Rozdział 18.

Perspektywa: Thomas.

Wkurwiony udałem się do pokoju Dylana, bo niestety, ale nie miałem gdzie. Ten łajdak kazał mi siedzieć w jego prywatnym burdelu i zwracać się do niego per panie. W dodatku zakazał mi fukać na niego, co niezwykle mnie rozzłościło.

Usiadłem na fotelu i wziąłem do ręki telefon. Nie miałem najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Po chwili do pokoju wszedł Minho.

- Hej, jest Dylan? – spytał, a ja tylko zgromiłem go wzrokiem. Minho podniósł ręce do góry w geście poddania się. – Okej. Nie było pytania.

Chciał już wychodzić, ale cofnął się i dodał jeszcze jedno zdanie.

- Jak chcesz pogadać z Bradem, to jest w mojej sypialni i możesz do niego iść.

Wilkołak wyszedł, a ja postanowiłem, że nie będę tu siedział i mam wyjebane w to, co kazał mi ten pierdolony ruchacz prawie wszystkich blondynów świata Dylan.

Co za łajdak. Żeby mu chuj usechł o tego ruchania.

Słowa Brett'a dalej chodziły po mojej głowie. Wstałem energicznie i gdy otworzyłem drzwi od swojej sypialni to zobaczyłem w progu tego cholernie przystojnego wilkołaka.

Cholernie przystojnego? Pffff. Też mi coś. Wcale tak nie pomyślałem. WCALE.

- Wybierasz się dokądś? – spytał z błyskiem w oczach i zatorował mi przejście.

- Idę do Brada. – powiedziałem stanowczo i uniosłem wysoko głowę w geście pokazania mu swojej pewności siebie i dumy.

- A pozwolił Ci ktoś? – zapytał i uśmiechnął się niezwykle seksownie. Chciał mnie sprowokować.

- Minho. – odparłem pewny siebie, a ja Dylan najwidoczniej się zgasił, bo nie odpowiedział. Popchnąłem go i chciałem iść w stronę pokoju, w którym spał mój przyjaciel. Poczułem jak łapię mnie za rękę i rzuca o ścianę. Jego dotyk wręcz palił moją skórę.

- Ale ja nie.

- Chuj mnie to obchodzi! – krzyknąłem i wyrwałem się z uścisku. – Jestem WASZYM niewolnikiem, a NIE tylko Twoim, więc jeśli Minho mi pozwolił, to mam prawo iść do Brada, chuju!

Twarz Dylana przybrała grymas i widać było, że jest zszokowany tym, co powiedziałem jednocześnie będąc wściekłym za to, że go obraziłem.

1:0 dla mnie, psie.

Szedłem energicznym krokiem do sypialni Minho i z impetem otworzyłem drzwi. Zobaczyłem Brada bez koszulki, ponieważ chłopak właśnie się stroił. Na mój widok podskoczył do góry.

- Thom! – powiedział i złapał się za serce. – Wystraszyłeś mnie. Gdybym był żywy, to właśnie bym umarł na zawał.

- Dramatyzujesz. – sarknąłem i położyłem się wściekły na łóżko.

- Co się stało? – spytał przyjaciel.

- Źle mi. – odpowiedziałem, a z moich oczu zaczęły mimowolnie płynąć łzy.

Perspektywa: Dylan.

Zobaczyłem, jak Tommy rzuca talerzem i omal nie wybuchnąłem śmiechem.

Co za mały zazdrośnik.

Brett poszedł do siebie na górę, a ja musiałem najpierw się ubrać, a potem kazać mu przyprowadzić tutaj Liama. Postanowiłem, że Thomas posprząta później. Muszę przyznać, że od początku nawet polubiłem tego trzeciego wampira, bo wydawał się być najrozsądniejszy z całej ich gromady. Tommy był cholernie roztrzepany i temperamentny, a Brad był bardzo bojaźliwy. Chciałem wejść do swojego pokoju i zobaczyłem, że mój mały zazdrośnik gdzieś się wybiera. Zatarasowałem mu drogę i oczywiście ten piękny buntownik musiał pokazać swoje pazurki.

