Rozdział 14.


Perspektywa: Liam.

Wyszedłem szybkim krokiem z domu i od razu wsiadłem w samochód. Podjechałem na komendę i po drodze spotkałem Panią Allison, która machała laską i upominała jakąś młodą dziewczynę stojącą przy śmietniku.

- Nie wolno tutaj śmiecić. – usłyszałem zamykając auto na klucz.

- Ale ja tylko nie trafiłam do kosza...

Biedna dziewczyna, nie ma szans w starciu z tą starą babą.

- Nie przerywaj mi, kiedy cię upominam. – odpowiedziała surowo i zaczęła wymachiwać swoją laską.

Nie zwracałem już uwagi na to, co ona tam dalej mówi, ponieważ wszedłem do środka i podszedłem do jakiejś kobiety siedzącej za konturami z prośbą o umożliwienie spotkania z naszym mecenasem w sprawie Thomasa.

- Ah, tak. Pan adwokat wspominał, że przyjdziesz. – rzekła kobieta i wykręciła numer. – Nikt nie odbiera zaraz pójdę się dowiedzieć, dokąd Pana pokierować.

Westchnąłem i oparłem się o blat.

Co za organizacja w tym pokurwionym państwie.

- O proszę, kogo my tu mamy. – usłyszałem głos, który skądś znałem i natychmiast się odwróciłem. To był ten wilkołak, który chyba nazywał się Brett.

Boże, jeszcze tego pierdolca mi brakuje do szczęścia.

- Czego ode mnie chcesz? – spytałem.

- A co ja mogę chcieć od takie frajera jak ty? – odparł, po czym udając zamyślenie, dodał. – W sumie jedyne, co możesz mi zapewnić, to seks. Chociaż nie, patrząc na ciebie, to już wolałbym zostać znowu hetero.

Usłyszałem, jak się ze mnie zaśmiał. Jego słowa wywarły na mnie ogromne wrażenie, ponieważ na ogół jestem spokojny, ale teraz nie wytrzymałem i przywaliłem mu w twarz. Bezczelny typ. Zobaczyłem, jak upada na ziemię i masuje sobie policzek.

- Nie ładnie tak bić swojego pana. – powiedział, akcentując ostatni wyraz, a ja ponownie nie wytrzymałem i znowu mu przywaliłem w drugi policzek. Chłopak ponownie upadł na ziemię.

Poczułem, jak jakiś policjant mnie łapie, a Brett'a przytrzymuje drugi.

- Co tutaj się dzieje?!

Jeszcze brakowało do tego tylko tej szurniętej, starej baby, która akurat w tym momencie postanowiła zaszczycić całą komendę swoją faken obecnością.

Teraz to mam jeszcze bardziej przepierdolone, świetnie.

- Liamku, dlaczego Ci panowie Cię trzymają?! – spytała zdziwiona. – I dlaczego ten hultaj jest na wolności?!

- Za wszczynanie bójki na komendzie pójdziesz siedzieć. – powiedział do mnie policjant i chciał mnie wyprowadzić do celi, lecz ja wyrywałem się, bo Brett znowu ze mnie zakpił.

- Lepiej uważaj, piękny chłopcze, jak będziesz się szedł kąpać. Kto wie, czy ktoś nie zaczai się na twoją dupę, jak schylisz się po mydło.

- Odszczekaj to! – krzyknąłem i chciałem ponownie mu przyłożyć, ale trzymali mnie policjanci.

Co za pierdolony, bezczelny gbur.

- A ty, smarku, lepiej uważaj, aby ktoś nie zaczaił się na twoją dupę. – powiedziała babka, a ja zacząłem się śmiać jak opętany. Policjanci obok też zaczęli się podśmiewać, a Brett zrobił się czerwony na twarzy.

Wilkołak chciał wychodzić, lecz nie było mu to dane, ponieważ Pani Allison zatrzymała go swoją laską.

- Nigdzie nie wyjdziesz, podglądaczu. – rzekła surowo spoglądając mu prosto w oczy.

- Zostałem uniewinniony paniusiu. – powiedział i zaśmiał się jej prosto w twarz.

- Lepiej uważaj na słowa, młodzieńcze. – odpowiedziała surowo i spojrzała mu w oczy. Chłopak się zaśmiał.

- A co taka stara babinka może mi zrobić? – zaśmiał się. – Jestem mężczyzną i jestem silniejszy od emerytki.

Pani Allison wkurwiła się nie na żarty i zobaczyłem, jak z impetem uderza swoją laską w piszczel Brett'a, a następnie uderza go w brzuch i w kręgosłup, powalając na plecy wilkołaka.

