Rozdział 28.

Perspektywa: Brett

Zobaczyłem, że Thomas wkurwiony idzie do salonu, a ja gnojowi chciałem już coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie, bo bolała mnie głowa i po prostu miałem jebitnego kaca, który uniemożliwiał mi logiczne myślenie.

Co się kurwa wczoraj wydarzyło?

Próbowałem jakoś posklejać w całość wczorajszą noc, lecz jedyne, co pamiętam, to to, że Liam chciał mi udowodnić, że jest fajny i się napił ze mną whiskey. Po kilku kieliszkach odpadłem i stanowczo było to dla mnie za dużo, już nie wspominając o wampirze. Pamiętam jakieś urywki. Pamiętam alkohol, śmiech, tańce i jego piękne oczy patrzące wprost na mnie.

Zaraz, co?!

Wcale tak nie pomyślałem!!! On nie ma pięknych oczu. I chuj.

Ten kac mnie wykończy. Więcej z nim nie piję.

Spojrzałem na rozwalone przez tego przygłupa drzwi i tylko zirytowany westchnąłem. Patrzyłem na swoje ciuchy i byłem w szoku, że można wyglądać jak lump. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, że Liam leżał przykryty kołdrą, szczelnie się opatulając. Miał zamknięte oczy i prawdopodobnie się regenerował po wczorajszym.

Trzeba było tyle nie chlać, to teraz nie miałby żadnego problemu.

Postanowiłem, że póki jestem cały brudny i cuchnący, to wpierw uporam się z tymi przeklętymi drzwiami. Próbowałem jakoś się do tego zmotywować i po kilku papierosach udało mi się. Wziąłem rozwalone na kawałki drzwi i jedyne, co mogłem z nimi zrobić, to wypierdolić jego śmietnika przed domem. Chciałem zrobić to za jednym razem, więc ułożyłem sobie kawałki na stosik, który zręcznie podniosłem i kierowałem się w stronę schodów.

Nagle poczułem, że ktoś mnie przewraca, a ja z impetem upadam na ziemię rozrzucając po całym korytarzu szczątki drzwi.

- KURWA. – przekląłem nieziemsko wściekły. Spojrzałem w stronę sypialni Dylana i zaobserwowałem z hukiem zamykane drzwi.

Zajebię tego małego, pierdolonego, blond chuja.

Rozejrzałem się dookoła i stwierdziłem, że mam na to wyjebane i nie będę tego drugi raz sprzątał. Nie ja to rozjebałem. Wkurwiony odpaliłem papierosa, a gdy skończyłem palić, to udałem się z powrotem do swojego pokoju.

Podszedłem do szafy i wziąłem z niej podkoszulkę w białym kolorze, jasnoszare dresy i czystą bieliznę. Wszedłem do łazienki i od razu wziąłem długi, relaksujący prysznic. Ciepła woda lała się na moje ciało, a ja nie chciałem opuszczać kabiny. Musiałem ochłonąć, a kąpiel to była moja ulubiona codzienna czynność. Po chwili jednak postanowiłem się w końcu wytrzeć i ubrać, aby móc coś zjeść, zapalić i naprawić drzwi, które rozpierdolił Thomas.

Naprawić? Pffff, chyba raczej wstawić nowe, bo po starych nic kurwa nie zostało.

Kiedy wycierałem się ręcznikiem to zobaczyłem, że coś mignęło mi przed oczami.

Pierdolone wampiry i ich prędkość. Zaczyna mnie to już wkurwiać.

Średnio jeszcze kontaktując ujrzałem klęczącego przed sedesem Liama.

Boże, a ten znowu będzie ty charczeć?

Chłopak nie przejmował się tym, że właśnie się kąpałem. Podejrzewam, że nawet o tym nie wiedział.

- Ekhem? – odchrząknąłem i przyglądałem mu się z zaciekawieniem. Zamiast okryć się ręcznikiem, to ja oparłem dłonie na biodrach, trzymając w jednej z nich wcześniej wspomniany przedmiot. Z myśleniem dzisiaj u mnie cienko.

Liam spojrzał na mnie, po czym wybałuszył oczy ze zdziwienia i odsunąłem się drastycznie od muszli, wciskając swoje ciało w ścianę. Zakrył energicznie ręką swoje usta.