Niczym drapieżna kocica, która walczy o swoje.

Uśmiechnąłem się w duchu na tą myśl. Tommy wszedł do pokoju Minho, a ja ubrałem się w normalne ciuchy i poszedłem do Brett'a.

- Nie jaraj tyle, bo jebie w cały domu. – powiedziałem otwierając drzwi do jego sypialni. Chłopak siedział na fotelu i palił chyba drugą paczkę papierosów. Musiał się odstresować po odsiadce nocki w pierdlu.

- Mi to nie przeszkadza. – odpowiedział łagodnie.

- Gdzie jest Liam? – spytałem.

- Nie wiem. Skąd mam to wiedzieć, nie jestem niańką tego gamonia.

- Masz go tu przyprowadzić. – nakazałem. – Od dziś mieszka w tym domu z nami, a spać będzie w Twojej sypialni.

- Co?! – huknął Brett i z wrażenia spadł z krzesła przypalając swoją bluzkę papierosem. – Cholera.

- Bez dyskusji. – powiedziałem stanowczo wychodząc i zamykając za sobą drzwi. – Rusz dupę i go tu przyprowadź. Od dziś są naszymi niewolnikami i ich domem jest teraz nasz.

- Świetnie. – warknął, a ja zignorowałem go.

Udałem się na dół do kuchni i zobaczyłem, jak Minho stoi obok rozbitego na drobne kawałki talerza, rozglądając się po tym całym pobojowisku, jakie zrobił blondynek i zastanawia się, co tu się odjebało.

- Dyl, co tu się stało? – spytał i wskazał dłońmi na szczątki naczynia. – Kuchnia wygląda jak by przeleciała po niej rozszalała Magda Gessler.

Nie mogłem powstrzymać się od głośnego śmiechu.

- Ale ja pytam poważnie. – rzekł Minho. – Może zaraz się okaże, że będziemy w telewizji.

- Nie, to tylko Tommy rzucił talerzem o ziemię. – odpowiedziałem, a Minho założył dłonie na biodra i pokiwał zrezygnowany głową.

- No, to prawie jak rozwścieczona Madzia. – rzekł, a ja ponownie się uśmiałem. Zobaczyłem, że Brett wychodzi i Azjata od razu zainteresował przyjacielem.

- Gdzie idziesz? – zapytał. – Nie pakuj się tylko w kłopoty.

- Dobrze, Mamo. – burknął zły. – Idę przyprowadzić tu tego złamanego chuja imieniem Liam.

Założył buty i wyszedł trzaskając drzwiami. No, to tyle żeśmy go widzieli, ale jakoś nie obchodziły mnie jego humorki. Trzeci wampir ma tu się znaleźć dzisiaj inaczej sam się po niego pofatyguje i wtedy nie będzie już tak wesoło.

- Minho. – powiedziałem surowym głosem. – Musimy poważnie porozmawiać.

- Na temat? – spytał przygotowując sobie kanapki.

- Thomasa.

Wilkołak tylko westchnął.

- Nie podoba mi się to, że wydajesz mu polecenia.

- Ja mu wydaje polecenia? – zapytał zaszokowany. – Kiedy niby?

- Powiedziałeś dzisiaj, że ma iść do Brada.

Wilkołak ponownie westchnął i odłożył nóż, którym smarował sobie pieczywo.

Dobrze, że go odłożył, bo jeszcze by mi poderżnął gardło.

- Posłuchaj. – rozpoczął poważnym tonem. – Nic mu nie kazałem. To po pierwsze. Po drugie, to rzuciłem mu tylko hasło, że Brad jest u mnie i jeśli ma na to ochotę, to może się z nim zobaczyć.

A to mały, ponętny kłamca.

- Wybacz, Minho. Myślałem, że...

- Spoko. – powiedział szybko przerywając mi. – Nic się nie stało. Po prostu, Brad go kocha i nie chcę, aby był smutny, więc pozwoliłem mu się widywać ze swoim przyjacielem. To wszystko. Do niczego go nie zmuszałem.