- Jak włożysz sobie w majtki marchewkę i dwie cebule, to może wtedy będziesz choć trochę przypominał mężczyznę, ty niewychowany smarkaczu.

- Kurwa... - usłyszałem ciche jęknięcie bólu u Brett'a.

- Panie Martin, Panie Wood! – zaczęła krzyczeć uradowana i machać laską, która kilkakrotnie dodatkowo jeszcze uderzyła naszego awanturnika w głowę. – Ja przyszłam złożyć doniesienie na tego niewychowanego bękarta.

- Oooo, Pani Allison, witamy. – rzekł facet z wąsem trzymając kawę w ręku spoglądając zniesmaczonym wzrokiem na Brett'a. – A ten co tu robi?

- Przełożony kazał go wypuścić. – odpowiedziała jakaś blondynka.

- Ale nie ma mowy. Ten tu jest podejrzany o podglądanie i zniszczenie mienia. – powiedział natychmiast.

- I jeszcze za wyzywanie biednego Liamka i ubliżanie starszej kobiecie! – energicznie odpowiedziała. – Ja złożę zeznania i niech ten chuligan pójdzie siedzieć na wieki.

- Nie masz na mnie dowodów. – rzekł, ale spotkał się z bolesnym piętnem laski sprawiedliwości Allison, która uderzyła go w łeb.

Może jednak ta baba wcale nie jest aż taka zła, na jaką wygląda?

- A właśnie, że mam! – powiedziała i wyciągnęła pendriva z torebki, a ja byłem w szoku, że taka przedwojenna babinka ogarnia współczesną technologię. – Wszystko nagrałam.

- Co kurwa? – spytał i otworzył usta ze zdziwienia.

To widzę, że nie tylko on się zdziwił.

- Mam w domu kamery i wszystko uwieczniłam. – powiedziała przeszczęśliwa.

- A kamery na komendzie uwieczniły, jak pani mnie bezczelnie biła. – słyszałem wściekły głos wilkołaka.

- Jakie kamery? – spytał zdziwiony Wood.

- Te, Wood, a może mu chodzi o te atrapy, co wiszą przy wejściu? – zapytał Martin wskazując na kilka obiektów zamieszczonych nad drzwiami.

- Co kurwa?

W jego głosie nie można było ukryć zdziwienia i wielkiego szoku.

- Przecież te kamery to fake. – powiedział Martin i zaczął się głośno śmiać z Woodem, i innymi policjantami, w tym razem ze mną.

- Jeszcze za monitoring będziemy przepłacać. – dodał Wood i wytarł łezki z oczu. – A to dowcip dnia.

- Ja pierdole, co za kretyństwo pracuje w tej policji. – burknął Brett.

- Wood, zamknij gnojka w osobnej celi, bo zaczyna tu wyzywać służbę porządkową, i tego tu też wsadź. – rzekł Martin.

- Ale ja jestem niewinny! – odpowiedziałem energicznie.

- Liamek to taki grzeczny i uczynny chłopiec. – szybko zainterweniowała Allison. – Nie to co ten degenerat tutaj.

Usłyszałem głośne prychnięcie Brett'a.

- Spokojnie, Pani pójdzie ze mną i wszystko mi dokładnie opowie, a co do Liama, to posiedzi trochę i go wypuścimy.

- Pan to jest wspaniałym przykładem policjanta. – rzekła uradowana do Martina.

Zobaczyłem, jak odchodzą gdzieś w głąb komendy, a mnie i tego pierdolniętego wilkołaka zaprowadzono do celi. Na całe szczęście jesteśmy w oddzielnych, bo nie zdzierżyłbym jego obecności, choć przebywanie dwóch metrów od niego również nie należy do najprostszych.

Perspektywa: Thomas.

Stałem twarzą w twarz z tym przeklętym wilkołakiem. Musiał widzieć mnie podczas brania prysznicu. Ta myśl wcale mnie nie pocieszała, tylko wręcz dobiła mnie. Byłem jeszcze bardziej wkurzony.

Zobaczyłem, że szatyn się do mnie zbliża i popycha boleśnie na ścianę.

- Chyba musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić. – powiedział, a w jego głosie usłyszałem złość.

Kurwa, mam przejebane.

- Czego chcesz? – warknąłem z irytacją.

Zobaczyłem, jak wilkołak do mnie podchodzi i kładzie ręce między moją głowę, a nasze twarze dzielą centymetry.

Boże, niech on się ode mnie odsunie.

- Byłeś bardzo niegrzeczny, Thomas. – rzucił bezpardonowo. – Zasłużyłeś na karę. Poza tym, chyba muszę Ci parę rzeczy wyperswadować z głowy.