- Kurwa, będę rzygał. – powiedział i z powrotem znalazł się na ubikacją, a ja spoglądałem na niego zaciekawiony i lekko zirytowany, słysząc, że znowu zaczyna zwracać żołądek.

- Wiesz, że ja się kąpię i jestem nagi? – zapytałem.

- Wiem, ale sorry, muszę się zrzygać. – dodał i usłyszałem jak zaczyna kaszleć.

Ja pierdole, on jest niemożliwy.

- Chciałbym się, ja pierdole, ubrać i wytrzeć! – krzyknąłem, a on tylko spojrzał na mnie znad muszli, a ja nie przejmując się nim, przystąpiłem do czynności.

- To będę kurwa rzygać u Dylana! – wrzasnął i wybiegł szybciej, niż wypowiedział zdanie.

Co za kretyn.

Pomyślałem i postanowiłem się ogarnąć. Wytarłem dokładnie swoje ciało, a następnie ubrałem się w ciuchy i poszedłem założyć sportowe buty.

Spojrzałem na drzwi i byłem załamany debilizmem Thomasa. Dalej jestem na niego wściekły za to, że je wyłamał i za to, że mnie przewrócił. Wciąż klnąc pod nosem poszedłem do garażu i zobaczyłem, że nie ma mojego samochodu.

Ja pierdole, został przed klubem.

Nie zaobserwowałem również obecność Minho w naszym domu, ani też jego samochodu. Pewnie gdzieś pojechał, więc jedyne, co mi pozostało, to albo iść z buta, albo wziąć auto Dylana.

Wybieram to drugie.

Perspektywa: Thomas.

Kiedy Dylan powiedział do mnie, że boi się, że nie będzie mnie obok, to nie mogłem zareagować inaczej. Zrobiło mi się bardzo miło na serduszku. Jeszcze nikt nigdy tak do mnie nie powiedział. Pocałowałem czule chłopaka wprost w jego cudowne usta. Po prostu. Nie wiem, co we wstąpiło, lecz musiałem tak zrobić.

Po chwili, gdy nasze ustaw oderwały się od siebie, spojrzeliśmy sobie w oczy.

- Będę obok. Obiecuję Ci to. – powiedziałem, a wilkołak obdarował mnie przepięknym uśmiechem. Położyłem się obok niego i ułożyłem go na swojej klatce piersiowej. Był bardzo przyjemnie ciepły, a ja od razu się uśmiechnąłem. Przykryłem nas kołdrą i pozwoliłem, aby Dylan mógł się we mnie wtulić. Pocałowałem go w czoło, a on podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie swoimi cudownymi oczami.

- Chciałbym... - zaczął niepewnie i widziałem, że bardzo się wahał.

- Dokończ. – zaproponowałem łagodnie i uśmiechnąłem się.

- Chciałbym Cię pocałować. – powiedział i dostrzegłem zakłopotanie i lekką nutę obawy w jego wzroku. – Pozwolisz mi?

Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i również obdarowałem go ciepłym spojrzeniem. Cieszyłem się bardzo, że nie chciał być wobec mnie nachalny i zapytał mnie pozwolenie. Pochyliłem głowę w kierunku Dylana, a on oparł się zdrową ręką o łóżko. Nasze usta dzieliły centymetry. Gdy zostały praktycznie milimetry usłyszeliśmy otwierane z hukiem drzwi, u progu których stał Liam.

- Nie przeszkadzajcie sobie. Ja tylko przyszedłem się wyrzygać. – powiedział bez ogródek mój przyjaciel, a my patrzyliśmy na niego zszokowani. Nim zdążyłem cokolwiek ogarnąć, jego już nie było, bo wbiegł z impetem do łazienki.

- Ty będziesz rzygać?! – spytałem w szoku. Co? Co tu się odjebało? Jakim cudem? Przecież jako wampiry nie wymiotujemy! – Kurwa, Liam! Jakim chujem?! Wyjaśnij mi to!

Wyswobodziłem się z uścisku Dylana i pobiegłem szybko do łazienki. Musiałem pomóc Liamowi, bo jest z nim ewidentnie źle.

- Wybacz. – rzuciłem do wilkołaka i poszedłem zająć się przyjacielem. Dylan opadł na poduszkę wkurzony i burknął tylko coś w stylu „już nie żyjesz, Liam".