Postanowiłem, że również zjem śniadanie, tym razem normalne i nie przypalone, więc poprosiłem Minho, aby przygotował również dla mnie. Pomogłem mu i po chwili zjedliśmy kanapki w spokoju rozmawiając tak, jak zawsze.

- Idę na górę do chłopaków. – powiedział przyjaciel.

- Powiedz im, żeby tu zeszli.

- Po co? – zapytał podejrzliwie.

- Spędzimy razem czas niczym kochająca się rodzina. – odparłem radosny, a kumpel tylko zgromił mnie wzrokiem, bo dobrze wiedział, że chodziło mi o coś innego.

Perspektywa: Brad.

Zobaczyłem, że Thom położył się na naszym łóżku, a po jego oczach zaczęły spływać łzy. Zrobiło mi się bardzo przykro. W pospiechu założyłem koszulkę i położyłem się obok przyjaciela. Widziałem, że bardzo cierpi, ale nie miałem pojęcia dlaczego. Podejrzewam, że ma to związek z przeszłością Thomasa.

- Co się dzieje? – spytał, a on nie odpowiedział.

- Nic. Po prostu, chcę chwilę popłakać. – odparł, a ja bez namysłu przytuliłem przyjaciela do siebie. Blondyn położył głowę na moim torsie, a ja objąłem go ramionami. Wiem, że potrzebuje teraz kogoś, kto z nim po prostu będzie.

- Wszystko będzie dobrze. – chciałem go jakoś pocieszyć, ale wiedziałem, że ten tekst nie należy do najlepszy.

- Nic nie będzie dobrze. – odpowiedział bez emocji. – Od ponad wieku próbuję normalnie żyć, ale się po prostu boję, nie mogę, kiedy ktoś mnie dotyka, czuję wtedy...

- Cii... - uciszyłem go. Nie chciałem, aby rozdrapywał stare rany. To, co się wydarzyło kiedyś na zawsze odcisnęło piętno na psychice Thomasa.

Leżeliśmy dość długą chwilę w milczeniu, mocno do siebie przytuleni. Znamy się nie od dziś i wiem, że może to wygląda dwuznacznie, ale Thomas nigdy by mnie nie zgwałcił. Wiem to. Ufam mu.

Do pokoju wszedł Minho, a ja wzdrygnąłem się, kiedy Azjata zobaczył nas w takiej pozycji. Przestraszyłem się i chciałem mu to jakoś wyjaśnić. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zły, ani tym bardziej, że nie będzie chciał ze mną zerwać. Bardzo się bałem, że będzie krzyczał na mnie.

- Yyyyhm... - wilkołak nie był w stanie nic elokwentnego powiedzieć, bo widok, jaki zastał, po prostu go zagiął.

- Minho, to nie tak jak myślisz, ja... - zacząłem mówić spanikowany i wystraszony, lecz nie zdążyłem dokończyć, ponieważ chłopak podszedł do nas i zainteresował się stanem emocjonalnym blondyna.

Boże, jaki on jest kochany i czuły.

- Thomas? – spytał łagodnie i spojrzał na chłopaka, który leżał nieruchomo na mojej klatce piersiowej. – Wszystko w porządku?

Chłopak nie odpowiedział, tylko puścił mnie i usiadł na brzegu łóżka. Po chwili wstał i wytarł oczy z łez, a ja musiałem zmienić koszulkę, ponieważ ta była ubrudzona jego krwawymi łzami.

- Tak. – odpowiedział.

- Dylan kazał mi po was przyjść. Macie zejść na dół. – powiedział Minho, a na jego słowa Thomas tylko się skrzywił. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy.

- Przebiorę się. – szybciutko dodałem i w pośpiechu zmieniłem koszulkę, nie mogąc się skupić przez namiętny wzrok wilkołaka.