- Co kurwa? – spytałem i poczułem mocne uderzenie w policzek.

Dylan mnie uderzył. Ten chuj naprawdę mnie uderzył. Nie mogłem w to uwierzyć. Złapałem się za bolące miejsce i gniewnie na niego spojrzałem.

- Pożałujesz. – syknąłem wściekle.

- A właśnie, że to TY pożałujesz. – warknął i spojrzał na mnie wzorkiem pełnym agresji. – A teraz milcz, bo mam Ci coś do powiedzenia.

Co mu się do cholery stało?

Chciałem coś powiedzieć, ale poczułem, jak dostaję mocnego lepa w drugi policzek. Tym razem upadłem na ziemię.

Skurwysyn ma za dużo siły.

- Wiesz, mogło być nam razem dobrze, ale ty musiałeś mnie upokorzyć w celi i wszystko spierdoliłeś. – w jego głosie nie słychać było litości. – Pierwszy się na mnie rzuciłeś i pierwszy zacząłeś mnie bić. A ja nie daruje zniewagi. Nikomu.

- Należało Ci się! – wrzasnąłem i bez wahania przywaliłem mu w twarz, a potem szybko udałem się na dół do salonu. Założyłem swoje ulubione Nike i chciałem jak najszybciej uciec, lecz poczułem mocny uścisk Dylana na swoim ramieniu, który rzucił mnie na kanapę.

- Nie będziesz mi podskakiwać. – powiedział. Wiedziałem, że z tym typem coś jest nie tak. Wiedziałem, że trzeba było go zabić, to nie kurwa, nie pozwolili mi.

Będzie naszą kartą przetargową. Jasne, kurwa.

- Jesteś skończonym śmieciem. – wysyczałem.

- To był duży błąd, Tommy. – powiedział i zbliżył się do mnie rzucając na ziemię.

Miedzy nami doszło do bójki. Czułem, jak chłopak okłada mnie pięściami, a ja nie chciałem być dłużny. Uderzyłem go z całej siły w brzuch, a następnie również zacząłem okładać pięściami.

Dylan przewrócił mnie na ziemię i próbował zadać cios, lecz ja zasłoniłem się ramieniem i odepchnąłem go z ogromną siłą. Wilkołak poleciał na koniec salonu rozbijając lustro i kalecząc całe ciało. Poczułem zapach krwi i chciałem się na niego rzucić, i zabić go za to, że podniósł na mnie rękę.

Wilkołak złapał mnie zwinnie i przycisnął do ściany, a jego zęby poczułem na swojej szyi. Całe szczęście, że mnie nie ugryzł. Wiedziałem, że za chwilę mogę umrzeć.

- Jeszcze raz mnie uderzysz, a nie będę miał dla ciebie litości. – wywarczał. – A teraz pakuj się i przeprowadzasz się do nas. Przypominam, że jesteś MOIM niewolnikiem i masz spełniać każdy mój rozkaz, zrozumiałeś?

W jego głosie nie słyszałem ani trochę litości. Podniosłem się z ziemi, a Dylan kazał mi iść na górę się spakować.

Perspektywa: Dylan.

Tommy stanowczo przegiął i musiałem mu pokazać, kto tu rządzi. Nie pozwolę się obrażać, ani upokarzać przed swoim stadem. Publicznie mnie ośmieszył i podniósł na mnie rękę. Z ogromnym bólem serca biłem go, ale miałem swoje zasady. Mój piękny seksiak musi znać granice i nie może mi podskakiwać, ani mi się sprzeciwiać, a tym bardziej nie ma prawa nie bić na oczach innych.

Zobaczyłem, że Tommy chciał udać się na górę po swoje rzeczy, lecz nie spodziewałem się, że blondynek znowu mnie uderzy. Wziął stojącą obok lampę i solidnie uderzył mnie w twarz, rozcinając przy tym policzek.

Czy ten chłopak nie rozumie prostych zasad? Blondynka jak malowana, kurwa.

- Czy ty jesteś głuchy, czy głupi? – warknąłem. Zaczyna mnie męczyć jego charakter i jego bunt. Dlaczego on nie może być uległy? Wyraziłem się chyba jasno, jakie panują tutaj zasady.

Przyznaj się Dylan, że jara Cię to, że Tommy ma jaja i się Ciebie nie boi, pierdolony sadysto od siedmiu boleści.

Skarciłem sam siebie i kurwa, chyba miałem racje. Wszyscy moi poprzedni partnerzy ze strachu przede mną wykonywali każde moje polecenie, ale nie on. Tommy był chłopakiem moich marzeń. Nie dość, że nieziemsko przystojny, to jeszcze mocno temperamentny i buntowniczy.

Jaram się nim niczym pochodnia.