Wszedłem do łazienki i zobaczyłem, że chłopak kurwa faktycznie rzyga!

Ja pierdole, co tu się odjebało?

- Liam? – spytałem i uklęknąłem obok niego. Po chwili, gdy przestał kasłać, oparła się o ścianę. Spojrzałem na niego i zamurowałem.

Boże, ten pizduś nie kłamał. Liam kurwa się schlał!!!

- Umieram... - powiedział, a ja pokręciłem głową z niedowierzaniem.

- Ty kretynie! – huknąłem, aż chłopak podskoczył. – Jak mogłeś próbować alkoholu przeznaczonego dla ludzi?!

Liam spojrzał na mnie niczym skarcone dziecko, a ja stałem na nim jak wściekły rodzic, który chce skrzyczeć swoją pociechę za zrobienie czegoś złego.

Jemu to by się przydało lanie. Boże, aż boję się wiedzieć, co jeszcze odjebał.

- Brett mnie sprowokował... - odpowiedział, a ja nim zdążyłem się odezwać, u progu drzwi stanął wspomniany chłopak.

O wilku mowa.

- Sam chciałeś mi udowodnić, że nie jesteś sztywniakiem. Nikt Ci nie kazał tyle pić, ani tym bardziej jarać moich papierosów. – rzekł bez ogródek i oparł się o framugę. Spojrzałem na niego wściekle, a jego postawa wcale nie pomagała. Chłopak, to fakt, był przystojny, dobrze zbudowany, a jego ubranie idealnie ukazywało jego sylwetkę oraz wyrobione mięśnie, co nie umknęło wzrokowi Liama i tego się obawiałem, ponieważ on zawsze był rozsądny, a po nocy spędzonej z Brett'em, jak by mózg mu wyparował i stał się debilem. Widziałem też, że ślinił się na jego widok. Muszę się dowiedzieć, co tam się działo, bo nie wytrzymam.

- Nazwałeś mnie tchórzem! – krzyknął wampir. Oho, nieźle.

- Powinieneś wypierdalać. – rzekłem i groźne na niego spojrzałem.

- Nie jesteś u siebie. – skomentował. Co za wstrętny chuj.

- A właśnie, że jestem. – odpowiedziałem stanowczo.

- Skoro tak, to zapierdalaj mały kurwiu naprawiać drzwi, skoro taki z Ciebie domownik.

Nie ukrywam, że trochę mnie zatkało. Najpierw pragnąłem przywalić mu w mordę za to, że nazwał mnie małym kurwiem. Z drugiej strony chciałem się jak zwykle oburzyć i coś fuknąć, ale Liam znowu zaczął wymiotować. Usłyszałem, jak Brett westchnął zażenowany.

- Przez Ciebie mój przyjaciel zdycha! – wrzasnąłem i z wściekłą miną wskazałem rękoma na wampira klęczącego przed sedesem. Brett tylko wywrócił oczami. – No spójrz na niego! Wygląda, jak by miał zaraz znowu umrzeć!

Co za palant! Nikt tu się nie przejmuje Liamem oprócz mnie?!

- Kurwa, nikt mu nie kazał tyle chlać! – oburzył się i zapalił papierosa.

- Trzeba było mu zabronić! – powiedziałem wściekle. – Przez Ciebie pół domu jest zdemolowane.

- Przypominam, że to nie ja wleciałem w drzwi.

- Ale to nie był moja wina! – fuknąłem. No kurwa, moja wina, że Minho mną rzucił na koniec domu? Gdybym umiał latać, to bym się kurwa zatrzymał i nie rozpierdalał jego zacnych drzwi. Najlepiej wszystko zwalić na mnie!

- Ja chociaż nie rozwaliłem stolika przed domem. – huknąłem.

- Nie ja go popsułem, tylko Liam, który spadł z drzewa.

- Co?! – spytałem jednocześnie z wychylającym się Dylanem, który nie mógł się ruszać, ale był mega zaciekawiony, co tu się działo.

- Jak to się kurwa stało? – zapytałem ciekaw, co odjebał Liam.

Chyba nic mnie już nie zdziwi.