- To idziemy. – rzekł, kiedy byłem już gotowy. Wyszedł pierwszy, a ja z Thomasem zaraz za nim, po czym przyśpieszyłem kroku i złapałem wilkołaka za dłoń. Uśmiechnął się, a ja spojrzałem mu w oczy. Kocham go bardzo mocno.

Na dole w salonie siedział Dylan i tylko lustrował nas wzrokiem.

- Siadajcie sobie. Wszyscy. – powiedział i gestem pokazał na dwa fotele oraz kanapę. – Oprócz Tommy'iego.

Na to ostatnie zdanie wzdrygnąłem się i mocniej ścisnąłem rękę mojego chłopaka. Minho domyślił się, że może wyjść bardzo nieprzyjemna sytuacja. Spojrzeliśmy niepewnie na Thomasa, w której oczach kipiała chęć czystego mordu.

- Ty mój drogi, bierz tą szmatę i zapierdalaj ścierać kurze z mebli w salonie. Ja popatrzę i pogadam sobie z Minho i jego chłopakiem. – nakazał Dylan wskazując na wiaderko po lewej stronie, w którym znajdowała się jakaś ścierka i inne specyfiki do czyszczenia.

- Oczywiście, chujowy Panie. – warknął blondyn.

- Wieczorem czeka Cię kara. – odpowiedział spokojnie i zaczął czytać gazetę. – Za nazwanie mnie chujowym Panem i za warczenie.

Usiadłem wraz z moim cudownym chłopakiem na kanapę i nie wiedzieliśmy właściwie, jak powinniśmy się zachować. Thomas chodził rozwścieczony po całym salonie i miałem wrażenie, że zaraz ściągnie telewizor ze ściany i rozbije go na głowie Dylana. To będzie ciężki wieczór. Zobaczyłem po chwili jakieś pisemko leżące na stole.

- Krzyżówka! – ucieszyłem się i od razu wziąłem ją do ręki wraz z długiem i ulokowałem swoją głowę na kolanach Minho.

Perspektywa: Brett.

Dylan kazał mi iść i znaleźć tego złamasa Liama. Po jaka cholerę jest mi on potrzebny w mojej sypialni? Ani to ładne, ani mądre. Wkurwiony na potęgę wziąłem szybciutki czterominutowy prysznic i ubrałem się w jakieś świeże ciuchy. Spadkowałem moją ostatnią paczkę papierosów do kieszeni i udałem się na dół. Zaczepił mnie Minho i nie chciało mi się jeszcze z nim użerać. W pośpiechu założyłem buty i wyszedłem.

Nie wiedziałem, od czego zacząć.

Cóż, jak nie ma od czego, to najlepiej zapalić papieroska na rozluźnienie.

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Usiadłem sobie przed domem i postanowiłem, że pojadę po tego debila do niego do domu. Na pewno tam jest, no gdzieś indziej mogłoby go wywiać? Nie chciałem tam jechać, ponieważ istniało prawdopodobieństwo, że spotkam tą popieprzoną, starą wariatkę. Niestety, jednak musiałem, bo Dylan urwałby mi łeb.

Wziąłem swój samochód i udałem się do mieszkania wampirów, który dalej jeszcze walił ludzkim moczem.

Po około pół godzinie dojechałem na miejsce i zauważyłem, że Liam wychodzi z domu. Docisnąłem gaz do końca i znalazłem się tuż przed chłopakiem, omal go nie przejeżdżając.

Cóż, szkoda, że odskoczył. Byłoby prościej i szybciej go zabrać.

Gwałtownie zahamowałem i wyszedł z pojazdu.

- Pokurwiło Cię, psycholu?! – warknął wampir i teraz stał ze mną twarzą w twarz. – Kto Ci dał prawo jazdy?!

- Mi? – spytałem udając zdziwienie. – Nikt.

Liam otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

- Jeździsz bez prawka?! – krzyknął i złapał się za włosy. Zdziwiłem się jego reakcją.

Przepraszam, a co w tym dziwnego?

- To nieodpowiedzialne! Mogłeś mnie przejechać, albo zabić kogoś innego, wypadek spowodować, cokolwiek!