Niestety jednak, mój pojebany charakter władczego skurwysyna wygrał. Podszedłem do niego i uderzyłem go w twarz. Tommy upadł, ale musiałem go ukarać. Zacząłem go bić i nie panowałem na sobą. Próbował się bronić, lecz na marne.

- Co tu się kurwa dzieje?! – usłyszałem głos Minho i zobaczyłem, jak wchodzi z Bradem do mieszkania.

- Thom! – krzyknął Brad i podbiegł do niego odrzucając mnie na fotel.

- Jak dobrze, że wyjebali nas z tego kina, bo byś go zabił! – wrzasnął wściekły wilkołak.

Brad uklęknął przy blondynie i zaczął nim lekko potrząsać i coś do niego mówić. Usłyszałem ponownie głos mojego przyjaciela.

- Popierdoliło Cię?! – krzyczał, jak by diabeł w niego wstąpił. Myślałem, ze zaraz mi przywali. – Jak mogłeś go tak zlać?!

- Odpierdol się, dobra? – wrzasnąłem. – Upokorzył mnie. Należało mu się.

- Cholera, Dylan! Ty pierdolcu!

Tommy ocknął się, a Brad przytulił go mocno, a ten odwzajemnił jego gest. Zobaczyłem, jak z oczu blondyna płyną łzy. Zrobiło mi się przykro.

Co ja kurwa zrobiłem? Dlaczego nie umiałem się opanować...

- Co się stało? – spytał łagodnie łapiąc buzię blondyna, która zdążyła się już zregenerować.

- Ten kawał chuja rzucił się na mnie. To pierdolony sadysta, który powinien umrzeć, jak była okazja! – ostatnie słowa Thomas wykrzyczał z nienawiścią, a we mnie ponownie się zagotowało i chciałem dać mu znowu nauczkę. Nie spodziewałem się jednak interwencji jego przyjaciela.

- Jak mogłeś go uderzyć! - usłyszałem krzyk Brada i zobaczyłem, że chłopak stoi przede mną nie pozwalając się zbliżyć do Tommy'iego. Nie spodziewałem się tego po nim. - Jeśli chcesz go znowu uderzyć, to będziesz musiał pobić i mnie!

Zdenerwował mnie, ale nie ukrywam, że zaimponował mi. Wiedziałem, że był słaby i niedbały mi rady, ale chciał swoim ciałem obronić przyjaciela. Chciałem wymierzyć mu solidny cios w twarz, ale zobaczyłem, jak oczy Minho niebezpiecznie zmieniły barwę, kiedy zbliżyłem się do Brada. Osunąłem się na bezpieczną odległość. Czułem, że Minho jest zakochany w tym chłopaku, a uderzenie go, mogłoby skutkować walką na śmierć i życie pomiędzy nami.

Tym razem Ci się udało, Tommy, ale jeszcze mnie popamiętasz za to, jak upokorzyłeś mnie w celi.

- Pakować się. – rozkazałem po minucie. – Oboje.

- Co?! – powiedzieli jednocześnie Minho i Brad.

- Kolejne głucholce się kolekcji? – sarknąłem. – Ta dwójka to nasi niewolnicy. Od dziś mieszkają z nami. Jak wróci ten trzeci chłopak, to dołączy do nas, ale najpierw musimy wyciągnąć Brett'a z więzienia.

- Mamy się przeprowadzić do was? – spytał łagodnie Brad.

- Z myśleniem też masz problem? – warknąłem.

Kurwa, nie dość, że wszyscy głuchoniemi, to jeszcze w dodatku debile.

- Grzeczniej, co? – zainterweniował Minho. – Nie drzyj się na Brada, ani na Thomasa. Idź lepiej na komendę wyciągnąć Brett'a, a ja zaprowadzę do nas chłopaków.

- Nie wiem, czy mogę Ci ufać...

- Czy ty siebie słyszysz? – syknął.

- Przepraszam, oczywiście, że Ci ufam. – powiedziałem i zrobiłem tak, jak nakazał przyjaciel, ale najpierw poczekałem, aż chłopcy się spakują. Chciałem mieć pewność, że Tommy nie wywinie żadnego numeru.

Po około dziesięciu minutach byli gotowi. Dałem kluczyki Minho, a sam udałem się na komendę pieszo. Było już późno i nie wiedziałem, czy w ogóle ktoś mnie przyjmie, ale chociaż bym się dowiedział, co się dzieje. 


Notatka od autorki:

Kolejny rozdział już za nami <3

Oj Dylan, Dylan... Ty sadysto, jeszcze zobaczysz, jaki numer Ci Tommy wywinie xdd To Ci mina zrzednie XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top