- Zleciał z drzewa, bo, jak to ujął, był głodny i chciał zjeść wiewiórkę.

No ok, jednak jest coś, co mnie jeszcze dzisiaj zdziwi.

- Jaką, kurwa mać, wiewiórkę?! – spytałem Liama. – I od kiedy wpierdalamy wiewiórki?!

- Podobno są bardzo wytrawne. – powiedział i zlustrował nas wzrokiem, a ja piekliłem się coraz mocniej. Widziałem, że mój przyjaciel był bardzo zakłopotany. No, czeka go solidne tłumaczenie się.

- Przecież wampiry nie piją krwi zwierząt! – fuknąłem. No bez kitu, nic mnie chyba mocniej nie zdziwi. Co za brednie. Jestem oburzony. Nie było mnie chwile w domu, a tu już dowiaduje się samych ciekawych rzeczy. – Liam, kurwa, przyznaj się, co ty odpierdalałeś na drzewie?

- Podglądał mnie, gdy brałem prysznic. – rzekł Brett, a Dylan dusił się ze śmiechu w sypialni. Ja standardowo zrobiłem zaszokowaną minę, a mój przyjaciel oburzył się.

- Co?! – huknąłem oburzony. Jakim chuje, ja się pytam? No jakim?! Przecież Liam jest rozsądny i nie zainteresowałby się Brett'em! Nawet w spokoju nie można poskakać z urwiska, bo zaraz ten debil coś odpierdala.

- A co innego mógł robić na drzewie? – zapytał sugestywnie poruszając brwiami.

- Postanowiłem zostać dendrofilem. – rzekł Liam, a ja otworzyłem szeroko usta ze zdziwienia i po prostu ręce mi opadły.

No kurwa teraz to nawet nie jestem w stanie skomentować tego. Jeszcze raz spytam, co tu się odpierdoliło?!

Dylan śmiał się jak opętany wraz z Brett'em, a ja próbowałem ogarnąć myśli. Wilkołak podszedł do Liama.

- Idziemy do mnie. Starczy tego balowania. – powiedział i chciał, aby chłopak wstał.

- Nigdzie z Tobą nie idę! – oburzył się i ukrył się w kącie za kiblem.

Brett nawet się tym nie przejął, bo szarpnął go za koszulkę, a następnie przełożył sobie przez ramię w ten sposób, że wampir na nim wisiał. Ja stałem wciąż zszokowany. Liam wrzeszczał na Brett'a, że ten ma go zostawić, a on nic sobie z tego nie robił. Chłopcy wyszli z pokoju, a ja stałem na srodku sypialni i piekliłem ię niemiłosiernie.

- Dylan, kurwa, no zrób coś!!! – wrzeszczałem. – No co się tak chichrasz?! No weź go powstrzymaj! Liam tam zdycha, a on go zabiera! No Dylan, no! Co tak siedzisz?!

- Tommy, uspokój się. – powiedział łagodnie, a ja wkurzyłem się.

- No jak mam się uspokoić?! Liam umiera! I jeszcze Brett mnie wkurwia! Jak mam być opanowany?! Zaraz mu przyłożę!

- Przecież wy już dawno umarliście, to o co ta afera... - dodał i to był jego błąd. Wziąłem poduszkę, którą zwalił wcześniej Dylan i rzuciłem nią z impetem w wilkołaka. Następnie wziąłem kolejną i ponownie w niego rzuciłem.

- Masz szczęście, że jestem niedysponowany, bo byś nie usiadł na dupie przez miesiąc. – rzekł, a ja spojrzałem na niego zszokowany. Dobrze, że nie mogę się robić czerwony na twarzy bo bym tego nie zniósł. Wilkołak spojrzał na mnie z tym swoim słynnym błyskiem w oku. Tym samym, jakim patrzył na mnie w domu, gdy siedział związany. Zakłopotany zamknąłem się i postanowiłem, że nie będę się niepotrzebnie odzywać.

- T-t-to ja posprzątam... - powiedziałem cicho i postanowiłem się czymś zająć, bo Dylan lustrował mnie wzrokiem, a ja czułem się coraz bardziej niezręcznie.

Boże, oby się na mnie nie rzucił. Na szczęście Minho połamał mu rękę, to nie może się za bardzo ruszać, bo dostał gorączkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top