- Przestań jojczeć. – upomniałem go, bo działał mi na nerwy.

Boże, co za jakiś cykor. Nigdy nie robił nic szalonego i ryzykownego, czy co?

- Nikogo nie chciałem przejechać, dobra? – powiedziałem i uśmiechnąłem się zawadiacko. - Z wyjątkiem Ciebie, no, ale zrobiłbym to nawet jak bym miał zdany egzamin.

- Ty jesteś chory psychicznie. – warknął wściekły.

- Najwidoczniej, skoro pofatygowałem swoje piękne cztery litery po to, aby zabrać taką paskudę jak ty do mojego domu.

Usłyszałem głośny śmiech Liama i wściekłem się niemiłosiernie.

- To źle, bo ja nigdzie nie jadę.

- A właśnie, że tak. – syknąłem i złapałem go za ramię i mocno do siebie pociągnąłem w taki sposób, że nasze twarze dzieliły centymetry. – Co, nie chcesz zobaczyć Brada i Thomasa?

- To oni są u was? – spytał zszokowany.

- Minho ich zgarnął, z tego co wiem. – odpowiedziałem i puściłem go. – Idź się spakuj. Masz 3 minuty.

Liam w pośpiechu poszedł po swoje rzeczy i na czas znalazł się przy mim aucie. Akurat skończyłem palić. Odpaliłem silnik i czekała nas jeszcze długa droga do domu. Jego obecność obok mnie była denerwująca. On cały był denerwujący. Cholerny panikarz, który nie potrafi się zabawić.

Ale mi się nudziarz trafił. I co ja mam z tym niby zrobić? On się do niczego pożytecznego nie nadaje.

Perspektywa: Minho.

Siedziałem w salonie razem z moim ukochanym chłopakiem. Brad opierał głowę o moje kolana, a ja mogłem wsadzić rękę w jego cudowne włosy. On był nieziemsko piękny i cholernie mnie kręcił. Nigdy w życiu nie pozwoliłbym nikomu go skrzywdzić.

Zauważyłem, jak Thomas wściekłym spojrzeniem co kilka sekund na nas spogląda. Coś czuję, że ten złośnik zaraz się na mnie rzuci za to, że w ogóle dotykam Brada.

Mój słodziak rozwiązywał sobie krzyżówki, a ja mu w tym pomagałem. Dylan oglądał telewizję i co chwilę dokuczał Thomasowi.

- Tommy. – znowu zaczął nasz alfa. – Przegapiłeś plamę na stoliku.

Wściekły wampir podszedł do stolika i z impetem położył wiadro z wodą, i energicznie ścierał miejsce, jakie wskazał mu Dylan.

Jeszcze chwila, a wybuchnie tu niezła jatka.

- Widzisz, jak chcesz to potrafisz. – rzekł do niego, po czym Thom poszedł wylać wodę do łazienki. Widziałem jak mój przyjaciel triumfował.

- Coś jeszcze, Panie? – powiedział wściekle wampir.

- Na razie nie. – rzekł Dylan. – Możesz w nagrodę postać w kącie przy telewizorze.

- Oczywiście, Panie. – fuknął rozwścieczony.

Kurwa, jeszcze chwila, a naprawdę Thomas rzuci się Dylanowi do gardła. Boję się, że będzie tu niezły dym. Obym się mylił.

- Co? – spytał wilkołak widząc moją zdegustowaną minę. Lustrowałem go wzrokiem. Mam nadzieję, że ten palant się ogarnie, bo nie potrzebujemy to pobojowiska w domu.

- Powinieneś trochę przystopować. – powiedziałem i nie miałem ochoty wdawać się w dyskusję z wilkołakiem, ponieważ kiedy on sobie coś ubzdura, to nic go nie powstrzyma. Nie warto się kłócić.

Usłyszałem cudowny głos Brada, który potrzebował pomocy w rozwiązywaniu krzyżówki.

- Macha pałą na literkę D..? – spytał chłopak, a ja zaśmiałem się.

