz? – spytał mężczyzna w dredach.
- No o tej pierdolonej Brendzie i dwóch sukach. Diddy, Lydii, Srydii, czy jak ona się tam zwała i tej afro. – wyjaśnił wściekły.
- Hariette...
- W chuju mam jak ona się nazywa! – krzyknął. – Gdzie są te trzy głupie cipy?!
- Brenda i te dwie poszły przyprowadzić tutaj Brett'a i...
- NO NIECH WAS CHUJ STRZELI! – wrzasnął i widać było po nim, że miał definitywnie dość tej całej sytuacji. Wilkołak spojrzał na mnie, a następnie odwrócił się w stronę swoich kompanów.
- Chris. – powiedział stanowczo. – Wyjaśnij mi, co tu się dzieję i lepiej, abyś mówił prawdę.
- Czemu on ma wyjaśniać, a nie ja?! – fuknęła oburzona Teresa.
- Bo jesteś gorsza od HIV-a. – powiedział, a ona zmierzyła go wściekle wzrokiem. – A teraz morda i daj mu mówić.
- No więc zaczęło się od tego, że Dylan powiedział, że wolałby umrzeć niż być z Teresą. Potem dodał, że jebie jej z ryja i...
- Miał rację. – poparł mnie Jeff, a dziewczyna tylko fuknęła zirytowana. – Kontynuuj.
- Więc Teresa pobiła go i pocięła srebrnym sztyletem. Potem zaczęła się z nami wyzywać i nawet biednego Alexa kopnęła w jaja!
- No pojebana. – skomentował zdegustowany Jeff i skrzywił się podobnie jak my na to bolesne wspomnienie. Biedne jajeczka Alexa. Dobrze, że moje są całe, bo bym chyba tego nie zniósł. – Kontynuuj.
- Potem się najprościej w świecie kłóciliśmy, a Brenda stwierdziła, że ma nas dość i poszła po Brett'a...
- Nie wiem, kto tej suce pozwolił wyjść, ale przekażcie jej, że jak ją dorwę, to wypatroszę jak rybę. – skomentował.
- On kłamie! – oburzyła się Teresa, a Jeff przywalił jej siarczyście w twarz.
- Czy ty się teraz w końcu zamkniesz?! – zdenerwował się ledwo powstrzymując się przed zabiciem Teresy.
- O co ci chodzi?! – krzyknęła. – Po czyjej ty kurwa jesteś stronie?!
- Od tej chwili po niczyjej, kurwa! – huknął. – Chcesz coś zrobić dobrze, to zrób to sam! Nie ma co na nikogo liczyć! Spierdoliliście najprostsze kurwa zadanie na świecie! Wypierdalam i nie zamierzam tu więcej wracać! Mam dość waszej ułomności, debilizmu, nie profesjonalizmu, a przede wszystkim Twojej szkaradnej mordy i niewyżytej pizdy Brendy!
- Masz coś do mojej pizdy, chuju? – usłyszałem głoś wściekłej krótkowłosej dziewczyny.
- Mam kurwa. – powiedział, a ona nie odpowiedziała. – Gdzie jest Twój cudowny Brett, co?
- Zazdrosny? – spytała, a chłopak roześmiał się i pokiwał głową.
- Bardziej byłbym zazdrosny o niego, niż o Ciebie. – zripostował ją, a dziewczyna gniewnie się na niego spojrzała.
- Na nas szmato zganiasz, ze nie umiemy uprowadzić prawidłowego wilkołaka, a sama wróciłaś z niczym, frajerko. – powiedział jakiś koleś a reszta go poparła.
- Morda, kutasiarzu. – fuknęła.
- Co, stchórzyłaś? A może Twój Brett okazał się być silniejszy od Ciebie i uciekłaś z krzykiem, hm?
- Zamknij mordę. – krzyknęła Teresa.
- A ty mogłabyś zamknąć swoją, bo Twoja paplanina nikomu tu nie służy.
- Nienawidzę Cię, Jeff. – skomentowała jego słowa Teresa.
- A Ciebie wszyscy nienawidzą. – powiedział i kierował się w stronę wyjścia, bo nie mógł już dłużej z nimi wytrzymać.
- Nie bardziej, niż Ciebie. – fuknęła.
- Tak? – zdziwił się. – Ktoś z obecnych tutaj nienawidzi Teresy niech podniesie rękę w górę, jeżeli się ze mną zgadza.
Powiedział Jeff i jego ręka wystrzeliła w górę. Po chwili praktycznie wszyscy faceci podnieśli ręce w górę gdybym mógł, to również bym to zrobił.
- Widzisz? – powiedział radośnie. – Jesteś zjebana i w dodatku brzydka. A teraz radź sobie sama, bo mam dość Twojej gęby na dzisiaj.
Jeff w pośpiechu wyszedł z magazynu i zostawił nas samych. Teresa od razu zaczęła się kłócić z dowódcą wampirów o dominację. Miałem dość ich krzyków i chciałem, aby Jeff tutaj wrócił i znowu uciszył ten cały zgromadzony pierdolnik.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top