- Dylan? – odpowiedziałem i prawie się udusiłem ze śmiechu wraz z moich kochaniem.

- Zabawne, kurwa. – fuknął Dylan. Thomas nawet nie zareagował, tylko stał wściekły przy telewizorze, bo tak mu kazano.

- Nie taką pałą, głupku! – skarcił mnie Brad. – Chodzi o tego typa w operze.

- Aa... - powiedziałem speszony. – To dyrygent.

- Pasuje. – odparł i wpisał słowo w odpowiednią rubrykę. Ucałowałem moje słodziaka w czoło.

Po chwili usłyszałem kłótnie Brett'a i Liama.

O matko, tylko nie to.

- Masz w tej chwil iść się wypakować do mojej sypialni. – rzucił wkurwiony Brett, a wampir tylko prychnął.

- Prędzej dam się poćwiartować, niż będę przebywał w pokoju, w którym ty jesteś.

- Też bym wolał Cię poćwiartować, ale jak widać, muszę cię kurwa znosić, więc ładuj tą swoją spasioną dupę do domu! – fuknął wściekle Brett.

Co oni wszyscy mają z tym prychaniem i fukaniem na siebie?!

- Spierdalaj, pojebie! – krzyknął Liam i otworzył drzwi rzucając walizką o podłogę.

- Jak ty się do mnie zwracasz, kutasie? – warknął wilkołak.

- Boże! – huknąłem, bo mam już ich dość. Musiałem to w końcu przerwać. Ile można słuchać tego pierdolonego zrzędzenia?! Czy nikt w tym domu nie potrafi się normalnie zachowywać?! Dylan zamiast zareagować, to tylko się śmiał. Kolejny mądry do kolekcji. – Zamknijcie się kurwa mać, bo wszyscy zachowujecie się jak dzieci.

- Wszyscy, ta? – sarknął Brett. – Szkoda, że to nie ja stoję w kącie tak jak ten tu.

Zobaczyłem jak Thomas spiorunował go wzrokiem.

Wessałem powietrze do płuc i próbowałem jakoś ochłonąć. Zaraz oszaleję. Brad wstał z moich kolan i spojrzał smutno na swoich przyjaciół. Widać było, że cierpi z ich powodu.

Nie mam pojęcia, jak my będziemy razem mieszkać, skoro już pierwszego dnia są kłótnie.

Perspektywa: Liam.

Wszedłem do domu i oczywiście ten pizduś nie mógł się powstrzymać od docinania mi. Nie mam pojęcia, jak ja wytrzymam w tym wariatkowie, a w szczególności w jednym pomieszczeniu z tym pedałem, który nałogowo pali papierosy. Nie mogę już znieść tego smrodu.

Zobaczyłem, że ich dom był niezwykle czysty i elegancki. Spostrzegłem Dylana, który siedział na kanapie, obrażonego jak cholera Thomasa stojącego pry telewizorze oraz Brada przytulającego się do Minho.

Co tu się odjebało? Nie ma mnie jedną noc, a Brad już zyskuje chłopaka, a Thomas wroga.

Minho wściekł się i chciał nas uspokoić, ale niestety, nie udało się. Nie dam się poniżać takiemu debilowi jakim jest Brett.

- Dobra, dość. – przerwał Dylan. – Jestem głodny. Tommy zrób nam wszystkim coś do jedzenia. JADALNEGO.

- Oczywiście, Panie. – warknął wściekły.

Zobaczyłem, że blondyn poszedł do kuchni i zaczął rzucać jakimiś produktami z lodówki. Brett usiadł obok mnie i zapalił kolejnego papierosa.

- Tommy był bardzo niegrzecznym chłopcem. – zacząłem Dylan i ujrzałem wściekłość wymalowaną na twarzy blondyna. – Zasłużył na karę, więc będzie gotować. Liam też jest chyba niegrzeczny, prawda Brett?

Powiedział ten kretyn i dostrzegłem błysk w oku Brett'a.

Nosz kurwa mać, jeszcze tego mi brakuje do szczęścia.

- Masz rację, Dyl. – powiedział i zlustrował mnie wzrokiem. – Rusza tą swoją spasioną dupę i zapierdalaj pomóc Thomasowi. Może schudniesz i w końcu coś pożytecznego zrobisz.

- Boże. – warknąłem równie wściekle, jak odpowiedział wtedy Thom. Podszedłem do blondyna i wymieniliśmy się porozumiewawczymi spojrzeniami.

- Nie Boże, tylko Brett. – upomniał mnie i razem z Dylanem zaczęli się śmiać.

Jeszcze słowo, a skręcę mu karczysko.

- Uspokójcie się. – syknął Minho. – Zachowujecie się jak dzieci.

- Zluzuj. – powiedział Brett i zaczął palić następnego papierosa. Razem z Dylanem i resztą oglądali telewizję. Zauważyłem, jak Brad patrzy na nas smutnym wzrokiem.

- Wkurwia mnie on. – powiedziałem najciszej jak umiałem. – Mam dość jego drwin. Mam ochotę dać im nauczkę. Co za śmiecie.

- Nie tylko Ciebie. – odpowiedział Thom, który zaczął wyciągać z szafki talerze, kubki i miski. W pewnym momencie spojrzał na mnie z tym swoim charakterystycznym błyskiem w oku.

Oho, Thom chce wpakować się w kłopoty. Zawsze tak się patrzy, gdy wpada na coś szalonego.

- Masz, rzuć. - powiedział do mnie Thomas podając naczynie. Spojrzałem na niego niepewnie. Nie wiem, czy to aby na pewno dobry pomysł.

- Pojebało Cię? - odparłem. Mam rzucić miską w Brett'a? Przecież ten typ mnie chyba zabije w nocy.

- Obraził Cię. - powiedział Thom i uśmiechnął się perfidnie. – Należy mu się nauczka. Zresztą, nie tylko jemu.

Spojrzałem jeszcze raz na blondyna, który trzymał miskę w ręku. Postanowiłem ją od niego wziąć.

- Nawet się nie waż. - warknął Dylan, który usłyszał naszą rozmowę, ale ja miałem na to wyjebane. Miałem dość słuchania obelg jego pierdolniętego kolegi. Rzuciłem energicznie miską w Brett'a, który nie zdążył się zorientować, co się tutaj dzieje. Trafiłem idealnie w głowę, a miska roztrzaskała się na kawałki, raniąc chłopaka aż do krwi. Poczuliśmy zapach cudownej woni krwi, spływającej intensywnie z rozciętego miejsca wilkołaka. Rozpoczęła się między nami wojna.

Rzucałem energicznie naczyniami, jak popadło, zaś Thom wolał cięższą artylerię i napierdalał widelcami w Dylana, wbijając mu sztućce boleśnie w ciało.

- Dość! – krzyknął Dylan, ale my nie przestawaliśmy. On wraz z tym pedałem próbowali się do nas zbliżyć, ale sprytnie obrywali talerzami. Kiedy kończyła nam się zastawa, chcieliśmy wziąć garnki, ale niestety, przerwał mi Brett boleśnie łapiąc za włosy. Kuchnia i salon wyglądała okropnie. Wszędzie walały się rozbite talerze i powyginane na wszystkie strony sztućce.

- Pożałujesz, ty jebany złamasie. – warknął i ciągnął mnie najprawdopodobniej do swojej sypialni.

Usłyszałem, jak Dylan wrzeszczy na Thomasa. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, jak wilkołak wyrywa blondynowi patelnię z ręki, a następnie łapie go i zakłada sobie na plecy, tak, jak by blondyn nic nie ważył. Słyszałem opryskliwe komentarze przyjaciela, a Dylan nic sobie z tego nie robił.

Poczułem, jak Brett rzuca mnie na ziemie i zamyka drzwi na klucz.

- Teraz to żeś przegiął, spaślaku. – powiedział, a jego oczy niebezpiecznie zmieniły barwę na złotą.

Po co ja się dałem na to namówić? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top